16.8 C
Chicago
piątek, 13 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 2116

„Puls Biznesu”: Państwowa spółka JSW utopiła miliony złotych w „innowacjach”

0

Prawie 80 mln zł, którymi giełdowy gigant zasilił JSW Innowacje, wydano niegospodarnie i nieefektywnie. Były szef spółki odpiera zarzuty – podaje we wtorek „Puls Biznesu”.

Dziennik przypominał, że ponad trzy lata temu Tadeusz Wenecki, prezes nowo powołanej spółki JSW Innowacje określając jej cele mówił: „Mamy wpisywać się w program, który można określić jako jakość i efektywność”. Z kolei wizją firmy było, i nadal jest „uzyskanie statusu wiodącego na rynku europejskim centrum innowacji dla górnictwa”.

 

„Z audytu działalności JSWI za okres od maja 2017 r. do czerwca 2020 r., autorstwa kancelarii Dentons, wynika, że spółka mająca być centrum badawczo-rozwojowym giełdowej grupy JSW de facto zmarnowała 78,6 mln zł” – czytamy w „PB”. Gazeta cytując główną puentę audytu wskazała, że” zasadniczym celem, którym kierowała się spółka JSW Innowacje przy wydatkowaniu środków zapewnianych przez JSW, było przede wszystkim samo rozdysponowanie tych środków według własnego uznania, niezależnie od tego, czy prowadziłoby to do osiągnięcia jakichkolwiek innowacji i czy przynosiłoby wymierne korzyści”.

 

Gazeta podkreśla, że zdaniem autorów audytu JSWI wydawała pieniądze „niegospodarnie” i „nieefektywnie”, „w zasadzenie bez konsultowania z JSW jego bieżących potrzeb, a niekiedy mimo wyraźnego braku takich potrzeb”. Jak zaznacza „Puls Biznesu”, według prawników Dentonsa żaden z przeanalizowanych 30 projektów JSWI przez ponad trzy lata działalności spółki nie zaowocował komercyjnym zastosowaniem, a tym samym nie przyniósł korzyści grupie JSW w postaci oszczędności czy dodatkowych zysków.

 

„Nie znam tych ustaleń, więc nie mogę ich komentować” – powiedział cytowany przez gazetę prezes JSWI w latach 2017-2019 Tadeusz Wenecki. Z kolei Jacek Srokowski od 2017 r. do lutego 2020 r. wiceprezes, a od kwietnia do października 2020 r. prezes JSWI powiedział dziennikowi, że spółka matka „otrzymywała wszystkie niezbędne, określone w umowie, informacje”. „Zarzuty są nieprawdziwe i wydaje mi się, że wynikają z rozgrywek personalnych” – powiedział cytowany przez „Puls Biznesu” Srokowski.

 

(PAP)

 

mm/ dki/

„DGP”: Normalność w turystyce możliwa dopiero w 2022 r.

0

Najnowsze dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego potwierdzają, jak bardzo ubiegły rok był dramatyczny dla polskich biur podróży. Od stycznia do czerwca 2020 r. przewoźnicy czarterowi obsłużyli zaledwie ok. 460 tys. pasażerów w obie strony, czyli niemal cztery razy mniej niż przed rokiem – informuje we wtorek „Dziennik Gazeta Prawna”.

Cytowany przez gazetę Andrzej Betlej, analityk Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA zastrzega, że „nie można zapominać o tym, że na wakacje z biurem podróży klienci udają się też regularnymi lotami, zatem dane dotyczące przewozów czarterowych pokazują tylko część, choć większą, rynku”. „Do tego jeszcze dochodzą wyjazdy autokarowe. Tych jednak praktycznie nie było przed rokiem” – mówi Betlej.

 

Jak powiedział dziennikowi analityk „można oczekiwać, że cały ubiegły rok będzie o ok. 80 proc. gorszy od 2019, kiedy to z usług biur skorzystało ok. 3,14 mln osób”. Według niego z oferty biur podróży w 2020 r. skorzystało 650?700 tys. osób.

 

„Branża ma nadzieję na odwrócenie złej passy w tym roku, choć przewidywania mówią o 20-30 proc. mniejszej liczbie klientów niż w przedcovidowym roku 2019. Touroperatorzy liczą, że w 2022 r. pandemiczna trauma zniknie” – czytamy w „DGP”.

 

(PAP)

 

mm/ dki/

„Rzeczpospolita”: Niewiele kar za sylwestra

0

Zakaz wychodzenia z domu w nocy z 31 grudnia 2020 r. na 1 stycznia 2021 r. nie był szczególnie kontrolowany przez funkcjonariuszy. Skupili się na badaniu trzeźwości kierowców i walce z pospolitymi przestępcami – donosi we wtorek „Rzeczpospolita”.

Z oficjalnych statystyk policji udostępnionych gazecie, a dotyczących interwencji w sylwestra wynika, że było ich aż 18 tys. Funkcjonariusze skupili się głównie na kierowcach.

 

„Odnotowano 50 wypadków drogowych. Zginęły w nich trzy osoby, 68 zostało rannych, a 158 kierowców prowadziło pojazdy pod wpływem alkoholu” – mówił cytowany przez „Rz” Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. „Skontrolowaliśmy ponad 2200 pojazdów komunikacji publicznej, ponad 8200 obiektów handlowych, ponad 370 miejsc organizacji wesel i dyskotek. W związku z nieprzestrzeganiem nakazu zakrywania ust i nosa policja pouczyła 110 osób, a 960 ukarała mandatem. Na gorącym uczynku zatrzymano także 450 sprawców przestępstw” – wskazał Ciarka.

 

W rozmowie z dziennikiem Ciarka ocenił, że generalnie, jeżeli chodzi o przestrzeganie przepisów sanitarnych, Polacy są zdyscyplinowani. „Można było zauważyć samodyscyplinę i odpowiedzialność. Zdecydowana większość zastosowała się do naszych apeli” – dodał policjant.

(PAP)

 

mm/ dki/

Jeden z najlepszych polskich koszykarzy Maciej Zieliński kończy 50 lat: Wiele fajnych meczów i… jeden koszmar

0

Maciej Zieliński, jeden z najlepszych polskich koszykarzy przełomu wieków, we wtorek obchodzi 50. urodziny. „Pamiętam wiele fajnych meczów, jak wygrane z Maccabi czy Realem, ale jest też jeden koszmar, który śni mi się do dziś” – przyznał wieloletni kapitan reprezentacji Polski i Śląska Wrocław.

Z tym klubem zdobył osiem tytułów mistrza Polski (1991-92, 1996, 1998-2002), sześć razy krajowy puchar (1989-90, 1992, 1997, 2004-05) i dwukrotnie Superpuchar (1999-2000). Grał w Suprolidze i elitarnej Eurolidze. Śląsk zastrzegł jego „dziewiątkę”, z którą występował na koszulce w całej karierze.

 

Jak podkreślił, trudno mu w wymienić jeden mecz, który jest dla niego szczególnie ważny. Przyznał, że śni mu się także koszykarski koszmar…

 

„Każde mistrzostwo Polski było inne i specjalne, ale szczególnie te wywalczone przeciw Anwilowi pamiętam najbardziej, bo to była +święta wojna+. W rywalizacji międzynarodowej wskazałbym dwa mecze – zwycięstwo nad Maccabi Tel Awiw w Hali Ludowej we Wrocławiu w 2001 roku oraz jeszcze większą sensację – pokonanie w Madrycie Realu w 2002 w prestiżowej Eurolidze. To były historyczne wygrane. Jest jednak jeden koszmar, który śni mi się po nocach do tej pory. To przegrana z Grecją w Barcelonie w 1997 r. w ćwierćfinale mistrzostw Europy” – powiedział PAP Zieliński nawiązując do meczu, w którym biało-czerwoni prowadzili przez większą część spotkania i dopiero w końcówce rywale okazali się lepsi 72:62.

 

Jubilat nie ukrywa, że bardzo wiele zawdzięcza, szczególnie w początkach koszykarskiej kariery, Dariuszowi Zeligowi.

 

„Darek Zelig, gwiazda ówczesnego Śląska i reprezentacji, był dla mnie koszykarskim wzorem. Gdy trafiłem do Śląska, stał się także moim nauczycielem. Graliśmy zresztą na tych samych pozycjach. Nauczył mnie bardzo wiele i jestem mu za to wdzięczny do dziś. Zostawał ze mną, młodym, po treningach i pokazywał zwody, zachowania w obronie, sztuczki w ataku. Oczywiście na początku takich gierek jeden na jeden dostawałem +bęcki+, ale w końcu nadszedł dzień, że wygrałem. Pamiętam, że byłem z tego bardzo dumny” – wspomniał.

 

Urodzonego w Wałbrzychu Zielińskiego, który wychowywał się w Olsztynie, na Dolny Śląsk ściągnął były trener Śląska i reprezentacji Polski Arkadiusz Koniecki.

 

„Z trenerem Krzysztofem Walonisem organizowaliśmy obozy koszykarskie, zwane obecnie campami. Na jeden z nich, dla rocznika 1970, Maćka, młodszego o rok, przyprowadziła mama. Powiedziała, że niedawno rozpoczął zajęcia koszykarskie, bo wcześniej trenował pływanie. Od razu zauważyłem, że miał dobrą motorykę i cechy wolicjonalne. Stwierdziłem, że ma +papiery+, bo techniki zawsze można nauczyć. Pierwsze powołanie, jakie dostał to była kadra kadetów, którą wówczas prowadziłem” – powiedział PAP Koniecki mieszkający obecnie w Niemczech.

 

Zieliński zadebiutował w Śląsku Wrocław w 1987 roku i pozostał mu wierny przez całą karierę, z przerwą na studia w USA w latach 1992-95.

 

„Maciek już jako 16-latek radził sobie w zespole seniorskim występującym w ekstraklasie, a była to drużyna, w której grali tacy koszykarze jak Dariusz Zelig czy Ryszard Prostak. To, że występował z takimi zawodnikami, że trafił do grupy osób o wysokich nie tylko umiejętnościach, ale i wartościach intelektualnych i miał wsparcie w starszych koszykarzach na pewno pomogło mu w tym, co osiągnął w karierze” – ocenił Koniecki dzielący obecnie swój czas między Wrocławiem, a Dessau w Saksonii Anhalt.

 

Zieliński, późniejszy najlepszy zawodnik (MVP) finałów w 1999 roku oraz Meczu Gwiazd ekstraklasy (1996, 1998-2000, 2003), w seniorskiej reprezentacji zadebiutował jako 18-latek. Na zgrupowaniu w stolicy spędził 18. urodziny.

 

„Pamiętam, że pierwsze powołanie do kadry seniorskiej dostałem na rozgrywany w styczniu Turniej Wyzwolenia Warszawy. To było niezapomniane przeżycie, nie tylko sportowe, bo pokój dzieliłem z nieżyjącym już niestety Heniem Wardachem… Oprócz niego w kadrze grały wówczas same gwiazdy, m.in. Eugeniusz Kijewski, Jarosław Jechorek, Dariusz Szczubiał” – przypomniał.

 

W mistrzostwach Europy zadebiutował w 1991 w Rzymie. W koszulce z orzełkiem na piersi występował w latach 1990-2003. W tym okresie reprezentacja wywalczyła dwukrotnie siódme miejsce na kontynencie (1991 i 1997).

 

„W mistrzostwach Europy w Rzymie Maciek, podobnie jak Adaś Wójcik i Mariusz Bacik, czyli najmłodsi w zespole, nie byli tłem dla doświadczonych zawodników, ale istotnymi graczami reprezentacji. To wróżyło im świetną przyszłość i tak się potoczyły ich losy” – wskazał Koniecki.

 

Po zakończeniu kariery sportowej Zieliński zaangażował się w politykę. Był radnym Wrocławia w latach 2006-11 oraz jest nim obecnie (kadencja 2018-2023). W 2011 r. został posłem na Sejm RP VII kadencji. Nie widział się w roli szkoleniowca, choć tę drogę wybrało wielu byłych zawodników.

 

„Nie widziałem się w tej roli, szczególnie w polskich warunkach. Nie ciągnęło mnie zupełnie w tę stronę, ale… na ostatnich campach organizowanych przez Marcina Gortata odkryłem, że dzielenie się wiedzą z młodszymi sprawia mi radość. Jestem zresztą zaangażowany – choć nie z ławki trenerskiej – w pracę grup młodzieżowych Śląska” – zakończył.

