W poniedziałek wchodzi w życie rozporządzenie zobowiązujące część firm energetycznych do utrzymywania zwiększonych zapasów węgla i oleju opałowego oraz do zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa energetycznego kraju, ciągłości dostaw energii.
W poniedziałek wchodzi w życie nowelizacja rozporządzenia w sprawie zapasów paliw w przedsiębiorstwach energetycznych. Jego efektem ma być zwiększenie zapasów paliw: węgla kamiennego, brunatnego oraz oleju opałowego u dostawców energii i dostawców ciepła – objętych jednak okresem przejściowym.
W Ocenie Skutków Regulacji odnoszącej się do rozporządzenia podano, że przepisy powstały po obserwacji oraz analizie przyczyn braku utrzymania zapasów obowiązkowych paliw, na poziomie określonym w przepisach, który zaistniał w sezonie grzewczym 2021/2022. Wskazano, że w „tym okresie część przedsiębiorstw energetycznych, przeważnie z przyczyn zewnętrznych, uchybiła obowiązkowi utrzymania odpowiednich poziomów zapasów paliw, magazynowanych dla potrzeb źródeł wytwarzania ciepła i energii elektrycznej, na poziomie zapewniającym ciągłość dostaw energii elektrycznej i ciepła do odbiorców”.
Wyjaśniono, że zmiany mają na celu przeciwdziałanie wystąpieniu ponownie takich sytuacji. Stanowią też „odpowiedź na sytuację geopolityczną – wprowadzony ustawą z dnia 13 kwietnia 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego (Dz. U. poz. 835) zakaz importu węgla kamiennego z Federacji Rosyjskiej oraz rekomendacje Zespołu Kryzysowego do spraw monitorowania zagrożeń w sektorze elektroenergetyki i gazu”.
Wchodząca w życie zmiana zobowiązuje przedsiębiorstwa energetyczne do utrzymywania zwiększonych zapasów paliw i zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa energetycznego kraju polegającego na ciągłości dostaw energii elektrycznej i ciepła.
Zgodnie z OSR wyższe zapasy paliw energetycznych umożliwią uniezależnienie zdolności przedsiębiorstw do wytwarzania energii od czynników zewnętrznych oraz szoków podażowych w zakresie paliw.
Jak wskazywano w uzasadnieniu do zmian, konieczne jest zobowiązanie przedsiębiorstw energetycznych do utrzymywania zwiększonych zapasów paliw wymaganych do produkcji energii elektrycznej lub ciepła, w tym szczególnie węgla kamiennego, które powinny być przez te przedsiębiorstwa zmagazynowane na właściwym poziomie i z odpowiednim wyprzedzeniem przed sezonem grzewczym.
Nowelizacja wprowadza nowy, precyzyjny algorytm określania wielkości zapasów paliw w przedsiębiorstwach energetycznych wytwarzających energię elektryczną.
„Nowelizacja przepisów rozporządzenia będzie miała pozytywny wpływ na stałe i stabilne dostawy energii elektrycznej i ciepła, które są istotne dla zrównoważonego rozwoju gospodarczego. Wyższe zapasy paliw energetycznych umożliwią uniezależnienie zdolności przedsiębiorstwa do wytwarzania energii od czynników zewnętrznych oraz szoków podażowych w zakresie paliw oraz ich ceny” – wskazano w OSR.
Rozporządzenie wchodzi w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, tj. 28 listopada br., przy czym przedsiębiorstwa energetyczne zajmujące się wytwarzaniem ciepła, w tym ciepła wytwarzanego w kogeneracji, część przepisów w brzmieniu nadanym przepisami niniejszego rozporządzenia będą stosować począwszy od 1 czerwca 2023 r. Wiąże się to z sezonowym zapotrzebowaniem na energię elektryczną i energię cieplną.
