Dwóch chicagowskich radnych domaga się likwidacji obozu osób bezdomnych z centrum miasta. W ich opinii, okolice wiaduktu przy skrzyżowaniu ulic Lake i Clinton coraz częściej służą działalności przestępczej, czego dowodem jest ostatnia, śmiertelna strzelanina.
„To nie jest obozowisko bezdomnych, to magnes dla handlu narkotykami, brutalnych przestępstw, a teraz śmiertelnej strzelaniny” – przyznają zgodnie radni powiedział Bill Conway i Brendan Reilly.
Odnieśli się w ten sposób do wydarzeń, jakie w tej okolicy rozegrały się w czwartkowy poranek. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że życie stracił tam 40-letni mężczyzna, który uczestniczył w nieudanej transakcji narkotykowej.
Radni przyznali, że plan likwidacji obozowiska był już wstępnie zaakceptowany przez władze miasta, ale ostatecznie nic z niego nie wyszło, ponieważ administracja burmistrza Johnsona zarządała odpowiedniego głosowania w innych uchwałach, na co nie chcieli się zgodzić.
W wydanym oświadczeniu władze miasta przyznały, że dostrzegają problem, ale nie jest on wcale łatwy do rozwiązania, ponieważ obejmuje wiele istotnych aspektów. Zwróciły uwagę na fakt, że ewentualne przeniesienie bezdomnych musi odbywać się przy uwzględnieniu ich specyficznych potrzeb – między innymi zdrowotnych.
Dyskusja na ten temat na pewno będzie powracała, ponieważ głos w tej sprawie zabrali również okoliczni mieszkańcy. Obawiając się o swoje bezpieczeństwo zebrali 1,5 tysiąca podpisów pod wnioskiem o likwidację obozowiska.