19.2 C
Chicago
wtorek, 13 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 1016

Wrocławskie studio wydaje grę komputerową o odbudowie miast po II wojnie światowej

0

Wrocławskie studio Madnetic Games wydaje grę komputerową „WW2 Rebuilder”, której tematem jest odbudowa miast europejskich zniszczonych podczas II wojny światowej. Produkcja promowana na ubiegłorocznych targach Tokyo Game Show będzie dostępna na platformie Steam od poniedziałku.

W „WW2 Rebuilder” gracze wcielą się w postacie podróżujące po europejskich miastach i zajmujące się ich odbudową po zniszczeniach będących efektem II wojny światowej.

 

Jak przekazał PAP Jakub Czech z Madnetic Games, premiera gry w wersji na PC odbędzie się w poniedziałek na platformie cyfrowej Steam. „To nie jest typowy symulator pracy, ponieważ mamy tu bardzo dużo elementów historycznych i edukacyjnych” – podkreślił.

 

„Oto gra o wojnie, w której nie łapiemy za karabin, a młotek, i zamiast niszczyć – tworzymy. Przenosimy się do czasów zaraz po konflikcie, kiedy to większość Starego Kontynentu była zniszczona” – zaznaczyli twórcy.

 

Według Madnetic Games w pełnej wersji „WW2 Rebuilder” gracze będą mieli do wyboru mapy z Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec Zachodnich. W każdym z tych krajów będzie można zagrać inną postacią. Ponadto fabuła obudowana została wieloma historiami cywilnymi odnoszącymi się do konkretnych lokalizacji.

 

„W +WW2 Rebuilder+ możemy niszczyć ruiny, odbudowywać i remontować elementy, które przetrwały oraz dekorować całą okolicę zgodnie z naszymi własnymi upodobaniami” – zapewnili przedstawiciele firmy.

 

Choć „WW2 Rebuilder” to pierwsze pełne wydawnictwo wrocławskiego studia, to Madnetic Games w połowie września ubiegłego roku promowało swój produkt w stolicy Japonii w ramach jednych z największych na świecie targów gier – Tokyo Game Show.

 

Spółka wraz z dziewięcioma innymi dolnośląskimi firmami z branży IT i oprogramowania rozrywkowego we wrześniu 2022 r. uczestniczyła w Tokio w misji gospodarczej przygotowanej przez samorząd woj. dolnośląskiego w ramach projektu „Going Global – Dolnośląska Dyplomacja Gospodarcza”. Udział w tokijskich targach był 9. misją gospodarczą zorganizowaną w ramach tego projektu.

 

„Ideą projektu jest to, aby małym i średnim firmom z regionu umożliwić udział w targach, wesprzeć ich działalność i pomóc w internacjonalizacji ich pomysłów” – podkreślał wówczas marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski.(PAP)

 

autor: Piotr Doczekalski

 

pdo/ mk/

Ekspertka o nieruchomościach: Teraz jest czas kupującego

Teraz jest raczej czas kupującego niż sprzedającego; kupujących nie ma zbyt wielu i wiedzą, że sprzedający ich potrzebują. Jeszcze dwa lata temu było odwrotnie – powiedziała PAP doradczyni gospodarcza Katarzyna Rogoźnicka, odnosząc się do sytuacji na rynku nieruchomości w Zachodniopomorskiem.

„Zauważyliśmy duży przestój – nieruchomości się nie sprzedają albo sprzedają się rzadziej niż jeszcze w zeszłym, a tym bardziej niż w poprzednim roku, zanim zaczęły rosnąć stopy procentowe. Wiele osób, które jeszcze kilkanaście miesięcy temu miały zdolność kredytową, w tej chwili ma ją mniejszą albo nie ma jej wcale” – powiedziała w rozmowie z PAP doradczyni gospodarcza Katarzyna Rogoźnicka ze szczecińskiego Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk & Michalska.

 

Dodała, że niektórzy pośrednicy nieruchomości ze względu na brak kupców zawiesili w minionym roku działalność.

 

Jak zaznaczyła, ceny na rynku deweloperskim nie spadły, ale i nie rosną. Za mieszkanie w Szczecinie w stanie deweloperskim – dodała – trzeba zapłacić co najmniej 8,5 tys. zł za metr kw., a w przypadku nowych inwestycji w atrakcyjnych lokalizacjach, np. nad Odrą, ceny zaczynają się od 12,5 tys. zł za metr kw.

 

„Tutaj deweloperzy są na razie nieugięci, nie schodzą z ceny, ale widać tendencję do oferowania dodatkowych korzyści, jak choćby wyższego standardu, wykończenia łazienki lub całego mieszkania +pod klucz+” – mówiła Rogoźnicka.

 

Na rynku wtórnym właściciele mieszkań decydują się natomiast na niewielką obniżkę cen, a według przewidywań części rzeczoznawców majątkowych ceny mogą wkrótce osiągnąć poziom tych sprzed czterech lat. Mieszkania wystawione na sprzedaż zwykle długo nie mogą znaleźć kupców.

 

Według przewidywań ekspertki możliwe, że więcej mieszkań z rynku wtórnego będzie dostępnych wiosną – ich właściciele mogą się zdecydować na sprzedaż ze względu na trudną sytuację finansową.

 

„Niedawno porady szukał u nas pan, który ma dwa mieszkania – jedno wynajmował, traktując je jako swego rodzaju zabezpieczenie na emeryturę, a w drugim mieszka. Zdecydował się sprzedać to pierwsze ze względu na bardzo wysoki koszt kredytu, chciał się po prostu tego kredytu pozbyć” – powiedziała Rogoźnicka.

 

Jak dodała, z drugiej strony zdarzają się obecnie klienci, którzy poszukują nieruchomości za ok. 200 tys. zł, choć już dwa lata temu średnia cena transakcyjna za nieruchomość wynosiła w Szczecinie 300-350 tys. zł.

 

„I nawet za taką cenę jak dwa lata temu nie kupimy już takiej nieruchomości, jak wówczas. Tym bardziej za 200 tys. zł. Ale klienci nie mają pieniędzy ani zdolności kredytowej, próbują być może znaleźć jakieś +tajne źródło+ tanich nieruchomości. To niestety myślenie życzeniowe” – wskazała ekspertka.

 

Problemów, jak dodała, nie ma natomiast rynek „premium”, a więc w Zachodniopomorskiem przede wszystkim apartamenty nad Bałtykiem. Są one przeznaczone dla kupujących, którzy nie tylko nie boją się kryzysu, ale często na nim zarabiają. Cena 20 tys. zł za metr kw. za mieszkanie z widokiem na morze jest dla tych osób do zaakceptowania, a w tym przypadku nie ma przewidywań co to wahań cen tych nieruchomości.

 

Jak oceniła ekspertka, jeśli chodzi o ceny mieszkań poza grupą „premium” sytuacja w województwie jest porównywalna do całego kraju, wyłączając największe aglomeracje.

 

„Nie jesteśmy wyjątkiem. W mojej opinii teraz jest raczej czas kupującego niż sprzedającego, a i tak kupujących nie ma zbyt wielu. Dlatego wiedzą oni, że sprzedający ich potrzebuje. Dwa lata temu było odwrotnie” – wskazała Rogoźnicka.

 

Dodała, że sprzedający mają „życzeniowe przyzwyczajenia z 2020 r.” i przeświadczenie, że do wystawionego na sprzedaż mieszkania ustawia się kolejka chętnych, przez co „oczekują kwot, które są w tej chwili nierealne”.

 

„Zdarzają się sytuacje, gdy za mieszkanie do remontu w kamienicy oczekiwano ok. 8 tys. zł za m kw. Obecnie jednak – jak przyznają rzeczoznawcy majątkowi – maksymalna cena za taką nieruchomość to ok. 6,5 tys. zł” – zaznaczyła ekspertka.(PAP)

 

autorka: Elżbieta Bielecka

 

emb/ je/

„Filmy, których już nie nakręcę” i „Samotność Fausta” – dwie nowe książki Krzysztofa Zanussiego w księgarniach

0

Żaden pogląd nie jest do końca prawdziwy, ja jednak jestem po stronie tych, którzy uważają, że prawda istnieje. Jest może niedostępna, ale nie podzielam postmodernistycznych przekonań, że prawdy nie ma sensu szukać, bo jej nie ma – mówi PAP Krzysztof Zanussi.

W księgarniach ukazały się właśnie dwie książki autorstwa Krzysztofa Zanussiego – „Filmy, których już nie nakręcę” i „Samotność Fausta”. Reżyser zapowiada premierę swojego nowego filmu i kolejnej publikacji książkowej w nadchodzących miesiącach.

 

Polska Agencja Prasowa: Kiedy zaproponowałam panu rozmowę, w której zawrzemy wątek wiary i religii, usłyszałam, że pańskie słowa znów wywołają kontrowersje. Dlaczego?

 

Krzysztof Zanussi: Kontrowersje to delikatne słowo. Zazwyczaj, gdy wypowiadam się pozytywnie o wierze, spada na mnie istny łomot, a w mediach społecznościowych rozpętuje się burza bardzo emocjonalnych komentarzy. Zupełnie zbyteczna i nierzetelna. Mam wrażenie, że w powietrzu w ogóle wisi jakaś ogromna masa agresji, która bez końca szuka wyładowania. Toczą się walki, które w gruncie rzeczy nie wymagają aż takiej zawziętości.

 

PAP: Pamiętam swoją rozmowę z Jackiem Poniedziałkiem tuż przed premierą pańskiego filmu „Eter”. Byłam zdumiona, że aktor i reżyser o, zdawałoby się, skrajnie różnych światopoglądach podjęli współpracę. Jacek Poniedziałek zapewnił wtedy, że jest wielbicielem pańskiego kina, a współpracowało się panom bardzo dobrze.

 

K.Z.: Skomentuję to słowami papieża Jana XXIII, który wspominając przyjaźń z kimś, kogo poznał podczas swoich podróży dyplomatycznych, opowiadał, że bardzo się blisko przyjaźnili, różniły ich tylko poglądy, a to przecież nie ma większego znaczenia.

 

PAP: To pięknie i dowcipnie powiedziane, ale czy znaczenie poglądów rzeczywiście można uznać za tak błahe?

 

K.Z.: Żaden pogląd nie jest do końca prawdziwy, ja jednak jestem po stronie tych, którzy uważają, że prawda istnieje. Jest może niedostępna, ale nie podzielam postmodernistycznych przekonań, że prawdy nie ma sensu szukać, bo jej nie ma. Chętnie podpisuję się pod słowami papieża Jana XXIII, bo rzeczywiście porozumienie w sferze ludzkiej sięga daleko głębiej niż intelekt. Bardzo dobrze pracowało mi się na przykład z Janem Nowickim, który tak niedawno odszedł, mimo że różniło nas bardzo wiele spraw. Myślę, że z Jackiem Poniedziałkiem było podobnie.