„Podczas gdy w systemie elektroenergetycznym dwa razy w roku dochodzi do najwyższego zapotrzebowania godzinowego na energię elektryczną (szczyt letni oraz zimowy), w przypadku sieci ciepłowniczych szczyt zapotrzebowania następuje jedynie w zimie” – stwierdzono w uzasadnieniu.
Wyjaśniono, że wprowadzenie wydłużonego okresu przejściowego dla przedsiębiorstw energetycznych zajmujących się wytwarzaniem ciepła, w tym ciepła wytwarzanego w kogeneracji, jest uzasadnione tym, że wymóg obowiązku gromadzenia zwiększonych zapasów paliw spowoduje „zasadniczą zmianę” w logistyce dostaw. Wiąże się to z koniecznością zawarcia dodatkowych umów na zakup paliw lub wprowadzeniem aneksami do umów już zawartych, zapisów zabezpieczających właściwy poziom dostaw paliw. „Tego rodzaju działania są czasochłonne i wymagają dodatkowych uzgodnień i renegocjacji warunków dostaw paliw” – wyjaśniono. (PAP)
autor: Anna Bytniewska
Obajtek dla „GPC”: Polska energetyka musi się zmienić
Transformacja energetyczna to długotrwały proces, który musi się odbywać w sposób ewolucyjny. Inwestujemy nie tylko w przemysł petrochemiczny, lecz także w fotowoltaikę. Planujemy ponadto dalszy dynamiczny rozwój morskiej energetyki wiatrowej – podkreślił w wywiadzie dla „GPC” prezes zarządu PKN Orlen Daniel Obajtek.
Obajtek pytany był w wywiadzie o to, czy możemy już przechodzić na paliwa alternatywne. „Transformacja energetyczna? Tak, ale musi to być ewolucja, a nie rewolucja. Polska gospodarka jest częścią większego europejskiego systemu gospodarczego, więc nie da się od pewnych trendów odejść” – powiedział prezes PKN Orlen.
Zwrócił uwagę, że gospodarki europejskie są coraz bardziej przygotowywane na transformację, „ale łatwiej jest dokonać zmian w zakresie produkcji energii elektrycznej, niż zmienić paliwa używane w transporcie”.
„Dziś chcemy mieć jak najwięcej energii elektrycznej z czystych źródeł. Dlatego takie właśnie inwestycje podejmujemy. Planujemy rozwój morskiej farmy wiatrowej na Bałtyku, inwestujemy w farmy na lądzie, fotowoltaikę, niskoemisyjne elektrownie gazowe, zakładamy budowę SMR-ów (małych reaktorów jądrowych) i MMR-ów (modułowych reaktorów jądrowych). To wszystko jest racjonalne z biznesowego punktu widzenia” – powiedział Obajtek.
Natomiast – jak dodał – „jeśli chodzi o paliwa, to zgodnie z naszą deklaracją osiągnięcia zerowych emisji netto do 2050 roku docelowo chcemy, by były czyste i ekologiczne”.
„To wymaga zastosowania technologii, które już są, ale często są jeszcze kosztowne. I tak na przykład produkujemy wodór z racji tego, że wykorzystujemy go m.in. do przemysłu petrochemicznego” – powiedział prezes PKN Orlen.
Obajtek podkreślił w wywiadzie, że Orlen od lat jest koncernem multienergetycznym, „bo przecież dostarcza paliwa i produkuje energię elektryczną nie tylko dla potrzeb własnych, lecz także zewnętrznych”. „Działaliśmy jak koncern multienergetyczny przez wiele lat tyle, że w mniejszej skali” – podkreślił.
