Jedna ofiara śmiertelna i trzy ranne osoby – to bilans pożaru do którego doszło we środę po północy w domu na West Side w Chicago. Zwłoki 37-letniego mężczyzny zostały odnalezione dopiero kilka godzin po tym, jak strażacy uporali się z gaszeniem ognia.
Zgłoszenie o pożarze pojawiło się po 1-ej w nocy. Pierwsi na miejscu byli policjanci z patrolu, którzy próbowali wejść do płonącego budynku przy 1200 South Kedvale Avenue w North Lawndalew. Ich starania przerwało zawalenie się ganku, którego szczątki spadły na nich powodując obrażenia. Wcześniej jednak wyprowadzili z domu 75-letnią kobietę, którą w stanie krytycznym przewieziono do szpitala.
Z informacji jakie posiadali funkcjonariusze, w środku pozostał syn kobiety, 37-letni mężczyzna cierpiący na autyzm. W czasie akcji ratunkowej i gaśniczej nie udało się go zlokalizować. Dopiero po jej zakończeniu i wezwaniu na miejsce specjalistycznego sprzętu udało się do niego dotrzeć. Niestety okazało się, że było już za późno, ratownicy odkryli jedynie jego zwłoki.
W sprawie przyczyn wybuchu pożaru prowadzone jest postępowanie wyjaśniające.