19.2 C
Chicago
sobota, 17 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 628

Władze miejskie Nowego Jorku świętują z Polakami Dzień Niepodległości

0

Do celebracji z Polonią 105 rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości przyłączyli się w tym roku nowojorscy radni. Na wtorkową uroczystość wyznaczyli siedzibę miejskiego ratusza w Manhattanie.

W nasyconej symboliką, ważne dla Polaków wydarzenie zaangażowali się m.in. spikerka Rady Miasta Nowy Jork, Adrienne Adams oraz jej członek Robert Holden. Zachęcali do udziału wszystkich gotowych celebrować polską historię, tradycję i osiągnięcia naszego kraju; nie tylko Polaków.
„Cieszyny się z zaproszenia od Rady Miasta Nowego Jorku do wspólnego świętowania Dnia Niepodległości w pięknym budynku Ratusza. Jest to okazja, by w obecności Rady Miasta Nowego Jorku, zaproszonych gości, w tym przedstawicieli Polonii, przypomnieć o znaczeniu niepodległości, wspólnie odśpiewać hymny i cieszyć się tym ważnym świętem” – powiedział PAP konsul generalny RP Adrian Kubicki.
Wyraził on zadowolenie, że Polacy mieszkający w USA są dostrzegani przez lokalne władze. Za potwierdzenie tego uznał m.in. przyłączenie się ustawodawców do rocznicowych obchodów.
Konsul podkreślał, że Stany Zjednoczone odegrały bardzo istotną rolę w drodze do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Wskazywał na poparcie dla tej idei prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona dzięki uporczywym zabiegom wielkiego patrioty, pianisty i polityka Ignacego Jana Paderewskiego.
Kubicki zwracał uwagę na zamiłowanie Polaków do wolności. Zaznaczył, że idee demokratyczne i idee wolnościowe stawiali na pierwszym miejscu. Utratę niepodległości pod koniec XVIII wieku przypisywał m.in. temu, że Polska próbowała wprowadzić model państwa oparty na równości.
„Egalitarny system, który był najnowocześniejszy w Europie i mógłby spowodować wyrośnięcie z Polski potęgi demokratycznej na starym kontynencie nie podobał się sąsiadom” – zauważył.
Jak dodał, również po odzyskaniu niepodległości w Polsce, wcześniej niż w Ameryce, rozwijały się prawa kobiet. Było to brutalnie przerywane wojnami, okupacją i różnymi formami zniewolenia w zasadzie aż do końca XX wieku.
„Ale duch wolności, solidarności i demokracji w Polakach nie zginął. Ciągle jesteśmy wizytówką kraju o ogromnym przywiązaniu do demokracji” – akcentował konsul.
Na niezwykłe dokonania i osiągnięcia Polnii i Polski wskazywała amerykańska dziennikarka, trzykrotna laureatka nagrody Emmy, córka Powstańca Warszawskiego Ryszarda Kossobudziego, Rita Cosby. Podkreślała odwagę i dobroczynność Polaków i społeczności polonijnej, która znajduje się linii frontu wolności. Przypominała o pomocy dla Ukrainy walczącej z rosyjską agresją. Powitała prezydenta Rzeszowa Konrada Fijołka, który przybył na uroczystość.
„Jestem tak dumna z mojego polskiego dziedzictwa. (…) Jaki inny kraj otworzył swoje ramiona. Niemal każda rodzina w Rzeszowie, w Polsce w pewnym momencie przyjęła tych ludzi (Ukraińców). Mamy tyle powodów do dumy i świat zna naszą niezwykłą historię” – przekonywała Cosby.
Rolę Polakach i ich wkład w rozwój Nowego Jorku dostrzegł też m.in. Holden.
Współorganizatorami wtorkowego wydarzenia w Ratuszu był konsulat RP Generalny RP w Nowym Jorku, Rada Miasta oraz polonijna organizacja Pulaski Association of Business and Professional.

 

Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ jm/

Brazylia/Nowy rekord temperatury – plus 58,5 st. Celsjusza

0

Nowy rekord temperatury powietrza został ustanowiony we wtorek w Rio de Janeiro, podczas panującej w Brazylii fali upałów. Temperatura odczuwalna wyniosła plus 58,5 st. Celsjusza.

Od końca ub. weekendu znaczną część Brazylii ogarnęła fala nienotowanych, nawet jak na ten kraj, upałów. Krajowy Instytut Meteorologii (Inmet) ogłosił dla 15 stanów południowo wschodniej, środkowo zachodniej i części północnej Brazylii najwyższy alert pogodowy.
We wtorek system Alerta w Rio zanotował najwyższą temperaturę odczuwalną od początku pomiarów – 58,5 st. C. Poprzedni rekord ustanowiony w lutym wynosił 58 st. C. Temperatura nominalna wyniosła 39 st. C.
W największym mieście Brazylii, a zarazem największej metropolii w Ameryce Łacińskiej – Sao Paulo było we wtorek 37,7 st. C., tylko minimalnie poniżej rekordu z 2014 r. – 37,8 st. C.
„Dla nas, pracujących na ulicy, taka temperatura jest nie do zniesienia. Staram się przychodzić wcześnie rano i kończyć pracę w południe” – powiedziała 60-letnia Dora, która sprzedaje warzywa i owoce na jednej z głównych arterii Sao Paulo. (PAP)

 

jm/

Polacy za e-zakupy najchętniej płacą Blikiem i szybkim przelewem elektronicznym

0

Najczęściej za e-zakupy Polacy płacą Blikiem, na drugim miejscu korzystają z szybkiego przelewu elektronicznego, a w dalszej kolejności z karty debetowej – wynika z badania „Polaków Portfel Własny: trendy e-commerce 2023”. Dodano, że coraz więcej osób kupuje przez internet kilka razy w miesiącu.

Jak wynika z badanie Santander Consumer Banku „Polaków Portfel Własny: trendy e-commerce 2023” co trzeci Polak, który robi zakupy w kanale online, kupuje w ten sposób kilka razy w miesiącu (35 proc.), to o 3 proc. więcej niż w ubiegłym roku.
Wzrosła również liczba respondentów – z 11 do 15 proc., którzy korzystają z e-commerce przynajmniej raz na tydzień.
Jak wskazuje Ewelina Krzynowy-Gaweł z Santander Consumer Bank, wśród ankietowanych kupujących online kilka razy w miesiącu najwięcej jest 18-29 i 30-39 latków. „Zakupy online z taką częstotliwością są również najbardziej popularne wśród zarabiających między 4000 a 4999 zł netto” – przekazała.
Jak dodano w raporcie, ponadto 30 proc. respondentów z zarobkami od 7000 zł w górę kupuje przez internet przynajmniej raz w tygodniu. Postępuje tak najwięcej osób z dużych miast – powyżej 250 tys. mieszkańców. Wśród ankietowanych, którzy robią zakupy online kilka razy w tygodniu znalazło się najwięcej 40-latków. Taką odpowiedź wybrała też co dziesiąta kobieta i 5 proc. mężczyzn.
Jak wynika z badania, respondenci płacąc za e-zakupy najczęściej wybierają płatność Blikiem (62 proc.). W tej grupie najwięcej jest najmłodszych ankietowanych od 18. do 29. roku życia (81 proc.) oraz osób ze średnich miast od 50 do 250 tys. mieszkańców (65 proc.).
Na drugim miejscu znalazł się szybki przelew elektroniczny (55 proc.). Najczęściej odpowiadały tak osoby po 40. roku życia (62 proc.) i zarabiający od 7000 zł w górę (63 proc.). Dalej znalazła się płatność kartą debetową (33 proc.). Taką odpowiedź wybierali głównie 50-latkowie (43 proc.) i mieszkańcy metropolii (46 proc.). Rzadziej wybierano płatność za pobraniem (26 proc.) i za pomocą e-portfeli (17 proc.).
Badanie zrealizowano na zlecenie Santander Consumer Banku przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) metodą telefonicznych, standaryzowanych wywiadów kwestionariuszowych wspomaganych komputerowo (CATI), na przełomie września i października 2023 r. W badaniu wzięła udział reprezentatywna grupa 1000 dorosłych Polaków kupujących w internecie. (PAP)

autor: Aneta Oksiuta

 

aop/ amac/

Poufna notatka: Izraelska armia używa „nieproporcjonalnej siły” i zamierza celowo spowodować „ogromne zniszczenia infrastruktury i ośrodków cywilnych”

0

Dziennik „NRC” opublikował poufny dokument ambasady Holandii w Tel Awiwie, z której wynika, że izraelska armia używa „nieproporcjonalnej siły” i zamierza celowo spowodować „ogromne zniszczenia infrastruktury i ośrodków cywilnych” w Strefie Gazy.