Na uwagę, że przed Orlenem kolejne inwestycje w zupełnie nowe źródła energii, m.in. tak zwany mały atom, Obajtek powiedział: „Tak, inwestujemy w OZE. Ale potrzebujemy też źródeł bilansujących system energetyczny. Dziś to jeszcze jest gaz ziemny i jednostki tego typu są potrzebne, ale konieczne są też lokalne SMR-y, które będą docelowo doskonałym stabilizatorem systemu. SMR-y mogą być też dobrym źródłem ciepła technologicznego dla naszych zakładów chemicznych. Rozwijamy się, wzmacniamy, zapewniając Polsce bezpieczeństwo energetyczne” – zapewnił prezes PKN Orlen. (PAP)
„DGP”: Kto zapłaci za niską cenę gazu
Rząd liczy, że większość kosztów systemu osłon gazowych wezmą na siebie firmy, a nie budżet państwa – pisze poniedziałkowy „Dziennik Gazeta Prawna”.
Dziennik przypomina, że projekt ustawy o ochronie odbiorców gazu zakłada, iż firmy dostarczające paliwo dostaną rekompensatę. „Będzie ona uzależniona od tego, o ile zatwierdzona taryfa będzie wyższa niż ustalona cena maksymalna. Ta – netto – ma zostać zamrożona na tegorocznym poziomie – 200,17 zł za MWh. Ale jednocześnie przedsiębiorstwa oferujące gaz będą wpłacały na Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny rodzaj opłaty od ponadnormatywnych zysków nazywanej odpisem. W efekcie rekompensaty dla firm za cenę maksymalną w dużej mierze pokrywają one same” – dodaje gazeta.
„DGP” podkreśla, że rząd wylicza koszt osłon na ponad 29 mld zł. „Wstępne szacunki pokazują, że około dwóch trzecich wezmą na siebie przedsiębiorstwa – słyszymy od rozmówcy z rządu. To znaczy, że wsad budżetowy byłby poniżej 10 mld zł” – czytamy.
Dziennik zwraca uwagę, iż rząd liczy, że ostateczne koszty pomocy będą jeszcze niższe. „Z jednej strony wpływ na to może mieć spadek cen gazu na rynku europejskim, z drugiej – cap cenowy (limit), nad którym pracuje Komisja Europejska. W tej sprawie na razie trwa jednak impas. Zaproponowany przez Komisję cenowy sufit obowiązywałby dopiero w momencie, w którym stawki w kontraktach miesięcznych utrzymywałyby się powyżej 275 euro za MWh przez minimum dwa tygodnie” – czytamy.
Gazeta wskazuje, że „zdaniem oponentów pomysłu KE – wśród których jest m.in. Polska – taki mechanizm byłby w zasadzie bezzębny”. „W ciągu ostatniego roku pułap 275 euro za MWh został sforsowany tylko raz, w sierpniu. Ceny utrzymały się wówczas powyżej zaproponowanego poziomu przez tydzień” – dodaje „DGP”.
Zaznacza, że oprócz dyskusji o błękitnym paliwie trwa spór dotyczący limitów cen na rosyjską ropę. „Od przyszłego poniedziałku w UE mają obowiązywać sankcje na ten surowiec. Wciąż nie wiadomo, jakie warunki handlu rosyjskimi paliwami zaproponuje ostatecznie światowym rynkom Zachód. G7 i KE chciałyby, by limit wyniósł 65–70 dol. za baryłkę; Polska i kraje bałtyckie domagają się 30 dol., a nawet 20 dol.” – podkreśla dziennik.
„Jak nieoficjalnie słyszymy, przy okazji obecnej dyskusji Warszawa, wraz z Berlinem, stara się o uszczelnienie wcześniejszych sankcji. Chodzi o ułatwienie sytuacji firmom, które jak Orlen pozostają związane długoterminowymi umowami na dostawy rurociągowe z Rosji, i o pozbawienie konkurencyjnej premii tych spółek, które jak węgierski MOL zamierzają korzystać z wyłączeń od unijnych restrykcji” – czytamy w gazecie.
