Gorącymi długimi oklaskami nagrodziła publiczność rzymskiego festiwalu filmowego „Powidoki” Andrzeja Wajdy. Ostatni obraz zmarłego w niedzielę polskiego reżysera uznano za kolejne arcydzieło i odebrano jako jego artystyczny testament.
Film Andrzeja Wajdy zakwalifikowany został do udziału w konkursie już w lipcu i oczekiwany był z ogromnym zainteresowanie. Do niedzieli czekano też na jego autora, który miał zaszczycić jedenastą edycję rzymskiego święta kina swoją obecnością. Projekcję zakończyły niemilknące oklaski, wychodzący z sali mówili o filmie w samych superlatywach.
„Ten zrobiony z rozmachem film powierzonny wyspokiej klasy aktorom potwierdza, że Wajda był wielkim twórcą” – powiedział Carlo Ripa di Meana, prezes weneckiego biennale w latach 70-tych.
„To jest ostatni film, dobrze zamyka tę całą ogromną jego karierę, którą zrobił dla Polski, dla historii Polski i dla świata” – zauważył Jaś Gawroński, były europoseł, dziennikarz, kiedyś korespondent włoskiej telewizji publicznej w Moskwie, Waszyngtonie i Warszawie.
Maria Rosaria Omaggio, odtwórczyni roli Oriany Fallaci w filmie „Wałęsa. Człowiek z nadziei” nie wątpi, że Wajda osiągnął nieśmiertelność dzięki swym arcydziełom.
Festiwal zakończy się 23 października, a o tym, kto otrzyma główną nagrodę, statuetkę Marka Aureliusza, zadecyduje publiczność.
Marek Lehnert/Rzym, Fot. Mat. promocyjne