“Izrael celowo atakuje infrastrukturę cywilną, taką jak mosty, drogi i kompleksy mieszkalne, co wyjaśnia dużą liczbę ofiar śmiertelnych w Gazie i stanowi naruszenie traktatów międzynarodowych i praw wojennych”. Między innymi takie sformułowanie zostało zawarte w ujawnionej notatce.
Jednocześnie w materiale pojawia się stwierdzenie, iż w jednym z izraelskich scenariuszy „Gazy bez Hamasu” jest przekazanie kontroli siłom międzynarodowym, które mogłyby się składać z krajów arabskich, w tym Arabii Saudyjskiej i Kataru.
Notatkę sporządził holenderski attaché ds. obrony, który wraz z zespołem m intensywnie monitoruje sytuację w okolicach Gazy. Według raportu izraelskie kierownictwo polityczne i wojskowe nie ma jasnej strategii, a izraelskie pragnienie ostatecznego rozprawienia się z Hamasem jest „celem wojskowym, który jest praktycznie niemożliwy do osiągnięcia”.
„Ustalenia zawarte w poufnym raporcie stoją w jaskrawym kontraście z publicznymi oświadczeniami armii izraelskiej z ostatnich tygodni, która twierdzi, że robi wszystko, co w jej mocy, aby zapobiec śmierci cywilów w Palestynie” – czytamy w „NRC”.
Z materiału wynika, że izraelska armia używa „tak ogromnej siły”, aby ograniczyć własne straty i pokazać Iranowi i jego sojusznikom, takim jak Hezbollah, że „nie cofnie się przed niczym”.
W notatce zarzuca się także holenderskiemu rządowi, że jest świadomy „bezwzględnego podejścia Izraela”, a mimo to go nie potępia. W odpowiedzi niderlandzki MSZ stwierdził, iż „nie każdy dokument wewnętrzny należy postrzegać jako zalecenie polityczne”.
„Nie komentujemy szerokiej gamy dokumentów sporządzanych w ministerstwie lub misjach dyplomatycznych w ramach procesu kształtowania polityki” – przekazał gazecie resort spraw zagranicznych.
Tymczasem większość ugrupowań parlamentarnych, w tym tworzących rząd premiera Marka Ruttego, domaga się zwołania pilnej debaty w izbie niższej parlamentu (Tweede kamer) w sprawie sytuacji w Strefie Gazy po ujawnieniu notatki – poinformował we wtorek poseł partii D66 Sjoerd Sjoerdsma.
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)

apa/ jm/

PiS nie chce się cofnąć o krok ws. wyboru marszałków

0

Elżbieta Witek i Marek Pęk są kandydatami wskazani przez klub PiS. Nie będziemy działać pod zbójeckie dyktando kogokolwiek – powiedział w środę poseł PiS, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Radosław Fogiel w Polskim Radiu 24.

W poniedziałek na inauguracyjnych posiedzeniach Sejm i Senat wybrał marszałków, wicemarszałków i sekretarzy obu Izb. Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek nie uzyskała większości. W Senacie poparcia nie zyskał kandydat PiS na wicemarszałka Marek Pęk.
„Werdykt demokratycznej większości poznaliśmy 15 października, może ciut później, ale chodzi o datę wyborów. Ta demokratyczna większość poparła Prawo i Sprawiedliwość, dzięki czemu tworzymy największy klub w Sejmie. Jeżeli ktoś odmawia naszemu klubowi prawa do wystawienia takiego kandydata, jakiego zdecydowali członkowie klubu, i próbuje nas cenzurować, to nie obraża nas, tego kandydata, ale ponad siedem milinów Polaków i odmawia im prawa do reprezentacji w prezydium Sejmu” – powiedział Radosław Fogiel.
Wskazał, że „dyktatura większości jest zjawiskiem, które może występować”. „Próba zagwarantowania sobie prawa do tego, że możecie mieć wicemarszałka, ale pod warunkiem, że będzie się on nam podobał, jest czymś takim. Jesteśmy w różnych ugrupowaniach, różnimy się politycznie, na tym to polega. Każdy klub autonomicznie ma prawo wskazywać swojego kandydata” – zaznaczył.
Zdaniem Fogla „odpowiedzialność za zagwarantowanie pluralizmu i reprezentacji wszystkim siłom politycznym spoczywa po stronie większości, która jest na sali”. „To jest kwestia zasad” – dodał.
Dopytywany, czy PiS zgłosi innych kandydatów niż Elżbieta Witek i Marek Pęk, poseł PiS podkreślił, że „to są kandydaci wskazani przez klub Prawa i Sprawiedliwości, przez wszystkich parlamentarzystów”. „Nie będziemy działać pod zbójeckie dyktando kogokolwiek” – zaznaczył.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska

akr/ godl/

Koreański producent gier inwestuje miliony dolarów w polskie studio

0

Koreański producent gier komputerowych Neowiz kupił za 17 mln dol. akcje polskiego studia Blank, które pracuje dopiero nad wydaniem pierwszej gry – pisze środowy „Puls Biznesu”. Jak zaznacza gazeta, przekłada się to na wycenę Blanka na poziomie 330 mln zł.

„Puls Biznesu” przypomina, że Blank został założony przez weteranów branży gier, którzy ostatnie kilkanaście lat przepracowali np. w firmie CD Projekt. Jednocześnie gazeta podkreśla, że warunki na rynku gier są ostatnio mało korzystne, notowania firm z branży są niskie, produkcje nie spełniają oczekiwań, a wielu twórców ma problemy z finansowaniem.
Tymczasem dla koreańskiej firmy inwestycja ma strategiczne znaczenie, jako krok w budowaniu globalnej obecności. Koreańczycy chcą bowiem zaistnieć na całym świecie – zaznacza „Puls Biznesu”. Jak dodaje gazeta, polskie studio zatrudnia 16 osób i dopiero pracuje nad swoją pierwszą grą o roboczym tytule Rh+, ale nie ujawnia szczegółów gry. Planuje też powiększyć zatrudnienie.(PAP)

wkr/ godl/

Maląg: Trwa realizacja planu totalnej opozycji, by przejąć władzę za wszelką cenę

0

Realizacja planu totalnej opozycji, by przejąć władzę za wszelką cenę – tak sytuację dotyczącą wyboru wicemarszałków Sejmu i Senatu i członków Krajowej Rady Sądownictwa skomentowała w środę w Programie Pierwszym Polskiego Radia minister RiPS i wiceszefowa klubu PiS Marlena Maląg.

W poniedziałek na inauguracyjnych posiedzeniach Sejm i Senat wybrał marszałków, wicemarszałków i sekretarzy obu Izb. Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek nie uzyskała większości. W Senacie poparcia nie zyskał kandydat PiS na wicemarszałka Marek Pęk.
We wtorek Kamila Gasiuk-Pihowicz(KO), Robert Kropiwnicki (KO), Tomasz Zimoch (Polska 2050) i Anna Maria Żukowska (Lewica) zostali wybrani przez Sejm do Krajowej Rady Sądownictwa. Sejm odrzucił za to cztery kandydatury zgłoszone przez PiS, byli to: Marek Ast, Bartosz Kownacki, Kazimierz Smoliński i Arkadiusz Mularczyk; wszyscy czterej zasiadali dotąd w KRS z ramienia Sejmu. Dyskusja w tym punkcie miała burzliwy przebieg.
O to, co działo się na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu minister rodziny i polityki społecznej była pytana w Pierwszym Programie Polskiego Radia.
Na uwagę prowadzącego, że we wtorek było gorąco w Sejmie, Maląg potwierdziła, że „gorąco i to bardzo”.
„Nowy pan marszałek, który tę funkcję będzie pełnił rotacyjnie, wprowadza nowe porządki. Pewnie chce zachować spokój, natomiast regulamin obrad Sejmu jednoznacznie mówi o tym, że minister konstytucyjny, czy sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta może w każdym momencie zabrać w czasie nielimitowanym” – powiedziała minister.
Nawiązała do sytuacji, gdy minister w kancelarii premiera Łukasz Schreiber wystąpił o udzielenie głosu, a marszałek Sejmu Szymon Hołownia poprosił go, aby jego wypowiedź trwała 3 minuty jak przyjęto w głosach klubowych.
„Pan Marszałek interpretował, że to on jest od wyznaczania czasu. (…) Wygląda to na pewno nie na dialog, nie na rozwiązania, które mają służyć Polsce. To realizacja planu totalnej opozycji – przejąć władzę za wszelką cenę” – oceniła.
Dodała, że widać to było także w poniedziałek, gdy wybierano wicemarszałków Sejmu i Senatu. (PAP)

 

Autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl

 

ktl/ godl/

Zełenski: Putin chce wykazać postępy na polu walki przed grudniem br.

0

Władimir Putin chce za wszelką cenę wykazać chociaż niewielkie postępy na polu walki przed grudniem br. kiedy zamierza ogłosić oficjalnie, że ubiegąc się o urząd prezydenta w wyborach w 2024 roku. Dlatego Rosjanie atakują teraz z taką zaciekłością – powiedział we wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski cytowany przez portal Ukrainska Prawda.

 

W swym codziennym nagraniu wideo Zełenski zwrócił uwagę na silne ataki Rosjan, zwłaszcza w rejonie donieckim.
„Musimy zrozumieć, że Putin ma ma bardzo cyniczny i konkretny cel polityczny i jest gotów poświęcić życie tylu swoich ludzi, ilu będzie chciał ponieważ chce wykazać przynajmniej pewne taktyczne rezultaty w pierwszej połowie grudnia kiedy zamierza ogłosić swój udział w wyborach” – powiedział Zełenski.
Dodał, że Rosja już obecnie traci żołnierzy i sprzęt pod Awdijiwką szybciej i na większą skalę niż np. koło Bachmutu. „Wytrzymać te ataki jest wyjątkowo trudno” – podkreślił Zełenski.
Wybory prezydenckie w Rosji mają odbyć się w marcu 2024 r. (PAP)

 

 

jm/

Włochy/ Agnieszka Holland otrzymała nagrodę watykańskiego festiwalu Tertio Millennio za film „Zielona granica”

0

Agnieszka Holland otrzymała we wtorek w Rzymie specjalną nagrodę festiwalu filmowego Tertio Millennio za „Zieloną granicę”. Wręczenie nagrody, spotkanie z autorką filmu i jego projekcja odbyły się w pierwszym dniu tegorocznej 27. edycji festiwalu.