 

Olga Przybyłowicz (PAP)

 

olga/ cegl/ pp/

Opublikowano mapę punktów szczepień w całym kraju {SPRAWDŹ}

0

Na stronach rządowych udostępniono mapę z lokalizacjami punktów szczepień przeciw COVID-19 w całym kraju. Lista ma być na bieżąco aktualizowana. Obecnie trwają szczepienia osób z grupy 0, wskazanej w Narodowym Programie Szczepień.

Pełna lista punktów szczepień z podziałem na województwa dostępna jest na stronie https://www.gov.pl/web/szczepimysie/punkty-szczepien.

 

Proces szczepień – zgodnie z programem – jest realizowany etapami. Obecnie realizowany jest etap 0, podczas którego szczepienia otrzymują m.in. pracownicy sektora ochrony zdrowia (m.in. lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów oraz personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych.

 

W ramach etapu 1 szczepienie będą mogli otrzymać pensjonariusze domów pomocy społecznej oraz zakładów opiekuńczo-leczniczych, osoby powyżej 60 lat (w kolejności od najstarszych) i służby mundurowe, a także nauczyciele i pracownicy żłobków. Według ostatnich zapowiedzi rządu, etap ten rozpocznie się na przełomie stycznia i lutego.

 

W etapie 2 szczepienie otrzymają osoby poniżej 60 lat z chorobami przewlekłymi zwiększającymi ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 (np. choroby płuc, cukrzyca, nowotwory, otyłość) albo w trakcie diagnostyki i leczenia wymagającego wielokrotnego lub ciągłego kontaktu z placówkami ochrony zdrowia.

 

Ponadto w tym etapie szczepione będą osoby bezpośrednio zapewniające funkcjonowanie podstawowej działalności państwa i narażone na zakażenie ze względu na częste kontakty społeczne (m.in. pracownicy sektora infrastruktury krytycznej, dostaw wody, gazu, prądu, transportu publicznego, urzędnicy odpowiedzialni za zwalczanie pandemii, pracownicy wymiaru sprawiedliwości i funkcjonariusze służb celno-skarbowych).

 

W etapie III szczepienie otrzymają przedsiębiorcy i pracownicy sektorów zamkniętych na mocy rozporządzeń w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. W tym etapie szczepione będą również pozostałe grupy osób dorosłych.

(PAP)

 

Autorka: Karolina Kropiwiec

 

kkr/ mhr/

Prof. Krzysztof Simon odznaczony za swą pandemiczną aktywność. „Nagrodzony za sianie paniki?”

0

Wybitny polski hematolog i wirusolog prof. Krzysztof Simon został uhonorowany Medalem 75-lecia misji Jana Karskiego – poinformowało w poniedziałek wieczorem PAP Towarzystwo Jana Karskiego. Odznaczenie ma zostać wręczone w styczniu.

„Jego głos nie pozwala na obojętność i jest zrozumiały dla wszystkich. Jest to głos mocny często wstrząsający, ale wnoszący w sytuację walki ze śmiertelnym wrogiem nie tylko wiedzę medyczną, ale również ład moralny” – w ten sposób uzasadniono decyzję o przyznaniu medalu prof. Simonowi.

 

 

 

 

 

Towarzystwo Jana Karskiego w informacji przekazanej PAP zwróciło też uwagę, że „w bezprecedensowym czasie pandemicznym, kiedy wymieralność społeczeństwa polskiego osiągnęła poziom nieznany od czasu okupacji oraz szkodliwego chaosu w zwalczaniu plagi koronawirusowej postawy i świadectwa rozumu, wiedzy i poświęcenia są bezcenne”. Podkreślono przy tym, że dostarcza ich w sposób budzący wielki szacunek nagrodzony.

 

Zaznaczono też, że misja prof. Simona w wojnie z koronawirusem przypomina Towarzystwu Jana Karskiego misję Karskiego podczas II wojny światowej. „Zaś znamienna wypowiedź profesora: +Przecież mamy do czynienia z epidemicznym Holocaustem, idziemy na zwarcie ze śmiercią. Niestety, na razie takich dobitnych działań nie widzę+ – brzmi podobnie do dramatycznych apeli patrona tego Medalu sprzed siedemdziesięciu pięciu z górą lat” – wskazano w uzasadnieniu przyznania odznaczenia.

 

Według Towarzystwa Jana Karskiego pozycja jaką odgrywa prof. Krzysztof Simon w walce z pandemią i autorytet wśród rodaków są porównywalne z rolą profesora Anthony’ego Fauciego w Stanach Zjednoczonych. „Dzięki takim ludziom społeczeństwa w dźwiganiu tragedii zarazy mogą nie czuć się opuszczone” – podkreślono w uzasadnieniu.

 

Jak poinformowano w komunikacie, prof. Simon zaakceptował wyróżnienie, a wręczenie Medalu 75-lecia misji Jana Karskiego odbędzie się w styczniu.

 

Medal 75-lecia misji Jana Karskiego został zaprojektowany przez artystę Janusza Kapustę z Nowego Jorku, a wybity przez medaliera Wiesław Kuleja. Emisja odznaczenia liczy zaledwie trzydzieści egzemplarzy. Pierwszym wyróżnionym był papież Franciszek, któremu medal wręczył w Watykanie kardynał Stanisław Dziwisz. Lista uhonorowanych obejmuje prezydentów Polski, Stanów Zjednoczonych i Izraela – Andrzeja Dudę, Donalda Trumpa i Reuvena Riwlina. Otrzymali go hierarchowie polskiego Kościoła – kardynał Stanisław Dziwisz i kardynał Kazimierz Nycz oraz biskup Tadeusz Pieronek. Medal otrzymała także bazylika Świętego Krzyża w Warszawie, z którą związana była część konspiracyjnej działalności okupacyjnej Jana Karskiego.

 

(PAP)

 

autor: Mateusz Mikowski

 

mm/ sp/

Największe jak do tej pory złamanie umowy nuklearnej! Iran potwierdził wzbogacanie uranu do poziomu 20 procent

0

Władze Iranu potwierdziły, że rozpoczęły wzbogacanie uranu do poziomu 20 procent. Wczoraj poinformowała o tym Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. To największe jak do tej pory złamanie umowy nuklearnej, jaką Teheran podpisał pięć lat temu ze wspólnotą międzynarodową.

Iran dotarł do poziomu 20 procent wczoraj około 14:30 czasu środkowoeuropejskiego – poinformował w państwowej telewizji rzecznik Organizacji Energii Atomowej Iranu (AEOI), Behruz Kamalawandi.

Irańskie władze wielokrotnie informowały, że odchodzenie od kolejnych punktów umowy nuklearnej z 2015 roku jest reakcją na przywrócenie sankcji gospodarczych przez amerykańskiego prezydenta. Donald Trump poinformował dwa lata temu, że Waszyngton wycofuje się z umowy, a w kolejnych miesiącach nakładał na Teheran kolejne restrykcje, które w poważnym stopniu dotknęły irańską gospodarkę.

Iran od wielu lat twierdzi, że nie chce produkować bomby atomowej, a wzbogacony uran potrzebny jest do wytwarzania taniej energii oraz do leczenia nowotworów.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/AFP/wcześn/w to/

„Tygodnik Powszechny” zmieni siedzibę; kuria wypowiedziała mu umowę najmu. „Nie chcemy komentować sprawy”

0

„Tygodnik Powszechny” po 76 latach będzie musiał zmienić siedzibę. W poniedziałek archidiecezja krakowska wypowiedziała mu umowę najmu pomieszczeń przy ul. Wiślnej 12 w centrum Krakowa. Kuria nie komentuje sprawy.

O wypowiedzeniu umowy najmu lokalu zespół „Tygodnika Powszechnego” poinformował w poniedziałek w swoim wydaniu internetowym oraz w mediach społecznościowych.

 

„Nowy Rok – od nowa. Hasło z naszej okładki znalazło jeszcze jedno potwierdzenie w rzeczywistości. Archidiecezja Krakowska wypowiedziała nam dziś umowę najmu pomieszczeń przy Wiślnej 12” – podał Tygodnik.

 

Pismo zapowiedziało, że za kilka miesięcy pożegna się, po równych 76 latach, ze swoją historyczną siedzibą i znajdzie się w nowych przestrzeniach – na kolejne długie lata.

 

„Wiślna 12, adres niezwykle dla nas ważny i symboliczny, stanowiący kulturowe dziedzictwo kilku pokoleń redaktorek i redaktorów oraz autorek i autorów +Tygodnika+, adres ważny dla Czytelniczek i Czytelników, jest jednak tylko adresem. Niebawem znajdziemy kolejne miejsce, w którym będzie biło serce naszej redakcji” – powiedział prezes spółki Tygodnik Powszechny Jacek Ślusarczyk, cytowany na stronie internetowej tygodnikpowszechny.pl.

 

Prezes Fundacji Tygodnika Powszechnego Aleksander Kardyś dodał: „Przeniesienie siedziby redakcji, wydawnictwa i Fundacji Tygodnika Powszechnego z zabytkowej kamienicy w centrum Starego Miasta do nowego miejsca z pewnością stworzy lepsze możliwości korzystania z nowoczesnych technologii infrastrukturalnych i komunikacyjnych a przy tym, zapewne, pozwoli nam także zaoszczędzić na kosztach wynajmu i utrzymania lokalu”.

 

Zespół Tygodnika jeszcze nie podaje nowego adresu, ale zapewnia, że zaraz po pandemii zaprosi do nowej siedziby.

 

„Nie chcemy komentować sprawy” – powiedział PAP rzecznik prasowy kurii ks. Łukasz Michalczewski.

 

„Tygodnik Powszechny” jest pismem katolickim o tematyce społeczno-kulturalne. Ukazuje się od 1945 r. Pismo założył kard. Adam Stefan Sapieha.

 

Gazeta kieruje się zasadą dialogu, chce łączyć zasady wiary z wartościami liberalizmu. Za liberalizm jest krytykowana jest przez niektóre środowiska, w tym kościelne.

 

Na łamach tygodnika pojawiły się m.in. krytyczne komentarze na temat wypowiedzi metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”. Z redakcją związani byli m.in. Wisława Szymborska i Czesław Miłosz.

 

(PAP)

 

Autor: Beata Kołodziej

 

bko/ mhr/

Tampa zagra z Waszyngtonem, a Chicago z Nowym Orleanem. Czas na weekend dzikich kart NFL

0

O WILD CARD WEEKEND w NFL w rozmowie z Rafałem Dziedzicem ze SportArena.us/facebook

Nie zaszczepisz się, nie polecisz? Linie lotnicze bez wyjścia. Rozwiązaniem są paszporty zdrowotne?

Pięć dni na Korfu za 856 zł, Kapsztad za 1,5 tys. zł, przelot z Krakowa i tydzień w czterogwiazdkowym hotelu w Tajlandii za 2 tys. zł, wyprawa klasą business do Meksyku i z powrotem za 4 tys. zł… Podróże nigdy nie były tak tanie: linie lotnicze i biura podróży zasypują nas fantastycznymi ofertami, ale coraz częściej obwarowują je warunkiem: jeśli chcesz lecieć, musisz się zaszczepić przeciwko koronawirusowi. Eksperci przekonują, że to może być standardowy wymóg w najbliższych latach. A może w ogóle po wsze czasy.

– Musimy przywyknąć do myśli, że wymóg zaszczepienia zostanie z nami jako standard w lotnictwie pasażerskim i to nie tylko w przełomowym – miejmy nadzieję – 2021 roku, ale i w latach kolejnych. Być może warunek ten zostanie z nami na zawsze, podobnie jak stało się to z zakazem palenia na pokładzie samolotu czy nakazem zapinania pasów przy starcie i lądowaniu

– mówi dr Artur Bartoszewicz, ekspert ds. rynku lotniczego ze Szkoły Głównej Handlowej.

Jego zdaniem, mimo zastrzeżeń i kontrowersji, trzeba się liczyć z tym, że rozwiązanie to zostanie wprowadzone wkrótce przez wszystkie linie lotnicze na wszystkich trasach i kierunkach.

