„Marzyłem o tym od dzieciństwa” – przyznał Armand Duplantis, który w poniedziałkowy wieczór wynikiem 6,25 m ustanowił rekord świata w skoku o tyczce i zdobył złoty medal igrzysk olimpijskich w Paryżu. Szwed o centymetr poprawił swój wynik z 20 kwietnia.
„Jeszcze nie zdałem sobie sprawy z tego, jak fantastyczna to chwila. To jeden z tych momentów, które wydają się nierealne, jakbyś wychodził z własnego ciała. Co mogę powiedzieć? Właśnie pobiłem rekord świata na igrzyskach olimpijskich, w największych zawodach. Moim największym marzeniem od dziecka było pobicie rekordu świata na igrzyskach olimpijskich i udało mi się to zrobić przed najbardziej szaloną publicznością, jaką kiedykolwiek widziałem” – podkreślił Duplantis w rozmowie z dziennikarzami.
W olimpijskim konkursie dominacja urodzonego w USA 24-letniego Szweda nie podlegała dyskusji. Nie miał żadnej zrzutki do wysokości 6,10, po której miał już pewny złoty medal. Zdecydował się jednak atakować własny rekord świata.
Wtedy cała uwaga publiczności na Stade de France była już skupiona na nim, bo inne zmagania dobiegły końca. Kibice, wśród których był król Szwecji Karol XVI Gustaw, klaskali miarowo, by dodać mu otuchy. Pierwsze dwie próby były nieudane, ale za trzecim razem pewnie pokonał poprzeczkę i natychmiast pobiegł w stronę trybun, gdzie czekała jego partnerka Desire Inglander.
„Wyobrażałem sobie ten moment milion razy w życiu. Za każdym razem, gdy byłem w ogrodzie z rodzicami, wyobrażałem sobie poprzeczkę na wysokości rekordu świata, w finale olimpijskim, i prawie dokładnie tak to sobie wyobrażałem, do tego stopnia, że kiedy lądowałem, to miałem wrażenie, że przeżyłem ten moment już tysiąc razy. Marzyłem o tym od dziecka w ogrodzie moich rodziców. I to wydarzyło się naprawdę. Jak mogę to wyjaśnić?” – zastanawiał się.
Co powiedział do siebie przed ostatnią próbą na wysokości 6,25 m?
„Starałem się najlepiej, jak mogłem, jasno myśleć. Publiczność szalała. Było tam tak głośno, że czułem się jak na meczu futbolu amerykańskiego. Zdobyłem trochę doświadczenia na 100-tysięcznych stadionach, ale nigdy nie byłem na takim obiekcie w centrum uwagi. Próbowałem zarządzać energią, którą dała mi publiczność. A ona dała mi jej dużo”.
Duplantis przyznał, że w czasie konkursu czuł się bardzo pewnie.
„Nie byłem aż tak zdenerwowany. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Teraz mam trochę doświadczenia w największych zawodach. Jeśli chodzi o skok o tyczce, jestem bardzo pewny swoich umiejętności. Nigdy w życiu nie byłem bardziej zdyscyplinowany niż przez ostatnie trzy miesiące” – podkreślił.
Gdzie są granice jego możliwości?
„Myślę, że mogę to zrobić jeszcze raz (pobić rekord świata – PAP), ale teraz mnie to nie obchodzi. Interesuje mnie tylko chwila obecna. Jestem bardzo szczęśliwy i wykorzystam to jak najlepiej. Impreza będzie ogromna. Nie będę dużo spał”.
Duplantis poprawił rekord świata po raz dziewiąty w karierze, ale nigdy wcześniej nie uczynił tego na igrzyskach. Swoją serię zaczął 8 lutego 2020 roku w… Toruniu, podczas halowego mityngu Copernicus Cup, kiedy skoczył 6,17.
„Mondo” złoto olimpijskie wywalczył także w Tokio przed trzema laty. Jest dwukrotnym mistrzem świata i trzykrotnym mistrzem Europy na otwartym stadionie. Od ME w Berlinie w 2018 roku na najważniejszych imprezach przegrał tylko w mistrzostwach świata w Dausze (2019), kiedy lepszy okazał się Sam Kendricks.
Amerykanin w Paryżu zdobył srebrny medal wynikiem – 5,95, a trzeci był trenujący pod okiem Marcina Szczepańskiego w grupie m.in. z Piotrem Liskiem Grek Emmanouil Karalis – 5,90.
Piotr Lisek i Robert Sobera odpadli w eliminacjach, zajmując ex aequo 15. miejsce.(PAP)
af/ pp/ cegl/