Nagroda pod nazwą „Fuoricampo” została wręczona Agnieszce Holland podczas uroczystości w rzymskim kinie „Nuovo Olimpia”. Jak wyjaśnili organizatorzy, jest ona przyznawana za film, który w minionym roku najlepiej nakreślił temat „poszukiwania najgłębszego znaczenia życia i wstrząsnął sumieniami, oświetlając mroczne strefy i duszę ludzką”.
Polska reżyser w czasie spotkania z widzami przed projekcją „Zielonej granicy” opowiadała o źródłach kryzysu migracyjnego na granicy polsko- białoruskiej, tłumacząc, że wywołali go Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka.
„Aby o tym opowiedzieć, postanowiłam zrobić to, co umiem, czyli nakręcić film fabularny” – dodała.
Jak zaznaczyła, „tajemnica zła jest łatwiejsza do pokazania”.
Agnieszka Holland podkreśliła, że temat migracji jest jej bliski. „Sama byłam emigrantką polityczną, ale to nie ma porównania z sytuacją ludzi, którzy kryją się po lasach” – zauważyła.
Podkreśliła także: „Lubię kontrowersje, bo to zmusza nas wszystkich do myślenia i działania”. Reżyserka podziękowała za nagrodę również w imieniu aktywistów pomagających migrantom.
Festiwal, który zrodził się z inicjatywy św. Jana Pawła II, odbywa się pod patronatem watykańskich urzędów, między innymi Dykasterii do spraw Kultury i Edukacji oraz instytucji Konferencji Episkopatu Włoch. Jako jego cel wymienia się promocję dialogu między różnymi religiami i kulturami poprzez język kina.
Agnieszka Holland została w sumie uhonorowana przez trzy festiwale filmów religijnych: Tertio Millennio, Narody i Religie oraz Religion Today.
W poniedziałek projekcja “Zielonej granicy” odbyła się w filmotece watykańskiej.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)

ATP Finals/ Djokovic pokonany przez Sinnera

0

Novak Djokovic przegrał z Włochem Yannickiem Sinnerem 5:7, 7:6 (7-5), 6:7 (2-7) w swoim drugim meczu grupowym turnieju ATP Finals w Turynie. Wcześniej serbski tenisista w trzech setach wygrał z Duńczykiem Holgerem Rune, a w czwartek zmierzy się z Hubertem Hurkaczem.

W pierwszym gemie obaj tenisiści wygrywali gemy przy swoim serwisie. Sinner przełamał jednak Djokovica w końcówce i wygrał 7:5. W drugiej partii doszło do tie-breaka, w którym Serb zwyciężył 7-5.
W trzecim secie Djokovic został przełamany i przegrywał już 2:4, jednak doprowadził do stanu 4:4, a następnie 6:6. Tym razem w tie-breaku Włoch zwyciężył 7-2. Mecz trwał ponad trzy godziny i zakończył się po północy. Sinner z dwoma zwycięstwami prowadzi w Grupie Zielonej.
Grek Stefanos Tsisipas już przed turniejem uskarżał się na kłopoty z łokciem. Z tego powodu nie mógł normalnie trenować. Rozegrał jednak w niedzielę cały mecz z Sinnerem, przegrywając 4:6, 4:6. We wtorek jednak musiał skreczować już po trzech gemach, przy stanie 2:1 dla Rune. Tym razem miał problem z plecami. Hurkacz zastąpi go jako pierwszy rezerwowy w czwartkowym spotkaniu z Djokovicem. Polski tenisista jednak nie ma już szans na awans do półfinału, nawet jeśli wygra z liderem światowego rankingu.
Hurkacz także przed rokiem był rezerwowym w mastersie. Jako pełnoprawny uczestnik turnieju wystąpił w 2021 roku, ale przegrał wszystkie trzy mecze grupowe.(PAP)

El. ME 2024/ Zmiana planów kadry Probierza, środowy trening poza Warszawą

0

Trudne warunki pogodowe zmusiły piłkarską kadrę Polski, przygotowującą się w Warszawie do meczów z Czechami i Łotwą, do sporych zmian w planie na środę. Odwołano konferencję prasową, a zamknięty dla mediów trening odbędzie się tego dnia poza stolicą – w ośrodku Legii w Książenicach.

Od początku zgrupowania doszło już do różnych przesunięć w harmonogramie kadry względem początkowych planów, m.in. przy godzinach treningów oraz konferencji prasowych i ich obsady. Tym razem jednak zaszły bardzo istotne zmiany, jeśli chodzi o program na środę. Powodem jest padający od wielu godzin deszcz.
Murawa na bocznym boisku Legii, gdzie trenowali dotychczas podopieczni Michała Probierza, jest w niezbyt dobrym stanie. W efekcie, jak poinformował rzecznik prasowy PZPN i team menedżer reprezentacji Jakub Kwiatkowski, postanowiono przenieść środowy trening biało-czerwonych poza Warszawę – do ośrodka Legii (LTC) w Książenicach.
To z kolei wymusiło odwołanie konferencji prasowej, która pierwotnie miała się odbyć w środę rano w hotelu kadrowiczów w stolicy.
„Ze względu na pogodę i trudne warunki panujące na boisku przy Łazienkowskiej musimy przenieść środowy trening do Książenic na obiekty Legia Training Center. Z uwagi na wydłużony dojazd do LTC oraz inne zaplanowane aktywności, jesteśmy zmuszeni całkowicie odwołać jutrzejszą konferencję prasową” – przekazał we wtorek wieczorem Kwiatkowski.
Jak zaznaczył, trening w LTC (o godz. 11.30) będzie w całości zamknięty dla dziennikarzy.
„Na kolejne aktywności medialne zapraszamy w czwartek na PGE Narodowy. Przepraszamy za wszelkie niedogodności tym spowodowane” – dodał.
Polskich piłkarzy czekają w najbliższych dniach dwa mecze na PGE Narodowym w Warszawie. W piątek podejmą Czechy w eliminacjach Euro 2024, a 21 listopada spotkają się towarzysko z Łotwą.
Biało-czerwoni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9). Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. (PAP)

bia/ cegl/

Bednarek: Ciężko pracowałem, żeby wrócić do kadry

0

Piłkarz reprezentacji Polski Jan Bednarek nie ukrywa satysfakcji z powrotu do kadry narodowej. Został powołany po raz pierwszy za kadencji Michała Probierza. „Zrobiłem rachunek sumienia i ciężko pracowałem na to, żeby tu wrócić” – przyznał obrońca Southampton FC.

Polscy piłkarze zagrają w listopadzie dwa mecze, oba na PGE Narodowym w Warszawie. W piątek podejmą Czechy w eliminacjach Euro 2024, a w przyszły wtorek spotkają się towarzysko z Łotwą.
Dla Bednarka to powrót do kadry – w październiku debiutujący wówczas selekcjoner nie znalazł dla niego miejsca wśród powołanych.
„Bardzo się cieszę z powrotu do reprezentacji, bo to wielki powód do dumy. Założyłem sobie, że muszę bardzo ciężko pracować i jak najlepiej grać w klubie, aby znów być powołanym. Skupiam się teraz na tym, co przed nami i na jak najlepszym przygotowaniu do najbliższych meczów” – powiedział 27-letni piłkarz podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie.
Jak przyznał, rozmawiał już wcześniej z Probierzem.
„Selekcjoner do mnie zadzwonił, mieliśmy okazję porozmawiać. Dla mnie sprawa była prosta. Zrozumiałem, że – nie jadąc wówczas na kadrę – muszę mocniej pracować i udowodnić, iż zasługuję na miejsce w reprezentacji. Był oczywiście ból, smutek, rozczarowanie. Ale myślę, że każdy ambitny piłkarz tak by się czuł. Najważniejsze, że zrobiłem rachunek sumienia i ciężko pracowałem na to, aby wrócić” – podkreślił zawodnik.
Biało-czerwoni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9). Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły.
„Wiemy, jak ważny jest mecz z Czechami. Oczywiście, nie wszystko zależy od nas, ale musimy wykonać swoją robotę. Miejmy nadzieję, że szczęście też nam dopisze. Mamy jeden dzień więcej na treningi, to dobrze. Ciężko pracujemy i myślę, że będziemy optymalnie przygotowani” – zapewnił Bednarek.
Obrońca Southampton FC zbiera dobre recenzje na drugim poziomie rozgrywek w Anglii (choć akurat w miniony weekend pauzował z powodu kartek).
„Z trenerem klubowym często analizujemy moją grę. On dużo ode mnie wymaga, co na pewno mi bardzo pomaga. Zrozumiałem i uwierzyłem w to, że mogę się jeszcze rozwinąć. Małymi kroczkami idę do przodu. Myślę, że ta moja gra się zmienia, ewoluuje. Fajnie, że w wieku 27 lat można jeszcze robić kolejne kroki. To pozytywny bodziec, bo teraz prezentujemy inny styl w Southampton FC. Wcześniej graliśmy więcej pressingiem, z kontry, a teraz nastawiamy się na budowanie akcji. Cieszę się ze swojego rozwoju i miejmy nadzieję, że to przełoży się również na reprezentację” – stwierdził Bednarek. (PAP)

 

bia/ cegl/

Probierz: Wciąż mamy szansę, liczymy też na łut szczęścia

0

Trener polskich piłkarzy Michał Probierz przyznał przed piątkowym meczem z Czechami w Warszawie, że mimo trudnej sytuacji wciąż jest realna szansa awansu z grupy na Euro 2024. „Zrobimy wszystko, żeby ją wykorzystać. Liczymy też na łut szczęścia” – powiedział.

