27.7 C
Chicago
czwartek, 19 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 2055

Rosja: Prokurator żąda, by Nawalny zapłacił niemal 1 mln rubli grzywny

0

Ukarania Aleksieja Nawalnego grzywną w wysokości 950 tys. rubli (ponad 12,9 tys. USD) zażądała we wtorek przedstawicielka prokuratury na procesie, w którym Nawalny jest oskarżony o zniesławienie kombatanta wojennego. Sąd odroczył rozprawę do 20 lutego.

Tego samego dnia ma sie też odbyć posiedzenie Moskiewskiego Sądu Miejskiego w sprawie apelacji od decyzji o pozbawieniu Nawalnego wolności.

 

Sąd, który rozpatruje skargę kombatanta ma zebrać się o godz. 14 (godz. 12 czasu polskiego) w sobotę. Nawalny powinien wystąpić na tej rozprawie z ostatnim słowem. Wówczas także może zapaść wyrok.

 

Cztery godziny wcześniej Moskiewski Sąd Miejski przystąpi do rozpatrywania apelacji od decyzji o osadzeniu opozycjonisty w kolonii karnej na dwa lata i osiem miesięcy. Nie jest jasne, jak Nawalny, który od blisko miesiąca jest w areszcie śledczym, będzie przewożony na obie rozprawy.

 

Na wtorkowej rozprawie prokurator Jekatierina Frołowa zwróciła się o wszczęcie jeszcze jednej sprawy karnej wobec opozycjonisty. Prokurator uznała, że Nawalny na poprzednim posiedzeniu znieważył kombatanta Ignata Artiemienkę i dopuścił się znieważenia sędzi i prokuratora.

 

Sędzia uznała ten wniosek za przedwczesny. Niemniej, zostanie on rozpatrzony ponownie przy wydawaniu wyroku.

 

Według Komitetu Śledczego FR Nawalny w mediach społecznościowych w czerwcu zeszłego roku opublikował komentarz, w którym „świadomie zawarto kłamliwe twierdzenia” zniesławiające sędziwego weterana. Powodem wszczęcia sprawy karnej stały się komentarze Nawalnego na temat spotu telewizyjnego zachęcającego do poparcia nowelizacji konstytucji. Artiemienko był w gronie osób, które wystąpiły w tej reklamie. Nawalny nazwał uczestników spotu „sprzedajnymi lokajami”, „hańbą kraju” i „zdrajcami”.

 

Nawalny kwestionuje zarzuty o zniesławienie, wskazując, że jego komentarze były wyrażeniem jego poglądów, a nie stwierdzaniem jakichkolwiek faktów na temat kombatanta.

 

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)

 

awl/ tebe/

Wywiad Korei Płd.: Hakerzy z Korei Płn. próbowali wykraść dane ws. szczepionki Pfizera

0

Hakerzy z Korei Płn. próbowali się włamać na serwery amerykańskiego koncernu Pfizer, by wykraść dane dotyczące szczepionki i leków przeciw Covid-19 – podała we wtorek agencja Yonhap, powołując się na ustalenia południowokoreańskiej agencji wywiadowczej NIS.

Informację przekazali Yonhapowi posłowie z parlamentarnej komisji ds. wywiadu, którzy uczestniczyli w odbywającym się za zamkniętymi drzwiami briefingu NIS w Seulu.

 

Władze Korei Płn. nie zgłosiły oficjalnie ani jednego przypadku zakażenia koronawirusem, ale wkrótce po wybuchu pandemii zamknęły granice i stosowały surowe lockdowny wewnątrz kraju, by uchronić się przed infekcjami.

 

Mimo oficjalnego braku zakażeń Korea Płn. ma w pierwszej połowie 2021 roku otrzymać 1,99 mln dawek szczepionki brytyjsko-szwedzkiego koncernu AstraZeneca w ramach międzynarodowego programu dystrybucji COVAX.

 

W ubiegłym roku eksperci z firmy Cybereason Nocturnus przestrzegali przed złośliwym oprogramowaniem z Korei Płn., które miało służyć m.in. wykradaniu danych o szczepionkach przeciwko Covid-19 od pracujących nad nimi instytucji – informował serwis Infosecurity Magazine.(PAP)

 

anb/ akl/

Chiny wyprzedziły USA i stały się głównym partnerem handlowym Unii w 2020 r.

0

Chiny były głównym partnerem handlowym UE w 2020 r. – wynika z danych opublikowanych przez Eurostat. Państwo Środka wyparło zajmujące dotychczas pierwsze miejsce Stany Zjednoczone.

Mimo pandemii w 2020 roku handel między UE a Chinami wzrósł, podczas gdy z resztą świata – w porównaniu do 2019 r. – wyraźnie zmalał (o 9,4 proc. w przypadku eksportu i 11,6 proc. – importu).

 

W 2020 r. eksport towarów z UE do Chin tymczasem wzrósł o 2,2 proc., a import o 5,6 proc. Eksport do USA z kolei spadł o 8,2 procent licząc rok do roku. Import był mniejszy o 13,2 proc – wynika z danych opublikowanych w poniedziałek.

 

W rezultacie, Stany Zjednoczone nie są już głównym partnerem handlowym Wspólnoty i zostały zastąpione przez Chiny. Eksport z UE do ChRL w 2020 r. był wart 202,5 mld euro, a import 383,5 mld euro.

 

Mimo pandemii Unia zwiększyła nadwyżkę handlową z 22,1 mld euro w 2019 r. do 30,1 mld euro w roku ubiegłym.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

 

asc/ tebe/

Izrael: Niezaszczepieni nie będą mieli wstępu do siłowni

0

Izraelski minister zdrowia Juli Edelstein ostrzegł we wtorek, że niezaszczepieni przeciw Covid-19 obywatele „zostaną z tyłu” i nie będą mieli wstępu na siłownie czy imprezy. We wtorek liczba zaszczepionych pierwszą dawką szczepionki ma osiągnąć 4 mln.

„Każdy, kto się nie zaszczepi, zostanie pozostawiony samemu sobie. Wczoraj gabinet potwierdził stanowisko ministerstwa zdrowia mówiące, że tylko zaszczepieni i ozdrowieńcy będą mogli korzystać z siłowni i rozrywki. Idźcie się zaszczepić!” – zachęcał na wtorkowej konferencji prasowej Edelstein.

 

Mimo że szczepienia w Izraelu przebiegają w najszybszym tempie na świecie, rządzący mają obawy co do niechęci do szczepień wśród osób poniżej 50. roku życia, a także m.in. nauczycieli. Jak pisze dziennik „Times of Israel”, rząd przygotował ustawę, która zobowiąże wszystkich, których praca wymaga dużego kontaktu z ludźmi, do zaszczepienia się lub poddawania się testom co dwa dni.

 

Mimo tych obaw Edelstein poinformował, że w tym tygodniu, po kilku dniach spowolnienia, tempo szczepień wzrosło do ponad 150 tys. szczepionych osób dziennie, zaś we wtorek liczba osób, która otrzymała przynajmniej jedną dawkę, przekroczy 4 mln, tj. ponad 47 proc. ludności kraju. Liczba w pełni zaszczepionych Izraelczyków osiągnie 2,62 mln. (PAP)

 

osk/ akl/

Nergal skazany za obrazę uczuć religijnych; będzie sprzeciw muzyka

0

Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów w trybie nakazowym wymierzył znanemu muzykowi Adamowi Nergalowi Darskiemu grzywnę w kwocie 15 tys. zł za obrazę uczuć religijnych. Sąd nakazał mu również pokrycie kosztów sądowych w kwocie blisko 3,5 tys. zł. Muzyk we wtorek złoży sprzeciw, więc odbędzie się proces w tej sprawie.

O decyzji Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów poinformował mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na rzecz kultury Prawnej Ordo Iuris. „+Nergal+ skazany na 15.000 zł grzywny i 3.453 zł kosztów za obrazę uczuć relig. przez znieważenie obrazu NMP – publikując zdjęcia zniszczonego obrazu nadepniętego obutą nogą” – napisał na Twitterze miec. Kwaśniewski, zamieszczając pod wpisem zdjęcie wyroku.

 

Dodał, że widać, że to wyrok nakazowy, ale zapewne inicjuje dalsze postępowanie. „W duchu orzeczeń Trybunału w Strasburgu i TK, mogę powiedzieć, że uruchomiliśmy normy karne służące ochronie pokoju religijnego poprzez odrzucenie antyreligijnej nienawiści” – zaznaczył mec. Kwaśniewski.

 

Wcześniej Prokuratura Okręgowa w Warszawie informowała PAP, że skierowała akt oskarżenia przeciwko muzykowi Adamowi Nergalowi Darskiemu (muzyk wyraził zgodę na publikację danych osobowych, pseudonim jest jego oficjalnym drugim imieniem wpisanym do dowodu osobistego – dop. PAP), któremu zarzuca, że obraził uczucia religijne czterech osób, stawiając but na wizerunku Matki Boskiej.

 

Prokurator Aleksandra Skrzyniarz podała PAP, że 1 lutego br. do sądu został skierowany akt oskarżenia przeciwko „Nergalowi”. „Adam D. oskarżony jest o to, że w dniu 25 września 2019 r., działając za pośrednictwem sieci Internet znieważył publicznie przedmiot chrześcijańskiej czci religijnej w postaci osoby Matki Boskiej, w ten sposób, że na portalu społecznościowym Facebook, na oficjalnym profilu, umieścił zdjęcie prezentujące zniszczony obraz przedstawiający wizerunek Matki Boskiej z umieszczonym w miejscu twarzy wskazanej postaci obutej nogi, które to zdjęcie opisał +on the set+, co w tłumaczeniu oznacza +na planie+, czym obraził uczucia religijne czterech osób” – informowała prokurator Skrzyniarz.

 

Śledztwo wszczęto po zawiadomieniach od przedstawicieli Ordo Iuris i Towarzystwa Patriotycznego.

 

„W toku postępowania przesłuchano pokrzywdzonych, którzy jednoznacznie wskazali, że obrażone zostały ich uczucia religijne” – podała Skrzyniarz.

 

Prokuratura powołała biegłego z zakresu religioznawstwa. „Z opinii płynie jednoznaczny wniosek, że stąpanie butem po obrazie Matki Bożej stanowi obrazę uczuć religijnych” – wyjaśniła prokurator.

 

„Nergal” w toku śledztwa nie przyznał się do zarzucanego czynu i odmówił składania wyjaśnień.

 

Muzyk w rozmowie z PAP nie chciał komentować wyroku warszawskiego sądu. „Nie wiedziałem o nim. Proszę rozmawiać z mecenasem” – dodał Adam Nergal Darski.

 

Adwokat wokalisty „Behemotha” Jacek Potulski powiedział PAP, że jeszcze we wtorek będzie składał sprzeciw wobec wyroku nakazowego Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów. „Wyrok nakazowy polega na tym, że sąd widzi akta i stwierdza, iż bez przeprowadzania rozprawy może wydać wyrok nakazowy. Sprzeciw od wyroku nakazowego którejkolwiek ze stron kasuje to rozstrzygnięcie i sprawa trafia na tryb postepowania” – powiedział PAP mecenas Potulski.(PAP)

 

Autorzy: Aleksandra Kuźniar, Krzysztof Wójcik

 

akuz/ kszy/ mark/

Formuła 1: McLaren pierwszym teamem na torze

0

Zespół Formuły 1 McLaren jako pierwszy w stawce dziesięciu ekip wyjechał na tor bolidem przygotowanym na sezon 2021. We wtorek od rana kierowcy Australijczyk Daniel Ricciardo i Brytyjczyk Lando Norris jeździli w Silverstone.

