25.6 C
Chicago
środa, 25 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 13

42-latka groziła zastrzeleniem agentów ICE, jeśli aresztują jej męża. Grozi jej 10 lat więzienia

0

42-letnia mieszkanka Teksasu została zatrzymana i oskarżona o przestępstwo federalne. Podczas rozmowy telefonicznej na początku tego miesiąca kobieta miała zagrozić funkcjonariuszowi ICE, że „zastrzeli” agentów federalnych, jeżeli aresztują jej męża. Pomimo ostrzeżeń o konsekwencjach jej słów, 42-latka kontynuowała rozmowę z podniesionym głosem i w „groźnym tonie”.

42-letnia Michelle Lee Varela z Teksasu została aresztowana i oskarżona m.in. o kierowanie gróźb pod adresem agenta federalnego, za co grozi nawet 10 lat więzienia i grzywna do 250 tys. dolarów.

Varela miała zagrozić „zastrzeleniem” funkcjonariuszy Urzędu Imigracyjnego (ICE) podczas rozmowy telefonicznej z 4 czerwca, kiedy agent federalny skontaktował się z nią ws. statusu imigracyjnego jej męża. Kobieta rzekomo powiedziała funkcjonariuszowi, że „zastrzeli” agentów, jeżeli spróbują aresztować jej partnera.

Agent miał ostrzec 42-latkę przed konsekwencjami tych słów, ale pomimo tego kobieta kontynuowała rozmowę w tym samym tonie.

Varela została zatrzymana, a następnie doprowadzona do sądu federalnego w San Antionio. Kolejna rozprawa ma odbyć się w Corpus Christi.

Kobiecie grozi 10 lat więzienia za kierowanie gróźb wobec agenta federalnego oraz kolejne 5 lat za przestępstwo związane z komunikacją pomiędzy stanami. Oba przestępstwa podlegają ponadto karom grzywny po maksymalnie 250 tys. dolarów każde.

Red. JŁ

Rząd Iranu: Tchórzliwy atak Izraela ukazał, dlaczego wzbogacamy uran

0

Rząd Iranu stwierdził w oświadczeniu, że piątkowy „tchórzliwy” atak Izraela ukazał, dlaczego Teheran nalegał na wzbogacanie uranu – przekazała agencja Reutera.

Z tego samego powodu Iran rozbudowywał technologię nuklearną oraz zwiększał potencjał rakietowy – dodał rząd w Teheranie.
Wcześniej resort spraw zagranicznych Iranu oświadczył, że odwet na Izraelu byłby zgodny z prawem międzynarodowym. Stwierdził, że wspierające Izrael Stany Zjednoczone będą odpowiedzialne za konsekwencje działań Izraela.
Izrael rozpoczął w piątek nad ranem ataki na Iran, deklarując, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Według irańskich mediów i urzędników, naloty dotknęły m.in. kluczowy zakład wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części Iranu oraz obiekt w Parchin, gdzie według ekspertów prowadzone są badania nad bronią jądrową.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu w orędziu do narodu ogłosił, że Iran w ostatnich miesiącach rozpoczął prace nad wykorzystaniem wzbogaconego uranu do celów militarnych i ma wystarczającą ilość tego surowca, by zbudować dziewięć bomb atomowych.
W atakach zginęli najwyżsi dowódcy oraz co najmniej sześciu naukowców zajmujących się energią jądrową. (PAP)

 

Australia i Nowa Zelandia zaniepokojone eskalacją konfliktu między Izraelem a Iranem

Władze Australii i Nowej Zelandii wezwały do deeskalacji napięć na Bliskim Wschodzie w reakcji na rozpoczęte przez Izrael w piątek nad ranem ataki na Iran. Politycy z Antypodów zaapelowali o priorytetowe traktowanie dialogu i dyplomacji.
Szefowa australijskiej dyplomacji Penny Wong oświadczyła, że jej kraj jest zaniepokojony eskalacją. „Grozi to dalszą destabilizacją regionu, który jest już i tak niestabilny. Wzywamy wszystkie strony do powstrzymania się od działań i retoryki, które będą dalej zaostrzać napięcia” – przekazała dyplomatka.
Wong podkreśliła również, że „irański program nuklearny i program rakiet balistycznych stanowią zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”.
W podobnym tonie wypowiedział się premier Nowej Zelandii Christopher Luxon, który określił sytuację jako „wyjątkowo niepożądany rozwój wypadków na Bliskim Wschodzie”.
„Ryzyko błędnej kalkulacji jest wysokie. Ten region nie potrzebuje więcej działań militarnych i dalszego zagrożenia” dla bezpieczeństwa – stwierdził Luxon.
Izrael rozpoczął w piątek nad ranem ataki na Iran, deklarując, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Według irańskich mediów i urzędników, ataki dotknęły m.in. kluczowy zakład wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części Iranu oraz obiekt w Parchin, gdzie według ekspertów prowadzone są badania nad bronią jądrową.
Krzysztof Pawliszak (PAP)
krp/ mal/

Nowa fala izraelskich ataków na Iran. Ajatollah Chamenei: Izrael otrzyma surową karę

0

Izrael prowadzi nową falę nalotów na stolicę Iranu Teheran – poinformowały w piątek irańskie media państwowe. Dodano, że w mieście słychać eksplozje, uruchomiono też obronę powietrzną, a nowe ataki dotknęły także ośrodek wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części kraju.

Kolejna fala ataków została przeprowadzona ok. 2,5 godz. po pierwszych nocnych uderzeniach izraelskich sił powietrznych. Po pierwszej fali nalotów premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że celem tych wyprzedzających uderzeń jest uniemożliwienie Iranowi zdobycia broni atomowej, która zagrażałaby istnieniu Izraela.
Premier wyliczył, że izraelskie wojsko uderzyło w irańską infrastrukturę nuklearną, fabryki pocisków balistycznych oraz inne instalacje militarne. Ostrzegł, że Iran ma wciąż „znaczące zdolności”, które mogą być wykorzystane przeciwko Izraelowi. Dodał, że „operacja będzie kontynuowana tak długo, jak to będzie konieczne”.
Według informacji przekazanych przez irańskie media i urzędników w pierwszej fali oprócz obiektów w samym Teheranie, w tym osiedli mieszkaniowych Sztabu Generalnego, zaatakowano również ośrodek w Natanz, a także obiekt wojskowy w Parchin, gdzie według ekspertów prowadzone są badania nad bronią jądrową, oraz co najmniej sześć baz wojskowych w okolicach irańskiej stolicy.
Izraelskie lotnictwo przeprowadziło dotąd pięć fal nalotów na Iran, wystrzeliwując setki pocisków – napisał portal Times of Israel, powołując się na źródło w armii.
Władze Iranu zapowiedziały odwet. Rzecznik sił zbrojnych Rzecznik gen. Abolfazl Szekarczi powiedział, że Izrael przeprowadził ataki na Iran przy wsparciu USA. Zagroził, że Izrael i USA zapłacą za to „wysoką cenę”.(PAP)

 

 

Ajatollah Chamenei: Izrael otrzyma surową karę

Izrael otrzyma surową karę za atak przeprowadzony na Iran, w którym zginęło kilku dowódców i naukowców – zapowiedział w piątek irański przywódca duchowy i polityczny ajatollah Ali Chamenei. Dodał, że atak pokazał „nikczemną naturę” Izraela.
Przywódca oświadczył, że przeprowadzając atak na Iran, Izrael „zgotował sobie ciężki los, którego z pewnością doświadczy”.
Rzecznik irańskich sił zbrojnych gen. Abolfazl Szekarczi powiedział, że Izrael przeprowadził ataki na Iran przy wsparciu USA. Zagroził, że Izrael i USA zapłacą za to „wysoką cenę”.
Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej również zarzucił USA, że Izrael przeprowadził ataki za ich wiedzą i przy ich wsparciu. Zapowiedziano też odwet za zabicie dowódcy Korpusu gen. Hosejna Salamiego.
Amerykański sekretarz stanu Marco Rubio ogłosił wcześniej, że Izrael podjął jednostronne działania przeciwko Iranowi, a USA nie są zaangażowane w ataki. Prezydent Donald Trump jeszcze kilka godzin przed uderzeniem wzywał do dyplomatycznego rozwiązania napięć z Iranem.
Izraelskie siły powietrzne zaatakowały w piątek nad ranem Iran. Premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że są to ataki wyprzedzające, a ich celem jest uniemożliwienie Iranowi zdobycia broni atomowej, która zagrażałaby istnieniu Izraela. (PAP)

Kontrowersyjny plan Ukrainy: Chcą wydobywać gaz łupkowy blisko granicy z Polską. Poważne wątpliwości ekspertów

0

Kijów chce po wojnie zostać głównym europejskim eksporterem gazu łupkowego – podał brytyjski „Telegraph”. Jedną z lokalizacji odwiertów ma być rejon Lwów-Lublin, blisko granicy z Polską. „To wstępne informacje, mające zainteresować inwestorów” – mówi prof. Krzysztof Szamałek.