Potwierdził też informację o dwóch zmianach w jego sztabie.
Biało-czerwoni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach.
W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach, ale selekcjoner podkreślił we wtorek, że na razie nie wybiega myślami tak daleko.
„Dla nas najważniejszy jest teraz mecz z Czechami, bo tutaj mamy jeszcze realne szanse. Zrobimy wszystko, żeby to wykorzystać. Liczymy na ten łut szczęścia i sami też chcemy pomóc temu szczęściu” – przyznał podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie.
Obecny selekcjoner pracuje z kadrą od 20 września, gdy zastąpił Portugalczyka Fernando Santosa. Przejmował ją, gdy sytuacja w grupie eliminacji Euro 2024 była już bardzo trudna. Jak jednak podkreślił we wtorek, nie ma zamierza krytykować Santosa.
„Nigdy w moim zamyśle nie było atakowanie poprzednika. Wiedziałem, w jakiej sytuacji przejmowałem kadrę. Ja nie mam zamiaru nigdy nikogo publicznie krytykować” – zaznaczył.
Selekcjoner nie zgodził się z opiniami, że kadra zaczyna przypominać „syndrom oblężonej twierdzy” i że wraca taki Probierz, jakiego dziennikarze pamiętają z jego dawnej pracy w zespołach ligowych.
„Każdy dziennikarz ma prawo do swojej oceny. Akceptuję to, ale nikt mi nie zabierze tego, że jestem otwarty dla mediów. Komunikujemy się w normalny sposób. Nie mam z tym problemu. Uzasadniam każdą decyzję, jaką podejmuję. Kiedy patrzę w lustro, to jestem zadowolony, bo robię wszystko najlepiej jak potrafię” – stwierdził.
Potwierdził, że w jego sztabie doszło do dwóch zmian wśród trenerów przygotowania fizycznego. Remigiusza Rzepkę i Andrzeja Kasprzaka zastąpili znany Probierzowi ze wspólnej pracy w kadrze młodzieżowej Mateusz Oszust oraz Radosław Gwiazda.
„Po objęciu przeze mnie funkcji selekcjonera, jak już mówiłem wcześniej, nie robiliśmy żadnych zmian. Poczekaliśmy. Nie chciałem wcześniej rozbijać kadry młodzieżowej, dlatego dopiero teraz dokonaliśmy dwóch zmian. Przy okazji chcę podziękować Remigiuszowi i Andrzejowi za współpracę, bo oni mają dużo obowiązków” – powiedział Probierz.
Zapytany o konkretne przyczyny, odparł m.in. że „to są wewnętrzne sprawy”. Jak dodał, rozstanie nastąpiło w zgodzie.
Z Czechami o punkty eliminacji biało-czerwoni zmierzą się w piątek, a 21 listopada zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze odbędą się na PGE Narodowym.
Probierz przyznał, że w spotkaniu z Łotwą dojdzie do zmian w składzie reprezentacji.
„Jakieś zmiany kosmetyczne na pewno będą. Trzeba pamiętać, że wielu piłkarzy grało ostatnio mnóstwo meczów. Na razie skupiamy się na rywalizacji z Czechami, a później zobaczymy, jak będzie ze zdrowiem poszczególnym zawodników i porozmawiamy z lekarzem” – zapowiedział selekcjoner. (PAP)
bia/ cegl/

Joe Biden i Xi Jinping przybyli do San Francisco na dwustronne rozmowy i szczyt APEC

0

Prezydenci USA i Chin Joe Biden i Xi Jinping przybyli we wtorek Do San Francisco, w Kalifornii, gdzie w środę mają odbyć oczekiwane z olbrzymim zainteresowaniem spotkanie, które ma być poświęcone możliwościom poprawy napiętych stosunków między obu supermocarstwami.

Jako pierwszy przyleciał rano miejscowego czasu, na pokładzie prezydenckiego samolotu Air Force One, Joe Biden a kilka godzin później wylądował samolot z chińskim przywódcą.
Komentatorzy zauważają, że jest to pierwsza wizyta Xi w Stanach Zjednoczonych od czasu objęcia urzędu prezydenta przez Bidena.
W środę Biden i Xi mają odbyć – jak się oczekuje – długą rozmowę, której głównym tematem ma być zapobieżenie dalszemu zaostrzaniu się rywalizacji między obu supermocarstwami i utrzymaniu jej pod kontrolą.
Jak powiedział rzecznik Białego Domu John Kirby Xi i Biden „znają się bardzo dobrze i od dawna, potrafią rozmawiać ze sobą szczerze i bezpośrednio”. Kirby dodał, że Biden zamierza podkreślić, iż Waszyngton przywiązuje „najwyższą wagę do stosunków z Chinami i traktuje je w sposób możliwie najbardziej odpowiedzialny”.
Chińskie MSZ ograniczyło się do oświadczenia zapowiadającego „pogłębiony dialog na temat podstawowych kwestii dotyczących światowego pokoju i rozwoju”.
Agencja AFP zauważa, że oba supermocarstwa dzieli nie tylko rywalizacja gospodarcza i technologiczna, ale i zasadnicze rozbieżności polityczne, w tym w takich sprawach jak problem Tajwanu, agresji Rosji przeciwko Ukrainie czy wojny Izraela z palestyńskim Hamasem w Strefie Gazy.
Obaj przywódcy wezmą też udział w szczycie państw członkowskich Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC). (PAP)

 

 


Eksperci: spotkanie przywódców USA i Chin to szansa na stabilizację i wznowienie mechanizmów dialogu, ale rywalizacja będzie trwała

Przywódcy dwóch największych gospodarek świata spotkają się w środę w Kalifornii w kuluarach szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC). Po raz ostatni Biden i Xi rozmawiali twarzą w twarz w listopadzie 2022 roku przy okazji szczytu G20, a od tamtej pory napięcia w dwustronnych relacjach dodatkowo się nasiliły. Zdaniem ekspertów Joe Biden i Xi Jinping poruszą temat wojen na Ukrainie i w Strefie Gazy, ale raczej nie przełoży się to na konkretne rezultaty.
Pierwsze od roku spotkanie przywódców USA i Chin może przynieść stabilizację stosunków pomiędzy tymi mocarstwami, ale intensywna rywalizacja będzie trwała – oceniają w rozmowie z PAP eksperci.
Zdaniem ekspertów na rozmowie na najwyższym szczeblu zależało obu stronom. „Siłą napędową było spotkanie APEC. To oznacza, że Xi nie musi być postrzegany jako osoba czyniąca jakiekolwiek ustępstwa wobec USA, gdy tu przyjeżdża. To dla niego ważne symbolicznie” – ocenia w rozmowie z PAP specjalista ds. chińskich z Uniwersytetu Harvarda prof. Anthony Saich.
Spotkanie nie oznacza resetu w stosunkach, ale „przynajmniej ze sobą rozmawiają. Ich spotkanie da umocowanie do innych spotkań urzędników w bardziej szczegółowych sprawach, bo będzie jasny sygnał z góry” – zaznacza Saich.
Biały Dom informował, że Bidenowi zależy między innymi na wznowieniu bezpośredniej komunikacji wojskowej – jednego z szeregu dwustronnych mechanizmów dialogu, które Pekin zawiesił w ubiegłym roku w odwecie za wizytę ówczesnej spikerki Izby Reprezentantów Nancy Pelosi USA na Tajwanie.
„Obie strony mają interes w jakiegoś rodzaju komunikacji: pewne globalne wyzwania nie mogą być rozwiązane bez zaangażowania dwóch głównych mocarstw. W przypadku USA są też żądania ze strony sojuszników, by nie pozwolić na nadmierne pogorszenie tych relacji, i jest też wyraźna potrzeba ze strony biznesu i gospodarki” – uważa badacz.
„Chiny mają potrzebę powstrzymania presji USA na ich gospodarkę i były zaskoczone zdecydowaną reakcją na wojnę na Ukrainie. Przy zwalniającej gospodarce Chiny muszą zabiegać o względy międzynarodowego biznesu mimo podjętych ostatnio działań, które mogą go zniechęcić. Interesujące, że Xi chciał się najpierw spotkać z amerykańskim biznesem, przed spotkaniem z Bidenem, co zostało zablokowane przez (władze) USA” – podkreśla Saich.
Według agencji Bloomberga po rozmowach z Bidenem w środę wieczorem Xi będzie gościem honorowym podczas kolacji z udziałem przedstawicieli amerykańskiego biznesu, w tym kadry kierowniczej dużych amerykańskich firm.
Ekspert ds. biznesu i gospodarki Chin w waszyngtońskim think tanku Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Scott Kennedy ocenia w rozmowie z PAP, że spotkanie Bidena i Xi nie jest oznaką resetu ani odwilży w relacjach USA-Chiny. „Jest znakiem stabilizacji, choć jest to stabilizacja +rywalizacji bez konfliktu+” – zaznacza.
Przedstawiciele administracji USA zapowiadali, że na spotkaniu Biden i Xi omówią „strategiczny kierunek relacji dwustronnych” i będą się starali stworzyć „ramy udanego zarządzania trudnymi, skomplikowanymi relacjami”. Biały Dom wielokrotnie podkreślał wcześniej potrzebę „odpowiedzialnego zarządzania rywalizacją” z Chinami, tak aby „nie przerodziła się ona w konflikt”.
„Dwustronne spotkanie odbywa się w kuluarach szczytu APEC, który był zaplanowany wcześniej. To spotkanie było celem obu rządów od długiego czasu. Biorąc pod uwagę znaczenie obu najwyższych przywódców dla polityki wewnętrznej i zagranicznej, ich spotkanie ma ogromne znaczenie dla stabilizacji” – uważa Kennedy.
„W najlepszym wypadku wynikiem będzie osiągnięcie trwałej stabilizacji relacji i wznowienie współpracy w kilku kluczowych dziedzinach, takich jak klimat. Intensywna rywalizacja będzie trwała, szczególnie w dziedzinie technologii związanych z bezpieczeństwem narodowym. Nie będzie resetu w dwustronnych relacjach” – podkreśla z kolei w rozmowie z PAP dyrektorka programu ds. Indo-Pacyfiku w amerykańskim think tanku German Marshall Fund (GMF) Bonnie Glaser.
USA i Chiny spierają się w wielu dziedzinach, od handlu i technologii, przez sytuację mniejszości etnicznych i praw człowieka w Chinach, autonomię Hongkongu i status Tajwanu, po bliskie relacje Pekinu z Moskwą czy jego roszczenia terytorialne na spornym Morzu Południowochińskim.
Zdaniem Saicha istotną różnicą dzielącą oba kraje pozostanie stanowisko w sprawie Tajwanu. Komunistyczne władze w Pekinie uznają go za nieodłączną część ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym użycia siły. Waszyngton jest natomiast uznawany za głównego sprzymierzeńca Tajpej, dostarcza mu uzbrojenie i sprzeciwia się jednostronnej zmianie statusu quo.
„W USA zaniepokojenie wywołują ruchy Chin w celu stworzenia nowego porządku światowego poprzez relacje z Rosją. Dla Chin kluczową kwestią będą działania USA, by zablokować im dostęp do zaawansowanych technologii” – ocenia badacz z Uniwersytetu Harvarda.
Według ekspertów Biden i Xi mogą poruszyć w rozmowach temat wojen na Ukrainie i w Strefie Gazy, ale raczej nie będzie to miało istotnego przełożenia na sytuację. „Chińska narracja zasadniczo stoi po stronie Rosji w sprawie Ukrainy, obwiniając USA i ekspansję NATO, a we wsparciu USA dla Izraela widzi pierwotną przyczynę problemów na Bliskim Wschodzie” – wyjaśnia Saich.
Kennedy ocenia, że obaj przywódcy powtórzą tylko swoje stanowiska na temat Ukrainy i Izraela, ale nie dojdą do żadnego porozumienia. „Różnica między USA a Chinami w sprawie konfliktu Izrael-Hamas jest prawdopodobnie mniejsza niż w sprawie Ukrainy, ale będzie im ciężko wpłynąć na walczących albo tych, którzy ich wspierają, co w przypadku Hamasu oznacza szczególnie Iran” – uważa ekspert CSIS.(PAP)
anb/ jar/

