W sobotnie popołudnie przez Seattle i okolice przetoczyła się wichura o sile 50-70 mph. Wiatr narobił wielu zniszczeń. Dwie osoby straciły życie, cztery doznały obrażeń. Bez prądu było w sumie ponad 450 tysięcy mieszkańców.
W Gig Harbor na samochód z ojcem i jego 3-letnią córką zwaliło się drzewo. Mężczyzna zginął na miejscu, dziecko nie ucierpiało. – To historia łamiąca serce, ojca oddzielono od córki, męża od żony – powiedział szef lokalnej policji Kelly Busey.
Około 90 minut po tej tragedii do kolejnej doszło w Federal Way. Złamana gałąź uderzyła 10-latkę. Dziewczynki nie udało się uratować.
Cztery inne osoby ucierpiały podczas zawodów triathlonowych w hrabstwie Pierce. Na uczestników przewróciły się drzewa.
Na terenie całego stanu odnotowano wiele powalonych drzew, wystąpiły też pożary, zerwane zostały linie energetyczne. Specjaliści podkreślają, że wiatr wiejący z taką siłą narobiłby szkód o każdej porze roku, ale szczególnie niebezpieczny jest teraz, kiedy drzewa są ciężkie, wciąż pełne liści. Dodatkowo w Waszyngtonie panowała ostatnia susza, która nadwątliła wiele drzew.
(mcz)