Według brytyjskiej gazety, powołującej się na ukraińskie źródła, Kijów poszukuje zagranicznych inwestorów do finansowania kosztownego wydobycia gazu łupkowego metodą szczelinowania (fracking). W tym celu delegacja rządowa uczestniczyła w Forum Energetycznym w Baku. Łupki – zdaniem „Telegraph” mają wspomóc powojenne ożywienie gospodarki Ukrainy.
Jak podał ukraiński portal agroreview.com, na zachodniej Ukrainie przeprowadzono już testowe odwierty, które miały „potwierdzać potencjał” w zakresie szczelinowania.
W Baku przedstawiciele rządu Ukrainy zaprezentowali – według ukraińskich mediów – plan stworzenia łupkowego hubu i wymienili dwie możliwe lokalizacje: rejon na osi Lwów-Lublin, a więc blisko granicy z Polską i złoża w okolicach Oleska, na wschód od Lwowa. Jak podał portal agroreview.com, eksperci szacują, że ukraińskie rezerwy gazu łupkowego wynoszą od 0,8 do 1,5 bln m sześc.
„To jest oczywiście dużo, ale przypomnę, że pierwszy komunikat sprzed kilkunastu lat, dotyczący potencjału wydobycia gazu z łupków w Polsce mówił o 5,5 bln m3, jeszcze więcej niż szacują dziś u siebie Ukraińcy” – podkreślił w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Szamałek, dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego.
Ponad dekadę temu Polska była postrzegana jako jedno z najbardziej obiecujących miejsc pod względem występowania gazu łupkowego. W 2011 roku roczne zużycie gazu w Polsce wyniosło około 14 mld m sześc., a szacowane wtedy zasoby gazu łupkowego mogły zaspokoić krajowe potrzeby energetyczne na kolejne 200–300 lat (źródło: Perspektywy wydobycia gazu łupkowego w Polsce, Analizy Sejmowe, 29.08.2011). Dla porównania, zasoby gazu łupkowego w USA – światowego lidera w jego wydobyciu – oceniano wtedy na 6,7–23 bln m sześc.
„5,5 bln to (była – PAP) nieprawdopodobnie wielka ilość gazu, stawiająca kraj, który ma takie złoża w rzędzie dużych producentów. To się jednak nie spełniło” – przypomniał Szamałek i dodał, że wykonano wówczas około 100 otworów wiertniczych i kolejne, bardziej precyzyjne prognozy były wciąż obniżane, „aż ustalono, że gazu łupkowego w ilościach gospodarczych nie ma”.
Zrealizowano wówczas także szereg wierceń na Lubelszczyźnie – a więc blisko rejonów, które wskazują obecnie władze Ukrainy – i znaczących złóż gazu łupkowego także tam nie znaleziono.
Jak wyjaśnił Szamałek, szacunki wielkości złóż przygotowuje się na podstawie eksperymentalnych wierceń i mogą one dotyczyć jedynie poszczególnych otworów. Jeśli chce się oszacować przypływ gazu w większej formacji, trzeba wtedy wykonać np. 50 – 60 otworów. „Dopiero po potwierdzeniu możliwości generowania przypływu gazu na określonym poziomie w każdym z tych otworów i uśrednieniu można mówić o dokładnym szacunku” – wytłumaczył ekspert.
W opinii eksperta niezadowalające efekty przeprowadzonych w Polsce testów wynikały m.in. z „niewielkiej miąższości warstw łupkowych, niskiej zawartości łącznej substancji organicznej, tak zwanego współczynnika TOC (całkowity węgiel organiczny, wskaźnik będący elementem procesu oceny skał łupkowych jako niekonwencjonalnych złóż węglowodorów – PAP) i historii geologicznej regionu badań możliwości występowania gazu łupkowego”.
Dlatego teraz szef polskiego PIG jest ostrożny w komentowaniu zapowiadanego przez Ukraińców boomu na łupki przy granicy z Polską. Szamałek podkreślił, że nie otrzymał nowych informacji od ukraińskiej służby geologicznej świadczących o „istnieniu przesłanek o występowaniu w tym rejonie (przygranicznym – PAP) znaczących złóż gazu łupkowego”.
Jego zdaniem trzeba poczekać na bardziej precyzyjne informacje, bo nawet nie wiadomo, „czy chodzi o łupki dewońskie, czy o starsze ordowicko-sylurskie”, które ponad dekadę temu badali także Polacy.
W opinii profesora informacje na temat ukraińskich planów płynące głównie z mediów są zbyt ogólne i niepoparte żadnym znanym mu materiałem badawczym. „Są obliczone na rozbudzenie zainteresowania rynku i inwestorów” – ocenił prof. Szamałek.
Zapytany o możliwość zaistnienia sporu z Kijowem w sprawie zlokalizowania wydobycia zbyt blisko granicy z Polską, prof. Szamałek ocenił, że na razie, z powodu niedostatku informacji, trudno cokolwiek przesądzać.
„Można powiedzieć, że prawdopodobieństwo wystąpienia jakiegoś sporu jest niewielkie” – uznał ekspert i dodał, że kwestie związane z wydobyciem węglowodorów blisko granicy innego państwa regulują istniejące przepisy, także prawa międzynarodowego.
Profesor podkreślił także, że w przeciwieństwie do złóż konwencjonalnych ropy czy gazu, gaz łupkowy nie występuje w formie swobodnej i odwiert do warstwy, w której jest zawarty, nie powoduje jego uwalniania się. Dlatego przy jego wydobyciu nie ma mowy o ewentualności „podbierania” złoża sąsiadowi.
„Łupek, w którym znajduje się gaz, jest twardą skałą i aby uzyskać przepływy, potrzebne jest szczelinowanie, żeby wyzwolić cały proces wydobycia gazu. To nie jest związane z podciąganiem gazu od sąsiada, tylko jest wyciąganiem gazu, który wypływa w miejscu, gdzie przeprowadzono szczelinowanie” – wyjaśnił ekspert.
Prof. Szamałek nie wykluczył, że testy prowadzone przez Ukraińców mogą w przyszłości zmienić także dotychczasową ocenę potencjału polskich złóż.
„Geologia jest nauką dynamiczną i zawsze coś się może zmienić. Wystarczy pojawienie się nowej danej, odkrycie nowego minerału, czy formacji, aby pojawiła się przesłanka, że jest szansa na występowanie nagromadzeń o charakterze złożowym” – przyznał prof. Szamałek. (PAP)

Anna Gwozdowska

 

ag/ gru/ bst/

Działania Brauna wywołują pozytywne emocje wśród mężczyzn w wieku 25–45 lat

0

Działania Grzegorza Brauna wywołują pozytywne emocje zwłaszcza wśród mężczyzn w wieku 25–45 lat – wynika z raportu Res Futury analizującego zachowania internautów. Prof. Monika Kaczmarek-Śliwińska z UW przedstawiła dwa sposoby, które media mogą zastosować wobec zachowania europosła.

Europoseł Braun zniszczył w środę tablice będące elementem wystawy w Sejmie, poświęconej kwestiom praw osób LGBT, autorstwa stowarzyszenia „Tęczowe Opole”. W następstwie tych działań wieczorem marszałek Szymon Hołownia przekazał na platformie X, że Braun otrzymał zakaz wstępu do parlamentu. Jak podkreślił, „nie ma miejsca dla chuliganów w Sejmie”.
Z raportu Europejskiego Kolektywu Analitycznego wynika, że wydarzenie wzbudziło duże zainteresowanie w mediach społecznościowych, osiągając zasięg 80 mln wyświetleń. Oznacza to, że przeciętny użytkownik wielokrotnie natrafiał na treści związane z incydentem. Autorzy raportu podkreślili, że temat promowały głównie osoby o prawicowych poglądach oraz sympatycy Grzegorza Brauna. Szczególnie silne, przede wszystkim pozytywne reakcje, zanotowano wśród mężczyzn w wieku 25-45 lat.
Prof. Monika Kaczmarek-Śliwińska, ekspertka w zakresie etyki i komunikacji z Uniwersytetu Warszawskiego, zapytana przez PAP o to, jak czyny Grzegorza Brauna mogą wpływać na jego wizerunek, wskazała zależność między dwiema grupami odbiorców. „U osób sympatyzujących z Braunem postawa taka będzie wydawać się spójna z wcześniejszym wizerunkiem. Tym samym będzie stanowić kolejną +cegiełkę w gmachu Grzegorz Braun+” – zaznaczyła. Dodała, że będzie on oceniany pozytywnie w tej grupie odbiorców, jako spójny i konsekwentny.
Ekspertka zwróciła uwagę, że w przypadku osób o dużej wrażliwości, otwartości i szacunku dla społeczności LGBT, te działania będą krytykowane i uznawane za niedopuszczalne oraz wymagające kategorycznej oceny, jak również ukarania. „Te najogólniej wskazane dwie postawy pokazują bardzo skrajne oceny wizerunku, a także wskazują silną polaryzację” – dodała.
Jak mówiła, na polaryzację społeczną wpływa wiele czynników. Jednym z nich jest aktywność taka jak niszczenie tablic poświęconych kwestiom LGBT, która osobom sympatyzującym z Grzegorzem Braunem wskazuje ich przestrzeń, okopywanie się w swoich przekonaniach, ale także brak otwartości na dyskusję i wymianę poglądów. „Można więc powiedzieć, że tym samym akty agresywne, które widzieliśmy wielokrotnie w działaniach Grzegorza Brauna polaryzują społecznie” – podkreśliła Kaczmarek-Śliwińska.
Ekspertka zwróciła uwagę, na to, że każdy tego typu czyn jest formą zwrócenia i ogniskowania uwagi mediów. Kaczmarek-Śliwińska wyróżniła dwie szkoły, które mogą stosować media w reakcji na tego typu wydarzenia. Jedną z nich jest nieinformowanie o negatywnych działaniach i niepropagowanie podobnie agresywnych aktywności. Natomiast druga opiera się na informowaniu i objaśnianiu odbiorcom, co się wydarzyło. Polega ona na pokazywaniu kontekstu, mówieniu o sytuacji wykluczanych i atakowanych społeczności, a także wskazywanie na sankcje prawne grożące za tego typu działania. „Zdecydowanie skłaniam się ku drugiej szkole, która poprzez edukację może wpływać na świadomość społeczną, a tym samym przyczyniać się do zmniejszania polaryzacji” – podkreśliła.
Z raportu Res Futury wynika, że zniszczenie tablic stowarzyszenia „Tęczowe Opole” przez Grzegorza Brauna skłoniło internautów do podważania obecności społeczności LGBT w przestrzeni publicznej. 29 proc. komentarzy dotyczy samej obecności wystawy w Sejmie – jej znaczenia oraz, zdaniem części internautów jej „prowokacyjnego” charakteru. 24 proc. wzmianek koncentruje się na zachowaniu europosła i interpretacji tego czynu. Pojawiają się zarówno zarzuty wandalizmu, jak i odczytania tego jako „performansu”.
Niektórzy odbiorcy uważają, że „Braun wykazał się odwagą”. Pojawiają się również komentarze mówiące o wolności słowa – te obejmują 15 proc. wzmianek. Internauci spierają się o to, czy działania Brauna były formą ochrony, czy naruszenia wolności obywatelskiej. 13 proc. reakcji użytkowników sieci mówi o decyzji Marszałka Sejmu Szymona Hołowni i braku reakcji służby marszałkowskiej. Z kolei 9 proc. komentarzy ma charakter debaty, nad tym czy LGBT to ideologia.
We wpisach dotyczących wydarzenia z udziałem Brauna dominują emocje takie jak złość (32 proc.) która jest wyrażana zarówno wobec zachowania Brauna, jak i wystawy LGBT. Komentarze przejawiają się również pogardą (20 proc.) kierowaną wobec przeciwników lub zwolenników polityka. Reakcje odbiorców są nacechowane strachem (14 proc.), radością – wśród zwolenników Brauna (12 proc.) i bezsilnością (8 proc.).
Wśród najczęściej powtarzających się fraz i oznaczeń dominują: „Brawo Braun”, „Wandalizm”, „Sejm to nie miejsce na LGBT”, „Promocja dewiacji”, „W obronie wartości”.
To nie pierwszy incydent z udziałem Brauna w Sejmie tej kadencji – w grudniu 2023 r. poseł gaśnicą zgasił okolicznościowe świecie chanukowe ustawione w Sejmie; w kwietniu ub.r. usłyszał w tej sprawie zarzuty. W kwietniu Braun – jeszcze jako kandydat na prezydenta – udał się do szpitala w Oleśnicy, w którym pacjentka z Łodzi zdecydowała się na przeprowadzenie aborcji w 36. tygodniu ciąży z powodu zagrożenia zdrowia, aby przeprowadzić „obywatelskie zatrzymanie” Gizeli Jagielskiej, ginekolożki wykonującej legalne aborcje.

Weronika Moszpańska (PAP)

Badanie: TikTok i Facebook z najmniejszym zaufaniem wśród Polaków

0

TikTok i Facebook to platformy społecznościowe, wobec których Polacy najczęściej wyrażają nieufność. Tak zadeklarowało odpowiednio 32 i 31 proc. badanych – wynika z opublikowanego w piątek badania IBRiS o poziomie zaufania do platform społecznościowych.

