Od czasu wyboru i powołania Olafa Scholza na nowego kanclerza Niemiec, poszukiwania jego sobowtóra stały się szczególnie intensywne i okazują się trudniejsze niż oczekiwano. „Nikt się nie zgłasza” – skarży się właściciel agencji sobowtórów Jochen Florstedt.
Właściciel agencji sobowtórów, Jochen Florstedt, 71-latek, który sam od około 30 lat występuje w okularach i z doklejonymi bokobrodami jako sobowtór Jake’a z filmu „Blues Brothers”, od 1998 roku zajmuje się w swojej agencji pozyskiwaniem sobowtórów dla filmu i telewizji oraz na spotkania firmowe np. świąteczne. Od ponad kilku lat bezskutecznie szuka „bliźniaka” Olafa Scholza – teraz, kiedy Scholz został kanclerzem sprawa stała się szczególnie nagląca.
Jak to możliwe, że agent jeszcze nie znalazł sobowtóra nowego kanclerza? W rozmowie z dziennikiem „Suedeutsche Zeitung” przyznaje: „Ja sam tego nie rozumiem!”. Jego zdaniem ludzi podobnych do nowego kanclerza jest dużo, „ale nikt się nie zgłasza”. Być może dlatego, że ewentuali dublerzy „boją się że zostaną obrzuceni błotem w mediach społecznościowych”.
Nie tylko nowy kanclerz jest poszukiwany przez agenta, ale cały nowy rząd federalny. Oprócz Scholza, przede wszystkim Robert Habeck i Annalena Baerbock, ale także Karl Lauterbach i Christian Lindner.
Sobowtór powinien „przede wszystkim przekonywać swoim wyglądem: kształt głowy, oczy, nos, usta – wszystko to musi pasować biometrycznie. Następnie należy jak najlepiej naśladować postawę, sposób w jaki ktoś się śmieje lub chodzi, zwracać uwagę na pewne cechy w wyrazie twarzy. Dolna warga Baerbock jest zawsze lekko podkurczona, Habeck wygląda chłopięco (…). W przypadku Scholza jest to złośliwy uśmiech. No i oczywiście rozmiar: można zapomnieć o Scholzu ze wzrostem 1,90 m, tak samo jak o Lindnerze z 1,60 m.” – wyjaśnia Florstedt w „Sueddeutsche Zeitung”.
„Nie jest to praca, w której można szczególnie dużo zarobić” – podkreśla agent. Większość z sobowtórów „ma więc normalne zawody”. Ursula Wanecki, sobowtór Angeli Merkel, „jest doradcą podatkowym. Nasz Daniel Craig jest elektrykiem. Można powiedzieć: im mniej sobowtórów danej osoby, tym lepsza podstawa do negocjacji”. Na przykład „w przypadku Elvisów nie można żądać wiele”. Natomiast „Scholza sprzedałbym za 1000 do 1400 euro. Ale go nie mam”.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ sp/