Belgijska minister transportu Jacqueline Galant podała się po dymisji po tym, jak zarzucono jej, że zignorowała luki w ochronie na lotnisku Zaventem w Brukseli. 22 marca doszło tam do zamachu terrorystycznego.
Jacqueline Galant z liberalnej partii Ruch Reformatorski złożyła swoją rezygnację w piątek. Jej ustąpienia ze stanowiska domagała się opozycja, kiedy wyszło na jaw, że w 2015 r. powstał poufny unijny dokument, w którym krytykowana jest ochrona na lotnisku Zaventem. Wynika z niego, że środki bezpieczeństwa podjęte w brukselskim porcie lotniczym są niewystarczające. Władze nie opublikowały jednak raportu ani nie odniosły się do zawartych w nim zastrzeżeń.
W atakach w Brukseli, które 22 marca na lotnisku Zaventem oraz w metrze przeprowadzili zamachowcy związani z Państwem Islamskim, zginęły łącznie 32 osoby. Lotnisko zostało ponowne otwarte na początku kwietnia. Nie funkcjonuje ono jeszcze w pełnym trybie. Przed jego ponownym otwarciem policja domagała się zaostrzenia środków bezpieczeństwa.
Zgodnie z nowymi zasadami pasażerowie mogą dostać się na teren portu lotniczego tylko samochodem lub taksówką, autobusy i pociągi nie są wpuszczane na jego teren. Policja dokładnie przeszukuje i prześwietla pasażerów i pojazdy przed wjazdem. Każdy zostaje także ponownie przeszukany przed wejściem na lotnisko, a do środka nie wpuszcza się żadnej osoby, która nie posiada biletu.
Aleksandra Gersz AIP