Elektorat w USA jest zasypywany lawiną informacji, która ukształtowała zdecydowanego wyborcę. Staje się coraz bardziej wyedukowany, przygotowany do podejmowania własnych decyzji i nie zmienia zdania. Nastąpił zmierzch wpływu celebrytów na to jak ludzie głosują – powiedział PAP socjolog prof. Leszek Sibilski.
Jego zdaniem niektórzy amerykańscy celebryci zdają sobie z tego doskonale sprawę. Świadczy o tym choćby niedawny przykład amerykańskiej wokalistki i autorki tekstów Beyonce.
„Symptomatyczne było to, że kiedy piosenkarka pojawiła się na wiecu wyborczym Kamali Harris, podkreśliła, że jest tam jako matka, a nie gwiazda rozrywki. Wiąże się z Demokratką ponieważ, wybrana na prezydenta, zapewni lepszą przyszłość jej dzieciom” – ocenił polsko-amerykański socjolog, nauczyciel akademicki z Waszyngtonu.
Z rezerwą odniósł się do wpływu politycznego na swoich wielbicieli takich supergwiazd jak Taylor Swift. Gwiazda uzasadniała, że poparła kandydaturę wiceprezydent, bo walczy ona o prawa i sprawy potrzebujące wojownika, który będzie tych wartości bronił.
„Sądzę, że jej fani są oprócz talentów artystycznych, bardziej wabieni tym, jaki nosi makijaż i skąpe stroje niż przekonania polityczne. Albo mają skrystalizowane swoje przekonania, albo też polityka nie mieści się w przestrzeni ich zainteresowań” – sugerował Sibilski.
Jak jednocześnie argumentował, większość Amerykanów nie idzie już tropem prezydenta Johna F. Kennedy’ego, który nawoływał: „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, pytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju”.
„Ludzie nie wsłuchują się w autorytety. Włókno społeczne jakby zanika. Brać górę zaczyna egoistyczne podejście, a nie to co jest ważne dla osiedla, miasta, hrabstwa, stanu czy kraju. Każdy myśli o tym, który kandydat wniesie coś do mojego prywatnego życia, +amerykańskiego marzenia+, a zwłaszcza posiadania własnego domu” – tłumaczy socjolog.
Zwraca też uwagę, że dla generacji „Z” życie wciąż przebiega między pracą, a rodzicami. Opóźnione są małżeństwa, porody. Włókno społeczne wiążące narody jest przerywane na każdym poziomie.
W opinii eksperta także celebryci mają często własne, osobiste powody, w tym materialne jak nagrody, granty czy wzmocnienie kariery, dla poparcia wybieralnych kandydatów. Nieco bardziej mogą wpłynąć nieraz na młodzież, która idzie po raz pierwszy do głosowania. Na dojrzały elektorat mający od miesięcy, a nawet lat wyrobione opinie, skuteczność podszeptów jest minimalna.
„Wielu celebrytów bazuje na pewnej linii politycznej lub ideologicznej. Kulturowe zmiany opierają się często na tradycjach partyjnych. To kogo publicznie rekomendują ma większe znaczenia dla budowania ich kariery niż zmiany opinii zwolenników. Dlatego społeczeństwo im nie bardzo ufa” – wyjaśnia rozmówca PAP.
Przypomina zarazem wywołujące kontrowersję wycofanie przez właściciela „Washington Post” Jeffa Bezosa poparcia wszelkich kandydatur polityków ubiegających się o prezydenturę, pomimo wcześniejszych zapowiedzi, że otrzyma je Harris.
„Bezos stracił w ciągu 24 godzin ponad 200 tys. subskrybentów. Przestali mu wierzyć. Doszli do wniosku, że pilnuje swoich interesów i nie chce się żadnemu kandydatowi narażać” – przekonywał socjolog.
Jak dodał stanowisko celebrytów osłabia „bombardowanie informacyjne” elektoratu już nie tylko przez tradycyjne media, lecz także media społecznościowe z obydwu stron politycznego spektrum. Płynące stamtąd wiadomości są częstokroć fałszywe lub przekręcane.
„Wyborcy amerykańscy mogą być tym już zmęczeni. Są ostrożni. Trudno zatem wpłynąć na ich opinie. Jest to widoczne nawet w obrębie rodzin, gdzie ojciec może mieć inne preferencje, matka inne, podobnie jak dzieci. Mając w ręku kartę wyborczą, każdy podejmuje decyzję w oparciu o swoje doświadczenia i przemyślenia” – uważa Sibilski.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Wybory USA/ Artyści, sportowcy, miliarderzy i politycy wspierają kandydatów na prezydenta
Oboje kandydatów na prezydenta USA może liczyć na wsparcie wielu celebrytów. Za Kamalą Harris opowiadają się m.in. Taylor Swift, George Clooney i Bill Gates, Donalda Trumpa poparli za to Mel Gibson, Elon Musk czy Mike Tyson. Zdaniem ekspertów wpływ znanych osobistości na postawę polityczną wyborców jest jednak ograniczony.
