11 C
Chicago
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Pjongczang 2018. Sylwia Jaśkowiec i Justyna Kowalczyk: Czekanie na cud, który trzeba wybiegać

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Sylwia Jaśkowiec i Justyna Kowalczyk – brązowa sztafeta z mistrzostw świata w Falun – znowu pobiegnie razem. Półfinały sprintu drużynowego w środę od godz. 9 polskiego czasu.

To był udany eksperyment, który za szybko się skończył. W 2014 r. zdesperowana Sylwia Jaśkowiec podeszła do trenera Aleksandra Wierietielnego i spytała, czy mogłaby pracować razem nim i Justyną Kowalczyk. Szkoleniowiec się zgodził, mistrzyni olimpijska też. Wspólne treningi przyniosły efekt – na mistrzostwach świata w Falun obie zdobyły brązowy medal w sprincie drużynowym, morderczej konkurencji, która bardziej przypomina okrutny test na wydolność. Wtedy wydawało się, że ten układ dotrwa do Pjongczangu i zostanie sklasyfikowany w kategorii: poważna szansa. Zawodniczki dojechały do Korei, ale zupełnie innymi drogami.

Dość nieoczekiwanie, po tamtym udanym sezonie Kowalczyk postanowiła zakończyć współpracę. Uznała, że ma inny plan treningowy – już wtedy technika dowolna szła u niej w odstawkę – a Sylwia powinna koncentrować się na sprincie i tych rzeczy nie da się pogodzić. Od tamtego czasu Kowalczyk większą uwagę zaczęła poświęcać narciarskim maratonom, coraz częściej odpuszczała starty w Pucharze Świata.

Z kolei Jaśkowiec znowu miała czas próby charakteru i cierpliwości. Dwie poważne kontuzje wyeliminowały ją ze startów na dwa lata, a podczas przygotowań do tego sezonu jeszcze odczuwała skutki urazu kolana. Obie po przejściach, obie głodne sukcesu, ale nie tak mocne jak trzy lata temu w Szwecji. Do tego jeszcze ta technika dowolna, której Kowalczyk szczerze nie znosi. Choć trenowała ją z myślą o igrzyskach. – Szczerze mówiąc, jadąc na igrzyska, trzeba mieć marzenia – podkreślała Jaśkowiec. – Ja takie mam, to medal olimpijski. Jeżeli zdarzy się cud, wszystko poskłada się optymalnie: narty, forma, szczęście, a sukces będzie nam zapisany, to tak będzie. A jeśli nie, to będziemy się cieszyć z tego, co jest. Najważniejsze, aby po biegu mieć świadomość, że zrobiło się naprawdę wszystko. Znając obie – pobiegną do utraty tchu. Głowa da radę, ale na ile pozwoli ciało…

Przemysław Franczak, Pjongczang (AIP)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520