Twarze generowane przez AI wydają się nam bardziej realistycznie niż te prawdziwe

0

Białe twarze wygenerowane przez sztuczną inteligencję wydają się ludziom bardziej realne niż twarze prawdziwych osób – wykazało badanie naukowców z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego. Nie dotyczy to jednak wizerunków osób o innych kolorach skóry.

Na łamach „Psychological Science” (http://dx.doi.org/10.1177/09567976231207095) opisali oni zaskakujące wyniki swojego najnowszego eksperymentu: twarze generowane przez najnowsze modele sztucznej inteligencji wydają się oglądającym je osobom bardziej realistyczne niż twarze prawdziwych ludzi. Efekt ten dotyczy jednak wyłącznie twarzy białych, a przyczyną rozbieżności jest to, że algorytmy AI szkolone są w przeważającej większości właśnie na obrazach osób białych.
To duży problem i zagadnienie, nad którym należy się pochylić, ponieważ taka przewaga jednej grupy społecznej w uczeniu sztucznej inteligencji „może mieć poważne konsekwencje dla osób kolorowych, ostatecznie wzmacniając uprzedzenia rasowe w internecie” – uważa dr Amy Dawel, główna autorka artykułu.
„Ten problem jest już zauważalny w obecnych modelach sztucznej inteligencji, które są wykorzystywane do tworzenia profesjonalnie wyglądających zdjęć głowy. W przypadku osób kolorowych sztuczna inteligencja uparcie zmienia ich kolor skóry i oczu na barwy charakterystyczne dla ludzi białych” – wyjaśnia naukowczyni.
Poza tą kwestią badanie zespołu dr Dawel dotyka też innego ważnego zagadnienia: „hiperrealizm” sztucznej inteligencji sprawia, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, że są oszukiwani.
„Co ciekawe, osoby, które uznały, że twarze stworzone przez sztuczną inteligencję są prawdziwe, najczęściej – paradoksalnie – miały największą ze wszystkich uczestników pewność, że ich ocena jest prawidłowa – opowiada współautorka publikacji Elizabeth Miller. – Oznacza to, że dajemy się łatwo oszukiwać, ale wcale nie dopuszczamy do siebie myśli, że jesteśmy oszukiwani”.
Dalsza analiza pozwoliła badaczkom odkryć, dlaczego twarze wygenerowane przez AI tak łatwo mogą nas zmylić. „Nadal istnieją istotne fizyczne różnice między obrazami sztucznej inteligencji a prawdziwymi ludzkimi twarzami, ale ludzie mają tendencję do błędnego ich interpretowania. Na przykład wygenerowane białe twarze są zwykle bardziej proporcjonalne niż te realne, co większość z nas błędnie odczytuje za oznakę człowieczeństwa” – mówi dr Dawel.
„Zresztą w dłuższej perspektywie i tak nie moglibyśmy opierać się na tych różnicach, gdyż technologia sztucznej inteligencji rozwija się tak szybko, że one prawdopodobnie wkrótce znikną” – zaznacza.
Badaczka argumentuje, że wszystko to może mieć poważne konsekwencje dla rozprzestrzeniania się dezinformacji i kradzieży tożsamości, w związku z czym należy już teraz podjąć odpowiednie działania.
„Technologii sztucznej inteligencji nie można zatajać; nie może być tak, że tylko firmy technologiczne wiedzą, jak dokładnie ona działa i powstaje. AI musi być bardziej przejrzysta, żeby badacze i społeczeństwo mogli zidentyfikować problematyczne kwestie, zanim staną się poważnym kłopotem” – twierdzi dr Dawel.
Jej zdaniem podnoszenie świadomości społecznej może odegrać znaczącą rolę w ograniczaniu zagrożeń stwarzanych przez AI. „Biorąc pod uwagę, że już teraz ludzie nie są w stanie wykryć, które twarze są prawdziwe, a które nie, społeczeństwo potrzebuje narzędzi, które umożliwią bezbłędne identyfikowanie oszustów korzystających z tego typu technologii” – podkreśla autorka artykułu. Dodaje, że kluczową rolę powinno odgrywać edukowania społeczeństwa w kwestii zachowania odpowiedniego sceptycyzmu wobec obrazów, które oglądają w internecie.(PAP)
Katarzyna Czechowicz

 

kap/ bar/

Strefa Gazy/ Lekarz ze szpitala Al-Szifa: Uprzedzono nas o wkroczeniu izraelskich oddziałów na pół godziny przed atakiem

0

Lekarz ze szpitala Al-Szifa w Strefie Gazy powiadomił, że personel placówki został uprzedzony o wkroczeniu tam izraelskich oddziałów na pół godziny przed atakiem – poinformowała w środę stacja CNN. Armia izraelska utrzymuje, że już 12 godzin przed planowaną operacją ostrzegła palestyńską organizację terrorystyczną Hamas, że jej wszelkie działania na terenie szpitala muszą zostać zakończone.

W naszych oddziałach znajdują się lekarze, którzy „przeszli specjalne szkolenie, przygotowujące ich do działania w tym złożonym i wrażliwym środowisku” – przekazał w rozmowie z dziennikarzami jeden z rzeczników izraelskich sił zbrojnych. Część żołnierzy płynnie mówi po arabsku.
W największym szpitalu w mieście Gaza nadal znajduje się kilkuset pacjentów, których „nie da się ewakuować” – poinformował CNN szef kontrolowanego przez Hamas resortu zdrowia palestyńskiej półenklawy. „Problemem nie są lekarze, ale pacjenci. Jeżeli ich zostawimy, umrą. Jeżeli ich zabierzemy, też umrą” – oświadczył Munir Al-Bursz.
Poza pacjentami i personelem w szpitalu znajdują się nadal cywile, którzy schronili się w placówce medycznej i nie ewakuowali mimo apeli izraelskiej armii. Przebywający wewnątrz kompleksu reporter portalu Al-Arabiya relacjonował, że te osoby są zbyt wystraszone, by uciec. CNN podkreślił, że nie sposób zweryfikować rozbieżnych informacji o liczbie pacjentów, lekarzy i przypadkowych cywilów znajdujących się nadal w Al-Szifie.
Armia Izraela jest przekonana, że w zbudowanych pod szpitalem bunkrach i tunelach (których istnieniu zaprzeczają zarówno Hamas, jak też dyrekcja placówki) mogą – poza infrastrukturą terrorystów – znajdować się zakładnicy, uprowadzeni do Strefy Gazy po ataku na Izrael z 7 października. (PAP)

 

os/ szm/

Szefowa KRS: Sejm nie ma kompetencji odwołać żadnego członka Krajowej Rady Sądownictwa

0

Sejm nie ma kompetencji odwołać żadnego członka Krajowej Rady Sądownictwa, kadencje zasiadających w niej sędziów trwają do maja 2026 roku – mówi w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” przewodnicząca Rady Dagmara Pawełczyk-Woicka.

