21.5 C
Chicago
sobota, 27 kwietnia, 2024

Najdziwniejsze zawody świata…chicagowski podniebny kontraktor

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Wisząc 350 metrów nad ziemią Franciszek Mienta nie wygląda na pogromcę amerykańskich drapaczy chmur.

Niewysoki, szczupły i niezwykle spokojny, jest jednak niezwykle silny fizycznie i psychicznie, będąc przedstawicielem bardzo niebezpiecznego oraz wymagającego zawodu. Profesjonalnie zajmuje się… użytkową wspinaczką po wieżowcach. Na niewielkim, alpinistycznym siodełku, na wysokości często przekraczającej nawet trzysta pięćdziesiąt metrów, w metropolitalnej dżungli balansuje na zewnątrz, wykonując swą codzienną pracę. A więc dokonując przeglądów, napraw, instalowania i czyszczenia okien, ścian, gzymsów, kominów, dachów. Do tego dochodzi malowanie, kosmetyka budowlana, zlecenia specjalne. Od znajdującej się pod nim, wielkomiejskiej przepaści, dzieli go zaledwie deseczka, grubości niecałych dwóch centymetrów, bawełniana linka asekuracyjna o półtoracentymetrowej średnicy i… zwykły, ludzki rozsądek. Gdyby zabrakło któregokolwiek z tych elementów, “Frank” – jak go nazywają Amerykanie – już dawno zasiliłby liczne grono tych miejskich wspinaczy, którzy życiem przypłacili moment nieuwagi lub nawet drobną usterkę sprzętu.
Znajomi żartują, że Franek, jak niektórzy Indianie – nie odczuwa lęku przed wysokością.
-To nie do końca tak… – odpowiada z uśmiechem sam zainteresowany. -Nie mam lęku wysokości, ale ktoś, kto się w takiej sytuacji wcale nie boi, nie powinien w ogóle brać się za ten zawód. Chodzi o to, by zdrowa obawa, wynikająca z niebezpiecznych okoliczności, była odpowiednio kontrolowana i nie paraliżowała człowieka. Na takich wysokościach i przy takiej pracy, nikt nie potrzebuje samobójczego kamikadze ani Rambo.
Trzeba jednak przyznać, że trudno się nie bać, gdy człowiek wisi na “bawełnianej” lince, na jakimś chicagowskim “hancocku” lub innym “sirsie”, by wymienić jedne z najwyższych budynków świata.
Zwłaszcza, że taki zdobywca wieżowców ma na sobie, na doczepkę, wiele narzędzi, pojemników, osprzętowania. I każdy ten element musi być solidnie podpięty do “wspinacza”. Na dole chodzą bowiem ludzie. I mimo tego, że przed pracą, teren “na parterze” zawsze musi być obstawiony znakami ostrzegawczymi oraz otoczony taśmą, sygnalizującą niebezpieczeństwo, to jednak w tyle głowy wspinacz ciągle ma wizję jakiegoś wypadku. Np. takiego, że wiaderko z lepikiem czy cementem ląduje na betonie pięćdziesiąt pięter niżej.
-Miałem raz, na początku kariery zawodowej, taką właśnie sytuację – przyznaje pan Franciszek. -Poleciał mi pojemnik z rozrobionym cementem. Rozbił się o beton, jak pocisk artyleryjski. Bryznęło wokół na ściany i samochody. Przez kilka godzin musiałem to wszystko sprzątać. Na całe szczęście, nikt nie ucierpiał. Ale można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nastąpiło bezpośrednie trafienie człowieka wiaderkiem, młotkiem, wiertarką lub choćby jakimś kluczem, lecącym z narastającym przyspieszeniem. Byłaby prawdziwa masakra. Dwieście czy trzysta pięćdziesiąt metrów, to sporo. Nie mówiąc już o takim “Searsie”, przemianowanym teraz na “Willis Tower”, o wysokości ponad 440 metrów! Wtedy poszło mi ucho od rzekomo solidnego wiaderka. Teraz, dla pewności, wieszam kubełki aż na trzech pałąkach. I spuszczam wiaderka najpierw na linie, a dopiero potem, jak już zejdę sam, to podczepiam do siodełka. Co do innych, podobnych “przygód” – raz spadł mi również kask, ale strat w ludziach – na szczęście – nie było (śmiech).
Z Franciszkiem Mientą można się bezpośrednio kontaktować, dzwoniąc pod numer (773) 392-2264.
(Cały, ilustrowany reportaż o podniebnym “kontraktorze” – w 35. numerze chicagowskiego tygodnika “EXPRESS”)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520