„DGP” podkreśla też, że w poniedziałek w Brukseli „kolejna próba przełamania impasu – ambasadorowie wznowią zakończone bez efektu w zeszłym tygodniu rozmowy w sprawie pułapu cenowego na ropę”. (PAP)
Rabenda dla „DGP”: węgla nie zabraknie
Surowiec, który niedawno na składach kosztował 3–4 tys. zł, teraz jest po 2,5 tys. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy firmy są w stanie trwale przestawić się na inne kierunki importu niż Rosja – podkreślił w wywiadzie dla „DGP” wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda.
Rabenda, pytany w wywiadzie, czy nie zabraknie węgla na zimę zapewnił, że „nie zabraknie”. „Zakontraktowane wielkości są wystarczające zarówno dla energetyki, jak i ciepłownictwa czy gospodarstw domowych” – dodał wiceminister.
Na pytanie, czy od razu można pójść i kupić go na cały sezon grzewczy, czy jednak aktualna jest rada prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, żeby kupować po trochu, Rabenda powiedział: „W ustawie zapisaliśmy, że jednorazowo w cenie preferencyjnej będzie można kupić 1,5 t. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której ci z zasobniejszym portfelem kupią węgiel na cały sezon, a ci, których na to nie stać, w pierwszym okresie zimowym nie będą mieć czym palić.”. „Zachęcamy gminy, by wspólnie ze spółkami węglowymi układały racjonalny harmonogram dystrybucji, aby nie składować surowca, by on przyjeżdżał partiami” – podkreślił wiceminister.
Pytany, ile mamy zakontraktowane węgla i ile realnie już go przypłynęło, Rabenda odparł, że przed decyzją premiera nasze spółki zakontraktowały na ten rok prawie 6 mln t węgla dla energetyki i ciepłownictwa. „Po decyzji do dziś przypłynęło ok. 4,5 mln t. Do końca roku będzie jeszcze 3–4 mln t. To jest oczywiście węgiel zmieszany, który trzeba jeszcze posortować przed dystrybucją do mieszkańców. Ale to nie jest jedyny surowiec, który dostarczamy Polakom. Do tego dochodzi węgiel z polskich kopalni, także dystrybuowany bezpośrednio do odbiorców indywidualnych. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, żeby był spalany gdzieś w drobnym przemyśle. I to się udało. Za granicę ten węgiel od dawna nie wyjeżdża” – zaznaczył wiceminister aktywów państwowych.
Dopytywany, ile samorządów weszło w system dystrybucji węgla, Rabenda odpowiedział, że „łącznie mamy ok. 2300 zgłoszeń, z czego 2200 gmin określiło już, jakie ma zapotrzebowanie”. „A to oznacza, że one są już w procesie podpisywania umów ze spółkami. Na dziś jest podpisanych ich około tysiąca. I tam węgiel albo już dotarł, albo jest w drodze, albo zaraz ruszy. Chcielibyśmy, by proces podpisywania umów zakończył się jak najszybciej” – podkreślił polityk.
Pytany, skąd gminy będące w systemie ściągają węgiel, wiceminister powiedział, że zsypiska są rozlokowane dość równomiernie po całym kraju. „Nie ma takiej sytuacji, że gmina musi jechać po paliwo kilkaset kilometrów dalej. Faktycznie w gdańskim porcie jest obecnie bardzo dużo węgla, co jest dość niecodziennym widokiem. Ale dysponujemy ponad 100 zsypiskami w całym kraju. Do tego dochodzą punkty należące do importerów. Dbamy, by każda gmina miała względnie niedaleko po odbiór” – podkreślił Rabenda.
Na pytanie, czy widać presję na rynek i czy tam spadają ceny z powodu otwarcia kanału samorządowego, wiceminister odparł, że „spadają”. „Węgiel, który niedawno na składach kosztował 3–4 tys. zł, teraz jest po 2,5 tys. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy przedsiębiorcy są w stanie trwale przestawić się na inne kierunki importu niż Rosja. Ale to pytanie na przyszły rok” – powiedział Rabenda. (PAP)
ero/ ann/