Nie były to jednak klasyczne testy, których możliwość prowadzenia została znacznie ograniczona. Zespół wykorzystał tzw. dni filmowe, w trakcie których kręci się materiały promocyjne i reklamowe. W sumie można przejechać maksymalnie 1000 km, a samochód jest wyposażony w ogumienie demonstracyjne, które później nigdy nie będzie użyte podczas wyścigu.

 

McLaren w tym roku w swoich bolidach zrezygnował z instalowania silników Renault, ponownie wrócił do jednostek napędowych Mercedesa.

 

Zimowe, oficjalne testy ekip F1 rozpoczną się 12 marca w Bahrajnie, gdzie w ostatni weekend tego miesiąca odbędzie się pierwszy wyścig Grand Prix.

 

McLaren będzie broni trzeciego miejsca w mistrzostwach świata producentów. (PAP)

 

wha/ krys/

Australian Open: 40. wielkoszlemowy półfinał Sereny Williams

0

Amerykanka Serena Williams pokonała Rumunkę Simonę Halep 6:3, 6:3 w hitowym ćwierćfinale turnieju Australian Open. Walcząca o 24. tytuł wielkoszlemowy w singlu i wyrównanie rekordu wszech czasów tenisistka po raz 40. dotarła do czołowej „czwórki” w zawodach tej rangi.

„Serena to legenda, jest najlepsza. Z nią zawsze się gra ciężko, ale jestem doświadczona, mierzyłam się z nią wielokrotnie. Spróbuję czerpać radość z gry i pokazać swój najlepszy tenis, bo tylko wtedy można wygrać z Sereną” – podkreśliła przed wtorkowym pojedynkiem będąca wiceliderką rankingu WTA Halep.

 

Zarówno ona, jak i rozstawiona w Melbourne z numerem 10. Williams dały tego dnia próbkę swoich dużych możliwości i podczas trwającego 80 minut spotkania kibice obejrzeli wiele efektownych wymian.

 

Lepiej spotkanie rozpoczęła 39-letnia Amerykanka, która wyszła na prowadzenie 2:0. Młodsza o 10 lat rywalka od razu doprowadziła do remisu, ale w szóstym gemie raz jeszcze straciła podanie, co okazało się kluczowe dla losów pierwszej partii. Na początku kolejnej częściej zaczęła się mylić tenisistka z USA, w efekcie czego tym razem to Rumunka wypracowała przewagę 2:0. Williams wyrównała przy stanie 3:3, a bardzo duże znaczenie miał kolejny gem, w którym wykorzystała szóstą okazję na przełamanie. Na koniec tego seta popisała się jeszcze jednym „breakiem”.

 

Zwyciężczyni posłała 24 uderzenia wygrywające i zanotowała 33 niewymuszone błędy. Halep miała ich – odpowiednio – dziewięć i 19.

 

Była to 12. konfrontacja byłych liderek światowej listy, a po raz 10. górą była Amerykanka. Zrewanżowała się przeciwniczce za porażkę w ich poprzednim meczu, którym był finał Wimbledonu z 2019 roku.

 

„To był mój najlepszy mecz w tym turnieju, bez wątpienia. Grałam przeciwko drugiej rakiecie świata, więc wiedziałam, że muszę być lepsza niż dotychczas. Tak też zrobiłam i jestem bardzo szczęśliwa. Na początku drugiego seta popełniłam wiele niewymuszonych błędów. Wiedziałam, że mogę grać lepiej, więc czekałam. W ubiegłym roku mój trener Patrick Mouratoglou powiedział mi, że muszę się poprawić w obronie. Mieliśmy wiele czasu, by nad tym popracować. Ale nie tutaj, w Australii, gdzie głównie starałam się uporać z bólem ramienia” – zaznaczyła utytułowana tenisistka z USA.

 

Po raz 77. startuje ona w imprezie wielkoszlemowej, a po raz 20. w Australian Open. W ćwierćfinale zawodów tej rangi wystąpiła po raz 54., w tym 13. na antypodach. Do kolejnego etapu awansowała zaś po raz 40. w Wielkim Szlemie i dziewiąty w Melbourne.

 

Australian Open wygrywała siedem razy (2003, 2005, 2007, 2009-10, 2015, 2017) i już tylko dwa mecze dzielą ją od ósmego triumfu. Oznaczałoby to też wyrównanie rekordu wszech czasów w liczbie zdobytych tytułów wielkoszlemowych w singlu, który należy do Australijki Margaret Court.

 

Kolejną rywalką Williams będzie rozstawiona z „trójką” Naomi Osaka. Z młodszą o 16 lat Japonką o stawkę rywalizowała dotychczas trzykrotnie i dwa razy musiała uznać jej wyższość. Jednym z tych pojedynków był finał wielkoszlemowego US Open 2018. Pod koniec stycznia zaś pokonała Azjatkę, która ma w dorobku trzy tytuły tej rangi, w meczu pokazowym w Adelajdzie.

 

„Naomi jest bardzo mocna na korcie i stanowi wspaniałą inspirację poza nim. Oglądałam jej mecze i jestem pewna, że ona śledziła moje” – zaznaczyła doświadczona Amerykanka.

 

Halep, która w 1/8 finału odprawiła Igę Świątek, to zwyciężczyni French Open 2018 i Wimbledonu 2019. W Australii trzy lata temu dotarła do finału, a w poprzedniej edycji odpadła rundę wcześniej. (PAP)

 

an/ krys/

Kraska: Jeśli wzrost zachorowań utrzyma się, trzeba będzie zrobić krok do tyłu

0

Jeżeli będzie dalej taka sytuacja i taki wzrost zakażeń koronawirusem, jaki w tej chwili obserwujemy, to trzeba będzie zrobić krok do tyłu – powiedział we wtorek wiceszef resortu zdrowia Waldemar Kraska.

Szef MZ Adam Niedzielski opublikował we wtorek na Twitterze wykres ilustrujący liczbę i dynamikę zakażeń koronawirusem. „Odwrócenie tendencji staje się faktem. Dzisiejszy wynik – 5178 nowych zakażeń – jest o ponad 1 tys. większy niż tydzień temu” – podkreślił.

 

Wiceszef resortu Waldemar Kraska komentując tę sytuację w radiowej Jedynce powiedział, że obecna sytuacja – powolny wzrost liczby nowych przypadków zakażeń koronawirusem – jest obserwowany od kilku tygodni.

 

„Jeżeli będzie dalej taka sytuacja i taki wzrost tych zakażeń, jaki w tej chwili obserwujemy, to trzeba będzie zrobić krok do tyłu” – ocenił.

 

„To jest bardzo niepokojące, ponieważ także badania, które prowadzimy nad mutacją brytyjską pokazują, że z tych nowych zakażeń tych 5 proc. to jest spowodowane tą nową odmianą koronawirusa” – podkreślił. Dodał, że nowa odmiana wypiera „z niszy ekologicznej” starą odmianę koronawirusa. Przypomniał, że jest ona bardziej zjadliwa i że szybciej zakaża.

„U naszych sąsiadów jest to w tej chwili przeważająca mutacja” – powiedział. Wskazał na sytuację m.in. w Czechach i na Słowacji. „U nas też to się za jakiś czas uwidoczni” – podkreślił.

 

Od września 2020 r. szpital MSWiA w Głuchołazach jako pierwszy w Europie rozpoczął stacjonarną rehabilitację osób, które przeszły COVID-19. Kraska pytany był o to, czy resort planuje otwarcie większej liczby podobnych miejsc.

 

„Tak, oczywiście. Chcemy wprowadzić nie tylko rehabilitację ambulatoryjną dla tzw. pacjentów postcovidowych, ale właśnie chcemy wykorzystać bazę sanatoriów, które teraz stoją puste. NFZ przygotowuje już taki produkt, które będzie przeznaczony dla właśnie takich pacjentów” – dodał.(PAP)

 

Autor: Szymon Zdziebłowski

 

szz/ mhr/

Australian Open: Świątek i Kubot odpadli w 1/8 finału miksta

0

Iga Świątek i Łukasz Kubot na 1/8 finału zakończyli udział w rywalizacji mikstów w wielkoszlemowym Australian Open. Polscy tenisiści w drugiej rundzie przegrali w Melbourne z Amerykanką Hayley Carter i Belgiem Sanderem Gille 4:6, 1:6.

Carter i Gille w obsadzie znaleźli się dzięki przyznanej przez organizatorów tzw. dzikiej karcie. Swoją szansę wykorzystali – na otwarcie wyeliminowali broniących tytułu i najwyżej rozstawionych Czeszkę Barborę Krejcikovą i Chorwata Nikolę Mektica.

 

Świątek i Kubot w pierwszej rundzie pokonali zaś reprezentantów gospodarzy Astrę Sharmę i Johna-Patricka Smitha 5:7, 7:6 (8-6), 10-6, broniąc w drugim secie piłkę meczową.

 

19-letnia zawodniczka z Raszyna, jak i starszy o 19 lat lubinianin wystąpili razem w Melbourne także rok temu. Wówczas odpadli w ćwierćfinale, ulegając… Sharmie i Smithowi.

 

Ich wspólny start to element przygotowań do igrzysk w Tokio, w których też chcą razem zagrać w mikście.

 

Zarówno Świątek jak i Kubot już wcześniej zakończyli występ w tegorocznej edycji Australian Open w swoich priorytetowych konkurencjach. Ona w niedzielę odpadła w 1/8 finału singla, a on dzień później na tym samym etapie pożegnał się z rywalizacją deblową.

 

Ich porażka w grze mieszanej oznacza, że w seniorskiej rywalizacji w Melbourne nie ma już nikogo z Polaków.

 

Wynik 2. rundy (1/8 finału) miksta:

 

Hayley Carter, Sander Gille (USA, Belgia) – Iga Świątek, Łukasz Kubot (oboje Polska) 6:4, 6:1.(PAP)

 

an/ krys/

Tłumy ludzi w weekend w Zakopanem. „W pewnym momencie ten poziom zmęczenia został przekroczony”

0

W pewnym momencie ten poziom zmęczenia został przekroczony – ocenił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, pytany o tłumy ludzi, które w weekend przyjechały do Zakopanego. Wiceminister podkreślił, że policja dostała wytyczne, by podejmować w tej sprawie zdecydowane działania i takie właśnie podjęła.

W miniony weekend, w związku z poluzowaniem obostrzeń epidemicznych, do Zakopanego przyjechało bardzo wielu turystów. Dodatkowo w tym czasie nałożyły się na siebie Walentynki i konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi. Był to także ostatni weekend karnawału. Na Krupówkach było kilka tysięcy turystów, wielu z nich pod wpływem alkoholu, co wymagało interwencji policji.

 

Komentując tę sytuację we wtorek w Polskim Radiu 24, wiceszef MSWiA Maciej Wąsik podkreślał, że przez niemal cały rok od momentu wybuchu pandemii Polacy zachowywali się odpowiedzialnie. „Widziałem odpowiedzialność, widziałem trzymanie dystansu, widziałem mnóstwo wyrzeczeń” – mówił. Jak ocenił, „w pewnym momencie ten poziom zmęczenia został przekroczony”.

 

„Ja to zwalam na poziom zmęczenia, bo wszyscy jesteśmy na pewno zmęczeni obostrzeniami, wszyscy czekamy na normalność (…) Jesteśmy jak chory pacjent, który musi leżeć w łóżku: niestety ciągnie nas do dwór, ciągnie nas do codziennych obowiązków, ale musimy jeszcze swoje odleżeć” – powiedział, apelując do Polaków o „odrobinę cierpliwości”.