„Linie lotnicze bez wyjścia”

– Przewoźnicy nie mają wyjścia: żeby wrócić do normalnego latania i odbudować biznes, muszą chronić pasażerów. Wszystkich bez wyjątku. To raczej oczywiste, że jedynym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa jest zaszczepienie się podróżnych. Wprawdzie szczepionka nie daje stuprocentowej odporności na zakażenie, ale wraz z innymi środkami ochronnymi, jak maseczki, dezynfekcja i mycie rąk, może się stać skutecznym panaceum na podstawowe pandemiczne problemy, jakie sparaliżowały ruch lotniczy w 2020 roku – przekonuje dr Bartoszewicz.

Jego zdaniem, wybór jest oczywisty: albo dalsze utrzymywanie obostrzeń i zakazów (różnych w różnych krajach, co wywołuje totalny chaos i wspomniany paraliż lotów), albo powszechny wymóg szczepień u pasażerów chcących korzystać z usług linii lotniczych.

Ekspert wyjaśnia, że „nikt nikogo nie zmusza do latania”. Natomiast każdy, kto chce lecieć samolotem, musi od dawna spełnić określone warunki. Np. na pokład samolotu nie wolno zabierać mnóstwa przedmiotów (w tym własnych napojów zakupionych poza określoną strefą lotniska), przed wejściem do strefy odlotów trzeba się poddać de facto rewizji (czasem wręcz osobistej), na pokładzie trzeba zapinać pasy i nie wolno używać urządzeń elektronicznych przy starcie i lądowaniu.

– Od lat obowiązuje także zakaz palenia, który wprowadzono z uwagi na zdrowie i bezpieczeństwo współpasażerów palaczy. Teraz na takiej samej zasadzie może być wprowadzony wymóg szczepień – właśnie po to, by chronić współpasażerów – komentuje ekspert z SGH. Zwraca przy tym uwagę, że już przed pandemią osoby udające się do różnych krajów miały obowiązek się zaszczepić i nikt nie robił z tego problemu, ani nie próbował twierdzić, że to narusza jego wolności osobiste.

– Nie spełnisz warunku, nie polecisz. To banalnie proste – kwituje Artur Bartoszewicz.

Podróże lotnicze w pandemii: obowiązkowe szczepienia i testy? W pierwszej fazie czy na zawsze

Już w grudniu, na wieść o zatwierdzeniu przez amerykańskie i europejskie agendy medyczne pierwszej szczepionki na COVID-19, prezes znanej australijskiej linii Qantas zapowiedział, że w przypadku połączeń międzynarodowych pasażerowie będą mogli wejść na pokład tylko z dokumentem potwierdzającym zaszczepienie na koronawirusa.

W kolejnych dniach inne globalne linie przedstawiły swe pomysły na funkcjonowanie w nowej rzeczywistości. Singapore Airlines ogłosiła, że na dwóch trasach międzynarodowych zaczyna testować system „paszportów zdrowotnych” zawierających dane nie tylko o aktualnych szczepieniach danego pasażera, ale i o wszystkich jego testach oraz ich wynikach. „Paszporty” wprowadzane są we współpracy z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Przewoźników Lotniczych (IATA), które stworzyło IATA Travel Pass – w domyśle: standard dla wszystkich linii; bez takiego standardu trudno będzie odbudować siatkę połączeń w skali globu.

Jak działa „paszport zdrowotny”? Każdy figurujący (dobrowolnie) w systemie pasażer otrzyma specjalny kod QR. Podczas standardowej kontroli na lotnisku pokaże go odpowiednim służbom, a te będą mogły błyskawicznie sprawdzić, czy spełnia wymogi zdrowotne, by polecieć (czyli: czy aktualne testy dały wynik ujemny, albo czy się skutecznie zaszczepił).

„Paszport” z kodem QR jest o tyle wygodny, że pasażer nie musi mieć przy sobie tony (wymagających weryfikacji) zaświadczeń, a biurokracja w punktach kontrolnych jest ograniczona do minimum i właściwie zautomatyzowana (pasażer spełniający warunki „zaświeci” w systemie na zielono, a nie spełniający lub kontrowersyjny – na czerwono lub żółto). To z kolei zdecydowanie przyśpiesza odprawę, a więc ułatwia podróżowanie – wszystkim tym, którzy są gotowi się szczepić i testować w imię latania.

Szef niemieckiej Lufthansy Carsten Spohr (w rozmowie z “Welt am Sonntag”) potwierdził, że szczepienie i testowanie może się stać standardem w podróżach lotniczych na większe odległości.

„Uważam, że w niedalekiej przyszłości każdy pasażer wybierający się w podróż na trasach międzykontynentalnych będzie musiał przedstawić certyfikat zaszczepienia przeciw COVID-19 lub negatywny wynik testu” – stwierdził Spohr. Zastrzegł przy tym, że „zaszczepienie się na pewno nie będzie niezbędnym warunkiem wejścia na pokład” i dodał, że „Lufthansa nie może i nie chce wprowadzać takich przepisów”. Ale…

W opinii Spohra, do ożywienia podróży samolotowych dojdzie w trzech fazach. W pierwszej pasażerowie zostaną objęci obowiązkiem wykonywania tzw. szybkich testów na COVID tuż przed wejściem na pokład samolotu. W drugiej będą mieli pozostawiony wybór: albo przed podróżą przedstawią negatywny wynik testu, albo okażą świadectwo zaszczepienia. Dopiero w trzeciej – gdy epidemia całkiem zniknie, a jej ogniska nie będą się pojawiać nigdzie w świecie – te wymogi mogłyby całkowicie zniknąć.

W swej wypowiedzi dla niemieckich mediów szef Lufthansy zaapelował do przywódców Unii Europejskiej, USA, Chin i innych krajów o stworzenie i wprowadzenie jednolitych kryteriów przekraczania granic i wsiadania na pokład, które byłyby stosowane na całym świecie – przez wszystkich przewoźników i na wszystkich lotniskach. W przeciwnym razie odbudowa ruchu lotniczego nie będzie możliwa.

Kampania Ryanair, która doprowadziła do furii antyszczepionkowców: „Zaszczep się i leć”

W Boże Narodzenie uwagę amatorów podróży w całej Polsce (i nie tylko) przykuła nowa kampania promocyjna tanich irlandzkich linii lotniczych Ryanair: „Zaszczep się i leć” (z angielska „jab and go”, co nawiązuje do popularnego hasła „kiss & fly” używanego dla oznaczenia parkingów przy lotniskach).

Reklama pojawia się regularnie w telewizji i popularnych serwisach internetowych, a zawiera wyjaśnienie, że „szczepionki będą niedługo dostępne” i zachęca, aby w związku z tym już dziś „zarezerwować letnią przygodę”. Z tej okazji linia udostępnia podróżnym milion promocyjnych biletów po 89 zł; pasażerowie zachowują przy tym możliwość zmiany rezerwacji bez żadnych opłat – gdyby zaskoczyły ich jakieś nowe obostrzenia. Oczywiście, muszą jednak pokryć ewentualną różnicę w cenie samego biletu.

Reklama spodobała się wielu potencjalnym pasażerom, wśród których bardzo liczni są zwolennicy powszechnych szczepień na koronawirusa. Została jednak w mediach społecznościowych ostro skrytykowana przez antyszczepionkowców oraz „szczepionkowych sceptyków”, utrzymujących, że szczepionki na COVID-19 zostały wprowadzone „zbyt szybko”, „bez odpowiednich badań”. Mimo odpierających tego rodzaju zarzuty rzeczowych wyjaśnień najwybitniejszych ekspertów oraz jednoznacznego stanowiska wszystkich agend odpowiedzialnych za zdrowie publicznie, w tym dopuszczanie do użycia nowych medykamentów, wrogowie szczepień i sceptycy przekonują, że nie wolno nikogo zmuszać do przyjęcia leku, ani tym bardziej uzależniać od tego możliwości odbycia podróży samolotem lub innym środkiem transportu. Część z nich nazwało więc kampanię Ryanaira „absurdalną”, a nawet „obrzydliwą”.

Ich adwersarze odpowiadają na to dokładnie to, co powiedział dr Bartoszewicz: Nikt nie ma obowiązku latać, natomiast ten, kto chce latać, musi spełnić określone warunki. Jeśli warunkiem lotu za 89 zł będzie zaszczepienie się, wielu amatorów podróżowania gotowych jest skorzystać z takiej oferty.

Dr Grzesiowski: – Przymusowe szczepienia i testy pasażerów? Nie. To linia lotnicza ma zapewnić bezpieczeństwo, a nie na odwrót

Dr Paweł Grzesiowski, znany immunolog i ekspert w dziedzinie zdrowia publicznego, w grudniowej rozmowie z reporterem popularnego podróżniczego portalu Fly4free.pl, skrytykował pomysł obowiązkowego szczepienia wszystkich chcących podróżować samolotami:

– To linia lotnicza musi w obecnej sytuacji zapewnić bezpieczeństwo pasażerom, a nie na odwrót – podkreślił. I dodał: – Oczywiście, prezesowi prywatnej linii lotniczej wolno ustalać zasady we własnej firmie, ale jeśli zaczniemy dzielić ludzi, to obudzi demony i może być uznane za nową formę segregacji. Bo co ma zrobić osoba, która chce lecieć do Australii, ale ma przeciwskazania do zaszczepienia się, na przykład bierze leki obniżające odporność? Taka osoba nie jest zaszczepiona nie dlatego, że nie chce, ale nie może. A co z ozdrowieńcem, który ma przeciwciała i na razie nie wiadomo, czy musi się szczepić? Te słowa mają więc bardzo głębokie drugie dno. O ile jestem orędownikiem szczepień, to uważam stosowanie takich prymitywnych metod wymuszania za nową formę segregowania ludzi, która może być bardzo źle zrozumiana. Stanie się to wodą na młyn dla antyszczepionkowców – wyliczył dr Grzesiowski.

Podzielił się także wątpliwościami na temat przymusowych testów: – Czy linia lotnicza może żądać naszych wyników badań? I co ten wynik ma udowodnić? Rozumiem to, że dany kraj może chcieć testować przyjezdnych, są międzynarodowe umowy, na mocy których takie państwa jak Grecja, Egipt czy Islandia testują osoby przekraczające granicę albo automatycznie kierują je na kwarantannę. To jest polityka danego państwa, które może odmówić wjazdu osobie bez testu. Nie do końca się z tym zgadzam, ale wróćmy do kwestii paszportu i załóżmy, że będzie działał jak chipowa karta kredytowa – wszystko będzie scentralizowane. Tylko co z tego? Pacjent może przecież zachorować drugi raz, przenosić zakażenie w sposób bezobjawowy i nikt nie będzie go badał. Takie rozwiązania to marzenia ludzi, którzy nie zrozumieli epidemii. To, że człowiek zakażony bezobjawowo wsiądzie do samolotu, nie jest niebezpieczne dla współpasażerów, jeśli samolot ma odpowiednie zabezpieczenia, ale stanowi zagrożenie dla miejsca, do którego on leci. Nie tędy droga – nie możemy przerzucać odpowiedzialności na pasażera, to wszystko jest po stronie organizatora wypoczynku. Przewoźnicy mają do tego cały szereg mechanizmów: wentylację, maseczki, ograniczenie liczby zajętych miejsc. Uważam, że takie paszporty nie zostaną wprowadzone na szeroką skalę – to jest zbyt skomplikowana choroba, w której nie ma prostego wyniku zdrowy-chory. Zwłaszcza, że okres jej wylęgania to dwa tygodnie – stwierdził immunolog w rozmowie z reporterem Fly4free.pl,

Na pytanie, jak duży wpływ będzie miała szczepionka na nasze życie i po jakim czasie wrócimy do… względnej normalności, dr Grzesiowski odparł:

– Wcześniej niż za rok nie możemy nawet marzyć o jakichkolwiek populacyjnych efektach szczepień. Żeby odnieść jakiś efekt w sensie uzyskania bariery odpornościowej musimy zaszczepić przynajmniej 60 procent Polaków, czyli jakieś 20 milionów ludzi. To operacja o skali, jakiej jeszcze nie było XXI wieku. Załóżmy, że będą 2 tysiące gabinetów szczepień, które będą musiały zaszczepić 40 mln dawek, bo szczepienia są dwudawkowe. 40 mln dawek wykonanych w 2 tysiącach punktów szczepień równa się 20 tysięcy osób w każdym punkcie, w którym dziennie jesteśmy w stanie zaszczepić 50 osób. Przy takich założeniach, zaszczepienie 20 mln Polaków potrwa 400 dni roboczych. A nie wiemy. czy uda się zorganizować tyle punktów szczepień, bo mamy niewielkie rezerwy wśród lekarzy i pielęgniarek. A może korzystniej zorganizować po kilka dużych punktów szczepień na województwo, w halach wystawowych czy na stadionach? A może w obszarach mniej zaludnionych lepsze są mobilne punkty szczepień „szczepionkobusy”? Te decyzje są jeszcze przed nami.