Za Demokratami tradycyjnie opowiadają się liczne gwiazdy Hollywood. Na liście zwolenników Harris są m.in. aktorzy: George Clooney, Robert De Niro, Leonardo DiCaprio, Whoopi Goldberg, Jennifer Lawrence, Jennifer Aniston oraz reżyser Steven Spielberg.
Urzędującą wiceprezydentkę oficjalnie poparły także gwiazdy muzyki rozrywkowej, w tym Taylor Swift, Jennifer Lopez, Beyonce, Cher i Neil Young oraz raperzy Eminem, Bad Bunny i Lizzo. Wśród polityków zrobili to także byli demokratyczni prezydenci USA tacy jak 100-letni Jimmy Carter, Bill Clinton i Barack Obama. Przyłączyli się do nich niektórzy politycy Partii Republikańskiej: były gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger oraz Barbara Bush, żona zmarłego republikańskiego prezydenta George’a Busha.
W gronie sportowców po stronie Harris stanął były gwiazdor koszykówki Magic Johnson, grający nadal Steph Curry czy trener zespołu Golden State Warriors Steve Kerr. Wiceprezydentka może też liczyć na miliarderów, np. założyciela Microsoftu Billa Gatesa, biznesmena Marka Cubana, Marthę Stewart, bizneswoman Tory Burch, Laurene Powell Jobs i Melindę French Gates.
W grupie zwolenników Trumpa jest wokalista Nicky Jam oraz inni muzycy, tacy jak Kid Rock, Amber Rose, Chris Janson, Jason Aldean i Azealia Banks. Z aktorów opowiadają się za nim m.in. Mel Gibson, Dennis Quaid, Jon Voight, Rosanne Barr i Zachary Levi, a wśród sportowców – były mistrz Super Bowl Brett Farve, były zapaśnik Hulk Hogan oraz legenda boksu Mike Tyson.
Byłego prezydenta (2017-2021) poparli też: astronauta Buzz Aldrin, a także miliarderzy, m.in. szef Tesli i SpaceX Elon Musk, inwestor budowlany Steve Wynn, finansista Bill Ackman, współtwórca przeglądarki Netscape Navigator Marc Andreesen, bizneswoman Diane Hendricks, Miriam Adelson.
Inwestor Warren Buffett oświadczył, że nie będzie popierał i finansowo wspomagał osób ubiegających się o urzędy polityczne.
Nie jest do końca jasne, jaki wpływ mają znane osoby na decyzje wyborców. Zgodnie z niektórymi opiniami takie osoby mogą inspirować postawy wielbicieli i mobilizować ich politycznie. Nie brak jednak głosów, że ich oddziaływanie jest ograniczone, a nawet opinii, że zbyt nachalne poparcie jednego kandydata może zniechęcić jego wyborców i zaszkodzić jego wizerunkowi, zwłaszcza że zaufanie publiczne do celebrytów uległo erozji.
Z badań ekspertów Craiga Garthwaite’a i Timothy’ego Moore’a wynika, że poparcie gwiazdy telewizji Oprah Winfrey prawdopodobnie przyczyniło się do wzrostu liczby zwolenników prezydentury Obamy w 2008 roku. Spostrzeżenia innych badaczy są mniej jednoznaczne.
Robert Entman, profesor komunikacji na University of Texas w Austin, zwrócił uwagę, że poparcie celebrytów może być mieczem obosiecznym – „może mobilizować zwolenników, ale też zrażać niezdecydowanych wyborców”. „Skuteczność zależy od postrzeganej wiarygodności celebryty i zgodności jej przekazu z programem danego kandydata” – dodał naukowiec.
Analiza przeprowadzona w 2024 roku na Harvard Kennedy School sugeruje, że poparcie celebrytów może zwiększyć frekwencję wyborczą, szczególnie wśród młodszych grup głosujących, ale nie zmienia znacząco sposobu głosowania.
Tegoroczny program w telewizji publicznej PBS News, poświęcony roli gwiazd popu we współczesnej polityce, konkludował natomiast, że celebryci mogą zwracać uwagę na zagadnienia polityczne. Ich poparcie niekoniecznie przekłada się jednak na głosy na konkretnych kandydatów.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ akl/