 

Pytany o działania policji w Zakopanem, wiceminister podkreślił, że funkcjonariusze dostali wytyczne, by działać zdecydowanie i konsekwentnie. „I widzę, że policja takie działania podjęła” – dodał. Zaznaczył, że podejmując tego typu interwencje, policjanci narażają też własne życie. „W naszej ocenie działania policji są adekwatne, choć oczywiście wszędzie występują emocje” – powiedział wiceminister.

 

W tym kontekście Wąsik zapytany został również o dane udostępnione PAP przez Komendę Główną Policji, z których wynika, że w ciągu ostatnich lat znacznie spadła liczba skarg związanych z poniżającym czy niewłaściwym traktowaniem przez policjantów. Na niewłaściwe zachowania policjantów, a czasem wręcz brutalność, wskazywał m.in. RPO.

 

Wiceszef MSWiA podkreślił, że „polska policja jest profesjonalna i wykonuje swoją pracę”, a sam jest „pełen uznania” dla tych funkcjonariuszy, którzy zabezpieczali ostatnie demonstracje. Wiceminister zaznaczył, że zakaz zgromadzeń wynika z troski o zdrowie Polaków, a nie chęci ograniczania ich praw.

 

„Dlatego policjanci będą poodejmować działania. Często są to działania zdecydowane. Komenda Główna Policji prowadzi wiele postępowań, żeby wyjaśnić określone sprawy i generalnie nie zgadzamy się z wydźwiękiem tych raportów, które publikuje RPO. Wiemy, jakie zalety ma RPO i jakie ma wady, bo je ma – reaguje niezwykle wybiórczo w niektórych sytuacjach” – mówił Wąsik.

 

Podkreślił, że Rzecznik Praw Obywatelskich „musi zdawać sobie sprawę”, że policja używa środków przymusu bezpośredniego zgodnie z prawem, tylko w sytuacjach, kiedy jest „bardzo mocno atakowana”. „W żadnych innych przypadkach” – podkreślił wiceszef MSWiA.(PAP)

 

autorka: Sonia Otfinowska

5 lat więzienia dla nauczyciela za molestowanie 26 uczennic. Prokuratura chce surowszej kary

0

Gdańska prokuratura złożyła do sądu apelację, w której domaga się 12 lat więzienia dla lektora języka angielskiego oskarżonego o molestowanie seksualne 26 uczennic – dowiedziała się PAP w prokuraturze. W ubiegłym roku gdański sąd skazał mężczyznę na 5 lat pozbawienia wolności.

Jak poinformowała PAP Prokuratura Krajowa, oskarżony to lektor języka angielskiego w jednej ze szkół podstawowych w Pruszczu Gdańskim. Według śledczych mężczyzna w latach 2017 i 2018 dopuścił się – niekiedy wielokrotnie – czynów o charakterze seksualnym wobec 26 uczennic, które nie miały ukończonych 15 lat. Jak podkreślono, oskarżony popełniał przestępstwa podczas lekcji angielskiego, wykorzystując przy tym zaufanie wynikające z relacji lektor – uczeń. W mieszkaniu mężczyzny zabezpieczono też liczne pliki z pornografią z udziałem małoletnich. Oskarżony miał także naruszyć nietykalność cielesną dziecka poprzez uderzenie jego głową o ławkę.

 

W październiku ub.r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uznał mężczyznę za winnego zarzucanych mu czynów i wymierzył karę łączną pięciu lat pozbawienia wolności. Sąd zobowiązał też oskarżonego do poddania się terapii dla sprawców przestępstw związanych z zaburzeniami preferencji seksualnych. Wobec sprawcy orzeczono też dożywotni zakaz wykonywania wszelkich zawodów i prowadzenia wszelkiej działalności związanej z wychowywaniem, opieką i edukacją osób małoletnich, zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi i zakaz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 50 metrów przez 10 lat.

 

Jak przekazała PK, Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim zaskarżyła ten wyrok w części dotyczącej kar domagając się kary łącznej 12 lat pozbawienia wolności. Według prokuratury orzeczone kary są rażąco niewspółmierne i nie spełniają celów: zapobiegawczego, wychowawczego i w zakresie prewencji ogólnej. W apelacji wskazano, że „sąd nie uwzględnił licznych okoliczności obciążających, w tym bardzo wysokiego stopnia społecznej szkodliwości popełnionych czynów, jak i stopnia winy oskarżonego, działającego z pełną premedytacją przez okres dwóch lat”.

 

Prokuratura podkreśliła, że mężczyzna planował swoje działania wobec pokrzywdzonych, nadużywając pozycji wynikających z relacji uczeń – nauczyciel. W ocenie śledczych, przy wymiarze kar nie uwzględniono działania oskarżonego z niskich pobudek, a przede wszystkim rozmiaru krzywdy wyrządzonej pokrzywdzonym. „W toku postępowania oskarżony nie wyraził skruchy ani żalu z powodu czynów, jakich dopuścił się wobec pokrzywdzonych, a które mogą mieć wpływ na ich przyszłe życie. Część z pokrzywdzonych wciąż walczy z traumą i pozostaje pod opieką specjalistów” – zaznaczyła prokuratura.(PAP)

 

autor: Mateusz Mikowski

 

mm/ dki/

W tym roku Polacy na różnego rodzaju e-zrzutki wpłacą ponad 2 mld zł

0

Popularność tzw. finansowania społecznościowego bije rekordy, a będzie wciąż rosła. Pomagają pandemia i unijne przepisy. W tym roku Polacy na różnego rodzaje e-zrzutki wpłacą ponad 2 mld zł – czytamy we wtorkowej „Rzeczpospolitej”.

Dziennik podał, że rodzimi internauci hojnie wspierają różnego rodzaju zbiórki w sieci.

 

„Na coraz liczniejszych portalach crowdfundingowych, specjalizujących się w finansowaniu społecznościowym, dotujemy pomysły i pasje innych internautów, wpłacamy na cele charytatywne, ale inwestujemy również w młode spółki w zamian za ich udziały (to tzw. crowdfunding udziałowy). Z roku na rok rynek takich e-zrzutek w Polsce bije rekordy” – czytamy.

 

Dodano, że jeszcze w 2019 r. wyceniano go na 700 mln zł, w 2020 r. na 1,09 mld zł, a – jak wynika z prognoz serwisu Zrzutka.pl, które „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza – w 2021 r. ma to być już niemal 2,04 mld zł – napisano.

 

Jak zaznacza „Rz”, eksperci twierdzą, że to w dużej mierze efekt pandemii, która nakręciła popularność wpłat online. Tomasz Chołast, współzałożyciel Zrzutki.pl, cytowany przez dziennik, podkreśla, że zamknięcie gospodarki przyczyniło się do popularyzacji finansowania społecznościowego, spowodowało też rewolucyjną zmianę w świadomości Polaków na temat crowdfundingu. Jego zdaniem można już mówić o zrzutkomanii – czytamy. (PAP)

 

mm/ amac/

Po pięciu latach od ogłoszenia planu Morawieckiego rząd wykonał go w 40 proc.

0

Po pięciu latach od ogłoszenia planu Morawieckiego, doprecyzowanego później w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, oceniliśmy stopień realizacji rządowych założeń – pisze we wtorek „Puls Biznesu. Gazeta wyliczyła, że w pełni udało się zrealizować 40 proc. założonych celów.

We wtorkowym wydaniu „Puls Biznesu” podkreślił, że Plan Morawieckiego, zaprezentowany dokładnie pięć lat temu, a doprecyzowany rok później w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – SOR, miał jedną wielką zaletę – wyznaczał konkretne cele w polityce gospodarczej. Jak wskazał dziennik, strategia zawierała zbiór kilkudziesięciu wskaźników wraz z wyznaczonymi poziomami docelowymi na lata 2020 i 2030. Gazeta podkreśliła, że była to nowość w polskiej polityce, zdominowanej zwykle przez dość ogólne hasła i niesprecyzowane koncepcje.

 

„Dzięki konkretom zapisanym w SOR możemy dziś poddać rządowe obietnice dokładnej ocenie. Konkluzja? Szklanka jest częściowo pełna, a częściowo pusta. Według naszych wyliczeń w 100 proc. udało się zrealizować 40 proc. założonych celów, a ogólny poziom realizacji planu wynosi ok. 58 proc. (niektóre cele zrealizowano nie w pełni)” – czytamy w dzienniku.

 

Według „Pulsu Biznesu” najlepiej poszło rządowi z redukcją ubóstwa i nierówności – w tym obszarze stopień wypełnienia celów wynosi 86 proc. „Najsłabiej natomiast wygląda realizacja strategii w obszarze jakości instytucji, gdzie ten wskaźnik to 43 proc. Nie jest to zaskoczenie. Rząd PiS skoncentrował się na redystrybucji dochodów oraz rewolucji instytucjonalnej, która raczej pogarszała, niż poprawiała jakość krajowych instytucji” – wskazała gazeta.

 

Dziennik podkreślił też, że z „punktu widzenia obywateli zapewne istotny jest fakt, że osiągnięte zostały cele w obszarze rynku pracy – istotnie wzrosła stopa zatrudnienia (udział osób pracujących w ogólnej populacji osób w wieku produkcyjnym), spadła stopa bezrobocia, poprawił się wskaźnik aktywnego starzenia się, obrazujący, w jaki sposób osoby starsze partycypują aktywnie w życiu społecznym i gospodarczym”. „PB” zwrócił przy tym uwagę, że nie został zrealizowany cel dotyczący aktywności zawodowej matek z małymi dziećmi.

 

Gazeta podkreśliła też znaczenie obniżenia wskaźników ubóstwa i nierówności społecznych. „W tym zakresie sukces SOR jest bezsprzeczny, zwłaszcza że cele udało się osiągnąć bez naruszania równowagi budżetowej. Warto jednak zauważyć, że nie udało się zapobiec pogłębianiu się różnic ekonomicznych między regionami. W SOR zakładano, że różnice pod względem PKB na głowę mieszkańca nie wzrosną, a prawdopodobnie wzrosły (nie ma ostatecznych danych za 2020 r. – to wskaźnik obarczony dużą niepewnością). Świadczy to o tym, że poza redystrybucją fiskalną rządowi trudno jest znaleźć instrumenty wpływające na wzrost potencjału słabiej rozwiniętych obszarów kraju” – czytamy.

 

„Puls Biznesu” wskazał przy tym, że nie zostały zrealizowane dwa najbardziej spektakularne cele SOR: wzrost PKB per capita, z 69 do 78 proc. średniej UE, i udziału inwestycji w PKB, z 20 do 25 proc. Według gazety poprzeczkę zawieszono zbyt wysoko. „Osiągnięcie celu w zakresie PKB od początku wydawało się mało realne, mimo że Polska w ostatnich latach odnotowała wzrost gospodarczy dużo powyżej oczekiwań. Drugi cel natomiast nie był tak bardzo istotny dla rozwoju kraju” – wskazał dziennik.

 

Gazeta podała, że innym obszarem, w którym rządowi się nie powiodło, jest relacja wydatków na badania i rozwój do PKB. „Miała wzrosnąć z 1 do 1,7 proc., a wiele wskazuje, że nie wzrosła (do 2019 r. udało się osiągnąć 1,4 proc.). Zwiększyć się miał też udział towarów wysokich technologii w polskim eksporcie, a zanotowano w tej dziedzinie spadek” – dodał „PB”.

 

PAP

W Polsce zaszczepiono prawie 1,5 mln osób, z czego 646 tys. dwiema dawkami. „Sfeminizowane szczepienia”

0

W Polsce zaszczepiono prawie 1,5 mln osób, z czego 646 tys. dwiema dawkami. W poniedziałek do naszego kraju trafiło ok. 360 tys. szczepionek przeciw COVID-19 od firm Pfizer i BioNTech. W tym tygodniu mają też dotrzeć preparaty AstryZeneki.