Dr Grzesiowski wyznał przy tym, że nie spodziewa się, by dzięki szczepieniom koronawirus zupełnie znikł. – Ale możemy zabezpieczyć grupy ryzyka i osoby, które najciężej przechodzą koronawirusa. Szczepiąc starszych sprawimy, że nie będą tak często trafiali do szpitali, a w efekcie służba zdrowia będzie się też mogła zająć osobami cierpiącymi na inne choroby. Największym efektem szczepionki powinien być więc spadek umieralności i ciężkich zachorowań. Przynajmniej w pierwszym etapie – wyjaśnił ekspert.

Dr Artur Bartoszewicz z SGH podkreśla, że zdaniem wielu specjalistów od zdrowia publicznego wiek XXI jest i pozostanie wiekiem pandemii – wybuch kolejnych globalnych plag pozostaje kwestią czasu, a całkowite zniknięcie samego COVID-19 też wydaje się wątpliwe.

– Wszystko zatem wskazuje na to, że będziemy musieli nauczyć się w funkcjonować w świecie pandemii lub zagrożonym pandemią. A to oznacza standardowe stosowanie określonych procedur i wymogów: nie tylko higieny, ale i szczepień – kwituje ekspert.

Red. Zbigniew Bartuś PolskaPress AIP

Ukraina: Prokuratura sformułowała zarzuty wobec Sławomira Nowaka

0

Biuro prokuratora generalnego Ukrainy przekazało Polsce pisemne zarzuty wobec byłego p.o. szefa Państwowej Agencji Drogowej Ukrainy (Ukrawtodor) i byłego polskiego ministra transportu Sławomira Nowaka. Od lipca przebywa on w areszcie w Polsce.

Jak poinformowało w komunikacie biuro prokuratora generalnego, w ramach współpracy międzynarodowej pisemne zawiadomienie skierowano do odpowiednich instytucji w Polsce w celu wręczenia byłemu p.o. szefa Ukrawtodoru. W komunikacie nie wymieniono nazwiska Nowaka.

 

W komunikacie przekazano, że były urzędnik jest podejrzewany o celowe niewykonanie decyzji i postanowienia sądu, co jest równoważne z utrudnianiem jej wykonania.

 

Według materiałów śledztwa p.o. dyrektora agencji w latach 2017-2019 celowo nie realizował decyzji sądu miejscowego i Sądu Najwyższego Ukrainy w sprawie przywrócenia na stanowisko szefa struktur Ukrawtodoru w jednym z obwodów na Ukrainie. Miał też utrudniać wykonanie tych decyzji.

 

W rezultacie Ukrawtodor otrzymał karę finansową, a Nowak – ostrzeżenie o odpowiedzialności karnej.

 

Jak podano w komunikacie z wymienionego artykułu grozi kara od trzech do ośmiu lat pozbawienia wolności z zakazem zajmowania określonych stanowisk lub prowadzenia określonej działalności do lat trzech.

 

We wrześniu 2019 r. Nowak zwolnił się z pracy ukraińskiej agencji drogowej i wyjechał do Polski.

 

Jak informowała wcześniej PAP, w lipcu były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Sławomir Nowak został zatrzymany w Polsce związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy.

 

Wraz z nim zatrzymano byłego szefa jednostki wojskowej GROM Dariusza Z. i przedsiębiorcę Jacka P. Po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze Nowak usłyszał zarzut kierowania w okresie od października 2016 r. do września 2019 r. zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Były polityk jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy.

 

(PAP)

 

just/ mal/

Morawiecki twierdzi, że jest mniej zakażeń bo mniej osób chce się testować. Tylko… dlaczego mniej umiera?!

0

Mniej osób chce się testować, w związku z tym dzisiaj być może nie wyłapujemy wszystkich zakażonych i dlatego te 5 tysięcy osób zakażonych dziennie nie jest liczbą, która w pełni oddaje obraz dzisiejszej epidemii – powiedział premier Mateusz Morawiecki, odpowiadając na pytania internautów.

W poniedziałek wieczorem podczas sesji pytań i odpowiedzi na Facebooku szef rządu został zapytany, dlaczego nie jest w Polsce ogłoszona „strefa zielona”, skoro średnia dzienna wykrytych przypadków Covid-19 jest od tygodnia mniejsza od 5 tysięcy.

 

Morawiecki odpowiedział, że liczba odnotowanych zakażeń się zmniejszyła, bo „mniej ludzi chce się testować”. „Zachęcamy ludzi do testowania. Testy w ostatnich dniach to 25-30 tysięcy, infrastruktura jest gotowa na niewiele mniej niż 100 tys. dziennie” – powiedział szef rządu.

 

„Niestety wiemy, że osoby, które spędzały święta, później Sylwestra, w mniejszych liczbach chcą się testować. W związku z tym dzisiaj być może nie wyłapujemy wszystkich zakażonych i dlatego te 5 tysięcy osób nie jest liczbą, która w pełni oddaje obraz dzisiejszej epidemii” – przekonywał Morawiecki.

 

Tezę też, dodał, mogą też potwierdzać dane z innych krajów, gdzie wykrytych przypadków Covid-19 jest znacznie więcej.

 

W poniedziałek resort zdrowia poinformował, że badania potwierdziły 4432 nowe zakażenia koronawirusem, zmarły 42 osoby. W niedzielę MZ informowało o 5 739 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem i śmierci 61 osób.

 

(PAP)

 

autor: Piotr Śmiłowicz

 

pś/ mok/

TCS: Rywale stawiają na Stocha, ale…

0

Rywale widzą zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni w prowadzącym po trzech konkursach Kamilu Stochu, choć podkreślają, że obiekt w Bischofshofen daje możliwość odrobienia nawet sporych strat. „Wszystko wskazuje na niego, ale ręki bym sobie uciąć nie dał” – przyznał Austriak Stefan Kraft.

Skocznia im. Paula Ausserleitera w Bischofshofen, gdzie tradycyjnie kończy się TCS, była miejscem wielu sukcesów gospodarzy. Wygrali tam już 23 konkursy, a 16 razy cieszyli się z końcowego triumfu w prestiżowej imprezie. Ostatnie lata nie przyniosły jednak spektakularnych sukcesów – na wygraną czekają od 2015 roku, kiedy najlepszy był Michael Hayboeck, a Kraft przypieczętował zwycięstwo w Turnieju.

 

Później, co zauważyła m.in. agencja prasowa APA, przyszła kolej Polaków. W 2017 i 2018 roku ostatnie zawody TCS wygrał Kamil Stoch, w obu przypadkach pieczętując końcowy triumf, a przed rokiem zwyciężył we wspaniałym stylu Dawid Kubacki, do którego od 6 stycznia 2019 należy rekord obiektu – 145 m.

 

Przed kończącymi TCS zawodami Stoch ma 15,2 pkt przewagi nad Kubackim, a trzeci w klasyfikacji lider Pucharu Świata Norweg Halvor Egner Granerud traci do trzykrotnego mistrza olimpijskiego już 20,6 pkt.

 

„Oczywiście wszystko przemawia za Stochem, ale ręki bym sobie nie dał uciąć, ponieważ Granerud pokazywał w tym sezonie już wielokrotnie, że jest niezwykle mocny. Jeśli wszystko ułoży się po jego myśli, to sądzę, że może te 20 punktów odrobić” – uważa Kraft, który zajmuje 13. pozycję.

 

Broniący Kryształowej Kuli Austriak, który na początku sezonu zakaził się koronawirusem, a później przytrafił mu się uraz pleców, jest zadowolony ze swoich dotychczasowych występów w TCS, ale nazywa je „wielką improwizacją”.

 

„Na razie będę to ciągnął i poskaczę w Titisee-Neustadt, jednak odpuszczę Zakopane w połowie stycznia i ostatnie zawody (w lutym w Rasnovie – PAP) przed mistrzostwami świata, żeby z jednej strony odpocząć, a z drugiej lepiej się przygotować do startu w Oberstdorfie” – przekazał Kraft.

 

Jak przyznał, o jego aktualnej kondycji najlepiej świadczy fakt, że w poniedziałek zamiast gry z kolegami w siatkonogę fizjoterapeuci zalecili mu „spokojny spacer”. „Traktują mnie jak pacjenta z domu starców” – zauważył z uśmiechem.

 

Słabszy dzień w Innsbrucku, gdzie lider Niemców Karl Geiger był dopiero 16., także ich praktycznie pozbawił złudzeń. W klasyfikacji Turnieju jest on czwarty, ale do Stocha traci 24,7 pkt.

 

„Musiałby się zdarzyć cud, żeby nadrobić nad Kamilem prawie 14 metrów” – nie ma wątpliwości Stefan Horngacher, austriacki trener, który zanim przejął niemiecką kadrę prowadził biało-czerwonych.

 

Niemcy czekają na triumf w tej imprezie od 2002 roku, kiedy wszystkie cztery konkursy jako pierwszy w historii wygrał Sven Hannawald.

 

Do półmetka faworytem TCS był Granerud, ale w Innsbrucku się pogubił i teraz jest trzeci z ponad 20-punktową stratą do Stocha. Do tego puściły mu nerwy, podważał umiejętności Polaka, ale później przeprosił. Zapewnił, że będzie walczył do końca.

 

„Nie czas teraz na panikowanie, choć wygląda to dość źle. Mam bardzo dużą stratę. Potraktuję zawody w Bischofshofen jak zwykły konkurs Pucharu Świata. Najlepiej jak będę mógł dokończę to, co zacząłem. Zobaczymy, co się wydarzy w środę” – powiedział Granerud, który jednak nie zamierza wyciągać pochopnych wniosków z jednego nieudanego występu.

 

„Nie widzę powodów, żeby dokonywać jakichś radykalnych zmian. Do tej pory wszystko zdawało egzamin, poza Bergisel, gdzie jednak zwykle mi nie szło” – dodał Norweg.

 

Jak wskazał, więcej nerwów niż po konkursie było między seriami, gdyż pierwszą – jako lider PŚ – kończył, a w drugiej – ze względu na 29. lokatę na półmetku – skakał drugi.

 

„Nie wiem, czy miało to jakiś wpływ na mnie. Może, a może nie, choć na pewno spieszyłem się na górę, a do tego byłem sfrustrowany. Gorzej miał nasz serwisant Kenneth Gangnes, który praktycznie w drodze na wieżę musiał błyskawicznie przygotować moje narty” – zaznaczył Granerud.

 

Za Stochem przemawia nie tylko prowadzenie w imprezie, ale i statystyka. W ostatnich 12 edycjach 11-krotnie w Turnieju triumfował lider po trzech konkursach. Raz – w 2017 roku – szanse na statuetkę Złotego Orła pogrzebał w ostatniej odsłonie Norweg Daniel Andre Tande. Wyprzedził go wówczas… Stoch.

 

Choć zagraniczni rywale nie za bardzo wierzą w możliwość pokonania Stocha i pozbawiania go trzeciego w karierze zwycięstwa w TCS, to nieco inaczej patrzy na sprawę Adam Małysz.

 

„Bischofshofen to ulubiona skocznia Dawida Kubackiego, więc walka jeszcze może być ciekawa” – podsumował z uśmiechem triumfator Turnieju sprzed 20 lat, a obecnie dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej.

 

We wtorek w Bischofshofen o godz. 16.30 odbędą się kwalifikacje, a dzień później o 16.45 rozpocznie się ostatni akord 69. edycji Turnieju Czterech Skoczni.

 

(PAP)

 

pp/ cegl/

 

Premier: Mam nadzieję na mocne odbicie gospodarcze i powrót branż do popandemicznej normalności

0

Najpierw zwalczmy pandemię, to najbliższe cztery, pięć miesięcy, a potem mam nadzieję na mocne odbicie gospodarcze i powrót branż do pewnej popandemicznej normalności – powiedział premier Mateusz Morawiecki odpowiadając na pytanie o wyzwania przed jakimi stoi Polska w 2021.

W poniedziałek wieczorem szef rządu odpowiadał na pytania internautów podczas sesji pytań i odpowiedzi na Facebooku.

