Środowa decyzja Komisji Europejskiej u uruchomieniu wobec Polski artykułu 7 unijnego traktatu jest szeroko komentowana nie tylko w Europie, ale również na świecie. Agencja Reuters i dziennik „The Guardian” twierdzą wręcz, że problem z reformami polskiego sądownictwa są „największym kryzysem w UE od czasów Brexitu”.
Mimo że wszędzie podkreśla się, że decyzja KE jest bezprecedensowa, to zdaniem zagranicznych mediów mało prawdopodobne jest, że Polska faktycznie zostanie ukarana sankcjami. „Opcja, często nazywana atomową, wiąże się z ryzykiem sankcji, ale w rzeczywistości jest to mało prawdopodobne” – zauważa Reuters.
Na świecie podkreśla się jednak, że największym ciosem dla Polski byłyby kary finansowe. „Artykuł 7 wiąże się z możliwością zawieszenia finansowania unijnego w Polsce, która jest obecnie jednym z największych beneficjentów europejskich dotacji. Dąży ona bowiem do poprawienia standardów życia w tym byłym komunistycznym kraju”, twierdzi Reuters, a niemiecki „Die Welt” pisze, że takie rozwiązanie jest w Brukseli rozważane. „Na warszawskich ideologach nie zrobi to jednak wrażenia”, dodaje dziennik.
Na świecie zgodnie zauważa się jednak, że nawet jeśli Bruksela nie nałoży na Polskę surowych kar, to skutki decyzji KE mogą być dla nadwiślańskiego państwa bardzo ciężkie. „Komisja Europejska wytoczyła Polsce broń nuklearną o opóźnionym działaniu. Uderzyła ona w Warszawę na razie symbolicznie”, wieści francuski „Le Figaro”.
Najczęściej zagraniczne media upatrują jednak spór między Warszawą a Brukselą jako znak wciąż istniejących podziałów w Europie, do których przyczynił się ustrój komunistyczny. „Konflikt ten uwidacznia napięcia wewnątrz Unii Europejskiej pomiędzy zachodnimi i wschodnimi, byłymi komunistycznymi państwami. Polska partia rządząca twierdzi, że system sądowniczy potrzebuje kompleksowych reform, ponieważ jest nieefektywny, zbyt wolny i nigdy nie był „dekomunizowany”, czyli innymi słowy: sędziowie z okresu komunistycznego i zwolennicy reżimu wciąż przewodniczą procesom sądowym.
Być może zakrawa więc na ironię fakt, że partyjna twarz reformy wymiaru sprawiedliwości, poseł PiS Stanisław Piotrowicz, był w komunizmie prokuratorem” – pisze komentator BBC News w Warszawie Adam Easton. „Nie zanosi się na to, że polski rząd zrezygnuje ze swoich planów. Utrzymuje on bowiem, że w systemie sądowniczym jest za dużo pozostałości z okresu komunistycznego i musi on zmienić swój legalny kształt”, pisze w podobnym tonie „The Guardian”.
Na różnice między wschodem a zachodem zwraca również uwagę Reuters, który wskazuje przy tym na problem, jakim są nacjonalistyczne nastroje w tej części Europy. „Instytucje UE walczą z rosnącym w siłę eurosceptycyzmem i nacjonalizmem, szczególnie na byłym komunistycznym wschodzie, gdzie Komisja Europejska wcześniej groziła sankcjami Węgrom, sojusznikowi Polski, z powodu obaw o praworządność ” – czytamy na stronie agencji. Z kolei „New York Times” pisze, że „decyzja KE ma być również postrzegana jako wyraźny sygnał dla kilku innych byłych krajów komunistycznych, w tym Czech, Węgier, Rumunii i Słowacji”. „We wszystkich tych państwach rządzą partie, które popierają populistyczną politykę i które podjęły lub rozważają podjęcie działań krytykowanych jako zagrożenie dla demokracji”, dodaje amerykański dziennik.
Głos w sprawie decyzji KE zabrał premier jednego z krajów, o którym pisze „New York Times” – Czech Andrej Babisz. Polityk brzmiał jednak ostrożniej niż przedstawiciele Zachodu, prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel, którzy na ostatnim szczycie UE powiedzieli, że będą wspierać KE. – Wolałbym, aby Polska wyjaśniła swoje stanowisko Komisji Europejskiej. Zaczekajmy i zobaczmy, jaki będzie wynik rozmów w Brukseli [w styczniu jedzie tam premier Mateusz Morawiecki ]. Nasza reakcja będzie zależała od ich przebiegu. Wierzę jednak, że Polska rozwiąże ten problem i przekona KE, że wszystko jest w porządku – powiedział Babisz, cytowany przez czeską agencję CTK.
Dodał on jednak, że decyzja KE może mieć wpływ na kraje należące do Grupy Wyszehradzkiej. Wicepremier Węgier Zsolt Semjen zapewnił z kolei, że jego kraj „obroni Polskę przed niesprawiedliwym i politycznym postępowaniem na pokaz”.
Aleksandra Gersz AIP
Nie jestem zaskoczony takim obrotem sprawy. Poważnie traktuję Biblię i jej proroctwa, a następne w kolejności zapowiada powrót, występującej w roli „króla północy” – Rosji (Daniela 11:29a). To oznacza tu także rozpad UE i NATO. Stanie się to w czasie wyznaczonym przez Boga. Nikt i nic nie jest w stanie temu zapobiec, gdyż jest to element Jego planu. W podobny sposób zrealizował wcześniejszy szczegół, mówiący o powrocie wojsk rosyjskich do swej ziemi (Daniela 11:28b). Nieprzypadkowo rozpadł się Związek Radziecki i Układ Warszawski. Dzięki temu wojska rosyjskie opuściły Europę. W wyznaczonym czasie wiele krajów z dawnego bloku wschodniego powróci do sojuszu militarnego z Rosją.
Wszystkie szczegóły tej wizji wypełniają się od czasów starożytnej Persji w sposób spektakularny i w porządku chronologicznym. Wizja ta jest różnie komentowana. Ponieważ zawiera wiele szczegółów, osoba wnikliwa jest w stanie dostrzec każdy błąd, lub sofistykę (Daniela 11:33; 12:10). Tych dwóch kolejnych szczegółów, na które tu zwróciłem uwagę inni komentatorzy nawet nie próbowali wyjaśniać, gdyż zupełnie nie pasują do ich interpretacji. O powrocie Rosji mówię od roku 1998, gdy nic z tego nawet nie kiełkowało.