Z danych rządowych wynika, że ogółem do tej pory w Polsce wykonano 2 122 245 szczepień przeciw COVID-19. Pierwszą dawkę otrzymały 1 476 274 osoby, a drugą – 645 971. Zanotowano 1775 niepożądanych odczynów poszczepiennych.

 

W poniedziałek do Polski trafiło ok. 360 tys. szczepionek przeciw COVID-19 od firm Pfizer i BioNTech, w tym tygodniu mają dotrzeć jeszcze preparaty firmy AstraZeneca. Od początku akcji szczepień do Polski dostarczono 3 048 710 dawek szczepionek, z czego 2 338 140 przekazano do punktów szczepień.

 

Minister zdrowia Adam Niedzielski w poniedziałek wskazał, że obecnie priorytetem jest szczepienie seniorów.

 

„Jeżeli mamy daną dostawę, to przede wszystkim zabezpieczamy te punkty, które szczepią seniorów, a to co zostaje, trafia na kontynuację szczepienia grupy zero” – powiedział, pytany o zapewnienie drugiej dawki szczepionki i o ewentualne szczepienia przewlekle chorych.

 

Szef MZ zapewnił, że system logistyki, opracowany przez Agencję Rezerw Materiałowych, gwarantuje, że na drugą dawkę zawsze starczy szczepionek. Dodał, że strony ARM nie ma żadnych sygnałów, że płynność podawania drugiej dawki jest zagrożona.

 

W poniedziałek ruszyła kolejna tura rejestracji na szczepienia przeciw COVID-19: dla pozostałych grup nauczycieli, nauczycieli do 65 lat i nauczycieli akademickich. Potrwa ona do czwartku. W ubiegłym tygodniu rejestrować się na szczepienia mogła pierwsza grupa nauczycieli – ci, którzy pracują stacjonarnie z dziećmi i młodzieżą. Wszyscy nauczyciele będą szczepieni preparatem firmy AstraZeneca.

 

Do szczepienia przeciwko COVID-19 zgłosiło się około 93 tys. nauczycieli ze szkół i placówek oświatowych, w tym blisko 7,6 tys. nauczycieli akademickich. Do tej pory zarówno w I, jak i w II etapie do szczepienia zarejestrowanych jest 361 tys. nauczycieli.

 

Osobom niemogącym dojechać na szczepienie we własnym zakresie pomagają dotrzeć do punktów szczepień strażacy. Potrzeby takiego dowozu odpowiednim komendom straży pożarnej zgłaszają samorządy terytorialne we współpracy z punktami szczepień. Przykładowo w woj. lubelskim strażacy wykonali 259 takich transportów, dowożąc na szczepienia 323 osoby.

 

W Polsce szczepienia przeciw COVID-19 są wykonywane preparatami trzech firm: Pfizer/BioNTech, Moderna i AstraZeneca.

 

Preparaty firmy Pfizer/BioNTech (o nazwie Comirnaty) i firmy Moderna opierają się na technologii mRNA. Mają one zbliżoną skuteczność sięgającą 95 proc. Szczepionka Comirnaty musi być przechowywana i transportowana w temperaturze minus 70 stopni Celsjusza, substancja Moderny – minus 25-15 stopni. Po wyjęciu z zamrażarki można je przechowywać przez miesiąc (Moderna) lub pięć dni (Comirnaty) w temperaturze plus 2-8 stopni.

 

Preparat AstryZeneki to szczepionka wektorowa. Dopuszczono ją na rynek pod koniec stycznia. Nieotwarta fiolka może być przechowywana przez 6 miesięcy w lodówce w temperaturze 2-8 stopni Celsjusza.(PAP)

 

Autorka: Olga Zakolska

 

„DGP”: sfeminizowane szczepienia

Kobiety otrzymały prawie 1,5 mln dawek szczepionki, a mężczyźni niecałe 700 tys. Na każde dwie dawki dla kobiet, mężczyźni otrzymują tylko jedną – donosi we wtorek „Dziennik Gazeta Prawna”.

Gazeta, powołując się na dane Ministerstwa Zdrowia, podała, że można w nich zauważyć dużą dysproporcję ze względu na płeć. Jak zaznaczono, do poniedziałku do godz. 10.30 kobiety otrzymały 1,46 mln dawek szczepionek na COVID-19, a mężczyźni 0,66 mln. „W uproszczeniu można więc powiedzieć, że na każde dwie dawki dla kobiet, mężczyźni otrzymują tylko jedną. Pierwszy zastrzyk otrzymało do tej pory 1,5 mln Polaków” – czytamy.

 

Według „DGP” powodów tych różnic jest co najmniej kilka. „Pierwszy jest taki, że w Polsce kobiety żyją dłużej niż mężczyźni, a jedną z grup priorytetowych do szczepienia są właśnie najstarsi. (…) Mamy ponad 2,8 mln seniorek w wieku 70 plus i tylko 1,6 mln seniorów powyżej siedemdziesiątki” – wskazał dziennik.

 

Jako drugą przyczynę gazeta wymieniała zaszczepienie pracowników służby zdrowia. Dziennik podkreślił przy tym, że „biały personel to zaś silnie sfeminizowana grupa zawodowa”. „O ile np. wśród prawie 100 tys. lekarzy, z których zaszczepiło się 95 proc., różnica proporcji między płciami nie jest duża (52 tys. kobiet i 39 tys. mężczyzn), to już wśród pielęgniarek zdecydowanie przeważają kobiety. W sumie w Polsce jest ponad 216 tys. pielęgniarek i ponad 90 proc. z nich to kobiety” – podaje „DGP”.

 

„Wreszcie trzecim czynnikiem, który może wpływać na tak dużą różnicę, jest to, że według statystyk w Polsce mężczyźni rzadziej chodzą do lekarza” – czytamy. Według gazety „to podejście może mieć także wpływ na chęć uodpornienia się na koronawirusa”.(PAP)

Raport IMGW: Ubiegły rok należy zaliczyć do ekstremalnie ciepłych

0

Dwie fale ciepła – w styczniu i lutym – przyczyniły się do tego, że ubiegły rok został zaliczony przez ekspertów do „ekstremalnie ciepłych”. Średnia temperatura powietrza w 2020 roku w Polsce wyniosła 9,9 st. C, to więcej o 1,6 st. C od średniej z lat 1981-2010 – wynika z opracowania IMGW-PIB „Klimat Polski 2020”.

Najcieplejszym regionem Polski w roku 2020 była zachodnia część pasa nizin, gdzie średnia roczna temperatura wynosiła 10,6 st. C. Następnym niezwykle ciepłym regionem była zachodnia część pasa pojezierzy. Tam wartość średniej rocznej temperatury powietrza osiągnęła 10,4 st. C – wynika z opracowania „Klimat Polski 2020” Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowego Instytutu Badawczego.

 

Najcieplejszym miesiącem ubiegłego roku był sierpień. Średnia wartość temperatury w tym miesiącu wynosiła 19,8 st. C i była wyższa o 2 st. C od średniej wieloletniej wartości temperatury dla tego miesiąca. Z kolei najchłodniejszym miesiącem był grudzień. Średnia miesięczna wartość temperatury osiągnęła 1,9 st. C i była o 2,2 st. C wyższa od normy klimatologicznej.

 

„Szczególnie ciepły był początek roku, temperatura w styczniu – zazwyczaj najzimniejszym miesiącu w roku – była wyższa od normy klimatologicznej o 3,7 st. C, a w lutym aż o 4,6 st. C” – czytamy w opracowaniu.

 

Z kolei szczególnie zimny w ubiegłym roku był maj. Średnia temperatura w tym miesiącu wynosiła bowiem 11 st. C i była niższa o 2,3 st. C od normy.

 

Zaznaczono przy tym, że maj w Polsce należy do najbardziej zmiennych pod względem termicznym miesięcy. Zdarza się, że temperatura w maju jest wysoka – tak jak w roku 2018, kiedy wynosiła 16,4 st. C i pozwalała na zakwalifikowanie tego miesiąca jako miesiąca letniego. Może być również niska, jak w roku 1980, kiedy to osiągnęła 9,3 st. C. Miesiącem zbliżonym do normy był natomiast lipiec, w którym anomalia w stosunku do normy wynosiła jedynie –0,1 st. C.

 

„Ze względu na to, że miesiące zimowe były ekstremalnie ciepłe, temperatura powietrza zimą, tj. w okresie grudzień 2019 – luty 2020, wynosiła 3,1 st. C i była aż o 3,9 st. C wyższa od normy klimatologicznej” – czytamy w opracowaniu. Była to najcieplejsza zima od połowy 20. wieku i od początku pomiarów instrumentalnych na ziemiach polskich.

 

Najwyższą temperaturę w całym ubiegłym roku zanotowano 8 sierpnia w Słubicach i było to 35,3 st. C. Z kolei najniższą temperaturę na poziomie 2 m zarejestrowano 25 marca w stacji w Zakopanem i było to –13 st. C.

 

„Rok 2020 był drugim najcieplejszym rokiem od początku regularnych pomiarów instrumentalnych na ziemiach polskich. Cieplejszy był jedynie rok 2019. Zima 2019/2020, tj. okres od grudnia 2019 do końca lutego 2020, była najcieplejszym sezonem zimowym w historii pomiarów temperatury” – napisano.

 

Według badań ekspertów temperatura powietrza w Polsce od 1951 roku wzrosła o nieco więcej niż 2 st. C. Przy czym w pasie pojezierzy oraz na obszarze nizin, Podkarpacia i Karpat temperatura powietrza w okresie ostatnich 70 lat wzrosła o 2,1 st. C.

 

Najwolniej temperatura powietrza wzrasta w Sudetach – 1,8 st. C, zaś od początku drugiej połowy 20. wieku temperatura zimy wzrosła o 2,5 st. C, a lata o 1,9 st. C.

 

W ubiegłym roku silne zróżnicowanie przestrzenne cechowało opady atmosferyczne, a ich sumy roczne zawierały się w przedziale od 80 do 140 proc. normy wieloletniej.

 

„W ciepłej porze roku wystąpiły liczne przypadki gwałtownych i niezwykle wydajnych opadów, powodujące lokalne wezbrania i podtopienia. Podobne gwałtowne opady wystąpiły w październiku. Średnia obszarowa suma opadów w Polsce w 2020 roku wynosiła 645,4 mm i była o 6 proc. wyższa od normy klimatologicznej” – napisano w opracowaniu.

 

Silny deficyt opadów zanotowano w Polsce północno-zachodniej oraz w pasie Wybrzeża i Pobrzeży Południowobałtyckich. „Zmienność śródroczną cechowały kilkudziesięciodniowe okresy bezopadowe, zwiastujące wystąpienie suszy atmosferycznej i inicjujące zjawisko suszy glebowej” – zauważają autorzy opracowania. Znaczny deficyt opadów zanotowano również na tzw. izolowanych obszarach wewnątrz kraju.

 

Liczba godzin, w których świeciło słońce, mieściła się w przedziale od 1585 godzin w Mławie do 2202 godzin w Jeleniej Górze. Była wyższa od normy wieloletniej o wartości wynoszące od 100 do prawie 600 godzin.

 

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy od ponad 100 lat na bieżąco monitoruje klimat Polski, prowadząc obserwacje i pomiary wszystkich istotnych zmiennych klimatycznych. Instytut informuje m.in. organy administracji publicznej o stanie systemu klimatycznego oraz o zagrożeniach wynikających ze zmienności i zmiany klimatu.(PAP)

 

autor: Marcin Chomiuk

 

mchom/ jann/

Samochód przyszłości nie musi być elektryczny, ale będzie… inteligentny

0

Samochód przyszłości nie musi być elektryczny, ale będzie inteligentny – będzie potrafił zaplanować trasę, umówić wizytę w serwisie, posłuży za biuro – uważa Dariusz Balcerzyk z Samaru. Jego zdaniem, najbardziej rewolucyjny będzie rozwój samochodowych systemów łączności (connectivity).