 

PAP: Czy w środowisku artystycznym różnice poglądów silnie dają o sobie znać?

 

K.Z.: Oczywiście. Gorzej, że różnice poglądów często nakładają się na podziały polityczne, bo to już zupełne nieporozumienie. Żadna partia nie ma monopolu na to, żeby nazywać siebie chrześcijańską, tymczasem przywłaszczanie sobie chrześcijaństwa przez polityków stało się częste. To mnie bardzo niepokoi, szczególnie w momencie tak dużego załamania autorytetu instytucji Kościoła, ujawniania jego mrocznych stron i uświadomienia sobie w końcu, ile zła poczyniono w imię Boga.

 

PAP: Jak zatem pozostać w Kościele, mając tego świadomość?

 

K.Z.: Dobra znajomość historii uświadamia nam, że nie dzieje się nic nowego. Niestety wciąż działa mechanizm tworzenia przykrywki, która osłania rzeczy skandaliczne i haniebne. Czasem spod tej przykrywki coś się przedostaje, ale widzę ze smutkiem, z jak ogromnym uporem wielu przedstawicieli Kościoła stara się niewygodne dla siebie sprawy zamieść pod dywan.

 

PAP: Są jednak i mądrzy księża, którzy opowiadają się za oczyszczeniem Kościoła z win, przyznaniem się do błędów.

 

K.Z.: Wielu takich spotkałem i dzięki nim pozostaję w Kościele mimo wielkiego gniewu na tych, którzy zawiedli.

 

PAP: Dobrze pamiętam pański film „Obce ciało”, który rzeczywiście wzbudził wiele dyskusji, i rolę Agaty Buzek – dziewczyny, która decyduje się wstąpić do klasztoru. Pomyślałam wtedy, że kiedy za tymi młodymi kobietami zamyka się klasztorna brama, nie ma odwrotu. Nie wiemy, co się z nimi dzieje, a one mają znacznie mniej wolności niż mężczyźni w zakonach.

 

K.Z.: Z tym się raczej nie zgodzę. Wszystko zależy od reguły klasztornej.

 

PAP: Pańska bohaterka zdaje się tracić wszystko, co wiąże się indywidualnością, tożsamością, poczuciem odrębności, słowem – wszystkiego tego, czego jako ludzie bardzo potrzebujemy. Musi prosić siostrę przełożoną o wykonanie telefonu. To dość jaskrawy przykład w czasach, kiedy wszyscy bez przerwy trzymamy kurczowo telefony w dłoniach. Jako widz rozumiem kontrowersje, które ten film wzbudził. Tak jak ojciec dziewczyny w filmie, mam ochotę nią potrząsnąć – powiedzieć, że nie warto, że powołanie może okazać się ułudą, której będzie z czasem żałować, a razem z tym żalem przyjdą gorycz i zmaganie się ze sobą. Że nie należy w życiu stawiać na jedną kartę, bo ono też jest jedno. Nawet, jeśli współczesny świat oferuje wiele pokus, nie wyklucza przecież godnego życia zgodnie z własnym sumieniem, bez poddawania się rygorowi klasztoru.

 

K.Z: Ona akurat wstępuje do klasztoru kontemplacyjnego, który wyklucza kontakty zewnętrznym światem, ale taki jest jej wybór. Te zgromadzenia klasztorne, które mają najbardziej radykalną regułę, są w gruncie rzeczy najciekawsze. Ale przecież są i inne. Często widzę siostry zakonne, biegające od rana do nocy z jakąś działalnością dobroczynną, będące zakorzenione w świecie absolutnie nie mniej niż mężczyźni w zakonach. Prawdą jest jednak, że głos zakonnic w Kościele zdecydowanie pobrzmiewa słabiej. Dopiero w ostatnich latach słyszę, że ktoś spostrzega z pewnym oburzeniem, iż zakonnice bywają wykorzystywane w Kościele do zdań poślednich. Oczywiście nikomu korona z głowy nie spadnie, jeśli posprząta lub ugotuje, ale rola kobiet w Kościele nie może być wyłącznie służebna wobec mężczyzn. Warto o tym dyskutować, bo to, co zostało dawno przesądzone, nie musi trwać wiecznie.

 

PAP: Dzisiaj, kiedy feminizm coraz silniej dochodzi do głosu, niektórym zdaje się, że to forma agresji przeciwko mężczyznom. Ale może kobiety potrzebują po prostu wykrzyczeć to, o czym milczały przez stulecia. Tyle że to, o czym krzyczą, nie jest na rękę wizji roli kobiety, jaką proponuje Kościół.

 

K.Z.: Owszem. Wiele, z tego co proponuje nam Kościół, wydaje się trudne do pogodzenia z tym, co oferuje współczesny świat. Ale tym, którzy czują dalecy od wiary, często proponuję pewien eksperyment myślowy – radzę, by spróbowali sobie wyobrazić, jak wyglądałby świat bez chrześcijaństwa. Jak to wszystko by się potoczyło, gdyby w żadnej stajence nie urodził się żaden Jezus? To nie jest niewyobrażalne, musielibyśmy jednak zastanowić się, co wówczas, byłoby z judaizmem, czy Mahomet stworzyłby tak potężną religię, jaką jest islam? Ludzkość mogłaby rozwinąć się na wzór cywilizacji chińskiej, która jest bardzo daleka od chrześcijaństwa, a wtedy uformowalibyśmy zupełnie inną skalę wartości. Może warto pomyśleć, że choć chrześcijaństwo ma w swojej historii wiele czarnych kart, mimo że popełniono wiele zła, w ostatecznym rozrachunku warto chyba przyjąć, że religia chrześcijańska przyniosła nam znacznie więcej dobra.

 

PAP: Obecnie o świętach i tradycjach chrześcijańskich, jak choćby Boże Narodzenie, które obchodziliśmy niedawno, przypominamy sobie najczęściej wtedy, kiedy można na nich zarobić. Statystyki pokazały, że podczas obecnych świąt planowaliśmy wydać stosunkowo niewiele mniej niż w roku ubiegłym, mimo że rosną inflacja i ceny. Być może nie chcemy pogodzić się z tym, że stół i dekoracje wigilijne mogą być skromniejsze, że pod choinką może znaleźć się mniej prezentów…

 

K.Z.: Kiedy byłem dzieckiem, pod choinką złożony był dla mnie jeden podarek. Czasami, jeśli świętował z nami ktoś z dalszej rodziny, to coś dorzucił. Ale to wszystko przybrało teraz inny obrót. Świat materialny jest światem szalenie apetycznym. Nie ma sensu negować jego urody, ale on nie może mieć wartości absolutnej.

 

PAP: Naszą przedświąteczną gorączkę zakupów podsyca puszczany wszędzie ten sam każdego roku zestaw zagranicznych bożonarodzeniowych piosenek. A my mamy bardzo wiele własnych, pięknych kolęd. Czy kultywuje pan z rodziną tradycję kolędowania?

 

K.Z.: Tak, zawsze bardzo solidnie jej przestrzegamy. W tym roku też kolędowaliśmy z kilkudziesięcioma gośćmi. To wspólne śpiewanie jest dla mnie bardzo szlachetną formą współżycia społecznego. Mamy swój prywatny zwyczaj, zgodnie z którym, po drugim dniu świąt zapraszamy do siebie ludzi z bardzo różnych środowisk i światów. Są wśród nich i nasi sąsiedzi, którzy są rzemieślnikami, i ministrowie, i dyplomaci. Te kontrasty społeczne, które zanikają podczas wspólnego śpiewania kolęd, okazują się szalenie ciekawe.

 

PAP: Jak wyglądał dla pana miniony rok po względem twórczym? Zobaczymy wkrótce jakiś nowy pański film?

 

K.Z.: Tak. Jeden z moich filmów właśnie czeka na premierę. Opowiada, najogólniej mówiąc, o matematyce i Panu Bogu. Oczywiście matematyka nie daje dowodów na istnienie Boga, a i o Bogu myślimy dziś w sposób bardziej abstrakcyjny niż dawniej.

 

PAP: To niejedyne z pańskich przedsięwzięć, które przynosi rok 2023. W wydawnictwie Poznańskim ukazała się właśnie pana książka o intrygującym tytule „Filmy, których już nie nakręcę”. Skąd wziął się na nią pomysł?

 

K.Z.: To książka oparta na remanencie, czyli tak zwanym czyszczeniu szuflady. Zawiera pomysły, na filmy, które z różnych powodów zarzuciłem. Może ktoś z nich teraz skorzysta? Może kogoś zainteresują? Ja już tych filmów nie zrobię.

 

PAP: Dlaczego?

 

K.Z.: Bo nie zdążę, bo jestem za stary. Mam jeszcze kilka projektów i one już wyczerpują horyzont moich planów. W końcu – jak długo można uprawiać ten zawód? To nie jest praca dla staruszków. Kiedyś trzeba sobie powiedzieć: wystarczy.

 

PAP: Podzieli się pan przynajmniej jednym pomysłem z tych filmów, o których wie pan, że ich już nie nakręci?

 

K.Z.: Choćby ten oparty na scenariuszu o Jadwidze Andegaweńskiej. Jakiś czas temu był blisko realizacji, ale przedsięwzięcie niestety upadło, po części za sprawą środowiska sióstr jadwiżanek. One chciały innego filmu, ja innego, wobec czego nie powstał żaden.

 

PAP: Czy będzie miał pan zastrzeżenia, jeśli któryś z tych pomysłów ktoś rzeczywiście po swojemu wykorzysta?

 

K.Z.: Nie, absolutnie. Zresztą raz to się już zdarzyło. Prowadziłem w Szwajcarii seminarium scenariuszowe. Tam właśnie ktoś się zgłosił i zapytał, czy może skorzystać z pomysłu, który omawiałem. Oczywiście zgodziłem się na to. Film powstał, a ja bardzo miło zostałem w nim uhonorowany wzmianką w czołówce. Nakręcono go we Włoszech i został doceniony na festiwalu w Locarno, odbył więc szczęśliwą drogę.

 

PAP: Kilka dni temu ukazała się książka także pańska książka zatytułowana „Samotność Fausta”…

 

K.Z.: Tak. Publikacja, która ukazała się świeżo w wydawnictwie Znak, jest z kolei długim wywiadem, jaki przeprowadził ze mną Jacek Moskwa. To właściwie rozmowa o wszystkim – jej tytuł, „Samotność Fausta”, przypisano mi jako staremu profesorowi.

 

PAP: Wiadomo już, że w tym roku możemy spodziewać się jeszcze trzeciej książki pańskiego autorstwa. O czym ona będzie?

