34.3 C
Chicago
czwartek, 15 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 624

Hakerzy włamali się do systemu komputerowego Rivers Casino w Des Plaines

0

Kasyno Rivers w Des Plaines zgłosiło naruszenie danych osobowych. Z podanych informacji wynika, że ujawnione zostały nazwiska klientów, prawa jazdy i dane kontaktowe.

 

Wyciek danych miał miejsce w sierpniu, ale dopiero w tym miesiącu został wykryty. Nie ma podstaw by sądzić, że hakerzy włamując się do systemu komputerowego kasyna uzyskali też dostęp do informacji o kartach kredytowych.

Naruszone informacje obejmują dane osobowe pracowników kasyna, klientów i użytkowników zakładów sportowych online. Nic nie wskazuje jednak na oszustwo finansowe lub kradzież tożsamości.

Rivers Casino podjęło kroki w celu poinformowania poszkodowanych osób i zapewnienia zasobów w celu ochrony danych osobowych. Kasyno zaangażowało zewnętrzne wsparcie w zakresie cyberbezpieczeństwa i utworzyło centrum reagowania na incydenty z bezpłatną linią 866-983-3108.

 

BK

Rozpoczął się proces byłego prominentnego radnego Chicago Eda Burke’a

0

Po miesiącach przekładania terminu ze względu na pandemię rozpoczął się proces federalny byłego wpływowego radnego Chicago. Ed Burke oskarżony jest o korupcję.

 

Na otwarciu wygłoszone zostały ostre przemówienia. „Korupcja Eda Burke’a wynikała z mocnej pozycji jaką zajmował przez lata, która dawała mu ogromną władzę” – powiedział zastępca prokuratora Timothy Chapman. Dodał, że radny korzystał z tej szansy dla własnych korzyści materialnych.

Ed Burke został postawiony w stan oskarżenia w 2019 r. Usłyszał 14 zarzutów wymuszeń rozbójniczych, wymuszeń i przekupstwa, oskarżono go też o wykorzystywanie swoich oficjalnych stanowisk jako wieloletniego radnego 14. okręgu i przewodniczącego komisji finansów Rady Miasta Chicago do kierowania prywatnymi interesami swojej firmy prawniczej specjalizującej się w podatkach od nieruchomości.

Obok Burke’a oskarżono także jego współpracowników Petera Andrews’a i dewelopera Charlesa Cui. Przez dwa lata prowadzenia dochodzenia, FBI zebrało nagrania z podsłuchiwanych rozmów telefonicznych a także materiał wideo, dzięki współpracy byłego radnego Danny’ego Solisa.

 

BK

Peoples Gas nie dostał zgody na tak wysokie podwyżki o jakie wnioskował

0

Komisja Handlu Illinois ujawniła w czwartek, że obniżyła wniosek Peoples Gas o podwyżkę stawek. Peoples Gas początkowo starał się o podwyżkę stawek, która przyniosłaby ponad 400 milionów dolarów, jednak komisja obniżyła ją o około 25%.

 

Mimo to mieszkańcy Illinois, którzy otrzymują gaz ziemny od tej firmy muszą liczyć się z wyższymi rachunkami od 1 stycznia 2024 roku. Na razie nie wiadomo o ile dokładnie. Gdyby zatwierdzono pierwszy projekt podwyżki to średni rachunek miał wzrosnąć o 11,83 dol.

W oświadczeniu Komisja Handlu Illinois zaznaczyła, że współpracuje z Peoples Gas, aby w nadchodzących latach nasz stan przeszedł na dostawy tzw. czystej energii.

Według ustaleń gazety Chicago Tribune, Peoples pobiera 15 dolarów miesięcznie na finansowanie programu wymiany rurociągów w Chicago. Ponadto – jak twierdzi gazeta – większość klientów płaci 50 dolarów miesięcznie w ramach kosztów stałych przed zużyciem gazu.

 

BK

W Chicago już czuć świąteczną atmosferę

0

W Millennium Park odbędzie się dziś uroczystość zaplenia światełek na 110. choince Chicago. Ceremonia rozpocznie się o 6 wieczorem.

Towarzyszyć jej będzie tradycyjnie krótki występ artystyczny. W tym roku konkurs na choinkę Wietrznego Miasta wygrał wysoki na 45 stóp srebrny świerk zgłoszony przez rodzinę z Darien. Choinkę podziwiać będzie można do początku stycznia.

Również dziś w Lincoln Park Zoo będzie miał miejsce festiwal świateł. Ponadto rozpocznie się świąteczny kiermasz na Daley Plaza. Christkindlmarket otwarty zostanie dziś nie tylko zresztą w śródmieściu Chicago, ale także w Wrigleyville i w Aurora.

A jutro na Michigan Avenue przejdzie świąteczna parada w ramach dorocznego The Wintrust Magnificent Mile Lights Festival. Od soboty w Museum of Science and Industry czynna będzie też wystawa choinek z całego świata. Na ekspozycji zaprezentowanych zostanie 50 świątecznych drzewek przystrojonych według tradycji danego kraju. Wśród nich jest również choinka z dekoracjami charakterystycznymi dla kultury Polski.

 

BK

Eliminacje ME 2024: Ostatni występ Polski w grupie, ale sytuacja bardzo trudna

0

Piłkarska reprezentacja Polski zagra w piątkowy wieczór swój ostatni mecz w grupie eliminacji Euro 2024. Musi pokonać w Warszawie Czechów i liczyć na korzystne wyniki innych spotkań. „Liczymy na łut szczęścia i sami też chcemy pomóc temu szczęściu” – podkreśla trener Michał Probierz.

Polscy piłkarze w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, ale rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach – m.in. potknięcie czeskiej drużyny w jej następnym meczu, z Mołdawią u siebie.
„Chcemy zrobić wszystko, żeby Czesi przystąpili do swojego następnego spotkania w jak najmniej komfortowej sytuacji. Wierzę, że ich pokonamy, a wówczas będziemy czekać, co dalej. Mam nadzieję, że inne wyniki dadzą nam bezpośredni awans” – powiedział napastnik reprezentacji Polski Karol Świderski.
W razie niepowodzenia kadra Probierza wystąpi w marcowych barażach.
Za biało-czerwonymi przemawia… statystyka. Polscy piłkarze nie przegrali u siebie w kwalifikacjach Euro od ponad 17 lat – od września 2006 roku, gdy ulegli Finlandii 1:3.
Od tego czasu rozegrali u siebie 19 meczów w eliminacjach mistrzostw Starego Kontynentu – 15 z nich wygrali i cztery zremisowali.
Czesi od czasu pokonania Polski w marcu u siebie 3:1, gdy biało-czerwonych prowadził jeszcze Fernando Santos, nie zachwycali. Są jednak w lepszej sytuacji niż ich piątkowy rywal.
„Awans to oczywiście nasz jedyny cel i wierzę, że nam się uda. Nie chcę spekulować, czy w Polsce wystarczy nam remis, a potem także remis z Mołdawią. Na razie myślimy tylko o meczu w Warszawie i fajnie byłoby wracać do kraju mając pewność, że jedziemy na mistrzostwa Europy” – powiedział ich selekcjoner Jaroslav Silhavy.
Z Czechami biało-czerwoni zmierzą się w piątek, a 21 listopada zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze o godz. 20.45 na PGE Narodowym. (PAP)

bia/ sab/

Cypr może pomagać rosyjskim elitom w praniu pieniędzy

0

Cypr może pomagać przedstawicielom rosyjskich elit, objętym sankcjami za wspieranie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, w praniu pieniędzy – poinformował w najnowszej analizie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW), powołując się na Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ).

Jak przekazało niedawno w obszernej analizie ICIJ, Rosjanie, objęci od 2014 roku zachodnimi sankcjami w związku z popieraniem agresji przeciwko Ukrainie, są właścicielami albo kontrolują prawie 800 firm i funduszy, potajemnie zarejestrowanych m.in. na Cyprze, w Liechtensteinie, na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych i w Hongkongu.
Według ICIJ cypryjskie firmy świadczyły usługi finansowe na rzecz 25 obywateli rosyjskich, na których nałożono sankcje po rozpoczęciu w 2014 roku przez Kreml agresji przeciwko Ukrainie, a także na rzecz kolejnych 71 Rosjan, objętych sankcjami po rosyjskiej napaści w 2022 roku. Dla przykładu, cypryjski oddział jednej z międzynarodowej firm pomógł rosyjskiemu miliarderowi przetransferować akcje o wartości 1,4 mld dolarów, umożliwiając mu w ten sposób ominięcie sankcji Unii Europejskiej.
Konsorcjum powiadomiło też, powołując się na Centrum Badań nad Demokracją w Sofii, że – według stanu na rok 2020 – rosyjscy biznesmeni „zainwestowali” na Cyprze ponad 200 mld dolarów, co stanowiło wówczas ponad połowę wszystkich rosyjskich inwestycji w Europie. (PAP)

 

ndz/ szm/

Hiszpania/ Policja rozpędziła demonstrujących pod siedzibą partii premiera

0

Hiszpańska policja rozpędziła w czwartek wieczorem zorganizowaną pod madrycką siedzibą Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) manifestację, przeciwko trzeciemu rządowi Pedro Sancheza, lidera tego ugrupowania.

