Studenci ostatniego roku na University of Chicago obawiają się o swoje dyplomy. Jak mówią, zostali poinformowani przez władze uczelni, że trwa dochodzenie w sprawie ich udziału w pro-palestyńskich demonstracjach i do jego zakończenia, potwierdzenia zakończenia studiów nie otrzymają.
Sprawa dotyczy kilkorga studentów, którzy na fali pro-palestyńskich protestów przetaczających się przez uczelnie w całym kraju, koczowali w miasteczku namiotowym kampusu chicagowskiego uniwersytetu. Władze uczelni stwierdziły, że ich działania były kontrowersyjne i wszczęły w tej sprawie dochodzenie, a samo miasteczko namiotowe zostało siłowo zlikwidowane przy udziale policji.
Teraz do studentów ostatniego roku wysłano maile, w których przyznano im prawo do uczestniczenia w uroczystości rozdania dyplomów, ale z zaznaczeniem, że ci uczestniczący w protestach dokumentów nie otrzymają.
W wypowiedziach dla mediów studenci skarżą się na hipokryzję władz uczelni, które z jednej strony hołdują wolności słowa, a z drugiej karzą tych, którzy z tej wolności korzystają. Zwracają również uwagę na wybiórcze traktowanie, ponieważ konsekwencje swoich działań mają ponieść przede wszystkim ci, którzy w czasie protestów udzielali wypowiedzi dla mediów. Zapowiadają jednocześnie, że chętnie takie konsekwencje poniosą, ponieważ ludzie w interesie których demonstrowali, mają znacznie gorzej.