 

K.Z.: Trzecią wyda Uniwersytet Warszawski i będzie miała charakter bardziej naukowy. To publikacja zadziwiająca mnie samego. Jest historią moich działań na obszarze języka niemieckiego. Zrobiłem wiele prac filmowych, teatralnych i operowych we Włoszech, pracowałem we Francji, w Rosji i Ameryce, ale cała książka powstała akurat o mojej pracy w Niemczech. Odbyło się tam tyle moich premier teatralnych, opublikowano tyle recenzji i relacji, że wręcz wydało mi się niepojęte, jak wielki kawał życia poświęciłem pracy w języku niemieckim.

 

PAP: Czy bywa pan krytyczny wobec filmów swoich kolegów po fachu?

 

K.Z: Wiek daje mi ten przywilej, że nie muszę już oglądać wszystkiego. Oglądam to, co daje mi nadzieję, że będzie mi się podobać. I takich filmów wciąż znajduję sporo. Ostatnio obejrzałem szwedzki film „W trójkącie” i bardzo mnie ubawił. Odebrałem go jako zjadliwą satyrę na to, co odbieram podobnie. Podobają mi się też niektóre polskie filmy, jak ten o księdzu Kaczkowskim w reżyserii Daniela Jaroszka, podobnie jak „Supernova” Bartosza Kruhlika, a także „Infinite Storm” Małgorzaty Szumowskiej, mimo że nasze prywatne relacje nie są szczególnie ciepłe. Cieszy mnie, że wciąż zdarza mi się znajdować w filmach młodszych reżyserów tonację, która jest mi bliska, nie chcę jednak wystawiać nikomu cenzurek, bo to by było nietaktowne.

 

PAP: A co pan myśli o wzrastającej popularności seriali? Dziś rozmachem czy wyjątkowością scenariusza potrafią dorównać filmowi, a może nawet go przewyższyć, bo dają możliwość opowiedzenia więcej, w sposób bardziej niespieszny, za to rozbudowany.

 

K.Z.: To prawda, ale seriale często trzymają się tej zasady, by popadać w dosłowny realizm. Mnie to nie odpowiada, ale sam zaproponowałem niedawno Telewizji Polskiej projekt miniserialu w nadziei, że uda w tym gatunku poeksperymentować, wejść z nim w polemikę i zrobić wszystko na odwrót.

 

PAP: Twórcy seriali, potrafią tworzyć rzeczy bardzo wartościowe, ale często popełniają ten błąd, że pozostawiają sobie furtkę do stworzenia kontynuacji. A ciągi dalsze często bywają słabsze.

 

K.Z.: Sama idea serialu przekreśla to, co dla mnie jest istotne w filmie i co konstytuuje tożsamość europejską – mianowicie dramat grecki, który ma określoną strukturę. Jest początek, kulminacja i rozwiązanie. Serial otwiera możliwość wprowadzania wielu wątków, z których każdy jest równie ważny, a to wprowadza chaos. Tak przynajmniej wyglądają seriale, które ciągną się w nieskończoność. W tej chwili jednak serial przekształca się w coś innego. Czasem jest czystą rozrywką, kiedy indziej próbuje zawrzeć ogólną refleksję o ludzkim losie i jest porównywalny z wielotomową powieścią, czyli formą, która bywa szlachetna.

 

PAP: Z jaką refleksją podsumował pan miniony rok?

 

K.Z.: Ten rok podsumował się sam, w tragiczny sposób. Urodziłem się tuż przed wojną, kiedy więc patrzę na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, wracają do mnie wspomnienia z dzieciństwa. Patrząc na ekran telewizora, wracają do mnie obrazy z wczesnej młodości. Pokolenie dzisiejszych młodych ludzi wchodziło w życie, kiedy świat był bezpieczny, a oni z dnia na dzień stawali się coraz zamożniejsi. Żyli w świecie pozbawionym niebezpieczeństw, dlatego teraz są narażeni na ogromny szok. Myślę, że im jest najtrudniej. Ludziom mojego pokolenia łatwiej jest pogodzić się z tym, że przekonanie, iż musi być dobrze, a nam wszystko się należy, to tylko ułuda.

 

Rozmawiała: Malwina Wapińska (PAP)

 

pat/

Morawiecki: Należy się przyjrzeć osobom posiadającym 7-8 mieszkań

0

W najbliższym czasie rząd zajmie się przepisami dotyczącymi opodatkowania dodatkowych mieszkań – powiedział w sobotę w RMF FM premier Mateusz Morawiecki. Nowe przepisy mają objąć głównie fundusze kupujące setki mieszkań, ale należy się też przyjrzeć osobom posiadającym 7-8 mieszkań – dodał.

Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki pytany był w porannej rozmowie w radiu RMF FM m.in. o pomysł opodatkowania dodatkowych mieszkań.

 

„Nie mamy żadnego bardzo konkretnego projektu, (…) ale już rok remu zapowiadaliśmy przede wszystkim nałożenie opłat na fundusze, przede wszystkim, na tych inwestorów, którzy kupują po 100, 200, 500 mieszkań jednocześnie, powodując, że pobyt utrzymuje się taki sam, ale podaż się zmniejsza, ponieważ oni te mieszkania utrzymują w puli do sprzedaży za jakiś czas” – powiedział.

 

Morawiecki dodał, że rząd pracuje nad tym, „aby poprzez opłatę PCC – podatek od czynności cywilnoprawnych – w przypadku takich spekulacyjnych zakupów, kilkudziesięciu czy kilkuset mieszkań jednocześnie, ten inwestor był dodatkową opłatą obłożony.”

 

Dopytywany o to, czy rodzice, którzy kupili mieszkania dla paru dzieci, muszą obawiać się nowego podatku, stwierdził: „Myślimy tylko i wyłącznie o nałożeniu opłat powyżej kilku mieszkań, czyli powyżej kilku mieszkań kupowanych przez tego samego inwestora. (…) Jeżeli ktoś kupił już 7 czy 8 mieszkań, to też należy się przyglądnąć temu, bo to znaczy, że jest to osoba zamożniejsza” – dodał.

 

Premier poproszony o sprecyzowanie, kiedy takie rozwiązanie miałoby wejść w życie i czy będzie to w br., powiedział, że rząd w najbliższym czasie zajmie się tym tematem.

 

Odnosząc się do pytania o ewentualne podniesienie w tym roku podatków dla najbogatszych Polaków, Morawiecki zapewnił: „Żadnych nowych podatków my w tym roku nie wprowadzamy.”(PAP)

 

Autor: Szymon Zdziebłowski

 

szz/ joz/

Joe Biden pochwalił wzmocnienie japońskiego wojska i potwierdził zobowiązanie USA do obrony Japonii

0

Prezydent USA Joe Biden pochwalił fundamentalne wzmocnienie zdolności obronnych Japonii i potwierdził zobowiązania USA do obrony tego kraju, również za pomocą broni jądrowej – głosi wspólne oświadczenie przywódców USA i Japonii po piątkowym spotkaniu w Białym Domu. Oba kraje zadeklarowały też dalszy sprzeciw wobec rosyjskiej agresji.

„Prezydent Biden pochwalił odważne przywództwo Japonii w fundamentalnym wzmocnieniu swoich zdolności obronnych i wysiłków dyplomatycznych” – napisano w oświadczeniu wydanym przez Biały Dom po spotkaniu Bidena z premierem Japonii Fumio Kishidą. Biden zwrócił uwagę na przyjętą przez Japonię – wciąż posiadającą pacyfistyczną konstytucję z 1946 r. – nową strategię bezpieczeństwa narodowego, zakładającą zwiększenie zbrojeń i pozyskanie „zdolności kontruderzeniowych”.

 

„Ta inwestycja wzmocni bezpieczeństwo w całym rejonie Indo-Pacyfiku i poza nim oraz zmodernizuje relacje USA-Japonia w XXI w.” – napisano.

 

Podczas spotkania z Kishidą prezydent USA zadeklarował chęć pomocy w pozyskaniu nowej broni. Według doniesień mediów chodzi m.in. o amerykańskie rakiety Tomahawk. Biden ponownie potwierdził „niezachwiane” zobowiązania sojusznicze Ameryki wobec Japonii, dodając, że odnoszą się one również do wysp Senkaku (stanowiących przedmiot sporu z Chinami). Jak podkreślił, USA będą bronić Japonii z użyciem „pełnego zakresu zdolności, w tym jądrowych”.

 

Obaj przywódcy mieli ponadto zadeklarować sprzeciw wobec jednostronnego, siłowego naruszania status quo w sprawie Tajwanu i kontynuację polityki sankcji wobec Rosji i wspierania Ukrainy.

 

„Jednoznacznie stwierdzamy, że jakiekolwiek użycie broni jądrowej przez Rosję na Ukrainie byłoby aktem wrogości wobec ludzkości, nieusprawiedliwionym w żaden sposób” – oznajmili przywódcy.

 

Obaj zadeklarowali też zacieśnienie współpracy gospodarczej, m.in. w obszarze technologii, w tym w sektorze półprzewodników.

 

Wcześniej podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych i obrony obu krajów USA zapowiedziały wzmocnienie swojego pułku piechoty morskiej na Okinawie. Nowa jednostka ma zostać przystosowana do szybkiego reagowania i odstraszania Chin, m.in. za pomocą dodatkowych zdolności rozpoznawczych i wywiadowczych oraz rakiet przeciwokrętowych.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

Tusk: Adamowicz został zamordowany, bo PiS-owska machina wmawiała ludziom, że był on wcieleniem zła

0

Paweł Adamowicz został zamordowany dlatego, że przez długi czas nie tylko anonimowi hejterzy gdzieś w sieci, ale wielka państwowa, PiS-owska machina starała się wmówić ludziom, że był on wcieleniem zła – podkreślił w piątek w Gdańsku szef PO Donald Tusk.

W piątek mijają cztery lata od zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. 13 stycznia 2019 r. sprawca, w trakcie finału WOŚP wbiegł na scenę i ranił nożem prezydenta Gdańska. Adamowicz zmarł następnego dnia.

 

Tusk podkreślił w piątek na spotkaniu z młodzieżą w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, że śmierć Pawła Adamowicza „to nie jest jakiś ponury incydent, to nie jest jakiś jednostkowy wybryk”.

 

„Paweł Adamowicz został zamordowany, tutaj, w Gdańsku, dlatego, że przez długie tygodnie i miesiące nie tylko hejterzy anonimowi gdzieś w sieci, ale wielka państwowa, PiS-owska machina każdego dnia i tygodnia starała się wmówić ludziom, że Paweł Adamowicz to wcielenie zła” – powiedział lider PO.

 

„Ktoś kiedyś zauważył, że nazizm nie zaczął się od komór gazowych, to był ten najbardziej upiorny finał, ale zaczęło się od złego słowa” – mówił Tusk. „Każdy, kto zna trochę historię wojny rosyjsko-ukraińskiej i napaści Rosji na Ukrainę wie, ile słów w mediach publicznych rosyjskich pełnych pogardy, poniżających słów nienawiści padło, zanim do tej wojny doszło” – zauważył szef PO.