Uczestnicy protestu skandowali hasła przeciwko premierowi, jego partii, a także planowi amnestii dla separatystów z Katalonii. W zamian za tę obietnicę w czwartek po południu gabinet Sancheza otrzymał wotum zaufania od Kongresu Deputowanych, niższej izby parlamentu.
W przeciwieństwie do wcześniejszych dni, podczas których organizowane były protesty pod siedzibą PSOE, w czwartkowy wieczór budynek ochraniała większa liczba policjantów, a protesty odbywały się nawet ok. 1 km od siedziby socjalistów.
Wprawdzie w wydanym po północy komunikacie policja podała, że zatrzymała 10 demonstrantów, ale obecni na miejscu zamieszek reporterzy telewizji TVE twierdzą, że bilans ten jest mocno zaniżony.
Wskutek konfrontacji demonstrantów z policją rannych zostało w czwartkowy wieczór co najmniej 5 osób.
Hiszpańskie służby policyjne, które użyły pałek i gazu łzawiącego do rozproszenia tłumu, twierdzą że część manifestantów zachowywała się agresywnie, m.in. rzucała rozmaitymi przedmiotami w funkcjonariuszy.
Obecny w miejscu protestu wiceprezes konserwatywnej partii Vox Javier Ortega Smith ogłosił, że deputowani tego ugrupowania będą obserwowali zachowania policji, oskarżanej przez wielu manifestantów o nieuzasadnione używanie siły.
W środę w nocy podczas podobnego protestu pod madrycką siedzibą PSOE policja zatrzymała dwóch dziennikarzy gazet „El Mundo” i „El Espanol”. Tymczasem media potwierdziły, że w grupie najbardziej krewkich manifestantów znajdowali się ubrani po cywilnemu funkcjonariusze policji. (PAP)

Marcin Zatyka

 

zat/ kb/

Morawiecki: Jak najbardziej, wyobrażam sobie koalicję zarówno z Konfederacją, jak i ze środowiskami Trzeciej Drogi

0

Chcę wskazać punkty programowe, które łączą program PiS i odpowiadają na oczekiwania wyborców Konfederacji czy środowisk Trzeciej Drogi i w ten sposób wytyczyć pewną strategię działania na przyszłe lata – powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie opublikowanym w piątkowym „Fakcie”.

„Wygraliśmy te wybory, ale mam świadomość, jak trudno będzie zbudować w tej chwili większość. Uważamy jednak, że nasi wyborcy mają prawo oczekiwać, że podejmiemy taką próbę. Chcemy pokazać, że patrzymy w przyszłość” – powiedział premier.
Ocenił, że gdyby nie podjął się misji stworzenia rządu, „oznaczałoby to dezercję od odpowiedzialności”. „A nie mam natury dezertera” – zaznaczył.
„Chcę wskazać punkty programowe, które łączą program PiS i jednocześnie odpowiadają na oczekiwania wyborców Konfederacji czy środowisk Trzeciej Drogi i w ten sposób wytyczyć pewną strategię działania na przyszłe lata” – zaznaczył.
Morawiecki wskazał, że wyborcy zdecydowali, że chcą innego rządu – koalicyjnego, zrównoważonego, z różnych stron sceny politycznej.
„Dlatego, jak najbardziej, wyobrażam sobie koalicję zarówno z Konfederacją, jak i ze środowiskami Trzeciej Drogi” – oświadczył premier.
Zapowiedział, że w nowym rządzie będzie mniej ministrów, za to będzie znacznie więcej kobiet niż obecnie. „Będzie to pewnego rodzaju miks młodości z doświadczeniem. Myślę, że przedstawimy go w ciągu 7-8 dni – przekazał.
Na pytanie, czy to będzie rząd tylko na jeden miesiąc, Morawiecki powiedział: „Mam nadzieję, że nie”. „Ale właśnie od formuły otwarcia tego rządu i od Dekalogu Polskich Spraw zależeć będzie, czy do tej koalicji przekonają się posłowie, którzy mają wątpliwości, czy opozycja będzie realizować program, jakiego oczekują Polacy” – stwierdził w rozmowie z „Faktem” premier.
„Chciałbym, aby expose było planem działania dla Prawa i Sprawiedliwości na X kadencję Sejmu RP. Chcemy się szerzej otwierać na sprawy związane z życiem społeczności lokalnych, ekologii, przedsiębiorczością, problemami młodych ludzi. Chcemy pokazać pozytywną perspektywę jutra. Jednocześnie wzmacniając te obszary, gdzie PiS już pokazał skuteczność” – zaznaczył szef rządu.
Pytany, co poszło nie tak w kampanii wyborczej, premier ocenił, że jednym z błędów było złożenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, który musiał doprowadzić do orzeczenia naruszającego tzw. kompromis aborcyjny.
„Na pewno trzeba zwrócić uwagę również na to, o czym mówił prezes Jarosław Kaczyński – o syndromie tłustych kotów” – przyznał premier. I dodał: „Teraz czas, by wszyscy w PiS zmienili się w wojowników, aby z powrotem przekonać wyborców i wygrywać wybory”.
I ostatni błąd, jak stwierdził, to „zbyt ospała reakcja na pseudoaferę wizową”. „Niestety, ale opozycji udało się ten temat przechwycić i go zakłamać” – stwierdził premier. (PAP)

 

ktl/ pad/

Włochy/ Burmistrz zablokował zdjęcia do filmu produkowanego przez Scorsese. Potrzebna była interwencja

0

Batalia o film produkowany przez laureata Oscara Martina Scorsese została stoczona w miasteczku Tarquinia w środkowych Włoszech. Na zdjęcia nie chciał pozwolić amerykańsko-włoskiej ekipie filmowej burmistrz. Interweniował przewodniczący władz regionu Lacjum, który załagodził biurokratyczny spór i przekonał, że warto zaprosić filmowców, wśród nich reżysera Juliana Schnabela i aktora Johnny’ego Deppa.

Tarquinia to wyjątkowe miejsce; liczy ponad 3 tysiące lat i była miastem etruskim. Tamtejsza nekropolia jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. I to właśnie w tej miejscowości reżyser Julian Schnabel postanowił nakręcić część zdjęć do swojego najnowszego filmu „In the hand of Dante” („W dłoni Dantego”) na podstawie powieści Nicka Toschesa.
Jednak burmistrz Alessandro Giulivi nie zgodził się na zdjęcia planowane na 21 i 22 listopada i to w chwili, gdy ekipa była już w okolicy – podał dziennik „La Repubblica”.
Brak zgody burmistrz uzasadnił tym, że nie otrzymał na czas stosownej prośby, a ekipa wypełniła wymagany przez regulamin formularz zaledwie kilka dni wcześniej. Jak wyjaśnił, zgodnie z przepisami władze mają 30 dni na decyzję.
Zdumienie przeszkodami biurokratycznymi wyraził przewodniczący władz Lacjum Francesco Rocca, który postanowił interweniować w zarządzie gminy.
„Kinematografia to jedna z podstawowych gałęzi przemysłu kraju, zwłaszcza w regionie Lacjum, który wiele inwestuje w ten sektor” – oświadczył Rocca, przywołując lokalną administrację do porządku.
Po interwencji burmistrz natychmiast zapewnił, że doszło tylko do serii nieporozumień.
Plan filmowy w Tarquinii został uratowany. (PAP)

Z Rzymu Sylwia Wysocka

 

sw/ kb/

Hiszpania/ Matka, wbrew woli chorej córki, nie chce dopuścić do jej eutanazji; sąd nie zgadza się z argumentacją rodzicielki

0

Sąd w Santiago de Compostela oddalił wniosek 79-letniej Carmen Alfonso o wstrzymanie eutanazji jej 54-letniej corki Belen nieuleczalnie chorej na stwardnienie rozsiane – poinformowały media w Hiszpanii.

Córka w zaawansowanym stanie choroby kilka miesięcy temu zwróciła się o śmierć wspomaganą, zgodnie z ustawą o eutanazji, która weszła w życie w Hiszpanii w czerwcu 2021 r. W maju ubiegłego roku specjalna komisja złożona z lekarzy i prawników przychyliła się do prośby pacjentki.

Dwa tygodnie temu do domu kobiet przybyli pracownicy służby zdrowia, aby zabrać chorą do szpitala na zabieg eutanazji. Matka nie otworzyła im drzwi, wbrew woli córki.

Carmen Alfonso nie zgadza się z opinią komisji lekarskiej; twierdzi, że jej córka nie spełnia wymogów ubiegania się o śmierć wspomaganą, gdyż „nie jest w pełni świadoma podejmowanej decyzji” ani „nie odczuwa nieustannego bólu”, nawet nie bierze leków przeciwbólowych.

W skardze przesłanej do sądu stwierdziła, że Belen została poddana presji ze strony lekarzy, aby poddała się eutanazji, i nie poinformowano jej o możliwości opieki paliatywnej. Oskarżyła członków komisji o „nakłanianie do samobójstwa” i „stronniczość z powodów ideologicznych”.

Reprezentowana przez organizację Prawników Chrześcijańskich wniosła o pilne wstrzymanie procedury eutanazji.

Sędzia Sądu w Santiago de Compostela Margarita Guillen uznała jednak, że nic nie wskazuje na istnienie wykroczenia czy nieprawidłowości ze strony komisji.

„Wznowimy procedurę najszybciej, jak to możliwe” – powiedział regionalny minister zdrowia Julio Garcia Comesana cytowany przez „ABC”.

Szpital Uniwersytecki w Santiago de Compostela (CHUS) nie podał jeszcze konkretnego terminu zakończenia życia chorej. Wobec stanowiska matki, która uniemożliwia zabranie córki do szpitala, rozważa się wszczęcie sądowego postępowania nakazowego.

Belen cierpi na nieuleczalną, postępującą chorobę układu nerwowego od 20 roku życia. Porusza się na wózku inwalidzkim, wymaga stałej opieki w zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych. Sporadycznie cierpi silne neurobóle.

Twierdzi, że decyzję o eutanazji podjęła świadomie i po wielu latach przemyśleń. Chce tylko znać datę, aby się pożegnać – twierdzi. „Mamo, otwórz drzwi, ja chcę odejść” – powtarza.

Organizacja Prawników Chrześcijańskich zwraca uwagę, że eutanazja jest o wiele tańsza od zapewnienia pacjentom opieki paliatywnej.

Z prawa do smierci wspomaganej mogą korzystać w Hiszpanii osoby pełnoletnie nieuleczalnie, przewlekle i ciężko chore, cierpiące fizycznie lub psychicznie „w sposób nie do zniesienia”, niepełnosprawne lub zagrożone poważnym kalectwem. Pacjenci powinni mieć pełną zdolność do podjęcia samodzielnej decyzji o eutanazji „w sposób niezależny i świadomy”, bez presji zewnętrznych.

Zgodnie z przepisami, w celu uzyskania zgody na eutanazję pacjent musi przejść kilkuetapową, trwającą maksymalnie 41 dni procedurę obejmującą konsultacje medyczne oraz dwukrotnie potwierdzić swoją wolę na piśmie.

