11 C
Chicago
sobota, 4 maja, 2024

Wimbledon/ Linette: mam nadzieję na dłuższą serię dobrych meczów. Kawa: cieszę się z tego przełamania, bo była to dla mnie długa droga

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

„Wiedziałam, że jak zagram swoje, powinno być dobrze, ale mam nadzieję, że uda mi się utrzymać dobry poziom także w dalszych rundach turnieju” – powiedziała tenisistka Magda Linette po wygranej w pierwszej rundzie Wimbledonu.

„Nie było to ładne spotkanie, było w nim dużo błędów, ale byłam na to przygotowana, bo oglądałam moją przeciwniczkę wcześniej. Wiedziałam, że muszę być cierpliwa, że jak zagram swoje i będę panować nad wymianami, to powinno być dobrze” – mówiła Linette po zwycięstwie nad Meksykanką Fernandą Contreras Gomez 6:1, 6:4.

 

Nawiązując do meczów innych polskich tenisistek, które również awansowały do 2. rundy, czyli Mai Chwalińskiej i Katarzyny Kawy, a wcześniej przebrnęły kwalifikacje podobnie jak Meksykanka, powiedziała, że nie obawiała się przeciwniczki, ale też jej nie lekceważyła.

 

„Ranking jednak mamy różny, choć wiedziałam, że muszę zagrać dobry mecz” – wskazała 65. w zestawieniu WTA Polka nawiązując do 191. lokaty Contreras Gomez.

 

Dodała jednak, że trudno się gra na bocznych kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club, bo wiatr wieje ze wszystkich stron.

 

„Cieszę się jednak, że zagrałam solidne dwa sety i udało mi się to zamknąć w miarę szybko” – dodała po godzinnym pojedynku.

 

„Mam nadzieję, że uda mi się zagrać lepsze mecze także w dalszych rundach turnieju, bo póki co zaczynam nieźle, a koło trzeciego meczu spada mój poziom, więc liczę, że zacznę trochę więcej tych dobrych kolejnych występów dokładać” – przyznała polska tenisistka.

 

W 2. rundzie Linette zagra z reprezentantką Niemiec polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Z triumfatorką Wimbledonu 2018 i byłą liderką światowego rankingu przegrała w tym roku w ćwierćfinale turnieju na „mączce” w Strasburgu.

 

„Na pewno czekam na rewanż za Strasburg, tam był dość wyrównany mecz, więc mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej” – zakończyła Linette.

 

Z Londynu – Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Wimbledon – Kawa: cieszę się z tego przełamania, bo była to dla mnie długa droga

„Cieszę się z tego przełamania, bo dojście do tego miejsca – wygranej w wielkoszlemowym turnieju – było dla mnie długą drogą” – powiedziała Katarzyna Kawa po zwycięstwie w pierwszej rundzie tenisowego Wimbledonu z Kanadyjką Rebeccą Marino.

„To był mój pierwszy wygrany mecz wielkoszlemowy, niedługo przed trzydziestką, więc była to długa droga dla mnie. Jestem dumna z siebie, że utrzymałam motywację przez tak długo i jestem szczęśliwa” – mówiła na konferencji prasowej Kawa, która do turnieju głównego dostała się z eliminacji.

 

Zapytana, czy miała momenty zwątpienia, czy kiedyś jej się to uda, przyznała, że zwłaszcza początek tego roku był trudny i dlatego po Australian Open zrobiła sobie sześciotygodniową przerwę. Zdradziła, że przez ten czas nie miała rakiety w ręku, nie oglądała tenisa ani o nim nie rozmawiała. Ale wyjaśniła, że dobrze jej to zrobiło, bo wróciła silniejsza mentalnie i odnalazła z powrotem więcej wewnętrznego ognia.

 

„Cieszę się, że cały czas jestem w turnieju, ale to, co już osiągnęłam, jest dla mnie dużym przełamaniem, bo w pewnym momencie mnie wszyscy troszkę już zamknęli w szufladce, że w turniejach wielkoszlemowych nie gram. Zaczęli mi wyliczać, ile to już razy przechodziłam te eliminacje i nie przeszłam, więc cieszę się, że mi się to udało” – przyznała Kawa.