 

Według niego, „konsekwencje stygmatyzowania, nazywania kogoś obcym, przyklejania komuś etykiety, że jest wrogiem, bo ma inny kolor skóry, jest innej narodowości, innej rasy, innego wyznania, przynosi prędzej czy później właśnie takie konsekwencje”.

 

„Tak naprawdę śmierć Pawła Adamowicza ma w jakimś sensie taki tragiczny sens, jeśli byłaby ostrzeżeniem, jeśli byłaby jakby takim dniem otrzeźwienia dla władzy. Bo takiego otrzeźwienia ta władza i bardzo wielu naszych rodaków potrzebuje” – podkreślił Tusk. Jak mówił, „tu nie chodzi o ryzyko i zagrożenie, być może kolejnej śmierci, czy jakiegoś kolejnego ataku terrorystycznego”. „Tu chodzi także o to, co dzieje się z umysłami, duszami i sercami Polek i Polaków poddanych presji nienawiści i pogardy przez tyle lat” – dodał.

 

„Tak naprawdę te złe słowa, ta nienawiść, która wylewa się z rządowych mediów i z ust premierów, ministrów, liderów partyjnych PiS-u i jego sojuszników zostawia ślad w każdym z nas” – zaznaczył szef PO.

 

Dlatego – dodał – „ta potrzeba zwycięstwa za 9 miesięcy jest tak oczywista i tak wielka, bo my musimy uratować nasze umysły i nasze serca przed tym, co się zaczyna z nami wszystkimi w Polsce niestety dziać”.

 

„My musimy zbudować jak najszybciej taką serdeczną, mądra tamę tej nienawiści i pogardy, żebyśmy sami nie zamienili się w tych, którzy dzisiaj nas w jakiś sposób słowem, epitetem, brutalną złośliwością atakują każdego dnia i prześladują” – powiedział Tusk.(PAP)

 

autor: Edyta Roś, Krzysztof Wójcik

 

ero/ kszy/ par/

UE/ Von der Leyen: KE oceni polską ustawę o SN, gdy nowe prawo zostanie wdrożone

0

Komisja Europejska oceni, czy ostatnie zmiany w polskim sądownictwie mogą doprowadzić do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy dopiero wtedy, gdy nowe prawo zostanie wdrożone – przekazała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w piątek w szwedzkiej Kirunie.

Szefowa KE przebywa w Szwecji w związku z inauguracją prezydencji, którą w UE ten kraj objął w styczniu.

 

„Zmiany muszą zostać wprowadzone” – powiedziała von der Leyen na konferencji prasowej w Szwecji, zapytana o Polskę. „To wówczas doprowadziłoby do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy” – dodała.

 

Chodzi o 35,4 miliarda euro przeznaczone dla Polski z unijnego Funduszu Odbudowy, który ma pomóc gospodarkom państ UE wyjść z kryzysu związanego z pandemią.

 

Nowy projekt ustawy o sądownictwie złożony przez polski rząd w grudniu 2022 r., a obecnie przyjęty przez Sejm, jest ważnym krokiem w kierunku wypełnienia zobowiązań wynikających z polskiego Krajowego Planu Odbudowy – powiedział w piątek PAP rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand.

 

„Będziemy nadal uważnie śledzić kolejne etapy trwającego procesu legislacyjnego, a następnie przeanalizujemy ostatecznie przyjęte prawo. Pozostajemy w kontakcie z polskimi władzami, aby zapewnić pełną zgodność polskiego ustawodawstwa ze zobowiązaniami podjętymi w ramach KPO w zakresie niezawisłości sądów. Ważne będzie, aby przyjęta ostateczna ustawa podniosła standardy ochrony sądowej i niezawisłości sędziowskiej” – powiedział Wigand.

 

Sejm uchwalił w piątek nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym z jedną poprawką PiS. Żadna poprawka proponowana przez opozycję nie przeszła. Przepisy trafią teraz do Senatu.

 

Za przyjęciem noweli zagłosowało 203 posłów, 52 było przeciw, a 189 osób wstrzymało się od głosu. Wcześniej posłowie zagłosowali za przyjęciem poprawki PiS, która wydłuża vacatio legis ustawy z 14 do 21 dni. Poparcia nie uzyskało 14 poprawek opozycji przekształcających główne zapisy ustawy.

 

Uchwalona nowelizacja ustawy o SN autorstwa PiS ma – według autorów – wypełnić kluczowy „kamień milowy” w celu odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Założenia ustawy były negocjowane podczas rozmów ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli.

 

Zgodnie z tymi przepisami sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów miałby rozstrzygać Naczelny Sąd Administracyjny, a nie, jak obecnie, Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. NSA będzie rozstrzygać sprawy dyscyplinarne sędziów Sądu Najwyższego w pierwszej instancji w 3-osobowym składzie, a w drugiej instancji w składzie 5-osobowym. Z kolei w przypadku sędziów sądów powszechnych i wojskowych NSA będzie sądem dyscyplinarnym w części spraw w pierwszej instancji i we wszystkich sprawach w drugiej instancji. NSA ma przejąć także kompetencje do rozstrzygania tzw. spraw immunitetowych sędziów wszystkich sądów.

 

Nowela przewiduje też zasadnicze zmiany dotyczące tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego. Jest to stosunkowo nowa instytucja, która została wprowadzona prezydencką nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym latem ub.r. Ma ona w założeniu pozwolić na badanie spełnienia przez sędziego wymogów niezawisłości i bezstronności z uwzględnieniem okoliczności towarzyszących jego powołaniu i jego postępowania po powołaniu, jeżeli mogło dojść do naruszenia standardu niezawisłości lub bezstronności mającego wpływ na wynik sprawy. Możliwość takich testów przewidziano wobec wszystkich sędziów, a zgodnie z obowiązującymi przepisami wniosek o taki test może złożyć strona postępowania prowadzonego przez danego sędziego.

 

Zgodnie z uchwalonymi w piątek zmianami test bezstronności sędziego będzie mogła zainicjować nie tylko strona postępowania, ale także „z urzędu” sam sąd. Nowela uzupełnia także możliwość badania podczas „testu” wymogów niezawisłości i bezstronności o przesłankę ustanowienia sądu „na podstawie ustawy”.

 

Nowelizacja zakłada także wyłączenie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów za badanie, w ramach wszelkich procedur, spełnienia przez innego sędziego wymogów niezawisłości, bezstronności i ustanowienia go na podstawie ustawy. Oznacza to, że sędziowie nie będą ponosić odpowiedzialności dyscyplinarnej za ustalanie lub ocenę zgodności z prawem powołania sędziego lub wynikającego z tego powołania uprawnienia do orzekania.

 

Zmiany mają wejść w życie po 21 dniach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

 

PiS złożył projekt tej nowelizacji w Sejmie 13 grudnia ub.r. Posłowie mieli zająć się projektem jeszcze przed nowym rokiem, ale został on zdjęty z porządku obrad. Wcześniej prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie współuczestniczył w przygotowaniu projektu ani nie konsultowano go z nim. Zaapelował o spokojne i konstruktywne prace parlamentarne nad projektem i zaznaczył, że nie zgodzi się na rozwiązania godzące w system konstytucyjny oraz nie pozwoli, aby do polskiego systemu prawnego został wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który będzie podważał nominacje sędziowskie albo pozwalał komukolwiek je weryfikować.

 

Negatywnie o zmianach wypowiadał się koalicjant PiS – Solidarna Polska. Krytyczne opinie i stanowiska do tych przepisów przedstawiły m.in. Sąd Najwyższy, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego i Krajowa Rada Sądownictwa.

 

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

 

luo/ adj/

PŚ w skokach/ Kubacki drugi, cała szóstka Polaków wystąpi w niedzielnym konkursie

0

Dawid Kubacki zajął drugie miejsce w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu indywidualnego Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. W piątek na Wielkiej Krokwi wygrał Austriak Daniel Tschofenig.

O prawo startu walczyło w stolicy polskich Tatr 51 zawodników z 12 państw, w tym sześciu biało-czerwonych, którzy w komplecie wystąpią w niedzielę na skoczni im. Stanisława Marusarza.

 

Kubacki oddał skok na odległość 128 m. „Moje skoki mogły by być dłuższe, chociaż w sumie były niezłe. Oczywiście zauważyłem drobne błędy, ale to jest do szybkiego poprawienia. Trochę natomiast dokuczyły mi warunki, bo niby wiało +w plecy+, ale ja chyba trafiłem na ten poryw kręcący” – podsumował nowotarżanin.

 

Kamil Stoch ze skokiem na odległość 124 m zajął 15 miejsce. „Cieszę się, bo po chorobie jestem coraz silniejszy. Wraca też dobra energia. Oczywiście podczas minionego weekendu straciłem sporo sił, ale naprawdę jest radość, bo z dnia na dzień czuje się mocniejszy” – podkreślił pięciokrotny zwycięzca zakopiańskich edycji PŚ.

 

16. był Aleksander Zniszczoł (132 m). „Jestem bardzo zadowolony ze skoku i mam nadzieje, że w niedzielę przynajmniej tak właśnie mi pójdzie” – wyraził nadzieję skoczek WSS Wisła w Wiśle.

 

Piotr Żyła uzyskując odległość 120 m uplasował się na 25 miejscu i po swojej próbie szybko zszedł ze skoczni. Zazwyczaj chętny do rozmowy wiślanin nie chciał tym razem ocenić swojego występu. Natomiast 33. w kwalifikacjach Paweł Wąsek (111 m) był wyraźnie niezadowolony ze swoje próby.

 

„Bardzo kiepsko poszło. Dzisiaj żaden skok nie wyszedł po mojej myśli, jakbym gdzieś zgubił czucie. Plan na niedzielę? Błędy poprawić, czucie odzyskać i oddać dobre skoki” – wyliczał zawodnik WSS Wisła.

 

35. Jan Habdas (115 m) także stwierdził, że niestety nie ustrzegł się błędów. „Po treningu i teraz wyraźnie czuję, że dużo mi jeszcze brakuje do idealnego skoku. Wiem, że trzeba robić swoje i cierpliwie poprawiać niedociągnięcia, ale bardzo chciałbym, żeby udało mi się wyeliminować je już w niedzielę. Fajnie byłoby przed +swoją+ publicznością wykonać dwie naprawdę dobre, równe próby i zająć jakieś dobre miejsce” – powiedział 19-letni skoczek LKS Bystra.

 

Zawodnicy narzekali trochę na wiatr, natomiast podkreślali, że mimo temperatury w okolicy 3-4 stopni powyżej zera i mżawki, jakość pokrywy śnieżnej była bardzo dobra.

 

Podobną temperaturę synoptycy zapowiadają na sobotę i niedzielę. Niestety prognozy wciąż pokazują narastającą siłę wiatru. Według IMGW w niedzielę podmuchy mogą mocno utrudnić przeprowadzenie zawodów. Porywy podczas konkursu indywidualnego mają bowiem osiągać od 5-8 m/s .