Z Saragossy Grażyna Opińska (PAP)

 

opi/ jar/

Kalisz /Lekarze usunęli pacjentce guz jajnika o wielkości wiadra. Był tak ciężki, że trudno go było przenieść ze stołu operacyjnego

Lekarze kaliskiego szpitala usunęli 42-letniej kobiecie olbrzymi guz jajnika. Był wielkości wiadra i tak ciężki, że trudno go było przenieść ze stołu operacyjnego – powiedział PAP prof. Dariusz Samulak, kierownik oddziału położniczo-ginekologicznego i ginekologii onkologicznej w szpitalu przy ul. Toruńskiej w Kaliszu.

Kaliski szpital na swojej stronie społecznościowej zamieścił zdjęcia guza jajnika, który podczas operacji wycięto 42-letniej kobiecie. Był wielkości wiadra i tak ciężki, że trudno go było przenieść ze stołu operacyjnego – powiedział prof. Dariusz Samulak.
Zdjęcia opatrzono komentarzem, że „niektóre zmiany pojawiają się nagle i rosną niemal z dnia na dzień, inne towarzyszą pacjentkom przez lata. Bywa, że dopiero wielkość guzów, albo dodatkowe dolegliwości skłaniają do wizyty u lekarza, diagnozy i zabiegu. W tym miejscu warto przypomnieć o wadze profilaktycznych badań. Wczesne wykrycie zmian, szczególnie nowotworów złośliwych, to duża szansa na całkowite wyleczenie pacjentek. Przy zmianach łagodnych również ich wczesne usunięcie oszczędza paniom dodatkowych problemów zdrowotnych, czy choćby dyskomfortu” – zaapelowano.
Jak powiedział prof. Dariusz Samulak, lekarz z 35-letnim stażem w zawodzie, podobnych operacji jest „wbrew pozorom dużo”.
„Trafiają do nas pacjentki, u których przypadkowo wykryto zmianę albo, kiedy choroba jest już bardzo zaawansowana” – powiedział.
Rak jajnika nie daje na początku żadnych objawów. Jedynymi mogą być bóle i powiększenie obwodu brzucha.
„Pacjentki twierdzą, że nie miały czasu chodzić do lekarza, bo musiały zajmować się rodziną. Ta wymówka gubi je i zaciera sytuację kliniczną. W efekcie trafiają do nas kobiety z dużym zaawansowaniem choroby” – stwierdził prof. Samulak.
Kiedyś – jak przypomniał szef kaliskiej ginekologii – mówiło się o tzw. objawie krawcowej. Polegało to na tym, że kobiety chodziły do krawcowej po to, żeby poszerzyć spódnicę w pasie, ponieważ powiększał im się obwód brzucha. Nie podejrzewały, że przyczyną może być proces nowotworowy.
„Dolegliwości bólowe mogą występować zazwyczaj w sytuacji, kiedy mamy szybki przyrost guza, czyli w ciągu kilku miesięcy. Wtedy często mamy do czynienia z rakiem jajnika. Natomiast, jeżeli przyrost guza jest powolny, to organizm się adaptuje i kobieta może odczuwać niewielkie dolegliwości bólowe i dyskomfort. Należy jednak podkreślić, że badaniem rozstrzygającym jest badanie histopatologiczne, które wykonuje się wstępnie śródoperacyjnie, a następnie szczegółowo po operacji” – powiedział.
Rak jajnika jest jednym z najgorszych nowotworów w przypadku kobiet – powiedziała prof. Magdalena Michalska, z-ca kierownika oddziału położniczo-ginekologicznego i ginekologii onkologicznej. Nazywany jest „cichym zabójcą”, który rozwija się bardzo szybko.
„Na wczesnym etapie choroba bardzo często może nie dawać żadnych objawów. W badaniu ultrasonograficznym potrzeba naprawdę bardzo dużego doświadczenia klinicznego w chorobach onkologicznych, aby zauważyć jakiekolwiek zmiany. Wg danych z raportów onkologicznych, aż 75 procent wykrywanych raków jajnika jest w trzecim lub czwartym stopniu zaawansowania klinicznego, kiedy możliwość wyleczenia tych pacjentek jest zdecydowanie mniejsza” – poinformowała.
Podstawowym leczeniem w raku jajnika jest operacja, która niesie ze sobą duże ryzyko różnych powikłań okołooperacyjnych. Są to operacje radykalne, czyli mające na celu usunięcie możliwie wszystkich ognisk raka. Czasami istnieje konieczność włączenia przedoperacyjnej chemioterapii tzw. neoadiuwantowej, po to, aby uzyskać jak najlepsze efekty leczenia.
Rozmówcy zwrócili uwagę, że w ostatnich latach daje się zauważyć w regionie południowej Wielkopolski większą liczbę przypadków zaawansowanego raka szyjki macicy. „Mamy wysyp takich pacjentek. Trafiają do nas kobiety młode i okazuje się, że ze względu na stopień zaawansowania procesu nowotworowego są już +nieoperacyjne+” – powiedziała prof. Michalska. Taki stan zazwyczaj kończy się śmiercią pacjentki.
„Rak szyjki macicy nie powstaje w krótkim czasie, najpierw są tzw. stany przednowotworowe, dlatego tak ważna jest profilaktyka, czyli regularne wykonywanie badania ginekologicznego z cytologią, ponieważ we wczesnym stadium zaawansowania wyleczenie raka szyjki macicy jest możliwe” – wskazała.
Rozmówcy podkreślili, żeby w przypadku jakichkolwiek wątpliwości nie bazować tylko na badaniu cytologicznym, lecz poszerzyć diagnostykę o badanie histopatologiczne. „Wtedy mamy wynik pewny, cytologia nie daje 100 procentowej gwarancji” – poinformowali.
Szef kaliskiej ginekologii zaapelował do pacjentek: „Bardzo ważne jest systematyczne badanie się, wówczas wielu tragedii można uniknąć” – powiedział.(PAP)

 

Autorka: Ewa Bąkowska

 

bak/ mir/

COVID-19 znów zagrożeniem? Polska mikrobiolożka ostrzega: Polska nie ma aktualizowanych szczepionek

0

Skala zachorowań na COVID-19 może być nawet kilka-kilkanaście razy większa od oficjalnych statystyk, biorąc pod uwagę odsetek dodatnich testów. W niektórych województwach wynosi on nawet 75 proc. Pokazuje to, iż rzeczywista liczba zakażeń jest znacznie większa – oceniła mikrobiolożka prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Profesor odniosła się do oficjalnych danych ministerstwa zdrowia, z których wynika, że dziennie wykrywanych jest ponad tysiąc przypadków zakażeń SARS-CoV-2 w Polsce. Dla przykładu, w czwartek poinformowano o 1,3 tys. nowych zachorowaniach.
„Niepokojący jest niezmiernie wysoki odsetek dodatnich testów. W niektórych województwach wynosi on nawet 75 proc. Pokazuje to, iż rzeczywista liczba zakażeń jest znacznie, znacznie większa” – podkreśliła ekspertka.
Zapytana o powody takiej sytuacji wskazała między innymi na brak obowiązku wykonywania testów w przychodniach i szpitalach. „Od 1 kwietnia 2022 roku zmianie uległy zasady zlecania i wykonywania testów antygenowych – przestały być one obowiązkowe, zaś o skierowaniu pacjenta na nieodpłatny test w kierunku koronawirusa zdecyduje lekarz, na podstawie oceny stanu zdrowia, w tym objawów, które mogą wskazywać na COVID-19” – dodała.
Zwróciła uwagę, że testowanie osób ma przede wszystkim dwa cele: zbieranie danych w celu monitorowania stanu epidemiologicznego kraju oraz zalecenie pacjentowi odpowiedniego leku przeciwwirusowego. „Dostępne testy combo pozwalają zdiagnozować, czy jesteśmy zakażeni wirusem grypy, SARS-CoV-2 czy RSV. Co ważne, wynik takiego testu sugeruje też zastosowanie skutecznego sposobu leczenia” – zaznaczyła prof. Szuster-Ciesielska.
Przypomniała, że o ile leki na grypę są dostępne, to Paxlovid stosowany w terapii Covid-19 nie jest refundowany przez państwo i cenowo jego dostępność jest bardzo ograniczona. „Lek ten jest bardzo skuteczny w hamowaniu replikacji wirusa – o ile zostanie podany przy pierwszych dniach choroby. Jest szczególnie wskazany dla osób z grup ryzyka – starszych, z wielochorobowością, pacjentów onkologicznych i po przeszczepach. Niestety, jego cena wynosi ok. 6 tys. zł, przez co lek ten nie jest dostępny dla znaczącej liczby potrzebujących” – podkreśliła ekspertka.
Dodała również, że część testów w kierunku COVID-19 nie trafia do systemu, bo pacjenci prywatnie sami je kupują i wykonują, aby dowiedzieć się, jaki wirus spowodował infekcję. „Wynik samodzielnie wykonanego testu nie będzie honorowany przez lekarza w gabinecie. Testy powinny być wykonane w przychodni przez wykwalifikowaną osobę, która wie, jak pobrać prawidłowo materiał biologiczny z nosa, a wynik ma trafić od razu do lekarza” – przypomniała mikrobiolog.
Zapytana o możliwą skalę zachorowań w Polsce na COVID-19 oszacowała, że „może być nawet kilka-kilkanaście razy większa od oficjalnych statystyk, biorąc pod uwagę odsetek dodatnich testów”. „Na rozpowszechnienie infekcji może wpływać również fakt, że niektóre szpitale ograniczają wizyty i wznawiają obowiązek noszenia maseczek przez personel i odwiedzających” – oceniła prof. Szuster-Ciesielska.
Odnosząc się do profilaktyki COVID-19 zwróciła uwagę na brak aktualizowanych szczepionek. Jak podała, Polska i Węgry są na dziś jedynymi państwami europejskimi, które nie mają takiej szczepionki. „To jest fatalna sytuacja, gdyż większość osób ostatnie swoje dawki przyjęła ponad rok temu, a jak wiemy po sześciu miesiącach odporność poszczepienna spada na tyle, że istnieje ryzyko ponownej objawowej infekcji” – zauważyła ekspertka.
Dodała, że z informacji medialnych wynika, iż ministerstwo zdrowia zamówiło około miliona dawek szczepionki białkowej firmy Novavax, a nie szczepionki mRNA Pfizera. „Ta zamówiona szczepionka uzyskała aprobatę Europejskiej Agencji Leków miesiąc po szczepionce Pfizera, wobec czego pojawiają się opóźnienia w dostawach. Obecnie zapowiadany termin to początek grudnia. Tyle, że sezon zachorowań mamy już w pełni” – zwróciła uwagę mikrobiolożka.
„Mam bardzo poważne zastrzeżenia do polityki zdrowotnej rządu, bo tak naprawdę nie ma ani szczepionek, ani skutecznego leku przeciwwirusowego i pacjenci w zasadzie zostali pozostawieni sami sobie. Można wręcz powiedzieć o zaniechaniu obowiązku, jaki spoczywa na państwie w zakresie ochrony zdrowia i życia jego obywateli” – oceniła prof. Szuster-Ciesielska.(PAP)

