W dwóch największych stanach USA zobaczyliśmy w tym tygodniu dwa skrajne obrazy ich finansów. W Kalifornii zapowiedziano już, że lata historycznych nadwyżek się skończyły i – co więcej – sam gubernator przyznał, że zbliżają się lata deficytów. Z kolei Teksas w tym samym czasie chwalił się rekordową nadwyżką.
100 mld dolarów zeszłorocznej nadwyżki Kalifornii nie starczyło na długo. Rekordowe wpływy podatkowe zostały przejedzone, a skutkiem jest dziura budżetowa wielkości 22,5 miliarda dolarów. Gavin Newsom przyznał gorzko, że to nie będzie jednoroczna wpadka, ale Kalifornia wchodzi w trend deficytów budżetowych. Już zapowiedział, że stanowe agencje czekają cięcia, natomiast władze stanowe starają się zabezpieczyć środki na sztandarowe programy, związane z klimatem i mieszkalnictwem.
Winą za deficyt Newsom obarczył duże uzależnienie od opodatkowania najbogatszych – podaje The Washington Post. W takim układzie, jeśli bogaci się nie bogacą, traci na tym stan. Przyczyną niespinania się tegorocznego budżetu mają być także niskie zyski z akcji. Z tego samego powodu kłopoty mieli również giganci technologiczni, którzy w dużej mierze posiadają swoje siedziby właśnie w Kalifornii.
Jednocześnie szampana otwiera teksański GOP. Gubernator Lone Star Greg Abbott powiedział, że jeszcze nigdy nie był tak podekscytowany otwarciem nowej sesji legislacyjnej – wszystko za sprawą rekordowej nadwyżki budżetowej w wysokości 33 mld dolarów.
Rozbieżne prognozy finansowe Teksasu i Kalifornii mogą mieć wpływ na nadchodzącą batalię, dotyczącą polityki podatkowej i budżetowej całych Stanów Zjednoczonych, która rozegra się w waszyngtońskim Kapitolu. Teksas i Kalifornia dają przedsmak argumentów, które mogą zostać wówczas wykorzystane.
Red. JŁ