 

W sobotnim, pierwszym w tym sezonie konkursie drużynowym wystartuje 9. zespołów, w tym biało-czerwoni w składzie: Kubacki, Stoch, Żyła i Wąsek.

 

Początek obu konkursów o godzinie 16. (PAP)

 

Autor: Joanna Chmiel

 

jch/ sab/

Bruksela będzie eskalować swoje oczekiwania wobec Polski?

1

Nie można wykluczać, że za tym krokiem Bruksela będzie eskalować swoje oczekiwania i plany dotyczące pewnych zmian w Polsce – powiedział w piątek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz pytany, czy uchwalenie noweli o SN jest ostatnim krokiem, który odblokuje środki z KPO.

Sejm uchwalił w piątek nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która według autorów ma wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Za przyjęciem noweli zagłosowało 203 posłów, 52 było przeciw, a 189 wstrzymało się od głosu. Za nowelizacją ustawy o SN zagłosowali niemal wszyscy posłowie PiS. Przeciwko była Solidarna Polska, Konfederacja i Polska 2050. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i KP-PSL w zdecydowanej większości wstrzymali się od głosu.

 

Przydacz pytany w piątek w Polsat News, czy uchwalenie noweli ustawy o SN jest ostatnim krokiem, który odblokuje wypłatę środków z KPO odparł, że to pytanie powinno być zadane Komisji Europejskiej.

 

Według niego, „nie można wykluczać, że za tym krokiem Bruksela będzie eskalować jakby swoje oczekiwania i plany dotyczące pewnych zmian w Polsce”. „Tak na to też patrzy pan prezydent, który mówił o tym wielokrotnie” – podkreślił szef BPM.

 

Dopytywany, czy prezydent zakłada, że to nie jest koniec postulatów Komisji Europejskiej, Przydacz odparł, że prezydent ma w pamięci swoje zaangażowanie dyplomatyczne w relacje z Komisją Europejską z wiosny ubiegłego roku, kiedy zaproponował pewne rozwiązania ustawodawcze, które były dyskutowane z szefową KE Ursulą von der Leyen. „Odpowiedź Komisji Europejskiej wówczas była pozytywna, a później na skutek także i nacisków w Parlamencie Europejskim, Bruksela zmieniła swoje stanowisko” – powiedział minister.

 

Według niego, pokazuje to, że „nie ma stuprocentowej pewności, czy te rozmowy i negocjacje po drugiej stronie są prowadzone w pełni w dobrej wierze”. „Dlatego nie należy wykluczać, że po tym kroku za chwilę się okaże, że na skutek różnego rodzaju nacisków politycznych – także i ze strony polskiej opozycji – będzie eskalacja oczekiwań po stronie Brukseli” – zaznaczył.

 

Na pytanie, czy Andrzej Duda podpisałby ustawę w kształcie przyjętym w piątek w Sejmie, Przydacz powiedział, że prezydent podejmuje decyzję dotyczącą ustawy w momencie, kiedy trafia ona na jego biurko. „Zgodnie z konstytucją ma trzy możliwości: może ją podpisać, skierować do TK bądź też skierować do ponownego rozpoznania przez polski parlament” – zauważył szef BPM.

 

Pytany, czy prezydent nie został „zaszachowany” i nie może być tak, że tej noweli nie podpisze, Przydacz odpowiedział, że według niego prezydent podejmuje w pełni suwerenną decyzję.

 

„Jeżeli uzna, że ta ustawa nie służy interesowi Polski, a jednocześnie uzna, że jego wątpliwości natury prawnej, konstytucyjnej, politycznej są na tyle duże, że nie pozwalają mu podpisać tej ustawy, to pewnie tak zrobi. Ale, jeżeli uzna w drugą stronę, że te zarzuty nie są aż tak istotne, a z drugiej strony interes państwa polskiego wymaga podpisania tej ustawy, to na pewno będzie się kierował przede wszystkim interesem państwa polskiego” – zaznaczył Przydacz.

 

Zgodnie z uchwaloną nowelizacją ustawy o SN sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał NSA, a nie utworzona niedawno Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN.

 

Nowela przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Zmiany uzupełniają także badania podczas testu o przesłankę ustanowienia sędziego „na podstawie ustawy”. (PAP)

 

autor: Edyta Roś

 

ero/ par/

Brutalne zabójstwo w Teksasie. 21-latek odciął głowę swojej żonie

0

W Teksasie znaleziono rozczłonkowane ciało niemal świeżo upieczonej panny młodej. W związku małżeńskim ze swoim mężem była przez niespełna cztery miesiące. Teraz policja oskarża go o brutalne zamordowanie swojej żony – donosi The Post, powołując się na oświadczenia szeryfa Waller County.

Ciało 21-letniej kobiety zostało odnalezione w jej domu. Było pozbawione głowy, co znacznie utrudniło identyfikacje brutalnie zamordowanej kobiety. Zidentyfikował ją dopiero sędzia powiatowy, który udzielał parze ślubu. Jego zdaniem to niejaka Anggy Diaz.

Głowa kobiety została odnaleziona w innym miejscu, razem z narzędziem zbrodni – nożem, którym 21-letni mąż, Jared Dicus, miał dekapitować ciało. Sprawca został aresztowany przez lokalną policję i przesłuchany. Przyznał się do winy.

21-latka jest obywatelką Nikaragui. Przez szeryfa została opisana, jako „nieudokumentowana”. W jej mediach społecznościowych można znaleźć wiele wspólnych zdjęć z Dicusem – tak wyglądało ich wspólne życie publicznie. Lokalni zastępcy stwierdzili zaś, że w rzeczywistości do ich domu było bardzo wiele wezwań o zakłócanie spokoju. Nigdy natomiast nie przepuszczali, że może dojść tam do takiej makabry.

Red. JŁ

Floryda. Niania opiekowała się dziećmi w swoim domu. Jej mąż potajemnie je molestował

0

Policja z Orlando aresztowała mężczyznę, który miał dopuścić się molestowania nieletnich poniżej 12 roku życia. Stały dostęp do dzieci utrzymywał dzięki swojej żonie, która dorabiała jako niania, opiekując się dziećmi w jej domu, w którym mieszkał także podejrzany. Liczba ofiar jest trudna do ustalenia.

39-letni Timothy Bernard Cooper został aresztowany we wtorek 3 stycznia pod zarzutami nieobyczajnego zachowania, napaści seksualnej, molestowania dziecka poniżej 12 r. ż., oraz posiadania dziecięcej pornografii.

Proceder miał miejsce w ciągu ostatnich czterech lat na terenie Orange County na Florydzie. Cooper miał wykorzystać fakt, iż jego żona opiekuje się dziećmi zawodowo – jest nianią. Kiedy nieletni spali w ich domu, podejrzany miał zakradać się do ich pokoi, a następnie je molestować.

Policja przesłuchała jak do tej pory cztery ofiary, które doprowadziły śledczych do Coopera. Jak przyznaje policja – ofiarami Coopera mogło paść więcej dzieci. Zanim został aresztowany, minęły 4 lata, od kiedy jego żona niańczyła dzieci w ich domu.

Jak podaje „WFTV” – dochodzenie w sprawie 39-latka rozpoczęło się w marcu 2022 roku. Wówczas na policję zgłosiła się matka obecnie 12-letniej dziewczynki, która poskarżyła się, że Cooper dotykał ją w niewłaściwy sposób, kiedy spała. Dziewczynka miała się obudzić, po czym krzyknąć „nie”. Wówczas Cooper bardzo szybko uciekł z pokoju.

39-latek został osadzony w zakładzie karnym Polk County, gdzie został aresztowany. Teraz czeka go proces ekstradycji do powiatu zamieszkania, tj. Orange County.

Red. JŁ

Kataklizm pokona kataklizm? Ulewne burze uwolnią Kalifornię od permanentnej suszy?

0

Kalifornia w ostatnich latach nie jest rozpieszczana przez matkę naturę. Najpierw wieloletnia susza, a teraz fala następujących po sobie cyklonów, wywołujących silne wichury i ulewy na terenie stanu. A może ulewne deszcze zneutralizują kataklizm, który trafi Golden State od dawna? Czy obecny problem rozwiąże problem suszy?

Według jednego z ekspertów klimatologów, problem nieustępującej suszy w Kalifornii może się skończyć, jeśli prądy atmosferyczne będą nadal spychać burze na ląd w nadchodzących tygodniach. Wypowiedź, padła na łamach The Mercury News. Późnij zdementował ją stanowy klimatolog Michaela Andersona. W międzyczasie jednak Narodowa Służba Pogodowa Los Angeles udostępniła na Twitterze optymistyczny wykres, który wskazywał na znaczną poprawę w kwestii suszy. Ulewne deszcze – przynajmniej w tym zakresie – miały dobroczynny wpływ na Kalifornię.

Czy to oznacza, że jeden szybki, gwałtowny i niszczycielski kataklizm zdeklasuje przeciągającą się w czasie suszę, tym samym uwalniając od niej stan?

Zdaniem Andrew Schwartza z UC Berkeley Central Sierra Snow Laboratory, które słowa zostały przytoczone przez Los Angeles Times, jest możliwe, że ulewne burze, które nawiedzają Kalifornię mogą w krótkim terminie dać Kalifornii ulgę od suszy. Podał jednak jeden warunek – susza nie może być w tym roku tak zaawansowana, jaka była w zeszłym roku. W przeciwnym razie nawet ulewne cyklony nie są w stanie pomóc.

Z kolei w wywiadzie dla CalMatters Jeffrey Mount – starszy pracownik Public Policy Institute of California – stwierdził, że to czy susza wystąpi będzie zależało od konkretnego regionu Kalifornii. Stwierdził, że mieszkańcy terenów miejskich będą mogli zauważyć napełniające się zbiorniki retencyjne. Z kolei mieszkańcy takich regionów, jak Central Valley, nie mają szans na przerwę od suszy. Według niego potrzeba lat równie ulewnych burz, aby uzupełnić warstwy wodonośne, które wyschły w ciągu lat nieprzerwanej suszy.

Red. JŁ

Poszukiwania Any Walshe. Mąż zaginionej ma mieć tendencję do zachowań socjopatycznych

0

Dalszy ciąg doniesień o zaginięciu Any Walshe z Cohasset w Massachusetts. Coraz więcej faktów wskazuje na podejrzenie, iż mąż zaginionej kobiety – Brian Walshe – ma coś wspólnego z jej nagłym zniknięciem. Istnieją przesłanki, iż mężczyzna ma skłonności socjopatyczne.

„Większość naszych klientów to socjopaci, to znaczy, że po prostu stawiasz swój interes ponad społeczeństwo” – tłumaczył znany nowojorski prawnik Daniel Gotlin w rozmowie z Fox News Digital. „To nie znaczy, że jesteś szalony, kiedy popełniasz przesępstwo”.