 

Autorka: Gabriela Bogaczyk

Przed pojawieniem się ludzi współczesnych cała Europa nie była porośnięta gęstymi lasami

0
Na fot.: Rekonstrukcje paleoartystyczne krajobrazów ostatniego interglacjału w europejskim biomie leśnym strefy umiarkowanej, zgodne z naszymi szacunkami struktury roślinności na podstawie pyłków. Pokazano typową faunę ostatniego interglacjału, taką jak wymarły słoń prostokły (Palaeoloxodon antiquus), wymarły nosorożec (Stephanorhinus kirchbergensis) i tur (Bos primigenius, wymarła dzika forma współczesnego bydła domowego i zdziczałego), a także pospolite istniejące gatunki : daniel (Dama dama), dzięcioł duży (Dendrocopos major), rudzik europejski (Erithacus rubecula) i gęgawa (Anser anser). (U góry po lewej) Wczesny okres umiarkowany: Jasne lasy, w tym mieszanka wyższych drzew i leszczyny krzewiastej (Corylus avellana) oraz otwarta roślinność zdominowana przez trawę. (U góry po prawej) Wczesny okres umiarkowany: Otwarta, trawiasta roślinność przeplatana jasnymi lasami i graniczący z zamkniętym lasem z drzewami tolerującymi cień. (Na dole po lewej) Okres późnej strefy umiarkowanej: Jasne lasy, gęstszy las z częstym grabem (Carpinus betulus) i niewielką ilością otwartej roślinności (przód). (Na dole po prawej) Późny okres umiarkowany: Otwarta roślinność zdominowana przez trawy i turzyce z wolnostojącymi dębami liściastymi (Quercus robur), z bardziej zamkniętymi drzewostanami w tle. Ilustrator: Brennan Stokkermans.

Wbrew utrwalonym poglądom, przed pojawieniem się ludzi współczesnych cała Europa nie była porośnięta gęstymi lasami – informują na łamach „Science Advances” naukowcy z międzynarodowego zespołu, m.in. z Polski.

Podręczniki biologii i leśnictwa zapewniają, że zanim do Europy przybyli współcześni ludzie, duże obszary były gęsto porośnięte lasami (oczywiście poza epokami lodowcowymi). Potem przyszli nasi przodkowie, wycięli drzewa, osuszyli bagna i uprawiali rolę. W ten sposób jeszcze przed pojawieniem się nowoczesnego rolnictwa stworzyli różnorodne krajobrazy łąk, wrzosowisk i użytków zielonych.
Tymczasem nowe badania (https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adi9135) sugerują, że terenów otwartych i tylko częściowo porośniętych drzewami i krzewami było dużo więcej niż oczekiwano. W skład miedzynarodowego zespołu autorów badania i publikacji weszli naukowcy z Polski – z uniwersytetów: Łódzkiego, Śląskiego, Warszawskiego, Wrocławskiego, Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Państwowyego Instytutu Geologicznego. Pracami kierowali naukowcy z Aarhus University (Dania).
Jak wyjaśnia Elena Pearce, postdoc na wydziale biologii Aarhus University i główna autorka badania, „pogląd, jakoby krajobraz większości kontynentu pokrywał gęsty las jest po prostu błędny. Nasze wyniki pokazują, że musimy ponownie ocenić nasz pogląd na to, czym jest europejska przyroda”.
Jej współpracownik i współautor, profesor Jens -Christian Svenning kontynuuje: „Przyroda podczas ostatniego okresu międzylodowcowego – okresu o łagodnym klimacie podobnym do dzisiejszego, ale przed przybyciem współczesnego człowieka – była pełna różnorodności. Co ważne, krajobrazy charakteryzowały się dużą ilością otwartej i półotwartej roślinności z krzewami, wymagającymi dużo światła drzewami i ziołami obok drzewostanów wysokich drzew dających cień”.
Wahania orbity Ziemi wokół Słońca i przesunięcia płyt tektonicznych oznaczają, że na naszą planetę wpływają długie okresy niższych temperatur. Okresy te nazywamy epokami lodowcowymi lub okresami zlodowacenia. Naukowcy są zgodni co do tego, że w czteromiliardowej historii Ziemi miało miejsce co najmniej pięć głównych okresów zlodowacenia. Najwcześniejszy – około 2 miliardów lat temu – trwał około 300 milionów lat. Wbrew pozorom obecnie też znajdujemy się w okresie zlodowacenia. Badacze dzielą także okresy zlodowacenia na okresy zimne i ciepłe, a mianowicie na poszczególne epoki lodowcowe oraz okresy cieplejsze – interglacjały.
Obecny okres zlodowacenia trwa prawie 2,6 miliona lat, ale teraz znajdujemy się w okresie międzylodowcowym, który prawdopodobnie przedłuża się z powodu emisji gazów cieplarnianych przez człowieka. Badanie dotyczy poprzedniego okresu międzylodowcowego, który trwał od 129 000 lat temu do około 115 000 lat temu. W Europie ten okres międzylodowcowy nazywa się Eem.
Próbki pyłku kopalnego z dużych części Europy pomogły zespołowi badawczemu zidentyfikować, które rośliny rosły ponad 100 000 lat temu w ostatnim okresie międzylodowcowym. Okazało się, że duża część zbadanego pyłku należała do roślin, które nie rosną w gęstym lesie.
„Wysokie drzewa dające cień, takie jak świerk, lipa, buk i grab, będą najbardziej rozpowszechnione w gęstych lasach. Wyniki pokazują jednak, że leszczyna często pokrywała duże obszary. Leszczyna to krzew, który nie rośnie w dużych ilościach w gęstym lesie” – podkreślił Jens-Christian Svenning.
W świecie roślin rywalizacja o światło słoneczne jest zacięta. Drzewa, których korony są najwyżej, mogą wychwycić najwięcej światła słonecznego i wygrać tę konkurencję. W lasach bukowych drzewa pochłaniają prawie całe światło słoneczne. Oznacza to, że inne, mniejsze drzewa i krzewy, takie jak leszczyna, nie mogą rosnąć w lesie bukowym.
„Leszczyna rośnie na otwartej przestrzeni oraz w otwartym lub naruszonym lesie i toleruje niepokojenie ze strony dużych zwierząt. Podczas gdy gatunki takie jak buk i świerk są często poważnie uszkadzane lub giną w wyniku cięcia lub zgryzania, leszczyna radzi sobie bez problemów. Nawet jeśli wytniesz leszczynę nadal wypuści mnóstwo nowych pędów” – mówił prof. Svenning.
Prawie wszystkie drzewa, kwiaty i krzewy wydzielają pyłek. Pyłek jest dla roślin tym, czym plemniki dla zwierząt. Aby roślina mogła wytworzyć nasiona, jej komórki jajowe muszą zostać zapylone. Duża część pyłku ląduje na glebie, gdzie nie może zapylić innych roślin. Zamiast tego jest zjadany przez owady lub rozkładany przez mikroorganizmy. Niewielka ilość pyłku ląduje jednak w jeziorach, torfowiskach czy strumieniach, gdzie opada na dno. Pod powierzchnią często nie ma tlenu ani życia, a pyłek utrzymuje się w warstwach gleby przez setki tysięcy lat.
Analizując skład różnych rodzajów pyłków w warstwach gleby na pradawnych, zasypanych terenach podmokłych, badacze mogą wywnioskować, jak roślinność wyglądała ponad 100 000 lat temu.
Według obliczeń przeprowadzonych w ramach nowego badania od 50 do 75 proc. krajobrazu pokrywała roślinność otwarta lub półotwarta. Było tak najprawdopodobniej za sprawą dużych ssaków, które żyły w tamtych czasach.
„Wiemy, że w Europie żyło wówczas wiele dużych zwierząt. Tury, konie, żubry, słonie i nosorożce. Musiały one zjadać duże ilości biomasy roślinnej i dzięki temu były w stanie kontrolować wzrost drzew – wyjaśniał profesor Svenning. – Oczywiście prawdopodobne jest, że również inne czynniki, takie jak powodzie i pożary lasów odegrały pewną rolę. Nie ma jednak dowodów sugerujących, że spowodowało to wystarczające zakłócenia. Na przykład pożary lasów sprzyjają wzrostowi sosny, ale w większości przypadków nie znaleźliśmy sosny jako gatunku dominującego”.
Chociaż grupa badawcza nie może być w 100 proc. pewna, w jakim stopniu duże zwierzęta były odpowiedzialne za otwarte obszary, istnieją mocne przesłanki, że tak było. Po pierwsze, duże zwierzęta, takie jak żubry, wywierają dokładnie taki efekt na obszarach, gdzie nadal można je spotkać w europejskich lasach. Co więcej, skamieniałości chrząszczy z ostatniego okresu międzylodowcowego pokazują również, że żyło w tym czasie wiele dużych zwierząt.
„Przyjrzeliśmy się wielu znaleziskom skamieniałości chrząszczy z tamtego okresu w Wielkiej Brytanii. Chociaż istnieją gatunki chrząszczy, które żyją w lasach, w których często występują pożary lasów, nie znaleźliśmy żadnego z nich. Zamiast tego znaleźliśmy dużo żuków gnojowych, co pokazuje, że części krajobrazu są gęsto zasiedlone przez duże zwierzęta roślinożerne” – stwierdził profesor.
Wiele wskazuje na to, że duże zwierzęta utrzymywały różnorodność krajobrazu, zanim pojawił się człowiek, z dużymi obszarami roślinności otwartej i półotwartej.
Jak wskazał prof. Jens-Christian Svenning, teorię wspiera dodatkowo bardzo szczególne badanie przeprowadzone w Polsce.
„W Polsce badacze przyjrzeli się bliżej skamieniałościom nosorożca leśnego (Dicerorhinus kirchbergensis, nazywany też nosorożcem Mercka), aby zobaczyć, czym żywiło się to duże zwierzę. Między jego zębami znaleźli resztki pyłku i gałązek, a gdy je przeanalizowali, okazało się, że duża ich część pochodziła z leszczyny. Zatem nosorożce włóczyły się po okolicy, zjadając gałęzie i liście leszczyny. Potwierdza to teorię, że duże zwierzęta wpłynęły na roślinność. Jednocześnie ślady na ich zębach sugerują, że przez całe życie dużo żerowały na trawie i turzycach” – opisał.
Jak wyjaśniła Elena Pearce, wyniki badania potwierdzają, że duże zwierzęta odgrywają zasadniczą rolę w restytucji różnorodności biologicznej.
„Teraz wiemy, że istniało duże zróżnicowanie krajobrazu. Wszystko wskazuje na to, że zróżnicowanie to powstało w wyniku wpływu dużych zwierząt na strukturę roślinności. Wiele dużych zwierząt z okresu międzylodowcowego już wymarło, ale nadal mamy żubry, konie i bydło. Bez dużych zwierząt obszary naturalne stają się zdominowane przez gęstą roślinność, w której na przykład wiele gatunków roślin i motyli nie może się rozwijać. Dlatego ważne jest, abyśmy przywracali duże zwierzęta do ekosystemów, jeśli mamy wspierać różnorodność biologiczną” – dodała.(PAP)

