17.7 C
Chicago
czwartek, 12 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 26

Miasteczko z Illinois dopiero na 56. miejscu rankingu najlepszych do życia w USA

0

Miasteczka w rejonie Chicago znalazły się w rankingu U.S. News & World Report „250 najlepszych miejsc do życia w USA w latach 2025-26”. Najwyżej, bo na 56. miejscu uplasowało się Arligton Heights.

 

Przy opracowaniu listy uwzględniono szereg czynników między innymi poziom edukacji, opiekę medyczną, przystępność cenową domów, a także ofertę kulturalną i rekreacyjną.

Cztery miasta ze Środkowego Zachodu znalazły się w pierwszej dziesiątce listy i są to Carmel w Indianie na miejscu drugim, z tego samego stanu Fishers na trzecim oraz miasta z Michigan na dziewiątym Rochester Hills i na dziesiątym Troy. Pierwsze miejsce przyznano Johns Creek w Georgii.

W pierwszej pięćdziesiątce znalazły się też inne miasta z Indiany, Minnesoty, Michigan, Missouri, Iowa i Wisconsin a z Illinois dopiero na 56. wspomniane już Arlington Heights. Na 63. jest Buffalo Grove, na 76. Naperville, na 80. Palatine. Z kolei na 122. jest Elgin, na 141. Schaumburg, na 168. Bloomington, na 210. Bolingbrook, na 230. Skokie i na 240. Des Plaines.

Nawet 30 tysięcy migrantów z Wenezueli mieszkających obecnie w Illinois może stracić status TPS

0

Tysiące wenezuelskich migrantów mieszkających w Chicago może wkrótce stanąć w obliczu deportacji. To efekt decyzji Sądu Najwyższego USA, który orzekł w tym tygodniu, że administracja prezydenta Donalda Trumpa może cofnąć tzw.

 

TPS czyli tymczasowy status ochronny dla setek tysięcy Wenezuelczyków, przebywających w Stanach Zjednoczonych. Tymczasowy status ochronny pozwala migrantom mieszkać i pracować w USA bez groźby deportacji, choć nie zapewnia ścieżki do uzyskania stałego pobytu lub obywatelstwa.

Sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem próbowała zakończyć program TPS dla Wenezuelczyków w lutym, ale ruch ten został wcześniej zablokowany przez sąd niższej instancji. W poniedziałek Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku administracji Trumpa o zniesienie nakazu sądu niższej instancji.

„Będzie to miało wpływ na każdą osobę, której pomogliśmy złożyć wniosek – ponieważ pomogliśmy im w 2023 r.” – powiedziała Erendira Rendon, wiceprezes ds. sprawiedliwości imigrantów w Resurrection Project, która pomogła ponad 9 tysiącom Wenezuelczykom w Illinois ubiegać się o TPS i status azylanta. „Bez tymczasowego statusu ochronnego, jeśli ktoś nigdy nie ubiegał się o azyl, w rzeczywistości kwalifikuje się do deportacji i jest zagrożony deportacją” – dodała.

TPS został wcześniej rozszerzony na Wenezuelczyków za rządów byłego prezydenta Joe Bidena. Władze Chicago szacują, że od 31 sierpnia 2022 r. miasto przyjęło około 51 tysięcy migrantów z południowej granicy. W badaniu przeprowadzonym jesienią ubiegłego roku przez Northeastern Illinois University stwierdzono, że około 30 tysięcy z nich pochodzi z Wenezueli i osiedlili się w chicagowskich dzielnicach takich jak Brighton Park. Nie jest jasne, kiedy TPS dla Wenezuelczyków zostanie zakończony i mogą rozpocząć się deportacje.

 

BK

 

 

Nie jesteś mieszkańcem Evanston? Zapłacisz za wstęp na plażę

0

Memorial Day tradycyjnie rozpoczyna sezon plażowy w USA. W najbliższą sobotę otwarte zostaną także plaże w Evanston w rejonie Chicago.

 

Ale od tego roku trzeba będzie zapłacić za wstęp. Miasto Evanston zapewnia karnety plażowe wszystkim mieszkańcom o kodach pocztowych 60201 lub 60202. Karnety dla nich będą bezpłatne a aby je otrzymać muszą przedstawić dowody na to, że są mieszkańcami Evanston w postaci ID czy umowy najmu mieszkania lub rachunków.

Osoby niebędące mieszkańcami Evanston mogą uzyskać dostęp do plaży po zakupieniu tzw. dziennej przepustki plażowej dostępnej na stronie internetowej miasta. Opłata za wstęp na plażę dla osób niebędących rezydentami wynosi 12 dolarów a w przypadku mieszkańców Skokie tylko 10 dolarów.

Mieszkańcy Evanston mogą nabyć zniżkowe wejściówki dla odwiedzających ich gości za 5 dolarów. Plaże pozostaną otwarte do Labor Day, który w tym roku przypada w poniedziałek, 1 września.

 

BK

W Illinois potwierdzono zakażenia salmonellą po zjedzeniu ogórków z Florydy

0

Krajowe Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) wszczęły postepowanie wyjaśniające w sprawie zakażeń salmonellą po spożyciu ogórków. Ogórki pochodziły z Bedner Growers na Florydzie a dystrybutorem był Fresh Start Produce Sales.

 

Powiązano je z chorobami u co najmniej 26 osób w 15 stanach – podało CDC. Co najmniej dziewięć osób hospitalizowano, nie odnotowano żadnych zgonów. CDC podało, że salmonellą po zjedzeniu ogórków zatruły się co najmniej cztery osoby w Illinois.

Ogórki trafiły nie tylko do sklepów, ale także do restauracji. Ogórki były rozprowadzane między 29 kwietnia a 19 maja i nadal mogą znajdować się w niektórych sklepach. Wybuch epidemii został wykryty w ramach kontroli w kwietniu po podobnych przypadkach w 2024 r. Wtedy to w 34 stanach i w Waszyngtonie zachorowało 551 z których 155 trafiło do szpitali. W przypadku ubiegłorocznej epidemii bakterie salmonelli znaleziono w skażonej wodzie kanałowej używanej w gospodarstwach prowadzonych przez Bedner Growers i Thomas Produce Company.

W tym roku bakterie salmonelli wykryto w próbkach pobranych na farmie, które pasowały do próbek pobranych od osób, które zachorowały. CDC twierdzi, że sprzedawcy detaliczni powinni powiadomić konsumentów, którzy mogli kupić skażone produkty.

Objawy zatrucia salmonellą obejmują biegunkę, gorączkę, silne wymioty, odwodnienie i skurcze żołądka. Większość osób, wraca do zdrowia w ciągu tygodnia. Jednak w przypadku małych dzieci, osób starszych i z osłabionym układem odpornościowym zakażenie może mieć ostrzejszy przebieg wymagający leczenia szpitalnego.

 

BK

Kamil Stoch ogłosił, że zakończy karierę w 2026 roku

0

Skoczek narciarski Kamil Stoch ogłosił, że kolejny sezon będzie jego ostatnim w karierze. Trzykrotny mistrz olimpijski podkreślił, że nie zamierza naśladować 52-letniego Japończyka Noriakiego Kasai, który mimo zaawansowanego wieku wciąż startuje w zawodach.

Stoch jest jednym z najbardziej utytułowanych skoczków narciarskich w historii. Trzykrotnie wygrał Turniej Czterech Skoczni. Zdobył trzy złote medale olimpijskie, dwie Kryształowe Kule i dwa złote medale mistrzostw świata. Dwukrotnie triumfował w cyklu Raw Air. Odniósł 39. indywidualnych zwycięstw w Pucharze Świata.
„Nie chcę być jak Kasai. Myślę, że powiedziałem to już na tyle zrozumiale, że każdy wyciągnął wniosek, że to będzie mój ostatni sezon” – zadeklarował 38-latek w wywiadzie dla TVP Sport.
Poprzedni sezon był rozczarowujący dla Stocha, gdyż zajął 31. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a ówczesny trener polskiej kadry Thomas Thurnbichler nie powołał go na mistrzostwa świata w Trondheim. Pod wieloma względami był to najgorszy sezon dla „Orła z Zębu” od 20 lat.
Polski Związek Narciarski zdecydował, że Thurnbichlera zastapi jego dotychczasowy asystent – Maciej Maciusiak.
„Nie było dobrej atmosfery w drużynie, bo gdyby była, to wszyscy byli szczęśliwi, a jednak nie byli szczęśliwi. Teraz nagle okazuje się, że skoro przychodzi nowy trener, to teraz wszyscy odetchnęli” – powiedział Stoch.
W 2026 roku odbędą się zimowe igrzyska olimpijskie w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo. Stoch uznał, że pożegna się ze sportem po sezonie olimpijskim. Wcześniej uczestniczył w igrzyskach w Turynie (2006), Vancouver (2010), Soczi (2014), Pjongczangu (2018) i Pekinie (2022).(PAP)

mg/ krys/

Szpitale powiatowe zadłużone po uszy

0

8,2 mld zł wyniosły zobowiązania szpitali powiatowych pod koniec trzeciego kwartału 2024 r. To o 1 mld zł więcej niż rok wcześniej – pisze w środę „Rzeczpospolita”.

