23.4 C
Chicago
wtorek, 29 kwietnia, 2025
Strona główna Blog Strona 1223

70 lat temu urodził się Jerzy Pilch, pisarz, scenarzysta i publicysta

0

10 sierpnia 1952 r. urodził się Jerzy Pilch, pisarz, scenarzysta i publicysta. Łączył konwencję klasycznej literatury z felietonem, który stał się jego ulubioną formą wypowiedzi. Popularność zdobyły jego powieści i ekranizacje scenariuszy, z „Pod Mocnym Aniołem” na czele.

„Pilch był wybitnym człowiekiem humoru i jednocześnie wybitnym obserwatorem rzeczywistości, która go otaczała. To dawało fantastyczne efekty w jego błyskotliwych felietonach” – mówi PAP aktor Adam Ferency, który na motywach „Dziennika” i „Drugiego dziennika” Jerzego Pilcha wyreżyserował spektakl „Dziennik przebudzenia” (2017).

 

Jerzy Pilch urodził się 10 sierpnia 1952 r. w Wiśle (Śląskie).

 

Jak sam wspominał, pierwszy tekst – w konwencji pamiętnika – opublikował na łamach harcerskiego dwutygodnika „Na Przełaj”, w rubryce „Klub Młodych Autorów”. Stało się to latem 1968 r.

 

Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. W połowie lat siedemdziesiątych debiutował jako krytyk literacki. Przez dziesięć lat pracował w Instytucie Filologii Polskiej m.in. jako adiunkt. W latach 1977-81 należał do PZPR. W latach osiemdziesiątych wraz z Bronisławem Majem tworzył niezależne „czasopismo mówiono-czytane” pt. „NaGłos”.

 

W 1989 r. został laureatem prestiżowej Nagrody Fundacji im. Kościelskich za tom poezji „Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej” opublikowany rok wcześniej nakładem emigracyjnego wydawnictwa „Puls” w Londynie. W tym samym, przełomowym roku podjął współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym” (1989-99) zdobywając w krótkim czasie uznanie księdza Józefa Tischnera, wyrażone pewnego dnia słowami: „wy mi się, kurwa, lutrze czy kalwinie, coraz bardziej podobacie”.

 

„Zaznawszy aż takiej chwały (którą, co tu kryć, z całą niestosowną pyszałkowatością, teraz powtarzam), schyliłem się wtedy kornie i zapytałem: – Czy ksiądz profesor mógłby mi dać to na piśmie? – Przynieś kartkę. – On odparł i nie bez głębokiego zadowolenia z własnej swawoli, niczego nie pomijając, utrwalił miłe mi zdanie na piśmie, i dla wzmożenia efektu złożył pod tą frazą podpis: Józef Tischner” – wspominał Pilch w „Widoku z mojego boksu”.

 

Po rozstaniu z „Tygodnikiem Powszechnym” Pilch publikował w „Przekroju” i „Polityce”. Łączył konwencję klasycznego felietonu prasowego z literaturą, sprawy banalne i trywialne z głęboką metafizyką, ironicznymi obserwacjami i dystansem do otaczającego go świata.

 

W powieści „Inne rozkosze” (1995) można odnaleźć retrospektywne spojrzenie i motyw powrotu do lat młodości, a także specyficzny klimat protestanckiego Śląska Cieszyńskiego, regionu, w którym twórca się wychowywał. Bohaterem powieści jest Kohoutek, weterynarz z Wisły, na co dzień szanowany ojciec i mąż, którego pochłaniają liczne, zwykle przelotne, romanse i refleksje o przemijaniu oraz granicach osobistej wolności.

 

Z 1993 r. pochodzi „Spis cudzołożnic”. W ekranizacji w reżyserii Jerzego Stuhra (1994) Pilch pojawił się w epizodycznej roli jako gość baru przy krakowskim Rynku Głównym. Po latach w filmie „Wtorek” (2004) w reżyserii Witolda Adamka pisarz zagrał jeszcze właściciela wytwórni ogrodowych krasnali.

 

5 stycznia 1999 r. zbiór felietonów „Bezpowrotnie utracona leworęczność” nagrodzono Paszportem „Polityki” za najlepszy utwór literacki 1998 r. Do dziś książka jest uznawana za jedną z najważniejszych w dorobku Pilcha.

 

„Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać. Biblioteka jest zbiorem snów zapomnianych, ale utrwalonych, jest szansą nieustannego powrotu, a każdy powrót może tu na powrót stać się pierwszym przyjściem” – pisał w tym utworze.

 

Przez wiele lat Pilch zmagał się z chorobą alkoholową. Nawiązania do uzależnienia można odnaleźć w wielu jego utworach. Cierpiał również na chorobę Parkinsona.

 

Rok 2001 przyniósł mu Nagrodę Literacką Nike za powieść „Pod Mocnym Aniołem”. „Jednego pijaka w całej rozciągłości może zrozumieć tylko drugi pijak” – czytamy w niej. 12 lat później Wojciech Smarzowski zekranizował tę książkę, główną rolę zagrał Robert Więckiewicz. Janusz Morgenstern w cyklu fabularnym „Święta polskie” wyreżyserował zaś „Żółty szalik” (2000) wg scenariusza Pilcha. Główny bohater (w tej roli Janusz Gajos) także zmagał się z problemem alkoholizmu.

 

Jerzy Pilch jest autorem ponad 20 powieści m.in. „Miasta utrapienia” (2004) i „Marszu Polonia” (2008).

 

Jego utwory zdobyły rozgłos w Polsce i za granicą. Tłumaczono je na angielski, białoruski, czeski, francuski, niemiecki, norweski, rosyjski, ukraiński i włoski. W 2012 r. pisarz na nowo podjął współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”.

 

„Nie ma się co zrażać, trzeba próbować dalej, trzeba trenować, braki talentu nadrabiać pracowitością, pisać, dużo pisać, przepisywać, czytać na głos, uważnie słuchać bredni, które się napisało” – wyjaśniał z właściwą sobie autoironią w felietonie z cyklu „Drugi dziennik Pilcha” (2012).

 

„Stoję w kuchennym oknie mojego warszawskiego mieszkania i liczę tych, co nie wytrzymali, liczę wisielców kołyszących się na balkonach po drugiej stronie ulicy” – pisał w zbiorze opowiadań „Żółte światło”, wydanym rok przed śmiercią. Także w tym tytule pojawiły się liczne wątki i refleksje autobiograficzne. W kwietniu 2020 r. został wydany zbiór „60 felietonów najjadowitszych”.

 

Jerzy Pilch zmarł 29 maja 2020 r. w Kielcach. (PAP)

 

Autor: Maciej Replewicz

Od stycznia do czerwca na sześciu największych krajowych rynkach sprzedano 19 727 lokali. „To najsłabszy wynik od co najmniej 2015 r.”

0

Rekordowe ceny i popyt przyduszony przez wysokie stopy procentowe przemeblowują rynek. Deweloperzy budują mniej i kuszą bonusami – donosi w środę „Dziennik Gazeta Prawna”.

Gazeta podaje, że od stycznia do czerwca na sześciu największych krajowych rynkach sprzedano 19 727 lokali. „To najsłabszy wynik od co najmniej 2015 r.” – wynika z danych zebranych przez Tabelaofert.pl przy współpracy z REDNET Consulting, które publikuje dziennik.

 

Gazeta zwraca uwagę, że taka sytuacja sprawiła, że deweloperzy zostali zmuszeni do większego wysiłku przy konstruowaniu oferty. „Efekt: od początku wakacji mieszkanie można kupić z rabatem lub bonusem” – wyjaśnia gazeta.

 

„W Robyg ceny spadły o 5 proc. Poza tym firma wprowadziła korzystniejszy dla klientów harmonogram rozliczeń – 80 proc. ceny klient płaci dopiero po zakończeniu budowy” – wskazuje dziennik. „Archicom obniżył ceny wybranych lokali o 43 tys. zł, poza tym oferuje voucher o wartości do 13 tys. na wykończenie mieszkania lub do 7 tys. zł na urządzenia systemu automatyki domowej pozwalające zdalnie zarządzać urządzeniami” – wylicza dalej gazeta. I dodaje, że Grupa Start kusi natomiast rabatem 500 zł za 1 m kw. mieszkania w Krakowie. (PAP)

 

dka/ mhr/

Jak naprawdę jest z gospodarką Rosji? Rozbieżne opinie o skuteczności sankcji

0

Oficjalne statystyki Kremla są coraz uboższe i pełno w nich anomalii. Objawów zapaści gospodarczej nie da się jednak ukryć – donosi w środę „Rzeczpospolita”.

„Nie ulega wątpliwości, że gospodarka Rosji nie doznała natychmiastowego załamania, ale nie da się też ukryć, że poniosła szkody” – pisze gazeta. Zaznacza, że zwolennicy tezy o ograniczonej skuteczności sankcji często zwracają uwagę, że rubel umocnił się od początku roku o 23 proc. wobec dolara – najbardziej spośród wszystkich znaczących walut świata.