Jak stwierdza szefowa KRS pojawiają się w mediach pomysły, żeby usuwać dyscyplinarnie członków KRS i w ten sposób, jak dodaje – „pozornie zgodnie z prawem” doprowadzić do zmiany Krajowej Rady Sądownictwa. Nie ma w ustawie podstaw do odwołania członka Krajowej Rady Sądownictwa – podkreśla Pawełczyk-Woicka.
Pytana o pomysły weryfikacji lub usuwania z zawodu niektórych sędziów, i o wydane przez nich wyroki, przewodnicząca KRS ocenia, że w rezultacie sądownictwo przestałoby funkcjonować. „Usuwając tych sędziów, musieliby przyznać, że oni jednak byli sędziami. Wtedy wyroki by zostały. Ale wówczas wprost by złamano konstytucję, w której jest wyraźny zapis o nieusuwalności” – mówi Pawełczyk-Woicka. Jak przypomina, KRS przyjęła uchwałę w obronie nieusuwalności sędziów, ponieważ sędziowie, którzy „są zagrożeni tymi pomysłami oczekiwali od nas zajęcia stanowiska”.
„Najpierw mówiono, że przepisy o Krajowej Radzie Sądownictwa są niekonstytucyjne. Obalono te argumenty. Następnie powiedziano, że są niezgodne z prawem europejskim. Ale ono tego nie reguluje, bo nie może. Później, że wszędzie na świecie sędziowie wybierają sędziów. Obalono i te argumenty.(…) Więc teraz się wmawia, że chodzi o obronę praworządności i niektórzy w to uwierzyli” – mówi „Gazecie Polskiej” przewodnicząca KRS.(PAP)

 

wkr/ godl/

Posłanka Lewicy Katarzyna Kotula: Wszystkie programy prorodzinne zostaną utrzymane

0

Wszystkie programy prorodzinne zostaną utrzymane, jestem ich gorącą zwolenniczką; rozmawiamy też o różnych propozycjach dla opiekunów osób starszych – powiedziała PAP posłanka Lewicy Katarzyna Kotula. Chciałabym się też zmierzyć z luką demograficzną; to jest wyzwanie, a ja lubię wyzwania – dodała.

Posłanka Lewicy w rozmowie z PAP wskazała na najważniejsze działania w zakresie polityki społecznej, jakie należy podjąć w nowej kadencji Sejmu. Wymieniła m.in. wsparcie osób z niepełnosprawnościami, deinstytucjonalizację pieczy zastępczej oraz walkę z kryzysem demograficznym. Zaznaczyła, że wszystkie programy prorodzinne powinny być utrzymane.
„One nie tylko zostają, ale ja jestem ich gorącą zwolenniczką. Nie wiem jak z Rodzinnym Kapitałem Opiekuńczym, bo myślę, że to jest dobry moment, żeby zbadać jego skuteczność, czy działa, a jeśli nie działa, to dlaczego. Być może jest jakiś mechanizm, który moglibyśmy wdrożyć, żeby ten program działał lepiej” – powiedziała Kotula.
Posłanka Lewicy, która w poprzedniej kadencji Sejmu zasiadała w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny wskazała, że jedną z najpilniejszych spraw jest nowelizacja ustawy o świadczeniu wspierającym dla osób z niepełnosprawnościami.
Zgodnie z ustawą od 1 stycznia 2024 r. świadczenie wspierające ma trafić bezpośrednio do dorosłych osób z niepełnosprawnościami. O wysokości świadczenia będzie decydować m.in. zdolność danej osoby do samodzielnego wykonywania określonych czynności lub zadań związanych z codziennym funkcjonowaniem czy jej wiek.
31 października opublikowano rozporządzenie MRiPS, które określa sposób postępowania wojewódzkich zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności przy ustalaniu poziomu potrzeby wsparcia oraz obowiązujące w związku z tym standardy.
„Rozporządzenie, które się pojawiło pokazuje, że niestety nie udało się dokonać takich zmian, żeby ta skala (wsparcia), która jest sercem tej ustawy była dostosowana do wszystkich osób z niepełnosprawnościami. Myślę więc, że takim dobrym kierunkiem byłaby szybka konsultacja w sprawie zmiany w rozporządzeniu i w ustawie” – oceniła Kotula.
Wskazała, że równolegle należy podjąć pracę nad ustawą o asystencji osobistej. „Muszą być dwa osobne systemy wsparcia dla seniorów oraz dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami” – zaznaczyła Kotula.
Podkreśliła, że należy również podjąć działania na rzecz pomocy rodzicom dzieci z niepełnosprawnościami.
Posłanka Lewicy zwróciła uwagę, że jednym z wyzwań jest także deinstytucjonalizacja pieczy zastępczej. „Deinstytucjonalizacja nie jest realizowana. Słyszę takie głosy samorządów każdej ze stron sceny politycznej, którzy chwalą się tym, że powstają ośrodki preadopcyjne, nowe domy dziecka. Nie będziemy tego chwalić, nie będziemy tego popierać i mówię tu jako przyszła koalicja rządowa. Zobowiązaliśmy się do odejścia od opieki instytucjonalnej” – przypomniała Kotula.
Jak dodała, trzeba jeszcze raz przeprowadzić konsultacje ze stroną społeczną i sprawdzić, co jeszcze można w tym celu poprawić. „Postawić trzeba na pewno na kampanie społeczne, to jest coś, czego mi brakowało” – powiedziała posłanka.
Zwróciła uwagę, że poprzez kampanie społeczne powinno się także promować model rodzicielstwa partnerskiego. „Nie mówimy o modelu partnerskim w stosunku do tego, czy ktoś ma ślub, czy go nie ma, tylko w stosunku do zaangażowania w życie rodzinne, w życie domowe, w wychowanie dziecka. Potrzebujemy bardziej zaangażowanych ojców. Państwo powinno postawiło na mechanizmy, które tych ojców do tego zachęcą i możemy zacząć właśnie od kampanii społecznej” – powiedziała Kotula.
Zapowiedziała także działania na rzecz osób starszych. „Z Koalicją Obywatelską rozmawiamy o różnych propozycjach jakiegoś bonu opiekuńczego dla osoby, która opiekuje się taką osobą” – powiedziała polityczka Lewicy.
„Chciałabym się też zmierzyć z luką demograficzną. To jest zapaść, katastrofa, ale to jest też wyzwanie, a ja lubię wyzwania” – zaznaczyła.
Jak przyznała posłanka, nie da się całkowicie zatrzymać procesu niekorzystnych zmian demograficznych, ale można próbować go wyhamować. Jak dodała, może się do tego przyczynić wiele elementów. Kotula wymieniła m.in. wsparcie kobiet wracających do pracy po urodzeniu dziecka, przywrócenie finansowania in vitro, ale też skuteczną politykę migracyjną.
„Mamy wielu uchodźców z Ukrainy, którzy u nas zostaną. Trzeba o nich pomyśleć także w obszarze polityki społecznej. Ci, którzy zostaną i założą tu rodzinę będą się także przyczyniać do wzrostu liczby urodzeń” – zauważyła Kotula.
Podkreśliła, że „rolą państwa jest zrobić wszystko, by kobiety czuły się bezpiecznie i chciały podejmować decyzję o założeniu rodziny”. „Ważne jest, by kobiety miały świadomość, że państwo otoczy je wsparciem i opieką” – dodała polityczka Lewicy.(PAP)

Autorka: Karolina Kropiwiec

 

kkr/ mhr/

Warszawa/ Trzaskowski o ulicy Brzeskiej: Sam po nocach się tam nie szlajam

Wiem, że jest to miejsce newralgiczne. Sam po nocach się tam nie szlajam, zdaję sobie sprawę, że sytuacja bezpieczeństwa w tym miejscu jest wyjątkowa. Policja też zdaje sobie z tego sprawę – powiedział prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski na spotkaniu z mieszkańcami warszawskiej Pragi-Północ.