Autor: Paweł Wernicki

 

pmw/ agt/

W Warszawie i okolicach na uczelniach więcej kobiet niż mężczyzn

0

Więcej kobiet niż mężczyzn studiuje na uczelniach w stolicy i w innych większych miastach woj. mazowieckiego – wynika z danych opublikowanych przez Urząd Statystyczny w Warszawie w związku z obchodzonym 17 listopada Międzynarodowym Dniem Studenta.

Według stanu na 31 grudnia 2022 r. na uczelniach w woj. mazowieckim studiowało 274 620 osób – podał w piątek Urząd Statystyczny w Warszawie, powołując się dane ze Zintegrowanego Systemu Informacji o Nauce i Szkolnictwie Wyższym POL-on administrowanego przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.
Prawie 60 proc. wszystkich studentów na Mazowszu stanowiły kobiety. Na uczelniach w Warszawie kształciło się 250 131 studentów (139 956 kobiet i 110 175 mężczyzn).
Studia stacjonarne były bardziej popularne od niestacjonarnych. W całym woj. mazowieckim w trybie stacjonarnym studiowało 161 348 (w Warszawie 149 783 osoby), a na studiach niestacjonarnych na Mazowszu – 113 272 osoby (w stolicy 100 348 osób).
Zbliżona była liczba studentów na uczelniach publicznych i prywatnych. Na uczelniach publicznych na całym Mazowszu studiowało 139 231 osób, w Warszawie – 127 561 osób; na uczelniach niepublicznych w całym województwie 135 389 studentów, w stolicy 122 570 osób.
W woj. mazowieckim pod koniec ub. roku studiowało ponad 31,5 tys. cudzoziemców. 36,7 proc. stanowili obywatele Ukrainy, 12,9 proc. – Białorusi, 6,6 proc. – Turcji, 4,1 proc. Indii i 3,9 proc. Uzbekistanu. Pozostali zagraniczni studenci pochodzili z innych państw.
Z danych Urzędu Statystycznego wynika, że wśród studentów było 3844 osób niepełnosprawnych (59,8 proc. – to kobiety, 40,2 proc. – mężczyźni).
W 73 domach studenckich działających na Mazowszu na koniec ub. roku zakwaterowanych było ponad 12,5 tys. osób. (PAP)

 

Autorka: Ilona Pecka

Nadciąga kolejna sądowa batalia Teksasu z rządem USA. Podpis Abbotta wprowadza radykalne zmiany

0

W ciągu ostatnich dwóch lat Teksas zdołał rozbić monopol władz federalnych na politykę migracyjną Stanów Zjednoczonych. Choć administracja Bidena wydaje się nie przejmować masowym napływem nielegalnych imigrantów do kraju, Republikanie z Teksasu co rusz wymyślają nowe sposoby tamowania niekontrolowanej migracji. W tym tygodniu stanowi prawodawcy wykonali najbardziej – jak dotąd – śmiały krok.

Ustawodawcy z Teksasu ostatecznie zatwierdzili we wtorek projekt ustawy, które może dać funkcjonariuszom stanowych organów ścigania uprawnienia do aresztowania nielegalnych imigrantów, zaś lokalnym sędziom – nakazywanie im opuszczenia terytorium Stanów Zjednoczonych.

Oczekuje się, że gubernator Greg Abbott podpiszę ustawę, która wzbudza wiele kontrowersji nie tylko w USA, ale także w Meksyku. Władze tego kraju skrytykowały projekt twierdząc, że doprowadzi on do „rozdzielania rodzin nielegalnych imigrantów” oraz „profilowania rasowego”.

Aresztowanie migrantów przez teksańskie organy ścigania to nic nowego, jednak wcześniej odbywało się to z wykorzystywaniem istniejących przepisów, ale nie dotyczących migracji. Jak donosi AP – po na stanowi funkcjonariusze zmawiali się z właścicielami gruntów przy granicy teksańsko-meksykańskiej, a następnie aresztowali migrantów za wtargnięcie na ich rancza.

Teraz wszystko ma być uregulowane – uprawnienia do aresztowania nielegalnych imigrantów otrzyma cała teksańska policja. Nowe prawo czyniłoby nielegalne przekroczenie granicy poważnym wykroczeniem stanowym, a podejrzenie jego popełnienia uprawniałoby do zatrzymania przez policję. Z kolei sędziowie mogliby następnie nakazywać winnym wykroczenie opuszczenie USA.

Nie wiadomo, kiedy Abbott podpisze ustawę. Nawet jeśli środek wejdzie w życie, należy spodziewać się długiej batalii sądowej i niewykluczone, że teksańskie przepisy bardzo szybko wylądują w koszu. Podobne prawo uchwalone niegdyś w Arizonie zostało już kiedyś przez Sąd Najwyższy USA.

Red. JŁ

(Źródło: Associated Press)

Morawiecki: Za 7-8 dni przedstawię skład nowej Rady Ministrów

0

Proces tworzenia rządu trwa, zaprezentuję za 7-8 dni skład nowej Rady Ministrów i od decyzji Sejmu będzie zależały, czy uda się utworzyć nowy rząd – powiedział premier Mateusz Morawiecki po nieformalnym spotkaniu liderów UE w Zagrzebiu.

Podczas oświadczenia dla prasy po czwartkowym nieformalnym spotkaniu części liderów rządów państw UE w Zagrzebiu premier został zapytany, czy „pojedzie na grudniowy szczyt” Rady Europejskiej.

 

„Zobaczymy. Proces tworzenia rządu oczywiście jest w trakcie; ja zaprezentuję za 7-8 dni skład nowej Rady Ministrów i od decyzji Sejmu będzie zależało, czy uda się utworzyć nowy rząd czy nie” – podkreślił Morawiecki.

 

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda przyjął dymisję Rady Ministrów, która do czasu powołania nowego rządu będzie nadal sprawować obowiązki, a następnie – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami – desygnował Mateusza Morawieckiego na premiera.

 

Prezydent powołuje Prezesa Rady Ministrów wraz z pozostałymi członkami Rady Ministrów w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu lub przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów i odbiera przysięgę od członków nowo powołanej Rady Ministrów.

 

Zgodnie z konstytucją, w ciągu 14 dni od powołania premier przedstawia Sejmowi program działania rządu wraz z wnioskiem o udzielenie wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. (PAP)

 

autorzy: Mikołaj Małecki, Grzegorz Bruszewski

 

mml/ gb/ par/

Porwał 5-latkę z Walmart, zamordował ją i spalił. Sprawiedliwość nadeszła po prawie dwóch dekadach

0

W czwartek wieczorem ma odbyć się w Teksasie kolejna egzekucja więźnia celi śmierci. 53-letni David Renteria zostanie stracony za zamordowanie i spalenie 5-letniej dziewczynki 22 lata temu. To jedna z dwóch egzekucji, zaplanowanych na czwartek w USA – w Alabamie stracona zostanie Casey McWhorter, która śmiertelnie raniła podczas napadu przypadkowego mężczyznę w 1993 roku.

5-letnia Alexandra Flores zginęła w listopadzie 2005 roku. 35-letni wówczas Renteria uprowadził ją ze sklepu Walmart, gdzie dziewczynka uczestniczyła w rodzinnych zakupach przedświątecznych. Następnego dnia zwęglone ciało 5-latki znaleziono porzucone w alejce, 16 mil od miejsca porwania.

Renteria wiele razy zarzekał się, że to nie ona zabił dziewczynkę. Tłumaczył, że to członkowie gangu Barrio Azteca – w tym mężczyzna o imieniu „Flaco” – kazał mu porwać 5-latkę i że to oni dokonali mordu. Prawnicy Renterii nigdy nie podnieśli jednak tej kwestii podczas procesu, a dowody wskazują, że to 53-latek jest sprawcą. Według prokuratury krew znaleziona w furgonetce Renterii pasuje do DNA zabitej dziewczynki. Odcisk jego dłoni znaleziono na plastikowej torbie, którą nałożono na jej głowę przed podpaleniem ciała.

W momencie dokonywania zabójstwa Renteria był już zarejestrowanym przestępcą seksualnym, odbywającym właśnie okres próbny na wolności.

We wtorek Teksańska Rada Ułaskawień i Zwolnień głosowała 7-0 przeciwko złagodzeniu wyroku śmierci Renterii. Rada nie zgodziła się także na 6-miesięczne opóźnienie egzekucji.

Red. JŁ

(Źródło: Associated Press)

Czarnek: Zupełnie oczywistym jest, że uda się stworzyć nowy rząd

0

To, że uda się stworzyć nowy rząd, jest zupełnie oczywiste. Natomiast, że się uda uzyskać wotum zaufania w ciągu kolejnych 14 dni, jest to – już dzisiaj widać – ekstremalnie trudne zadanie – ocenił w czwartek w se.pl minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

Szef MEiN pytany był, czy chciałby być w nowym składzie Rady Ministrów, który ma przedstawić do 27 listopada premier Mateusz Morawiecki. „Jeśli pan premier powierzy mi dalej sprawowanie funkcji ministra edukacji i nauki, to oczywiście przyjmę. Natomiast nie wiem, czy będzie chciał mi powierzyć” – zaznaczył.