O socjopatycznych zachowania Briana Walshe’a mówił beneficjent testamentu jego ojca. Ojcem Briana był neurolog – dr Thomas Morecroft Walshe. W testamencie przepisał cały swój majątek na swojego przyjaciela. Synowi napisał natomiast „moje najlepsze życzenia, ale nic poza tym”. Brian Walshe próbował wówczas zniszczyć testament ojca. Sprawa zakończyła się długą batalią sądową pomiędzy Brianem Walshem, a beneficjetem testamentu.

Ów człowiek wprost nazwał Walshe’a socjopatą. „Widziałem, jak Brian próbował przemycać antyki z Chin” – napisał mężczyzna. „Kiedy został skonfrontowany, podniósł drewnianą pałkę i dosłownie próbował zabić czterech lub pięciu strażników, którzy przyszli porozmawiać z nim o jego przestępstwie”.

„Brian jest nie tylko socjopatą, ale także bardzo złym i fizycznie brutalnym człowiekiem” – brzmi oświadczenie beneficjenta spadku ojca Briana Walshe’a, które zostało zachowane w dokumentach sądowych.

Zdaniem Gotlina w zachowaniu Briana jest bardzo dużo planowania, a zbyt mało szaleństwa, aby stwierdzić, że jest on niepoczytalny. Prawnik odniósł się także do doniesień o przeszukaniu urządzeń Walshe’a, które wykazało, że mężczyzna wyszukiwał w internecie hasło „jak pozbyć się ciała 115-funtowej kobiety” i „jak rozczłonkować ciało”.

Stwierdził, że śledczy nie muszą odnaleźć ciała zaginionej (jeśli nie żyje), aby postawić Walshe’owie zarzuty na podstawie tych mocnych poszlak.

Brian Walshe przebywa obecnie w więzieniu za wprowadzanie śledczych w błąd w trakcie poszukiwań jego żony.

Red. JŁ

Tusk o głosowaniu ws. ustawy o SN: Podjęliśmy decyzję, by zagłosować za pieniędzmi europejskimi

0

Pieniądze KPO są własnością Polek i Polaków, a nie tej czy innej ekipy rządowej; podjęliśmy decyzję, żeby zagłosować za pieniędzmi europejskimi, bo mieliśmy świadomość – i najbliższe dni pokażą to – że mieliśmy rację, że ta propozycja może odblokować środki europejskie – podkreślił lider PO Donald Tusk.

 

Sejm uchwalił w piątek nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która według autorów ma wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Za przyjęciem noweli zagłosowało 203 posłów, 52 było przeciw, a 189 wstrzymało się od głosu. Za nowelizacją ustawy o SN zagłosowali niemal wszyscy posłowie PiS. Przeciwko była Solidarna Polska, Konfederacja i Polska 2050. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i KP-PSL w zdecydowanej większości wstrzymali się od głosu.

 

Do głosowania nad nowelizacją odniósł się w piątek podczas spotkania z młodzieżą w Gdańsku Donald Tusk. Jak podkreślił, pieniądze KPO są własnością Polek i Polaków, a nie tej czy innej ekipy rządowej. „Podjęliśmy decyzję, żeby zagłosować za pieniędzmi europejskimi, bo mieliśmy świadomość – i najbliższe dni pokażą to – że mieliśmy rację, że ta propozycja może odblokować środki europejskie” – mówił szef PO.

 

„Nie miałem wątpliwości, że Komisja Europejska – także ze względu na kryzys migracyjny, na miliony Ukrainek i Ukraińców w Polsce, ze względu na wojnę – chce za wszelką cenę Polskę wesprzeć tymi pieniędzmi. Trzeba było tylko dać jakiś uczciwy, ale de facto pretekst, żeby móc te pieniądze odblokować” – powiedział lider PO. „Otrzymaliśmy taki dokument, o którym wiedzieliśmy, że jest – delikatnie mówiąc – niedoskonały, ale o którym wiedzieliśmy – ja to wiedziałem – że daje realną szansę odblokowania tych pieniędzy” – dodał Tusk.

 

Jak mówił, zdawał sobie sprawę, że głosowanie jego formacji spotka się z emocjami i z krytyką. „My dzisiaj zdecydowaliśmy się zagłosować za odblokowaniem europejskich pieniędzy i za ustawą, która jest zła i jest być może niekonstytucyjna. Tutaj opinie prawników może nie są do końca jednoznaczne, ale większość uważa, że jest także niekonstytucyjna, ale obiektywnie jest lepsza niż status quo, to +ziobrowe+ status quo, czyli to kompletne pogwałcenie systemu sprawiedliwości w Polsce, w tym przede wszystkim polskiego sądownictwa” – zaznaczył Tusk.

 

Według niego „alternatywą było takie głosowanie, takie zachowanie, które być może dałoby nam satysfakcję, że jesteśmy tacy absolutnie jednoznaczni i czyści w swoich intencjach”. „Ale alternatywą de facto byłoby głosowanie, które utrudniłoby, albo uniemożliwiłoby pozyskanie przez Polskę tych miliardów i równocześnie utrzymałoby to najgorsze, +ziobrowe+ status quo, jeśli chodzi o polski wymiar sprawiedliwości” – dodał.

 

„Ja sobie zdaje sprawę, że tak jak i dzisiaj, tak jak w przeszłości i przyszłości będą zdarzały się sytuacje, gdzie szczególnie nasi najwierniejsi sympatycy – ci, którzy wychodzili na ulicę i walczyli jak lwy i lwice o uratowanie rządów prawa w Polsce, że dla tych wszystkich najbardziej zaangażowanych, najlepszych ludzi, jeżeli chodzi o te sprawy publiczne w Polsce, że dla nich decyzje, które nie są kryształowo czyste, mogą wydawać się decyzjami nie do przyjęcia” – zauważył Tusk.

 

„Czuje się współodpowiedzialny, razem z wami, jestem o tym przekonany, za miliony Polek i Polaków i wszyscy oni chcą przeżyć możliwie bezpiecznie te jedne z najtrudniejszych momentów naszej historii. W jakimś sensie głosowaliśmy w imieniu tych milionów polskich rodzin, które są dzisiaj krzywdzone i poszkodowane przez ekipę PiS-u, także w sensie finansowym, więc musieliśmy wziąć na ciężar tej odpowiedzialności” – mówił polityk. „Ja chcę wygrać wybory. Prawdziwa praworządność w Polsce, powrót rządów prawa w Polsce będzie możliwy dopiero po wygranych wyborach” – dodał.

 

Jak podkreślił, „to nie jest sztuka podejmować decyzję, które dają taki komfort i satysfakcję jeden dzień albo jeden tydzień”. „Sztuką jest przewidzieć konsekwencje na następne miesiące i w dniu wyborów. Dlatego kwestia odblokowania tych pieniędzy dla Polski obiektywnie wydaje mi się bardzo ważna, jakby bezdyskusyjna, ale równocześnie ona też ma ten walor, który – w mojej ocenie – pozwoli nam wygrać wybory, a nie zaszkodzić nam. Odrzucam argumentację, że jak przyjdą pieniądze z Unii Europejskiej, do tego potrzeba następnych decyzji i to natychmiast np. odblokowanie energetyki wiatrowej i generalnie OZE, które też było zablokowane przez PiS” – podkreślił lider Platformy.

 

„W ciągu najbliższych kilku tygodni przeforsujemy przepisy, które Platforma Obywatelska i Koalicja Obywatelska przygotowały w Sejmie tak, żeby Polska mogła zacząć wreszcie też zachowywać się jak nowoczesne, europejskie państwo, także w tej sferze energetyki, bo to też jest niezbędny warunek, żeby pieniądze do Polski przyszły” – zapowiedział Tusk.

 

„Czy to jest złe dla Polski, że my zmusimy PiS? Przecież tak naprawdę myśmy zmusili PiS. Oni do tej Brukseli, ten biedny Morawiecki, de facto przecież na kolanach tam pojechał. Wrócił i tak, przepraszam za słowo, skamlał: +nie ruszajcie tej ustawy, Bruksela ją napisała od początku do końca, każdą literkę, nie ruszajcie tego+. Upokarzające, ale też pokazujące, że gdzieś na końcu to wy macie powód do satysfakcji, to oni musieli fundamentalnej zmienić zdanie” – stwierdził szef PO. (PAP)

 

autorzy: Grzegorz Bruszewski, Krzysztof Wójcik

 

kszy/ gb/ par/

Sąd zasądził karę 1,6 mln dolarów dla firmy Donalda Trumpa za oszustwa podatkowe

0

Sąd najwyższy stanu Nowy Jork nakazał w piątek Trump Organization – grupie spółek byłego prezydenta USA Donalda Trumpa – zapłatę maksymalnej kary 1,61 mln dolarów za trwające przez 15 lat oszustwa podatkowe. Wcześniej dyrektor finansowy konglomeratu Allan Weisselberg został skazany na pięć miesięcy więzienia.

 

Piątkowa decyzja kończy trwającą od kilku lat sprawę przeciwko Trump Organization. W grudniu ława przysięgłych w sądzie na Manhattanie uznała spółkę winną oszustw podatkowych i fałszerstw dokumentów biznesowych. Jak komentuje „New York Times”, kara, mimo jej maksymalnego wymiaru, jest drobnostką dla Trumpa, którego roczne przychody sięgają setek milionów dolarów.

 

Śledczy zarzucali Trump Organization, że przez 15 lat firma prowadziła „wielowymiarowy proceder, by oszukać władze podatkowe”, m.in. poprzez wręczanie managerom wysokiego szczebla nieopodatkowanych korzyści w postaci luksusowych apartamentów, samochodów, czy opłacając czesne w ekskluzywnych prywatnych szkołach dla ich dzieci.

 

Wcześniej za ten sam proceder na pięć miesięcy więzienia skazano dyrektora finansowego firmy Allana Weisselberga. Wymiar kary został złagodzony w zamian za zeznania obciążające Trump Organization. Sam Trump nie został oskarżony, choć w trakcie procesu prokuratura przekonywała, że osobiście aprobował proceder. Obrońcy bezskutecznie starali się przekonać sąd, że całą winę ponosi Weisselberg, który pracował dla Trumpa przez 49 lat.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ adj/

Dwaj najstarsi warszawscy dorożkarze przeszli na emeryturę

Pan Krzysztof Szczepański skończył 77 lat, pan Zbigniew Wiśniewski 74. Dwaj najstarsi warszawscy dorożkarze odeszli właśnie na emeryturę. Prezydent stolicy podziękował im za pielęgnowanie miejskich tradycji – poinformował stołeczny ratusz.

 

Na warszawskiej starówce w od wielu lat funkcjonowało siedem dorożek. „W ostatnich latach liczba ta ulegała zmniejszeniu i dziś pozostały dwie dorożki, a dwie kolejne wrócą prawdopodobnie wiosną” – zaznaczył ratusz.