Badanie zrealizował Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS na zlecenie Kolektywu Analitycznego Res Futura i firmy SentiOne.
Wyniki wskazują, że największym zaufaniem Polaków cieszy się serwis YouTube. Zadeklarowało to 23 proc. respondentów (raczej ufam – 17 proc., zdecydowanie ufam – 6 proc.). 42 proc. odpowiedziało, że platforma jest im obojętna, a 20 proc. wyraziło wobec niej nieufność (raczej nie ufam – 11 proc., zdecydowanie nie ufam – 9 proc.). 7 proc. ankietowanych nie udzieliło jednoznacznej odpowiedzi, a 3 proc. nie znało serwisu. Według twórców badania wysoki poziom zaufania do platformy i obojętność wobec niej wskazują na jej stabilny wizerunek i brak poważnych kontrowersji.
Najmniej Polacy ufają TikTokowi. Brak zaufania do platformy wyraziło 32 proc. badanych (zdecydowanie – 14 proc., raczej – 18 proc.). Dla 28 proc. serwis ten pozostaje obojętny. Zaufanie do niego zadeklarowało 13 proc. respondentów. TikTok jest jedną z platform, wobec których żaden z badanych nie zadeklarował zdecydowanego zaufania. 16 proc. respondentów nie znało TikToka, a 5 proc. wybrało odpowiedź „nie wiem/trudno powiedzieć”.
Drugą platformą z najmniejszym zaufaniem Polaków jest Facebook. Nie ufa mu 31 proc. respondentów (raczej – 23 proc., zdecydowanie – 8 proc.). Neutralnych odpowiedzi udzieliło również 31 proc. Ufa jej 22 proc. W tym przypadku również nikt nie zadeklarował zdecydowanej ufności wobec serwisu. 5 proc. ankietowanych oświadczyło, że nie zna platformy, a 6 proc. odpowiedziało „nie wiem/trudno powiedzieć”.
Instagram uzyskał najwięcej neutralnych ocen. 36 proc. badanych wskazało na odpowiedź „jest mi obojętny”. Platformie nie ufa 20 proc. (raczej – 11 proc., zdecydowanie – 9 proc.), przy ufności na poziomie 11 proc. (raczej – 7 proc., zdecydowanie – 4 proc.). 19 proc. ankietowanych nie znało Instagrama, a 6 proc. nie umiało udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Platforma X (dawny Twitter) cieszy się zaufaniem na poziomie 20 proc. (raczej – 12 proc., zdecydowanie – 8 proc.). Nie ufa jej 21 proc. ankietowanych (raczej – 11 proc., zdecydowanie – 10 proc.). Odpowiedzi „jest mi obojętny” udzieliło 24 proc., a brak znajomości serwisu zadeklarowało 26 proc. badanych. 5 proc. wybrało odpowiedź „nie wiem / trudno powiedzieć”.
Według analityka ResFutura wysoki poziom nierozpoznawalności w przypadku serwisu X może być spowodowany jego rebrandingiem i zmianą tożsamości (z Twittera).
Najmniej rozpoznawalnym serwisem wśród respondentów okazał się Telegram. 58 proc. z nich wskazało, że go nie zna. Zaufanie do tej platformy zadeklarowało 4 proc. (raczej – 3 proc., zdecydowanie – 1 proc.). Dla 15 proc. ankietowanych serwis ten jest obojętny, a nieufność do niego wyraziło 11 proc. (raczej – 3 proc., zdecydowanie – 8 proc.).
„W badaniu uwzględniono również poziom niepewności i niezdecydowania. Dla większości platform od 5 proc. do 7 proc. respondentów wybrało odpowiedź „nie wiem / trudno powiedzieć”, co wskazuje na obecność wątpliwości lub brak silnych opinii” – podkreślili twórcy badania.
Sondaż przeprowadzono w dniach 28–29 kwietnia 2025 r. na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych mieszkańców Polski metodą wywiadów internetowych (CAWI). (PAP)

kblu/ joz/ mhr/

Sondaż: Równo na pół są podzieleni Polacy w opinii na temat niezależności od PiS nowego prezydenta

0

Równo na pół są podzieleni Polacy w opinii na temat niezależności od PiS nowego prezydenta. Na razie Karol Nawrocki obsadza swoją kancelarię politykami partii Jarosława Kaczyńskiego – pisze w piątkowym wydaniu „Rzeczpospolita”, publikując wyniki sondażu IBRiS.

W sondażu dla dziennika zadano pytanie: „czy Karol Nawrocki będzie prezydentem bardziej niezależnym od PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego niż Andrzej Duda?”.
Twierdząco na to pytanie odpowiada 43,2 proc. respondentów, a przecząco dokładnie 43,2 proc. Zdania nie ma 13,6 proc.
„Ludzie nie mają jeszcze poglądu na temat Nawrockiego, bo jest nowy w polityce” – komentuje dla „Rz” politolog z SGH prof. Andrzej Zybała.
Pytanie odwraca socjolog z UJ prof. Jarosław Flis: „a może będzie zależny od Sławomira Mentzena?” i zwraca uwagę, że „Konfederacja wygrała zaocznie wybory prezydenckie”. „Nawrocki ideologicznie jest bliższy Mentzenowi niż Kaczyńskiemu i zobowiązał się zrealizować program Konfederacji” – podkreśla w rozmowie z „Rz”.
Na razie – jak czytamy – „prezydent elekt buduje swoje zaplecze z polityków PiS”. „Paweł Szefernaker zostanie szefem jego gabinetu, a Przemysław Czarnek – szefem Kancelarii Prezydenta” – wskazuje gazeta.
Sondaż IBRiS przeprowadzono 6-7 czerwca na ogólnopolskiej próbie 1067 respondentów. (PAP)

 

kkr/ jpn/

Piłkarska opera mydlana czyli burzliwe rozstania selekcjonerów z kadrą w XXI wieku

0

Rozstania selekcjonerów z piłkarską reprezentacją Polski w 21. wieku były z reguły smutne i nieprzyjemne, a czasami w burzliwej atmosferze. Tak jak teraz w przypadku Michała Probierza – jego rezygnację poprzedziły afera z opaską kapitana i wstydliwa porażka z Finlandią 1:2.