 

Zapytany przed jakimi wyzwaniami stoi Polska w 2021 roku Morawiecki odpowiedział, że są to ogromne wyzwania. „Najpierw zwalczmy pandemię, to te najbliższe dwa, cztery, pięć miesięcy. Potem mam nadzieję na mocne odbicie gospodarcze. To tak z lotu ptaka dwa najważniejsze wydarzenia tegoroczne: cały czas jeszcze walka z epidemią, ale potem szybkie odbicie, powrót branż do pewnej popandemicznej normalności” – powiedział premier.

 

Szef rządu wskazał, że w międzyczasie zostanie zaprezentowany „nowy polski ład”, czyli propozycja na czas po pandemii, w którym zostaną zaprezentowane przede wszystkim plany inwestycyjne, ale także „propozycje dotyczące wielu dziedzin życia społecznego, życia gospodarczego”.

 

„Chcemy go jak najlepiej zaadoptować do rzeczywistości, w której inwestorzy prywatni, przedsiębiorcy boją się inwestować. Boją się, bo potracili klientów, boją się bo potracili rynki zbytu” – mówił premier.

 

Dodał, że rząd chce, aby w to miejsce weszły inwestycje państwowe i samorządowe. Zaznaczył, że samorządy są do tego zachęcane, m.in. poprzez „wielkie programy, które już się toczą”. Wymienił tu m.in. inwestycje w instytucje publiczne, zabytki, czy ośrodki turystyczne.

 

„Sądzę, że ten polski nowy ład będzie właśnie taką odpowiedzią na te bolączki, na problemy, które wraz z epidemią zawitały do naszego życia społecznego, ale także do naszych okoliczności gospodarczych, bo bardzo wielu naszych przedsiębiorców wpadło w kłopoty, w turbulencje” – powiedział.

 

Morawiecki podkreślił, że rząd chce pomóc przetrwać jak największej licznie przedsiębiorstw, stąd specjalne programy, które zostały przygotowane, bądź są w przygotowaniu.

 

Szef rządu wyraził też nadzieję, że od trzeciego kwartału tego roku rozpocznie się okres przypominający normalność sprzed pandemii koronawirusa.

 

Odpowiadając na pytanie, kiedy rząd zacznie obniżać podatki premier zaznaczył, że budżet państwa składa się z czterech podstawowych podatków: VAT, CIT, PIT i akcyzy. Podkreślił, że „wszystkie podstawowe podatki rząd PiS obniżył”. Odnosząc się do tzw. podatku cukrowego podkreślił, że cel tej opłaty nie jest fiskalny.

 

„Cukier jest niezdrową rzeczą. To każdy lekarz i nie tylko lekarz państwu powie. W związku z tym ludzie chorują potem na nowotwory, na choroby serca, choroby wieńcowe i lepiej jest nie używać cukru, podobnie jak lepiej jest nie palić papierosów, bo one powodują nowotwory” – powiedział Morawiecki. Dodał, że „dlatego palenie papierosów jest obciążone wysokimi podatkami”.

 

(PAP)

 

autor: Marcin Chomiuk

 

mchom/ mok/

Janda: Jeżeli któryś z medyków uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionkę – to bardzo przepraszam

0

Jeżeli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionkę – to bardzo przepraszam. Ja konkretnie podawałam prof. Gaciongowi listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień – powiedziała w poniedziałek aktorka i reżyser Krystyna Janda.

Pytana o list w TVN 24 rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) prof. prof. Zbigniewa Gacionga, w którym napisał, że jest mu „niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji związanej z nieprawidłowościami przy szczepieniach przeciwko COVID-19 prowadzonych przez Centrum Medyczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego” i o to, „czy niewłaściwie się stało, że zaszczepiono osoby spoza grupy zero”, Krystyna Janda powiedziała: „tak, ja myślę, że wszystko wynika z jakiegoś bałaganu organizacyjnego, ponieważ najpierw z nami rozmawiano na temat promocji szczepień – i myśmy się, wielu aktorów seniorów, zgodziło się na tę promocję”.

 

„Mieliśmy być szczepieni po medykach, to znaczy powiedziano nam, że prawdopodobnie gdzieś około połowy lutego będziemy my szczepieni – seniorzy” – powiedziała. Janda wyjaśniła, że rozmawiał z nią „ktoś z WUM”.

 

„Ja konkretnie podawałam prof. Gaciongowi listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień” – podkreśliła aktorka, dodając, że z Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury na liście figurowało osiem osób.

 

Przyznała, że „powiedziano nam, że 6. stycznia zaczną się działania promocyjne – tak, żeby 15. cała akcja promocyjna wyszła, ponieważ od 15. są oficjalne zapisy wszystkich na szczepienia”.

 

„I nagle przyszliśmy na próbę 29. grudnia rano do teatru i ktoś, rozumiem z tej przychodni, zadzwonił, że jest kłopot i że jest otworzona szczepionka; że jest pusto (…) i czy możemy przyjechać i się zaszczepić” – mówiła aktorka. „Byłam na próbie razem z Olem Łukaszewiczem, Emilką Krakowską, Grzesiem Warchołem – jesteśmy wszyscy seniorami – i zdecydowaliśmy, że jedziemy” – tłumaczyła Janda, dodając, że wszyscy aktorzy wypełnili ankiety medyczne i wypełnili formularze RODO, dając zgodę na przetwarzanie danych osobowych.

 

„Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki? Powiedziano nam, że absolutnie nie; że jest taka sytuacja, jest zawirowanie, jest okres świąteczny, że bardzo wielu ludzi wyjechało, że ta szczepionka przyjechała odmrożona i że po prostu trzeba to wyszczepić” – wyjaśniała prezes Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury.

 

„Pojechaliśmy, byliśmy akurat z tej grupy aktorów, i Andrzej Seweryn, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień (…) i rzeczywiście, jak przyjechaliśmy nie było absolutnie nikogo, siedziały pielęgniarki, lekarze (…). Myśmy się zaszczepili dosłownie w przeciągu piętnastu minut – te kilka osób. I też po nas nie było widać ludzi, którzy wchodzą” – relacjonowała Janda.

 

„Jeżeli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionkę lub jakby się to potoczyło tak, że dla kogoś zabraknie – to bardzo przepraszam” – powiedziała artystka. „Myśmy to zrobili i to zupełnie bez świadomości, mając też pełną wiedzę, że ta kampania reklamowa jest bardzo potrzebna w Polsce” – podkreśliła Janda.

 

30 grudnia 2020 r. Warszawski Uniwersytet Medyczny (WUM) poinformował, że Agencja Rezerw Materiałowych przekazała do jego Centrum Medycznego, które prowadzi akcję szczepień, dodatkową pulę dawek, poza pulą szczepionek przeznaczonych dla etapu zerowego. Zaznaczono, że „zgodnie z sugestią NFZ szczepieniami w dniu dzisiejszym objęto też szereg osób ze świata kultury, m.in. aktorów, kompozytorów, reżyserów, którzy będą promować w Polsce ideę szczepień przeciw COVID-19”.

 

Tego samego dnia wpis WUM upubliczniła na swoim Facebooku aktorka Krystyna Janda, informując, że jest zaszczepiona. „Tak jestem jedną z osób zaszczepionych w ramach propagowania szczepień. Jestem z tego powodu szczęśliwa i czuję się świetnie. Dziękuję za tę możliwość, bo jestem w grupie ryzyka” – napisała na Fb artystka.

 

Wśród aktorów, reżyserów i piosenkarzy, którzy potwierdzili fakt zaszczepienia się, obok Krystyny Jandy znaleźli się, m.in.: Olgierd Łukaszewicz, Radosław Pazura, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Magda Umer, Wiktor Zborowski i Krzysztof Materna.

(PAP)

 

autor: Grzegorz Janikowski

 

gj/ pat/

Premier Boris Johnson ogłosił ogólnokrajowy nowy lockdown w Anglii

0

Brytyjski premier Boris Johnson ogłosił  natychmiastowe wprowadzenie ogólnokrajowego lockdownu w Anglii. Przywrócony zostaje zakaz wychodzenia z domów z wyjątkiem kilku wyszczególnionych przypadków.

 

W odróżnieniu od drugiego lockdownu w listopadzie, od wtorku zamknięte będą także szkoły.

 

Johnson nie powiedział, do kiedy restrykcje będą obowiązywać, zasugerował jedynie, że ma nadzieję na ich poluzowanie w połowie lutego.

 

Jak podano wcześniej w poniedziałek, w ciągu minionej doby w Wielkiej Brytanii wykryto rekordową liczbę 58 784 nowych zakażeń koronawirusem. Poniedziałek jest siódmym kolejnym dniem, w którym dobowy bilans przekroczył 50 tys.

(PAP)

bjn/ mal/

Ludzie nie chcą się szczepić na COVID-19? „Wietrzą spiski, bo tak łatwiej im zrozumieć świat”

0

– Nauka w pewnym sensie stała się własnym gwoździem do trumny. Ludzie nie wierzą w działanie szczepionek, bo nie widzą chorób. Stąd kwestionowanie idei przyjmowania tych preparatów – mówi prof. Tomasz Grzyb, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.

Piotr Guzik: W sieci bez problemu można znaleźć twierdzenia, że szczepionka przeciwko koronawirusowi to w istocie zastrzyk z ampułką zawierającą arszenik aby każdego można było zgładzić w dowolnym momencie oraz mikroprocesor opracowany na zlecenie Billa Gatesa aby móc śledzić ludzi, kontrolować umysły bądź modyfikować DNA. Brzmi jak piramidalna bzdura, ale ktoś w to jednak wierzy.

Prof. Tomasz Grzyb: W oko wpadł mi doskonały mem bazujący na kadrze z „Rejsu” Marka Piwowskiego z niezapomnianym Janem Himilsbachem, który pyta, czy ten mikrochip Microsoftu można zamienić na Apple’a, bo chciałby, aby był zgodny z jego telefonem. To pokazuje, że nie brak ludzi, którzy obnażają idiotyzm takich twierdzeń. Trzeba też pamiętać, że jeśli poszukuje się takich treści, to bez problemu się je odnajdzie. Nie jest to jednak równoznaczne z ich powszechnością. To jeden z największych problemów, jakie mamy w sieci – nasze przecenianie powszechności zjawisk i skrajnych poglądów. Zaś to, że pojawiają się teorie, iż cała pandemia jest w istocie „plandemią”, której celem jest wprowadzenie do naszych organizmów mikrochipów umożliwiających kierowanie nami przedstawicielom rządu światowego, jest w istocie kolejną formą funkcjonującej od wieków teorii spiskowej.

Co to za teoria?

– Zakłada ona, że istnieje jakaś tajna, potężna organizacja, która wszystkim steruje i dąży do całkowitej kontroli ludzkości. Czasy się zmieniają, zmienia się rzeczywistość, ale mechanizm pozostaje ten sam. Jak już wspomniałem, nie oznacza to jednak, że pogląd ten w jego obecnej formie jest jakoś bardziej niż kiedy indziej rozpowszechniony. Aczkolwiek widać wyraźnie, że ludzi, którzy chcą się szczepić, ciągle jest mało. Udało mi się znaleźć wyniki badań amerykańskich i polskich. Wynika z nich, że w Stanach Zjednoczonych osoby chcące się zaszczepić stanowią około 50 proc. społeczeństwa. W Nigerii odsetek ten wynosi 78 procent. W Polsce jest to około 36-40 proc.

Z czego wynika ta niechęć do szczepienia przeciwko koronawirusowi?

– Powodów jest kilka. Zacznijmy od tych związanych ze spiskowymi koncepcjami. Warto bowiem zadać sobie pytanie skąd bierze się ich popularność. Prób wyjaśnienia tego zjawiska jest wiele, ale wszystkie w gruncie rzeczy sprowadzają się do zaspokojenia trzech podstawowych potrzeb człowieka. Pierwszą jest potrzeba pełnego zrozumienia świata i tego, co dzieje się dookoła mnie. Cały problem ze światem i jego złożonością polega na tym, że wiele rzeczy dzieje się po prostu przypadkiem, będąc owocem wielu zmiennych znajdujących się w skomplikowanych relacjach. Jednak przyznanie przed samym sobą, że coś dzieje się przypadkiem, to jednocześnie przyznanie, że nie ma się na coś wpływu. W przypadku epidemii koronawirusa wszystko wskazuje na to, że kilku ludzi nie dopilnowało swoich obowiązków, kilka osób nie umyło rąk, wreszcie kilka osób zjadło coś, czego raczej nie powinno jeść i mamy to, co mamy. To nam jednak trochę przeszkadza, więc lepiej wytłumaczyć sobie, że ktoś tym wszystkim steruje, bo wtedy łatwiej zrozumieć, co się dzieje.