 

Jak wyjaśnia „Rz”, „zostało to jednak osiągnięte w wyniku ograniczeń administracyjnych na wymianę walut oraz załamania importu, któremu towarzyszył w ostatnich miesiącach wciąż stosunkowo wysoki eksport rosyjskich surowców energetycznych”.

 

Gazeta podkreśla, że zwolennicy tezy o dużej skuteczności sankcji wskazują natomiast m.in. na dane o załamaniu rosyjskiej sprzedaży aut i motocykli – ze 114,4 tys. sztuk w lutym do zaledwie 27,8 tys. w czerwcu. Dodaje też, że produkcja pojazdów w Rosji była w maju aż o 66 proc. mniejsza niż przed rokiem, a produkcja AGD spadła o 60 proc.

 

„Choć według oficjalnych danych sprzedaż detaliczna w Rosji spadła w maju o 10,1 proc. rok do roku, a w czerwcu o 9,6 proc., to specjalny wskaźnik liczony przez Sbierbank sugerował jej spadki o około 20 proc. Dane o rosyjskim PKB za drugi kwartał zostaną opublikowane 12 sierpnia, ale nie wiadomo, jak wiernie będą one oddawać rzeczywistość. Rosyjski rząd przestał bowiem w ostatnich miesiącach publikować część danych gospodarczych, a w pozostałej części analitycy dostrzegają anomalie” – czytamy w „Rz”.

 

Dziennik zwraca uwagę, że o ile więc inflacja konsumencka oficjalnie wyniosła w czerwcu 15,9 proc., o tyle inflacja bazowa, czyli nieobejmująca cen żywności, paliw oraz energii, sięgała wówczas 19,2 proc. „Dane w podziale sektorowym wskazują, że sytuacja jest nawet gorsza. Sektory najbardziej zależne od międzynarodowych łańcuchów dostaw mierzą się z inflacją wynoszącą od około 40 proc. do 60 proc.” – wskazują analitycy Yale School of Management, cytowani przez gazetę. (PAP)

 

dka/ mhr/

Eksperci przekonują, że kujawsko-pomorskie lasy są bogate w grzyby. I proszą, aby przestrzegać mądrych porad babć i dziadków

Eksperci przekonują, że kujawsko-pomorskie lasy są bogate w grzyby. Zachęcają do grzybobrania, jako świetnej formy spędzania czasu na łonie natury. Proszą, aby przestrzegać mądrych porad babć i dziadków, kierować się rozsądkiem, a w razie wątpliwości nie bać się pomocy specjalisty.

Adam Kamiński, specjalista służby leśnej z Nadleśnictwa Skrwilno, przekonuje, że lasy w regionie są bogate w grzyby. Nie trzeba koniecznie jechać w Bory Tucholskie, bo dobre miejsca można znaleźć w większości pobliskich lasów — tak na zachodzie, jak i wschodzie regionu.

 

„Sierpień to wczesny sezon na zbieranie grzybów, ale powoli ludzie zmierzają do lasów w tym celu. Teraz zbiera się m.in. kurki. Za moment zaczną się podgrzybki. Gdzieś tam można liczyć na koźlarza czy prawdziwka” – podkreślił w rozmowie z PAP Kamiński.

 

Podkreślił, że kujawsko-pomorskie jest jednym z najbardziej obfitych w grzyby regionów Polski, co pokazują np. wyniku skupu.

 

„Ludzie tutaj chętnie grzyby zbierają, ale jest też ich duży zasób. Nasze lasy sprzyjają owocowaniu grzybów” – wskazał.

 

Przyznał, że największym problemem są skąpe opady deszczu. Zgodził się z prawdą przekazywaną z pokolenia na pokolenie, w myśl której na grzyby idzie się po kilku ciepłych dniach, a także deszczach.

 

„Deszczu musi być jednak więcej. Delikatne opady wiele nie wnoszą w tej materii. Niedobór wody musi się najpierw uzupełnić, a jest niedobór” – powiedział Kamiński.

 

Dodał, że trzeba mieć kilka ulubionych i sprawdzonych miejsc na grzybobranie. Grzyby zmieniają miejsca i nie będą wiecznie pojawiały się w tych samych lokalizacjach.

 

„Mam kilka ulubionych miejsc. Chętnie do nich wracam. To są takie moje pewniaki. Jeżeli tam nie ma grzybów, to znaczy, że jest na nie jeszcze zbyt wcześnie” – mówił.

 

W jego ocenie pasję do grzybobrania i zbieractwa, które człowiek ma w swojej naturze, trzeba „wyssać z mlekiem matki”.

 

Przedstawiciele Lasów Państwowych organizują grzybobrania i zajęcia edukacyjne w tym zakresie. Z jego doświadczeń wynika, że młodzież jest zainteresowana tym tematem. Trzeba im tylko uświadomić, że polskie lasy kryją takie bogactwo.

 

Poprosił, aby nie śmiecić w lesie i nie niszczyć przyrody.

 

„Zbierając grzyby, warto przemyśleć swoje wyjście i zabrać np. nożyk” – dodał.

 

W czasie grzybobranie polecił kierować się przekazywanymi przez babcie i dziadków sprawdzonymi sposobami.

 

„Gdy nie jesteś fachowcem w tej dziedzinie, to nie zbieraj grzybów blaszkowych. Te z +gąbką+ pod kapeluszem są o tyle bezpieczne, że żadnym z nich nie zatrujemy się śmiertelnie. Najgroźniejszy jest blaszkowy grzyb muchomor sromotnikowy. Jest go sporo w polskich lasach tak jak i innych gatunków muchomorów. Starajmy się zbierać grzyby dojrzałe, bo te dopiero w początkowej fazie rozwoju można pomylić z innymi gatunkami. Oczywiście wyłączam tu podgrzybki, bo te małe są najlepsze do różnego rodzaju przetworów, ale to łatwy grzyb do rozpoznania. Żeby zbierać popularne kanie trzeba już większego doświadczenia i znajomości grzybów. Jeżeli mamy jednak jakieś wątpliwości — zwróćmy się z prośbą o pomoc do fachowców” – powiedział leśnik.

 

O to, aby nie wstydzić się takiej pomocy apeluje także rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna w Bydgoszczy Łukasz Betański.

 

„Nasi grzyboznawcy są do państwa dyspozycji od poniedziałku do piątku. Dyżurują zarówno w Bydgoszczy przy ul. Kujawskiej, jak i przy innych powiatowych stacjach Sanepidu. Jeżeli tylko nie są państwo czegoś pewni, to proszę do nas przyjść. Doświadczeni specjaliści pomogą i rozwieją państwa wątpliwości” – podkreślił Betański.

 

Zaznaczył, że do identyfikacji należy przynosić grzyby świeże, w całości wykręcone z podłoża. „Kierujmy się w czasie grzybobrania także rozsądkiem i znaną od pokoleń prawdą: jeżeli nie wiesz, co to za grzyb, to zostaw go w lesie” – dodał rzecznik bydgoskiego Sanepidu. (PAP)

 

Autor: Tomasz Więcławski

 

twi/ mir/

Wiceminister Witkowski: Polskie porty zdały egzamin ws. przeładunku węgla. Minister Anna Moskwa: Węgla z importu i krajowych kopalń będzie więcej

0

Polskie porty na Bałtyku zdały egzamin w kwestii przeładunku dodatkowych ilości węgla, które zostały zamówione przez PGE Paliwa i Węglokoks – poinformował PAP wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski.

Spółki PGE Paliwa oraz Węglokoks zostały zobowiązane decyzją premiera Mateusza Morawieckiego do zakupu i sprowadzenia do 31 października 2022 r. do Polski łącznie 4,5 mln ton węgla odpowiedniego dla gospodarstw indywidualnych.

 

„Polskie porty bałtyckie zdały egzamin w kwestii przeładunku dodatkowych ilości węgla, ponieważ większość węgla, która przypłynęła do Polski, została sprawnie rozładowana” – powiedział PAP podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Grzegorz Witkowski.

 

Dodał, że statki z węglem nie oczekują na redzie na rozładunek dłużej niż dobę.

 

„Statki są sprawnie rozładowane dzięki świetnej współpracy pomiędzy portem, operatorem portowym a spółkami PGE Paliwa i Węglokoksem” – powiedział wiceminister.

 

Jak poinformował PAP Witkowski, w bałtyckich portach udało się wygospodarować dodatkowe około 5,2 mln ton zdolności przeładunkowych. Podkreślił, że są to dodatkowe zdolności bez konieczności wypowiadania umów dzierżawnych innym operatorom.

 

Witkowski zaznaczył, że choć węgiel ma obecnie w portach priorytet, to na razie przeładunki innych towarów przebiegają bez zakłóceń.