 

W 2022 roku zakończyli działalność dwaj najstarsi dorożkarze, działający na Starym Mieście od ponad 40 lat: pan Krzysztof Szczepański i pan Zbigniew Wiśniewski. Niestety brakuje ich następców. Śródmiejski Zarząd Terenów Publicznych wyjaśnia, że coraz trudniej docierać codziennie ze stajni na obrzeżach miasta na Starówkę. I dodaje, że w ostatnich latach otrzymywał wielokrotnie uwagi od osób zatroskanych pracą koni w warunkach miejskich.

 

„Dziękuję panu Krzysztofowi i panu Zbigniewowi za wieloletnią pracę nie tylko w roli dorożkarzy, ale także kustoszów stołecznych tradycji. Przejazd dorożką zawsze dostarczał odwiedzającym Warszawę turystom niezapomnianych przeżyć, dzięki którym w pamięci pozostawało nasze miasto i koloryt Starego Miasta” – napisał w podziękowaniu za wieloletnią prace prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

 

Ojciec pana Zbigniewa był przedwojennym dorożkarzem. Po wojnie pracował z koniem przy odgruzowaniu Warszawy, a potem wrócił do dorożkarstwa. Po nim fach przejął syn i w 1982 roku zarejestrował działalność „dorożka konna”.

 

Pan Krzysztof również przejął zawód po swoim ojcu. W 1978 r., kiedy ojciec zachorował wsiadł na dorożkę i jak zobaczył zarobek po paru kursach, porzucił pracę w fabryce.

 

Lata 80. obaj wspominają jak złote lata. Dorożki czekały na klientów na rynku Starego Miasta. Wieczorem ustawiały się pod Bazyliszkiem, który był czynny do 23., a potem przenosiły się na sąsiednią pierzeję pod Krokodyla, gdzie był dancing do 3. rano. Wozili gwiazdy – pan Zbigniew pamięta Marylę Rodowicz, Krzysztofa Krawczyka – inżynierów z Jugosławii, którzy budowali nowoczesne biurowce albo dorabiających się u schyłku komuny badylarzy.

 

„Goście kazali wieźć się do hoteli, do innych lokali w mieście albo… do taksówki, bo samochody nie mają wjazdu na Starówkę i taksówkarze musieli czekać przy placu Zamkowym. W dzień zaś woziło się turystów, zwłaszcza zagranicznych. Dlatego w tym zawodzie nie było wakacji – bo w lecie turystów najwięcej. Nie było też sobót i niedziel, wtedy na Starówkę waliła cała Warszawa” – wspominają dorożkarze cytowani w komunikacie ratusza.

 

W ostatnich latach obaj widzą piętrzące się kłopoty. Pan Krzysztof trzymał konia w stajni na Tatarskiej, coraz trudniej było dojechać na Starówkę przez zakorkowane miasto. Pan Zbigniew – na swoim podwórku na Żoliborzu. I kiedy dookoła przybyło bloków i samochodów, coraz trudniej było mu wyjechać z bryczką przez ciasne osiedlowe uliczki.

 

„Koń to nie samochód, to obowiązek. Nawet w wolny dzień musi pan iść do niego trzy razy dziennie, nakarmić, oporządzić. No i trzeba go podkuć, co sześć tygodni” – opowiada pan Zbigniew. Jak zaznaczył ratusz, dawniej w Warszawie byli kowale, ale ostatni zwinął się z Siennej 20 lat temu. Pan Zbigniew opowiada, że musiał co sześć tygodni wsiadać w samochód, jechać 40 km za Warszawę i przywieźć kowala, żeby podkuł konia. Koszt – 500 zł za cztery podkowy plus benzyna.

 

Za kurs po Starówce dorożkarz bierze średnio 100 zł. Ale kiedy uwzględnić koszty utrzymania konia i składki przedsiębiorcy, to zarobki okazują się już nie takie wielkie. „Teraz ludzie się nie umieją bawić. Myśmy pracowali co najmniej do 1. w nocy, a teraz dorożki zjeżdżają o 18. Życie nocne się skończyło” – ubolewa pan Krzysztof. „My byliśmy jak ostatni Mohikanie” – podsumowuje pan Zbigniew, który sprzedał już swojego konia. Pan Krzysztof też wie, że będzie musiał to zrobić, ale na razie jeździ do niego, karmi i czyści. Nie może się z nim rozstać.

 

W podziękowaniu za wieloletnią pracę prezydent stolicy Rafał Trzaskowski wysłał obu najstarszym warszawskim dorożkarzom list, dyplomy pamiątkowe i drobne upominki.(PAP)

 

autorka: Marta Stańczyk

 

mas/ ok/

Tornado w Alabamie zabiło co najmniej sześć osób

0

Przez środkową Alabamę przetoczyło się w czwartek wieczorem czasu miejscowego tornado. Jak podają władze tego stanu, żywioł spowodował śmierć co najmniej sześciu osób i znaczne straty materialne.

 

„Ze smutkiem dowiedziałem się, że sześciu mieszkańców Alabamy zostało zabitych w wyniku nawałnic, które spustoszyły cały nasz stan. Modlę się za ich bliskimi i społeczność. Dobrze znamy tę niszczycielską pogodę, ale nasi mieszkańcy są odporni. Przetrwamy i będziemy silniejsi” – tweetowała gubernator Alabamy Kay Ivey.

W czwartek ogłosiła ona stan wyjątkowy w sześciu hrabstwach Alabamy najmocniej spustoszonych przez burzę: Autauga, Chambers, Coosa, Dallas, Elmore i Tallapoosa.

 

Rzeczniczka szeryfa hrabstwa Autauga potwierdziła w rozmowie z agencją Reutera liczbę zabitych. Nie podała więcej szczegółów.

 

W części Georgii, Missisipi i Alabamy silne wiatry i ulewne deszcze uszkodziły dziesiątki domów i pozostawiły dziesiątki tysięcy ludzi bez prądu.

 

Według CNN przez region przeszło ponad 25 tornad. Silne burze zagrażają ok. 35 mln mieszkańców. Jednym z miast, które najbardziej ucierpiały, jest Selma w Alabamie.

Ponad 250 lotów zostało odwołanych lub opóźnionych na międzynarodowych lotniskach w Atlancie w Georgii i Charlotte w Karolinie Północnej.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ sp/

41-latka zmarła po cesarskim cięciu; sprawę bada prokuratura

Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 41-letniej kobiety, która zmarła w szpitalu w Kielcach po przeprowadzonym cesarskim cięciu. Dziecko kobiety przeżyło.

Do zdarzenia doszło w Szpitalu Kieleckim im Św. Aleksandra. W przesłanym do mediów oświadczeniu przedstawiciele lecznicy podkreślili gotowość do współpracy ze wszystkimi służbami w celu wyjaśnienia okoliczności sprawy oraz zapewnienia dziecku należytej opieki.

 

„W celu zapewnienia dziecku należytej ochrony i opieki, poinformowaliśmy o tym przykrym zdarzeniu Sąd Rodzinny oraz Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Szpital jest gotów do współpracy z wszystkimi służbami w celu wyjaśnienia okoliczności sprawy oraz zapewnienia dziecku należytej opieki. Jednocześnie przekazujemy wyrazy współczucia rodzinie zmarłej” – napisano.

 

Do zdarzenia doszło 24 grudnia ubiegłego roku. Okoliczności śmierci 41-latki wyjaśnia Prokuratura Regionalne w Krakowie. Na tę chwilę śledczy nie udzielają szczegółowych informacji w sprawie.

 

Jako pierwsze o zdarzeniu poinformowało w piątek „Echo Dnia”. Z ustaleń dziennika wynika, że 41-letnia kobieta osierociła trójkę dzieci. (PAP)

 

autor: Wiktor Dziarmaga

Premier o KPO: Jak najszybciej musimy zakończyć niepotrzebny prawny spór z KE

0

Wszystko, co wzmacnia bezpieczeństwo jest dobre. Dlatego jak najszybciej musimy zakończyć ten niepotrzebny prawny spór o KPO z KE, aby skupić się na militarnym zagrożeniu na wschodzie – napisał w piątek premier Mateusz Morawiecki.

„Dla rządu Prawo i Sprawiedliwość bezpieczeństwo finansowe Polaków i granic Polski jest najważniejsze. A wszystko, co wzmacnia to bezpieczeństwo jest dobre. Dlatego jak najszybciej musimy zakończyć ten niepotrzebny prawny spór na zachodzie (z KE – PAP), aby skupić się na militarnym zagrożeniu na wschodzie” – napisał w piątek na Facebooku premier Mateusz Morawiecki.

 

Premier zaznaczył, że „niektórzy już skreślili” środki na Krajowy Program Odbudowy. „Ja uważam, że one będą i musimy o nie walczyć z całych sił – razem, zjednoczeni jako koalicja i opozycja” – podkreślił. „Dla dobra wszystkich Polaków i przyszłości Polski!” – dodał.

 

„Miało nie być węgla – węgiel jest. Miało nie być gazu w polskich rurach, które zbudowaliśmy – gaz jest. Patrioty miały nie trafić na Ukrainę – Patrioty trafią na Ukrainę. Miało nie być cen energii na zamrożonym poziomie – a ceny energia są na zamrożonym poziomie” – wyliczał premier.

 

Szef rządu ocenił, że rząd Zjednoczonej Prawicy „już nie raz pokazał, że potrafi skutecznie stawiać czoła wyzwaniom, jakie przynoszą nam ostatnie lata – i tak będzie tym razem!”. (PAP)

 

Autor: Adrian Kowarzyk

 

Premier: ustawa o SN to trudny kompromis, ale trzeba zakończyć spór z KE

Nowelizacja ustawy o SN to trudny kompromis, ale przede wszystkim trzeba zakończyć spór z KE, prawdziwy wróg jest na Wschodzie – powiedział premier Mateusz Morawiecki. Dziękował też Zbigniewowi Ziobrze za „konstruktywne rozmowy” i za to, że „Zjednoczona Prawica jest cały czas zjednoczona”.

W piątek Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która według autorów ma wypełnić kluczowy „kamień milowy” dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Za przyjęciem noweli zagłosowało 203 posłów, 52 było przeciw, a 189 osób wstrzymało się od głosu. Za projektem zagłosowali niemal wszyscy posłowie PiS, przeciwko była Solidarna Polska, Konfederacja i Polska 2050. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i KP-PSL w zdecydowanej większości wstrzymali się od głosu.

 

Po głosowaniach w Sejmie premier powiedział, że „w tej ustawie, która jest trudnym kompromisem, przede wszystkim chodzi o to, żeby zakończyć jeden spór (z KE – PAP)”. „Patrzymy na Wschód, patrzymy na Zachód – i ten spór na zachodzie chcemy zakończyć, ponieważ prawdziwy wróg, prawdziwy przeciwnik jest na Wschodzie i sądzę, że wszyscy Polacy doskonale zdają sobie z tego sprawę” – stwierdził.