By mieć poczucie jakiejś kontroli?

– To jest drugi czynnik, ściśle związany z tym pierwszym. Przekonanie, że rozumie się to, co dzieje się na świecie, daje właśnie wrażenie kontroli, fałszywie rozumiane też jako poczucie wpływu na rzeczywistość. To z kolei prowadzi nas do czynnika trzeciego, którym jest potrzeba czucia się kimś specjalnym. Wszyscy jesteśmy próżni. Wszyscy chcemy myśleć o sobie, że wiemy więcej, niż inni oraz że rozumiemy rzeczywistość lepiej, niż wszyscy wokół, którzy – cytując piewców teorii spiskowych – nie wyłączyli telewizora i nie włączyli myślenia. Biorąc te trzy elementy pod uwagę i spoglądając na teorię o „plandemii”, choćby na ten jej element, który zasadza się na przekonaniu, że nie szuka się leku na COVID-19, bo ten byłby adresowany do niewielkiej części populacji, podczas gdy wielkie koncerny farmaceutyczne mają więcej zarobić na masowych szczepieniach, sceptycy otrzymują „piękne” wytłumaczenie tego, co się dzieje.

Ten sceptycyzm nie jest jednak w pewnym stopniu uzasadniony? Nad szczepionkami pracuje się przecież przez lata, tymczasem tutaj mamy gotowy preparat, podawany już ludziom, w niecały rok po pierwszej fali epidemii.

– Czy prawdą jest, że szczepionka powstała w czasie krótszym, niż rok? I tak, i nie. Pewne mechanizmy, zakładające oparcie szczepionki o mRNA, były w opracowaniu od lat. Należy tu nadmienić, że mechanizm ten jest zupełnie odmiennym sposobem budowania odporności organizmu, niż miało to miejsce do tej pory. Nie zakłada umieszczania zalążka choroby w organizmie, a jedynie elementu jej kodu genetycznego, który umożliwi naszemu systemowi immunologicznemu błyskawiczne rozpoznanie intruza zanim narobi szkód. Ludzie w laboratoriach mieli już więc opracowany nowatorski model produkcji szczepionek. I na ten model nałożono wiedzę zdobytą faktycznie w sposób błyskawiczny. Wystarczyły dwa tygodnie badań nad tym koronawirusem, aby rozpracować cały jego genom. I teraz ktoś może powiedzieć „Aha! Za szybko!”. Tylko czy prace miały być spowalniane tylko dlatego, by ktoś sobie tego nie pomyślał? Oczywiście, że nie!

To źle, że ludzie zadają pytania?

– Powinniśmy zadawać pytania. Ale powinniśmy być też otwarci na odpowiedzi, przyjmować argumenty nie tylko po to, aby je obalić. Warto zwrócić tutaj uwagę, jak potrafią działać antyszczepionkowcy. Twierdzą, że nie można wierzyć lekarzom, ponieważ są oni opłacani przez firmy farmaceutyczne. Po czym pojawia się jedna lekarka, która przekonuje, że pandemia to fikcja, że COVID-19 nie istnieje. I nagle oni zaczynają twierdzić, że oto jest jedyna sprawiedliwa. To w końcu wierzymy tym lekarzom, czy nie wierzymy? To przykład na selektywny wybór faktów, dokonywany tylko po to, aby potwierdzić swoją teorię.

Mamy problem z otwartością na fakty?

– Jeśli rozumieć myślenie krytyczne jako doszukiwanie się wszędzie drugiego dna i kwestionowanie wszystkiego, to wychodzi nam ono znakomicie. Antyszczepionkowiec jest przekonany, że myśli krytycznie, patrząc na świat własnymi oczami zamiast przyswajać papkę, którą ktoś dla niego przygotował. To trochę jak jazda autostradą z założeniem, że inni uczestnicy ruchu dzielą się na dwie kategorie: pędzących wariatów i ślimaczących się niedzielnych kierowców, a tylko my jesteśmy rozsądnymi mistrzami kierownicy. Ludzie kwestionujący sensowność szczepień i dorobek nauki uważają, że tylko oni mają rację i nie są otwarci na nowe informacje, które mogłyby zachwiać ich światopoglądem.

Skąd jednak bierze się agresja w dyskusji o szczepieniach? Szczególnie widoczna jest ona w mediach społecznościowych, gdzie osoby mające na swoich fotografiach profilowych ujęcia z uśmiechniętą latoroślą i Matkę Boską na zdjęciu w tle internetowego profilu potrafią życzyć śmierci osobom, które myślą inaczej i uważają szczepienia za słuszne.

– W mediach społecznościowych zazwyczaj prezentujemy bardzo skrajny obraz siebie. Pozytywnym tego wyrazem są wszelkie internetowe akcje pomocowe, kiedy ludzie potrafią dzielić się apelami o zbiórkę pieniędzy w szczytnym celu i błyskawicznie gromadzić imponujące sumy. Ale ten medal ma też drugą stronę. W sieci potrafimy też pokazać swoje najgorsze oblicze. Problem polega na tym, że znowu przeceniamy powszechność tego zjawiska. Z szeregu w miarę umiarkowanych komentarzy zapamiętamy te absolutnie wulgarne i wykraczające poza wszelkie normy. Co więcej, koncentrując się na takich komentarzach nakręcamy pewną spiralę. Tymczasem internetowych trolli nie można karmić. Osoby, które lubują się we wzniecaniu konfliktów i obrzucaniu błotem powinno się po prostu ignorować.

Takim dyskusjom często towarzyszy powoływanie się na wolność słowa, a wszelkie próby blokowania rozpowszechniania treści przeczących rzeczywistości określane są atakowaniem tej wolności.

– Osobiście jestem przekonany, że każdy ma prawo mówienia takich głupot, jakie przychodzą mu do głowy. Nie ma tutaj sensownej drogi do wprowadzania ograniczeń. Im bardziej będziemy administracyjnie blokowali możliwość mówienia takich rzeczy, tym większą popularność będą one zdobywać. Działa tu prosty mechanizm, w myśl którego wszystko, czego się ludziom zakazuje, zyskuje na atrakcyjności. To nie jest dobra droga. Myślę, że ciekawe rozwiązanie tego problemu znalazł pewien portal internetowy, który wprowadził system oceniania komentarzy na nim zamieszczanych przez innych użytkowników. Jeśli dana wypowiedź zyska odpowiednią liczbę ocen negatywnych, jest ukrywana – ale nie usuwana, ciągle można ją przeczytać, wystarczy kliknąć. To chyba najlepsze rozwiązanie, jakie można przyjąć.

Ale czy na pewno powinniśmy poznawać ludziom wypisywać w sieci cokolwiek? Rozumiem, że gdyby ktoś wykrzykiwał takie rzeczy na ulicy, to przechodnie by się tylko popukali w czoło. Tymczasem w internecie okazuje się, że osób myślących podobnie jest więcej, a głosiciel szkodliwych teorii zyskuje poklask.

– Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby ktoś sądownie wywalczył zakaz twierdzenia, że szczepionki są płynnym roztworem mikrochipów przygotowanym w laboratorium Billa Gatesa. Przecież olbrzymia część naszych rodaków stwierdziłaby, że to najlepszy dowód na to, że to jest prawda, ponieważ zabrania się mówienia takich rzeczy. W ten sposób dajemy tylko stronie przeciwnej kolejne argumenty utwierdzające je w ich przekonaniach. Popatrzmy na casus niesławnego Jerzego Zięby. On nie jest ścigany za to, że twierdzi, iż może wyleczyć zawał za pomocą wykałaczki, tylko za to, że za ciężkie pieniądze sprzedaje ludziom ciemnotę sugerując, że to są produkty medyczne. Moment, w którym państwo powinno interweniować, jest wtedy, gdy ktoś wyciąga od ludzi pieniądze łamiąc prawo.

Jak z mężczyzną z USA, który został zatrzymany po tym, jak zainkasował blisko pół miliona dolarów na handlu maścią, która miała ograniczać rzekomy negatywny wpływ sieci 5G na ludzi.

– Badanie „Pulsu Biznesu” wykazało, że Polacy w skali roku wydają 2 miliardy złotych na wróżki i usługi wróżbiarskie. To sygnał, że jako społeczeństwo jesteśmy w stanie zapłacić wiele za rzeczy, które są niewiele warte. Bierze się to z kwestii, o których mówiliśmy na początku. Jeśli ktoś obawia się skutków promieniowania sieci komórkowej i kupi sobie foliową czapeczkę, która ma go przed nim chronić, to zyskuje święty spokój i poczucie kontroli.

Swobodny dostęp do wszelkich informacji sprawił, że nawet najbardziej absurdalne teorie potrafią trafić na podatny grunt?

– Stanisław Lem przewidywał, że w dobie powszechnego dostępu do internetu problemem nie będzie dostęp do informacji, tylko dostęp do właściwej informacji. Nadal uczymy się tej selekcji, odrzucania informacji pozbawionych podstaw naukowych. Dlatego nauka od dłuższego czasu przegrywa w sieci z zabobonem?

Informacje możemy z grubsza podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to informacje naukowe, które nie są jednak jednoznaczne.

Nauka jest ciągłym zwątpieniem i zaznaczaniem, że dana rzecz jest prawdą w pewnych warunkach bądź przy zachowaniu pewnych zasad. Dlaczego? Ponieważ w innych warunkach nie była jeszcze sprawdzona. Przykładem pytanie, czy szczepionka na COVID-19 powstrzyma transmisję koronawirusa. Logika nakazuje myśleć, że tak. Ale naukowcy przyznają, że nie mają na to dowodów, ponieważ nie przeprowadzili jeszcze badań pod tym kątem. Na razie mają dowód na to, że jeśli człowiek, który poprawnie się zaszczepi, przyjmując dwie dawki preparatu w odpowiednim odstępie czasu, zyska odporność na poziomie 90 procent. Przy obecnym stanie wiedzy nie mogą jednak z całą pewnością potwierdzić, że szczepionka powstrzymuje transmisję.

To woda na młyn dla przeciwników szczepionki.

– Oni odczytują to jak przyznanie się, że w istocie szczepionka nie działa. To jest istotna różnica w komunikacji wiedzy naukowej, zawsze obarczonej pewnymi zastrzeżeniami i sygnalizującej konieczność dalszych analiz, z zero-jedynkowym przekazem drugiej strony. Tam język jest prosty, a czytelnik zyskuje poczucie uzyskania stupocentowo pewnej odpowiedzi. To kłopot, z którym musimy się zmierzyć, ale rozwiązania na razie brak.

Za pomocą tradycyjnej nauki da się dotrzeć do ludzi, którzy obecnie – delikatnie mówiąc – mocno w nią wątpią?

– Jeśli chodzi o szczepionki, to nauka w pewnym sensie stała się własnym gwoździem do trumny. Ludzie nie wierzą w działanie tych preparatów, bo nie widzą chorób. Nie zetknęli się z osobą chorującą na krztusiec czy z kimś, kto umarł z racji konsekwencji polio. Szczepionki usunęły te schorzenia z naszego widoku. Stąd kwestionowanie idei szczepienia się. Jest tu jednak jeszcze jeden ciekawy wątek, dotyczący przytaczanego już badania mojego kolegi Adriana Wójcika, z którego wynikało, że tylko 36 proc. Polaków chce się zaszczepić przeciw COVID-19. W badaniu tym zadano też inne pytanie: co by sprawiło, że dana osoba chciałaby się zaszczepić. Blisko połowa z tych, którzy byli negatywnie nastawieni do szczepienia przyznało, że byłaby to premia finansowa. To moment, w którym ręce opadają. Pokazuje, że my jesteśmy strasznie antysystemowi i mocno trzymający się własnych przekonań do momentu, gdy do gry wchodzą pieniądze. To smutne, ponieważ dowodzi, że zapomnieliśmy, po co to wszystko jest: dlaczego naukowcy w pocie czoła przygotowali szczepionkę, dlaczego rządy chcą ją tak szybko dystrybuować i dlaczego tak wiele osób staje na rzęsach, aby ten preparat był tak dostępny. Właśnie dlatego, żebyśmy mogli jak najszybciej wrócić do normalnego życia.