 

„Jeśli będziemy mieć problem i będziemy mieć więcej węgla do przeładowania, to będziemy rozmawiali z operatorami o tym, że potrzebujemy ich nabrzeży” – przyznał. (PAP)

 

autor: Łukasz Pawłowski

 

Minister Moskwa dla „Rz”: Węgla z importu i krajowych kopalń będzie więcej

Węgla z importu i krajowych kopalń będzie więcej, podobnie jak nowych dodatków osłonowych. Mają one pojawić się we wrześniu. Już teraz to koszt około 35 mld zł – mówi „Rzeczpospolitej” Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.

Minister została zapytana przez gazetę, czy będzie więcej dostaw węgla, gdyż zgodnie z szacunkami Ministerstwa Klimatu i Środowiska w tym roku Polska sprowadzi około 13 mln ton węgla, z czego 6 mln ton już przypłynęło, a kolejne ponad 6 mln ton jest zakontraktowane. Będzie jednak brakować 4 mln ton, bo tyle wynosiły zapasy w ub.r.

 

„Już wcześniej energetyka importowała węgiel z odległych państw. Teraz zwiększa te zamówienia, a po procesie przesiewu 20–40 proc. trafia na rynek dla odbiorów indywidualnych. Proces kontraktacji spółek Skarbu Państwa (PGE Paliwa i Węglokoks) dotyczy węgla dla energetyki, ciepłownictwa i odbiorców indywidualnych” – odparła minister.

 

Podkreśliła, że to węgiel, który zastąpi surowiec rosyjski, który trafiał m.in. do gospodarstw domowych i lokalnych ciepłowni i był sprowadzany wyłącznie przez sektor prywatny. „PGE Paliwa i Węglokoks intensywnie pracuje nad kontraktowaniem kolejnych dostaw węgla do Polski” – podkreśliła. „To ogromne wyzwanie dla portów, ponieważ zmiany logistyczne na bardzo dużą skalę muszą być dokonane w stosunkowo krótkim czasie” – dodała.

 

Dopytywana, czy oznacza to, że import wyniesie więcej niż 13 mln ton, minister Moskwa zapewniła: „zdecydowanie tak”. „Szacujemy, że import w tym roku może wynieść do 17 mln ton, przy założeniu cięższej zimy. Proces kontraktowania cały czas trwa” – dodała.

 

Na uwagę, że możliwości przeładunkowe polskich portów są jednak dużo mniejsze niż 13 mln ton, minister odparła: „Polskie porty morskie są w stanie wykonać to zadanie; podejmują aktualni działania, aby zmaksymalizować swój potencjał przeładunkowy”.

 

„Nawiązaliśmy też współpracę z podmiotami sektora transportu w innych państwach, w tym z Europy Zachodniej oraz państw bałtyckich, aby zmaksymalizować zdolności logistyczne” – wyjaśniła. Dodała, że analizowane są wszelkie rozwiązania, które mogą przyczynić się do zapewnienia wszystkim zainteresowanym odpowiednich dostaw. „Działania rządu koncentrują się na tym, aby wszystkie podmioty, w tym odbiorcy indywidualni, miały zapewnione niezbędne dostawy węgla. Pracują nad tym spółki Skarbu Państwa, porty i kolej” – zapewniła.(PAP)

 

dka/ mhr/

Koronawirus wciąż groźny – przestrzegają lekarze

0

Niecałe 33 przypadki na 100 tysięcy mieszkańców i około półtora tysiąca chorych na COVID-19 w szpitalach w całym Illinois. Stanowy Departament Zdrowia podał najnowsze statystyki z frontu walki z koronawirusem.

We wtorek stanowa służba zdrowia poinformowała o potwierdzeniu 4,068 nowych przypadków COVID i 51 zgonów. Według stanu na poniedziałek wieczorem w Illinois odnotowano 1 458 pacjentów z COVID-19 wymagających leczenia szpitalnego. Spośród nich 167 pacjentów przebywało na oddziałach intensywnej terapii, a 59 było podłączonych do respiratorów. W dalszym ciągu stan dysponuje ponad 1/5 łóżek dla potencjalnych chorych.

Dzienny wskaźnik przypadków na 100 000 mieszkańców stanu jest na poziomie 32,8.

Zwłoki na śmietniku i skomplikowana identyfikacja

0

Chicagowska policja prowadzi dochodzenie w sprawie zwłok odnalezionych w śmietniku na South Side. O odkryciu rozkładających się szczątków została we wtorek poinformowana straż pożarna, która następnie zawiadomiła CPD.

Zwłoki znajdowały się przy 107-mej ulicy i Edbrooke Avenue w dzielnicy Roseland. Jak wynikało z pierwszych ustaleń strażaków, należały do mężczyzny. Dopiero policja stwierdziła, że to ciało kobiety. Identyfikację utrudnia stan szczątków – jak tłumaczą władze – znajdują się w stanie częściowego rozkładu.

Policja czeka na raport lekarza medycyny sądowej. Sprawa będzie prowadzona w kierunku morderstwa.

Chicago w średniej krajowej cen domów i możliwości mieszkańców

0

76,5 tysiąca dolarów rocznie. Tyle trzeba zarabiać w Chicago, aby móc pozwolić sobie na dom. Tak przynajmniej wynika ze statystyk opracowanych przez Visual Capitalist na podstawie danych Home Sweet Home.

Biorąc pod uwagę całe Stany Zjednoczone, cena domu wynosi średnio 370 tysięcy dolarów. To oznacza, że aby móc sobie na niego pozwolić, przeciętny mieszkaniec musi zarobić w roku około 76 tysięcy dolarów.

Mieszkańcy Chicago w zestawieniu znajdują się w pobliżu tej średniej. Przeciętnie dom w Wietrznym Mieście kosztuje około 325 tysięcy dolarów, a pieniądze potrzebne do jego kupienia do 76,5 tysiąca dolarów rocznie.

Aktywiści chcą pieniędzy z odszkodowania za nieudane wyburzenie komina

0

Działacze społeczni i ekologiczni aktywiści domagają się od władz Chicago zainstalowania monitoringu powietrza i systemów filtracyjnych w domach mieszkańców Little Village. To pokłosie wyburzenia elektrowni węglowej Crawford w wyniku którego cała okolica pokryta została pyłem.

Reprezentujący mieszkańców podkreślają, że 800 dni od pechowego wyburzenia, w dalszym ciągu nie ma odpowiedzi na pytania o stopień pogorszenia się jakości powietrza po kontrolowanej eksplozji. Domagają się, aby pieniądze, jakie firma rozbiórkowa zapłaciła z tytułu kar miastu i stanowi zostały wykorzystane na monitoring powietrza i systemy filtracyjne.

Władze miasta zapewniają, że dołożyły wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości. Podkreśliły w oświadczeniu, że zadziałano szybko, aby ukarać winnych zaniedbań, a stanowe instytucje odpowiedzialne za zdrowie ludności, na bieżąco monitorowały skutki nieudanego wyburzenia.

Ukradł zegarki, potem poszedł z młotkiem do baru

0

Mężczyzna, który w ubiegłym miesiącu zaatakował młotkiem pracownika Mother Hubbard’s w River North, ma prawdopodobnie na sumieniu również włamanie do sklepu z ekskluzywnymi zegarkami. Kradzieży miał dokonać kilka godzin przed udaniem się do baru.

Łupem przestępcy w sklepie Ralph Lauren padły czasomierze o łącznej wartości ponad 50 tysięcy dolarów. Uchwyciły go kamery monitoringu, kiedy próbował zniszczyć zabezpieczenia gablot z drogocennymi zegarkami. Tego samego dnia udał się do baru w River North, gdzie zaatakował pracownika. Został aresztowany i wypuszczony za kaucją.

Dopiero kilka dni później policja stwierdziła, że to właśnie on odpowiada za kradzież przy Magnificent Mile. Aresztowała go ponownie.

Prokurator nie ma nic przeciwko unieważnieniom wyroków skazujących

0

Sąd powiatu Cook rozpatrzy we wtorek kolejne osiem spraw związanych ze skompromitowanym policjantem chicagowskiej policji Reynaldo Guevarą. Prokurator powiatu Cook zapowiedziała, że nie będzie protestowała w przypadku uniewinnienia skazanych wcześniej oskarżonych.

Osiem spraw rozpatrywanych we wtorek wpisuje się na długą listę, na której znajdują się skazani w procesach do których doprowadził były policjant. Oskarżeni w czasie swoich rozpraw wielokrotnie podkreślali, że dowody przeciwko nim zostały sfabrykowane przez Guevarę i jego podkomendnych. Wtedy to jednak nie wystarczyło.

Dopiero ostatnio, kiedy sam policjant stał się obiektem dochodzenia ruszyła prawna machina. Do tej pory zapadło 24 wyroki uniewinniające wcześniej skazanych na podstawie dowodów, które miał rzekomo zebrać w czasie swoich śledztw.