 

Według niego, zupełnie oczywistym jest, że uda się stworzyć nowy rząd. „Natomiast, że się uda uzyskać wotum zaufania w ciągu kolejnych 14 dni, jest to – już dzisiaj widać – ekstremalnie trudne zadanie” – ocenił.

 

Dopytywany, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie totalną opozycją podkreślił, że „będziemy opozycją konstruktywną”. „Tak, jak nie byliśmy totalną większością, tak nie będziemy totalną opozycją” – sprecyzował.

 

„Przypomnę, że w 2019 r. mieliśmy bezwzględną większość w Sejmie – 235 głosów. Mogliśmy wtedy stwierdzić, że nie będziemy dopuszczać takich, albo innych kandydatów do prezydium Sejmu. Mogliśmy powiedzieć, że w ogóle prezydium Sejmu jest nasze – kto by nam, co zrobił. (…) Ale nie, ukształtowaliśmy prezydium na zasadzie po równo: trzech członków ze Zjednoczonej Prawicy i trzech członków opozycji – i też nie wskazywaliśmy, kto z opozycji ma być w prezydium” – podał przykład Czarnek.

 

Odnosząc się do rozliczeń po wynikach wyborów parlamentarnych powiedział, że „myśmy chyba dość słabo zadbali ewentualnie o to, żeby mieć potencjalnego koalicjanta”. „Żałuję, że być może zbyt mało otwarcie rozmawialiśmy z naszymi kolegami, choćby z Polskiego Stronnictwa Ludowego czy Konfederacji, bo w wielu sprawach współpracowaliśmy (…) Wydaje mi się, że ta współpraca powinna być bardziej otwarta po to, żeby ta zdolność koalicyjna była większa” – dodał szef MEiN.

 

Czarnek został zapytany również, czy podpisuje się pod słowami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał Donalda Tuska lumpem. „Nie” – odparł krótko. Wyjaśnił, że nie słyszał bezpośrednio tej wypowiedzi, ale „na pewno takiego określenia nie użyłby pod adresem pana Donalda Tuska, ani kogokolwiek innego”.

 

Szef MEiN został również poproszony o komentarz do wypowiedzi Jana Krzysztofa Ardanowskiego i Marcina Mastalerka, którzy wysyłają Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę. „Nieładnie” – ocenił dodając, że on się pod tymi słowami nie podpisuje.

 

„Każdy sam decyduje, kiedy idzie na emeryturę. Pan prezes Jarosław Kaczyński otrzymał w tych wyborach parlamentarnych zdaje się drugi wynik w Polsce, zaraz po Donaldzie Tusku; otrzymał blisko 180 tys. głosów w woj. świętokrzyskim, więc nikt nie powinien żądać w imieniu tych 180 tys. wyborców wysyłania pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę” – stwierdził Czarnek.

 

Dopytywany, czy obawia się, że w razie odejścia Kaczyńskiego z funkcji prezesa, PiS rozpadłyby się, odparł: „twierdzę, że bez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, PiS-u by w ogóle nie było i nie byłoby tych 10 lat bardzo dobrych dla Polski i Polaków, i chciałbym, żeby dalej sprawował tę funkcję” – wyraził nadzieję.

 

W kontekście zbliżających się wyborów samorządowych został zapytany, czy będzie startował na prezydenta Lublina. „Nie. Tego nie wiem przynajmniej. Wydaje mi się, że jest wielu innych kandydatów, dużo lepszych ode mnie akurat na tę funkcję prezydenta Lublina, i w tych okolicznościach, jakie są w Lublinie” – wyjaśnił Czarnek dodając, że jest pełnomocnikiem PiS w okręgu lubelskim. (PAP)

 

Autorka: Gabriela Bogaczyk

 

gab/ mir/

Marszałek Sejmu: Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają

0

Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają. Będzie bliżej zwykłych, codziennych spraw – powiedział w czwartek w telewizyjnym orędziu marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Podziękował też za okazane mu zaufanie w głosowaniu, które jest „dowodem na stabilność nowej większości”.

 

Wybrany w poniedziałek na marszałka Sejmu X kadencji Szymon Hołownia w wygłoszonym w czwartek pierwszym telewizyjnym orędziu podkreślił znaczenie wysokiej frekwencji w wyborach parlamentarnych. „Dzięki państwa głosom i rekordowej frekwencji w wyborach 15 października Sejm X Kadencji ma najsilniejszy mandat w historii” – powiedział.

 

„W tym tygodniu posłowie i posłanki zdecydowali się powierzyć mi zaszczytną rolę marszałka Sejmu. Dziękuję za okazane zaufanie w głosowaniu, które jest jednocześnie dowodem na stabilność nowej większości” – mówił Hołownia.

 

Podkreślił też, że „Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają”. „Będzie bliżej zwykłych, codziennych spraw” – zapewnił marszałek.

 

Jak zaznaczył, przez kilka dni urzędowania wprowadził już w Sejmie pierwsze zmiany. „Zniknęły bariery, które od siedmiu lat niepotrzebnie odgradzały parlament od Polaków. Otwieramy znów Sejm na media. Zdecydowaliśmy też o poszerzeniu prezydium Sejmu, tak by mogli w nim zasiąść przedstawiciele wszystkich Klubów Parlamentarnych od Lewicy po Konfederację. Tego wymaga szacunek do Państwa głosów. Bo demokracja to rządy większości, z poszanowaniem praw mniejszości” – podkreślił Hołownia.

 

Marszałek Sejmu przypomniał, że „sejmowa większość zagłosowała za pięcioma kandydaturami na wicemarszałków, a odrzuciła kandydatkę Prawa i Sprawiedliwości”. „Chciałbym zapewnić wyborców Prawa i Sprawiedliwości, że miejsce w prezydium Sejmu będzie czekało na przedstawiciela państwa partii tak długo, jak będzie trzeba. Tak długo aż Klub Parlamentarny PiS zgłosi kandydaturę posłanki lub posła, która spotka się z pozytywną oceną swojej dotychczasowej pracy przez większość koleżanek i kolegów z Izby” – oświadczył Hołownia.

 

Zapowiedział, że „zmian będzie więcej”. „Ale chcę Państwa zapewnić: to będą bezpieczne zmiany. Bardzo zależy mi na otwarciu Sejmu na rozmowę z ludźmi, którzy pełnią ważne dla Polaków funkcje, nieważne przez którą partię zostali mianowani” – zadeklarował marszałek.

 

„Chcę wysłuchać ludzi, których głos w ostatnich latach nie był brany pod uwagę w wystarczający sposób. Dziękuję profesorowi Adamowi Strzemboszowi za wczorajszą rozmowę o naprawie praworządności: z poszanowaniem Konstytucji i z korzyścią dla obywateli” – dodał.

 

Marszałek Sejmu odniósł się też do zaplanowanego na piątek na godz. 11 swojego spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą w Pałacu Prezydenckim. „Jutro pojadę do prezydenta Andrzeja Dudy, by zapewnić go o potrzebie szybkiego stworzenia rządu, który zaraz zajmie się rozwiązywaniem realnych spraw Polaków: obniżeniem kosztów życia, zapewnieniem bezpieczeństwa” – oświadczył Hołownia.

 

Poinformował też, że w najbliższych dniach zaprosi na spotkanie Rzecznika Praw Obywatelskich, „z którym porozmawia o udziale zwykłych obywateli w pracy Sejmu”.

 

„Podziękuję też przewodniczącemu Państwowej Komisji Wyborczej za sprawne przeprowadzenie wyborów i omówię z nim niezbędne zmiany w Kodeksie Wyborczym. Zwrócę szczególną uwagę na konieczność usprawnienia głosowania Polek i Polaków mieszkających za granicą” – zadeklarował Hołownia.

 

Marszałek Sejmu zwracając się do obywateli podkreślił: „Nie mogę się też doczekać na spotkania z Państwem w budynkach Sejmu i poza nim, w całej Polsce”.

 

„Drodzy państwo, w najbliższych latach na pewno nie unikniemy sporu. On jest częścią życia każdego z nas, i istotą polityki. Mój cel jest prosty: chcę by jakość debaty i jakość prawa stanowionego przez Sejm radykalnie wzrosła. I żebyście Państwo za dwa lata patrzyli na polski Sejm jak na wzór kultury wzajemnych relacji, a nie jak na jej zaprzeczenie. Żebyście nie tracili nerwów na politykę, żeby ona zaczęła wreszcie dawać nam wszystkim nadzieję, że może być normalnie” – oświadczył marszałek Sejmu.

 

W poniedziałek Sejm wybrał na marszałka Izby Szymona Hołownię (Polska 2050) i na wicemarszałków: Monikę Wielichowską (KO), Dorotę Niedzielę (KO), Włodzimierza Czarzastego (Nowa Lewica), Piotra Zgorzelskiego (Trzecia Droga) oraz Krzysztofa Bosaka (Konfederacja). Większości nie uzyskała kandydatka PiS Elżbieta Witek, pełniąca w poprzedniej kadencji funkcję marszałka Sejmu.(PAP)

 

autorzy: Mikołaj Małecki, Daria Kania

 

mml/ dk/ par/

Setki tysięcy Kalifornijczyków zamieszkały na stałe w Teksasie. To najbardziej zdziwiło ich po przeprowadzce!

0

Cała rzesza Kalifornijczyków przeprowadziła się w ostatnich latach na stałe do Teksasu. Mieszkańcy Złotego Stanu wybrali Teksas m.in. z przyczyn ekonomicznych – w Lone Star jest taniej, a na dodatek są tam o wiele niższe podatki… No chyba, że mówimy o podatku od nieruchomości. W Teksasie stawka tego podatku jest wyższa niż w Kalifornii, co jest jedną z rzeczy, która za każdym razem zadziwia kalifornijskich osadników.

„Procentowa stawka podatku od nieruchomości jest tutaj wyższa” – powiedziała Marie Bailey, pośredniczka w obrocie nieruchomościami, która w 2017 roku przeprowadziła się z El Segundo w Kalifornii do Prosper w Teksasie. Obecnie Marie specjalizuje się w obsłudze klientów dokonujących przeprowadzki z Kalifornii do Teksasu.