Reprezentacja Polski w to stulecie wkraczała z Jerzym Engelem w roli selekcjonera. Początki były znakomite – przez eliminacje mistrzostw świata 2002 do Korei Południowej i Japonii biało-czerwoni przeszli jak burza. Do Azji kadra udała się z wielkimi nadziejami, czego nie ukrywał sam selekcjoner.
Porażki 0:2 z Koreą Południową i 0:4 z Portugalią sprawiły jednak, że już po dwóch spotkaniach jego podopieczni stracili szansę wyjścia z grupy. Na pocieszenie, w meczu o „honor” i w mocno zmienionym składzie, pokonali USA 3:1, a po powrocie do kraju ówczesny selekcjoner przestał pełnić tę funkcję.
„Rozwiązaliśmy kontrakt z trenerem Engelem ze skutkiem od 1 lipca. Szkoleniowiec to zaakceptował, a zawodnicy potwierdzili. Założenia nie zostały zrealizowane, a za to odpowiedzialny jest selekcjoner” – poinformował 21 czerwca 2002 roku Michał Listkiewicz, będący wtedy prezesem PZPN.
Engela zastąpił ówczesny wiceprezes Zbigniew Boniek, ale wytrwał na stanowisku trenera kadry niespełna pół roku. Sam zrezygnował – w dość tajemniczych okolicznościach – na początku grudnia 2002 roku, informując o tym telefonicznie Polską Agencję Prasową.
Wkrótce potem funkcję selekcjonera powierzono Pawłowi Janasowi. Na Euro 2004 w Portugalii drużynie narodowej nie udało się awansować, ale zakwalifikowała się do mistrzostw świata 2006 w Niemczech. Mundial okazał się jednak wielkim rozczarowaniem. Biało-czerwoni przegrali dwa pierwsze mecze (0:2 z Ekwadorem, 0:1 z Niemcami) i jako pierwsi stracili szansę awansu do 1/8 finału. Na koniec pokonali Kostarykę 2:1 i wrócili do domów.
Listkiewicz zachował się bardzo dyplomatycznie wobec Janasa, ale dziennikarze i kibice nie byli tak wyrozumiali. Kadrę i ówczesnego selekcjonera spotkała fala krytyki.
„Bardzo wysoko oceniamy pracę trenera Janasa” – powiedział prezes Listkiewicz na konferencji prasowej 11 lipca 2006 roku, po posiedzeniu zarządu PZPN, informując o zakończeniu współpracy z dotychczasowym selekcjonerem i podpisaniu kontraktu z Leo Beenhakkerem.
„Otwieramy dziś nowy rozdział w historii polskiego futbolu. Udało nam się namówić do współpracy szanowanego w świecie piłkarskim i utytułowanego trenera. Wierzę, że Beenhakker wprowadzi nową jakość do polskiego futbolu” – dodał Listkiewicz
Holender w świetnym stylu – mimo trudnej grupy, m.in. z Portugalią, Serbią i Belgią – awansował do mistrzostw Europy 2008 w Austrii i Szwajcarii. Turniej znów okazał się jednak rozczarowaniem dla polskich kibiców. Biało-czerwoni przegrali z Niemcami 0:2, zremisowali z Austrią 1:1 i na koniec ulegli grającej w mocno rezerwowym składzie Chorwacji 0:1.
Po Euro doświadczony szkoleniowiec pozostał na stanowisku, jako pierwszy w kadrze Polski po wielkim turnieju w tym stuleciu.
Jesienią 2008 roku doszło jednak do zmiany na stanowisku prezesa PZPN – następcą Listkiewicza został Grzegorz Lato. W miarę upływu czasu relacje nowych władz federacji z selekcjonerem były coraz bardziej napięte. Ostatecznie, pod koniec nieudanych eliminacji MŚ 2010, Holender przestał pełnić swoją funkcję.
Prezes Lato tuż po porażce 0:3 ze Słowenią w Mariborze poinformował, że był to ostatni mecz Holendra w roli trenera kadry. Swoją decyzję ówczesny szef federacji przekazał najpierw mediom, o co Holender miał do niego duże pretensje. Dlatego nie stawił się na zaproszenie w siedzibie PZPN w połowie września 2009 roku.
„Trener wykonał kawał dobrej roboty w polskim futbolu. Wywalczył historyczny awans do ME, w związku z tym dostał szansę. Teraz jednak widać, że coś się wypaliło między nim i drużyną, a także PZPN” – przyznał już na spokojnie Lato na Okęciu po powrocie ze Słowenii.
W pozostałych dwóch spotkaniach eliminacyjnych kadrę prowadził Stefan Majewski.
Później nastała era Franciszka Smudy. Na Euro 2012 Polacy nie musieli się kwalifikować, ponieważ jako współgospodarze turnieju mieli zapewniony udział. Występ znów okazał się nieudany – dwa punkty w grupie po remisach 1:1 z Grecją i Rosją w Warszawie oraz porażce 0:1 z Czechami we Wrocławiu.
„Rozmawiałem z trenerem Smudą. Jego kontrakt kończy się 31 sierpnia. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że wypłacam mu wszystkie pensje i należności obowiązujące do wygaśnięcia umowy. I już teraz rozpoczynamy procedury zmierzające do wyboru nowego selekcjonera” – przyznał 19 czerwca 2012 roku prezes Lato.
Niespełna miesiąc później następcą Smudy został Waldemar Fornalik.
Znany z solidnej pracy w klubach szkoleniowiec nie zdołał awansować na mistrzostwa świata 2014 i kolejny prezes PZPN, Zbigniew Boniek, powierzył obowiązki selekcjonera Adamowi Nawałce.
Potwierdziła się wówczas niepisana zasada, że to niedobrze dla wszystkich stron, gdy prezes PZPN dostaje selekcjonera „w spadku” po swoim poprzedniku. Fornalika mianował Lato, a zwolnił Boniek.
Mimo pierwszych niepowodzeń w meczach towarzyskich Nawałka zbudował silną reprezentację, która awansowała na Euro 2016 we Francji. Tam dotarła do ćwierćfinału, przegrywając w rzutach karnych z późniejszym triumfatorem – Portugalią.
Nic więc dziwnego, że Nawałka pozostał na stanowisku. Później doprowadził kadrę do awansu na mistrzostwa świata 2018 w Rosji, ale ten turniej okazał się piłkarską klapą.
Po porażkach 1:2 z Senegalem i 0:3 z Kolumbią Polacy stracili szansę awansu. Na koniec fazy grupowej pokonali Japonię 1:0, ale mecz przeszedł do historii głównie z powodu ostatnich minut, gdy Japończycy – których taka porażka premiowała do fazy pucharowej – podawali piłkę między sobą.
Po powrocie do Polski Boniek i Nawałka spotkali się, aby omówić dalsze plany. Ostatecznie uznano, że ich drogi się rozejdą, o czym ówczesny selekcjoner poinformował na konferencji prasowej 3 lipca 2018 roku.
„Każdy dzień pracy z reprezentacją był piękną przygodą i wielkim przeżyciem. Jednak pewien etap się zakończył, pewna formuła się wyczerpała i z pełną odpowiedzialnością podjąłem decyzję o pożegnaniu z reprezentacją” – powiedział Nawałka.
A Boniek dodał wówczas w rozmowie z dziennikarzami: „Jeśli mam być szczery, uważam, że Adam podjął dobrą decyzję (…). Jako jedyny selekcjoner zakończył tę pracę mocniejszy w chwili rozstania niż w chwili przyjścia”.
Nowym selekcjonerem został Jerzy Brzęczek. Awansował bez kłopotów z teoretycznie niezbyt mocnej grupy do Euro 2020, ale turniej z powodu pandemii został opóźniony o rok.
Jesienią 2020 roku Brzęczek utrzymał kadrę w najwyższej dywizji Ligi Narodów, lecz wyjazdowe porażki z Holandią 0:1 i Włochami 0:2, na dodatek w kiepskim stylu, sprawiły, że na kadrę i selekcjonera spadła fala krytyki.
Mimo tego niespodzianką była decyzja Bońka o zmianie selekcjonera, a zwłaszcza czas jej podjęcia – styczeń 2021, czyli pięć miesięcy przed opóźnionymi ME.
„Za kadencji Brzęczka, poza problemem sportowym, było kilka innych problemów i w tej sytuacji obowiązkiem prezesa PZPN było nie bać się podjąć decyzji” – przyznał później Boniek.
Miejsce Brzęczka zajął w styczniu 2021 Paulo Sousa. Podczas pierwszych wideokonferencji prasowych było sporo chęci, uśmiechów i wzniosłych słów.
„Jestem zaszczycony i dumny, że zostaję trenerem polskiej drużyny narodowej. Polska to kraj futbolu i jestem pewien, że wasz entuzjazm dostarczy nam siły, wsparcia, wiary i razem będziemy mogli powalczyć w mistrzostwach Europy” – mówił Portugalczyk w materiale wideo, zanim jeszcze przyleciał do Polski.
Na Euro biało-czerwoni odpadli już po fazie grupowej. W trzech spotkaniach wywalczyli jeden punkt. Na inaugurację ulegli niespodziewanie Słowacji 1:2, następnie zremisowali z Hiszpanią 1:1 i przegrali ze Szwecją 2:3.
Mimo braku awansu do 1/8 finału Boniek nie zwolnił Portugalczyka. Sousa miał wciąż ważny kontrakt z PZPN, poza tym ówczesny szef federacji kończył swoją pracę, bo nie mógł ubiegać się o trzecią kadencję z rzędu. 18 sierpnia 2021 prezesem związku został Cezary Kulesza.
Koniec kontraktu Sousy z PZPN zależał od wyników Polaków w walce o awans do mistrzostw świata 2022. Zespół zajął drugie miejsce w grupie eliminacyjnej, za Anglią, i wystąpił w barażach, więc umowa szkoleniowca automatycznie przedłużała się do tego czasu.
Portugalczyk jednak jej nie wypełnił, bowiem pod koniec grudnia 2021 poinformował Kuleszę, że chce rozwiązać za porozumieniem stron kontrakt z powodu oferty z Flamengo Rio de Janeiro. Jak przyznał wówczas prezes PZPN, to „skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie, niezgodne z wcześniejszymi deklaracjami trenera”.
Sousa postawił na swoim, rozstał się z kadrą i poleciał pracować do Brazylii. Tam nie zagrzał zbyt długo miejsca, a obecnie – z dobrym skutkiem – pracuje w klubie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Shabab Al Ahli).
Jego miejsce w reprezentacji Polski zajął specjalista od „pożarów” Czesław Michniewicz. Szybko zabrał się do pracy i zrealizował wszystkie postawione przed nim cele. Najpierw – w marcu 2022 – awansował na mundial. Półfinału barażowego nie musiał grać po wykluczeniu Rosji, a w finale tej „ścieżki” wygrał w Chorzowie ze Szwecją 2:0.
Utrzymał również kadrę w najwyższej dywizji Ligi Narodów, co później miało znaczenie w walce o awans do Euro 2024 w barażach.
Na mundialu w Katarze Polska wyszła z grupy, a w 1/8 finału przegrała z Francją 1:3. Sporo wątpliwości wzbudził jednak defensywny styl biało-czerwonych w fazie grupowej, w której zremisowali z Meksykiem 0:0, wygrali z Arabią Saudyjską 2:0 i przegrali z Argentyną 0:2.
Jeszcze bardziej na niekorzyść Michniewicza działała tzw. afera premiowa i – jak szeroko informowały media – nieporozumienia w drużynie przy podziale ewentualnej nagrody finansowej.
Michniewicz zaprzeczał informacjom dziennikarzy, ale doniesienia o kiepskiej atmosferze w kadrze i wokół niej mocno popsuły wizerunek reprezentacji, który i tak nie był najlepszy w poprzednich latach.
Kulesza postanowił więc wybrać trenera z nazwiskiem i wielkimi sukcesami, aby uciszyć wzburzoną opinię publiczną. Nie wszyscy wolni na rynku szkoleniowcy garnęli się do pracy w PZPN. Ostatecznie wybór padł na Fernando Santosa, który z reprezentacją Portugalii wygrał mistrzostwa Europy (2016) i Ligę Narodów (2019), a wcześniej prowadził Greków.
„To był trudny wybór, ale wybraliśmy najlepszego możliwego selekcjonera” – podkreślił Kulesza 24 stycznia 2023 roku, przedstawiając oficjalnie Santosa na konferencji.
Koniec tak pięknie zapowiadającej się historii nastąpił wyjątkowo szybko. Trzy porażki w pięciu meczach w teoretycznie łatwej grupie eliminacji Euro 2024, w tym wyjazdowe 2:3 z Mołdawią i 0:2 z Albanią, a także m.in. brak postępów w grze reprezentacji sprawiły, że we wrześniu 2023 władze PZPN rozstały się z doświadczonym Portugalczykiem.
Jeszcze w tym samym miesiącu Kulesza wybrał Michała Probierza, którego znał z czasów wspólnej pracy w Jagiellonii Białystok, a później – już za kadencji w PZPN – mianował trenerem reprezentacji do lat 21.
Jako selekcjoner „dorosłej” kadry Probierz zadebiutował 12 października 2023 w spotkaniu eliminacji mistrzostw Europy z Wyspami Owczymi w Thorshavn.
Wygrał 2:0, ale później było gorzej. Remisy w Warszawie 1:1 z Mołdawią i Czechami sprawiły, że nie uratował fatalnych eliminacji Euro 2024. Jednak dzięki m.in. wcześniejszym występom w Lidze Narodów biało-czerwoni mieli prawo wystąpić w dwustopniowych barażach. W finale swojej ścieżki pokonali w rzutach karnych Walię i pojechali na turniej do Niemiec.
O kolejnych miesiącach kibice woleliby zapomnieć. Podopieczni Probierza szybko pożegnali się z mistrzostwami Europy, tracąc szansę wyjścia z grup już po dwóch meczach – 1:2 z Holandią i 1:3 z Austrią.
Natomiast jesienią 2024 spadli z najwyższej dywizji Ligi Narodów, również zajmując ostatnie miejsce w grupie – za Portugalią, Chorwacją i Szkocją, z którą przegrali 18 listopada decydujący mecz w Warszawie 1:2, tracąc gola tuż przed końcowym gwizdkiem.
Oba wydarzenia, jak tłumaczył Probierz, miały być jednak etapami przygotowań do kwalifikacji mistrzostw świata 2026.
Grupa G eliminacji, oprócz oczywiście faworyzowanej Holandii, wydawała się teoretycznie łatwa pod kątem drugiego miejsca, premiowanego grą w barażach o mundial.
Marcowe mecze zdawały się to potwierdzać – mimo przeciętnej gry Polska wygrała w Warszawie z Litwą 1:0 i Maltą 2:0.
Jednak wtorkowa porażka 1:2 z Finlandią w Helsinkach, a przede wszystkim wcześniejsza burza związana z odebraniem opaski kapitana nieobecnemu na zgrupowaniu Robertowi Lewandowskiemu i w konsekwencji jego rezygnacja z gry w kadrze pod wodzą Probierza, spowodowały „tornado” w polskim futbolu.
Dziennikarze i kibice mieli pretensje do selekcjonera przede wszystkim za wybór wyjątkowo złego momentu na podjęcie takiej decyzji. W trakcie meczu w Helsinkach fani z polskiego sektora wyraźnie dali temu wyraz.
Na konferencji tuż po porażce Probierz powiedział, że nie zamierza podać się do dymisji. W środę przed południem spotkał się jeszcze z Kuleszą, a następnego dnia rano PZPN zamieścił komunikat o… rezygnacji 52-letniego selekcjonera z zajmowanej funkcji.
Rozpoczynają się więc poszukiwania następcy. To będzie już szósty opiekun biało-czerwonych od początku 2021 roku. Jak wielu poprzednich, dostanie kadrę z piłkarskimi kłopotami, ale chyba jeszcze bardziej rozbitą w środku.
Kulesza w rozmowie z PAP podkreślił, że to musi być szkoleniowiec, który nie ma obecnie kontraktu, zna krajowy rynek i polskich piłkarzy. „Nie wyobrażam sobie, żeby przyszedł trener i uczył się tych nazwisk” – dodał. Jak przyznał, bierze pod uwagę Jana Urbana, Jacka Magierę oraz byłych selekcjonerów Nawałkę i Brzęczka.
Bez względu na wybór, następca Probierza wejdzie na bardzo grząski grunt…

Maciej Białek (PAP)

 

bia/ pp/

Trump: 15 tys. osób zgłosiło się po „złotą kartę” pobytu

0

Prezydent USA Donald Trump poinformował w czwartek, że od minionej nocy po jego „złotą kartę” pobytową zgłosiło się 15 tys. osób. Ogłoszony przez przywódcę program pozwala na osiedlenie się w USA każdemu, kto zainwestuje tam 5 mln dolarów.

„Ponad piętnaście tysięcy osób zapisało się i dołączyło do listy oczekujących od czasu uruchomienia strony minionej nocy!” – napisał po południu czasu miejscowego amerykański przywódca.

 

„To 75 mld dolarów na pomoc w zbilansowaniu naszego budżetu i wzmocnienie Ameryki” – dodał. Ocenił też, że szansa, jaką gwarantuje jego złota karta, zdarza się raz w życiu.

 

Na „złotej karcie” Trumpa widnieje jego wizerunek.

 

Jak zapowiedziały władze, „złote karty” miałyby być odpowiednikiem „zielonych kart” pozwalających na stałe osiedlenie się i na zdobycie obywatelstwa w przyszłości.