Jak wskazał ekspert Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, rewolucja w światowej motoryzacji już się zaczęła i obejmuje całą branżę. „Nasze rozumienie mobilności już za kilka, najdalej kilkanaście lat będzie różnić się diametralnie od tego, co znamy obecnie” – ocenił.

 

Wyznacznikami tych zmian – dodał – są trendy, które obserwujemy już dziś, począwszy od nowych rodzajów napędu, dynamicznego wzrostu znaczenia samochodowych systemów łączności (connectivity) i samochodów autonomicznych, przez rosnące znaczenie kontaktu online między klientem/użytkownikiem auta, a dealerem/serwisem, po pojawienie się nowych graczy na rynku motoryzacyjnym.

 

Według Balcerzyka, najbardziej widocznym dziś trendem jest rozwój elektromobilności. „Postępującym zmianom klimatycznym i idącym za tym rosnącym wymaganiom wobec emisji spalin, finalnie będą w stanie sprostać wyłącznie samochody ekologiczne. Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że auta elektryczne nie są tak bezemisyjne, jak się z pozoru wydaje. Zwłaszcza, jeśli przyjrzeć się całemu procesowi produkcji, włącznie z wydobyciem i przetworzeniem niezbędnych surowców mineralnych oraz utylizacją zużytych baterii” – wyjaśnił.

 

„Dlatego też trwają prace nad innymi alternatywnymi paliwami: od wodoru, po e-benzyny i e-diesle” – dodał.

 

Jak zaznaczył, producenci tradycyjnych silników nie składają broni, oferując produkty coraz bardziej oszczędne i neutralne dla środowiska. „Być może w długiej perspektywie czasowej, kształt przyszłej eko-mobilności nie jest przesądzony” – ocenił.

 

Według eksperta, tym co nie budzi wątpliwości co do kierunku, jest rozwój samochodowych systemów łączności (connectivity), oznaczający komunikację między człowiekiem, samochodem a otoczeniem. „Pierwsze próby łączenia auta ze światem zewnętrznym były podejmowane już w połowie lat 90-tych XX wieku, ale teraz to nabiera prędkości” – wskazał.

 

Wyjaśnił, że już dziś pojazdy komunikują się nie tylko z kierowcą, ale także z innymi użytkownikami dróg. „Nowe auto potrafi stale monitorować otoczenie, nadrabiając utratę uwagi kierowcy, co poprawia komfort oraz bezpieczeństwo podróży i to jest tylko fragment możliwości” – powiedział Balcerzyk.

 

Wskazał, że w przyszłości, rozwój tych systemów pozwoli np. ograniczyć zapotrzebowanie na nową infrastrukturę, poprzez zarządzanie przepływem ruchu może zmniejszyć potrzebę budowy nowej infrastruktury i koszty jej utrzymania, pozwoli na skuteczniejszą ocenę trasy i czasu przejazdu.

 

„W efekcie samochód przestaje służyć wyłącznie do przemieszczania się z punktu A do punktu B, staje się mobilnym centrum łączności, w wielu wypadkach też biurem na czterech kołach” – zaznaczył.

 

Zdaniem Balcerzyka, naturalną konsekwencją rozwoju motoryzacji oraz przenikania elementów sztucznej inteligencji do życia codziennego, jest upowszechnienie się autonomicznych samochodów, do których należeć będzie przyszłość transportu naziemnego. „Takie auta są już testowane na szeroką skalę” – zaznaczył.

 

Jak podkreślił, powodzenie tego projektu zależy m.in. od zapewnienia bezpieczeństwa zarówno podróżującym samochodami „bez kierowcy”, jak i pozostałym uczestnikom ruchu drogowego. „Zważywszy, że to właśnie kierowca zdaje się być najsłabszym ogniwem procesu kierowania pojazdem, a przyczyną 90 proc. wypadków są ludzkie błędy, należy spodziewać się, że autonomiczny samochód przyszłości stanowić będzie lepsze i bezpieczniejsze rozwiązanie” – wskazał.

 

„Można tylko wątpić, czy tak zdefiniowana motoryzacja będzie jeszcze wzbudzać jakiekolwiek emocje” – ocenił ekspert Samaru.

 

Jak zauważył, jednocześnie z obserwowanymi zmianami dochodzi do przetasowań wśród graczy na rynku motoryzacyjnym. „Z jednej strony rosnące koszty działalności powodują łączenie się koncernów motoryzacyjnych w większe organizmy. Z drugiej strony nowe wyzwania wobec branży i możliwości rozwoju przyciągają do niej nowych graczy, branżowych jak np. polski producent samochodów elektrycznych, oraz takich niezwiązanych z motoryzacją, np. firmy technologiczne, elektroniczne czy dostawcy software’u a nawet platform samochodowych” – wyjaśnił.

 

Dodał, że również sprzedaż nowych samochodów wychodzi poza tradycyjne sieci dealerskie – auta oferowane są np. w wirtualnych salonach czy w supermarketach.

 

Według eksperta, wzajemne oddziaływanie tych i innych trendów, zmian społecznych czy regulacyjnych może już niedługo prowadzić do zaskakujących efektów. „Zmiany na rynku motoryzacyjnym będą tylko przyspieszać” – stwierdził Balcerzyk. (PAP)

 

autorka: Longina Grzegórska-Szpyt

 

lgs/ mok/

Niemcy: W 2020 roku odnotowano najwyższą liczbę przestępstw przeciwko Żydom od 2001 roku

0

W 2020 roku w Niemczech zgłoszono łącznie 2275 przestępstw o podłożu antysemickim. To najwyższa odnotowana liczba przestępstw przeciwko Żydom od 20 lat. Prokurator Claudia Vanoni stwierdziła, że pandemia koronawirusa prowadzi do boomu w antysemickich teoriach spiskowych.

Policja odnotowała więcej ataków antysemickich w 2020 r. niż kiedykolwiek, odkąd zaczęto prowadzić statystyki, czyli od 2001 roku – średnio sześć antysemickich przestępstw dziennie.

 

Według odpowiedzi rządu federalnego na interpelację wiceprzewodniczącej Bundestagu Petry Pau (Lewica) i jej frakcji parlamentarnej „zgłoszono do tej pory łącznie 2275 przestępstw o podłożu antysemickim” w 2020 roku – informują gazety „Spiegel” i „Tagesspiegel”.

 

W 2019 roku władze odnotowały 2032 przestępstwa antysemickie. Jeśli wstępne dane na 2020 r. zostaną potwierdzone, zostanie osiągnięty nowy szczyt. Jest prawdopodobne, że liczba ta jeszcze wzrośnie, ponieważ doświadczenie pokazuje, iż policja wciąż informuje o przestępstwach z poprzedniego roku.

 

Od 2001 r. policja rejestruje przestępstwa antysemickie w systemie rejestrowania „Przestępstw o podłożu politycznym (PMK)”. Wśród 2275 antysemickich przestępstw w 2020 r. odnotowano 55 aktów przemocy i 313 przestępstw propagandowych (na przykład używanie antykonstytucyjnych symboli jest przestępstwem propagandowym).

 

Pozostałe przestępstwa, w tym obelgi i podżeganie, są wymienione w kategorii „Inne”. W 2275 przestępstwach w sumie zidentyfikowano 1367 podejrzanych. Tylko pięciu zostało aresztowanych, nie wydano ani jednego nakazu aresztowania.

 

Odpowiedź rządu federalnego na interpelację nie wspomina wyraźnie o demonstracjach koronasceptyków, jednak przestępstwa są sortowane według ideologicznego charakteru sprawcy. Z punktu widzenia policji większość przestępstw antysemickich – 1247 – można przypisać prawicowym ekstremistom. Islamiści, lewicowcy i inni stanowią mniejszość w statystykach.

 

„Oczywiście antysemityzm pochodzi ze wszystkich stron” – powiedziała Petra Pau tygodnikowi „Spiegel”. „Ale liczby jasno pokazują, że naszym największym problemem jest prawicowy ekstremizm” – dodała.

 

W 2020 roku głos na demonstracjach zabrali koronasceptycy, którzy podsycają antysemickie wzorce i szeroko tam rozpowszechnione teorie spiskowe. „Jest oczywiste, że nie są to tylko słowa, ale następują po nich działania” – powiedziała Pau.

 

Komisarz ds. antysemityzmu w berlińskiej prokuraturze również dostrzega związek między wzrostem liczby przestępstw a przekonaniami koronasceptyków. Zwłaszcza w internecie, Żydzi są „uznawani za kozła ofiarnego globalnego kryzysu” – stwierdziła prokurator Claudia Vanoni. „Pandemia koronawirusa prowadzi do boomu w antysemickich teoriach spiskowych” – powiedziała.

 

Josef Schuster, przewodniczący Centralnej Rady Żydów, jest podobnego zdania. „Biorąc pod uwagę liczne incydenty antysemickie podczas zeszłorocznych demonstracji koronasceptyków oraz teorie spiskowe w internecie, niestety można było oczekiwać, że liczba przestępstw antysemickich ponownie wzrośnie” – powiedział Schuster dziennikowi „Tagesspiegel”. „To smutna pewność” – dodał.

 

Zdaniem Pau walkę z nienawiścią do Żydów trzeba zacząć już od poziomu ataków werbalnych, a nie od momentu, gdy za nimi idą czyny.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ kib/

Ukraina: 10-latka w ogłoszeniu wywieszonym na słupie poprosiła o subskrypcję kanału na YT, teraz jest gwiazdą internetu

0

10-letnia mieszkanka obwodu lwowskiego na Ukrainie wywiesiła na słupie ogłoszeniowym prośbę o oglądanie jej kanału na YouTube. W kilka dni prośba stała się wiralem, a liczba subskrybentów jej nagrań o zwierzętach wzrosła z kilku osób do kilkudziesięciu tysięcy.

Nagrania młodej internautki poświęcone są zwierzętom, przede wszystkim kotu, czterem kurom i papudze.

 

Radio Swoboda zaznacza, że na początku stycznia jej kanał na YouTube – Pryroda TV – miał 9 subskrybentów. Dziewczynka chciała zwiększyć oglądalność – chociaż do tysiąca – i rozwiesiła razem z ojcem cztery ogłoszenia w swojej podlwowskiej wsi.

„Obserwujcie kanał Pryroda TV. Nagrywam tam ciekawe wideo. Zobaczycie tam taki obrazek z kwiatkami” – czytamy w ogłoszeniu napisanym odręcznym dziecięcym pismem, którego zdjęcie pojawiło się w mediach społecznościowych.

 

Na zdjęcie przyczepionej do słupa prośby zareagowały tysiące internautów.

 

 

Obecnie kanał dziesięciolatki obserwuje 43,5 tys. kont. Najwięcej razy (174 tys.) zostało odtworzone wideo zatytułowane „Kot pobawił się z kurą”.

 

Dziewczynka dba o swoją anonimowość, nie pokazuje się w kadrze. Odmówiła też Radiu Swoboda komentarza i zdjęć, bo uważa, że popularne są jej zwierzęta, a nie ona.

 

Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ kib/

Izrael: Wskaźnik szczepień najwyższy na świecie, ale spada. Władza wydaje miliony dolarów na „edukację społeczeństwa”

0

Wskaźnik szczepień przeciw Covid-19 w Izraelu jest nadal najwyższy na świecie, jednak spada liczba podawanych szczepionek. Resort zdrowia przeciwdziała niechęci niektórych grup do zaszczepienia się, co jest głównym powodem, dla którego liczba zakażeń pozostaje wciąż wysoka.

