Pościgi policyjne w hrabstwie Miami-Dade są dużo bardziej niebezpieczne niż w innych częściach Stanów Zjednoczonych – wynika z analizy lokalnego departamentu policji.
Ryzyko, że pościg w tym hrabstwie zakończy się wypadkiem, jest aż o 63% wyższe od średniej krajowej. O 100% wyższe jest natomiast prawdopodobieństwo odniesienia obrażeń w wyniku pościgu.
Pracujący w Miami prawnik John Hickey podkreśla, że „samochód to śmiertelny pocisk”. W razie wypadku policja może wprawdzie skorzystać z immunitetu, ale Hickey nadmienia, że mundurowi powinni zacząć brać na siebie odpowiedzialność.
– Chcę, żeby mieli wszystkie narzędzia i wolność bycia profesjonalistami. Ale nie mogą uchodzić za kowbojów – powiedział.
W ostatnich latach podjęto już na Florydzie kroki mające zmniejszyć liczbę pościgów. Jednym z nich jest możliwość rozpoczęcia pościgu tylko w przypadku popełnienia przez podejrzanego tzw. forcible felony (np. morderstwo, kradzież samochodu, włamanie, podpalenie).
Nie wszyscy policjanci stosują się jednak do nowych wytycznych. W 2015 roku przepisów nie trzymano się w przypadku 19 z 46 pościgów, w których uczestniczyli funkcjonariusze z biura szeryfa hrabstwa Broward. W efekcie ukarano 21 policjantów.
W tym samym roku w Miami-Dade nie ukarano ani jednego policjanta, mimo że co najmniej 7 z 52 pościgów było niezgodnych z przepisami. Statystyki zmniejszyły się w roku ubiegłym, po tym jak funkcję dyrektora departamentu objął Juan Perez. Odnotowano w tym czasie 29 pościgów, po których ukarano 4 funkcjonariuszy.
– Najgorsze, co może się przydarzyć policjantowi, to życie z poczuciem winy, że ktoś zginął w wypadku. Nowe przepisy mają ich uchronić przed takimi doświadczeniami – powiedział Perez.
(łd), Fot.