 

Nowy program ma zastąpić inwestycyjną wizę EB-5, która pozwalała na zdobycie zielonej karty po inwestycji 1 mln dolarów i stworzeniu 10 miejsc pracy.

 

Według zwolenników pomysłu amerykańskiej administracji program pozwoli na przyciągnięcie znacznego kapitału do USA. Krytycy natomiast zaznaczają, że priorytetem powinno być ściąganie do kraju osób wyszkolonych i utalentowanych.

 

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

 

ndz/ mms/

Reprezentacja Polski już bez Probierza, ruszają poszukiwania nowego selekcjonera

0

Michał Probierz zrezygnował z posady selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski, a prezes PZPN Cezary Kulesza zapowiedział, że chce jak najszybciej znaleźć jego następcę. Wskazał czterech kandydatów: Jana Urbana, Jacka Magierę, Adama Nawałkę i Jerzego Brzęczka.

Wstrząs w polskiej drużynie narodowej rozpoczął się pod koniec ubiegłego tygodnia, kiedy Probierz zdecydował się odebrać opaskę kapitańską Robertowi Lewandowskiemu. W odpowiedzi najlepszy strzelec tej reprezentacji w historii, który tłumacząc się zmęczeniem po sezonie odmówił udziału w czerwcowym zgrupowaniu, zakomunikował, że w obliczu „straty zaufania” do selekcjonera nie zagra już w tym zespole, przynajmniej dopóki nie dojdzie do zmiany szkoleniowca.

 

W kolejnych dniach wypowiedzi Probierza, komunikaty piłkarskiej centrali, a także doniesienia medialne wprowadzały coraz więcej chaosu, nerwowości i nieporozumień, a kulminacją tej niezdrowej atmosfery była wtorkowa porażka z Finlandią w Helsinkach 1:2 w eliminacjach mistrzostw świata.

 

Na konferencji prasowej po tym spotkaniu Probierz zapewnił, że nie zamierza podawać się do dymisji, a kilkadziesiąt minut później Kulesza we wpisie na platformie X zapowiedział, że odbędzie rozmowę w cztery oczy z selekcjonerem. Do spotkania miało dość w środę i wówczas trener biało-czerwonych jeszcze zachowywał stanowisko, ale w czwartek rano sam z niego zrezygnował.

 

„Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera. Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem” – przekazał w oświadczeniu opublikowanym przez PZPN.

 

Probierz poprowadził drużynę narodową w 21. spotkaniach od października 2023 roku, z bilansem dziewięciu zwycięstw, pięciu remisów i sześciu porażek. Był 51. w historii selekcjonerem reprezentacji Polski.

 

Jeden z najlepszych polskich zawodników wszech czasów Zbigniew Boniek skomentował w Kanale Sportowym, że decydująca okazała się wtorkowa przegrana w Helsinkach.

 

„Wiedziałem, że tak to się skończy. Tak naprawdę nie było innego wyjścia. Wiedziałem, że porażka z Finlandią to będzie grób dla selekcjonera. Można powiedzieć, że sam sobie go przygotowywał” – powiedział były selekcjoner i były prezes PZPN.

 

Inny były kadrowicz Marek Rzepka w rozmowie z PAP stwierdził, że „wszyscy odetchnęliśmy z ulgą”, natomiast nieco więcej zrozumienia dla Probierza wykazał Marek Koźmiński. Były piłkarz i wiceprezes PZPN uznał, że dymisja wymagała „odwagi”, a ponadto selekcjoner nie jest jedynym odpowiedzialnym za złą atmosferę w drużynie.

 

„To jest efekt ogromnej zawieruchy, którą mamy od kilku dni. Efekt wielkich zaniedbań i wielkiego problemu polskiej piłki. Na końcu kładzie głowę trener, który na pewno tutaj jest osobą winną temu całemu zamieszaniu. Nie jest jednak jedyną osobą, która za ten cały ambaras odpowiada” – ocenił.

 

W wywiadzie dla PAP Kulesza wskazał, że chciałby jak najszybciej wybrać następcę Probierza, choć nie nakreślił ram czasowych.

 

„Nowy trener też przecież potrzebuje czasu do pracy. Ale przede wszystkim musimy teraz posprawdzać wszystkich trenerów, którzy są wolni na rynku, nie są związani kontraktami” – zaznaczył, i potwierdził, że na liście kandydatów ma Urbana, Magierę, Nawałkę i Brzęczka. Ostatni dwaj byli już selekcjonerami biało-czerwonych.

 

„To musi być szkoleniowiec, który zna krajowy futbol, polskich piłkarzy. Bo ja nie wyobrażam sobie, żeby przyszedł trener i uczył się tych nazwisk, nie znał zawodników” – dodał prezes PZPN.

 

Nowego selekcjonera czeka trudny debiut. Będzie nim 4 września mecz z Holandią w Rotterdamie w eliminacjach mistrzostw świata. We wtorek w Groningen „Pomarańczowi” zademonstrowali swoją siłę, deklasując Maltę 8:0.

 

W tym roku następca Probierza poprowadzi kadrę jeszcze w czterech innych eliminacyjnych spotkaniach i prawdopodobnie jednym towarzyskim.

 

W tabeli grupy G eliminacji przyszłorocznego mundialu w USA, Kanadzie i Meksyku Polska zajmuje trzecie miejsce z sześcioma punktami po trzech spotkaniach, ale te dwa najtrudniejsze – z Holandią – są jeszcze przed nią. Finlandia, która rozegrała cztery spotkania, ma siedem „oczek”, a „Pomarańczowi” – sześć po dwóch występach.(PAP)

 

mm/ af/

NASA i Axiom Space odkładają start misji Ax-4 z polskim astronautą

0

NASA i Axiom Space odkładają start misji Ax-4 na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) – podano w czwartek w komunikacie NASA. Członkiem załogi Ax-4 jest polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski. Opóźnienie jest tym razem spowodowane wyciekiem w rosyjskim module serwisowym Zwiezda na ISS.

Jak napisano, w ramach trwającego dochodzenia NASA współpracuje z Roskosmosem (rosyjska Korporacja Państwowa ds. Działalności Kosmicznej) – „w celu zrozumienia nowego sygnału ciśnienia, który pojawił się po niedawnych pracach naprawczych w tylnej części modułu serwisowego Zwiezda Międzynarodowej Stacji Kosmicznej”.
Zwiezda to moduł serwisowy ISS należący do rosyjskiej części stacji.
W komunikacie poinformowano, że rosyjscy kosmonauci przebywający na ISS przeprowadzili niedawno kontrolę wewnętrznych powierzchni modułu ciśnieniowego, uszczelnili dodatkowe obszary budzące wątpliwości i zmierzyli aktualny poziom wycieku.
„Po tych działaniach segment utrzymuje obecnie ciśnienie. Odłożenie misji Axiom Mission 4 daje NASA i Roskosmosowi dodatkowy czas na ocenę sytuacji i ustalenie, czy konieczne są dodatkowe działania naprawcze. NASA zwraca się do Roskosmosu z prośbą o udzielenie odpowiedzi na szczegółowe pytania dotyczące modułu Zwiezda” – czytamy na stronie NASA. W komunikacie nie podano kolejnej daty startu.
Start misji Ax-4, w ramach której polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną, był już przekładany trzykrotnie. Pierwotnie lot rakiety Falcon 9, która ma wynieść na orbitę kapsułę Dragon z załogą misji, planowano na 29 maja, a następnie na 8, 10 i 12 czerwca.
Powodami opóźnienia były wcześniej niesprzyjająca pogoda – zbyt wysoka siła wiatru w górnych częściach atmosfery w korytarzu lotu rakiety, problemy z kapsułą Dragon oraz wyciek paliwa – płynnego tlenu (LOx) – z pierwszego stopnia rakiety Falcon 9.
Załogę misji Ax-4 tworzą: Peggy Whitson (USA) – dowódczyni, Sławosz Uznański-Wiśniewski (Polska/ESA) – specjalista, Shubhanshu Shukla (Indie) – pilot oraz Tibor Kapu (Węgry) – specjalista.
To czwarta komercyjna załogowa wyprawa realizowana przez amerykańską firmę Axiom Space. Udział w niej Polaka to rezultat umowy podpisanej przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz Europejską Agencję Kosmiczną na przygotowanie i przeprowadzenie polskiej misji technologiczno-naukowej IGNIS na ISS. W przygotowaniach bierze udział także Polska Agencja Kosmiczna (POLSA). Na ISS zabrane zostanie 13 eksperymentów i technologii polskich naukowców i firm. Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie drugim po Mirosławie Hermaszewskim Polakiem w kosmosie.
Należąca do firmy SpaceX rakieta Falcon 9 ma wynieść kapsułę Dragon z członkami misji Ax-4 z kompleksu startowego 39A w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego NASA na Przylądku Canaveral na Florydzie.
Z Przylądka Canaveral Anna Bugajska (PAP)

 

abu/ bar/ mhr/

Robert Lewandowski w asyście policji. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy

0

W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia w czwartek odbyła się kolejna rozprawa dotycząca sporu między Robertem Lewandowskim a jego byłym menedżerem Cezarym Kucharskim. Rozprawa miała tryb niejawny, a piłkarz zeznawał ponad siedem godzin.

W sądzie pojawił się też Kucharski.
Po zakończeniu posiedzenia Lewandowski opuścił gmach w asyście policji. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 16 czerwca. Wówczas zeznawać ma żona piłkarza Anna Lewandowska.
Prokuratura Regionalna w Warszawie akt oskarżenia przeciwko byłemu menedżerowi Lewandowskiego skierowała do sądu w maju 2022 roku. Według ustaleń śledczych od września 2019 roku do września 2020 roku kilkukrotnie groził on swojemu byłemu klientowi, że rozpowszechni informacje dotyczące „rzekomych nieprawidłowości w rozliczeniach podatkowych należącej do pokrzywdzonego spółki prawa handlowego”.
„Kierując groźbę podejrzany zapowiadał spowodowanie postępowania karnego i rozgłoszenie wiadomości uwłaczającej czci pokrzywdzonego oraz jego żony, sugerując jednocześnie, że zachowa w tajemnicy opisane powyżej okoliczności w przypadku zapłaty przez pokrzywdzonego piłkarza kwoty 20 milionów euro” – przekazała wtedy Prokuratura Regionalna w Warszawie.
28 maja sąd odsłuchał nagrania spotkań stron sporu, które wykonał Lewandowski. Mają one być dowodem w sprawie karnej, w której Lewandowski jest oskarżycielem posiłkowym. Sąd musi ustalić, czy piłkarz był przez Kucharskiego rzeczywiście szantażowany.
Z treści nagrań wynika, że Kucharski kilka razy wspominał o 20 mln euro jako kwocie, za którą jest w stanie „ponieść ryzyko”. Miał sugerować, że to cena za spokój piłkarza oraz jego żony i zarzuca mu niepłacenie podatków zarówno w Polsce, jak i w Niemczech.
Odsłuchane przez sąd dwa tygodnie temu zapisy nagrań rozmów były poddane badaniom fonoskopijnym, aby ustalić, czy są autentyczne. Biegły z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu nie wykrył żadnych ingerencji. „Jak wynika z opinii biegłego, nie ustalono występowania w dowodowych nagraniach żadnych śladów montażu” – poinformowała wtedy prokuratura.(PAP)

 

wkp/ af/

Katastrofa Boeinga 787-8 Dreamliner w Indiach może być drugą pod względem liczby ofiar śmiertelnych w ostatnich 20 latach

0

Katastrofa Boeinga 787-8 Dreamliner w mieście Ahmadabad na zachodzie Indii może być drugą pod względem liczby ofiar śmiertelnych w ostatnich 20 latach. Na pokładzie samolotu były 242 osoby, a do tej pory wiadomo, że przeżyła jedna osoba.

