7.3 C
Chicago
sobota, 7 grudnia, 2024

Szynkowski vel Sęk o „Fit for 55”: Bardzo szkodliwa propozycja, dla nas nie do zaakceptowania

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Pakiet „Fit for 55”, to bardzo szkodliwa propozycja, Polska do końca będzie sprzeciwiać się tym rozwiązaniom – zapowiedział minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Eurodeputowani opozycji głosując za tymi rozwiązaniami zachowali się nieodpowiedzialnie – dodał.

Parlament Europejski przyjął we wtorek dyrektywy i rozporządzenia z pakietu „Fit for 55”, które mają prowadzić do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. do 2030 r. (w porównaniu z 1990 r.) i osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Według wiceministra sprawiedliwości RP Sebastiana Kalety koszty tego pakietu dla Polski do 2030 roku wyniosą 189 mld euro. „Za” głosowali przedstawiciele PO, PSL i Lewicy.

 

Minister ds. UE podkreślił w czwartek, że nowa propozycja jest bardzo szkodliwa. „Dla nas nie do zaakceptowania” – oświadczył wskazując, że sprzeciwiał się jej polski rząd oraz eurodeputowani reprezentujący PiS.

 

„Niestety eurodeputowani opozycji za tą propozycją zagłosowali; jestem tym zdumiony, że propozycja, która może uderzyć w najsłabszych, najuboższych zyskała poparcie europosłów opozycji. Uważam, że w tej sprawie zachowali się nieodpowiedzialnie” – mówił Szynkowski vel Sęk.

 

Jak dodał, Polska do końca będzie sprzeciwiać się tym rozwiązaniom, „licząc też i wzbudzając refleksje innych krajów na temat szkodliwości tego rodzaju rozwiązań”.

 

„Jest to zebranie podatków nałożonych z powodów ideologicznych; podatków, które są nierozsądnie nałożone, bo uderzają w najuboższych, po to, żeby zebrać to w fundusz transformacji klimatycznej, z którego będzie się wedle uznania, arbitralnie płacić tym, którzy rzekomo mają być narażeni na największe koszty tej transformacji” – ocenił Szynkowski vel Sęk.

 

„Uważam, że gospodarka powinna być wolna od tego rodzaju eksperymentów ideologicznych. Sprzeciwialiśmy się i będziemy się temu sprzeciwiać” – zadeklarował.

 

Szynkowski vel Sęk był też pytany o odpowiedź szefowej KE Ursuli von der Leyen na list pięciu przywódców państw UE (m.in. Polski) w sprawie ukraińskiego zboża.

 

Minister ocenił, że instytucje unijne w tej sprawie reagują w sposób spóźniony. „Nie odpowiedziały przez dłuższy czas na list pięciu premierów alarmujących o tej sytuacji; inspirację do tego listu dał premier Mateusz Morawiecki” – mówił. „Dopiero wczoraj odpowiedź przewodniczące KE, pierwsze deklaracje co do tego jakie mogą być reakcje. To krok w dobrym kierunku, ale krok spóźniony i niewystarczający” – dodał.

 

Minister zwrócił uwagę, że Polska wprowadziła w tej sprawie rozwiązania nadzwyczajne. „Mieliśmy do tego prawo, one się mieszczą w ramach prawa unijnego. Sytuacja dzięki tym rozwiązaniom się stabilizuje, ale potrzebujemy silniejszej reakcji instytucji europejskich, będziemy o to walczyć” – oświadczył Szynkowski vel Sęk.

 

Pod koniec marca premierzy Polski, Węgier, Rumunii, Bułgarii i Słowacji – Mateusz Morawiecki, Viktor Orban, Nicolae Ciuca, Rumen Radew i Eduard Heger – napisali list do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, w którym domagali się interwencji w sprawie napływu ukraińskiego zboża do UE. Inicjatywa wyszła od szefa polskiego rządu.

 

W sobotę minister rozwoju i technologii Waldemar Buda podpisał rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Zakłada ono, że do 30 czerwca br. obowiązuje zakaz przywozu z Ukrainy m.in. zboża, cukru i jaj.

 

Po decyzji Polski również Węgry tymczasowo zablokowały import ukraińskiego zboża, nasion roślin oleistych i niektórych innych produktów rolnych, aby chronić swój rynek wewnętrzny – poinformował w sobotę węgierski minister rolnictwa Istvan Nagy.

 

W poniedziałek czasowy zakaz importu ukraińskiego zboża wprowadził rząd Słowacji. Ministerstwo rolnictwa tego kraju oświadczyło, że wyczerpało już wszystkie prawne możliwości kontroli napływu zboża z Ukrainy przy jednoczesnym zachowaniu tzw. korytarzy solidarności.

 

Szefowa KE w odpowiedzi na list pięciu przywódców państw UE przedstawiła propozycje ws. ukraińskiego zboża. Jak powiedziała Spinant, KE przygotowuje drugi pakiet pomocy dla rolników o wartości 100 mln euro.

 

Druga propozycja to „podjęcie działań zapobiegawczych w sprawie obowiązujących zasad handlu zbożem”. „Dotyczyć będą w szczególności pszenicy, kukurydzy, słonecznika i rzepaku” – wskazała.