„Za każdym razem, gdy dzwoni do mnie potencjalny klient, jest to jedna z pierwszych rzeczy, o których mówię” – powiedziała Bailey portalowi Business Insider.

Według analizy najnowszych danych spisu powszechnego w 2021 r. prawie 108 000 osób wyemigrowało z Kalifornii do Teksasu. Business Insider rozmawiał z dziesiątkami osób, które w ostatnich latach porzuciły Kalifornię na rzecz Teksasu i prawie wszyscy z nich podają przystępność cenową jako jeden z głównych powodów przeprowadzki.

W USA podatki od nieruchomości stanowią największy dochód dla budżetów stanowych i lokalnych. Co zaskakujące – w Kalifornii stawka tego podatku jest atrakcyjniejsza, niż w Teksasie. W Złotym Stanie obowiązują przepisy wynikające z Proposition 13, które zapewniają, że wysokość podatku nie przekracza 1% wartości nieruchomości. Toteż – jak podaje Business Insider – efektywna stawka podatku od nieruchomości w Kalifornii wynosi 0,75%.

Teksas pobiera znacznie wyższą stawkę – jest jedną z najwyższych w kraju a jej średnia wynosi 1,74%. Według Bailey – stawki podatku od nieruchomości, z którymi się spotyka wynoszą najczęściej między 1,6% a 2,7%. Jej zdaniem napływowi Kalifornijczycy są tym bardzo zaskoczeni, ale finalnie ich bilans finansowy znacznie i tak poprawia się dzięki niższym cenom nieruchomości i temu, że Teksas w ogóle nie pobiera podatku dochodowego od osób fizycznych.

Red. JŁ

(Źródło: Business Insider)

Dzikie szympansy stosują taktykę znaną wyłącznie ludziom

0

Szympansy żyjące dziko w Zachodniej Afryce wchodzą na wierzchołki wzgórz, żeby obserwować ruchy wrogich stad. Dotąd uważano, że taka taktyka znana jest wyłącznie ludziom – piszą naukowcy na łamach „PLOS Biology”.

W lasach Zachodniej Afryki żyją szympansy, które stosują wyjątkową taktykę. Z wierzchołków wzgórz obserwują ruchy wrogich szympansich stad. Zdaniem naukowców taka taktyka nieznana jest w świecie zwierząt. Dotąd wydawało się, że stosują ją wyłącznie ludzie.
Naukowcy uważają, że w ten sposób szympansy starają się uniknąć potencjalnie niebezpiecznej konfrontacji z wrogimi grupami. Jeżeli obserwatorzy dochodzą do wniosku, że na danym terytorium nie żeruje obca grupa, decydują się wkroczyć na obserwowany teren.
Naukowcy prowadzili trzyletnie badania dotyczące dwóch, sąsiadujących ze sobą stad szympansów na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Śledzili naczelne, gdy wędrowały przez własne terytoria, włączając w to obszar przygraniczny, na którym od czasu do czasu dochodziło do potyczek.
Zespół odkrył, że szympansy ponad dwa razy częściej wspinały się na wzgórza, gdy wędrowały w kierunku spornego terytorium, niż gdy szły w głąb własnego. Siedząc na szczytach granicznych wzgórz, szympansy częściej powstrzymywały się od głośnego zachowania, spędzając czas w spokoju. Dzięki temu mogły lepiej słyszeć odległe odgłosy obcych grup.
Inne gatunki ssaków, takie jak surykatki, korzystają ze wzniesień, żeby wypatrywać drapieżników lub nawoływać partnerów. Naukowcy twierdzą jednak, że jest to pierwszy dowód na to, że zwierzę inne niż człowiek w strategiczny sposób wykorzystuje wzniesienia, żeby oszacować ryzyko konfliktu między grupami.
„Wykorzystywanie krajobrazu do kontroli terytorialnej jest głęboko zakorzenione w naszej historii ewolucyjnej. W stosowaniu przez szympansy tej strategii być może widać zapowiedź wojen na małą skalę, które prawdopodobnie istniały w prehistorycznych populacjach łowców-zbieraczy” – wyjaśnia główny autor publikacji, Sylvain Lemoine z University of Cambridge (Wielka Brytania).

 

Więcej: https://journals.plos.org/plosbiology/article?id=10.1371/journal.pbio.3002350 (PAP)

 

krx/ bar/

Firmy ponoszą coraz większe koszty zwolnień lekarskich

0

W 2022 r. zarejestrowano w Polsce 27 mln zwolnień lekarskich z pracy na prawie 290 mln dni, i jest to o jedną trzecią więcej niż w 2021 r. – pisze środowa „Rzeczpospolita”. Dla firm oznacza to coraz wyższe  koszty – zauważa gazeta.

Analizując dane ZUS, dziennik wskazuje, że w ciągu minionych 12 miesięcy pracownik w Polsce przebywał średnio 12 dni na zwolnieniu lekarskim, a nieobecność w pracy z powodu choroby dotyczyła 60 proc. pracowników. Co ciekawe, najzdrowsi wydają się pracownicy najmłodsi, ale i najstarsi wiekiem. W grupie wiekowej 18-25 lat średnia długość na zwolnieniu wyniosła osiem, a w grupie 56-65 lat – dziewięć dni, podczas gdy w grupie 36-45 lat była najwyższa i wyniosła 14 dni.
Firmy ponoszą bardzo wysokie koszty związane z nieobecnością pracowników, zarówno bezpośrednie jak wypłata wynagrodzenia za pierwsze dni na zwolnieniu, jak i pośrednie, związane z czasowym obsadzaniem wakatów – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Jak przypomina gazeta, wiele wskazuje na to, że nowy rząd, który najpewniej utworzą KO, Trzecia Droga i Lewica może ulżyć pracodawcom, np. wprowadzając zasadę, że chorobowe pracownika już od pierwszego dnia będzie płacone przez ZUS. Zapisane to zostało w umowie koalicyjnej – zaznacza dziennik.(PAP)

wkr/ godl/

Palestyński Czerwony Półksiężyc: Doszło do „brutalnego ataku” izraelskich czołgów na szpital Al-Ahli Al-Arabi w mieście Gaza

0

Palestyński Czerwony Półksiężyc poinformował w czwartek po południu, że doszło do „brutalnego ataku” izraelskich czołgów na szpital Al-Ahli Al-Arabi w mieście Gaza; „ekipy ratunkowe zostały unieruchomione (przez czołgi) i nie mogą dotrzeć do rannych” – przekazała organizacja.

Czerwony Półksiężyc, który zarządza szpitalem Al-Ahli Al-Arabi, poinformował, że jest on „oblężony” przez siły izraelskie.
W połowie października w eksplozji na terenie tego samego szpitala zginęło kilkaset osób. Armia Izraela przekazała wtedy, że „według informacji wywiadowczych z kilku (…) źródeł za nieudany atak (rakietowy), który uderzył w szpital Al-Ahli Al-Arabi, odpowiada organizacja Palestyński Islamski Dżihad”. Hamas zrzucił winę za wybuch w szpitalu na Izrael – przypomniała agencja Reutera. (PAP)

 

fit/ mms/

Probierz: Czesi od początku narzucają agresywny styl

0

Selekcjoner polskich piłkarzy Michał Probierz przyznał przed piątkowym meczem z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024, że ten rywal od początku narzuca agresywny styl gry. „Musimy przeciwdziałać” – dodał. Jak zapewnił, sytuacja kadrowa w zespole wygląda dobrze.

Biało-czerwoni w marcu, na inaugurację Euro 2024, ulegli w Pradze Czechom 1:3. Prowadzeni wówczas przez Fernando Santosa Polacy już po… 130 sekundach przegrywali 0:2.
Nic więc dziwnego, że czwartkową konferencję prasową na PGE Narodowym zdominował temat tamtego spotkania. Pobierz analizował dokładnie grę najbliższych rywali.
„Wiemy, że czeski zespół jest bardzo bezpośredni, gra agresywnie. Już w marcowym meczu widzieliśmy, jak od początku narzucił bardzo agresywny styl. Musimy przeciwdziałać. Musimy też płynnie przechodzić do akcji po odzyskaniu piłki” – podkreślił selekcjoner.
„Nie możemy pozwolić na swojej połowie na zbyt dużo. Nie wolno dopuścić, żeby rywale odbierali nam tam piłkę, a tak było w pierwszym spotkaniu. Na pewno chcemy zagrać dobry mecz. Mieliśmy wreszcie okazję trochę więcej trenować. Mogliśmy np. jeden trening poświęcić w całości organizacji gry, temu, co chcemy grać. A chcemy utrzymywać się przy piłce” – dodał.
Przyznał, że bardzo pomogła mu wizyta na niedawnym meczu Slavia Praga – AS Roma w Lidze Europy (gospodarze wygrali 9 listopada 2:0). Wprawdzie nie wystąpił wówczas Nicola Zalewski z Romy, ale Probierz miał okazję zobaczyć wielu reprezentantów Czech.
„Mogłem obejrzeć na żywo sześciu reprezentantów Czech ze Slavii. To duże ułatwienie, bo wcześniej, jako trener kadry młodzieżowej, nie miałem takiej możliwości. Przy okazji miło było spotkać Tomasa Pesira (byłego piłkarza m.in. Jagiellonii Białystok – PAP), który jest tam dyrektorem kadry. Ale również przywitałem się i chwilę porozmawiałem z selekcjonerem reprezentacji Czech (Jaroslavem Silhavym – PAP)” – wspomniał.
„Wiemy, że Czesi preferują dwa ustawienia. Z czwórką oraz z trójką obrońców. Na oba jesteśmy przygotowani” – dodał.
Jak przyznał, jest bardzo zadowolony z podejścia swoich zawodników.
„Wszyscy piłkarze, od pierwszego do dwudziestego piątego, a wiadomo, że niektórzy, co jest bolesne, znajdą się w piątek poza kadrą, trenują bardzo dobrze. Wszyscy są mocno zaangażowani, starają się przyjmować uwagi, które im przekazujemy” – podkreślił Probierz.
Jak wygląda sytuacja kadrowa w reprezentacji Polski przed czwartkowym treningiem?
„Na razie jest wszystko w porządku” – odparł krótko.
Czy Probierz ma już gotowy skład na piątkowy mecz?
„Już w czasie selekcji i powołań do kadry zawsze w głowie jest jakaś pierwsza jedenastka. Patrzymy na to, co robią Czesi. Oni dowołali kilku piłkarzy. Mogą zmienić ustawienie w grze. Jeżeli chodzi o nasz zespół, na dwóch-trzech pozycjach są zmiany i tam próbujemy jeszcze ustawień. Ale wiadomo, że większość piłkarzy grających regularnie w swoich klubach jest przymierzana do wyjściowej jedenastki na jutro” – przyznał Probierz.
Dzień wcześniej reprezentacja musiała zmienić plany. Zamiast treningu na bocznym boisku przy Łazienkowskiej, które po opadach deszczu nie było w dobrym stanie, środowe zajęcia odbyły się w ośrodku treningowym Legii (LTC) poza Warszawą – w Książenicach.
„Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy starali się, żeby boiska były w dobrym stanie. Wszyscy ci ludzie stawali na głowie, aby jak najlepiej to przygotować. Nie zapominajmy, że jest listopad. W Polsce wszyscy mają kłopoty z trenowaniem. Jeździliśmy po całej Warszawie, oglądaliśmy te boiska, one było jakoś przygotowane, ale ostatecznie wybraliśmy najlepszą murawę w tym momencie, czyli w ośrodku Legii. Wiadomo bowiem, że tam boiska są mniej osłonięte, więc przy wietrze mają więcej czasu, żeby wyschnąć” – przyznał Probierz.
Jego podopieczni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach.
W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach.
Z Czechami biało-czerwoni zmierzą się w piątek, a 21 listopada zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze o godz. 20.45 na PGE Narodowym. (PAP)
—————