Najbardziej śmiercionośną była katastrofą lotnicza Boeinga 777 malezyjskich linii Malaysia Airlines, lecącego 17 lipca 2014 roku z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Samolot został zestrzelony nad terenami kontrolowanymi przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Na pokładzie znajdowało się 298 osób, większość stanowili Holendrzy; nikt nie przeżył.
Dotychczas drugą pod względem liczby ofiar śmiertelnych była katastrofa innego samolotu Malaysia Airlines, który 8 marca 2014 roku zniknął z radarów nad Morzem Południowochińskim w drodze z Kuala Lumpur do Pekinu. Na pokładzie Boeinga 777-200 było 239 osób z 14 krajów, głównie Chińczycy; maszyna dotychczas nie została odnaleziona.

Ponad 200 osób zginęło także 1 czerwca 2009 roku. Airbus A330-200 linii Air France z 228 osobami na pokładzie, lecący z Brazylii do Francji, spadł do Atlantyku; nikt nie przeżył. (PAP)

Trump: Jestem bardzo rozczarowany Rosją, ale też Ukrainą

0

Jestem bardzo rozczarowany Rosją, ale też Ukrainą, bo myślę, że można było zawrzeć układ – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump. Sugerował jednak, że nie przestanie dążyć do zakończenia wojny między nimi.

„Jestem bardzo rozczarowany Rosją, ale jestem też rozczarowany Ukrainą, bo myślę, że można było zawrzeć układ” – powiedział Trump, pytany przez dziennikarzy w Białym Domu o jego wysiłki na rzecz zakończenia wojny Rosji z Ukrainą. Trump nie wyjaśnił szerzej powodów swojej frustracji wobec Kijowa, choć wcześniej z przekąsem komentował, że ukraińskie ataki na rosyjskie bazy dały Rosji powód by „zbombardować ich w cholerę”.
Trump wyraził ubolewanie z powodu trwającej „jatki” w Ukrainie, twierdząc że ginie tam 5-6 tys. żołnierzy tygodniowo.
„Myślę, że osiągniemy to (zakończenie wojny), ale jestem rozczarowany, że to nie zostało dotąd zrobione” – dodał.
W innej części rozmowy z dziennikarzami Trump – mówiąc o szykowanej paradzie wojskowej w Waszyngtonie i wspominając francuskie obchody zakończenia II wojny światowej – dziwił się, że „wszyscy nienawidzą Rosji”, podczas gdy Niemcy i Japonia „są w porządku”.
„Rozmawiałem z prezydentem Putinem i bądźmy uczciwi wobec niego: stracił 51 mln ludzi (…) Czy to nie interesujące? On walczył z nami w II wojnie światowej i wszyscy ich nienawidzą, a Niemcy i Japonia są w porządku. Kiedyś ktoś to wyjaśni. Ale Putin jest tym trochę zdziwiony” – powiedział Trump, dwukrotnie zawyżając wojenne straty ZSRR.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ mal/

Ponad 290 osób zginęło w katastrofie Dreamlinera w Indiach. Jeden pasażer przeżył katastrofę.

0

Ponad 290 osób zginęło w czwartek w katastrofie samolotu w mieście Ahmadabad na zachodzie Indii – podała lokalna policja, cytowana przez Reutersa. Bilans ofiar obejmuje zarówno osoby na pokładzie Boeinga 787-8 Dreamliner, jak i te, które zginęły na ziemi wskutek uderzenia spadającej maszyny.

Na pokładzie samolotu znajdowały się 242 osoby. Wcześniej indyjskie służby medyczne potwierdziły śmierć co najmniej 204 osób.

 

Przedstawiciel stanowego resortu zdrowia, cytowany przez AFP, podał, że jeden pasażer samolotu przeżył katastrofę.

 

Jak podał dziennik „Hindustan Times”, jest to 40-letni obywatel Wielkiej Brytanii pochodzenia indyjskiego Vishwash Kumar Ramesh. Został zidentyfikowany po karcie pokładowej, którą miał przy sobie; zajmował miejsce 11A. W rozmowie z gazetą Ramesh powiedział, że podczas startu słyszał „duży hałas”, a po około 30 sekundach samolot się rozbił. Powiedział, że w wyniku uderzenia doznał „obrażeń klatki piersiowej, oczu i stóp”, ale przez cały czas był przytomny.

„Kiedy się podniosłem, wokół mnie było pełno ciał. Bałem się. Wstałem i pobiegłem. Wokół mnie było pełno części samolotu. Ktoś złapał mnie, wsadził do karetki i zawiózł do szpitala” – relacjonował pasażer. Na nagraniu wideo zamieszczonym na stronie brytyjskiego dziennika „Guardian” widać, jak Ramesh o własnych siłach, lekko kulejąc, idzie w kierunku ambulansu. Na niebie nad nim widać ciemny dym z palącego się wraku samolotu.

 

Mężczyzna w rozmowie z indyjskim dziennikiem powiedział, że mieszka w Londynie od 20 lat. Wraz z nim podróżował brat Ajay, siedzący w innym rzędzie w samolocie.

 

Rodzina Ramesha, mieszkająca w Leicester w Anglii, przekazała BBC, że mężczyzna tuż po katastrofie zadzwonił do najbliższych, by zapewnić, że nic mu się nie stało.

 

Samolot Boeinga 787-8 Dreamliner linii Air India spadł na ziemię krótko po starcie z lotniska w Ahmadabadzie, na gęsto zabudowanym terenie koło pobliskiego szpitala. Indyjskie media przekazały, że maszyna uderzyła w stołówkę medycznej placówki edukacyjnej, w której przebywało wóczas od 60 do 80 osób. Samolot wbił się częściowo w budynek akademika. Służby ratunkowe podkreślają, że trudno ocenić, jak wiele może być ofiar śmiertelnych wśród tych, którzy w chwili katastrofy byli na ziemi.

 

Wiceprezes indyjskiej organizacji lekarzy rezydentów FAIMA Divyansh Singh powiedział w rozmowie z agencją AP, że w katastrofie zginęlo co najmniej pięciu studentów medycyjny, a 50 zostało rannych. Według jego relacji niektórzy hospitalizowani są w stanie krytycznym, a wiele osób wciąż może przebywać pod gruzami budynku.

 

Samolot leciał z Ahmadabadu na londyńskie lotnisko Gatwick. Tuż po starcie kapitan nadał sygnał „mayday” i – jak podkreślają przedstawiciele Air India oraz obsługa lotniska – był to ostatni kontakt z załogą tego lotu.

 

Na pokładzie było 230 pasażerów, dwaj piloci i 10 członków personelu pokładowego. Wśród pasażerów było 169 obywateli Indii, 53 obywateli Wielkiej Brytanii, siedmiu – Portugalii oraz jeden obywatel Kanady. Wiadomo też, że 217 pasażerów to osoby dorosłe, a 11 – dzieci. Kierownictwo Air India przekazało, że pierwszy pilot spędził w powietrzu 8,2 tys. godzin, a drugi – 1,1 tys.

 

Maszyna o znaku rejestracyjnym VT-ANB została dostarczona Air India w styczniu 2014 roku. Indyjski przewoźnik był pierwszym użytkownikiem tego samolotu. Do momentu katastrofy VT-ANB nie miał poważniejszych problemów technicznych. Portal Aero Inside informował, że w sierpniu 2014 roku samolot po rozpoczęciu lotu z Delhi do Kalkuty musiał zawrócić na lotnisko, gdy załoga zauważyła pęknięcia szyby w kokpicie.

 

W koordynację akcji ratunkowej zaangażował się indyjski rząd. „Zmobilizowaliśmy zespoły ratownicze i podejmujemy wszelkie wysiłki, by zapewnić pomoc medyczną i wsparcie w miejscu katastrofy. Moje myśli i modlitwy są ze wszystkimi osobami na pokładzie i ich rodzinami” – powiedział minister do spraw lotnictwa Ram Mohan Naidu.

 

Pomoc w prowadzeniu akcji ratunkowej zaoferowało wiele państw świata, m.in. Wielka Brytania. Amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu zapowiedziała, że wyśle do Indii zespół śledczych, których zadaniem będzie pomoc w ustaleniu przyczyn tragedii. Pomoc zaoferował też producent samolotu, firma Boeing.

 

Koncern Tata Group, właściciel linii lotniczych Air India, poinformował, że przekaże ok. 86 tys. funtów rodzinie każdej osoby, która zginęła w katastrofie. Ponadto firma zadeklarowała, że pokryje koszty leczenia osób poszkodowanych w katastrofie i sfinansuje odbudowę zniszczonego ośrodka medycznego.

 

Tragedia w Ahmadabadzie to jedna z największych katastrof lotniczych w historii Indii. Premier Narendra Modi nazwał ją szokującą; podkreślił, że rozmiar tragedii „pozostawia bez słów”. Dodał, że myślami jest ze wszystkimi, którzy w niej ucierpieli, oraz z ich najbliższymi.

 

W reakcji na katastrofę z całego świata napływają kondolencje i wyrazy współczucia. Przekazali je m.in. przedstawiciele władz krajów, których obywatele byli na pokładzie maszyny: król Wielkiej Brytanii Karol z małżonką oraz brytyjski premier Keir Starmer, a także szefowie rządów Kanady i Portugalii, Mark Carney i Luis Montenegro. Wyrazy współczucia przekazali też m.in. prezydent USA Donald Trump, a z Polski prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk.

 

Katastrofa Boeinga 787-8 Dreamlinera, do której doszło w czwartek w Indiach, to pierwsze tego typu zdarzenie w historii tych samolotów. Na całym świecie eksploatuje się 1116 maszyn tego modelu. Polskie linie lotnicze LOT posiadają 15 Dreamlinerów w dwóch wersjach.(PAP)

 

mzb/ mobr/ akl/

Donald Trump zapowiedział zmiany w polityce imigracyjnej pod presją farmerów i hotelarzy

0

Prezydent USA Donald Trump zapowiedział nieokreślone zmiany w agresywnej polityce deportacji nielegalnych imigrantów w odpowiedzi na skargi farmerów i pracodawców z branży hotelarskiej. Pracodawcy skarżą się na to, że deportacje odbierają im pracowników.

 

„Nasi wspaniali farmerzy i ludzie z branży hotelarskiej i rekreacyjnej twierdzą, że nasza bardzo agresywna polityka imigracyjna odbiera im bardzo dobrych, wieloletnich pracowników, a te miejsca pracy są prawie niemożliwe do zastąpienia” – napisał Trump w swoim serwisie społecznościowym Truth Social. Trump stwierdził, że o miejsca pracy imigrantów opuszczających USA ubiegają się „przestępcy wpuszczeni do kraju przez BARDZO GŁUPIĄ Politykę Otwartych Granic Bidena”.

 

„To nie jest dobre. Musimy chronić naszych farmerów, ale wyrzucić PRZESTĘPCÓW Z USA. Nadchodzą zmiany!” – zapowiedział Trump.

 

Prezydent już w kwietniu podczas posiedzenia gabinetu mówił o podobnych problemach pracodawców i zapowiadał ich rozwiązanie. Mówił wówczas, że rolnicy zatrudniający nielegalnych imigrantów będą mogli występować o pozwolenie na pracę, choć pracownicy ci musieliby opuścić USA na pewien czas. Mimo tych deklaracji dotąd nie poszły za nimi konkretne czyny.

