Nowe, mrożące krew w żyłach fakty wychodzą na jaw w sprawie głośnego zabójstwa, do którego przed kilkoma dniami doszło w Seattle.
Zapakowane w plastikowe worki szczątki ofiary, 40-letniej pielęgniarki Ingrid Lyne, znaleziono w sobotę w pojemniku do segregacji odpadów na osiedlu mieszkaniowym. Policja zatrzymała podejrzanego, 37-letniego Johna Charltona, który poznał kobietę przez internet. Mężczyzna zeznał, że spotykali się od miesiąca, a w piątek byli razem na meczu baseballowym, po czym wrócili do domu Lyne.
Podczas wtorkowego przesłuchania prokuratura stwierdziła, że 40-latka zginęła najprawdopodobniej we własnym domu. Sprawca następnie rozczłonkował jej ciało w wannie, a potem przewiózł szczątki jej samochodem do miejsca, gdzie je porzucił.
W niedzielę śledczy przeszukali dom kobiety. Przy wannie znaleźli liczącą 15 cali piłę ogrodniczą oraz puste opakowanie po plastikowych workach – identycznych jak te, w których umieszczono szczątki. Jak poinformowała prokuratura, na miejscu były też krew i ludzkie mięso.
Charlton zeznał, że był tak pijany, iż nie pamięta, co się działo w piątek. Podejrzany miał już w przeszłości problemy z prawem na terenie sześciu stanów. Skazywany był m.in. za kradzieże i napaście.
Kaucję za zwolnienie Charltona wyznaczono na 2 miliony dolarów.
(mcz)