Stany Zjednoczone dokonają „natychmiastowego przeglądu” swojego wsparcia dla koalicji państw arabskich pod kierunkiem Arabii Saudyjskiej, która walczy z rebeliantami w Jemenie.
To reakcja na ostatnie doniesienia ze stolicy tego kraju, Sany. W nalocie, o którego dokonanie oskarża się siły koalicji, zginęło co najmniej 140 osób, a 525 zostało rannych. Ofiary to głównie uczestnicy sobotniego pogrzebu.
„Współpraca Stanów Zjednoczonych z Arabią Saudyjską w dziedzinie bezpieczeństwa nie jest bezwarunkowa. W świetle najnowszego incydentu, a także poprzednich zdarzeń tego typu, rozpoczęliśmy pilny przegląd naszego, już i tak znacznie ograniczonego wsparcia dla kierowanej przez Arabię Saudyjską koalicji. Jesteśmy gotowi do zrewidowania naszej pomocy – tak aby dostosować ją do amerykańskich zasad, wartości i interesów, których celem jest między innymi osiągnięcie jak najszybszego i długotrwałego rozwiązania tragicznego konfliktu w Jemenie” – napisano w oświadczeniu amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa.
Wojna domowa w Jemenie trwa od dwóch lat. O władzę walczą zwolennicy obecnej głowy państwa Abda Rabbuha Mansura Hadiego, wspierani przez koalicję państwa arabskich i lojalni zwolennicy poprzedniego prezydenta, obalonego przez społeczną rewoltę dyktatora Alego Abd Salaha, którzy należą do szyickiego ugrupowania Huti. Ich z kolei wspiera Iran. W trakcie walk zginęły tysiące cywilów.
TS/IAR/AFP