 

Deklaracja Trumpa zdaje się być sprzeczna z nasileniem się i rozszerzeniem akcji zatrzymań i deportacji nielegalnych imigrantów – początkowo skupionej na deportacji przestępców – która w ostatnich tygodniach zaczęła obejmować również naloty na miejsca pracy, restauracje, czy miejsca, gdzie imigranci zbierają się by zgłaszać się do prac np. na budowach. Takie obławy w Los Angeles przyczyniły się do gwałtownych protestów.

 

Według telewizji CBS, nawet połowa z 900 tys. pracowników farm w Kalifornii – to nieudokumentowani imigranci. Szacuje się, że osoby bez prawa pobytu stanowią 6 proc. całej siły roboczej tego stanu, zaś w niektórych innych stanach odsetek ten może być jeszcze większy.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ mal/

Toruń/ 19-letni Wenezuelczyk usiłował zabić 24-latkę; kobieta walczy o życie w szpitalu

19-latek pochodzący z Wenezueli usiłował w nocy ze środy na czwartek zabić 24-letnią kobietę w Parku Glazja w Toruniu. Kobieta w stanie ciężkim trafiła do szpitala i walczy o życie. Mężczyzna został zatrzymany – poinformowała rzecznik prasowa toruńskiej policji asp. Dominika Bocian.

Do ataku na 24-latkę doszło około 1.00 w nocy ze środy na czwartek. Policję zaalarmował świadek, który usłyszał wołanie o pomoc. Wybiegł z mieszkania, chcąc udzielić pomocy kobiecie, i wystraszył agresora.
„19-latek został namierzony przez mundurowych po zgłoszeniu od przypadkowego świadka. Trwają policyjne czynności mające na celu zabezpieczenie śladów i dowodów w sprawie” – wskazała asp. Bocian. Z informacji PAP wynika, że agresor ukrywał się przed policją, próbował uciec z miejsca zdarzenia.
„Kobieta trafiła w bardzo ciężkim stanie do szpitala” – wskazała asp. Bocian. PAP ustaliła, że poszkodowana walczy o życie, mając rozległe uszkodzenia ciała.
Agresor w momencie zatrzymania miał 1,2 promila alkoholu we krwi. Nie zostały z nim jeszcze przeprowadzone czynności prokuratorskie.
Usiłowanie zabójstwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawienia wolności.

Tomasz Więcławski (PAP)

 

twi/ aba/ lm/

Następca Probierza będzie szóstym selekcjonerem polskich piłkarzy w ciągu siedmiu lat

0

Dokładnie za miesiąc – 12 lipca – minie siedem lat od nominacji Jerzego Brzęczka na selekcjonera piłkarskiej reprezentacji. Niewykluczone, że do tego czasu biało-czerwoni będą już mieć… szóstego trenera. W czwartek zrezygnował z tej funkcji Michał Probierz.

Brzęczek, były reprezentacyjny pomocnik i kapitan drużyny olimpijskiej, która w 1992 roku wywalczyła srebrny medal w Barcelonie, pełnił tę funkcję przez 922 dni. Był następcą Adama Nawałki, który odszedł po mundialu 2018, a został zwolniony przez ówczesnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka w styczniu 2021.
Zastąpił go Paulo Sousa, który po zmianie szefa federacji – Bońka zastąpił Cezary Kulesza – poprosił o rozwiązanie kontraktu i przeniósł się do Flamengo Rio de Janeiro. Portugalczyk wytrwał na stanowisku przez 343 dni, czyli niespełna rok.
Niemal tyle samo trwała selekcjonerska kadencja Czesława Michniewicza, który – już decyzją Kuleszy – objął kadrę na początku 2022 roku, a zakończył ten etap trenerskiej kariery z końcem roku. Pod jego wodzą biało-czerwoni najpierw awansowali do mistrzostw świata w Katarze, na tym turnieju po raz pierwszy od 1986 roku wyszli z grupy, a odpadli w 1/8 finału po porażce 1:3 z Francją, późniejszym wicemistrzem globu.
Michniewicz był jednak krytykowany za archaiczny i defensywny styl gry, a cieniem na całej ekipie kładła się przede wszystkim tzw. afera premiowa, czyli nieporozumienia ws. podziału ewentualnej nagrody za awans z grupy, którą miał obiecać piłkarzom ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
Po Michniewiczu wybór Kuleszy, który chciał uciszyć wzburzoną opinię publiczną, padł na „trenera z nazwiskiem”. W styczniu 2023 kolejnym selekcjonerem został Fernando Santosa, który z reprezentacją Portugalii triumfował w mistrzostwach Europy (2016) i Lidze Narodów (2019), a wcześniej prowadził Greków. Okazało się, że lata świetności ma za sobą, a w polskiej specyfice całkowicie się nie odnalazł. Za porozumieniem stron rozwiązano z nim umowę w połowie września, raptem po 233 dniach.
20 września 2023 Kulesza ogłosił, iż nowym selekcjonerem zostanie Probierz, którego świetnie znał ze współpracy w Jagiellonii Białystok, a już jako prezes PZPN powierzył mu prowadzenie „młodzieżówki”.
Piąty trener biało-czerwonych w ciągu niespełna trzech lat, a czwarty za kadencji Kuleszy, który 30 czerwca na Walnym Zgromadzeniu PZPN będzie jedynym kandydatem na stanowisko prezesa, wytrzymał 631 dni.
Ostatni selekcjonerzy piłkarskiej reprezentacji Polski i długość ich kadencji:

Jerzy Brzęczek - 12 lipca 2018 - 18 stycznia 2021 (922 dni) 
Paulo Sousa - 21 stycznia 2021 - 29 grudnia 2021 (343 dni)
Czesław Michniewicz: 31 stycznia 2022 - 31 grudnia 2022 (335 dni)
Fernando Santos: 24 stycznia 2023 - 13 września 2023 (233 dni)
Michał Probierz: 20 września 2023 - 11 czerwca 2025 (631 dni) 

(PAP)

Rezygnacja Probierza. Ujawniamy kulisy

0

Michał Probierz zrezygnował z funkcji selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – poinformował o tym w oświadczeniu opublikowanym przez PZPN. Jak tłumaczył, doszedł do wniosku, że to najlepsza decyzja dla przyszłości drużyny narodowej.

„Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera” – przekazał 52-letni Probierz, który selekcjonerem był od 20 września 2023 roku.
„Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem” – dodał szkoleniowiec, który jednocześnie dziękował PZPN, wszystkim współpracownikom i kibicom, którzy towarzyszyli mu w tym etapie zawodowej kariery.
Probierz powadził reprezentację w 21 spotkaniach; bilans to dziewięć zwycięstw, pięć remisów i siedem porażek. Bramki: 34-29 na korzyść biało-czerwonych.
We wtorek Polacy przegrali w Helsinkach z Finlandią 1:2 w meczu eliminacji mistrzostw świata. To spotkanie było podsumowaniem burzliwego zgrupowania, które zdominował temat Roberta Lewandowskiego. Najpierw jego absencja, którą ogłosił pod koniec maja, tłumacząc się zmęczeniem sezonem ligowym, później przyjazd do Polski na towarzyski mecz z Mołdawią (1:0), który był pożegnaniem z drużyną narodową Kamila Grosickiego, a następnie decyzja Probierza – tłumaczona… dobrem drużyny – o odebraniu 36-letniemu napastnikowi Barcelony opaski kapitana. W reakcji na to „Lewy” zrezygnował z gry w zespole narodowym do czasu, gdy jego szkoleniowcem będzie Probierz.
Tuż po meczu w Helsinkach trener wykluczał podanie się do dymisji, w środę rozmawiał na ten temat z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą, który nie podjął decyzji, za to zapowiadał próbę negocjacji między Probierzem a Lewandowskim.
Jak tłumaczył w czwartek szef federacji, Probierz zadzwonił do niego w środę wieczorem i powiedział, że wszystko na spokojnie przemyślał, a najlepsza będzie jego rezygnacja.
„Zamykamy ten etap. Rozpoczynamy poszukiwania nowego selekcjonera” – spuentował Kulesza.
Probierz był 51. w historii selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji i już piątym w ciągu pięciu lat. Kulesza, który rozpoczął kierowanie PZPN w sierpniu 2021, w „spadku” po Zbigniewie Bońku otrzymał Paulo Sousę. Na początku stycznia 2023 Portugalczyka zmienił Czesław Michniewicz, a już rok później stery kadry przejął Fernando Santos. Z nim rozstano się po ośmiu miesiącach. Wtedy Kulesza postawił na Probierza, którego znał z czasów współpracy w Jagiellonii Białystok, a już jako prezes związku powierzył mu kierowanie reprezentacji młodzieżowej, z której „przeskoczył” do seniorskiej.
Na giełdzie nazwisk potencjalnych następców Probierza numerem jest Jan Urban. Były reprezentacyjny piłkarz i doświadczony trener od marca jest bez zatrudnienia, po tym jak został zwolniony z Górnika Zabrze. 63-latek już wcześniej był wymieniany jako kandydat do tej funkcji.
Jego notowania, jak i innych polskich szkoleniowców, wzrastają po słowach Kuleszy, że kadrę narodową powinien objąć ktoś, kto ją dobrze zna.
Poszukiwania i negocjacje mają potrwać kilka tygodni. Jest czas, bo kolejne mecze czekają biało-czerwonych na początku września, kiedy w eliminacjach mistrzostw świata zmierzą się z Holandią w Rotterdamie i Finlandią na Stadionie Śląskim w Chorzowie.
Na razie w tabeli grupy G zajmują trzecie miejsce z dorobkiem sześciu punktów za marcowe wygrane z Litwą (1:0) i Maltą (2:0). Prowadzi Finlandia – siedem, ale w czterech występach, a druga jest Holandia – sześć w dwóch.(PAP)

pp/ cegl/

Katastrofa lotnicza w Indiach. Samolot spadł na zabudowania. Szokująca liczba ofiar

0

Ciała co najmniej 30 osób wydobyto dotąd z gruzów budynku, w który w czwartek uderzył samolot krótko po starcie z lotniska w Ahmadabadzie na zachodzie Indii – poinformowały służby ratunkowe, dodając, że liczą się z dużą liczbą ofiar śmiertelnych.