Świderski: myślę, że nasza kadra idzie w fajnym kierunku

Piłkarz reprezentacji Polski Karol Świderski jest optymistą przed piątkowym meczem z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024. Z nadzieją mówi też o pracy Michała Probierza. „Wiem, jak trener pracuje, bo znamy się jeszcze z Jagiellonii. Myślę, że to idzie w fajnym kierunku” – dodał.

Biało-czerwoni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).

 

Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach.

 

„W piątek czeka nas bardzo ważny mecz. Chcemy zrobić wszystko, żeby Czesi przystąpili do swojego następnego spotkania w jak najmniej komfortowej sytuacji. Wierzę, że ich pokonamy, a wówczas będziemy czekać, co dalej” – powiedział Świderski podczas czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie.

 

Wspomniał również o marcowym spotkaniu obu zespołów, gdy Czesi już po 130 sekundach prowadzili u siebie 2:0, a ostatecznie zwyciężyli 3:1.

 

„Na pewno to, co wydarzyło się w pierwszym meczu, nie ma prawa zdarzyć się ponownie. Nie pamiętam takiego spotkania, żebym po dwóch minutach przegrywał 0:2. Po tak szybko straconych bramkach ciężko wrócić do meczu. Liczę, że teraz zagramy dobrze i zwyciężymy” – stwierdził 26-letni napastnik.

 

Świderski ostatni mecz ligowy rozegrał 26 października. Wówczas jego zespół Charlotte FC odpadł z rozgrywek ligi MLS. Później piłkarz trenował w Polsce, ze Śląskiem Wrocław.

 

„Dziękuję trenerowi Jackowi Magierze, bo spędziłem fajne dwa tygodnie ze Śląskiem i mam nadzieję, że jestem dobrze przygotowany. Oczywiście, najlepiej jest grać regularnie mecze w lidze, ale nic z tym już nie zrobię. Dlatego cieszę się, że miałem gdzie trenować” – przyznał.

 

Świderski doskonale zna Probierza, z którym pracował w przeszłości w Jagiellonii Białystok.

 

„Wiem, jak trener pracuje i widzę, jak to przekłada na reprezentację. Myślę, że to idzie w fajnym kierunku. Potrzebujmy troszeczkę czasu. Zdaję sobie sprawę, że tego czasu nie ma, ale już od tego zgrupowania chcemy zacząć wygrywać. Jeżeli nie uda nam się wejść bezpośrednio, to zrobimy wszystko, aby awansować w barażach” – podkreślił.

 

Jak zmieniły się jego relacje z Probierzem w porównaniu z okresem z Jagiellonii?

 

„Jeśli chodzi o mnie, podchodzę do tego luźniej. Wcześniej miałem spory szacunek, oczywiście nadal mam (do trenera – PAP), ale wtedy bardziej bałem się coś zrobić na treningu czy poza boiskiem. Teraz ta nasza relacja, która zawsze była dobra, jest nieco luźniejsza. Cieszę się, że znów mamy okazję razem pracować” – powiedział Świderski.

 

Zawodnik Charlotte FC zadebiutował w reprezentacji w marcu 2021 roku i od tej pory, chociaż dość często wchodził z ławki rezerwowych w końcówkach meczów, zdobył już 10 bramek w 26 występach. Jego gole pomogły awansować kadrze na mundial 2022, utrzymać się w Lidze Narodów, a teraz – zachować jeszcze szansę udziału w Euro 2024.

 

Czy w piątek kibice zobaczą kolejną ważną bramkę Świderskiego?

 

„Na pewno byłoby fajnie, gdybym strzelił zwycięskiego gola. Ale najważniejsza jest drużyna. Nieważne, kto jutro strzeli. Ważne, żebyśmy wygrali i dali sobie szansę poczekania na spotkania rywali, które – mam nadzieję – dadzą bezpośredni awans z grupy” – zaznaczył piłkarz.

 

Z Czechami biało-czerwoni zmierzą się na PGE Narodowym, a 21 listopada – również na tym stadionie – zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze o godz. 20.45. (PAP)

 

bia/ sab/

Najpierw rolnicy, teraz polscy przewoźnicy niszczeni przez stronę ukraińską. Ciągle niespokojnie na granicy polsko-ukraińskiej

0

Powodem protestów polskich przewoźników na granicy z Ukrainą są przyczyny leżące, albo po stronie ukraińskiej, albo po stronie UE – podkreślił w czwartek minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Dodał, że oczekiwanie, aby polski rząd przerwał protest są niezgodne z demokratycznymi zasadami.

W czwartek w siedzibie resortu infrastruktury odbyła się konferencja, podczas której minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz wiceszef MI Rafał Weber odnieśli się do trwających od 6 listopada protestów polskich przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej. Przewoźnicy blokują drogi dojazdowe na dwa przejścia graniczne w Dorohusku i Hrebennem w województwie lubelskim.
Andrzej Adamczyk przypomniał, że w środę spotkał się w Warszawie z przedstawicielami KE w tej sprawie. Tego samego dnia wieczorem przedstawiciele polskiego MI rozmawiali na granicy wraz z delegacją z KE, ze stroną ukraińską.
„Powodem protestów są przyczyny leżące, albo po stronie ukraińskiej na granicy, albo po stronie UE. Te leżące po stronie UE, to umowa podpisana pomiędzy UE a Ukrainą zawieszająca zezwolenia na wjazd samochodów ciężarowych do Polski, które do tej pory były wymagane od kierowców ukraińskich wjeżdżających do Polski” – wskazał szef MI.
Minister dodał, że zawieszenie tych pozwoleń spowodowało „całkowite zaburzenie relacji, jeśli chodzi o ilość samochodów (ciężarowych – PAP) wykonujących operacje na Ukrainę, a ilość samochodów ukraińskich wjeżdżających do Polski”. „Te różnice są absolutnie na korzyść przedsiębiorców z Ukrainy. Polacy – jak mówił wczoraj jeden z przedstawicieli protestujących – czują się wypychani z tego rynku” – powiedział Adamczyk.
Z kolei obecny na konferencji wiceminister infrastruktury Rafał Weber przekazał, że przyczyną protestu, która leży po stronie ukraińskiej jest sposób przejazdu powracających do Polski pustych ciężarówek, które po tym jak Ukraina jednostronną decyzją, na wiosnę tego roku, zniosła specjalne pasy, którymi puste ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski.
„Druga rzecz to niedoskonałość elektronicznego systemu kolejkowania wprowadzonego przez stronę ukraińską” – dodał. Weber wyjaśnił, że do tego systemu muszą się wpisywać polscy kierowcy, powracający do kraju bez ładunku.
Weber poinformował też, że według stanowiska części polskich przewoźników, zdarzają się sytuacje, kiedy to polscy przewoźnicy wypadają z ukraińskiego systemu i są odsyłani na koniec kolejki, co powoduje wydłużenie ich czasu oczekiwania na granicy, aby powrócić do kraju.
Wiceminister zapewnił, że od dnia rozpoczęcia protestu (od 6 listopada) jest on „w mniej lub bardziej formalnych kontaktach” zarówno z protestującymi jak i swoim odpowiednikiem z Ukrainy. Dodał, że resort interweniował też w Komisji Europejskiej. „Podejmujemy działania już od kilku dni, aby ten protest zakończyć, bo uważamy, że to powinno nastąpić” – zaznaczył.
Weber przypomniał, że rząd podejmował już wcześniej działania mające poprawić sytuację polskich przewoźników po tym, jak po wybuchu wojny w Ukrainie zablokowano możliwości transportu do Rosji i Białorusi i gdy wszedł w życie unijny Pakiet Mobilności. Wspomniał o ustawie, która została przyjęta w lipcu tego roku i która obniżyła koszty funkcjonowania firm transportowych w Polsce.
Andrzej Adamczyk wskazał, że w mediach pojawiło się oczekiwanie, aby to polski rząd zakończył protest przewoźników na granicy. „Oczekiwanie, żeby polska strona, polski rząd, aby przerwał ten protest, jest niezgodne z demokratycznymi zasadami obowiązującymi w Polsce. W swoisty sposób protest jest emanacją zapisów prawnych, które pozwalają w Polsce protest zorganizować, a stronie rządowej w niego nie ingerować” – podkreślił minister.
Przypomniał, że chęć organizacji protestu każdorazowo jest zgłaszana do właściwych władz samorządowych. Dodał, że jeśli samorząd „nie uzna, że z jakiś przyczyn protest może tworzyć sytuacje niebezpieczne, nie odmawia możliwości organizowania takiego protestu”.
Przewoźnicy protestujący na granicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.(PAP)

autor: Łukasz Pawłowski, Michał Boroń

 

pif/ mick/ skr/