Polak napadnięty w tym tygodniu w chicagowskiej dzielnicy Bucktown wrócił do pracy. Karl Michalak został zaatakowany między budynkami pierwszego dnia swojej pracy w Red Eye Eyewear.
Po udzieleniu mu pomocy opuścił szpital. Mężczyzna powiedział, że został napadnięty przez dwóch osobników podczas przerwy na lunch. „Poszedłem do sklepu 7/11. Kupiłem napój i dwa kawałki pizzy, wracałem alejką zamiast ulicami. Ci dwaj mężczyźni, którzy szli w kierunku, z którego właśnie wracałem, odwrócili się i zaatakowali mnie. Nie byłem pewien, co się dzieje” – mówił dziennikarzom Michalak.
Kiedy zorientował się, że został napadnięty zaczął wzywać pomoc. „Krzyczałem. Przeklinałem. Powiedziałem wiele przekleństw. Bardziej martwiłem się, że zostanę oszpecony” – powiedział Michalak. Napastnicy nigdy nie pokazali broni, ale zażądali torby i telefonu Polaka, zostawiając go tylko z portfelem.
Michalak został z opuchlizną, posiniaczoną wargą, skaleczeniami i zadrapaniami na twarzy oraz na rękach. Michalak po raz drugi w tym roku padł ofiarą napadu. W marcu zaatakowało go trzech napastników.
BK