Prawie 4 mln z 9,3 mln Izraelczyków otrzymało już co najmniej jedną dawkę szczepionki, z czego 2,5 mln, tj. ponad jedna czwarta populacji, otrzymało obie wymagane dawki. Według najnowszych statystyk ministerstwa w lutym podawano średnio nieco ponad 106 tys. szczepionek dziennie, w porównaniu ze średnią dzienną w styczniu wynoszącą ponad 127 tys. dawek.

 

W ciągu ostatniego tygodnia rejestrowano średnio ponad 5 tys. nowych infekcji dziennie. W sumie w całym kraju od początku epidemii odnotowano ponad 727 tys. zakażeń i prawie 5400 zgonów na Covid-19, z czego ponad 20 proc. z nich w ciągu ostatniego miesiąca.

 

Według doniesień lokalnych mediów ministerstwo wydaje miliony dolarów na edukację społeczeństwa, co jest skomplikowanym zadaniem, ponieważ różne grupy podchodzą sceptycznie do szczepień z różnych powodów.

 

W przypadku społeczności żydów ultraortodoksyjnych niektórzy wpływowi rabini wzywają swoich współwyznawców, by się nie szczepili, uzasadniając to antynaukową retoryką, np. twierdząc, że zarazki nie powodują chorób. Niższy odsetek szczepień wśród mniejszości arabskiej jest wynikiem typowego dla tej grupy braku zaufania do żydowskich władz. Z kolei wielu młodszych Izraelczyków sądzi, że nie mogą poważnie zachorować.

 

Resort współpracuje z lekarzami i przywódcami religijnymi, by przeciwdziałać dezinformacji. Ministerstwo monitoruje też media społecznościowe pod kątem postów antyszczepionkowych w języku hebrajskim, rosyjskim, amharskim (języku Żydów etiopskich), arabskim i angielskim na Facebooku, Twitterze, Instagramie i Telegramie.

 

Po zidentyfikowaniu takich treści ostrzeżenie wysyłane jest do ministerstwa sprawiedliwości, które naciska na media społecznościowe, aby fałszywe twierdzenia zostały usunięte, ponieważ stanowią zagrożenie dla zdrowia publicznego.

 

W społeczności ultraortodoksyjnej, w której korzystanie z internetu jest rzadkie, rabini przeciwni szczepieniom umieszczają swoje opinie na plakatach, zwanych z języka jidysz paszkewilami, powszechnie używanych do rozpowszechniania informacji wśród wiernych. Ministerstwo nakleja na nie jednak własne plakaty.

 

Resort zatrudnia również dziesiątki izraelskich influencerów do promowania szczepień w ramach kampanii online. Jeden film opublikowany z okazji Walentynek przedstawiał mężczyznę wręczającego swojej dziewczynie pudełeczko i pytającego: „Czy zaszczepisz się ze mną?”.

 

Władze ultraortodoksyjnego miasta Bnej Brak próbują zachęcić do szczepień podając darmowy czulent, czyli tradycyjną potrawę kuchni żydowskiej, tym mieszkańcom, którzy przychodzą na szczepienie. Według rzecznika miasta czwartkowa „Operacja Czulent” zwiększyła liczbę szczepień trzykrotnie.

 

Joanna Baczała (PAP)

 

baj/ mal/

Od 2025 r. Jaguar będzie produkował tylko samochody elektryczne

0

Wszystkie samochody marki Jaguar najpóźniej od 2025 r. będą w pełni elektryczne, zaś Land Rover rozpocznie w 2024 r. wprowadzanie modeli elektrycznych – poinformował w poniedziałek ich producent, firma Jaguar Land Rover.

Należąca do indyjskiego koncernu Tata Motors brytyjska firma zamierza przeznaczać 2,5 miliarda funtów rocznie na przejście swoich samochodów na silniki elektryczne.

 

Zgodnie z planem przedstawionym przez nowego prezesa Jaguar Land Rover Thierry’ego Bollore, Jaguar do 2025 r. stanie się marką w pełni elektryczną z całkowicie nową paletą modeli, co oznaczać będzie również rezygnację z wprowadzenia elektrycznej wersji limuzyny XJ. Obecnie w ofercie Jaguara jest jeden model elektryczny – zaprezentowany w 2018 r. I-Pace.

 

Z kolei Land Rover ma od 2024 r. wprowadzać na rynek elektryczne wersje wszystkich sześciu obecnie istniejących modeli i jak się oczekuje, do końca obecnej dekady samochody elektryczne powinny stanowić ok. 60 proc. sprzedaży tej marki.

 

Bollore poinformował też, że wszystkie trzy fabryki JLR na terenie Wielkiej Brytanii zostaną utrzymane, choć jedna z nich, Castle Bromwich pod Birmingham w długoterminowych planach ma być skoncentrowana na „działalności pozaprodukcyjnej”, co sugeruje, że w przyszłości mogą być tam wytwarzane baterie do samochodów elektrycznych.

 

Brytyjski rząd zapowiedział w listopadzie zeszłego roku przyspieszenie wejścia w życie zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Zamiast w 2035 r. wejdzie on w życie już w 2030 r.

 

Również w listopadzie przejście w całości na produkcję samochodów elektrycznych do 2030 r. ogłosiła inna brytyjska firma – Bentley Motors.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

bjn/ zm/

Majer: Wejście Nepalczyków na K2 to koniec pewnej epoki zimowego himalaizmu

0

„Wejście Nepalczyków na K2 to koniec pewnej epoki zimowego himalaizmu” – powiedział PAP Janusz Majer, były szef projektu Polski Himalaizm Zimowy. Według niego wszystko, co wydarzyło się w tym roku na tej górze można opisać tytułem książki francuskiego alpinisty Lionela Terraya „Niepotrzebne zwycięstwa”.

Dokładnie miesiąc temu, 16 stycznia, 10 Nepalczyków dokonało historycznego wejścia na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik. Dziewięciu z nich używało tlenu, a jeden – Nirmal Purja, zdobywca Korony Himalajów i Karakorum w 189 dni (z użyciem tlenu), tym razem wspinał się bez korzystania z niego.

 

W tym samym dniu rozpoczęły się tragiczne wydarzenia na najtrudniejszym technicznie ośmiotysięczniku globu. Podczas zejścia z obozu I do bazy wysuniętej odpadł od ściany i zginął hiszpański himalaista 49-letni Sergi Mingote, zdobywca 10 z 14 ośmiotysięczników, kierownik sportowy komercyjnej wyprawy Seven Summit Treks, której uczestnikami byli m.in. Magdalena Gorzkowska i Waldemar Kowalewski.

 

Kilkanaście dni później, także w zejściu, najprawdopodobniej przy przepinaniu się na linach poręczowych zginął bułgarski himalaista 42-letni Atanas Skatow, zdobywca 10 z 14 ośmiotysięczników, w tym Everestu dwoma różnymi drogami.

 

Ostatnim dramatycznym akordem zimowego podboju drugiego co do wysokości ośmiotysięcznika ziemi było zaginięcie 5 lutego, podczas próby ataku szczytowego, Pakistańczyka Muhammada Alego Sadpary, zimowego zdobywcy Nanga Parbat (2016), Islandczyka Johna Snorriego oraz Chilijczyka Juana Pablo Mohra. Ich losy, mimo poszukiwań prowadzonych przy użycia wojskowych helikopterów, do tej pory pozostają nieznane.

 

„K2 jest grą trudną i niebezpieczną, szczególnie zimą. Nepalczycy mają ogromne doświadczenie przy zakładaniu obozów, lin poręczowych. Poza tym wykorzystali znakomicie bardzo długie, nietypowe jak na Karakorum zimą, okna pogodowe. Podziwiałem ich profesjonalizm, to jak szybko zabezpieczyli drogę. Podziwiam też ich współpracę, bo przecież działali w trzech niezależnych zespołach, a stworzyli jedną drużynę. To, co stało potem, czyli dwa wypadki – najprawdopodobniej błędy popełnione w zejściu oraz zaginięcia zespołu Alego Sadpary – to ryzyko, które zawsze towarzyszy wyprawom wysokogórskim” – podkreślił Majer, organizator i kierownik kilkudziesięciu wypraw w góry najwyższe.

 

Alpinista ze Śląska uważa, że wejście Nepalczyków zamyka pewien etap zimowego himalaizmu, ale nie oznacza jego końca.

 

„Pewna epoka się skończyła, ale zimowy himalaizm nie. Celów jest mnóstwo, boczne wierzchołki masywów ośmiotysięcznych to w zasadzie niezależne szczyty, na których nikt zimą nie działał, są także dziewicze, nie tylko zimą, siedmiotysięczniki” – wyliczył.

 

Majer należał w latach 70 i 80 ubiegłego stulecia do czołówki polskich wspinaczy. Dokonał (razem z Tadeuszem Karolczakiem i Ryszardem Pawłowskim) pierwszego polskiego przejścia ponad kilometrowej drogi na El Capitan w Yosemite w Kalifornii w 1980 r., a sześć lat później był kierownikiem wyprawy na K2, podczas której wyznaczono nową, niezwykle trudną drogę „Magic Line”. Sam dotarł do wysokości 8200 m.

 

„Oczywiście dla opinii publicznej K2 było magnesem, ale dla alpinistów drogi techniczne są nadal i czekają nie tylko na ośmiotysięcznikach. To właśnie za takie przejścia wręczane są Złote Czekany, najważniejsze górskie nagrody przyznawane od kilku lat w Polsce w Lądku Zdroju. Mamy w Polsce młodych wspaniałych wspinaczy, specjalistów od wspinaczki w stylu alpejskim. Wszystko przed nimi, jestem optymistą” – nadmienił.

 

Przemysław Piasecki, który z Wojciechem Wróżem i Słowakiem Peterem Bożikiem poprowadził nową drogę, słynną „Magic Line” latem 1986 r. na południowo-zachodnim filarze K2, powtórzoną do tej pory tylko raz w 2004 r., uważa, że himalaizm zimowy przejdzie podobną drogę rozwoju jak wspinaczka w niższych górach.

 

„Myślę, że zainteresowanych wspinaniem zimowym w Himalajach i Karakorum nie będzie brakowało, także w Polsce, choć w obecnym pokoleniu krajowych wspinaczy taka aktywność jest mniej popularna niż w latach 80. XX wieku” – powiedział PAP Piasecki.

 

Polacy mieli ogromny wkład w rozwój zimowego himalaizmu – zdobyli 10 spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi zimą, w tym jeden z Włochem Simone Moro. Pierwszym ośmiotysięcznikiem, na którym stanęli zimą alpiniści był najwyższy z nich – Mount Everest (8848 m). Dokonali tego 17 lutego 1980 r. Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki na wyprawie kierowanej przez pioniera zimowego himalaizmu Andrzeja Zawadę.

 

Piasecki, uczestnik kilku zimowych wypraw w góry najwyższe, m.in. na Kanczendzongę w 1986 r. (na szczycie stanęli Jerzy Kukuczka i Wielicki), gdzie wycofał się z akcji szczytowej na wysokości 7900 m, by ratować Andrzeja Czoka, przewiduje ewolucję himalaizmu zimowego.

 

„Proces zdobywania zimą szczytów w Karakorum i Himalajach będzie przebiegał podobnie jak w Tatrach i Alpach, gdzie teraz przechodzi się w ekstremalnych warunkach letnie drogi i podnosi co roku +poprzeczkę+ trudności. Oczywiście robi to wąskie grono wspinaczy. Ich działalność nie ma nic wspólnego z turystyką wysokogórską zimową i letnią, jaką oferują obecnie także Nepalczycy, którzy stali się profesjonalistami od zabezpieczania dróg dla klientów” – zaznaczył.