Wczesnym popołudniem czasu miejscowego samolot linii lotniczych Air India z Ahmadabadu do Londynu rozbił się tuż po starcie z lotniska w największym mieście stanu Gudźarat. Na pokładzie samolotu Boeing 787-8 Dreamliner, było 230 pasażerów, 10 osób personelu pokładowego i dwaj piloci.
Tuż po starcie kapitan nadał sygnał „mayday”, a wkrótce później samolot spadł na zabudowania poza terenem lotniska. W wyniku uderzenia najbardziej ucierpiał hostel dla lekarzy.(PAP)

 

Premier Modi o katastrofie lotniczej: tragedia w Ahmadabadzie jest szokująca

Tragedia w Ahmadabadzie jest szokująca i zasmuciła nas wszystkich; łamie serce i pozostawia nas bez słów – przekazał premier Indii Narendra Modi, odnosząc się do katastrofy lotniczej w największym mieście stanu Gudźarat na zachodzie kraju. Samolotem linii Air India podróżowały 242 osoby.
Szef indyjskiego rządu dodał, że jest myślami ze wszystkimi, którzy ucierpieli w wyniku tej tragedii.
Premier zapewnił, że pozostaje w kontakcie i współpracuje z właściwymi ministrami oraz lokalnymi władzami. Telewizja indyjska NDTV podała, że Modi znajduje się w drodze na miejsce katastrofy.
Minister zdrowia stanu Gudźarat Jagat Prakash Nadda poinformował, że w wypadku samolotu zginęło wiele osób.
Maszyna spadła na ziemię tuż po starcie z lotniska w największym mieście stanu Gudźarat i rozbiła się poza portem lotniczym, na gęsto zabudowanym terenie. Według mediów maszyna uderzyła w medyczną placówkę edukacyjną, wcześniej mówiono o hostelu. Służby ratownicze podały, że z budynku, na który spadł samolot, wydobyto ciała co najmniej 30 osób. (PAP)

 

Rzecznik MSZ: nie ma obywateli Polski na liście pasażerów samolotu, który rozbił się w Indach

Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował w czwartek PAP, że na liście pasażerów samolotu, który rozbił się w czwartek w Ahmadabadzie, nie ma obywateli Polski.
Indyjska policja poinformowała, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w czwartek w Ahmadabadzie, w zachodnim stanie Gudźarat, były 242 osoby.
„W tej katastrofie deamlinera w Ahmadabadzie (…) po przejrzeniu list, na liście pasażerów nie ma obywateli Polski” – poinformował PAP Wroński.
Zaznaczył, że ta informacja pochodzi od polskiej placówki dyplomatycznej, od konsula w Indiach.
Maszyna linii Air India AI171 leciała na londyńskie lotnisko Gatwick. (PAP)

kos/ mrr/ amac/

Sikorski i Applebaum wśród gości tajnego spotkania Grupy Bilderberg w Sztokholmie

0

Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski oraz jego żona, pisarka i dziennikarka Anne Applebaum na liście 125 uczestników tajnego spotkania światowej elity Grupy Bilderberg. Tegoroczna edycja rozpoczyna się w czwartek w Sztokholmie i potrwa do niedzieli.

Wśród gości są m.in. sekretarz generalny NATO Mark Rutte, premier Szwecji Ulf Kristersson, prezydent Finlandii Alexander Stubb, minister finansów Norwegii i były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, a także przewodnicząca Bundestagu Julia Kloeckner.
Inne znane nazwiska to założyciel Spotify Daniel Ek, prezes Ryanaira Michael O’Leary, szefowa banku Santander Ana Botin czy szef Microsoftu Satya Nadella.
Według organizatorów w stolicy Szwecji oczekiwani są również prezes InPostu Rafał Brzoska, a także prezes Polskiej Rady Biznesu Wojciech Kostrzewa.
Pełna lista gości dostępna jest na stronie internetowej Grupy Bilderberg (https://tinyurl.com/4yh9czbd).
Jak ujawniono, tematami spotkania w luksusowym Grand Hotelu w Sztokholmie są m.in. relacje euroatlantyckie, przyszłość Ukrainy, gospodarka USA, Europa, Bliski Wschód, a także innowacje w sferze obronności, sztuczna inteligencja, a także kwestia migracji.
Przygotowania do zjazdu światowej elity trwają w Sztokholmie od wtorku. Teren wokół hotelu został ogrodzony i jest pilnowany przez policję. Ma to związek z zapowiedzianymi manifestacjami przeciw spotkaniu. Działalność grupy ma charakter tajny, nie ma transmisji debat ani konferencji prasowych, co wywołuje teorie spiskowe.
Grupa Bilderberg to międzynarodowe stowarzyszenie osób ze świata polityki i gospodarki organizujące coroczne spotkania, w których bierze udział od 120 do 150 zaproszonych osób, wywodzących się z grona najwyższych rangą polityków, członków zarządów wielkich instytucji międzynarodowych, znaczących fundacji, banków i korporacji o globalnym zasięgu i wpływie.
Jak podawały wcześniej szwedzkie media, Grand Hotel należący do słynnej szwedzkiej rodziny Wallenbergów, nie przyjmował rezerwacji na dni od 10 do 14 czerwca. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2013 r. przed wizytą w Szwecji ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

CPS ma tymczasowego prezesa

0

Rada Edukacji Chicago wyznaczyła tymczasowego prezesa Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS). Na to stanowisko mianowano pełniącą do tej pory funkcję dyrektora ds. polityki edukacyjnej w biurze burmistrza, Macquline King.

 

Tymczasowym prezesem CPS ma być od 20 czerwca. Tym samym zastąpi ustępującego Pedro Martineza, który został zwolniony w zeszłym roku i wkrótce zostanie dyrektorem ds. edukacji stanu Massachusetts. King od 2022 roku pełniła funkcję starszego dyrektora ds. polityki edukacyjnej w biurze burmistrza, gdzie była odpowiedzialna za doradztwo w zakresie inicjatyw edukacyjnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym oraz koordynację zasobów i polityki w CPS, City Colleges i programach wczesnej edukacji.

Jak poinformował dystrykt, doradzała również w kwestiach budżetowych. Martinez został zwolniony w grudniu bez podania przyczyny w wyniku konfliktu z burmistrzem Brandonem Johnsonem i jego odmowy zaciągnięcia wysokoprocentowej pożyczki w celu sfinansowania nowej umowy dla nauczycieli i wypłaty emerytur dla pracowników niebędących nauczycielami, co Martinez uznał za nieodpowiedzialne z finansowego punktu widzenia.

Rok budżetowy CPS rozpoczyna się 1 lipca, a zgłoszony deficyt budżetowy wynosi prawie 530 milionów dolarów. W odpowiedzi na mianowanie King tymczasową prezes CPS, przewodnicząca Związku Zawodowego Nauczycieli Chicago (CTU) Stacy Davis Gates powiedziała, że związek jest „gotowy do współpracy” z nowym prezesem, ale CPS będzie musiało podjąć pilne działania, aby naprawić szkody, które ucierpiały na skutek działań Martineza. „Potrzebujemy planu na pierwszy tydzień, aby zagwarantować postępy akademickie, które wspólnie osiągnęliśmy w ostatnich latach, oraz wdrożyć obiecane ulepszenia wynikające z naszej ostatniej umowy” – zaznaczyła w oświadczeniu Davis Gates.

 

BK

Burmistrz Brandon Johnson obawia się wysłania do Chicago Gwardii Narodowej i żołnierzy

0

Administracja burmistrza Brandona Johnsona podała, że Chicago jest jednym z pięciu miast uważanych za demokratyczne, które znalazły się na celowniku administracji prezydenta Donalda Trumpa.

 

Urzędnicy miejscy zostali poinformowani, że agenci służby imigracyjnej i celnej (ICE) mają 48 godzin na przygotowanie się do zakrojonego na szeroką skalę działania. Chicago jest następne w kolejności, ponieważ Johnson spodziewa się, że wkrótce do miasta przybędzie więcej federalnych agentów ICE, aby przeprowadzić naloty w miejscach pracy. Burmistrz zwróciła się do mieszkańców o sprzeciw wobec tych działań. „Liczę na to, że całe Chicago będzie się opierać. Ponieważ niezależnie od tego, która grupa znajdująca się w szczególnie trudnej sytuacji jest dziś celem ataku, kolejna grupa będzie następna” – powiedział Johnson.

Celem ICE są imigranci przebywający w Stanach Zjednoczonych bez legalnego zezwolenia. I nie są to już osoby, które popełniły poważne przestępstwa, ale ludzie, którzy pracują, mają rodziny a ich dzieci urodziły się w USA i są obywatelami tego kraju. W zeszłym tygodniu agenci zatrzymali kilka osób po rutynowej kontroli w ośrodku imigracyjnym przy South Michigan Avenue w Chicago.

Administracja Johnsona spodziewa się, że ICE zaostrzy swoje działania. „Będą widoczne zespoły taktyczne, będą mini czołgi. Planują przeprowadzać naloty, takie jakie widzieliśmy w Los Angeles” – powiedziała szefowa sztabu Johnsona, Cristina Pacione-Zayas. Jednak władze miasta nie chcą dać prezydentowi Donaldowi Trumpowi pretekstu do wysłania Gwardii Narodowej i marines do Chicago. Johnson wzywa protestujących do korzystania z konstytucyjnego prawa do pokojowych zgromadzeń.

 

BK

Chicagowska policja przygotowuje się na duże protesty imigracyjne

0

Policja w Chicago wydała oświadczenie w związku z dużymi protestami w obronie imigrantów. Mają się one odbyć w ten weekend nie tylko w Chicago, ale w innych amerykańskich miastach. Departament policji zapewnił, że będzie chronił osoby korzystające z praw wynikających z Pierwszej Poprawki do Konstytucji USA.

 

Ale jednocześnie zaznaczył, że nie będzie tolerował żadnych działań przestępczych ani przemocy. „Ponieważ bezpieczeństwo publiczne jest naszym najwyższym priorytetem, nasze planowanie i szkolenia dotyczące zgromadzeń wynikających z Pierwszej Poprawki opierają się na konstytucyjnych zasadach działania policji oraz bezpieczeństwie wszystkich osób uczestniczących, pracujących i mieszkających na obszarach objętych działaniami” – czytamy w oświadczeniu departamentu.

„CPD ma bogate doświadczenie w zakresie obsługi i skutecznego zabezpieczania dużych demonstracji w ciągu ostatnich kilku lat, w tym związanych z wojną w Strefie Gazy i Krajową Konwencją Partii Demokratycznej w 2024 r. Będziemy nadal postępować tak samo w przypadku wszystkich przyszłych demonstracji na dużą skalę. Chroniąc te zgromadzenia, nie będziemy tolerować żadnych działań przestępczych ani przemocy. Osoby naruszające prawo zostaną pociągnięte do odpowiedzialności”.

Aktywiści zapowiadają, że w najbliższych dniach zorganizują jeszcze większe demonstracje, a w sobotę w całym kraju odbędą się akcje pod hasłem „No Kings” (Nie dla królów), które zbiegną się w czasie z planowaną na ten dzień paradą wojskową Donalda Trumpa w Waszyngtonie. Administracja prezydenta oświadczyła, że niezależnie od protestów nadal prowadzone będą naloty imigracyjne i deportacje.

We wtorek w Chicago miały miejsce protesty i wiece. Największy rozpoczął się na Federal Plaza. Ludzie potem maszerowali ulicami miasta blokując nawet w godzinach szczytu DuSable Lake Shore. Protest w Chicago przebiegał na ogół spokojnie. Doszło jednak do konfrontacji z policją. Zatrzymano co najmniej 17 osób za lekkomyślne zachowanie i stawianie oporu funkcjonariuszom bezpieczeństwa. Miał też miejsce niebezpiecznie wyglądający incydent. Samochód wjechał bowiem w protestujących. Ranna została jedna osoba.

 

BK

Ludzie obawiający się deportacji zgłaszają się do konsulatu Meksyku w Chicago

0

Konsulat Meksyku w Chicago informuje, że w ostatnim czasie gwałtownie wzrosła liczba próśb o pomoc w związku z zaostrzeniem polityki imigracyjnej w Stanach Zjednoczonych.

 

Głównie składane są wnioski z prośbą o pomoc rodzinom, które próbują uporządkować swoje dokumenty przed opuszczeniem Stanów Zjednoczonych. Liczba takich wniosków wzrosła od 300 do 500% – podał konsulat Meksyku.

Większość tych wniosków pochodzi od rodzin, w których jedno lub oboje rodziców przebywa w USA bez legalnego statusu a ich dzieci urodzone tu są obywatelami Stanów Zjednoczonych. Aby pomóc w rozpatrywaniu tych wniosków, konsulat podwoił liczbę pracowników zajmujących się tymi sprawami.

 

BK