Choć na księgarskich półkach pojawiły się atrakcyjne biografie obecnych asów naszej piłkarskiej reprezentacji (kilka Roberta Lewandowskiego oraz po jednej Jakuba Błaszczykowskiego i Kamila Glika), kibice, zwłaszcza ci starsi, chętnie sięgają po publikacje opisujące kariery dawnych gwiazd polskiego futbolu.
Najnowszą jest książka przedstawiająca niezwykłe losy Andrzeja Szarmacha, autorstwa jego samego i dziennikarza sportowego TVP Jacka Kurowskiego. Ma ona formę wywiadu-rzeki, ale nie na zasadzie klasycznego schematu: pytanie – odpowiedź.
Kurowski pytaniem podrzuca Szarmachowi tylko jakiś temat, świadomie usuwając się w cień. Dlatego ma się wrażenie, że „Diabeł” cały czas opowiada o swoim życiu i karierze. I to bardzo ciekawie, zdradzając mnóstwo nieznanych faktów o swoim dzieciństwie (orli nos to efekt złamania po tym, jak jego bracia, a miał ich siedmiu, wyrzucili go z własnoręcznie zrobionej katapulty), występach w reprezentacji (w tym na trzech mundialach), grze we Francji, pracy w roli menedżera.
Bardzo ciekawe są wątki jego relacji z trenerem Antonim Piechniczkiem, któremu do dziś nie może wybaczyć, że nie wystawił go w półfinałowym meczu z Włochami w MŚ’82 w Hiszpanii. I przekonuje, że dużą w tym rolę odegrał… Zbigniew Boniek (nie mógł grać za kartki), „bo to on ustalał skład”. „Diabeł” jest szczery do bólu, nie oszczędza nikogo, nawet swego przyjaciela ze Stali Mielec i reprezentacji Grzegorza Latę, który nie wstawił się za nim u Piechniczka.
TS/Jerzy Filipiuk (AIP)