 

Po trzecie, KE zapowiedziała rozpoczęcie dochodzenia w sprawie innych „wrażliwych produktów”, które trafiają z Ukrainy do UE. (PAP)

 

autor: Rafał Białkowski

 

Przydacz: Nie pozwolimy zniszczyć Unii Europejskiej

Polacy nie chcą rozpadu Unii Europejskiej, chcą w niej zostać; UE to dobry projekt, nie możemy pozwolić niektórym ideologiom na jego zniszczenie – powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz w wywiadzie dla tygodnika „Gość Niedzielny”.

W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” Przydacz mówił o celach polskiej polityki zagranicznej, relacjach z USA i istocie sporu z zachodnimi krajami Unii Europejskiej.

 

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej pytany, czy Polska chce zastąpić Niemcy na pozycji lidera Unii Europejskiej, powiedział, że „Polska jest dużym krajem w Unii Europejskiej i w naturalny sposób zabiega o realizację swoich interesów, zarówno w sferze bezpieczeństwa, jak i politycznej”. „Chcielibyśmy, aby odbywało się to w duchu współpracy ze wszystkimi ważnymi aktorami Unii, także z Niemcami, które są ważną gospodarką i państwem we wspólnocie, ale na zasadach partnerskich” – podkreślił Przydacz.

 

Zaznaczył, że przez ostatnie lata ze strony największych państw UE nasiliły się tendencje dominacyjne, którym Polska się sprzeciwia. „Uważamy, że budowanie wspólnoty powinno się opierać na zasadach traktatowych, wyznaczonych przez założycieli Unii Europejskiej, według których wszystkie państwa mają równy status. Nie federacja, ale wspólnota ojczyzn. To jest nie tylko w interesie Polski, lecz i całej Unii” – powiedział.

 

Dopytywany, jak próby dominacji Niemiec, w tandemie z Francją, przejawiają się w stosunku do Polski, Przydacz wskazał, że na przykład poprzez próby narzucania przez te państwa ich koncepcji polityki wschodniej czy polityki bezpieczeństwa.

 

„Ten proces odbywa się w ostatnich latach. Był taki moment, kiedy Polskę – i w ogóle region Europy Środkowej – próbowano sprowadzić do roli klienta, który ma przede wszystkim wsłuchiwać się w głos płynący z największych stolic europejskich. Niebranie pod uwagę wrażliwości środkowoeuropejskiej doprowadziło do sytuacji, w której Władimir Putin uznał, że jest w stanie podzielić Europę. Polska się temu sprzeciwiała, obawiając się próby odbudowy rosyjskiego imperium” – powiedział Przydacz.

 

Jak dodał, najlepszym przykładem jest tu polityka energetyczna, która „była jedną z kości niezgody między Warszawą a Berlinem”.

 

„My sprzeciwialiśmy się budowie gazociągów Nord Stream 1 i 2, nie tylko dlatego, że omijał państwa Europy Środkowej, ale przede wszystkim z tego powodu, że oddanie dominującej pozycji rosyjskim spółkom państwowym i uzależnianie od rosyjskiego gazu było zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. Dziś wiemy, że mieliśmy rację, a błędna polityka ówczesnych liderów europejskich poskutkowała rosyjską agresją na Ukrainę” – powiedział Przydacz.

 

Odnosząc się do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który sformułował koncepcję „autonomii strategicznej Europy” polegającej na zmniejszeniu zależności UE od USA, Przydacz podkreślił, że Stany Zjednoczone są gwarantem bezpieczeństwa nie tylko w naszym regionie, ale także w wymiarze globalnym.

 

Zaznaczył, że rola USA jest bardzo ważna, ale jeszcze ważniejsze jest budowanie bezpieczeństwa opartego na własnych zasobach, a także zasobach sojuszników i partnerów z regionu.

 

„My, Litwini, Łotysze czy Czesi mamy bardzo podobną percepcję zagrożeń i nasza współpraca na tym polu jestnaturalna. Zabiegamy też o to, aby USA miały w naszym regionie interesy gospodarcze, bo to zwiększy ich zainteresowanie, a długofalowo umocni stabilność. Po trzecie, USA jest państwem opierającym się na pewnych wartościach i zasadach” – stwierdził Przydacz.

 

Pytany, czy różnice w Unii w sprawach strategicznych, fundamentalnych mogą doprowadzić do rozpadu wspólnoty, Przydacz odparł, że „nie ma dziś innej alternatywy niż budowa naszej przyszłości w ramach struktur NATO i Unii Europejskiej”.

 

„Nie ma mowy o budowie jakichś alternatywnych struktur międzynarodowych, konkurencyjnych dla tych projektów. Oczywiście są obszary, w których interesy poszczególnych państw są rozbieżne, z kolei w innych jest synergia, a jeszcze w innych bardzo korzystamy na obecności w Unii, na przykład na wspólnym rynku europejskim” – wskazał szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

 

„To, że się w czymś nie zgadzamy, nie może prowadzić do drastycznych kroków, wręcz przeciwnie, powinniśmy podejmować próby nawracania Unii Europejskiej na prawidłowe tory rozwoju tego projektu. Polacy nie chcą rozpadu UE, chcą w niej zostać, ale trzeba być eurorealistą, a nie emocjonalnie się unosić w euroentuzjazmie. Unia Europejska to dobry projekt, nie możemy pozwolić niektórym ideologom na jego zniszczenie” – dodał Przydacz.(PAP)

 

kkr/ ok/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520