Jak podaje „Rz”, łączna kwota zobowiązań wszystkich szpitali prowadzonych w formie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SP ZOZ) na koniec III kwartału 2024 r. wyniosła 22,4 mld zł, z czego 3 mld zł stanowiły zobowiązania wymagalne, czyli takie, które nie zostały uregulowane pomimo upływu terminu płatności.
„Niemal jedna trzecia zadłużenia szpitali publicznych to zobowiązania szpitali powiatowych. Ich wysokość na 30 września 2024 r. to 8,2 mld zł wobec 7,2 mld zł rok wcześniej” – pisze gazeta powołując się na dane Ministerstwa Zdrowia.
Jak informuje „Rz”, Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP) w oparciu o sprawozdania przekazywane przez placówki medyczne do Centrum e-Zdrowia przygotował własne wyliczenia dotyczące stanu zadłużenia podmiotów zakwalifikowanych do sieci szpitali. „Ze wstępnych danych za IV kwartał 2024 r. wynika, że zadłużenie szpitali rok do roku wzrosło o ok. 1,5 mld zł i wyniosło 19,534 mld zł” – czytamy.(PAP)

mchom/ mhr/

Tusk: Rafał Trzaskowski wygrał I turę i zrobi wszystko, żeby wygrać II turę; będziemy grali twardo

0

Kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski wygrał I turę wyborów i zrobi wszystko, żeby wygrać II turę; wybory prezydenckie to inne zawody niż wybory parlamentarne i będziemy grali twardo – zadeklarował premier Donald Tusk. Dajcie nam dokończyć to, co razem zaczęliśmy 15 października 2023 r. – zaapelował.

W wywiadzie w TVP Info szef rządu był pytany o wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich. Według oficjalnych danych PKW kandydat KO Rafał Trzaskowski uzyskał 31,36 proc. głosów, a popierany przez PiS Karol Nawrocki 29,54 proc.; 1 czerwca zmierzą się w II turze wyborów.
„To jest moment ostatecznej gry, więc jestem bardzo zdeterminowany, bo wiem jak wysoka jest stawka” – stwierdził Tusk.
Szef rządu ocenił, że finał wyborów będzie niezwykle zacięty. Pytany, czy oceniłby wynik I tury wyborów jako żółtą kartkę dla jego rządu, odparł, że żółtą kartkę otrzymują w piłce nożnej ci, którzy „grają twardo”. „Będziemy grali twardo” – zadeklarował Tusk.
„Rafał Trzaskowski wygrał I turę. Musi zrobić wszystko i zrobi wszystko, żeby powtórzyć ten wynik w II turze i wiemy, że to nie jest łatwe zadanie. Wybory prezydenckie to są inne zawody niż wybory parlamentarne, ale trzeba grać twardo. Trzeba wierzyć nie tylko we własne siły, ale we własne racje” – dodał szef rządu.
Premier był też pytany o dotychczasowe działania rządu, którymi część wyborców KO może być rozczarowana. „Mam zawsze jedną odpowiedź – ona jest bardzo uczciwa i bardzo serio. Dajcie nam dokończyć to, co razem zaczęliśmy 15 października 2023 roku” – odpowiedział Tusk.
Premier podkreślił, że jego rząd od czasu wyborów parlamentarnych działa w trudnych warunkach. „Nie lubię marudzić i nie lubię zwalać na poprzedników. Ale (…) jaki my dług odziedziczyliśmy po nich? Jakie wydatki, jaki deficyt? To, co się działo w tych resortach, ministerstwach, ten bałagan taki strukturalny. Już nie mówię o wymiarze sprawiedliwości, o sądownictwie. To wszystko wiemy. I na czele tego bałaganu stał cały czas też prezydent. Prezydent Duda” – zauważył Tusk.
Dodał, że pieniądze europejskie, które miały do Polski „popłynąć szerokim strumieniem”, popłynęły, „ale to wszystko było oparte na zaufaniu”. „Ono się może wyczerpać, jeśli nie przeprowadzimy do końca reformy wymiaru sprawiedliwości” – powiedział. „Nie można się zatrzymać w połowie przeprawy. Wybierzcie Rafała Trzaskowskiego, a mnie rozliczcie potem” – zaapelował.
Szef rządu zaznaczył też, że Polska znajduje się dziś w bardzo trudnym położeniu – i w trudnym czasie. Dlatego – jak mówił – tak istotna jest dziś stabilność państwa. „Polska potrzebuje sprawnej, silnej władzy. Jest wojna za granicą. Jest wielka presja migracyjna. Jest kryzys polityczny w całym świecie Zachodu, są też te wyzwania takie gospodarcze, cywilizacyjne” – oświadczył Tusk.
Ocenił też, że kandydat popierany przez PiS Karol Nawrocki jest „decyzją” i „pomysłem Jarosława Kaczyńskiego” na robienie nieustannego bałaganu i nieustannego konfliktu politycznego po to, aby PiS wróciło do władzy. Według Tuska, Trzaskowski zaś będzie dobrym prezydentem, bo nie będzie prezydentem wojny domowej.
„To, co jest bezcenne u Rafała Trzaskowskiego, to to, że on jest naprawdę niezależny i silny, to jest bardzo inteligentny polityk, ma własne zdanie, a potrafi równocześnie budować relacje pozytywne” – podkreślił.
Ocenił też, że w Polsce trwa „walka z mechanizmem państwowej korupcji”. „Nie ma takiego miejsca w państwowej administracji, gdzie byśmy ciągle nie napotykali na to zniekształcone państwo, które miało służyć interesom PiS-owców, ich partii, ale też ich prywatnym interesom” – stwierdził premier.
Zapytany, kto „patrzyłby na ręce monowładzy”, jeśli prezydentem zostałby Rafał Trzaskowski, Tusk podkreślił, że taką rolę pełniłyby „niezależne sądy, niezależna prokuratura”. Jak zaznaczył, jedną z pierwszych decyzji po zwycięstwie Trzaskowskiego byłby „niezależny wymiar sprawiedliwości, który patrzy tak samo krytycznie na ręce wszystkim politykom”. (PAP)

 

nno/ par/

Sondaż dla „SE”: 59 proc. ankietowanych nie wierzy w realizację obietnic wyborczych

0

59 proc. Polaków nie wierzy w realizację obietnic wyborczych kandydatów na prezydenta – wynika z sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu”. Badanie zrealizowano jeszcze przed pierwszą turą wyborów, a wyniki opublikowano w środę.

Na pytanie: czy wierzysz w realizację obietnic wyborczych kandydatów na prezydenta – 59 proc. respondentów odpowiedziało, że nie. W spełnienie obietnic składanych w kampanii wierzy 28 proc. badanych, a 13 proc. nie ma zdania.
Badanie zostało wykonane przez Instytut Badań Pollster od 13 do 15 maja na grupie 1697 dorosłych Polaków. (PAP)

 

Trzaskowski zabiega o najmłodszych wyborców; akcja „Młodzi naprzód” skierowana do studentów

W ostatnich dwóch tygodniach kampanii wspierająca kandydata KO na prezydenta Rafała Trzaskowskiego akcja „Młodzi naprzód” ma skupić się na studentach. Wiemy, że młodzi często głosują na kandydatów antysystemowych, ale te decyzje podejmowane są z różnych powodów – powiedziała PAP koordynatorka akcji Aleksandra Kot.
„Intensyfikujemy działania, chcemy być częściej na ulicach, w terenie i skupić się na studentach. Już od środy ruszamy w miejsca, gdzie jest ich najwięcej, tam, gdzie są ośrodki akademickie” – powiedziała PAP koordynatorka zainagurowanej w marcu akcji „Młodzi naprzód” oraz jednocześnie najmłodsza posłanka w tej kadencji Sejmu Aleksandra Kot (KO). Jak wskazała, na trasie w ostatnich dwóch tygodniach kampanii powinna znaleźć się większość miast wojewódzkich, w tym Kraków, Wrocław i Trójmiasto.
„Chcemy, żeby rówieśnicy przekonywali rówieśników. Nawet, jeśli czyimś pierwszym wyborem była Magdalena Biejat (Lewica) czy Adrian Zandberg (Razem) to wciąż jest wiele spraw, które są wspólne” – podkreśliła Kot. Jak dodała, choć zdaje sobie sprawę, że młodzi wyborcy często głosują na najbardziej antysystemowych kandydatów, to te decyzje podejmowane są z różnych powodów. „Myślę, że o każdy głos trzeba walczyć” – oceniła.
Z sondażu exit poll przeprowadzonego przez Ipsos dla TVP, TVN24 i Polsat News wynika, że wśród najmłodszych wyborców w wieku 18-29 lat najlepszy wynik w I turze wyborów prezydenckich uzyskali kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen (36,1 proc.) oraz kandydat Razem Adrian Zandberg (19,7 proc.).
Żaden z nich nie przekazał poparcia ani popieranemu przez PiS Karolowi Nawrockiemu, ani Rafałowi Trzaskowskiemu, którzy znaleźli się w II turze wyborów. Mentzen zaproponował za to obu kandydatom rozmowę na swoim kanale na YouTube oraz podpisanie deklaracji z postulatami ważnymi dla jego wyborców. Na propozycję wprost przystał Nawrocki.
Trzaskowski zadeklarował we wtorek w Sosnowcu, że weźmie udział w rozmowie. „Tak, panie Sławomirze, przyjdę, porozmawiamy” – podkreślił kandydat KO. Jak dodał, nie gwarantuje, że cokolwiek podpisze. „Ale gwarantuję, że porozmawiamy szczerze” – zapewnił. Według Trzaskowskiego w wielu sprawach obaj mogą się zgodzić. „W kilku na pewno się nie zgodzimy, ale otwarta debata to jest dokładnie to, czego potrzebujemy” – podkreślił Trzaskowski.
Kandydat KO przekonywał też, że jednym z najważniejszych postulatów wydaje się „przyjrzenie się perspektywom młodych ludzi”, czym on sam zajmuje się od lat, m.in. organizując Campus Polska. „Spotykam się z młodzieżą w Warszawie, pomagam młodym ludziom w Warszawie, zająłem się na serio kryzysem psychiatrii dziecięcej (..) Na serio zajmujemy się tym, żeby edukacja byka jeszcze bardziej nowoczesna” – mowił we wtorek, pytany o kwestię przyciągnięcia młodych wyborców.
W I turze wyborów prezydenckich Trzaskowski zdobył 31,36 proc., zaś popierany przez PiS Karol Nawrocki – 29,54 proc. Na trzecim miejscu znalazł się kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen z wynikiem 14,81 proc. głosów. Następni w kolejności byli: europoseł, lider Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Braun (6,34 proc.), kandydat Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (4,99 proc.), lider partii Razem Adrian Zandberg (4,86 proc.) oraz kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat (4,23 proc.).
Druga tura wyborów odbędzie się 1 czerwca. (PAP)

sno/ mhr/

95 lat temu urodził się Sylwester Chęciński – reżyser „Samych swoich”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć”

0

21 maja 1930 r. urodził się Sylwester Chęciński – reżyser „Samych swoich”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć” – zwany filmowym malarzem polskich charakterów. „To był człowiek, który bardzo, nadzwyczajnie wręcz, lubił ludzi” – ocenił Jan Jakub Kolski.