 

W drugiej rundzie polska tenisistka będzie grała z rozstawioną z numerem 3 Tunezyjką Ons Jabeur, ale nie uważa, by była na straconej pozycji. „Przeciwko Ons Jabeur grałam na swoim jedynym wielkoszlemowym turnieju (w pierwszej rundzie US Open w 2020 r. – PAP) i był to dość równy mecz, zatem widzę swoje szanse” – zapewniła.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Wimbledon – Majchrzak: miałem swoje szanse, by ten mecz zakończył się lepiej

„Thanasi Kokkinakis nie był przeciwnikiem poza zasięgiem. Miałem szansę wygrać i pierwszego, i trzeciego seta” – przyznał Kamil Majchrzak po przegranej w poniedziałek w pierwszej rundzie Wimbledonu. Wyjaśnił, że o porażce z Australijczykiem przesądził głównie serwis.

„On nie był za mocny, na pewno miałem szansę wygrać i pierwszego, i trzeciego seta. Moja przegrana w pierwszym secie trochę ustawiła mecz, jemu dodała dużo pewności siebie i z gema na gem rósł ze swoją grą. Ja pogubiłem się na serwisie i tak naprawdę miałem swoje szanse również w trzecim secie, żeby odwrócić to spotkanie lub przynajmniej je wydłużyć o jednego seta, ale tego nie wykorzystałem. Na pewno największą różnicę zrobił serwis – jemu w najważniejszych momentach pomagał, a mi niestety przeciwnie” – ocenił Polak na konferencji prasowej po meczu.

 

Zapytany o pozytywne aspekty w swojej grze przeciwko reprezentantowi Australii Majchrzak odparł, że jeszcze za wcześnie na taką analizę, bo zbyt przeżywa wewnętrznie to spotkanie, by myśleć o pozytywach. Dodał, że nieco większe doświadczenie Kokkinakisa w turniejach wielkoszlemowych nie było czynnikiem decydującym o wyniku, bo on sam też ma już za sobą udział w kilku.

 

„Ja się uważam za człowieka, który umie grać na trawie, może nie udowadniam tego na Wimbledonie, ale ja lubię tu wracać, lubię magię tego turnieju, więc cieszę się, że w tym roku miałem okazję być tu jako zawodnik, a nie jako czekający na swoją szansę lucky loser. Można więc powiedzieć, że jest to jakiś progres. Ale moim celem już nie jest kwalifikowanie się, tylko wygrywanie meczów na turniejach głównych, czy to tu, czy w innych imprezach. Celem jest to, by wygrywać więcej niż jedno spotkanie” – zaznaczył.

 

Wskazał, że tym, nad czym musi popracować w przyszłości jest umiejętność wygrywania meczów, przede wszystkim tych, w których jest lepszy, ale i takich, które są wyrównane lub w których jest minimalnie gorszy.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Wimbledon – Hurkacz: zabrakło dziś dobrej gry i szkoda, że tak się skończyło

To był trudny mecz, wyrównana walka, ale gdzieś tej dobrej gry mi dziś zabrakło i smutno, że tak się to zakończyło – przyznał Hubert Hurkacz po przegranym meczu z Hiszpanem Alejandro Davidovichem Fokiną w pierwszej rundzie Wimbledonu.

„Na pewno to był trudny mecz i smutno, że to tak się zakończyło” – powiedział Hurkacz na konferencji prasowej po meczu. Jak wyjaśniał, pierwszy mecz na każdym turnieju i na każdej nawierzchni jest trudny, ale przyznał, że nie wszedł dobrze w spotkanie i później musiał próbować odnaleźć rytm gry. Zapewnił też, że to, iż mecz był dwa razy przerywany z powodu deszczu nie wybiło go z rytmu i nie było powodem przegranej.

 

„Na pewno (Davidovich Fokina – PAP) to świetny przeciwnik, więc wiedziałem, że będzie to megazacięty mecz. On zagrał kilka dobrych uderzeń, ja też kilka, była wyrównana walka, zwłaszcza w ostatnim secie, ale ostatecznie on wygrał o dwie piłki więcej. Szkoda tego, bo przyjeżdża się na te ogromne turnieje z chęcią dobrej gry i gdzieś tej dobrej gry dziś nie było” – dodał Hurkacz.

 

Polski tenisista, który rozstawiony był z numerem 7, przegrał z Hiszpanem w pięciu setach 6:7 (4-7), 4:6, 7:5, 6:2, 6:7 (8-10).

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

bjn/ krys/

 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520