Wrócę jeszcze do kwestii wolności. Na nią powołują się nie tylko ci, co nie chcą się szczepić przeciw COVID-19. Pod tym szyldem kwestionuje się też zasadność zakładania maseczek, które przecież nie mają nas chronić przed innymi, tylko innych przed nami. Czy przez egoizm nie pojmujemy wolności błędnie? Wolność to przecież także odpowiedzialność za drugiego człowieka.

– Jeśli ktoś uzna, że w imię wolności osobistej nie wpuści do swojego domu kontrolera szczelności instalacji gazowej albo będzie jeździł samochodem na kompletnie łysych oponach, to uznamy, że łamie prawo. Nie dlatego, że jesteśmy przeciwnikami wolności osobistej, ale dlatego, że jego czy jej zachowanie grozi innym ludziom. Dokładnie tak samo jest z noszeniem maseczek – nie znam nikogo, kto lubiłby to robić, jednak w zdecydowanej większości rozumiemy, że to jest koszt, który powinniśmy ponieść. Bo wszyscy jesteśmy za swoje bezpieczeństwo nawzajem odpowiedzialni.

Zaszczepi się pan przeciw koronawirusowi?

– Kilka tygodni temu przeszedłem infekcję koronawirusową – szczęśliwie udało mi się powrócić do zdrowia bez pobytu w szpitalu, choć nie nazwałbym mojej choroby skąpoobjawową. Teoretycznie zatem przynajmniej przez kilka miesięcy powinienem być „bezpieczny”. Nie mam jednak wątpliwości, że przyjęcie szczepionki jest najlepszym znanym nam sposobem dającym nadzieję na powrót do normalności. Na otwarcie restauracji, przywrócenie możliwości podróżowania, szansę pójścia do muzeum. Tęsknię za tym wszystkim i dlatego zaszczepię się w pierwszym możliwym terminie.

Red. AIP

Problemy ze szczepieniami COVID-19 w Broward

0

Problemy nękały pierwszy dzień szczepień COVID-19 w dwóch parkach Broward.
W niedzielę osoby z umówionymi godzinami czekały na szczepionkę w Vista View Park w Davie i Tradewinds Park w Coconut Creek.


W zeszłym tygodniu i podczas weekendu osoby powyżej 65 roku życia były zachęcane do umawiania się na spotkania na stronie browardcovidvaccine.com.
Jednak z powodu ogromnego popytu strona była kilkakrotnie zamykana po tym, jak została przytłoczona przez osoby próbujące się zarejestrować.
Osoby próbujące się zalogować zostały powitane komunikatem: „Serdecznie przepraszamy. Ta strona została wyłączona z powodu konserwacji, aby lepiej Ci służyć. Dziękuję Ci.”
W poniedziałek Departament Zdrowia Florydy w Broward County napisał na Twitterze, że wszystkie terminy spotkań zostały wypełnione Po zaszczepieniu każdy otrzymuje kartki z umówionymi wizytami na drugi i ostatni zastrzyk w ciągu trzech tygodni.
Będą również krótko monitorowani, aby sprawdzić, czy nie wystąpiły jakieś złe reakcje.
Od wtorku seniorzy umówieni na wizytę będą mogli również udać się na szczepienia do Markham Park w Sunrise.
Również we wtorek ma zostać otwarte czwarte miejsce w Holiday Park w Fort Lauderdale, gdzie zarządca miasta ma nadzieję, że dziennie zostanie zaszczepionych do 500 osób.
Stanowy wydział zdrowia planuje otworzyć więcej miejsc w nadchodzących tygodniach.

JK

Ziobro zapowiedział wystąpienie o stwierdzenie niezgodności z polską konstytucją rozporządzenia PE

0

Zbigniew Ziobro w poniedziałek zapowiedział, że jako prokurator generalny wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z polską konstytucją rozporządzenia Komisji Europejskiej dotyczącego stosowania mechanizmu praworządności.

 

„Jesteśmy wewnątrz koalicji i chcemy mobilizować rząd, podejmować wszelkie działania, żeby przekonać do naszych racji, naszego punktu widzenia i wykorzystywać wszystkie narzędzia, które pozwalają się nam bronić” – powiedział lider Solidarnej Polski w Radiu Maryja.

 

Ziobro zaznaczył, że do tych narzędzi należy udział państwa w procesach przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, ale też działanie w Polsce przed Trybunałem Konstytucyjnym.

 

„Jako prokurator generalny chcę podjąć takie działania procesowe, żeby wykazać, że to rozporządzenie jest sprzeczne z konstytucją, a jest w bardzo wielu punktach. I mam nadzieję, że w konsekwencji uda się doprowadzić do zablokowania – będzie to bardzo trudne – negatywnych konsekwencji dla przyszłości Polski” – mówił Ziobro.

 

Lider Solidarnej Polski, odnosząc się do wywiadu z 28 grudnia 2020 roku wiceprzewodniczącej PE Very Jourovej ds. wartości i przejrzystości dla niemieckiego dziennika „Tagesspiegel”, powiedział, że jest realne niebezpieczeństwo działań, które mogłyby doprowadzić do wymuszenia określonych zmian w polskim porządku prawnym.

 

„Już teraz wiadomo, że od początku przyszłego roku będziemy zajmować się wdrażaniem rozporządzenia w sprawie mechanizmu (praworządności), a więc także Polską i Węgrami” – oświadczyła w wywiadzie czeska polityk, zastrzegając, że nowe regulacje nie są panaceum na wszystkie problemy Unii.

 

„Mamy teraz dodatkowe opcje sankcji. Ale będziemy musieli ciężko pracować, aby rzeczywiście skorzystać z możliwości cięcia środków. Będziemy nadal musieli stosować wszystkie przepisy UE, które już istnieją, aby monitorować praworządność w państwach członkowskich” – dodała.

 

Pytana o to, jakie ma konkretne zarzuty wobec Polski i Węgier, zwróciła uwagę, że przeciwko obu krajom toczy się postępowanie na podstawie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej. „W przypadku Polski od 2015 roku jednym z tematów jest reforma wymiaru sprawiedliwości.(…) Jeśli Polska nie rozwiąże naszych obaw co do organu dyscyplinarnego, nie zawaham się skierować sprawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości na początku przyszłego roku. Nie chcę tu tracić czasu” – zagroziła Jourova.

(PAP) autor: Jerzy Rausz

rau/ jann/

Siedem osób zastrzelonych w parku w Miami

0

Co najmniej siedem osób zostało zastrzelonych w Little River Park w Miami, jak podano w niedzielę.
Nie podano jeszcze żadnych szczegółów dotyczących „aktywnej strzelaniny” a incydent zakwalifikowany został jako tzw. „mass shooting”.
Źródła organów ścigania powiedziały gospodarzowi talk-show Andy’emu Slaterowi, że ofiarami są nastolatki.



Funkcjonariusze ds. Informacji publicznej są w drodze na spotkanie z policjantami na miejscu zdarzenia, aby zająć się śledztwem dotyczącym „wielu ofiar” – podali przedstawiciele Miami Police na Twitterze.
Alfredo Ramirez III, dyrektor Departamentu Policji Miami-Dade, powiedział na Twitterze, że incydent dotyczył nieletnich.

„Moi funkcjonariusze są na miejscu kolejnej tragicznej strzelaniny z udziałem nieletnich. Ten rodzaj przemocy z użyciem broni musi się skończyć. Musimy współpracować jako społeczność” – napisał na Twitterze Ramirez.

Każdy, kto ma informacje, jest proszony o kontakt pod numerem 305-471-8477. Wszyscy dzwoniący pozostaną anonimowi.
JK

Pracownik centrum medycznego w Wisconsin zniszczył 500 dawek szczepionki na Covid-19. Trafił za kraty

0

Pracownik centrum medycznego w Wisconsin celowy wyjął z lodówki pół tysiąca dawek szczepionki przeciwko Covid-19, przez co uległy one zniszczeniu. Został już aresztowany.

Pół tysiąca dawek szczepionki przeciwko koronawirusowi trzeba było wyrzucić do kosza w jednym z miasteczek w amerykańskim stanie Wisconsin. Powód? Jeden z pracowników centrum medycznego celowo wyjął zapas szczepionki z lodówki, przez to uległa ona zepsuciu. Pracownicy Aurora Medical Center w Grafton są oburzeni zachowaniem swojego kolegi. Mężczyzna, który przyznał się do wyjęcia kilkuset dawek szczepionki z lodówki został najpierw zwolniony z pracy, potem aresztowano go. – Jesteśmy bardziej niż rozczarowani, że działania tej osoby spowodują opóźnienie zaszczepienia ponad 500 osób – głosi oświadczenie centrum medycznego.

 

Farmaceuta szpitalny został aresztowany pod zarzutem sabotowania ponad 500 dawek szczepionki przeciwko koronawirusowi poprzez celowe wyjęcie ich z lodówki aby je zniszczyć – poinformowały władze policyjne i medyczne. Policja nie ujawniła nazwiska farmaceuty, który wyjął z lodówki 57 fiolek szczepionki, każda z nich zawierała 10 dawek. Moderna Inc, producent szczepionki, zapewnił lekarzy, że wstrzyknięcie którejkolwiek dawki wyjętej z lodówki nie stanowiło żadnego problemu, jeśli chodziło o z bezpieczeństwo pacjenta, poza pozostawieniem biorcy bez ochrony przed zakażeniem COVID – mówił dr Jeff Bahr z Aurora Health Care Medical Group.

 

Ani Aurora Health, ani organy ścigania nie podały jakimi motywami kierował się farmaceuta. Osoby, które otrzymały nieskuteczne dawki. Zostały one powiadomione i będą musiały zostać ponownie zaszczepione. Epizod oznacza, że ​​szczepienie zostanie opóźnione w przypadku 570 osób, które powinny już otrzymać pierwszą dawkę szczepionki dwudawkowej. Policja z Grafton stwierdziła, że farmaceuta wiedział, iż zepsute szczepionki będą bezużyteczne i że ludzie, którzy je otrzymali, będą myśleć, że zostali zaszczepieni przeciwko wirusowi, podczas gdy w rzeczywistości tak nie było.

 

Incydent miał miejsce w sytuacji, kiedy badania opinii publiczne w USA pokazują sceptycyzm co do bezpieczeństwa szczepionek COVID-19, które otrzymały zezwolenie na użycie ich w nagłych wypadkach przez federalne organy regulacyjne zaledwie 11 miesięcy po pojawieniu się wirusa w Stanach Zjednoczonych. Niechęć do przyjęcia szczepionki została nawet wyrażona przez niektórych pracowników służby zdrowia, którzy są pierwsi w kolejce do zaszczepienia.

 

Podczas pierwszego przesłuchania po odkryciu zagubionych fiolek farmaceuta mówił o nieumyślnym błędzie, potem jednak przyznał się do celowego wyjęcia szczepionki z lodówki. Farmaceuta jest mieszkańcem Grafton na przedmieściach Milwaukee. Został on aresztowany i umieszczony w więzieniu hrabstwa Ozaukee pod zarzutem narażania bezpieczeństwa ludzi, fałszowania leku i wyrządzenie określonych szkód majątkowych.

Red. AIP

Władze powiatu Cook publikują formę rejestracji do szczepień przeciw COVID-19

0

Władze powiatu Cook opublikowały formę do rejestracji osób chcących zaszczepić się przeciw koronawirusowi. Na stronie powiatowego departamentu zdrowia można znaleźć dodatkowe informacje na temat preparatu a także sprawdzić kiedy możemy zostać zaszczepieni.

 

Dokładne informacje także w języku polskim dostępne są na stronie cookcountypublichealth.org Władze powiatu Will również apelują do mieszkańców o rejestrację do szczepień. W dalszym ciągu trwa pierwsza faza szczepień nie tylko w Illinois ale w całych Stanach Zjednoczonych. Na początku szczepieni są pracownicy służby medycznej.

Do tej pory do Illinois dotarło ponad 400 tysięcy dawek szczepionki przeciw COVID-19 – potwierdził stanowy departament zdrowia.