Ukraińcy wwozili do Ukrainy otrzymane w ramach pomocy humanitarnej samochody, po czym je… sprzedawali

0

Policja ukraińska rozbiła grupę oszustów, którzy, udając wolontariuszy, wwozili do kraju samochody jako pomoc humanitarną dla ukraińskiej armii, a następne je sprzedawali – poinformowała we wtorek ukraińska policja na swojej stronie internetowej.

 

Śledztwo wykazało, że mieszkaniec miasta Dniepr w środkowo-wschodniej części kraju oraz jego wspólnicy wyjeżdżali za granicę i jako „wolontariusze” wwozili do Ukrainy otrzymane w ramach pomocy humanitarnej samochody, po czym je sprzedawali.

 

W sumie oszuści wwieźli 135 pojazdów. W ramach śledztwa przedstawiciele organów ochrony prawa kupili od nich w Dnieprze trzy auta, ale sprawcy działali też w obwodach iwanofrankowskim i lwowskim na zachodzie kraju.

 

Policja przeprowadziła 30 rewizji i znalazła u członków grupy 33 samochody.

 

Sprawcom grozi do siedmiu lat więzienia za bezprawne wykorzystywanie pomocy humanitarnej w celu czerpania zysku. (PAP)

 

mw/ akl/

Serena Williams: Oddalam się od tenisa

0

Znana amerykańska tenisistka Serena Williams w swoim artykule dla magazynu „Vouge” zapowiedziała odejście ze sportu po rozpoczynającym się pod koniec sierpnia wielkoszlemowym turnieju US Open w Nowym Jorku.

„Oddalam się od tenisa w stronę rzeczy, które są dla mnie naprawdę ważne. Kilka lat temu rozpoczęłam przedsięwzięcie Serena Ventures, następnie założyłam rodzinę. Chciałabym wychować tę rodzinę” – zaznaczyła była liderka światowego rankingu.

 

Amerykanka wygrała do tej pory 23 wielkoszlemowe turnieje. Do rekordu ustanowionego przez Australijkę Margaret Smith Court brakuje jej tylko jednego zwycięstwa, jednak – jak sama zauważyła – nie jest to jej priorytetem.

 

„Na pewno będą osoby, które powiedzą, że nie jestem najlepszą zawodniczką wszech czasów, bo nie pobiłam rekordu Court, który osiągnęła przed erą open (rozpoczętą w 1968 – PAP). Skłamałabym mówiąc, że nie chciałam pobić rekordu. Oczywiście, że chciałam. Jednak z dnia na dzień coraz mniej o tym myślę. Jeśli znajdę się jednak w wielkoszlemowym finale – tak, wtedy będę myślała o rekordzie. Być może jednak myślałam zbyt bardzo i to nie pomogło” – stwierdziła.

 

„Niestety nie dałam rady wygrać tegorocznego Wimbledonu. Nie wiem też czy uda mi się wygrać w Nowym Jorku… jednak spróbuję. Nie czekam na ceremonię, ostatnią chwilę na korcie. Jestem słaba w pożegnaniach, jednak chcę, żebyście wiedzieli, że jestem wam tak wdzięczna, że nie umiem tego opisać słowami… I będę za wami tęskniła” – podsumowała Amerykanka.

 

Tenisistka wspomniała również o swoich przemyśleniach w portalach społecznościowych: „W życiu nadchodzi taki czas, kiedy musisz zdecydować, żeby zacząć podążać w innym kierunku. Ta decyzja jest zawsze ciężka, szczególne kiedy dotyczy czegoś, co się kocha. Bardzo kocham tenis. Jednak teraz rozpoczęło się odliczanie. Muszę skupić się na byciu matką, moich duchowych celach, oraz odkrywaniu innej, równie ekscytującej Sereny” – napisała na Instagramie.

 

W poniedziałek Williams odniosła pierwsze zwycięstwo w singlu po 14-miesięcznej przerwie. W pierwszej rundzie turnieju WTA w Toronto pokonała hiszpańską zawodniczkę Nurię Parrizas-Diaz 6:3, 6:4.

 

40-latka została profesjonalną tenisistką w 1995, startując w turnieju WTA w kanadyjskim Quebecu. Pierwsze zwycięstwo w wielkoszlemowej imprezie osiągnęła w 1999 roku, wygrywając US Open. Na jej 23 wielkoszlemowe zwycięstwa składają się trzy wygrane we French Open, sześć triumfów w US Open, oraz po siedem w Australian Open oraz w Wimbledonie. Swój ostatni wielkoszlemowy tytuł zdobyła w 2017 roku w Australii.

 

Williams była również czterokrotną mistrzynią olimpijską (2012 w singlu oraz 2000, 2008, 2012 w deblu). W grze podwójnej, wraz ze swoją siostrą Venus Williams, wygrały 14 wielkoszlemowych turniejów.(PAP)

 

bp/ af/

Prof. R. Musioł: Bezpieczna chemia pomaga ratować zabytki literatury

0

Dla ratowania książek, starodruków, opracowujemy nowe, bezpieczne metody, jakich używa się przy projektowaniu leków. Podczas konserwacji archiwalnych książek i w ogóle papieru coraz częściej stosujemy ciecze jonowe, które dobrze wnikają w strukturę papieru i są aktywne przez długi czas – mówi PAP prof. Robert Musioł z Instytutu Chemii Uniwersytetu Śląskiego. 9 sierpnia na całym świecie obchodzony jest Dzień Miłośników Książek.

9 sierpnia na całym świecie obchodzony jest Dzień Miłośników Książek (Book Lovers Day). Choć coraz częściej nasze ulubione lektury można znaleźć w wersji elektronicznej jako e-booki lub audiobooki, epoka książek trwa. Słowo drukowane na papierze ma swoje znaczenie. Nadal miliony czytelników cenią je wyżej od odpowiedników zapisanych na cyfrowych nośnikach. Wiele osób uważa, że tylko książka drukowana to książka prawdziwa. Wbrew cyfryzacji tradycyjne książki nie trafią szybko do lamusa i przetrwają jeszcze wiele lat w naszych bibliotekach. Stanie się tak, pod warunkiem że przetrwa papier – materiał, na których je wydrukowano. Niestety i on może ulec wielu destrukcyjnym czynnikom.

 

Produkowany obecnie papier znacznie różni się od swego pierwowzoru wynalezionego w Chinach około 105 r., nadal jednak wytwarzany jest z włókien roślinnych, głównie celulozy. W jego składzie znaleźć można również wypełniacze, kleje oraz barwniki mające za zadanie poprawić barwę, gładkość czy wytrzymałość na rozdarcia. Dawniej dodatki te były pochodzenia naturalnego, np. klej zwierzęcy lub ałun.

 

Substancje te są wrażliwe na wilgoć, temperaturę, oraz bakterie i grzyby. Poza naturalnym procesem starzenia się na stan papieru, jego wygląd i właściwości wpływają czynniki fizykochemiczne, biologiczne oraz mechaniczne. Większość starodruków jest narażona albo już została zainfekowana przez mikroorganizmy. Dotyczy to także nowszych książek, również tych przechowywanych w naszych domach.

 

Poważne zagrożenie dla materiałów bibliotecznych i archiwalnych stanowią drobnoustroje, głównie grzyby potocznie zwane pleśniami, a także bakterie. Mikroorganizmy te występują w otaczającym nas środowisku. Mogą rozprzestrzeniać się w powietrzu, rozwijać się na powierzchni papieru i rozmnażać.

 

Grzyby atakują kleje wykorzystane w produkcji papieru, a następnie rozkładają włókna celulozy. Efektem jest zażółcona, upstrzona plamami i przebarwieniami, charakterystycznie pachnąca i kruszejąca kartka. Mikroorganizmy mogą doprowadzić nawet do całkowitego zniszczenia książki lub archiwalnego dokumentu.

 

Prace konserwacyjne mogą być niebezpieczne dla ludzi. Unoszące się w powietrzu drobnoustroje osiadają na skórze, dostają się do oczu, płuc, wywołując podrażnienia, alergie i mogą rozwinąć się w poważne, zagrażające życiu infekcje. Szacuje się, że połowa pracowników muzeów czy bibliotek cierpi na kaszel, katar sienny czy podrażnienia oczu. Szczególnie niebezpieczne są grzybice paznokci, infekcje oczu lub płuc. Obecnie stosuje się wyłącznie środki bezpieczne dla zdrowia konserwatorów.

 

„Starodruki są szczególnie narażone na działanie grzybów, które próbują się +wykarmić+ papierem. Niestety, wiele substancji niszczących grzyby niszczy też papier. Ich kwaśny odczyn lub barwniki mogą uszkodzić papier. Inne substancje, jak tlenek etylenu, są toksyczne i niebezpieczne dla osób przeprowadzających konserwację lub są rakotwórcze. Wiele środków przydatnych w ochronie przed mikroorganizmami jest również szkodliwych dla ludzi. Niektóre są rakotwórcze. Dlatego opracowujemy nowe, bezpieczne metody, jakich używa się przy projektowaniu leków. Podczas konserwacji archiwalnych książek i w ogóle papieru coraz częściej stosujemy ciecze jonowe, które dobrze wnikają w strukturę papieru i są aktywne przez długi czas” – mówi PAP prof. Robert Musioł, chemik z Uniwersytetu Śląskiego.

