W sierpniowy poranek w Santa Ana Zoo w Kalifornii największą atrakcją nie był jeden ze stałych mieszkańców, tylko… Tarzan. 37-letni, pokryty błotem mężczyzna wspinał się na drzewa i wykrzykiwał, że jest słynną fikcyjną postacią. Prawdopodobnie znajdował się pod wpływem metamfetaminy.
John William Rodenborn był półnagi, ubrany jedynie w brązowe spodenki. Po raz pierwszy zwrócono na niego uwagę, gdy wygrzebywał się z błota przy jednej z ekspozycji. Następnie dostał się do woliery, po czym wspiął się na drzewo, tuż obok wybiegu dla małp. – Krzyczy do ludzi, że jest Tarzanem – mówił w rozmowie z dyspozytorem policji Kent Yamaguchi, dyrektor zoo.
Mężczyzna przebywał nad małpami i według dyrektora wyglądało to tak, jak gdyby przymierzał się do skoku do znajdującego się w pobliżu zbiornika z wodą. W końcu jednak postanowił zejść na ziemię, gdzie ukrył się za jednym z bambusów. – Jakby śpi, może wypoczywa – relacjonował Yamaguchi.
Po przyjeździe policja aresztowała podejrzanego. Znaleziono przy nim metamfetaminę, którą wcześniej prawdopodobnie zażył. Choć Tarzan wzbudził duże zainteresowanie ludzi, żadne ze zwierząt nie było szczególnie zaciekawione jego wyczynami. Naczelne nawet go nie zauważyły. Ani one, ani inne zwierzęta nie ucierpiały.
(hm)