Aleksiej Nawalny oprócz niekwestionowanej odwagi, ma też wielkomocarstwowe marzenia, które w Rosji są powszechne i każdy dążący do popularności polityk musi je uwzględnić – powiedział PAP politolog z Uniwersytetu Łódzkiego prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Sąd w Moskwie zdecydował we wtorek, że Nawalny ma być osadzony w kolonii o zwykłym reżimie na 2 lata i 8 miesięcy. Tym samym sąd zmienił wyrok 3,5 roku w zawieszeniu wobec Aleksieja Nawalnego, wydany w 2014 roku za domniemaną defraudację funduszy firmy Yves Rocher, na bezwzględne wykonanie kary, a więc pozbawienie wolności.
Na poczet kary zaliczono mu 10 miesięcy, jakie w 2014 r. spędził w areszcie domowym. O taką zamianę kary wnosiły rosyjskie służby więzienne. Twierdziły one, że Nawalny naruszał warunki, które obowiązywały go podczas okresu próby. Nawalny został aresztowany 17 stycznia tego roku, natychmiast po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie przez ostatnie kilka miesięcy był leczony po próbie otrucia go bojowym środkiem Nowiczok. Według państw zachodnich są dowody na to, że za próbą zabójstwa stały rosyjskie służby.
Zdaniem politologa prof. Żurawskiego vel Grajewskiego Aleksiej Nawalny jest bardzo odważny, ale oprócz niechęci do prezydenta Rosji Władimira Putina ma też cechy, które musi mieć każdy rosyjski polityk, aby uzyskać poparcie mieszkańców.
„To jest dość powszechna cecha w Rosji – wielkomocarstwowe marzenia. Ktoś, kto zabiega o przychylność Rosjan musi wziąć to pod uwagę” – powiedział ekspert. „Oprócz niekwestionowanej odwagi, Nawalny ma też, jak prawie każdy Rosjanin, wielkomocarstwowe marzenia, bo dążący do popularności rosyjski polityk musi je uwzględnić” – zaznaczył profesor. „Inaczej zostanie jakimś marginalnym działaczem, myślicielem raczej niż politykiem” – dodał.
Żurawski vel Grajewski przypomniał, że Nawalny jest zwolennikiem rosyjskiej władzy nad Półwyspem Krymskim, który 7 lat temu Kreml odbił Ukrainie i co stało się przyczyną popieranej przez Moskwę agresji prorosyjskich separatystów w Donbasie, a ta przerodziła się w niebezpieczną dla Kijowa wojnę. W tym sensie Nawalny – jak zauważył profesor – jest zwolennikiem imperialnej polityki Rosji.
„Aleksiej Nawalny wykazał się oczywiście osobistą odwagą ryzykując życie i więzienie, kiedy wrócił do Rosji, ale każdy z rosyjskich polityków, który zaproponuje rezygnację z Krymu zanotuje straty w sondażach opinii publicznej, a ta jest generalnie nastawiona imperialistycznie” – podkreślił politolog.
„Trzeba odróżnić konflikt Nawalnego z Putinem od stanowiska w kwestiach międzynarodowych, tam gdzie w grę wchodzi imperialny interes rosyjski” – zaznaczył. „Publikując film o pałacu Putina Nawalny osiągnął efekt rosnącego niezadowolenia z rządów prezydenta. W sytuacji, kiedy dochody Rosjan ciągle spadają od 2013 roku, a 20 procent ludzi żyje w ubóstwie, ujmuje to Putinowi popularności” – zauważył ekspert.
Wskazał jednak, że opozycjonista nie osiągnął celu, czyli zgromadzenia na manifestacjach antyputinowskich takiej liczby niezadowolonych, aby spróbować zdetronizować rosyjskiego prezydenta. „Putin jest zbyt silny, dysponuje zbyt potężnym aparatem przemocy, dzięki któremu może tłumić demonstracje rosyjskiej opozycji” – zwrócił uwagę politolog. „Prezydent Rosji, przynajmniej od czasów pierwszego Majdanu na Ukrainie, był przygotowany na scenariusz rewolty ulicznej i jej stłumienia, tu jakichś szczególnych złudzeń nie należy mieć” – dodał.
Szerokie poparcie Zachodu dla Nawalnego – zdaniem profesora – może spowodować dosyć nieoczekiwane dla opozycjonisty skutki. „Im większa jest popularność jakiegoś rosyjskiego polityka na Zachodzie, tym bardziej jest on przez samych Rosjan traktowany, jako ekspozytura tego Zachodu” – podkreślił. „Ta popularność na Zachodzie jest obciążeniem w Rosji, w procesie zdobywania poparcia przeciętnych obywateli. Owa popularność, chroniąca fizycznie Nawalnego, może być dla niego dużym ciężarem politycznym w jego kraju” – ocenił.
Pytany przez PAP o prawdopodobieństwo doniesień i pogłosek, że być może za próbą otrucia Aleksieja Nawalnego nie stoi Kreml, tylko jakaś inna, wewnątrzrosyjska siła wroga prezydentowi Putinowi, Żurawski vel Grajewski odwołał się do starego porzekadła. „W Rosji wszystko jest możliwe” – powiedział, ale dodał, że taki scenariusz jest to mało prawdopodobny.
„Chodzi o technologię, jakiej użyto przy próbie otrucia opozycjonisty” – zaznaczył. „Ta substancja to nie jest rzecz – parafrazując samego Putina – którą można kupić w sklepie z truciznami za rogiem, tak jak wyposażenie +zielonych ludzików+ dokonujących inwazji na Krym” – tłumaczył.
„Od dawna reżim Putina znany jest przecież z tego, że po prostu morduje ludzi niewygodnych prezydentowi Rosji” – podkreślił politolog. „Dziennikarzy w Rosji zamordowano kilkuset, zabijano polityków, działaczy praw człowieka” – przypomniał ekspert. „Przekonywanie, że być może Nawalnego próbował zabić ktoś inny, niż ludzie służb Putina, to poszukiwanie wybitnie skomplikowanych odpowiedzi na pytania, które nie usprawiedliwiają aż tak skomplikowanych poszukiwań” – zauważył.
Według politologa, teraz, po nagłośnieniu sprawy opozycjonisty w zachodnich mediach i zaangażowaniu wielu przedstawicieli świata politycznego, Nawalnemu nie grozi śmierć w kolonii karnej. „Wizerunkowo byłoby to dla Putina zbyt kosztowne” – ocenił.
„Być może przeceniam intelekt oficerów dawnego KGB, ale manewr, który najbardziej +opłaciłby się+ Kremlowi to takie nękanie Nawalnego w łagrze, aby opozycjonista sam zgodził się na emigrację” – podkreślił profesor Żurawski vel Grajewski. (PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
hub/ par/