„Kiedy w popularnym niegdyś programie radiowym +Podwieczorek przy mikrofonie+ spytano mnie o marzenie, odpowiedziałem: Przestać być reżyserem +Samych swoich+” – wspominał Sylwester Chęciński w rozmowie z „Rzeczpospolitą” (2004).
Urodził się w miejscowości Susiec k. Tomaszowa Lubelskiego.
„Tam było ze sto chałup. Z jednej strony kościół, kilka sklepów i remiza strażacka, a z drugiej strony stacja kolejowa. Ona była miejscem, na które przychodziło się tak, jak później na telewizję, by oglądać, co się dzieje” – opowiadał Chęciński Stanisławowi Zawiślińskiemu w wywiadzie dla Magazynu Filmowego SFP (2014). „Zawsze o tej samej porze przejeżdżał, a niekiedy nawet zatrzymywał się, pociąg relacji Warszawa – Lwów. Czasem wysiadały z niego pięknie ubrane panie, dystyngowani panowie. Moja mama o pasażerach pociągu mówiła do mnie: +Wiesz, oni to maturę mają+. Bo dla niej matura to była furtka do lepszego świata” – wspominał.
„Mieszkał tu przy ul. Długiej. Jego ojciec Antoni pracował w tartaku, potem zajął się handlem drewna. Szkolni koledzy nazywali przyszłego reżysera po prostu +Sylek+. Debiut artystyczny sześcioletniego +Sylka+ w miejscowej remizie zakończył się klapą. Miał wyrecytować wierszyk, rozpłakał się. Tyle było z jego występu. W 1939 r. Chęcińscy przenieśli się do Zamościa, mieszkali przy ul. Klonowej. Pod koniec wojny rodzina wyjechała w okolice Częstochowy. Jednak Antoni Chęciński, już sam, wrócił do Suśca, gdzie zmarł w 1950 r. Od tamtej pory reżyser co roku zjawia się w Suścu” – czytamy na stronie „Tygodnika Zamojskiego”.
„Wykorzystuję każdą sytuację – np. gdy jestem w Rzeszowie czy Lublinie – by wpaść do Suśca i pooglądać, powspominać, bo z wiekiem coraz bardziej ucieka się do swego dzieciństwa. Bo to, co było w moim życiu najszczęśliwsze, to dzieciństwo. Mam tam takie miejsca, gdzie zawsze przejadę, stanę, zamyślę się. Spotkam się z bohaterami moich wspomnień – z Jaśkiem, Kazikiem, Bolkiem, Józkiem… To były lata sielskie, anielskie. I drut z fajerką, bieganie po tych ścieżkach, uroczyskach… To jest bardzo sentymentalne, ale trudno mi od tego uciec” – powiedział Chęciński „Tygodnikowi Zamojskiemu”.
Z Zamościem związane były traumatyczne przeżycia, podczas okupacji, kiedy Niemcy przystąpili do germanizacji Zamojszczyzny. „Trwały wysiedlenia. Spaliśmy w ubraniach, w izbie stały tobołki ze spakowanymi najważniejszymi rzeczami. Żyliśmy w potwornym strachu. Z jednej strony był obóz w Majdanku, z drugiej – w Bełżcu. Półtora kilometra od naszego domu Niemcy więzili jeńców rosyjskich. Jako dziecko słyszałem ich nieludzkie krzyki. Wyli z bólu, w zimie zamarzali w wietrznych barakach. A jeszcze takie obrazy: ludzie uciekający z wagonów. Niemcy do nich strzelali. Chodziło się wśród trupów. Do dzisiaj mam to przed oczami” – opowiadał reżyser Barbarze Hollender, autorce książki „Od Munka do Maślony” (2017).
Inną traumą wyniesioną z zamojskiego okresu, która prześladowała go całe życie, była podpisana przez jego rodziców na przełomie 1941 i 1942 roku folkslista.
„Nie dla korzyści. Ojciec nigdy nie pracował u Niemców. Jeden z lokatorów z naszego zamojskiego domu miał niemieckie nazwisko. Dostał wezwanie do podpisania folkslisty. Ojciec znał niemiecki, pomagał mu. Pewnie od tego się zaczęło. W każdym razie on też postanowił pójść tą drogą. Żeby przeżyć. Ratować rodzinę. Ja nigdy tej decyzji nie zrozumiem, zwłaszcza że rodzina matki walczyła w partyzantce, a jej brat zginął w 1943 roku, mając zaledwie 23 lata” – wspominał w rozmowie z Barbarą Hollender. „Zawsze było mi z tego powodu wstyd” – dodał.
Gdy w 2000 r. przyznano mu Nagrodę Wrocławia, zadzwonił do prezydenta miasta, by powiedzieć, że nie może jej przyjąć, wyjaśnił dlaczego. „Ile pan miał wtedy lat? Panie Sylwestrze, czy pan wie, kiedy skończyła się wojna?” – spytał zszokowany Bogdan Zdrojewski.
„On mnie wtedy bardzo wzmocnił” – przyznał reżyser, choć poczucie winy go nie opuszczało. „Jako dziecko miałem chleb. A moi koledzy nie mieli” – wyjaśnił w „Od Munka do Maślony”.
W 1950 r. zdał maturę w liceum w Dzierżoniowie (Dolnośląskie). W 1956 r. ukończył studia reżyserskie w łódzkiej Filmówce. Przez pierwsze lata po studiach pracował jako asystent reżysera i jako drugi reżyser na planach filmów Andrzeja Wajdy („Lotna”), Jerzego Passendorfera („Powrót”) i Stanisława Lenartowicza („Spotkania”).
Samodzielną karierę reżyserską rozpoczął „Historią żółtej ciżemki” (1961), nagrodzoną Srebrnym Medalem na Międzynarodowym Festiwalu Filmów dla Dzieci i Młodzieży w Wenecji. Poprzez historię utalentowanego, wiejskiego chłopca terminującego u Wita Stwosza, przedstawił w filmie dzieje powstania ołtarza w kościele Mariackim w Krakowie. Jedną z głównych ról w „Historii żółtej ciżemki” zagrał 11-letni wówczas Marek Kondrat.
„Wybrałem go do roli na castingu spośród ponad tysiąca kandydatów. Rzucał się oczy. A potem, na próbach, bałem się, że nie sprosta zadaniu, bo on z występowaniem był już oswojony. Był dzieckiem artystów i wiedział, że ma coś odgrywać, a ja potrzebowałem jego wdzięku, naturalności. Powiedziałem o tym kłopocie Gustawowi Holoubkowi i on mnie uspokoił: +Zobaczysz, jak ten chłopak wejdzie w kostium, jak znajdzie się pośród dekoracji, to wszystko zagra+. I tak się stało” – opowiadał Chęciński Zawiślińskiemu.
Drugim jego filmem była „Agnieszka 46” (1964), dramat psychologiczny o trudnym powrocie do pokojowego życia ludzi, których psychika zmieniła się w czasach wojny. „Film pokazuje nieprzydatność kawaleryjskich mitów – na co dzień, w prozaicznej pracy od podstaw” – ocenił krytyk Jerzy Płażewski („Film”, 1964).
Kolejnym wyreżyserowanym przezeń filmem był dramat psychologiczno-społeczny pt. „Katastrofa” (1965).
W 1967 r. powstała komedia „Sami swoi”, pierwszy film z kultowej trylogii Chęcińskiego o rywalizujących ze sobą rodach Kargulów i Pawlaków – z niezapomnianymi głównymi rolami Wacława Kowalskiego i Władysława Hańczy.
Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale Wacław Kowalski nie był pierwszym wyborem reżysera. Widział w tej roli Jacka Woszczerowicza. „Woszczerowicz miał jednak poważne kłopoty zdrowotne i postawił warunek, że zdjęcia muszą być kręcone blisko Warszawy. A miały być we Wrocławiu. Chcąc nie chcąc, musiałem znaleźć innego aktora. Pomyślałem o Kowalskim, bo grał w +Agnieszce 46+ i miał tam scenę dramatyczną, w której bardzo mnie śmieszył. Kiedy jeszcze usłyszałem, jakim on mówi dialektem, to tym chętniej z nim zaryzykowałem” – wyjaśnił Chęciński w rozmowie z Zawiślińskim.
W „Kochaj albo rzuć” z kolei nie wystąpił… Jimmy Carter. Miał kiwać do Pawlaka, który odwzajemniał się uśmiechem, machając przyjaźnie rękami. „W Chicago nakręciłem pochód, w którym brał udział Carter, wówczas kandydat na prezydenta. Filmowaliśmy go w różnych sytuacjach. Z drugiej kamery kręciliśmy Pawlaka przedzierającego się przez tłum, uśmiechającego się, machającego do Kargula. Potem w odpowiedni sposób to zmontowałem – Cartera z Pawlakiem” – opowiadał Chęciński. Scenę usunęła cenzura. „Uznano, że ta scena może obrażać prezydenta supermocarstwa” – wyjaśnił reżyser.
Jak oceniono na łamach magazynu „Film”, komizm „Samych swoich” wynika „z umiejętnego połączenia trzech elementów: sarmackiej komedii obyczajowej, usytuowania jej w określonych warunkach historycznych i okraszenia tego wszystkiego charakterystyczną kresową gwarą, która – przynajmniej dla uszu współczesnego pokolenia – ma w sobie niejakie akcenty humorystyczne”. Drugą część trylogii – komedię „Nie ma mocnych” – Chęciński wyreżyserował w 1974 r., a trzecią, „Kochaj albo rzuć”, w 1977 r. Autorem scenariuszy wszystkich filmów był Andrzej Mularczyk.
Do najbardziej znanych filmów Chęcińskiego należą ponadto: „Tylko umarły odpowie” (1969, kryminał z Ryszardem Filipskim w roli głównej), „Legenda” (1970, ze zdjęciami Witolda Sobocińskiego), „Roman i Magda” (1978), „Bo oszalałem dla niej” (1980, według scenariusza Jerzego Stefana Stawińskiego) oraz sensacyjny „Wielki Szu” z Janem Nowickim w roli głównej – film, który w 1983 r. stał się przebojem kinowym w Polsce.
W 1991 r. Chęciński wyreżyserował „Rozmowy kontrolowane”, kontynuację przygód bohaterów „Misia” Stanisława Barei. W 2005 r. zrealizował film telewizyjny „Przybyli ułani”, w ramach cyklu „Święta polskie”; w obsadzie znaleźli się m.in. Zbigniew Zamachowski, Kinga Preis i Krystyna Feldman.
Sympatię widzów przyniósł Chęcińskiemu również serial telewizyjny „Droga” (1973), z Wiesławem Gołasem w roli głównej, nakręcony na podstawie scenariusza Andrzeja Mularczyka.
„Sylwester Chęciński to reżyser niedoceniony, bardzo konsekwentny i sprawny warsztatowo. To znakomity profesjonalista, który panuje nad każdym elementem filmowej wypowiedzi” – powiedział PAP filmoznawca prof. Piotr Zwierzchowski z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w 2015 r. przy okazji 85. urodzin reżysera. „W filmach Chęcińskiego istotną rolę odgrywają kwestie etyczne, moralne dylematy. Widać to nawet w +Samych swoich+, bo przecież wysiedleni zza Buga główni bohaterowie na tzw. Ziemiach Odzyskanych wspominają swoje rodzinne strony, nie do końca przekonani do nowego miejsca. Kwestie moralne są najistotniejsze, a gatunek filmu jest tylko środkiem. Można nawet określić Chęcińskiego jako +moralistę w kinie gatunku+, i to niezależnie od tego, czy jest to komedia, kryminał, czy dramat” – podkreślił.
„Cechą charakterystyczną twórczości Chęcińskiego jest to, że w centrum uwagi zawsze pozostaje człowiek, a przede wszystkim jego charakter. To właśnie dlatego o artyście mówi się, że jest +malarzem polskich charakterów+. Prawdopodobnie w tym tkwi popularność dzieł Chęcińskiego, choć źródeł tego sukcesu znawcy upatrują także w pokorze reżysera wobec widzów oraz precyzyjnym przygotowaniu do każdego z filmów” – napisała Kamilla Jasińska na stronie Centrum Historii Zajezdnia.
„Posiadł błyskotliwą umiejętność charakteryzowania bohaterów, obdarzając ich nie tylko bogactwem i złożonością cech ujawniających się w dynamicznym działaniu, ale też dozą sympatii, którą przekazuje widzom” – ocenił krytyk Maciej Maniewski („Film”, 1986). „Od początku Chęciński realizuje model kina popularnego, zawsze wspartego problematyką obyczajową i psychologiczną oraz bogactwem umiejętności warsztatowych” – dodał.
„Żałuję, że nie udało mi się nakręcić więcej filmów” – powiedział Chęciński Stanisławowi Zawiślińskiemu. „Zależało mi, żeby każdy mój film był lepszy od poprzedniego, i to czasem było paraliżujące. Bardzo solidnie przygotowywałem się do realizacji każdego filmu. Nie spieszyłem się. Nawet z kontynuacją +Samych swoich+, a potem +Nie ma mocnych+ zwlekałem” – dodał.
„Utrzymać poziom wcale nie jest tak łatwo, ponieważ realizacja udanego filmu zależy od mnóstwa okoliczności. Dlatego z różnych powodów nie udało mi się kilku filmów nakręcić. W połowie lat 70. przygotowywałem się do +Wielkiej Warszawskiej+ według scenariusza Janka Purzyckiego. To miał być film o wyścigach konnych i towarzyszących im machlojkach. Dyrekcja toru na Służewcu, gdzie miały powstawać zdjęcia, zażądała scenariusza. Nie spodobał się i w rezultacie realizację filmu zablokowano. Wcześniej miałem reżyserować +Akcję pod Arsenałem+, i to już w kolorze, ale scenariusz poszedł w takim kierunku, który mi nie odpowiadał, więc zrezygnowałem” – wyjaśnił Chęciński.
Za całokształt twórczości Chęciński otrzymał „Platynowe Lwy” na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni (2014). W lipcu 2016 r. został Honorowym Obywatelem Dolnego Śląska, w marcu 2017 r. laureatem Polskiej Nagrody Filmowej Orły za Osiągnięcia Życia, w maju 2021 r. – Nagrody Kulturalnej Śląska przyznawanej przez władze Dolnej Saksonii.
11 listopada 2021 r. prezydent Andrzej Duda odznaczył go Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Niespełna miesiąc później, 8 grudnia, Sylwester Chęciński zmarł we Wrocławiu w wieku 91 lat. został pochowany na cmentarzu Grabiszyńskim. Od 2022 roku reżyser ma rondo swego imienia we Wrocławiu i park w Suścu.
„Chęciński miał duży dystans do siebie i niezwykłe poczucie humoru na temat świata nas otaczającego” – powiedział PAP po jego śmierci Jan Jakub Kolski. „To był człowiek, który bardzo, nadzwyczajnie wręcz, lubił ludzi” – podkreślił.
Na pytanie Barbary Hollender: „co jest ważne w życiu?”, Sylwester Chęciński odpowiedział: „ład w człowieku”.