 

BK

W NBA kolejna wygrana Bulls oraz rekordowe 62 punkty Stephena Curry’ego

0

To był wspaniały mecz w wykonaniu Stephena Curry’ego. Jeden z liderów Golden State Warriors zdobył 62 punkty w wygranym spotkaniu koszykarskiej ligi NBA z Portland Trail Blazers 137:122. W tym sezonie „Wojownicy” odnieśli trzy zwycięstwa w sześciu występach.

 

Poprzedni rekord Curry’ego wynosił 54 punkty – w rozegranym 27 lutego 2013 roku meczu Warriors z New York Knicks (105:109).

 

Tym razem znakomity zawodnik przebywał na boisku 36 minut i w tym czasie trafił 18 z 31 rzutów z gry, w tym 8 z 16 za trzy. Wykorzystał aż 18 z 19 wolnych. Na koncie zapisał także pięć zbiórek i cztery asysty.

 

Curry jest pierwszym koszykarzem od 15 lat, który potrzebował tak niewiele czasu na „zainkasowanie” 62 (lub więcej) punktów. 20 grudnia 2005 roku przeciwko Dallas Mavericks Kobe Bryant (Los Angeles Lakers) „rzucił” dokładnie tyle samo w 33 minuty.

Foto JOHN G. MABANGLO SHUTTERSTOCK OUT  PAP/EPA.

„Uwielbiam grać na najwyższym poziomie” – przyznał 32-letni Curry. Jak zaznaczył portal ESPN, już po raz 27. w karierze zanotował 20 “oczek” lub więcej w jednej kwarcie.

 

Statystycy zamieścili sporo ciekawostek po niedzielnym występie Curry’ego. Jego 62 “oczka” to najlepszy dorobek gracza Golden State Warriors od 1974 roku, kiedy Rick Barry uzyskał 64 pkt.

 

Gwiazdor obecnej drużyny “Wojowników” jest pierwszym zawodnikiem, który zdobył więcej niż 30 punktów w każdej połowie od wyczynu Pete’a Maravicha w 1977 roku.

 

Wśród pokonanych wyróżnili się Damian Lillard – 32 pkt i CJ McCollum – 28.

 

W tabeli Pacific Division Warriors zajmują przedostatnie, czwarte miejsce – 3-3. Z kolei bilans 5-2 mają Los Angeles Clippers, Phoenix Suns i broniący tytułu Los Angeles Lakers.

 

Mistrzowie poprzedniego sezonu pokonali na wyjeździe Memphis Grizzlies 108:94, a najskuteczniejszy był LeBron James – 22 punkty. Z kolei Suns ulegli Clippers 107:112. W ekipie zwycięzców brylował Paul George – 39 pkt (w tym siedem „trójek”).

 

W innych spotkaniach Jayson Tatum zapewnił w końcówce zwycięstwo Boston Celtics nad Detroit Pistons 122:120, a Washington Wizards pokonali Brooklyn Nets 123:122.

 

Z ośmiu niedzielnych meczów, gospodarze triumfowali w zaledwie dwóch. Atut własnego parkietu wykorzystali także Chicago Bulls, wygrywając z Dallas Mavericks (nie grał Luka Doncic) 118:108. Zach LaVine zdobył dla “Byków” 39 punktów.

 

Wyniki niedzielnych meczów koszykarskiej ligi NBA:

Brooklyn Nets – Washington Wizards 122:123
Chicago Bulls – Dallas Mavericks 118:108
Detroit Pistons – Boston Celtics 120:122
Golden State Warriors – Portland Trail Blazers 137:122
Memphis Grizzlies – Los Angeles Lakers 94:108
Minnesota Timberwolves – Denver Nuggets 109:124
Phoenix Suns – Los Angeles Clippers 107:112
San Antonio Spurs – Utah Jazz 109:130

Tabele:

KONFERENCJA WSCHODNIA

ATLANTIC DIVISION
M Z P proc.
1. Philadelphia 6 5 1 83,3
2. Boston 7 4 3 57,1
3. New York 6 3 3 50,0
4. Brooklyn 7 3 4 42,9
5. Toronto 5 1 4 20,0

CENTRAL DIVISION
1. Indiana 6 4 2 66,7
2. Cleveland 6 4 2 66,7
3. Milwaukee 6 3 3 50,0
4. Chicago 7 3 4 42,9
5. Detroit 6 1 5 16,7

SOUTHEAST DIVISION
1. Orlando 6 4 2 66,7
2. Atlanta 6 4 2 66,7
3. Miami 5 2 3 40,0
4. Charlotte 6 2 4 33,3
5. Washington 7 2 5 28,6

KONFERENCJA ZACHODNIA

NORTHWEST DIVISION
1. New Orleans 6 4 2 66,7
2. Houston 4 2 2 50,0
3. San Antonio 6 2 4 33,3
4. Memphis 6 2 4 33,3
5. Dallas 6 2 4 33,3

SOUTHWEST DIVISION
1. Utah 6 4 2 66,7
2. Portland 6 3 3 50,0
3. Oklahoma City 5 2 3 40,0
4. Denver 6 2 4 33,3
5. Minnesota 6 2 4 33,3

PACIFIC DIVISION
1. LA Clippers 7 5 2 71,4
2. Phoenix 7 5 2 71,4
3. LA Lakers 7 5 2 71,4
4. Golden State 6 3 3 50,0
5. Sacramento 6 3 3 50,0

(PAP)

9-letnia dziewczynka uratowała matkę przed śmiercią w zaczadzonym mieszkaniu

W jednym z mieszkań w śródmieściu Krakowa doszło do silnego podtrucia czadem. Historia zakończyłaby się tragicznie, gdyby nie zdecydowane działania 9-latki. Dramaturgii tej sytuacji dodawał fakt, że kiedy zaalarmowany ojciec dziewczynki pojawił się na miejscu i zadzwonił pod numer 112 nie mógł dogadać się z dyspozytorem, ponieważ nie mówi po polsku. Rozmowę przeprowadziła bohaterska dziewczynka. Policja bada przyczyny ulatniania się tlenku węgla.

Do zdarzenia doszło w środowe popołudnie (30 grudnia ub.r.) w jednej z kamienic w środmieściu Krakowa. W mieszkaniu przebywała kobieta i jej 9-letnia córka. W pewnym momencie dziewczynka usłyszała hałas w łazience i zobaczyła swoją mamę leżącą na podłodze. Przerażone dziecko pomogło podnieść się kobiecie i razem próbowały dojść do kuchni. Gdy dziewczynka straciła resztki sił, upadły obydwie. – 9-latka widząc, że sobie sama nie poradzi postanowiła jak najszybciej zadzwonić po tatę, którego akurat nie było w mieszkaniu.

 

W tym czasie kobieta dotarła do łóżka, gdzie prawdopodobnie straciła przytomność. Gdy ojciec wbiegł do mieszkania, natychmiast zadzwonił pod numer alarmowy – mówi Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. Szybko jednak przekazał telefon córce, gdyż sam nie mówił w języku polskim (mężczyzna jest 51-letnim obywatelem Azerbejdżanu). Sam zajął się reanimacją kobiety. Oficer dyżurny policji odebrał telefon od przerażonego dziecka. 9-latka łamaną polszczyzną powiedziała, że jej rodzina potrzebuje pomocy i że jej mama najprawdpodobniej nie żyje i leży w mieszkaniu. Patrolowi oddziału prewencji (II pluton I kompanii), który natychmiast przyjechał na miejsce, drzwi otworzyła dzwoniąca dziewczynka.

 

Zapłakana zaprowadziła funkcjonariuszy do leżącej mamy. Policjanci potwierdzili, że sytuacja jest bardzo poważna i natychmiast przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. – Jak się okazało, mimo że kobieta nie poruszała się i nie było z nią kontaktu, miała słabo wyczuwalny puls. Policjanci natychmiast wezwali pogotowie. Funkcjonariuszom cały czas towarzyszył ojciec dziewczynki, jednak to od 9-latki policjanci byli w stanie uzyskać potrzebne informacje. Zdenerwowany obcokrajowiec potwierdzał jedynie słowa córki. Po zdiagnozowaniu sytuacji policjanci polecili natychmiast otworzyć wszystkie okna.

 

Wezwali też załogę Straży Pożarnej, która miała sprawdzić, czy w mieszkaniu nie ulatnia się tlenek węgla, a w szczególności w łazience, gdzie znajdował się piecyk gazowy – dodaj Sebastian Gleń. Kilka minut później, na miejscu już działała załoga Zespołu Medycznego. Zarówno kobieta, jak i dziewczynka, miały objawy niedotlenienia i zatrucia tlenkiem węgla. Przybyła na miejsce załoga Straży Pożarnej potwierdziła przypuszczenia. W celu precyzyjnego ustalenia źródła zagrożenia i jego przyczyny na miejscu zdarzenia pracował biegły sądowy oraz technicy kryminalistyki. Wyniki ich ustaleń będą wiążące dla toku postępowania w tej sprawie.

 

Red. AIP

Brytyjski sąd orzekł, że Julian Assange nie może zostać wydany władzom USA

0

Brytyjski sąd zdecydował w poniedziałek, że założyciel demaskatorskiego portalu WikiLeaks Julian Assange nie może zostać wydany władzom USA ze względu na zły stan zdrowia i możliwość popełnienia przez niego samobójstwa.

 

Nie kończy to jeszcze sprawy ekstradycji, bo władze USA już poinformowały, że będą się odwoływać od tej decyzji. To oznacza, że 49-letni Assange nie zostanie na razie wypuszczony z londyńskiego więzienia Belmarsh, w którym przebywał w trakcie trwania procesu.

 

Władze USA zarzucają Assange’owi nielegalne zdobycie i ujawienie setek tysięcy tajnych dokumentów. Amerykańska prokuratura domaga się ekstradycji Australijczyka w związku z 18 zarzutami, które mu postawiła. Dotyczą one m.in. spiskowania z analityk wojskową Chelsea Manning (wówczas Bradleyem Manningiem) w celu włamania się do komputerów Pentagonu, a także publikacji w 2010 roku na WikiLeaks setek tysięcy wykradzionych w ten sposób dokumentów. Jak argumentowała amerykańska prokuratura, Assange naraził przez to na niebezpieczeństwo życie wielu ludzi. W przypadku ekstradycji Assange’owi groziłoby w USA do 175 lat więzienia.

 

Sędzia Vanessa Baraitser orzekła, że wprawdzie amerykańscy prokuratorzy przedstawili wystarczające dowody, które uzasadniałyby ekstradycję Assange’a w celu przeprowadzenia procesu w USA, ale kraj ten nie byłby w stanie powstrzymać go od próby odebrania sobie życia. Przedstawiając dowody na jego skłonność do zadawania sobie krzywdy i samobójcze myśli, powiedziała: „Ogólne wrażenie jest takie, że jest przygnębionym i czasami zdesperowanym człowiekiem, który boi się o swoją przyszłość”.

 

„W obliczu niemal całkowitej izolacji, bez czynników ochronnych, które ograniczyły to ryzyko w HMP Belmarsh, jestem przekonana, że procedury opisane przez USA nie przeszkodzą panu Assange’owi w znalezieniu sposobu na popełnienie samobójstwa i z tego powodu zdecydowałam, że ekstradycja byłaby działaniem opresyjnym ze względu na szkody psychiczne i nakazuję jego zwolnienie” – oświadczyła Baraitser.

 

Wcześniej jednak wskazała, że działania Assange’a, który rekrutował innych hakerów, aby wykraść tajne dokumenty, wykraczały poza rolę dziennikarza śledczego, a gdyby miały one miejsce na terenie Anglii i Walii nie byłyby chronione ze względu na wolność wypowiedzi. Odrzuciła też argumenty, że decyzja o postawieniu zarzutów była motywowana przekonaniami politycznymi Assange’a, jak również twierdzenia obrony, że ława przysięgłych w USA składałaby się z urzędników rządowych lub osób powiązanych z administracją, a także twierdzenia, jakoby zeznania złożone przez Manning były wymuszone torturami. Nie zgodziła się też z argumentem, że ze względu na upływ czasu od zarzucanych Assange’owi czynów jego ekstradycja byłaby niesprawiedliwa bądź nadmiernie opresyjna.

 

Zwolennicy Assange’a uważają, że ujawniając tajne dokumenty demaskował przestępstwa popełniane przez amerykańskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie, działał on zatem jako dziennikarz śledczy i jego ekstradycja była niebezpiecznym precedensem ograniczającym wolność słowa w USA.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)