Ojciec z Florydy walczy opiekę nad biologiczną córką, która bez jego wiedzy została przekazana przez matkę do adopcji. Kobieta skłamała, że ich dziecko zmarło po porodzie, a w rzeczywistości oddała je pod opiekę obcych ludzi.
Brandon Marteliz był przekonany, że jego córka zmarła tuż po porodzie. Tak powiedziała mu matka dziewczynki, ale okazało się, że kłamała. Kobieta w tajemnicy przez Martelizem oddała dziecko do adopcji. Mężczyzna dowiedział się o wszystkim i od tamtej pory toczy sądową batalię o opiekę nad córką, Amiyą.
W październiku sędzia z Florydy ustalił, że zgoda Marteliza nie była wymagana do przeprowadzenia adopcji Amiyi, gdyż nie był w związku małżeńskim z jej matką, nie zapewniał dziecku wsparcia finansowego ani medycznego, ani też nie był wymieniony w akcie urodzenia. Amiya w styczniu skończy dwa lata. Tuż po urodzeniu została adoptowana przez dwoje rodziców, a czas na odwołanie nieodwracalnie dobiegł końca.
„Czułem że, wiecie – no dobra, jestem ojcem, jestem jej ojcem, mogę zrobić test, mogę udowodnić, że jestem jej ojcem, moja córka żyje” – powiedział Marteliz. „Jestem gotów zrobić wszystko, aby odzyskać opiekę nad córką i pojawić się w jej życiu. Jestem gotów zapłacić każdą formę wsparcia i pokryć każde koszty”.
Niekorzystne dla Marteliza orzeczenie sądu bazuje głównie na fakcie, iż nie dzielił on z matką żadnych kosztów utrzymania dziecka po jego urodzeniu.
„Pan Marteliz otrzymał wszelkie możliwości, do których był uprawniony na mocy prawa, a sąd po prostu podjął decyzję, z którą pan Marteliz się nie zgadza” ocenił adwokat Heart of Adoptions, organizacji pośredniczącej adopcji Amiyi.
Ale Marteliz nie poddaje się i zamierza dalej walczyć o opiekę nad córką. W swoim domu urządził już pokój z zabawkami dla niej i czeka, aż dziewczynka się w nim pojawi.
„Powinna być tutaj, w tym domu. To ja mogę ją kochać. Nikt nie może tego zrobić tak jak ja” – powiedział Marteliz. „Jest wielu ojców, którzy są okradani, którzy są dobrymi ojcami, którzy byliby wspaniałymi ojcami. Trzeba coś z tym zrobić. Potrzebujemy pomocy. Więc jeśli ktoś nas słyszy, potrzebujemy pomocy”.
Red. JŁ