 

Szef rządu podziękował też odpowiedzialnemu za negocjacje z KE ministrowi ds. europejskich Szymonowi Szynkowskiemu vel Sęka „za jego trudną pracę i bardzo dobre podejście”. „Bronił on naszej konstytucji, naszej suwerenności – to się udało” – stwierdził premier.

 

„Niektórzy już skreślili te środki (na KPO – PAP), ale ja uważam, że w dobie walki o bezpieczeństwo polskich granic, o naszą suwerenność, musimy cały czas dbać o wszystkie ewentualne środki, które możemy przyciągnąć do Polski na rozwój, na wzrost wynagrodzeń polskich pracowników, na stabilizacje polskiej gospodarki, na uspokojenie rynków finansowych” – powiedział premier.

 

Podkreślił, że efekty odnośnie rentowości polskich obligacji widać już teraz, porównując je z poziomami, które osiągały 2-3 miesiące temu. Zaznaczył, że to również zasługa ministra Szynkowskiego vel Sęka.

 

Morawiecki podziękował również koalicjantom z Solidarnej Polski za dyskusje z ostatnich trzech tygodni. „To były długie, wielogodzinne debaty, gdzie szereg wniosków które usłyszeliśmy ze strony naszych kolegów z SP miało bardzo dużo słuszności, to były słuszne uwagi. Ale polityka to jest sztuka kompromisu i my ten kompromis, niełatwy kompromis (osiągnęliśmy – PAP), nie taki przy którym miałbym ogromną satysfakcję, ale uważam, że są ważniejsze rzeczy o które teraz musimy walczyć” – powiedział premier.

 

„Chciałem podziękować panu przewodniczącemu Solidarnej Polski za te konstruktywne rozmowy i również za to, że Zjednoczona Prawica jest cały czas zjednoczona, wierzę, że taka zostanie do wyborów, że razem pójdziemy do wyborów, razem je zwyciężymy. Bo Polacy na koniec popatrzą, kto rozwiązywał realne problemy, kto starał się, aby w tym kataklizmie gospodarczym, który spotyka cały świat – żeby wyjść z tego w miarę obronną ręką, przejść w miarę suchą stopą. I myślę, że pokazujemy, że to jest możliwe, że potrafimy to zrobić” – mówił szef rządu.

 

Zgodnie z uchwaloną nowelizacją sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał NSA, a nie jak obecnie utworzona niedawno Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN. Nowela przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Zmiany uzupełniają także badania podczas testu o przesłankę ustanowienia sędziego „na podstawie ustawy”.

 

Teraz nowelizacją ustawy o SN zajmie się Senat. (PAP)

 

autor: Karol Kostrzewa, Mikołaj Małecki, Adrian Kowarzyk

 

kos/ mml/ amk/ godl/

Hołownia o głosowaniu przeciw ustawie o SN: Ta ustawa nie da Polsce pieniędzy na KPO

0

Lider ugrupowania Polska 2050 Szymon Hołownia powiedział, że posłowie tego ugrupowania zagłosowali przeciwko ustawie o SN, ponieważ jest ona niezgodna z konstytucją i wbrew zapowiedziom wcale nie przyniesie Polsce i Polakom pieniędzy na KPO.

„Uważamy, że przegłosowana ustawa o Sądzie Najwyższym jest niezgodna z konstytucją, a Kaczyński stawia ludzi przed fałszywym wyborem: albo pieniądze z Unii, albo praworządność. A my uważamy, że można mieć i jedno, i drugie” – powiedział Hołownia. Jak dodał, Polska2050 jest przekonana, że „ta ustawa wprowadzona do obiegu prawnego zrobi bardzo dużo szkód, a nie przyniesie tych pieniędzy, które ma przynieść Polakom”.

 

W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie zaznaczył ponadto, że jego środowisko jest przekonane o niezgodności z konstytucją ustawy o SN. „Nie ma w Polsce Trybunału Konstytucyjnego, który to uczciwie wykaże” – powiedział Szymon Hołownia.

 

Hołownia podkreślił ponadto, że polski rząd, oprócz ustawy o sądownictwie, musi spełnić jeszcze wiele innych kamieni milowych. „To jest tylko jedna ustawa. Jest jeszcze wiele innych, które rząd będzie musiał spełnić. Wydaje mi się, że recepta jest bardzo prosta: jeśli pieniądze mają zacząć płynąć do Polski, to trzeba zmienić rząd. Rząd opozycji dowiezie je w ciągu miesiąca. Bez żadnych wątpliwości, i bez żadnych pytań. Bo my wiemy doskonale, co to jest praworządność i jak realizować stosowne zmiany w prawie” – powiedział Hołownia.

 

Dodał także, że głosowania przeciw oczekiwali wyborcy. „Słuchamy naszych wyborców. Oni nam mówili bardzo wyraźnie: żadnych +deali+ z Kaczyńskim. My rozumiemy, że Kaczyński okłamuje Polaków, mówiąc im, że muszą wybierać między pieniędzmi z Krajowego Planu Odbudowy, a wolnymi sądami i praworządnością. To jest fałszywy akwizytor, który przychodzi i mówi, że będziesz miał albo praworządność, albo Unię Europejską” – powiedział.

 

Zapytany, czy głosowanie przeciwko ustawie o SN przez posłów Polski2050 nie jest rozbijaniem opozycji, Hołownia powiedział, że w jego ocenie głosowanie klubu „nie zmienia relacji w obozie opozycji”. Przyznał, że przed głosowaniem poinformował pozostałych liderów opozycji, jak zagłosują jego posłowie i próbował ich przekonać do swojego stanowiska.

 

„Zdecydowali się pozostać na swoich stanowiskach, szanuję to bardzo” – powiedział i przypomniał, że na trwającym posiedzeniu Sejmu w innym głosowaniu, nad kodeksem wyborczym wyłamała się Lewica i PSL. (PAP)

 

Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska

 

jwo/ ann/

Nagroda za informacje o sprawcach napadu na listonosza

0

50 tysięcy dolarów nagrody wyznaczono za informacje, które doprowadzą do aresztowania i skazania podejrzanych zamieszanych w napad z bronią w ręku na przewoźnika listów USPS w Chicago. Do ataku doszło we środę przy 2500 North Ashland Avenue.

Dwóch uzbrojonych podejrzanych podeszło do listonosza żądając wydania przewożonych przez niego pakunków. Następnie uciekli z miejsca zdarzenia w samochodem marki Kia w ciemnym kolorze i z przyciemnionymi szybami.

Podejrzani zostali opisani jako czarni mężczyźni o bladej karnacji Mierzyli po mniej więcej 6 stóp. Ubrani byli w ciemne ubrania, na twarzach mieli maski. Osoby posiadające informacje w sprawie napastników proszone są o kontakt z gorącą linią USPS pod numerem 877-876-2455.

Pożar magazynu w Schaumburgu

0

Do późnych godzin nocnych we czwartek strażacy walczyli z dużym pożarem w Schaumburgu. Spłonął budynek magazynowy na terenie parku przemysłowego w pobliżu skrzyżowania Wise i Rodenburg.

Z informacji przekazanych przez strażaków wynika, że ogień spowodował znaczne szkody. Jak mówili świadkowie, zawaliła się ściana budynku.

Około 9-tej wieczorem ratownicy powiedzieli, że pożar w dalszym ciągu obejmuje część budynku, ale jest już pod kontrolą.

Nie żyje pracownik remontujący zabytkowy budynek w Bronzeville

0

Tragiczny wypadek przy remoncie zabytkowego obiektu. W wyniku zawalenia części budynku zmarł jeden z pracujących tam robotników.

Do wypadku doszło we czwartek rano w Bronzeville. Na miejscu pracowało trzech robotników, kiedy na jednego z nich spadła duża ilość gruzu. Jego kolegom udało się go wyciągnąć spod zawaliska, ale przewieziony do szpitala mężczyzna zmarł na skutek obrażeń.

Przyczyną wypadku interesują się urzędnicy miejskiego Departamentu Budynków. Zdjęcia z miejsca wypadku pokazują stosy cegieł i drewna. Sam budynek ma 141 lat.

Spadła liczba strzelanin na drogach szybkiego ruchu. Policja przytacza optymistyczne dane

0

Drastycznie spadła liczba strzelanin na drogach szybkiego ruchu w Chicago – twierdzi policja stanowa Illinois. Funkcjonariusze przytaczają optymistyczne dane, z których wynika, że takich incydentów było prawie połowę mniej, niż w poprzedzającym roku.

Jak wynika z zestawienia przygotowanego przez ISP, liczba strzelanin na drogach ekspresowych w Chicago spadła w 2022 roku o 47 procent w stosunku do 2021. Spadł również wskaźnik śmiertelności w takich incydentach. W 2021 na drogach doszło do 24 strzelanin, w wyniku których ktoś poniósł śmierć, w ubiegłym roku odnotowano trzy takie zdarzenia.

Wzrosła natomiast liczba zatrzymań na chicagowskich drogach ekspresowych – z około 14 tys. do prawie 26 tys. w ciągu ostatnich dwóch lat. To, zdaniem funkcjonariuszy ISP efekt większej liczby patroli i lepszego wykorzystania nowoczesnych technologii.

Mieszkańców Woodlawn nie przekonują zapewnienia władz miasta w sprawie uchodźców

0

Kolejna fala krytyki wylała się pod adresem władz Chicago w związku z decyzją o umieszczeniu migrantów w opuszczonym kampusie po byłej szkole podstawowej w Woodlawn. Czwartkowe spotkanie urzędników z mieszkańcami dzielnicy nie przyniosło poprawy stosunków.

Mieszkańcy są zaniepokojeni umieszczeniem w ich sąsiedztwie migrantów, którzy napływają do Wietrznego Miasta z Teksasu. Podkreślają, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo – zarówno to fizyczne, jak i ekonomiczne. Przypominają, że ich okolica jest biedna i nie stać jej na wydatkowanie kolejnych środków, potrzebnych, aby zadbać o nowych gości. Są również zdenerwowani postawą władz miasta, które nie konsultowały z nimi tego posunięcia.

Przedstawiciele Departamentu Rodziny i Usług Pomocniczych oraz Departamentu Policji Chicagowskiej tłumaczyli zasady na jakich będzie funkcjonowało schronisko dla ubiegających się o azyl. Poinformowali między innymi o wprowadzeniu tam godziny policyjnej od 11-tej wieczorem i polityki zera narkotyków i alkoholu.

Deklaracje nie przekonały mieszkańców. Jak podkreślali, sama idea jest szlachetna, ale ktoś przy jej wdrażaniu zapomniał o nich.

Oczekuje się, prace przy przystosowaniu byłej szkoły na potrzeby schroniska dla azylantów zakończą się w przyszłym tygodniu, a pierwszych 250 mieszkańców wprowadzi się 23 stycznia. Miasto mówi, że planuje działalność schroniska na dwa lata, ale ma nadzieję, że uda się je zamknąć przed tym czasem.