Paweł Tomczyk (PAP)

 

mr/ hub/ top/ miś/

Ekspert: Wynalazki powstałe z myślą o kosmosie stosujemy na co dzień, np. w smartfonie

0

Wiele wynalazków, które pierwotnie powstały z myślą o astronautach i misjach kosmicznych, z czasem znalazło szerokie zastosowanie na Ziemi. Dziś uznaje się je za oczywiste. Przykładem są rozwiązania stosowane w smartfonach – powiedział PAP dr Tomasz Barciński z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Początek eksploracji kosmosu to połowa XX wieku. Od tego czasu rozwój technologii kosmicznych wpływa na życie ludzi, a wynalazków czy innowacji, które dziś są stosowane na co dzień, jest bardzo wiele.
Wśród nich jest nawigacja satelitarna (np. GPS), folia termoizolacyjna (np. w kocach ratowniczych), kompozyty węglowe (lekkie i odporne materiały), pianka z pamięcią kształtu (np. w materacach czy kaskach), filtry węglowe do oczyszczania wody (w dzbankach filtrujących), wzmocnione opony, termometry na podczerwień, teflon (wprawdzie nie wynaleziony przez NASA, ale szeroko stosowany), cyfrowe przetwarzanie obrazu (co m.in. wpłynęło na rozwój techniki tomografii komputerowej), ale też bezprzewodowe odkurzacze czy słuchawki.
Wynalazki kosmiczne trafiły też do smartfonów. „Dzisiaj nie potrafimy sobie wyobrazić smartfonu bez aparatu fotograficznego. Jego sercem jest malutka matryca elektroniczna, nazywana matrycą CMOS, która została opracowana dla potrzeb misji międzyplanetarnych NASA” – przypomniał w rozmowie z PAP dr Tomasz Barciński, kierownik Laboratorium Mechatroniki i Robotyki Satelitarnej w Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Jak dodał, specjaliści wiedzieli, że nie da się sfotografować planet dawną techniką na kliszy, ponieważ takich zdjęć nie uda się wywołać w kosmosie. „Dlatego potrzebny był nowy sposób, aby ten obraz jakoś zarejestrować i drogą radiową przesłać na Ziemię. W latach 70. i 80. stosowano duże i energochłonne urządzenia podobne do kamer TV, w latach 90. pracowano nad miniaturyzacją zapisu obrazu. Stało się to impulsem do stworzenia elektronicznych matryc, w których kliszę zastąpiono ekranem z pikselami światłoczułymi, przekształcającymi padające na nie fotony w sygnał elektryczny, możliwy do wzmocnienia i przesłania radiowo na Ziemię” – opisał.
Po wielu latach zaś wynalazek trafił do smartfonów, wpisując się jednocześnie w trend miniaturyzacji technologii.
Z kolei z pierwszej misji księżycowej Apollo pochodzi – używany dziś w smartfonach – tzw. filtr Kalmana. „To przełomowy algorytm” – ocenił Barciński.
Wyjaśnił, że dzięki nawigacji w telefonach z dużą dokładnością wiemy, gdzie jesteśmy. Wiemy też, w którą stronę i w jakiej płaszczyźnie jest zorientowany nasz telefon. Dzieje się to dzięki czujnikom pola magnetycznego i czujnikom przyspieszenia.
„To są akcelerometry, czyli czujniki przyspieszenia, żyroskopy, czyli czujniki prędkości kątowej, czujniki pola magnetycznego, a także sygnał GPS, które łącznie dają mnóstwo sygnałów. Ale za pomocą surowych danych z nich niewiele da się zmierzyć, ponieważ są one bardzo zaszumione. Takie wyzwanie mieli także w NASA, gdy potrzebne było +naprawienie+ tych danych, aby pokazywały pozycję i orientację, a także prędkość statku kosmicznego. Zastosowano algorytm opracowany przez Rudolfa Kalmana, który potrafi odrzucić ten szum, by uzyskać estymację, czyli przybliżenie tej wartości – najlepiej jak tylko się da. Udało mu się. Kiedyś ten algorytm poprowadził astronautów na Księżyc, a dziś nawiguje nas podczas podróży” – opisał naukowiec.
Wspomniał też o technologii LED, która wprawdzie nie była stworzona na potrzeby kosmosu, ale jej rozwój i zastosowanie zostały znacząco przyspieszone dzięki badaniom związanym z programami kosmicznymi, szczególnie tymi prowadzonymi przez NASA.
„Pierwsze diody były słabiutkie, nie dało się nimi oświetlić pomieszczenia. Pracowano więc nad ich wydajnością, aby móc je wykorzystywać w badaniach nad uprawą roślin w kosmosie. Cel osiągnięto, a później technologia LED na dobre zadomowiła się na rynku oświetleniowym” – powiedział Tomasz Barciński.
Dodał, że także technologie rozwijane na potrzeby współczesnych misji załogowych trafiają do codziennego użytku. „Statek kosmiczny musi mieć tzw. system podtrzymywania życia, który zapewnia nie tylko warunki niezbędne do życia astronautów, ale też podnosi jego komfort. Dzieje się to m.in. poprzez coraz doskonalsze systemy filtracji powietrza czy wody, które potem dość szybko znajdują zastosowanie na Ziemi. Może nie są to przełomowe wynalazki, ale kluczowa jest tu ich optymalizacja, udoskonalanie, poprawa jakości i wydajności energetycznej, co pokrywa się z trendem na Ziemi na maksymalizację wydajności urządzeń i technologii” – podkreślił.
Na pytanie, który kierunek rozwoju technologii dla kosmosu dominuje: tworzenia innowacyjnych rozwiązań czy ulepszania tych istniejących, ekspert odparł, że panuje równowaga.
„Społeczność kosmiczna – w dużym uproszczeniu – dzieli się na dwie grupy: konserwatystów i progresistów. Ci pierwsi korzystają ze zdobyczy techniki w myśl: skoro coś działa, po co to zmieniać, można jedynie nieco ulepszyć. A druga wykorzystuje najnowsze trendy i szuka zupełnie nowych pomysłów. Co ciekawe, często rozwiązania, które proponują jedni i drudzy działają równie dobrze. Kluczowy jest więc balans” – podsumował Tomasz Barciński.
Agnieszka Kliks-Pudlik (PAP)

 

akp/ agt/ ktl/

Programiści tracą pracę, bo zastępuje ich AI

0

Szybko rosną długi firm informatycznych i ich klientów, programiści tracą pracę, bo zastępuje ich AI – informuje w środowym wydaniu „Rzeczpospolita”. Rozdrobniona dotąd branża skazana jest na konsolidację – ocenia „Rz”..

Rodzimy sektor technologii IT znalazł się w punkcie zwrotnym. Firmy, które dotychczas kojarzyły się z innowacyjnością i ekspansją, zaczęły ostatnio zwalniać specjalistów i ograniczają budżety na rozwój – wskazała gazeta.
Destabilizująco na biznes działa ich rosnące zadłużenie. „Rz” przekazała, że branża informatyczna ma do oddania przeszło 317 mln zł długów. Jej zadłużenie w ciągu roku zwiększyło się niemal o 20 proc. – wynika z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów (KRD).
„Aktualnie 7,3 tys. podmiotów działających w obszarze cyfrowej gospodarki ma niespłacone należności. To o ponad 5 proc. więcej niż rok temu” – zauważył prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej Adam Łącki, cytowany przez dziennik.
Mali przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą muszą zwrócić wierzycielom aż 122 mln zł, spółki – jeszcze więcej, bo 195 mln zł.
„Branża IT, która przez lata cieszyła się opinią stabilnej finansowo, od pewnego czasu traci reputację. Powody mogą być różne: od spadku liczby zamówień krajowych, poprzez rosnące koszty operacyjne i pracownicze, aż po dłuższy cykl płatności w kontraktach. Sektor ten jest w Polsce mocno rozdrobniony, więc konsolidacja w nim przyspieszy. Większe podmioty wchłoną mniejszych graczy” – prognozuje Łącki. (PAP)

gkc/ ktl/

El. MŚ 2026: Ogłoszenie kadry we wtorek, zgrupowanie w Katowicach od 2 czerwca

0

Piłkarze reprezentacji Polski rozpoczną 2 czerwca w Katowicach zgrupowanie przed towarzyskim meczem z Mołdawią na Stadionie Śląskim w Chorzowie i spotkaniem z Finlandią w Helsinkach w eliminacjach mistrzostw świata. Lista powołanych zawodników ma zostać ogłoszona 27 maja.

Biało-czerwoni rozpoczęli eliminacje udanie – wygrali oba marcowe mecze na PGE Narodowym w Warszawie z niżej notowanymi rywalami. Na inaugurację pokonali Litwę 1:0, po golu Roberta Lewandowskiego w końcówce spotkania, a następnie zwyciężyli Maltę 2:0 po dwóch trafieniach Karola Świderskiego.
6 czerwca zmierzą się towarzysko z Mołdawią w Chorzowie, a cztery dni później zagrają o punkty na wyjeździe z Finlandią.
„Kadra zostanie ogłoszona 27 maja, czyli trzy dni po ostatniej kolejce naszej ekstraklasy i dzień po +Gali Ekstraklasy+. Wydaje mi się, że w godzinach popołudniowych, może nieco wcześniej” – powiedział PAP rzecznik reprezentacji Emil Kopański.
Lokalizacja meczu z Mołdawią sprawia, że tym razem zgrupowanie nie odbędzie się w Warszawie, a w Katowicach. W przeszłości „domem” reprezentacji w tym mieście był hotel Monopol i podobnie ma być tym razem.
„Zgrupowanie rozpoczniemy 2 czerwca. Tradycyjnie dzień wcześniej w hotelu stawi się sztab szkoleniowy kadry. Treningi będą odbywać się na nowym obiekcie GKS Katowice” – zapowiedział Kopański.
Na razie nie wiadomo, czy wszyscy piłkarze stawią się na zgrupowaniu zgodnie z planem. Na przykład Piotr Zieliński i Nicola Zalewski jeszcze 31 maja będą zajęci ważnymi obowiązkami klubowymi – ich Inter Mediolan zagra w Monachium z Paris Saint-Germain w finale Ligi Mistrzów.
Wiadomo natomiast, że spotkanie z Mołdawią, choć tylko towarzyskie, przejdzie do historii polskiego futbolu. Wówczas po raz ostatni, czyli 95., koszulkę w narodowych barwach założy Kamil Grosicki.
Doświadczony piłkarz Pogoni Szczecin zakończenie kariery w reprezentacji ogłosił już podczas Euro 2024 w Niemczech, na specjalnej konferencji prasowej w bazie kadry w Hanowerze, ale teraz będzie miał okazję pożegnać się na boisku.
Nie podano jeszcze szczegółów dotyczących jego występu, ale prawdopodobnie – zgodnie z tradycją takich pożegnań – Grosicki rozpocznie w wyjściowym składzie, a w trakcie meczu opuści murawę, zapewne przy owacji kibiców i szpalerze utworzonym przez zawodników.
Po meczu z Mołdawią kadra pozostanie jeszcze dwa dni na Śląsku.
„Do Helsinek wylatujemy 8 czerwca, w godzinach popołudniowych. Wcześniej tego dnia przeprowadzimy jeszcze trening w Katowicach” – poinformował rzecznik reprezentacji.
W stolicy Finlandii biało-czerwoni zatrzymają się w hotelu Crowne Plaza, położonym blisko Stadionu Olimpijskiego.
Kolejne mecze eliminacyjne podopieczni Michał Probierza zagrają na początku września – z Holandią w Rotterdamie i z Finlandią w Chorzowie. (PAP)

bia/

Liga Mistrzów/ Angielski finał: Tottenham Hotspur i Manchester United na krajowym podwórku spisywały się wręcz fatalnie. Kto sięgnie po trofeum Ligi Mistrzów?

0

Tottenham Hotspur i Manchester United zagrają w środę w finale piłkarskiej Ligi Europy. Obie drużyny miały fatalny sezon w angielskiej Premier League, ale wygrywając spotkanie w Bilbao mogą znacząco poprawić sobie nastrój. Zwycięzca wystąpi bowiem w kolejnej edycji prestiżowej Ligi Mistrzów.

