W ciągu niecałego tygodnia największy w historii Teksasu pożar wypalił powierzchnię ok. 1 miliona akrów ziemi. Suche wiatry i wysokie jak na tę porę roku temperatury podsyciły żywioł, który zniszczył setki domów i pozbawił życia co najmniej dwóch osób w wiejskiej części stanu. Istnieje zagrożenie, że pożar rozprzestrzeni się jeszcze bardziej.
Smokehouse Creek Fire to największy w historii pożar, który od kilku dni pustoszy teksański Panhandle. Podobnie jak kilka innych, które płoną równolegle w Teksasie i Oklahomie, wybuchł 26 lutego. Przyczyna zaprószenia ognia nie jest znana, ale to wysokie temperatury i suchy wiatr pozwoliły żywiołowi urosnąć do tak monstrualnych rozmiarów.
Smokehouse Creek Fire wypalił do tej pory 1 078 000 akrów ziemi. Jest to jeden z pięciu płonących obecnie pożarów na pograniczu Oklahomy i Teksasu.
Strażacy opanowali ogień tylko w 15%. To i tak dużo, biorąc pod uwagę, że obszar Smokehouse Creek Fire objął powierzchnię większą od Nowego Jorku i całego stanu Rhode Island.
Podczas piątkowej wizyty w Texas Panhandle, gubernator Greg Abbott powiedział, że przyczyna pożaru pozostaje przedmiotem dochodzenia, a Departament Zarządzania Kryzysowego Teksasu kontynuuje szacowanie i ocenę szkód. Dodał, że według wstępnych szacunków spłonęło między 400 a 500 budynków.
W tym tygodniu potwierdzono, że w wyniku pożarów zginęły dwie kobiety. Należy podkreślić przy tym, że płomienie objęły tak duży obszar, iż na razie nie sposób określić dokładną liczbę ofiar. Szczegółowe poszukiwania jeszcze się nie rozpoczęły.
W walce z pożarami rannych zostało kilku strażaków – trzech w Teksasie i dwóch w Oklahomie.
W wyniku ogromnego pożaru cierpią również zwierzęta. Do tej pory Smokehouse Creek Fire zabił co najmniej kilka tysięcy sztuk bydła.
„Ponad 85% populacji bydła w stanie znajduje się na ranczach w Panhandle” – powiedział Sid Miller, komisarz ds. rolnictwa w Teksasie. „Są tam miliony sztuk bydła, a w niektórych miastach mieszka więcej bydła niż ludzi. Straty mogą być katastrofalne dla tych powiatów” – podkreślił.
Red. JŁ