Podczas spotkania na Pradze-Północ padły pytania o sytuację w rejonie Bazaru Różyckiego i ulicy Brzeskiej. Mieszkańcy zwrócili uwagę na to, że ulica jest opanowana przez gangi narkotykowe. Pełno na niej handlarzy i narkomanów, którzy chcą kupić narkotyki lub są pod ich wpływem – mówili. Ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo.
Prezydent Warszawy zaznaczył, że Praga zmieniła się przez ostatnie 30 lat, ale niestety, w niektórych miejscach dalej jest niebezpiecznie, tak jak na przykład na ulicy Brzeskiej. „My z policją współpracujemy na tyle, ile możemy. Wiemy, że w tej okolicy dochodzi do handlu narkotykami, specjalnie dlatego finansujemy dodatkowe patrole policji” – powiedział Trzaskowski.
Prezydent Warszawy przyznał również, że nie chodzi po nocy w okolicy Bazaru Różyckiego. „Wiem, że jest to miejsce newralgiczne. Sam po nocach się tam nie szlajam, zdaję sobie sprawę, że sytuacja bezpieczeństwa w tym miejscu jest wyjątkowa. Policja też zdaje sobie z tego sprawę, nawet jeśli kilku handlarzy narkotyków zostanie zatrzymanych, to pojawiają się zaraz nowi” – uważa prezydent.
Ulica Brzeska jest dobrze znana stołecznym stróżom prawa, którzy zatrzymują tam handlarzy narkotyków. We wrześniu mundurowi przechwycili prawie 1,3 kg różnego rodzaju narkotyków. Zatrzymany został 45-latek, usłyszał zarzuty za ich posiadanie, trafił na trzy miesiące do aresztu.(PAP)

 

Autor: Filip Ostrowski

 

fos/ mas/ jann/

„Washington Post”: Pentagon kupował paliwo pochodzące z Rosji

0

Amerykański resort obrony kupuje paliwo od greckiej rafinerii, która sprowadzała olej opałowy pochodzący z Rosji – podał we wtorek „Washington Post”. Pochodzenie surowca było ukrywane poprzez szereg pośrednich transakcji, m.in. przez firmy z Turcji i ZEA.

 

Jak przekazał dziennik, od wejścia w życie amerykańskiego embarga na rosyjską ropę w marcu 2022 r. Pentagon podpisał z grecką rafinerią Motor Oil Hellas kontrakty o wartości niemal miliarda dolarów. Jak się jednak okazuje, rafineria ta masowo sprowadzała olej opałowy pochodzący z Rosji. Według „WP”, który powołuje się na dane handlowe od firmy Refinitiv, zajmującej się przepływem surowców, grecka firma sprowadzała olej z terminalu w tureckim Dortyol. Turecki magazyn z kolei większość (3,5 z 5,4 mln baryłek) swoich dostaw otrzymał z Rosji. W drodze z Rosji do Turcji paliwo zmieniało właściciela, najpierw było kupowane przez spółkę zarejestrowaną przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, a potem przez turecką firmę państwową. Dostawy z Rosji wzrosły po tym, jak Unia Europejska wprowadziła embargo na import rosyjskiej ropy i produktów naftowych drogą morską.

 

Jak powiedział dziennikowi przedstawiciel Pentagonu, ministerstwo nie miało „żadnej wiedzy” o paliwie z Rosji kierowanym do greckiego dostawcy. Resort stwierdził, że jej kontrahenci, w tym Motor Oil Hellas, „są odpowiedzialni za zapewnienie zgodności z obowiązującymi przepisami i regulacjami dotyczącymi interesów z Rosją i rosyjskimi firmami” oraz „muszą poświadczyć, że przestrzegają takich przepisów i regulacji w ramach procesu przejęcia”. Obok USA klientami Motor Oil Hellas były też firmy i instytucje państwowe z Włoch, Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

 

Sama grecka firma zaprzeczyła, by kupowała produkty naftowe z Rosji, i zapewnia, że wszystkie importowane produkty mają certyfikat pochodzenia. Nie odpowiedziała jednak, czy sprawdza prawdziwość tych certyfikatów. Według cytowanych przez dziennik ekspertów dokumenty te są często fałszowane, zaś zwłaszcza w Turcji są one zwykle przyjmowane bez zadawania pytań.

 

„Oni nie próbują aktywnie temu zapobiec” – powiedział gazecie George Voloshin, ekspert od przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy i przestępstwom finansowym. „Nie mają motywacji. Jest to bardzo dochodowy handel, który przynosi pieniądze Turcji, będącej w dobrych stosunkach z Rosją (…) Dlatego przyjmują bardzo lekkie podejście regulacyjne, woląc bez zadawania pytań ufać przekazanym im dokumentom” – tłumaczył.

 

Według „Washington Post” i cytowanych ekspertów Rosja jest w stanie omijać nałożone na nią sankcje, w tym nałożony przez G7 limit ceny rosyjskiej ropy, m.in. ze względu słabego egzekwowania istniejących restrykcji. Jak dotąd kary finansowe za omijanie ograniczeń dotyczących rosyjskich surowców otrzymały jedynie dwie firmy z Turcji i ZEA – za handel rosyjską ropą po cenie powyżej wyznaczonego limitu.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ mms/

„Opętana” po zażyciu marihuany. Zadała chłopakowi 100 ciosów nożem

0

Bryn Spejcher została oskarżona o morderstwo II stopnia po zadaniu swojemu chłopakowi 100 ciosów nożem, zabijając go. Teraz w jej sprawie złożono wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci. Powodem skrajnie niezrozumiałego zachowania kobiety miał być epizod psychotyczny, wywołany według biegłego zażyciem marihuany. Może się okazać, że 32-letnia Bryn Spejcher zamiast na 25 lat trafi do więzienia tylko na 4 lata.

Pochodząca z Chicago mieszkanka Kalifornii dopuściła się w maju 2018 roku przerażającego i śmiertelnego w skutkach ataku na swojego chłopaka, Chada O’Melii. Do zdarzenia doszło w Thousand Oaks w Kalifornii. Feralnego dnia para paliła konopie indyjskie przy użyciu bonga partnera Spejcher. 32-latka miała zaciągnąć się dwukrotnie, po czym bardzo źle się
poczuła. Zgodnie z zeznaniami kobiety – słyszała głosy w swojej głowie.

Z późniejszych zeznań biegłego psychiatry wynikało, że 32-latka prawdopodobnie nie kłamała. Specjalista ocenił, że kobieta doznała silnego epizodu psychotycznego, który – co nauka już potwierdziła – może wywołać marihuana o wysokim stężeniu substancji psychoaktywnej THC. Na nagraniu z policyjnej kamery Spejcher wygląda na „opętaną”.

Procesy, które zaszły wówczas w psychice 32-latki doprowadziły do koszmarnej tragedii. Kobieta chwyciła trzy noże i zaczęła ciskać nimi kolejno w stronę swojego chłopaka. Następnie rzuciła się na mężczyznę i zadała mu 100 ciosów nożem w „każdą część ciała”. Po zamordowaniu partnera zabiła swojego psa, a później targnęła się na swoje życie – zaczęła wbijać sobie 8-calowy nóż w twarz, głowę i szyję.

Spejcher to była audiolog. Przez obronę została opisana, jako kobieta o „dobrym charakterze” – lubiła pomagać swoim pacjentom w walce z utratą słuchu. Sama niemal ogłuchła w bardzo młodym wieku.

Ojciec zamordowanego twierdzi, że 32-latka doskonale wiedziała co robi, kiedy mordowała jego syna.

Spejcher nie została nigdy zdiagnozowana pod kątem zaburzeń psychicznych. Jej adwokat stwierdził prze sądem, że Spejcher nie chciała tego dnia palić ze swoim chłopakiem – została do tego skłoniona. Sama miała zapalić marihuanę tylko kilka razy w życiu.

Prokurator okręgowy złożył wniosek o zmianę kwalifikacji czynu z morderstwa II stopnia na
nieumyślne spowodowanie śmierci. Jeśli tak się stanie, Spejcher może zostać skazana maksymalnie nie na 25 lat, ale na 4 lata więzienia.

Red. JŁ
(Źródło: Daily Mail)

Mastalerek: Hołownia został twarzą zemsty i awantur, które będą w Sejmie

0

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia został twarzą tej zemsty, tej wendetty i tych awantur, które będą w Sejmie, bo jeśli ktoś siedem milionów ludzi pozbawia głosu w prezydium Sejmu, to to nie może się dobrze skończyć – ocenił we wtorek w TVP Info szef Gabinetu Prezydenta Marcin Mastalerek.

 

Mastalerka proszono o ocenę pierwszych działań Sejmu.

 

W poniedziałek na inauguracyjnych posiedzeniach Sejm i Senat wybrał marszałków, wicemarszałków i sekretarzy obu Izb. Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek nie uzyskała większości. W Senacie poparcia nie zyskał kandydat PiS na wicemarszałka Marek Pęk. We wtorek natomiast Kamila Gasiuk-Pihowicz(KO), Robert Kropiwnicki (KO), Tomasz Zimoch (Polska 2050) i Anna Maria Żukowska (Lewica) zostali wybrani przez Sejm do Krajowej Rady Sądownictwa. Sejm odrzucił za to cztery kandydatury zgłoszone przez PiS, byli to: Marek Ast, Bartosz Kownacki, Kazimierz Smoliński i Arkadiusz Mularczyk; wszyscy czterej zasiadali dotąd w KRS z ramienia Sejmu.

 

„KO zapowiadała zemstę w kampanii wyborczej i przegrała tę kampanię i z PiS-em. Dostali taki sam wynik jak wcześniej Trzaskowski w wyborach prezydenckich, natomiast to Trzecia Droga miała być zupełnie czymś innym i w taki sposób namawiała ludzi, wyborców, że oni nie będą jak PO. Dziś widzieliśmy jak wygląda Trzecia Droga w Sejmie i Donald Tusk tak rozegrał tę sprawę, że wręcz Szymon Hołownia, który marzył o prezydenturze, został twarzą tej zemsty, tej wendetty i tych awantur, które będą w Sejmie, bo jeśli ktoś siedem milionów ludzi pozbawia głosu w prezydium Sejmu, to to nie może się dobrze skończyć” – powiedział Marcin Mastalerek.

 

Jak zaznaczył, prezydent apelował o to, by wszystkie kluby w Sejmie miały swoich wicemarszałków.