Tottenham i Manchester na krajowym podwórku spisywały się wręcz fatalnie. Na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu „ManU”, czekający na ligowe zwycięstwo od 16 marca, zajmuje w Premier League 16. miejsce. Jeszcze gorzej grały „Koguty”, które są dopiero 17. Niżej jest już tylko strefa spadkowa.
Na europejskiej arenie mierzyły się wcześniej w 1963 roku, w 1/8 finału nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów. W dwumeczu 4:3 wygrał Manchester.
Natomiast w mijającym sezonie Premier League dwukrotnie lepszy był Tottenham, zwyciężając 3:0 na wyjeździe i 1:0 u siebie.
Tottenham ma na koncie triumfy w LE w 1972 i 1984 roku. „Czerwone Diabły” były natomiast najlepsze w 2017.
Poprzednio dwie angielskie drużyny w finale LE grały sześć lat temu. Wówczas w derbach Londynu Chelsea pokonała Arsenal 4:1. Natomiast finał Ligi Mistrzów Wyspiarze obsadzili w 2021; Chelsea wygrała wtedy z Manchesterem City 1:0.
„ManU” w finale europejskich rozgrywek wystąpi po czterech latach. W 2021 roku w Gdańsku przegrał po rzutach karnych z Villarrealem w finale LE.(PAP)

wkp/ co/

Leon XIV wyjawił, że przed laty usłyszał od zakonnicy, że spotka go „niespodzianka” od Boga

0

Papież Leon XIV wyznał, że nigdy nie przeszło mu przez myśl, że zostanie wybrany na głowę Kościoła katolickiego. Mówił o tym podczas spotkania z pielgrzymami z diecezji Chiclayo w Peru, której był biskupem. Wyjawił im też, że przed laty usłyszał od zakonnicy, że spotka go „niespodzianka” od Boga.

Włoskie media odnotowują, że to podczas spotkania z przybyłą na inaugurację pontyfikatu delegacją z diecezji swojej dawnej posługi misyjnej Leon XIV opowiedział szczerze o swoich przeżyciach w minionych tygodniach i przywołał także wspomnienie sprzed lat. Opublikowano nagranie z tej rozmowy.
Papież mówiąc biegle po hiszpańsku podkreślił, że kiedy Franciszek wyszedł ze szpitala pod koniec marca, przyjął go na prywatnej audiencji. Kardynał Robert Prevost był wtedy prefektem Dykasterii ds. Biskupów.
„Sygnały z jego strony były dobre. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że jego stan się poprawi” – powiedział.
Leon XIV dodał: „Ale w Niedzielę Wielkanocny zdaliśmy sobie sprawę z tego, że znów jest gorzej; w poniedziałek zmarł”.
Papież powiedział następnie: po śmierci papieża Franciszka „rozpoczął się bardzo piękny mechanizm tradycji w Kościele, czyli najpierw kongregacje, a potem konklawe”.
„Powiem wam szczerze, że nigdy nie przeszło mi przez myśl, że wydarzy się to, co się potem wydarzyło. I po raz kolejny myślę, że nasz Bóg niespodzianek naprawdę tym razem uczynił wielką” – stwierdził Leon XVI odnosząc się do swojego wyboru na konklawe 8 maja.
Wyznał przywołując swoją posługę w Peru: „Pomyślałem o roku 1998, kiedy pracowałem w Trujillo. Byłem profesorem w seminarium, dyrektorem studiów, proboszczem, wikariuszem sądowym i edukatorem; wszystkim jednocześnie. Po tych latach zostałem wybrany na prowincjała augustianów i wróciłem w swoje strony, do Chicago”.
„To tam po kilku tygodniach spotkałem zakonnicę, która także była zwierzchniczką prowincji. Powiedziała mi: +Ojcze Robercie, nasz Bóg jest Bogiem niespodzianek i pewnego dnia zrobi ci jeszcze jedną+. To profetyczne słowa, czyż nie?” – zapytał papież.
Mówiąc o swoim wyborze stwierdził: „Jak mówiłem także jako kierownik duchowy, należy akceptować wolę Boga, złożyć swoje życie w ręce Boga i powiedzieć – oto jestem, Panie, zrobię to, czego zechcesz”.
„I w takim duchu jestem tu dziś z wami” – zapewnił papież pielgrzymów z Peru.
W środę, dokładnie miesiąc po śmierci Franciszka, Leon XIV spotka się z wiernymi na pierwszej audiencji generalnej w Watykanie.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)

Na rynkach ropy gorączka. Wszystko przez Izrael, który może uderzyć na irańskie obiekty nuklearne

0

Ceny ropy na giełdzie paliw w Nowym Jorku mocno rosną w reakcji na doniesienia, że Izrael może uderzyć na irańskie obiekty nuklearne – informują maklerzy.

Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na VII kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 63,10 USD, wyżej o 1,73 proc. Wcześniej surowiec zyskał 3,5 proc.
Brent na ICE na VII jest wyceniana po 66,42 USD za baryłkę, po zwyżce o 1,59 proc.
Według informacji amerykańskiego wywiadu, Izrael przygotowuje się do ataku na obiekty nuklearne Iranu.
Na razie nie jest jasne, czy izraelscy przywódcy podjęli już decyzję o uderzeniu.
Taki atak byłby ze strony izraelskiego rządu „bezwstydnym zerwaniem” z polityką prezydenta Donalda Trumpa – ocenili anonimowi amerykańscy urzędnicy.
Dodano, że uderzenie mogłoby przyczynić się do szerszego konfliktu na Bliskim Wschodzie, którego konsekwentnie chce uniknąć dyplomacja USA, zwłaszcza że prezydent USA Donald Trump stara się wynegocjować porozumienie nuklearne z Iranem, które miałoby ograniczyć program atomowy tego państwa w zamian za zniesienie części sankcji.
USA podkreślają, że głównym celem umowy jest uniemożliwienie zbudowania broni atomowej przez Iran.
Tymczasem nagłówki dotyczące rozmów nuklearnych USA z Iranem są na razie „mieszane” i nie wiadomo, kiedy strony mogą potencjalnie osiągnąć porozumienie, które utorowałoby drogę do zwiększenia dostaw irańskiej ropy na rynki, co prawdopodobnie przyczyniłoby się z kolei do nadpodaży ropy na globalnych rynkach w II połowie 2025 r.
Na razie jednak możliwy atak Izraela na irańskie obiekty nuklearne może utrudnić postępy w rozmowach USA-Iran i zwiększyć napięcie na Bliskim Wschodzie, skąd pochodzi ok. 1/3 światowych dostaw ropy naftowej.
Izrael od dawna rozważał atak na irański program nuklearny. Jednak poważnym pytaniem pozostaje ile z irańskich elektrowni nuklearnych jest zabezpieczonych przed potencjalnymi najbardziej ekstremalnymi atakami.
„Ropa naftowa może utrzymywać w cenach premię za ryzyko tak długo, jak obecne rozmowy dotyczące irańskiego programu nuklearnego będą się wydawać na mało skuteczne” – ocenia Robert Rennie, szef badań nad towarami i emisją CO2 w Westpac Banking Corp.
Analitycy oceniają, że gdyby doszło do zawarcia porozumienia nuklearnego na linii USA-Iran cena ropy mogłaby spaść do 40 USD za baryłkę, zwłaszcza że więcej ropy zamierza też dostarczać na rynki OPEC+.(PAP Biznes)

aj/

Minister rolnictwa Japonii złożył rezygnację w związku z kontrowersjami, jakie wywołała jego deklaracja, że nigdy nie kupuje ryżu

0

Minister rolnictwa Japonii Taku Eto złożył w środę rezygnację w związku z kontrowersjami, jakie wywołała jego deklaracja, że nigdy nie kupuje ryżu, ponieważ otrzymuje go za darmo od swoich zwolenników. Te słowa zostały wypowiedziane w czasie, gdy kraj zmaga się z drastycznym wzrostem cen tego podstawowego produktu spożywczego.

Premier Shigeru Ishiba, przyjmując rezygnację, określił wypowiedź ministra jako „niezwykle niestosowną” i przeprosił opinię publiczną za niefortunny wybór Eto na stanowisko.
Kontrowersje wywołały słowa, które minister wygłosił podczas wystąpienia publicznego w niedzielę. Przyznał wówczas, że nigdy nie kupuje ryżu, ponieważ otrzymuje go tak dużo od swoich zwolenników, że ma go po prostu zbyt wiele i mógłby go nawet sprzedawać – przekazał japoński nadawca NHK.
Minister przeprosił za swoje „wyjątkowo nieodpowiednie” wypowiedzi.
„Zadałem sobie pytanie, czy jest właściwe, abym pozostał na stanowisku w obliczu wysokich cen ryżu, i doszedłem do wniosku, że nie” – powiedział Eto, cytowany przez agencję Kyodo.
Średnia cena ryżu sprzedawanego w supermarketach w tygodniu poprzedzającym 11 maja osiągnęła rekordowy poziom 4268 jenów (111 złotych) za 5 kg, co oznacza wzrost z 4214 jenów w poprzednim tygodniu i około dwukrotny wzrost w porównaniu z ceną sprzed roku. Dzieje się tak pomimo podjętej w lutym decyzji o stopniowym zwalnianiu z magazynów 210 tys. ton ryżu – jednej piątej całej rezerwy – na rynek do lipca.
Rezygnacja Eto dodatkowo obciążyła premiera Ishibę, którego rząd jest ostro krytykowany przez opozycję za brak pomysłu na opanowanie kryzysu żywnościowego. Według najnowszych sondaży Kyodo 87 proc. Japończyków wyraża niezadowolenie ze sposobu, w jaki rząd radzi sobie z bieżącą sytuacją.
Nowym ministrem rolnictwa został Shinjiro Koizumi. Ten 44-letni polityk, syn byłego premiera Junichiro Koizumiego, jest popularną postacią w kraju. Wcześniej pełnił funkcję ministra środowiska.

Krzysztof Pawliszak (PAP)

„NYT”: Trump odmówił przyłączenia się do europejskich sankcji, bo chce robić interesy z Rosją

0

Prezydent USA Donald Trump odmówił zrealizowania groźby sankcji wobec Rosji w rozmowie z europejskimi przywódcami – donosi we wtorek „New York Times”. Według urzędnika Białego Domu, powodem jest chęć umożliwienia robienia interesów z Rosją dla amerykańskiego biznesu.

