Wracał ze śniadanie wielkanocnego u rodziny. Postanowił zatrzymać się przed sklepem, aby zrobić jeszcze szybkie zakupy. Został zastrzelony na parkingu… Śmierć 28-letniego Jakuba Marchewki odbiła się także echem w jego rodzinnym Radomiu. – Zawsze z dumą podkreślał, że pochodzi z tego miasta, nie zapomniał o swych korzeniach – mówi jego przyjaciel.
Koledzy radomianina Jakuba Marchewki, zamordowanego w niedzielę wielkanocną w Chicago oraz miejscowa Polonia zorganizowali mu piękne pożegnanie. Fragmenty tego wydarzenia możecie zobaczyć na filmie, który nadesłał nam przyjaciel Kuby Hubert Rudnicki.
Kuba urodził się i wychowywał na radomskim Sadkowie. Tam uczęszczał do nieistniejącej już szkoły podstawowej numer 30. W piątej klasie wyjechał wraz z najbliższą rodziną do Chicago w Stanach Zjednoczonych. Tam skończył szkołę, pracował w firmie, która zajmowała się czyszczeniem urządzeń grzewczych i chłodzących. Kilka lat temu jego mama wróciła do Polski. Ojciec częściowo przebywał w kraju, ale też wyjeżdżał do USA, aby tam pracować dorywczo. Dwie siostry Kuby pozostały w Ameryce – jedna mieszka na obrzeżach Chicago, druga w Kanadzie. Emigranci, ale pamiętający o swoich polskich korzeniach.
Miłośnik wędkowania i wierny kibic
– Ja pochodzę z Podkarpacia, wyjechałem do Stanów mając szesnaście lat, dziś liczę sobie 32. Poznaliśmy się z Kubą już w Ameryce. Chodziliśmy do innych szkół, ale grywaliśmy razem w piłkę w jednym z parków. Zżyliśmy się bardzo, był dla mnie jak brat – opowiada Hubert Rudnicki, przyjaciel zamordowanego. Dorosły mężczyzna, ale głos mu się łamie w słuchawce. Hubert pracuje jako kierowca ciężarówki, po śmierci Kuby wziął wolne w pracy, pomaga rodzinie przyjaciela.
Czytaj również: Bliscy Jakuba Marchewki proszą o pomoc w ujęciu mordercy (VIDEO)
– Radom? Kuba zawsze podkreślał, że właśnie stamtąd się wywodzi. Utożsamiał się z tym miastem. W przyszłym roku planowaliśmy nawet przyjechać w jego rodzinne strony. To był w ogóle Polak z krwi i kości. Uwielbiał wędkowanie. Często jeździliśmy łowić ryby do Kanady, w rejon gdzie osiedliła się jedna z jego sióstr. Gdy swoje mecze grała nasza piłkarska reprezentacja, spotykaliśmy się w polskim pubie, kibicowaliśmy. Proszę wybaczyć, wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co się stało – dodaje Hubert Rudnicki.
Pojechał tylko na zakupy…
Wracając do tragicznej wielkanocnej niedzieli – Kuba wracał z rodzinnego spotkania. Był już blisko swojego mieszkania, postanowił zrobić jeszcze zakupy w jednym z marketów. Wedle dotychczasowych ustaleń Polak, parkując swój samochód, otarł nim o stojące obok auto. Tam siedziała młoda kobieta, która z tego powodu wszczęła awanturę, Zadzwoniła po swojego partnera, który był w sklepie. Wyszedł na zewnątrz. Między nim a Kubą miało dojść do przepychanek, z tym, że stroną agresywną był tamten mężczyzna. Marchewka odpuścił jednak, nie chciał dalszej konfrontacji. Postanowił wsiąść do auta i odjechać. Gdy już opuszczał parking, napastnik rzucił w ich samochód jakimś przedmiotem. Kuba wysiadł i podszedł do mężczyzny. Ten wyciągnął pistolet i oddał dwa strzały – trafił radomianina w brzuch i głowę. Po tym wsiadł do swojego samochodu i razem z towarzyszącą mu kobietą odjechali. Wciąż poszukuje ich chicagowska policja. Nieoficjalnie był to mężczyzna pochodzenia latynowskiego.
Na miejsce przyjechał ambulans ratunkowy, ale mimo reanimacji Kuby nie udało się uratować… Jego śmierć wywołała szok, zwłaszcza w polonijnym środowisku w Chicago. W kościele świętego Ferdynanda w Chicago odbyła się msza z urną z prochami zmarłego Polaka. W minioną sobotę korowód samochodów z polskimi flagami i czarnymi wstęgami przejechał ulicą 3550 N. Austin oraz po Belmont Ave, przy której to ulicy mieszka wielu Polaków. Pojawiły się znicze. Znajomi Kuby spotkali się także w pubie, aby go wspominać. Towarzyszyły im smutek, zaduma i… bezsilna złość.
Przyjaciele Kuby postanowili pomóc finansowo jego rodzinie. Zbiórkę zainicjowała jedna z koleżanek mieszkających w Chicago, przyjaciółka Jakuba. Pieniądze można wpłacać za pośrednictwem strony internetowej www.gofundme.com. W poniedziałek na koncie było prawie 30 tysięcy dolarów. Akcja wywołała bardzo duży odzew wśród chicagowskiej Polonii i nie tylko. Hubert Rudnicki pomaga jak może rodzinie zmarłego. – Dla mnie są jak druga rodzina. Po śmierci Kuby znaleźli się z strasznej, psychicznej rozsypce – przyznaje.
Każde życie jest ważne
Rudnicki w czasie rozmowy milknie na chwilę. Potem mówi: – Wie pan, pieniądze to pieniądze, wiadomo, że nie zwrócą rodzinie syna i brata… Przyświeca nam inny cel, nie chcemy, aby jego śmierć przeszła bez echa – dodaje kolega radomianina, mając na myśli eskalację przemocy, jaka ma miejsce w Chicago i nie tylko. Obok płonących zniczy można też było zauważyć transparenty z napisami „All lives matter”, w dowolnym tłumaczeniu znaczące, że każde życie jest ważne – czy to białego, czarnoskórego, czy latynoamerykanina. Polonijna grupa i znajomi Kuby chcą w najbliższą niedzielę 18 kwietnia zorganizować na ulicach Chicago marsz przeciwko przemocy, oczekując od polityków i miejscowych decydentów zdecydowanych kroków w kierunku zaostrzenia prawa i zatrzymania eskalacji agresji, nienawiści. Marsz miałby odbyć się około godziny szesnastej.
Jak już wcześniej pisaliśmy, trwają przygotowania do organizacji pogrzebu Jakuba w jego rodzinnym Radomiu. Termin pochówku na razie nie jest znany.
Red. Piotr Stańczak PolskaPress AIP/Foto Andrzej Brach/Artur Borek