 

W laboratoriach uczelni trwa współpraca chemików, farmakologów oraz historyków, polegająca na poszukiwaniu bezpiecznych środków, które jednocześnie wzmacniają dawny papier i chronią go przed mikrobami. Wykorzystując sposoby stosowane w projektowaniu nowoczesnych leków, można otrzymać silne i jednocześnie bezpieczne substancje dopasowane do właściwości dawnego papieru, i w ten sposób uratować wiele zabytków literatury.

 

Obecnie prof. Musioł pracuje nad substancjami, które pomogą w ratowaniu zabytków literatury. Ich działanie bada dr Agnieszka Bangrowska z Laboratorium Ochrony i Konserwacji Zbiorów Instytutu Nauk o Kulturze Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, współautorka patentów.

 

„Zaproponowane przez nas nowe związki, które wykazują właściwości przeciwdrobnoustrojowe w stosunku do określonych gatunków grzybów, można stosować w różnych metodach dezynfekcji – poprzez kąpiele, spryskiwanie, tamponowanie, smarowanie” – wyjaśnia dr Bangrowska na stronie internetowej śląskiej uczelni.

 

„Proces konserwacji starodruku, książki czy archiwalnego dokumentu jest wieloetapowy. W przypadku poważnych uszkodzeń może on potrwać nawet dłużej niż rok. Pierwsze etapy to czyszczenie i odgrzybianie papieru. Dopiero po ich zakończeniu konserwator naprawia ubytki, podkleja karty” – tłumaczy prof. Musioł.(PAP)

 

Autor: Maciej Replewicz

 

mr/ skp/

Dwie siostry nazaretanki z Kalisza walczą o życie po wypadku autokaru w Chorwacji

0

Dwie siostry nazaretanki z Kalisza walczą o życie. Mama jednej z nich zginęła na miejscu – powiedział PAP rzecznik prasowy diecezji kaliskiej ks. Michał Włodarski. Ten wypadek to ogromna tragedia, ból, żal i rozpacz – zaznaczył organizator pielgrzymki Jarosław Miłkowski.

Ks. Michał Włodarski poinformował PAP, że stan zdrowia sióstr jest bardzo ciężki.

 

Poszkodowane w wypadku są – jak ustaliła PAP – pracownicami przedszkola Sióstr Nazaretanek w Kaliszu (Wielkopolskie). Siostra Emmanuela jest dyrektorem placówki, s. Urszula – wychowawczynią.

 

Na stronie internetowej diecezji kaliskiej biskup Damian Bryl złożył wyrazy współczucia oraz zapewnił o duchowej bliskości ze wszystkimi poszkodowanymi i osobami niosącymi im pomoc.

 

„Prosi również, by w kościołach diecezji kaliskiej modlono się o wieczne zbawienie dla zmarłych, o zdrowie dla rannych i o pociechę, i siły dla ich rodzin” – przekazał rzecznik.

 

W siedzibie głównej zgromadzenia Sióstr Nazaretanek w Warszawie poinformowano PAP, że do szpitala, gdzie są kaliszanki udała się delegacja zakonnic. Wiadomo, że w wycieczce uczestniczyły trzy siostry ze zgromadzenia; jedna z nich s. Janina Mateusiak zginęła na miejscu, o czym poinformowały katolickie media.

 

W wypadku polskiego autokaru, do którego doszło w sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji, Zagrzebia, zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medjugorje.

 

Do wypadku doszło ok. godz. 5.40 na autostradzie A4, w położonym na północ od Zagrzebia regionie varażdińskim, między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec. Jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie – przekazała policja.

 

Spośród 32 osób rannych, które przewiezione zostały do pięciu chorwackich szpitali, cztery osoby powróciły w nocy z soboty na niedzielę do kraju samolotem wraz z rządową delegacją, z ministrem Adamem Niedzielskim na czele.

 

Pielgrzymkę zorganizowało warszawskie biuro podróży „U brata Józefa”. Właściciel Jarosław Miłkowski powiedział we wtorek PAP, że miał osobiście uczestniczyć w wycieczce, ale niespodziewanie musiał zmienić plany ze względu na pogrzeb mamy. Do grupy miał dolecieć samolotem następnego dnia.

 

„Ten wypadek to ogromna tragedia, ból, żal i rozpacz. Brakuje mi słów, nie potrafię tego wyrazić” – wyznał w rozmowie z PAP. Do Medjugorje – jak powiedział – zorganizował już blisko 100 pielgrzymek autokarowych; w niedzielę wróciły dwa autokary.

 

Jarosław Miłkowski był na miejscu zdarzenia. „Nie widziałem tam żadnych śladów hamowania. Gdyby kierowca podjął taka próbę, to trawa w tym miejscu byłaby wyrwana. Autokar miał uderzyć centralnie z impetem w ścianę rowu wylanego betonem” – mówił.

 

Dodał, że bezpośredni świadek zdarzenia powiedział mu, że kierowca nie przysnął. „Z kierowcą musiało się stać coś bardziej poważnego, bo ludzie krzyknęli, a on w ogóle nie zareagował; nie reagował też na wezwania swojego zmiennika” – zrelacjonował.

 

Kierowca był pracownikiem firmy, z którą właściciel biura współpracuje od 5 lat. „To bardzo dobra firma; nigdy nie było żadnych problemów” – zapewnił.

 

Właściciel biura odwiedził chorych w dwóch chorwackich szpitalach – w Zagrzebiu i w Varazdinie. Podczas spotkania mężczyzna zaoferował pomoc chorym po ich powrocie do Polski. „Z taką chęcią pomocy za moim pośrednictwem zwróciła się fundacja Forani, która pomaga poszkodowanym w wypadkach” – wyjaśnił. Dodał, że w ambasadzie poinformowano go, że w środę lub czwartek znaczna część osób zostanie przetransportowana do Polski.

 

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy na polecenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro.

 

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz wskazała, że w toku postępowania prokuratura wykonuje czynności w ramach międzynarodowej współpracy ze stroną chorwacką. „Pozyskujemy dowody zgromadzone przez chorwackich śledczych, w tym zabezpieczone na miejscu wypadku” – zaznaczyła.

 

„We własnym zakresie gromadzimy dowody związane m.in. z kwestiami dotyczącymi organizacji przejazdu i dokumentację pojazdu. Planowane jest powołanie biegłych lekarzy sądowych oraz z zakresu rekonstrukcji wypadków samochodowych” – podała.

 

Według ustaleń PAP, śledczy będą również sprawdzać m.in. dokumentację medyczną pokrzywdzonych oraz planują przeprowadzenie z nimi czynności procesowych po ich powrocie do Polski.(PAP)

 

Autorka: Ewa Bąkowska

 

Prokuratura w Varażdinie: śledztwo przebiega zgodnie z planem, nie ma żadnych trudności

Śledztwo mające ustalić przyczyny wypadku polskiego autokaru przebiega zgodnie z planem, nie mamy żadnych trudności czy problemów – powiedział PAP Darko Galić, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Varażdinie prowadzącej śledztwo ws. wypadku.

Rzecznik prokuratury przyznał, że śledztwo skupia się obecnie na ustaleniu przyczyn wypadku, w którym zginęło 12 polskich pielgrzymów. „Musimy wiedzieć na pewno, czy i dlaczego kierowca był zmęczony, czy używał na przykład w trakcie jazdy telefonu komórkowego” – zaznaczył Galić. „Wiemy na pewno, że nie dojdzie do żadnego postępowania karnego, ponieważ obaj kierowcy zginęli” – dodał.

 

„Po przeprowadzonej autopsji wiemy, że kierowca nie cierpiał na żadne poważne choroby i nie miał problemów zdrowotnych, które mogłyby doprowadzić do utraty kontroli nad pojazdem; ta przyczyna jest wykluczona” -wskazał. „Według badanych na miejscu zdarzenia śladów i sposobie jazdy autokaru przed samym wypadkiem wiemy, że pojazd skręcał w prawo bardzo łagodnie, przez co wnioskujemy, że możliwą przyczyną było zmęczenie kierowcy. To typowe dla takiego przebiegu utraty kontroli nad pojazdem” – ocenił. „Czy to założenie jest słuszne, okaże się dopiero po tym, gdy zbierzemy więcej danych i zakończymy śledztwo” – dodał.

 

Rozmówca PAP wyjaśnił, że w celu ustalenia przyczyn tragedii konieczne jest przeprowadzenie odpowiednich analiz, zebranie opinii biegłych oraz zeznań świadków. „Musimy zebrać dane pozwalające na rekonstrukcję wydarzeń, odtworzenie drogi autokaru i ocenę przyczyn zjechania z trasy. Zbieramy zeznania świadków i uczestników wypadku oraz dane techniczne pojazdu” – wymienił Galić.