W opublikowanej we wtorek analizie gazeta stwierdza, że po rozmowie z Władimirem Putinem prezydent Trump zmienił swoje stanowisko i uznał, że wojna nie jest jego problemem. Dziennik zdradził też kulisy rozmów zarówno Trumpa z Putinem, jak i późniejszej rozmowy z przywódcami Ukrainy, UE, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec i Finlandii.
„Trump powiedział prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu i innym europejskim przywódcom po rozmowie z Putinem, że Rosja i Ukraina będą musiały same znaleźć rozwiązanie wojny, zaledwie kilka dni po tym, jak powiedział, że tylko on i Putin są w stanie zawrzeć układ” – donosi gazeta. Dodaje też, powołując się na sześciu urzędników wtajemniczonych w rozmowę, że Trump odmówił dołączenia do europejskiej kampanii nacisku na Rosję.
„NYT” zauważa, że choć zazwyczaj Trump często używa presji ekonomicznej, by uzyskiwać ustępstwa, w przypadku Rosji jest inaczej. Według oświadczenia urzędnika Białego Domu dla gazety, w opinii Trumpa „dodatkowe sankcje przeciwko Rosji ograniczyłyby możliwości biznesowe, a prezydent chce zmaksymalizować możliwości gospodarcze Amerykanów”.
Podobnego zdania są według źródeł dziennika europejscy przywódcy, którzy podejrzewają, że nadrzędnym celem Trumpa jest normalizacja stosunków z Rosją. Jak ocenił jeden z rozmówców, Trump nigdy nie był poważnie zainteresowany wywarciem nacisku na Rosję, jeśli ta nie zgodzi się na zawieszenie broni, a jego groźby nałożenia sankcji były „głównie performatywne”.
W poniedziałkowej rozmowie miał to wykorzystać również Putin, który miał kierować dyskusję w stronę potencjalnych relacji gospodarczych obu państw.
„W rezultacie Europa zmierza teraz w kierunku nowych sankcji, a Stany Zjednoczone wydają się być gotowe, aby pójść w przeciwnym kierunku, starając się pominąć Ukrainę i pielęgnować szersze relacje z Rosją. To dokładnie taki rodzaj rozłamu w NATO, do którego Putin chciał doprowadzić i wykorzystać przez ostatnie dwie dekady” – konstatują autorzy analizy.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

Naukowcy o nagłówkach w internecie: Kiedyś zwięzłość, teraz klikalność

Zwięzłe niegdyś nagłówki w internecie stały się dłuższe, aby zwiększyć klikalność – informuje pismo „Humanities and Social Sciences Communications”.

Naukowcy porównują internet do ogromnego rynku, na którym dziennikarze konkurują o uwagę czytelników wykorzystując nagłówki. W erze cyfrowej uwaga odbiorców to cenny towar; ponieważ treści można produkować taniej niż kiedykolwiek, jest ich aż za dużo i trzeba zaciekle konkurować o zainteresowanie odbiorców.
Aby przyciągać czytelników, nagłówki muszą zwracać na siebie uwagę i wzbudzać ciekawość. O ile w przypadku drukowanych gazet ocena ich atrakcyjności mogła podlegać dyskusji, to sukces każdego pojedynczego nagłówka online można mierzyć liczbą kliknięć, jakie otrzymuje.
Jak zauważyli naukowcy, nagłówki wiadomości internetowych zmieniły się znacząco w ciągu ostatnich 20 lat – są obecnie formułowane tak, aby generować jak najwięcej kliknięć.
„Nasza analiza pokazuje, że język internetowych nagłówków zmieniał się systematycznie na przestrzeni lat. Wiele z tych zmian wskazuje, że są one dostosowywane do nowych możliwości i nacisków środowiska cyfrowego” — powiedział główny autor Pietro Nickl, adiunkt w Centrum Racjonalności Adaptacyjnej w Instytucie Rozwoju Człowieka im. Maxa Plancka (Niemcy).
Analiza skupiła się na zmianach językowych i strukturalnych w nagłówkach od roku 2000. Odzwierciedlają one nie tylko przemiany w praktyce redakcyjnej, ale także rosnące znaczenie nagłówków jako kluczowego elementu w cyfrowej konkurencji o uwagę. W przeciwieństwie do dziennikarstwa drukowanego, gdzie nagłówki muszą być przede wszystkim jasne i zwięzłe, internetowe nagłówki są wykorzystywane strategicznie, aby generować kliknięcia.
Nagłówki clickbaitowe są długie, pisane w konwersacyjnym tonie i służą do wzbudzania ciekawości bez ujawniania wielu informacji. W rzeczywistości badacze odkryli, że średnia długość nagłówków stale wzrastała w ostatnim czasie. Zaobserwowali również zwiększone wykorzystanie środków językowych typowo kojarzonych z clickbaitem. Należą do nich czasowniki czynne, użycie zaimków takich jak „ja”, „ty” lub „oni” oraz częstsze używanie słów pytających („jak”, „co”, „dlaczego”). Elementy te wzbudzają ciekawość, tworząc lukę informacyjną, którą czytelnicy mogą wypełnić tylko w jeden sposób – klikając, aby otworzyć artykuł.
Kolejne ustalenie dotyczy struktury zdania. Podczas gdy frazy rzeczownikowe, takie jak „Trzęsienie ziemi w Mjanmie”, były powszechne na początku XXI wieku, pełne zdania stały się później bardziej popularne. Nagłówki złożone z pełnych zdań są bardziej dynamiczne i emocjonalne, często mają narracyjną strukturę i silniej odwołują się do emocji („Pierwsze takie nagranie. Ziemia po prostu się rozerwała”).
Uderzająca – zdaniem badaczy – była również zmiana tonu emocjonalnego. Przeciętnie nagłówki stały się bardziej negatywne, zarówno w dziennikarstwie wysokiej jakości, jak i tabloidowym. Co ciekawe, prawicowe media używały nagłówków o negatywnych konotacjach znacznie częściej niż lewicowe lub politycznie neutralne.
„Zmiany nie są wynikiem indywidualnych decyzji redakcyjnych, ale odzwierciedlają proces selekcji kulturowej. Specyficzne cechy językowe przeważają, ponieważ są bardziej skuteczne w warunkach cyfrowej gospodarki uwagi” – wskazał Pietro Nickl. Rozwój ten jest wzmacniany przez algorytmy rekomendacji mediów społecznościowych.
Badanie opierało się na danych z czterech międzynarodowych serwisów informacyjnych — The New York Times, The Guardian, The Times of India i ABC News Australia, a także na kompleksowym korpusie News on the Web (NOW), który zawiera około 30 milionów dodatkowych nagłówków z różnych krajów. Ponadto przeanalizowano dane z Upworthy (jako głównego przykładu stylu clickbait) i z korpusu naukowych preprintów (jako kontrprzykładu).
Analizę danych przeprowadzono przy użyciu nowoczesnych metod przetwarzania języka naturalnego, takich jak analiza sentymentów, analiza składniowa i liczenie oparte na słownikach.
Wyniki podnoszą również fundamentalne pytania społeczne – wskazują autorzy. Jak uznali, coraz powszechniejszy styl clickbait w tradycyjnych mediach może w dłuższej perspektywie podważyć zaufanie do dziennikarstwa i utrudnić odróżnianie treści rzetelnych od manipulacyjnych. Wiele cech językowych, które wcześniej były czerwonymi flagami dla treści clickbait lub manipulacyjnych, takich jak nadmiernie emocjonalny język lub intensywne używanie zaimków i słów pytających — staje się codziennością w mediach wysokiej jakości.
„Jeśli styl uznanych mediów coraz bardziej przypomina styl problematycznych źródeł, granice stają się niewyraźne — co utrudnia odróżnianie treści poważnych od manipulacyjnych” — ostrzega współautor Philipp-Lorenz Spreen z Centrum Racjonalności Adaptacyjnej w Instytucie Rozwoju Człowieka im. Maxa Plancka.
Naukowcy widzą jednak możliwości innego kształtowania krajobrazu informacji cyfrowych. Jak zauważają, pierwsze platformy eksperymentują już z nowymi podejściami — jest wśród nich „głęboko czytana” treść; koncentrowanie się na tym, jak dokładnie użytkownicy angażują się w artykuły, a nie tylko na liczbie kliknięć.

Paweł Wernicki (PAP)

Watahy wilków sieją postrach w Kalifornii. Kilka powiatów ogłosiło stan wyjątkowy

0

Władze powiatu Shasta w Kalifornii ogłosiły stan wyjątkowy w związku z rosnącą liczbą incydentów z udziałem wilków. Zwierzęta przestały bać się skupisk ludzkich – coraz częściej podchodzą w pobliże domów i zabijają zwierzęta hodowlane.

Shasta jest kolejnym kalifornijskim powiatem, który wprowadził stan wyjątkowy w związku ze wzmożoną aktywnością wilczych watah. W ostatnich dniach zrobiły to także powiaty Lassen, Modoc, Plumas i Sierra.

Radny Corkey Harmon – autor uchwały o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w powiecie Shasta – stwierdził, że wilki przestały bać się ludzi i mogą zacząć stanowić śmiertelne zagrożenie dla mieszkańców.

Do tej pory nie dochodziło do ataków wilków na ludzi w tym powiecie, jednak od początku roku odnotowano kilka przypadków zagryzienia przez watahy zwierząt hodowlanych.

Władze powiatu wystosowały specjalny list do kalifornijskiego Departamentu Ryb i Dzikiej Przyrody o pomoc w ochronie mieszkańców przed coraz śmielszymi drapieżnikami.