 

Jego zdaniem himalaiści nie powinni oburzać się na skomercjalizowanie przez Nepalczyków turystyki wysokogórskiej.

 

„Popularyzowanie himalaizmu przez media sprawia, że pojawia się coraz więcej chętnych na zdobywanie gór najwyższych z tlenem, po +przygotowanej+ drodze i Nepalczycy, przez lata działający jako pomocnicy wspinaczy z zachodu, odpowiedzieli na te potrzeby. Turystyka wysokogórska na Evereście czy teraz zimą na K2 – mam na myśli takie osoby, jak np. pani Magda Gorzkowska, która może wejść na szczyt, gdy nepalscy przewodnicy zaporęczują drogę, wyniosą sprzęt i przygotują obozy, ma niewiele wspólnego z himalaizmem” – tłumaczył.

 

Autor wielu zimowych dróg w Tatrach i Alpach, uczestnik jesiennej wyprawy na południową ścianę Lhotse w 1989 r., w której zginął Kukuczka, uważa, że wyznaczanie ambitnych celów sportowych jest nadal możliwe.

 

„Komercjalizacja gór najwyższych dotyczy dróg najłatwiejszych, inne na ośmiotysięcznikach są +wolne+ od tłumów. To po prostu kwestia wyboru i stawiania sobie celów przez wspinaczy traktujących himalaizm jako sport” – ocenił.

 

W opinii Piaseckiego tegoroczne tragiczne wydarzenia na ostatnim zdobytym zimą ośmiotysięczniku nie zatrzymają eksploracji gór najwyższych przez himalaistów i komercyjne wyprawy.

 

„Gdy byliśmy latem 1986 r. na K2 zginęło kilkanaście osób. Po tamtych dramatycznych wydarzeniach nie zrezygnowano przecież z organizacji wypraw i wspinaczki trudnymi ścianami” – wspomniał.

 

Zdaniem wspinacza z Poznania zwiększone obecnie ryzyko wypraw w góry najwyższe wynika z braku odpowiedniego przygotowania zarówno wspinaczy, jak i turystów-amatorów.

 

„Widzę problem współczesnych wypraw sportowych i komercyjnych gdzie indziej niż przed laty, gdy np. zawodził sprzęt. Dawniej zanim ktoś pojechał w góry najwyższe miał za sobą kilkanaście lat wspinania w Tatrach, Alpach, na Kaukazie. Teraz +droga+ w Himalaje i Karakorum skróciła się. Wiele osób wybiera się tam bez odpowiedniego przygotowania. Jeśli podczas wspinaczki wydarzy się coś nieprzewidzianego, np. przyjdzie nagłe załamanie pogody, trudno poradzić sobie w ekstremalnych warunkach bez doświadczenia. Chodzi o minimalizowanie ryzyka w górach” – podkreślił.

 

Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)

 

olga/ pp/

„Tylko ludzie na indeksie, heretycy są coś warci i tylko trudne życie jest dobre”. Nieznane listy Zbigniewa Herberta

0

„Tylko ludzie na indeksie, heretycy są coś warci i tylko trudne życie jest dobre” – pisał Zbigniew Herbert do Tadeusza Malaka, aktora i reżysera, realizatora jego tekstów na krakowskich scenach. Wybór z tej korespondencji publikuje najnowszy numer „Sceny”.

Tadeusz Malak był jedna z bardziej charakterystycznych postaci krakowskiego środowiska teatralnego. Z wykształcenia ekonomista, zrezygnował z kariery akademickiej, aby poświęcić się scenie. Zasłynął jako twórca spektakli opartych na poezji współczesnej. Na początku 1960 roku w krakowskim Teatrze Rapsodycznym postanowił zrobić przedstawienie na podstawie m.in. na twórczości Zbigniewa Herberta – nawiązał więc korespondencję z poetą. Wybór nieznanych dotąd szerzej listów opublikował właśnie Kwartalnik Kultury i Edukacji Teatralnej „Scena”.

 

Inicjatorem wymiany listów był Tadeusz Malak – z pierwszych odpowiedzi Zbigniewa Herberta bije wyraźna rezerwa. Poetę cieszy zainteresowanie jego dramatem „Drugi pokój”, ale pomysł, by połączyć ten tekst z jednoaktówką Stanisława Kowalewskiego „Uśmiech losu” zdecydowanie mu się nie podoba. Razi go też zapewne, że Malak nie zna jego wierszy i prosi nie tylko o wydane tomiki, ale i informacje o utworach z czasopism. Zdecydowany sprzeciw Herberta wywołuje prośba natomiast propozycja Malaka o dopisanie „konferansjerki” do planowanego spektaklu, czyli kwestii scalających oba teksty w jeden seans.

 

„Co do +konferansjerki+ zgłaszam następujące zastrzeżenia. Sam fakt, że odczuwa Pan jej konieczność świadczy, że spektakl jest jakiś kulawy, że trzeba go podpierać. Mam zapiekły wstręt do lirycznych ornamentów, a także do +songów+ w stylu Brechta, którego nie lubię. Utwór powinien się sam przez się tłumaczyć, a publiczność trzeba zostawić w spokoju. Niech kto chce dłubie w nosie, albo snuje refleksje. Pokazywanie palcem, +zmuszanie+ do wzruszeń i myślenia jest niedelikatnością artystyczną. Myślę, że zgadzamy się co do istoty zagadnienia i tylko fakt połączenia dwu podobnych treściowo utworów zmusza Pana do szukania wybiegów poza tekst – żeby rozładowywać atmosferę, nudę, jednostajność” – pisze Herbert.

 

Malak pokazuje się w tych listach jako cierpliwy negocjator, niezrażający się początkowym oporem poety. „W sprawie pana interpelacji na moją propozycję +konferansjerki+ zgłaszam małe sprostowanie. Tu nie chodziło o komentowanie czy +zszywanie+ całości. Pewien zasób tradycji, który w teatrze naszym określa +styl rapsodyczny+ oznacza, że zawsze istnieje u nas postać w przedstawieniu, której zadanie polega na +trzymaniu przedstawienia+, jego prowadzeniu. Jest to o tyle słuszne, że zawsze przypomina publiczności o tym, że akcja jest aranżowana przez aktorów teatru, zwiększa dystans do akcji scenicznej, potęguje umowność” – argumentował.

 

Herbert potrafił to docenić: „Ma Pan rzadki talent dyskutowania w listach i siłę przekonań. Mówię to bez ironii i podziwiam. Bardzo dobrze się +z Panem pisze+”. W końcu obiecał Malakowi, że, jeżeli ten nie znajdzie odpowiednich tekstów scalających spektakl, poszuka czegoś odpowiedniego w swoich rękopisach czyli, jak to ujął „zagłębiając się w ten haos maczkiem zapisanych karteczek” – cytuje Herberta „Scena”, zachowując oryginalną ortografię poety.

 

Z listów wynika, że mimo wszystkich zastrzeżeń Herbertowi wyraźnie zależy na krakowskim przedstawieniu. Wysyła do Malaka listę osób, które chciałby zaprosić na premierę. Czeka też na recenzje, choć trochę udaje, że mu na nich nie zależy, odgrywając komedię lekceważenia – jego utwory dramatyczne to przecież nie sztuki, tylko „sztuczki” – ale przecież śledzi losy tych „sztuczek” i czeka na ich ocenę. W tej fanfaronadzie nietrudno zauważyć skrywane emocje, które ujawniają się jakby wbrew jego woli. Pisze więc do Malaka o warszawskiej premierze swoich trzech jednoaktówek – „Jaskinia filozofów”, „Drugi pokój”, „Rekonstrukcja poety” – na scenie Teatru Dramatycznego: „W sobotę 4. II. premiera moich sztuczek, jestem bardzo zdenerwowany”.

 

Warszawska premiera spotkała się z mało entuzjastycznym przyjęciem. Herbert uważał, że to wina braku doświadczenia reżyserek i zaangażowania aktorów. „W Warszawie aktorzy, (z małymi wyjątkami) prostytuują się w różnych szmirowatych budach z telewizją na czele, a teatr traktują jak instytucję dającą ausweiss. Bardzo mam dużo w sobie żółci na ten zawód” – pisał poeta. Wobec warszawskiej klęski asekurancko zaproponował, aby Malak wycofał się z inscenizacji: „Gabinetu śmiechu: nie wiem, czy zamknięty w muszli klasycznego teatru dosłyszy Pan trzask, z jakim moje sztuczki zawaliły się na scenie warszawskiej. Mnie to specjalnie nie obeszło, ale dla Pana powinien być to sygnał. Więc może się Pan jeszcze wycofa (jeśli obdarzony jest Pan instynktem samozachowawczym). Naprawdę nie zdziwiło by mnie to”.

 

Herbert udawał obojętność, ale z listów przebija ambicja nadwrażliwego artysty i odraza do tzw. świata literackiego: „Tu łupią mnie jeszcze za premierę warszawską po prostacku przeważnie i głupio. Staram się nie przejmować i robić swoje ale wie Pan jak to trudno”. „Jest mi bardzo przykro, że nie mogę Drogiego Pana podepszeć moralnie, ale proszę mi wierzyć że mój duch (wierzy Pan chyba w duchy) będzie stał za Pana plecami cały czas. Jeśli poniesiemy klęskę, co zawsze jest możliwe (a nawet prawdopodobne) wydaje się, że będzie to przez nadmiar ambicji, a nie przez jej niedostatek. To marne pocieszenie, ale zawsze. Tu łupią mnie jeszcze za premierę warszawską po prostacku przeważnie i głupio. Staram się nie przejmować i robić swoje, ale wie Pan jak to trudno. No więc Drogi Panie Tadeuszu ściskam Pana serdecznie i Good luck to you!” – napisał do Malaka przez krakowską premierą.

 

Po wystawieniu w Krakowie „Gabinetu…” 18 lutego 1961 roku na deskach Starego Teatru (odbyło się 26 przedstawień) panowie przeszli na „ty” i stali się bardziej otwarci. Herbert nie krył już swojego stosunku do socjalistycznej rzeczywistości i tzw. „środowiska”. Na prośbę o tekst angielskiego tłumaczenia „Drugiego pokoju” odpowiedział: „Tylko Stary, jak Ci już tłumaczyłem rzeczywistość jest u nas taka więcej łajdacka. Pytałem w ZAIKS–ie i tłumaczenie to jest już od dawna zaklepane (Babel). Nie wiem czy Cię dopuszczą, bo to banda chamów i chałturników […] Słuchowisko posłane na konkurs radiowy nie dostało ani nagrody, ani nawet wyróżnienia. Nie potrafię pisać tak jak Auderska ani tak jak Fleszarowa”. I dalej: „Trzymaj się Stary! Tylko ludzie na indeksie, heretycy są coś warci i tylko trudne życie jest dobre”.

 

Korespondencja między Tadeuszem Malakiem i Zbigniewem Herbertem zaczęła się w roku 1960, ostatnie listy napisał Malak we wrześniu i październiku 1997 roku – do Katarzyny Herbertowej, bo już dużo wcześniej ona odpisywała – a nie coraz bardziej chory poeta. Zachowany zbiór obejmuje około stu listów (około, bo w kilku przypadkach przypisanie „gatunkowe” tekstu budzi wątpliwości), zachowało się też 6 kart pocztowych. Z tej całości do publikacji w „Scenie” wybrano listy z lat 1960-61, uzupełnione dwoma z roku 1966, w sumie jest to 21 listów – 9 autorstwa Malaka i 12 Herberta.

