Brytyjczycy pójdą dziś do wyborów samorządowych. W Szkocji, Walii i Irlandii Północnej wybiorą też posłów do lokalnych parlamentów, a w Londynie – burmistrza, którego miasto wydaje rocznie 13-krotnie więcej niż Warszawa.
W całym kraju do obsadzenia jest ponad 2700 mandatów radnych, 129 miejsc w parlamencie szkockim, 60 w zgromadzeniu walijskim i 100 w północnoirlandzkim. Londyńczycy wybierać będą burmistrza i swoją radę. W różnych częściach kraju odbędą się też wybory prawie 50 komisarzy do spraw policji i bezpieczeństwa.
W Szkocji wynik wyborów wydaje się być z góry przesądzony. Mimo przegranej w referendum niepodległościowym, szkoccy nacjonaliści mają tam absolutną przewagę. W Irlandii Północnej, w myśl Porozumienia Wielkopiątkowego, do rządu muszą wejść dwie największe partie lojalistów i republikanów, mimo że dzieli ich wszystko – religia, historia, Brexit, aborcja, małżeństwa jednej płci i cała gama innych kwestii społecznych.
W wyborach samorządowych najwięcej do stracenia ma partia Pracy. Wynik pokaże na ile zaszkodzi jej wojna między ultralewicowym kierownictwem a skrzydłem centrowym. Po skandalu związanym z oskarżeniami o antysemityzm, Labourzyści mogą przegrać nawet w Londynie, choć ich kandydat na burmistrza prowadził w sondażach.
Grzegorz Drymer IAR, Londyn/nyg