Amerykański sąd uznał, że nie można bezkarnie usuwać filmów wideo z serwisu YouTube. Czy ta decyzja wpłynie również na polskie prawo?
Sześć lat temu Stephanie Lenz wkleiła do serwisu YouTube półminutowy film ze swoim małym dzieckiem tańczącym w takt piosenki Prince’a. Wytwórnia artysty uznała to za naruszenie praw autorskich i zażądała usunięcia wideo. Matka jednak złożyła sprawę do sądu. Po pięciu latach zdecydował on, że kobieta wykorzystała nagranie w ramach „dozwolonego użytku” i wytwórnia bezprawnie żądała skasowania filmu.
– Orzeczenie to wysyła jasny sygnał, że prawo autorskie nie może służyć do bezmyślnego cenzurowania zgodnych z prawem wypowiedzi – mówiła przedstawicielka organizacji broniącej praw internautów Electronic Frontier Foundation Corynne McSherry.
Czy precedensowy wyrok, który zapadł w USA, może mieć również wpływ na prawo w Polsce? ZAiKS jeszcze nigdy nie prowadził tego typu sprawy w naszym kraju. Nie znaczy to jednak, że nie mogą się one zdarzyć w przyszłości. Dobrze byłoby więc wcześniej wprowadzić odpowiednie uregulowania.
– Biorąc pod uwagę specyfikę i zakres korzystania z utworów w internecie, racjonalne byłoby włączenie do prawa autorskiego przepisów szczególnych dotyczących tego zjawiska – w tym czytelnego określenia granic „dozwolonego użytku” – sugeruje Anna Biernacka z ZAIKS-u.
Nagrania polskich artystów też często są wykorzystywane przez internautów z serwisu YouTube. Jak na razie twórcy podchodzą do tego zjawiska z sensownym dystansem.
– Moja muzyka ma walory ilustracyjne, a to inspiruje do tworzenia różnego rodzaju teledysków, które publikowane są potem w sieci. Nie sądzę, żebym wiele tracił na tego rodzaju aktywności, raczej traktuję ją obojętnie, a nawet myślę, że promuje ona trochę moją muzykę, o ile jest udana. Nigdy nie przyszło mi na myśl egzekwowanie swoich praw w sądzie – deklaruje Michał Jacaszek, twórca muzyki filmowej i elektronicznej.
Paweł Gzyl (aip)