 

Ekonomista i nauczyciel akademicki Tadeusz Malak zrezygnował z kończenia doktoratu z historii gospodarczej, by w 1957 r. zostać członkiem zespołu krakowskiego Teatru Rapsodycznego. W 1960 r. przygotował program złożony z poezji współczesnej „List do ludożerców” – był autorem scenariusza, reżyserem i aktorem. Premiera „Gabinetu śmiechu” na podstawie „Drugiego pokoju” Zbigniewa Herberta i „Uśmiechu losu” – słuchowiska Stanisława Kowalewskiego odbyła się 18 lutego 1961 r. „Tokowi epickiej opowieści chciałem przeciwstawić dramatyczne, zmienne pulsowanie liryki, sztuki, która oprócz wielu innych zalet posiada jedną podstawową: zdolność zaskakiwania. Postawiłem sobie pytanie: jakim językiem powinien posłużyć się aktor, aby i on mógł być dla widza ustawiczną niespodzianką” – wyjaśnił po latach Malak. Jedynym elementem scenograficznym było krzywe zwierciadło, jako znak nieodgadnionej tajemnicy i niepewności losu.

 

Malak przekonał do siebie Herberta, który niedługo po wymianie pierwszych listów przysłał mu poetycki dramat „Rekonstrukcja poety”. Od lat 60. Tadeusz Malak zaczął samodzielnie tworzyć teatr jednego aktora i teatr małych form. Po odejściu z Teatru Rapsodycznego (1963), zagraniu blisko 20 ról na scenach krakowskich i wyreżyserowaniu kilku programów, postanowił zmierzyć się z esejem Herberta „Obrona Templariuszy”. Premiera monodramu odbyła się 14 września 1970 roku w Zakładowym Domu Kultury Huty w Nowej Hucie. W 1981 r. w Starym Teatrze odbyła się premiera „Powrotu Pana Cogito”, rok później – „Jaskini filozofów” (dramat Herberta z 1956 roku o trzech ostatnich dniach z życia Sokratesa). W trzy lata po śmierci Herberta Malak wystawił „Przyjaciele odchodzą. Przesłanie z ostatniego peronu Wszechświata” (15 grudnia 2001 r.).

 

Wybór korespondencji Zbigniewa Herberta i Tadeusza Malaka ukazał się w „Scenie” opatrzony esejami Katarzyny Flader-Rzeszowskiej oraz Krzysztofa Mrowcewicza. Korespondencję Tadeusza Malaka i Zbigniewa Herberta do druku podał Lech Śliwonik. (PAP)

 

autor: Agata Szwedowicz

 

aszw/ pat/

Rok 2021 czasem na cyfryzację Polski po pandemii?

0

Rok 2021 to czas na realizację planów związanych z cyfryzacją Polski po pandemii. W kontekście rekordowych środków na cyfryzację w nowej perspektywie unijnej kluczowe jest, żebyśmy wykorzystali tę szansę – przekazał PAP Zespół Centrum GovTech KPRM.

Rok 2021 to w ocenie GovTech czas na realizację planów związanych przede wszystkim z cyfryzacją Polski po pandemii. „Naszym celem jest to, aby zidentyfikować obszary, które wymagają systemowych zmian, ale i zmian narzędziowych” – zadeklarowali w rozmowie z PAP przedstawiciele zespołu działającego w ramach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

 

„W kontekście rekordowych środków przeznaczonych na cyfryzację w nowej perspektywie unijnej oraz w ramach mechanizmów REACT EU i KPO kluczowe jest, abyśmy jako Polska wykorzystali tę szansę do zwiększenia naszej konkurencyjności międzynarodowej i podniesienia komfortu życia obywateli” – dodali członkowie GovTech.

 

Do kluczowych projektów realizowanych przez Centrum GovTech należeć będą w tym roku m.in. Akademia Innowacyjnych Zastosowań Technologii Cyfrowych (AITECH), która obejmuje współpracę z krajowymi uczelniami (głównie technicznymi, ale nie tylko) w zakresie edukacji wyższej w obszarze zastosowań innowacyjnych technologii, a także kontynuacja Programu Rozwoju Kompetencji Cyfrowych. To główny dokument strategiczny w tym obszarze, który według przedstawiciela Centrum GovTech Rytla zostanie udostępniony publicznie w ramach konsultacji w najbliższym czasie.

 

Istotnym projektem jest również budowa systemu SEPIS, czyli cyfryzacja procesów Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

 

W przekazanych PAP informacjach Centrum GovTech zapowiedziało również powstanie systemu e-Doręczeń – projektu wynikającego z ustawy o doręczeniach elektronicznych, który ma pozwalać obywatelom na wygodną korespondencję elektroniczną z urzędami. Pierwsze komponenty tego systemu mają być według planów GovTech udostępnione w drugim kwartale 2021 r.

 

Bieżący rok będzie także – według Centrum GovTech – czasem inwestycji w obszar technologii chmurowych dla sektora publicznego, m.in. w ramach projektu ZUCH, systemów wspomagających obieg dokumentów (EZD RP), czy rozwoju portalu GOV.pl, na którym już teraz jest ponad 1000 witryn instytucji publicznych. ZUCH (Zamawianie Usług Chmurowych) to platforma zakupowa, pozwalająca jednostkom publicznym na kupno usług chmurowych i hostingowych w ustandaryzowany i zapewniający bezpieczeństwo sposób, jednocześnie mający wspierać gospodarność i prywatność – dowiedziała się PAP.

 

Rozwój technologii chmurowych to obszar, w ramach którego Centrum GovTech będzie współpracować z firmą Microsoft. Zawarte wcześniej w tym roku porozumienie o współpracy z tym koncernem ma według urzędników charakter „ogólnej deklaracji bezkosztowej współpracy na polach, na których nie zachodzi konkurencja pomiędzy Microsoftem a polskimi podmiotami”.

 

Centrum GovTech przekazało PAP, że porozumienie z Microsoftem „nie ma w żadnym wymiarze charakteru komercyjnego, tj. nie zakłada ani żadnego przepływu środków, ani przyszłego traktowania firmy Microsoft na jakkolwiek preferencyjnych zasadach”. Jak dodano, „KPRM, tak jak inne instytucje publiczne, obowiązują przepisy dot. zamówień publicznych nakazujące nam udzielanie zamówień w sposób konkurencyjny”. Według GovTech porozumienie z Microsoftem nie ma charakteru wyłącznego i możliwe jest w przypadku podpisanie tego rodzaju dokumentów z innymi podmiotami. „Planujemy zawierać w ten sposób więcej porozumień z innymi, także oczywiście polskimi firmami, tak by pokryć maksymalnie szeroki obszar rynku” – dodali przedstawiciele zespołu.

 

Ze względu na pandemię koronawirusa „Polska, tak jak inne kraje, stanęła przed koniecznością przyspieszonej cyfryzacji” – oceniło Centrum GovTech, wskazując, że proces ten dotknął zarówno biznes, jak i resztę społeczeństwa. Odpowiadając na pytania o działania w zakresie cyfryzacji administracji, które realizowane były podczas pandemii koronawirusa, urzędnicy wskazali m.in. na połączenie Profilu Zaufanego, portalu GOV.pl i usług platformy P-1 obsługującej e-recepty i e-skierowania jako na działanie umożliwiające każdemu Polakowi dostęp do świadczeń zdrowotnych, w tym zapisywania się na szczepienia, w sposób zdalny.

 

W 2021 r. mają być także kontynuowane prace nad rozwojem Cyfrowej Tożsamości. Ich celem jest zwiększenie powszechności stosowania jednolitego logowania przez Profil Zaufany, Węzeł Krajowy czy Węzeł Transgraniczny. Wiąże się to również z otwieraniem kolejnych obszarów funkcjonowania państwa przygotowanych do obsługi elektronicznego uwierzytelniania tożsamości.

 

autorka: Małgorzata Fraser (PAP)

 

mfr/ mk/

Utrudnienia w ruchu z powodu obfitych opadów śniegu

0

Władze Chicago apelują do mieszkańców o pozostanie w domach. Powodem są intensywne opady śniegu jakie mają się utrzymać do wtorku do 12 w południe. Właśnie pogody dotyczyła zwołana w poniedziałek po południu specjalna konferencja z udziałem burmistrz Lori Lightfoot, przedstawicieli centrum kryzysowego i dyrektor miejskiego departamentu zdrowia, doktor Allison Arwady.

 

Pogoda była również powodem zamknięcia wszystkich punktów testowania na koronawirusa na terenie Chicago. Szkoły i świetlice dystryktu parków miejskich również odwołały zajęcia. Obfite opady śniegu zapowiadane są zwłaszcza w rejonie jeziora Michigan a to za sprawą tzw. lake effect.

Do 3:30 w poniedziałek po południu z chicagowskich lotnisk odwołano ponad 300 lotów. Z O’Hare nie odleciały 193 samoloty a z Midway – 146 . Pozostałe były opóźnione o około 15 minut.

Do poważnego wypadku doszło w Joliet na autostradzie I-55 w kierunku północnym. Ruch na odcinku od zjazdu nr. 257 do 261 został wstrzymany. Policja poprosiła o korzystanie z objazdów. W wypadku uczestniczył między innymi radiowóz policji stanowej Illinois. Trudne warunki panują także na innych autostradach w rejonie Chicago. Doszło do wielu kolizji. Policja prosi o ostrożność.

 

BK

 

Kancelaria Sejmu podpisała umową na budowę bramy za… 675 tys. zł

0

Kancelaria Sejmu podpisała z firmą WIBAR-Instalacje umowę na budowę bramy wjazdowej na teren Kancelarii od strony ul. Górnośląskiej; inwestycja będzie kosztowała 675 tys. zł brutto – wynika z informacji opublikowanych na sejmowej stronie.

Pod koniec ub. roku Kancelaria Sejmu ogłosiła przetarg na budowę nowej bramy wjazdowej od strony ul. Górnośląskiej. Swoje oferty przedstawiły trzy firmy.

 

Najtańszą ofertę złożyła właśnie firma WIBAR-Instalacje, która za swoje usługi oczekiwała 675 tys. zł brutto. Konsorcjum firm BRAMAR i EFEKT-METAL wyceniło swoją pracę na 1 mln 127 tys. 910 zł brutto, najdroższą ofertę przedstawiła firma Modanta – 1 mln 476 tys. zł brutto.

 

Jak wynikało z wcześniej publikowanych informacji przez Kancelarię Sejmu dwie ostatnie firmy deklarowały wydłużenie okresu gwarancji o 36 miesięcy, czyli w sumie do 72 miesięcy, a także skrócenie terminu realizacji inwestycji o 4 tygodnie. Najtańszy oferent nie zadeklarował spełnienia tych dodatkowych warunków.

 

Finalnie – jak głosi informacji na stronie Sejmu – wybrano najtańszą ofertę.

 

„Kancelaria Sejmu, Biuro Inwestycyjno-Techniczne informuje, że w przedmiotowym postępowaniu w dniu 10.02.2021 r. została podpisana umowa z firmą WIBAR-Instalacje Sp. z o. o. (…). Wartość umowy brutto: 675 tys. zł” – czytamy w informacji.

 

W dokumentacji przetargowej określono, że dwuskrzydłowa brama ma mieć 3 m wysokości i 8,2 m szerokości. Obok zaplanowano dwie furtki, też wysokie na 3 m, a szerokie na 1,36 m.

 

Po ogłoszeniu przetargu Centrum Informacyjne Sejmu podkreślało, że każdego roku realizowane są różne projekty mające utrzymać na możliwe najwyższym poziomie bezpieczeństwo na terenie Sejmu i taką inwestycją ma być brama wjazdowa od ul. Górnośląskiej. (PAP)

 

autor: Karol Kostrzewa