W samolotach pasażerskich potrzebna jest dodatkowa ochrona kokpitu – twierdzi emerytowany agent specjalny FAA Brian Sullivan w rozmowie z Boston Herald. Gazeta zapytała agenta o jego wnioski z zeszłotygodniowego incydentu na pokładzie samolotu linii United. Wówczas – w czasie lotu z Los Angeles do Bostonu – jeden z pasażerów próbował zranić stewardessę ułamaną, metalową łyżką.
Horror w czasie rejsu z Los Angeles do Boston Logan International Airport zakończył się aresztowaniem 33-letniego Francisco Torresa, który omal nie zabił stewardessy metalową łyżką, którą następnie próbował wbić w szyję kobiety. Wcześniej Torres groził, że zabije każdego człowieka na pokładzie samolotu. Usiłował również otworzyć główne drzwi maszyny, kiedy ta leciała kilkanaście tysięcy stóp nad ziemią. Finalnie 33-latek został obezwładniony przez załogę i pasażerów.
Według Briana Sullivana, emerytowanego agenta FAA, władze powinny wyciągnąć wnioski z incydentu. Stwierdził, że wzmocnione drzwi do kokpitu pilotów to bardzo dobre rozwiązanie, ale nie wystarczające. Zdaniem Sullivana powinno się montować w samolotach drugi właz. Były agent twierdzi, że brak takiego rozwiązania stwarza dodatkowe ryzyko dla stewardess, gdyż one same stają się pierwszą linią obrony kokpitu – np. kiedy pilot wychodzi skorzystać z toalety.
„To naraża stewardessy na ryzyko i nakłada na nie dodatkowy ciężar ochrony kokpitu” – powiedział Sullivan dla Boston Herald. „Ponieważ dodatkowe bariery nie zostały zainstalowane w istniejących samolotach, oznacza to, że stewardesa i jej wózek są ochroną przed potencjalnym terrorystą, szturmującym kokpit”.
Red. JŁ