 

Mastelerek przekonywał, że prezydent słusznie powierzył misje tworzenia rządu w tzw. pierwszym kroku Mateuszowi Morawieckiemu. Według prezydenckiego ministra dowodzi tego to, co wydarzyło się w poniedziałek i we wtorek w Sejmie. „Dlaczego? Bo minął miesiąc i oczywiście oni (KO, Trzecia Droga i Nowa Lewica) podpisali tzw. umowę koalicyjną, ale nie mają ministrów, nie maja wiceministrów, nie dogadali się co do szczegółowego programu” – powiedział.

 

Wyraził nadzieję, że Mateusz Morawiecki zrobi wszystko, by posłowie nowego parlamentu poparli rząd, który on utworzy. Zaznaczył, że nie wszystkie akcje polityczne dają efekt polityczny „tu i teraz”. (PAP)

 

wni/ mhr/

Izba Reprezentantów przegłosowała nowe prowizorium budżetowe, oddalając widmo „shutdownu”

0

Izba Reprezentantów przegłosowała we wtorek nowy tymczasowy budżet, zapewniający środki na funkcjonowanie administracji federalnej co najmniej do stycznia przyszłego roku. Wbrew woli Białego Domu, ustawa nie zawiera dodatkowych środków na pomoc Ukrainie.

 

Projekt przyjęty we wtorek wieczorem zdecydowaną większością głosów 336:95 zakłada przedłużenie finansowania części rządowych instytucji na obecnym poziomie do 19 stycznia, a pozostałej części do 2 lutego.

 

Ustawa trafi teraz do Senatu, gdzie według zapowiedzi również zostanie przyjęta. Głosowanie oznacza krok naprzód ku uniknięciu tzw. shutdownu, czyli zawieszenia działalności większości agencji i instytucji federalnych. Aby do tego nie doszło, prezydent musi podpisać ustawę do północy 17 listopada, kiedy wygasa obecne prowizorium.

 

Wbrew żądaniom Białego Domu, projekt nie zawiera dodatkowych środków na pomoc Ukrainie, Izraelowi, państwom Indo-Pacyfiku i na ochronę granic.

 

Prezydent Biden początkowo groził, że brak funduszy dla Ukrainy może oznaczać jego weto, lecz w ostatnich dniach nie powtarzał tej groźby. Za tymczasowym budżetem zagłosowała wystarczająca liczba kongresmenów, by odrzucić ewentualne weto. Projekt przeszedł bowiem przy wsparciu niemal wszystkich Demokratów – będących w mniejszości w Izbie – oraz większości Republikanów. Przeciw głosowali członkowie najbardziej prawicowego skrzydła Republikanów, którzy domagali się głębokich cięć budżetowych.

 

„Rebelia” prawego skrzydła partii wobec przegłosowania ostatniego prowizorium była powodem odwołania byłego spikera Izby Kevina McCarthy’ego. Nowy spiker Mike Johnson stwierdził jednak, że obrana przez niego strategia „rozdwojonej” daty wygaśnięcia nowego prowizorium da mu lepszą pozycję negocjacyjną, by domagać się głębszych cięć wydatków przy uchwalaniu pełnego budżetu.

 

Niepewny pozostaje los pakietu wydatków ponad 61 mld dolarów na pomoc dla Ukrainy, o którą zwracał się Biały Dom. Spiker Johnson zapowiadał, że pozwoli na głosowanie w tej sprawie, jednak część Demokratów jest sceptyczna, czy dotrzyma słowa. Według źródeł PAP w Kongresie, Demokraci mimo to liczą, że będzie to możliwe po przerwie na Święto Dziękczynienia, tj. na początku grudnia.

 

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ jm/

Sawicki o projektach Lewicy ws. aborcji: Lewicy nie chodzi o to, żeby rozwiązać problem, im chodzi o paliwo ideologiczne do wyborów prezydenckich

0

Lewicy nie chodzi o to, żeby rozwiązać problem i złagodzić sprawę orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego; chodzi o to, żeby do wyborów prezydenckich mieć paliwo ideologiczne – powiedział we wtorek w Programie I PR Marek Sawicki (PSL) odnosząc się do projektów Lewicy dot. przepisow antyaborcyjnych.

Lewica złożyła dwa projekty dotyczące przepisów antyaborcyjnych. Jeden z nich dotyczy m.in. zagwarantowania prawa do świadczenia opieki zdrowotnej w postaci przerywania ciąży do końca 12. tygodnia jej trwania; drugi zakłada depenalizację przerywania ciąży do 12. tygodnia za zgodą kobiety oraz wyłączenia karalności przerywania ciąży za zgodą kobiety w sytuacji ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Sawicki ocenił, że Lewicy „chodzi o to, żeby do wyborów prezydenckich mieć kolejne paliwo ideologiczne”. „Przecież nie chodzi o to, żeby rozwiązać problem i złagodzić sprawę orzeczenia tzw. Trybunału (Konstytucyjnego)” – ocenił.
Sawicki podkreślił, że Trzecia Droga proponuje „przywrócenie kompromisu aborcyjnego”. „Proponujemy nawet przywrócenie starej ustawy. Dopóki żaden Trybunał się tym nie zajmie, jest domniemanie konstytucyjności. Jestem przekonany, że za tym kompromisem aborcyjnym z 1993 roku już dzisiaj zagłosuje także spora część PiS a na pewno też podpisze to pan prezydent Andrzej Duda” – stwierdził.
Sawicki dodał, że następnym krokiem mogłoby być referendum w sprawie aborcji. „Niech ludzie w referendum zdecydują. Jeśli ci wszyscy zwolennicy aborcji na życzenie uważają, że 80 proc. społeczeństwa jest za aborcją na życzenie, to czego sie obawiają?” – pytał.
Zdaniem Sawickiego, posłowie Lewicy wiedzą, że prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy liberalizującej prawo antyaborcyjne. „Więc nie chcą rozwiązać problemu, udają że ten problem jest ważny, ale chcą nim grać do wyborów prezydenckjich” – ocenił.
22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niekonstytucyjny jest przepis zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – nazywana „kompromisem aborcyjnym” – zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich było właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, co uznał TK za niekonstytucyjne. Pozostałe przypadki to sytuacja, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo).(PAP)

 

Autor: Iwona Żurek

 

iżu/ itm/

Przy pomocy Teleskopu Webba odkryto drugą najdalszą galaktykę

0

Obserwacje dokonane przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba potwierdziły drugą i czwartą galaktykę pod względem najdalszego dystansu od Ziemi. Obiekty te są większe niż typowe galaktyki na takich odległościach – informuje amerykański Pennsylvania State University.

Po uzyskaniu obrazu głębokiego pola obszaru gromady galaktyk Pandora, międzynarodowy zespół astronomów wykorzystał Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) do potwierdzenia odległości do dalekich galaktyk i ustalenia ich własności przy pomocy danych spektroskopowych.
Zwykle galaktyki widoczne na tak dalekich odległościach jawią się nam jako czerwone kropki. Tym razem jednak są one większe, niczym orzeszki ziemne albo puszyste kulki – porównują odkrywcy.
Badacze szacują, że światło tych dwóch galaktyk zostało wyemitowane, gdy Wszechświat miał około 330 milionów lat. Światło leciało do nas przez 13,4 miliarda lat. Przez tak długi czas Wszechświat zdążył się już jednak znacznie rozszerzyć i faktyczny dystans, w jakim obecnie te obiekty się od nas znajdują, wynosi około 33 miliardów lat świetlnych.
Przed niniejszym odkryciem znano jedynie trzy galaktyki w tak dużej odległości. Nowe przypadki są większe niż te wcześniej znane. Jedna z nich jest prawie sześć razy większa i mierzy około 2 000 lat świetlnych. Na standardy współczesnego Wszechświata wydaje się to mało, gdyż na przykład Droga Mleczna rozciąga się na 100 000 lat świetlnych, jednak w swoich wczesnych latach Wszechświat był dużo mniejszy niż obecnie.
Wspomniane dwie rekordzistki są jedynie dwoma obiektami spośród 60 000 źródeł światła w Gromadzie Pandora zarejestrowanych na zdjęciu z Teleskopu Webba. W ciągu kilku miesięcy analiz badacze z zespołu UNCOVER wyselekcjonowali 700 kandydatek do dalszych badań, spośród których osiem wydawało się kandydatkami na pierwsze galaktyki we Wszechświecie.
Wtedy ponownie skierowano teleskop na Gromadę Pandora aby uzyskać widma wybranych obiektów. Jeden wybór okazał się pomyłką (okazało się, że to dużo bliższa galaktyka), a kilka innych dało niejasne rezultaty. Jednak w dwóch przypadkach faktycznie zaobserwowano jedne z najdalszych znanych galaktyk.
Badacze wskazali, że możliwości instrumentów Teleskopu Webba w połączeniu z soczewkowaniem grawitacyjnym przez gromadę galaktyk (które to zjawisko powiększa obraz położonych dalej obiektów) powinny pokazać nawet jeszcze dalsze galaktyki. Jednak takowych nie dostrzeżono, co może oznaczać, że po prostu jeszcze się wtedy nie uformowały (im dalsze galaktyki obserwujemy, tym młodszy okres życia Wszechświata oglądamy). Lub alternatywnie badacze mieli po prostu pecha i w tym wąskim obszarze akurat nie ma jeszcze dalszych galaktyk.
Wyniki badań przedstawiono w artykule, który ukazał się 13 listopada w „The Astrophysical Journal Letters”. (PAP)

 

cza/ zan/