 

Do wypadku polskiego autokaru doszło w sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji, Zagrzebia. Jadący w kierunku tego miasta pojazd zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie; 12 osób zginęło, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medjugorje w Bośni i Hercegowinie.

 

Pacjenci znajdują się w szpitalach w Varażdinie, Czakovcu i Zagrzebiu; stan wszystkich jest stabilny.

 

Jakub Bawołek (PAP)

 

jbw/ tgo/

Prezes Polskiej Grupy Energetycznej: Stanowczo stwierdzam, że nie ma żadnego zagrożenia blackoutem!

0

Nie ma zagrożenia blackoutem, krajowy system energetyczny działa stabilnie – powiedział Interii prezes Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski. Dodał, że firma nie wykorzystywała w swoich elektrowniach i elektrociepłowniach węgla rosyjskiego, jednostki wytwórcze w grupie mają wystarczające zapasy węgla.

Szef PGE został zapytany w rozmowie z Interią, czy jest zagrożenie blackoutem w nadchodzących miesiącach i jaki jest poziom zapasów surowca w firmie u progu nowego sezonu grzewczego w środku kryzysu energetycznego?

 

„Stanowczo stwierdzam, że nie ma żadnego zagrożenia blackoutem. Polski system energetyczny działa stabilnie, a pojawiające się doniesienia niepotrzebnie wywołują niepokoje, szczególnie w sytuacji wojny na Ukrainie” – powiedział Dąbrowski w opublikowanym we wtorek wywiadzie zamieszczonym na stronach internetowych Interii,

 

Dodał, że spółka nie wykorzystuje w swoich elektrowniach i elektrociepłowniach węgla z Rosji. „W ponad 90 proc. korzystamy z węgla z polskich kopalni. W tej chwili nasze jednostki wytwórcze dysponują wystarczającymi zapasami węgla na pokrycie ich zapotrzebowania. Posiadamy kontrakty zabezpieczające nasze potrzeby i oczekujemy realizacji tych kontraktów przez naszych partnerów biznesowych, z których największym dostawcą paliwa jest Polska Grupa Górnicza” – podkreślił szef PGE.

 

Pytany o rządowe zlecenia dla PGE Paliwa, zakupu na rynkach zagranicznych 2,5 mln ton węgla do końca sierpnia, Dąbrowski odpowiedział, że spółka jest w trakcie tego procesu.

 

Szef PGE pytany był też o podwyżki cen prądu na kolejny rok. Wskazał, że jest za wcześnie, aby mówić o wielkości podwyżki taryf na przyszły rok. „PGE Obrót, spółka sprzedażowa z Grupy PGE, cały czas dokonuje kontraktacji energii elektrycznej na 2023 rok, dlatego nie jest jeszcze znany ostateczny poziom kosztów, który powinien znaleźć odzwierciedlenie w taryfie” – podkreślił.

 

Przypomniał, że decyzję o cenie energii elektrycznej dla odbiorców z grupy taryfowej G, czyli odbiorców indywidualnych, ostatecznie podejmuje prezes Urzędu Regulacji Energetyki na podstawie wniosków złożonych przez sprzedawców energii, a te będą składane dopiero w czwartym kwartale 2022 roku. (PAP)

 

lgs/ skr/

DeSantis wściekły po nalocie FBI w Mar-a-Lago. Nazwał USA „republiką bananową”

0

Gubernator Florydy Ron DeSantis skrytykował poniedziałkowy nalot FBI na rezydencję Donalda Trumpa na Florydzie, nazywając go „zbrojeniem agencji federalnych przeciwko wrogom politycznym” – podaje Washington Times.

DeSantis – potencjalny rywal Trumpa w kolejnych prawyborach prezydenckich w 2024 roku – powiązał nalot FBI na rezydencję byłego prezydenta w Mar-a-Lago ze wzmocnieniu uprawnień IRS w ich ustawodawstwie podatkowym i klimatycznym.

„Nalot na MAL to kolejna eskalacja zbrojenia agencji federalnych przeciwko politycznym przeciwnikom reżimu, podczas gdy ludzie tacy jak Hunter Biden są traktowani jak dzieci” – napisał na Twitterze DeSantis, odnosząc się do syna prezydenta Bidena, który czeka federalne śledztwo w sprawie nieścisłości w jego finansach.

„Teraz reżim dostaje kolejnych 87 tys. agentów IRS do walki przeciwko swoim przeciwnikom? Republika bananowa” – dodał gubernator Florydy.

Donald Trump poinformował w poniedziałek, że duża liczba agentów FBI wpadła do jego posiadłości w Mar-a-Lago i włamała się do jego sejfu. Nalot może mieć związek z toczącym się wobec byłego prezydenta postępowanie, ws. wykorzystywania przez niego tajnych dokumentów, w tym wynoszenia ich z autoryzowanych miejsc.

Red. JŁ

Teksańczycy dostaną w sierpniu wyższe rachunki za abonament komórkowy

0

Teksańscy użytkownicy telefonów komórkowych i smartfonów powinni przygotować się na wyższe rachunki za związane z tym sprzętem usługi. Wszystko to przez niespodziewane zwiększenie stawek przez teksańską Komisję Użyteczności Publicznej (PUC) – podaje Houston Chronicle.

Komisja głosowała w lipcu za zwiększeniem długoletniej dopłaty szacowanej na wpływy dostawców telekomunikacyjnych za usługi głosowe z 3,3 proc. do 24 proc. Oznacza to zwiększenie rachunków za abonament telekomunikacyjny dla większości Teksańczyków o kilka dolarów. Ci z planami rodzinnymi mogą dopłacić za usługę kilka razy więcej. Nowa stawka weszła w życie 1 sierpnia.

Motywem decyzji komisji był nakaz sądu, który nakazał PUC zwrócenie 200 milionów zaległych funduszy dla Texas Universal Service Fund, zapewniającemu wsparcie telekomom działającym na prowincji. Przepisy federalne i stanowe odwołują się do standardu „usługi powszechnej”, co oznacza, że ​​wszyscy Amerykanie powinni mieć dostęp do podstawowych usług komunikacyjnych, ale niska gęstość zaludnienia obszarów wiejskich oznacza, że ​​dostawcy usług walczą o osiągnięcie zysku bez pobierania wygórowanych stawek.

PUC przestał wypełniać te ustawowe obowiązki w styczniu 2021 r., nie dokonując wystarczających wpłat z funduszu powszechnego na rzecz telekomów wiejskich. Teksańskie Stowarzyszenie Telefoniczne, które reprezentuje 43 telekomów wiejskich, pozwało komisję. Niektórzy firmy członkowskie stowarzyszenia przekazały, że są zagrożone zamknięciem po tym, jak PUC przestał dokonywać pełnych płatności.

T-mobile poinformowało już swoich klientów, iż w tym miesiącu na ich rachunkach znajdą się wyższe opłaty za usługi telekomunikacyjne.

Red. JŁ

Abbott szantażuje Erica Adamsa? „Jeśli burmistrz chce rozwiązania tego kryzysu…”

0

Biuro Grega Abbotta „odszczeknęło” się burmistrzowi Nowego Jorku Ericowi Adamsowie po tym, jak nazwał relokację uchodźców z Teksasu do jego miasta „przerażającym” – podaje Daily Mail.

„Przerażające są tysiące nielegalnych imigrantów, którzy najeżdżają i przytłaczają nasze przygraniczne społeczności z populacjami mniejszymi niż dzielnica Nowego Jorku” – powiedziała rzeczniczka Grega Abbotta, Renae Eze, w oświadczeniu. „Ci migranci dobrowolnie wybrali wyjazd do Nowego Jorku, podpisując dobrowolną zgodę, dostępną w wielu językach, po wejściu na pokład, że zgodzili się na to miejsce docelowe”.

Wbrew twierdzeniom rzeczniczki Abbotta, Adams upierał się w niedzielę, że wiele osób, które przyjechały autokarami do jego miasta, nie było świadomych, że ich ostatecznym celem jest Nowy Jork.

„Jeśli burmistrz chce rozwiązania tego kryzysu, powinien wezwać prezydenta Bidena do podjęcia natychmiastowych działań w celu zabezpieczenia granicy – ​​coś, czego prezydent nadal nie robi” – powiedziała Eze. „Administracja Bidena pozwala na historyczne wskaźniki nielegalnej imigracji, przemytu broni i śmiercionośnych narkotyków, takich jak fentanyl”.

Red. JŁ

Systematycznie podtruwała męża środkiem do czyszczenia rur. Taką „lemoniadę” pił regularnie

0

„Po raz pierwszy zaczął zauważać, że coś jest nie tak w marcu lub kwietniu, a kiedy wykonał dalsze badania, zaczął mieć dość znaczące objawy” – powiedział prawnik 53-letniego Jacka Chen, którego próbowała otruć żona. Kobieta została aresztowana, kiedy dalsze próby otrucia mężczyzny zostały zarejestrowane przez ukrytą kamerę – podaje portal „Daily Mail”.