Wilki są uznawane w Kalifornii za gatunek zagrożony. W przeszłości zwierzęta te zostały w tym regionie całkowicie wybite, ale niedawno powróciły do stanu, a ich populacja znów zaczęła rosnąć.

Stanowy Departament Ryb i Dzikiej Przyrody przekazał, że na bieżąco monitoruje sytuację. Urzędnicy potwierdzili obecność w stanie co najmniej siedmiu wilczych watah.

Red. JŁ

W czerwcu na ulice Austin wyjadą pierwsze robotaxi. Kilka miesięcy później ma ich być już tysiąc

0

Pod koniec czerwca Tesla planuje rozpoczęcie pierwszych testów tzw. robotaxi w teksańskim Austin. W początkowej fazie programu pilotażowego na ulice miasta wyjedzie dziesięć autonomicznych taksówek. W ciągu następnych kilku miesięcy ma ich być w Austin ok. tysiąc.

Za kilka lat na ulicach stolicy Teksasu taksówki bez kierowców mogą być już powszechnym widokiem – o ile czerwcowe testy dadzą pozytywne rezultaty. Pod koniec przyszłego miesiąca Tesla chce wyprowadzić na ulice Austin pierwsze dziesięć autonomicznych taksówek.

Auta będą poruszać się w obrębie wybranych, najbezpieczniejszych dzielnic miasta.

Jeżeli testy zakończą się sukcesem, w perspektywie następnych kilku miesięcy w Austin będzie jeździło już ok. tysiąc robotaksówek.

W ostatnim czasie Elon Musk zapowiedział zmianę strategii swojej firmy. Nacisk – zamiast na produkcję tańszych samochodów elektrycznych – ma zostać położony na rozwój właśnie autonomicznych taksówek oraz masową produkcję robotów humanoidalnych Optimus. Zdaniem Muska to od tych dwóch produktów zależy długoterminowa wartość Tesli.

W ostatnich dniach Musk zapowiedział także zmniejszenie swojej aktywności politycznej oraz zaangażowania finansowego w kampanie wyborcze Republikanów. Miliarder chce skupić się na rozwoju swojej firmy, a raczej ratowaniu jej przed dalszym spadkiem wartości. Od momentu objęcia urzędu przez prezydenta Donalda Trumpa, którego jednym z głównych doradców został Musk, cena akcji Tesli spadła o ponad 25 proc. W najgorszym momencie spadek wyniósł nawet ponad 50 proc.

Red. JŁ

DeSantis drwi z „demokratów-przebierańców”. „Jak pomalujesz osła szminką, to nadal będzie osłem”

0

Ron DeSantis wyszydził byłych Demokratów, którzy zamierzają startować w wyborach na gubernatora jako kandydaci niezależni. Gubernator Florydy stwierdził, że to ich jedyna i jakakolwiek szansa na sukces wyborczy, bo kandydowanie w Słonecznym Stanie z literą „D” przy nazwisku to „polityczne samobójstwo”.

Start w wyborach gubernatorskich na Florydzie jako kandydaci niezależni rozważają m.in. Jason Pizzo oraz John Morgan. Pizzo jest członkiem stanowego senatu, który opuścił szeregi Partii Demokratycznej, natomiast Morgan – wieloletnim sponsorem Demokratów, a prywatnie znanym prawnikiem.

Gubernator Ron DeSantis wyśmiał tego rodzaju „podchody” postaci i polityków, którzy przez lata byli związani z Partią Demokratyczną, a teraz nie chcą się do niej przyznać. Stwierdził, że kandydowanie na Florydzie z literką „D” przy nazwisku to „polityczne samobójstwo”, bo – jak stwierdził – „ta partia to katastrofa”.

„Możesz przebrać się za kogo chcesz, ale rzecz w tym, że jeśli pomalujesz osła szminką, to on nadal jest osłem” – powiedział gubernator Florydy, nawiązując do symbolu Partii Demokratycznej.

DeSantis zarzucił Demokratom próbę uskuteczniania w jego stanie – jego zdaniem – błędnych polityk, w tym m.in. restrykcyjnego podejścia do walki z pandemią COVID-19 oraz „kalifornijskiego podejścia do przestępczości”, czyli pobłażliwości wobec kryminalistów.

Niezależnie od tego, jak sytuację Demokratów na Florydzie ocenia gubernator stanu, dla „niebieskich” jest ona w Słonecznym Stanie niewątpliwie bardzo ciężka. Demokraci nie wygrali tutaj żadnych wyborów gubernatorskich od ponad trzech dekad. Od 2012 roku nie wygrali żadnych ważnych wyborów na poziomie stanowym, w międzyczasie utracili przewagę w liczbie zarejestrowanych wyborców.

Red. JŁ

Nowy Jork nadal najludniejszym miastem w USA. Los Angeles i Chicago daleko w tyle

Według danych opublikowanych przez Biura Spisu Ludności USA Nowy Jork pozostaje największym miastem w Stanach Zjednoczonych – przed Los Angeles i Chicago. Między 2023 a 2024 roku populacja Wielkiego Jabłka wzrosła o 87 184 nowych mieszkańców.

Nowy Jork pozostaje największym ludnościowo miastem w Stanach Zjednoczonych – wynika z najnowszych danych Biura Spisu Ludności USA. Wielkie Jabłko odnotowało ponadto największy napływ nowych mieszkańców spośród wszystkich największych miast w kraju. Między 2023 a 2024 roku w Nowym Jorku osiedliły się 87 184 osoby. Całkowita populacja Stolicy Świata wynosi 8,478 mln mieszkańców.

Cztery kolejne najludniejsze miasta w USA zaraz po Nowym Jorku to: Los Angeles w Kalifornii (3,878 mln mieszkańców), Chicago w Illinois (2,721 mln), Houston w Teksasie (2,39 mln) i Phoenix w Arizonie (1,673 mln).

Najszybciej zasiedlanym miastem w USA w 2024 roku było Princeton na przedmieściach Dallas w Teksasie. W ciągu czterech lat populacja Princeton zwiększyła się o prawie 1/3 (z 17 tys. w 2020 roku do 37 tys. w 2024 roku).

Dwa miasta w USA przekroczyły w ubiegłym roku granicę miliona mieszkańców – Fort Wort w Teksasie oraz Jacksonville na Florydzie.

Red. JŁ

Woda z nieba to aż nadto. Urzędnicy proszą, aby nie brać prysznica w czasie ulew

0

Deszczowa pogoda może powodować nie tylko problemy natury logistycznej – jak brak dostaw energii elektrycznej, czy kłopoty z dostaniem się do pracy, ale również… higienicznej. Po raz kolejny departament odpowiedzialny za kanalizację Wietrznego Miasta i okolic apeluje, aby w czasie zagrożenia ulewami ograniczyć kąpiele i prysznice.

Według Metropolitan Water Reclamation District takie zalecenie pozwoli uniknąć przypadków znanych z poprzednich miesięcy i lat, kiedy hektolitry wody spadające z nieba nie miały możliwości swobodnego odpływu kanalizacją, która była już przepełniona na skutek codziennego, zwykłego użycia w domach.

Urzędnicy MWRD proszą mieszkańców o podjęcie kroków w celu zmniejszenia zużycia wody podczas i po burzach. Obejmują one skrócenie czasu spędzanego pod prysznicem, ale dotyczą również innych rzeczy, w tym rzadszego uruchamiania zmywarek, zmniejszenia liczby spłukiwanych toalet i zaniechania prania ubrań do czasu, gdy opady deszczu ustaną.

Poparcie i krytyka transpłciowych sportowców

0

Dyskusja na temat udziału transpłciowych sportowców w zawodach, którą na skalę ogólnokrajową rozpoczął Donald Trump, nie omija również lokalnych społeczności w naszej okolicy. Powodem jednej z nich są zwycięstwa transpłciowej uczennicy w zawodach lekkoatletycznych dziewcząt w podmiejskim gimnazjum.

Publiczna dyskusja na ten temat odbyła się w Jefferson Middle School w Naperville. Uczestniczyli w niej rodzice z transparentami głoszącymi ich dumę z transpłciowych dzieci i ich sukcesów, a także ich przeciwników z hasłami „Chroń sport dziewcząt” i „Przestań wykorzystywać dzieci”.

Zdaniem tych ostatnich, powinno dojść do zamrożenia funduszy federalnych w Dystrykcie 203 do czasu, aż zarząd zmieni kurs swojej polityki lekkoatletycznej. Argumentowano, że obecne działania naruszają Artykuł IX, który zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć w programach edukacyjnych i działaniach, które otrzymują fundusze federalne.

Papież doczeka się „swojej” ulicy w rodzinnym Dolton

0

Papież Leon XIV zostanie upamiętniony w Dolton. Rada wioski zatwierdziła plan nazwania jednej z ulic jego imieniem. To ważny gest w stosunku do najsłynniejszej osoby, która dorastała wśród nas – przekonywały władze miejscowości.

W wyniku podjętych działań ulica 141 Place na odcinku od Indiana Avenue do Manor Avenue otrzyma honorową nazwę „Leo XIV Place”, zapowiedział burmistrz Jason House, a radni jednogłośnie przyjęli rezolucję w tej sprawie. Nie ujawniono jednak, kiedy dokładnie cała operacja ze zmianą nazwy zostanie przeprowadzona.

Wcześniej władze wioski rozważały możliwość zakupu domu w którym dorastał przyszły papież i przekształcenia go w miejsce pamięci. Nieruchomość ta była wystawiona na sprzedaż za niecałe 200 tysięcy dolarów, ale po ogłoszeniu wyboru konklawe, obecni właściciele wycofali ją z rynku.