„Po raz pierwszy zaczął zauważać, że coś jest nie tak w marcu lub kwietniu, a kiedy wykonał dalsze badania, zaczął mieć dość znaczące objawy” – powiedział prawnik mężczyzny. „Wtedy zaczął utożsamiać chemiczne smaki z objawami, których doświadczał”.

Dr Yue P. „Emily” Yu – dermatolog z Kalifornii – została aresztowana w zeszły czwartek przed jej gabinetem dermatologicznym w Mission Viejo w Kalifornii, około 15 mil od jej domu w Irvine. Policja poinformowała, że ​​mąż Yu zadzwonił tego dnia do Departamentu Policji w Irvine, informując, że „został otruty przez żonę”, mając dowody na nagraniu wideo.

„Zarzuty postawione przez męża były niezwykle poważne i uznaliśmy, że ważne jest podjęcie szybkich działań śledczych w sprawie na podstawie tych zarzutów” – powiedział porucznik policji z Irvine Bill Bingham.

W poniedziałek New York Post poinformował, że trucizną był płyn do oczyszczania rur „Drano”. Yu miała wlać substancję do gorącej lemoniady 53-latka. Mężczyzna miał wypić takiego „drinka” trzykrotnie w lipcu.

„Ten film (z 18 lipca) pokazuje, jak piję łyk mojej wciąż gorącej lemoniady, przykrywając kubek folią Saran i potem Emily wyjęła Draino (sic!) spod zlewu, zdjęła przykrycie, aby nalać Draino (sic!) [do lemoniady – przyp. red.], a następnie przykryła kubek i odłożyła Draino (sic!) z powrotem” – opisywał Chen na piątkowej rozprawie, rozpatrującej wniosek o zakaz zbliżania się.

W zgłoszeniu Chen poinformował, że miał dwa wrzody żołądka, zapalenie żołądka i zapalenie przełyku z powodu domniemanego zatrucia. Sąd wydał tymczasowy zakaz zbliżania się. Chen złożył pozew o rozwód tego samego dnia. Para jest małżeństwem od dekady.

Oprócz wniosku o zakaz zbliżania się, przeciwko Emily Yu nie wniesiono żadnych zarzutów, w tym umyślnego umieszczenia trucizny w napoju poszkodowanego, na podstawie którego została aresztowana. Kobieta została zwolniona z aresztu po opłaceniu kaucji.

Red. JŁ

Formuła 1: Książę Monako Albert walczy o utrzymanie wyścigu w Monte Carlo

0

W walkę o utrzymanie w kalendarzu na sezon 2023 prestiżowej rundy mistrzostw świata Formuły 1 – Grand Prix Monako włączył się książę Albert – potwierdził szef F1 Stefano Domenicali.

Umowa na organizację GP Monako wygasa z końcem sezonu 2022 i nadal nie wiadomo, czy zostanie przedłużona na kolejne lata. Na liście oczekujących, którzy chcą ją organizować, jest aktualnie kilka państw i miast. Większość z nich jest gotowa zaakceptować warunki finansowe, jakie trzeba spełnić, aby otrzymać licencję ze strony FIA i promotora Liberty Media.

 

„Jesteśmy w stałym kontakcie z księciem Albertem, który nie kryje, że bardzo mu zależy na utrzymaniu rundy F1 w Monte Carlo. Rozmawiamy z organizatorami, omawiamy problemy finansowe, które obecnie są głównym powodem braku porozumienia. Pod uwagę trzeba brać stanowisko innych, którzy płacą o wiele wyższe opłaty licencyjne niż Monako” – powiedział szef F1.

 

Opłaty znacznie wzrosły w ostatnich latach, a Monako zawsze płaciło minimalną, symboliczną stawkę. Teraz, gdy lista chętnych jest szeroka, także organizatorzy z Monako otrzymali ofertę znacznego podwyższenia opłat.

 

„Pracujemy nad powiększeniem kalendarza w kolejnych sezonach, być może nawet do 25 rund” – wyjaśnił Domenicali. Dodał jednak, że Monte Carlo pewnego miejsca na liście organizatorów nie ma, pomimo zaangażowania księcia Alberta.

 

„Książę Albert osobiście interweniował w negocjacjach, gdyż przedstawiciele Automobilklubu Monako nadal grają bardzo ostro i stanowczo. W takim przypadku pośrednik był potrzebny, aby pomóc stronom dojść do porozumienia” – potwierdził także mistrz świata F1 z 2016 roku Niemiec Nico Rosberg, który na co dzień mieszka w Monako i popiera utrzymanie rundy na ulicznym torze w Monte Carlo.

 

Runda w Monako nie jest jedyną zagrożoną w kalendarzu na następne sezony. Problemy może mieć także GP Belgii, a GP Francji w sezonie 2023 już zostało skreślone.

 

„Popyt na organizację rund F1 jest bardzo, bardzo wysoki i promotor Liberty Media musi wybrać tych organizatorów, którzy są gotowi ponieść opłaty licencyjne. Takie są prawa rynku” – zakończył Domenicali, były szef teamu Ferrari. (PAP)

 

wha/ krys/

Zełenski w „Washington Post”: Tylko całkowity zakaz podróżowania dla Rosjan powstrzyma Putina

0

Kraje zachodnie powinny nałożyć zakaz podróżowania na wszystkich obywateli Rosji, aby powstrzymać aneksję ukraińskich terytoriów – oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w opublikowanym w poniedziałek wieczorem wywiadzie dla „Washington Post”.

„Najważniejszymi sankcjami jest zamknięcie granic, ponieważ Rosjanie odbierają innym ziemie” – powiedział prezydent Ukrainy dodając, że „Rosjanie powinni żyć zamknięci we własnym świecie dopóki nie zmienią swojej filozofii”.

 

Zełenski podkreślił, że dotychczasowe sankcje nałożone na Rosję w wyniku niesprowokowanego ataku na Ukrainę 24 lutego br. są „słabe” w porównaniu z zamknięciem granic dla obywateli rosyjskich na okres jednego roku oraz całkowitym embargiem na zakup rosyjskiej energii.

 

Po wprowadzeniu zakazu lotów do większości krajów Europy i Ameryki Północnej dla rosyjskich linii, Rosjanie mają trudności z podróżowaniem na Zachód. Nie ma jednak całkowitego zakazu, jakiego domaga się prezydent Ukrainy. Na przykład obywatele Rosji niezmiennie mogą składać wnioski o wizę do USA – zauważa amerykański dziennik.

 

Fińska premier Sanna Marin wezwała w poniedziałek Unię Europejską do wprowadzenia przepisów, ograniczających możliwość podróżowania do krajów strefy Schengen dla rosyjskich obywateli. Krytycy takiego rozwiązania twierdzą, że dotknie ono również tych, którzy wyjechali z Rosji, ponieważ nie zgadzali się z rosyjską polityką i atakiem na Ukrainę – podaje „Washington Post”.

 

Zełenski odrzucił takie rozumowanie: „Powiedzą: +Nie mamy z tą wojną nic wspólnego. Nie można przecież obwiniać za nią całego społeczeństwa+. Otóż można. To społeczeństwo wybrało rząd i nie walczy z nim, nie sprzeciwia się mu, nie krzyczy na niego”.

 

Prezydent Zełenski stwierdził również, że aneksja terytorium Ukrainy przez Rosję wykluczy negocjacje z Moskwą.

 

Sekretarz stanu USA Antony Blinken ostrzegł Kreml, że każde zajęcie terytorium ukraińskiego drogą pozorowanych referendów będzie równało się z „dodatkowymi kosztami nałożonymi na Rosję”. (PAP)

 

mrf/ mal/

 

arch.

Padł ostatni klaps na planie filmu „Kos” Pawła Maślony. Ten „western” przeniesie widzów w czasy Tadeusza Kościuszki

0

Padł ostatni klaps na planie filmu „Kos” Pawła Maślony. Obraz przeniesie widzów w czasy Tadeusza Kościuszki. To wypełniona wartką akcją i emocjami uniwersalna opowieść o ludziach, którzy w imię wolności i równości, pokonali wzajemne uprzedzenia – poinformował Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Jak podano na stronie internetowej PISF, „Kos” trafi do kin w 2023 r. „W rolach głównych występują: Bartosz Bielenia, Jacek Braciak, Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Łukasz Simlat, Andrzej Seweryn, Piotr Pacek, debiutująca na dużym ekranie Matylda Giegżno oraz amerykański aktor Jason Mitchell. Film w reżyserii Pawła Maślony powstaje na podstawie debiutanckiego scenariusza Michała A. Zielińskiego. Producentami obrazu są Leszek Bodzak i Aneta Hickinbotham ze studia Aurum Film oraz Daniel Baur z niemieckiej grupy K5 International, odpowiedzialnej także za międzynarodową dystrybucję filmu. +Kos+ to również pierwsza kinowa koprodukcja platformy streamingowej Viaplay w Polsce” – napisano.

 

Akcja filmu rozpoczyna się wiosną 1794 r., gdy do kraju wraca generał Tadeusz „Kos” Kościuszko (w tej roli Jacek Braciak), który „planuje wzniecić powstanie przeciwko Rosjanom, mobilizując do tego polską szlachtę i chłopów”. „Towarzyszy mu wierny przyjaciel i były niewolnik, Domingo (Jason Mitchell). Tropem Kościuszki wraz z listem gończym podąża bezlitosny rosyjski rotmistrz, Dunin (Robert Więckiewicz), który za wszelką cenę chce schwytać generała, zanim ten wywoła narodową rebelię. W tym samym czasie młody chłop, Ignac (Bartosz Bielenia), szlachecki bękart, marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego (Andrzej Seweryn), który tuż przed śmiercią uwzględnia go w testamencie. Gdy ojciec umiera, chłopak musi uciekać przed swoim przyrodnim bratem, Stanisławem (Piotr Pacek), który nie chce dopuścić do realizacji ojcowskiej woli. Ignac kradnie testament i ma tylko dwa dni, aby stawić się z nim przed sądem i udowodnić swój tytuł szlachecki” – czytamy w opisie dystrybutora – firmy Kino Świat.

 

W rozmowie z PAP, przeprowadzonej na początku czerwca br., Paweł Maślona opowiedział o początkach pracy nad filmem. Jak wspomniał, Michała Zielińskiego poznał podczas premiery pewnego filmu historycznego. „Michał powiedział mi wtedy, że ma pomysł na western kościuszkowski i zapytał, co ja na to. Zawsze chciałem zrobić kino gatunkowe, wejść w poetykę westernu i antywesternu, więc od razu mnie to zaintrygowało. Poprosiłem, żeby wysłał mi to, co napisał do tej pory. Było to parę stron zarysu pomysłu. Kiedy je przeczytałem, od razu dostrzegłem w nich potencjał na świetne kino” – powiedział. Dodał, że scenariusz Zielińskiego „opiera się cały czas na sytuacjach”, a tym, co jest w nim historyczne, „jest w zasadzie kontekst”. „Spodobało mi się to, bo nigdy nie czułem chęci, żeby opowiadać czyjąś biografię – raczej fantazję na temat. Ten pomysł ma pewien cudzysłów, w ramach którego możemy się bawić. Poprzez ten cudzysłów rozumiem też gatunkowość tego filmu, to, że zahacza o kino akcji, western, antywestern, a jednocześnie jest tam przestrzeń na humor” – wyjaśnił.

 

Pytany, jakim doświadczeniem jest praca z cudzym tekstem, Maślona przyznał, że najważniejsze, żeby scenariusz był dobry. „Nawet kiedy zaczynam pracować z własnym tekstem i spotykam się z aktorami, przestaję patrzeć na niego jako scenarzysta i obieram perspektywę reżysera. Dostrzegam rzeczy niepotrzebne, nieinteresujące, które trzeba wyrzuć, żeby było lepiej dla naszej inscenizacji, ruchu kamery. Kiedy nie jestem scenarzystą być może łatwiej jest mi podejmować pewne decyzje, bo nie jestem przywiązany do tekstu. Ale i tak raczej nigdy nie jestem przywiązany. Gdy już zabieram się za reżyserię, coraz bardziej jestem w tej roli i w coraz mniejszym stopniu czuję się scenarzystą” – podkreślił. (PAP)

 

autorka: Daria Porycka

 

dap/ dki/

Obawy o bezpieczeństwo uczestników sobotniej parady Bud Billiken

0

W sobotę odbędzie się w Chicago Bud Billiken Parade. Jej organizatorzy skupieni są na zapewnieniu bezpieczeństwa uczestnikom tego wydarzenia.

 

W związku ze strzelaniną podczas parady 4 lipca w Highland Park zdecydowano się na wzmocnienie policyjnych patroli i dodatkową ochronę. Nadkomisarz departamentu policji, David Brown powiedział, że na trasie przemarszu parady pojawi się wielu policjantów także ze specjalnie wyszkolonymi psami.

93. Bud Billiken Parade rozpocznie się w sobotę 13 sierpnia o 10 rano na skrzyżowaniu King Drive i Oakwood Blvd. Jest to największa parada nie tylko w Chicago ale także w Stanach Zjednoczonych. Gromadzi społeczność Afroamerykanów i jest przypomnieniem, że wkrótce dzieci rozpoczną nowy rok szkolny.

Celem imprezy organizowanej od 1929 roku jest zbiórka pieniędzy dla dzieci na przybory szkolne a także na fundusz stypendialny. Billiken zajmuje się też organizacją programów pozaszkolnych dla dzieci by zapewnić im nie tylko dodatkowe zajęcia gwarantujące rozwój ich zainteresowań i umiejętności ale także bezpieczeństwo w dzielnicach gdzie dochodzi do wielu strzelanin.

 

BK

64 proc. Polaków chce przyspieszenia prac nad budową elektrowni jądrowych

0

Przeciwnych budowie dużych elektrowni jądrowych jest 13 proc. Polaków, a 64 proc. to zwolennicy przyspieszenia prac nad takimi elektrowniami – wynika z badania ARC Rynek i Opinia. Od kilku lat liczba przeciwników atomu w Polsce maleje – dodano.

ARC Rynek i Opinia we wtorek poinformował o wynikach przeprowadzonego przez siebie badania dotyczącego stosunku Polaków do energetyki jądrowej. 64 proc. respondentów jest zwolennikami przyspieszenia prac nad budową elektrowni atomowych – 37 proc. jest zdania, że należy te działania „zdecydowanie przyspieszyć”, a 27 proc. uważa, że trzeba „raczej przyspieszyć”. Za przyspieszeniem wprowadzenia tego rozwiązania „znacznie częściej” opowiadają się mężczyźni (75 proc.) niż kobiety (53 proc.). „Zwolenników elektrowni jądrowych jest więcej wśród osób z wyższym wykształceniem (70 proc.)” – wskazano.

 

Akceptacja energetyki jądrowej rośnie wraz z wiekiem respondentów. Najwyższa jest wśród osób w wieku 45-65 lat (67 proc.), najniższa w najmłodszej badanej grupie wiekowej, czyli osób w wieku 18-24 lat (55 proc.).

 

„Tylko 13 proc. Polaków jest przeciw budowie dużych elektrowni jądrowych” – podał ARC Rynek i Opinia. Z tego 9 proc. opowiada się za tym, by „raczej zrezygnować” z prac, a 4 proc. uważa, że należy „zdecydowanie zrezygnować”. 23 proc. respondentów nie ma zdania na temat inwestycji w energetykę jądrową.

 

Od kilku lat odsetek osób sprzeciwiających się rozwojowi energetyki atomowej w Polsce zmniejsza się. „Przykładowo w badaniu z 2006 roku odsetek osób sprzeciwiających się energetyce jądrowej wynosił aż 56 proc., a z nowszych badań – z ubiegłego roku – 20 proc.” – powiedział dr Adam Czarnecki z ARC Rynek i Opinia, cytowany w informacji prasowej. Zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie pojawiły się czynniki, które spowodowały, że odsetek osób zdecydowanie sprzeciwiających się energetyce jądrowej spadł do poziomu, jakiego dotąd nie było. „Te czynniki to m.in. wojna w Ukrainie, powiązany z nią szantaż energetyczny oraz wysokie ceny energii” – dodał.

 

W opinii Czarneckiego „dodatkowo słabnie pamięć o katastrofie w Czarnobylu i zmienia się postrzeganie tej katastrofy, która dla wielu przez lata była czynnikiem zniechęcającym do energetyki atomowej”. „Już teraz wiele osób ma świadomość, że przyczyną tej katastrofy była słabość radzieckich rozwiązań w tej dziedzinie. Z drugiej strony Polacy są coraz bardziej świadomi korzyści z posiadania energetyki jądrowej” – wskazał ekspert.

 

Jego zdaniem badanie pokazuje, że obecnie jest sprzyjający klimat na działania w tym zakresie. „Pamiętać jednak trzeba, że postawienie takiej elektrowni to projekt na długie lata i z pewnością nie rozwiąże on wszystkich problemów polskiej energetyki” – podkreślił Czarnecki.

 

Badanie online, zrealizowane od 28 lipca do 3 sierpnia br. przez ARC Rynek i Opinia metodą CAWI, miało charakter panelowy; przeprowadzono je wśród 1037 osób w wieku 18-65 lat.

 

ARC Rynek i Opinia to instytut badania opinii i rynku, który jest członkiem Organizacji Firm Badania i Rynku (OFBOR) i Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii (PTBRiO). (PAP)

 

autorka: Ewa Nehring

 

neh/ pad/