26.9 C
Chicago
sobota, 4 maja, 2024

MŚ 2022/ Włoska prasa: Polacy powinni postawić pomnik Szczęsnemu

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Cały naród powinien postawić pomnik Wojciechowi Szczęsnemu, by mu podziękować; bez niego byłaby „sportowa masakra”- tak włoska „La Gazzetta dello Sport” podsumowała grę bramkarza i całej polskiej drużyny w meczu z Argentyną (0:2) na mundialu w Katarze.

Dziennik nie ma wątpliwości – bramkarz Juventusu był najlepszy na boisku w polskiej drużynie. Szczęsny „lata jakby był Supermanem” – podkreśliła największa włoska gazeta sportowa, wyrażając podziw dla bramkarza Polaków, który obronił karnego Lionela Messiego.

 

„Był najlepszy na boisku, choć Polska przegrała. Cały naród powinien postawić mu pomnik, by mu podziękować” – wskazała „La Gazzetta dello Sport”.

 

Po obronie „jedenastki” wykonywanej przez Messiego, sprawozdawcy w telewizji RAI powtarzali w pierwszej połowie meczu: „Fantastico Szczęsny”. Oceniali, że jego talent wywołuje kolosalne wrażenie. Pełen uznania dla niego był obecny w studiu telewizji publicznej były piłkarz Juventusu i reprezentacji Italii Claudio Marchisio.

 

Agencja ANSA zaznaczyła zaś, że Polak „rzucił czary na Messiego”.

 

„Ma absolutną przewagę nad wszystkimi”, „to najlepszy bramkarz mundialu” – mówili przed przerwą komentatorzy. Potem zaś załamywali ręce zauważając: „Ależ Polska cierpi”.

 

Z każdą minutą włoscy sprawozdawcy coraz bardziej ubolewali nad bezradnością Roberta Lewandowskiego, który – jak zaznaczyli- nie miał koło siebie nikogo, gdy potrzebował wsparcia. W ich ocenie napastnik Barcelony nie wyszedł do końca meczu z cienia.

 

Włosi, których reprezentacji – mistrzów Europy – nie ma w Katarze, skupili swoją uwagę na wszystkich piłkarzach grających w klubach w Italii. Ta „włoska” reprezentacja na meczu Polska – Argentyna była duża – przypomnieli.

 

Oprócz „juventino” Szczęsnego było też „trio” polskich obrońców, na co dzień występujących we włoskich klubach. To Kamil Glik (Benevento), Jakub Kiwior (Spezia) i Bartosz Bereszynski (Sampdoria Genua). Na boisku był też Piotr Zieliński z Napoli, ale – jak przyznali komentatorzy – nie miał on prawie żadnego wpływu na przebieg meczu.

 

Kolegą Wojciecha Szczęsnego z Juventusu jest też Argentyńczyk Angel Di Maria, który grał w środę.

 

Oni obaj, a także Arkadiusz Milik wrócą z Kataru do Turynu do całkowicie nowego klubu, w którym doszło w trakcie MŚ do trzęsienia ziemi. Do dymisji podał się cały zarząd, z prezesem Andreą Agnellim na czele. To efekt prokuratorskiego dochodzenia w sprawie podejrzeń oszustw w finansach klubu.

 

Według włoskich mediów w turyńskiej prokuraturze jest już gotowy wniosek o postawienie Agnellego przed sądem. Klub w wydanym oświadczeniu stwierdził, że zarzuty prokuratury są bezpodstawne.

 

Z Rzymu – Sylwia Wysocka (PAP)

 

Światowe media chwalą Szczęsnego, ganią Polaków

Niesamowity Wojciech Szczęsny i pasywna w meczu z Argentyną (0:2) polska drużyna, która dość szczęśliwie awansowała do 1/8 finału piłkarskiego mundialu – w takim tonie światowe media komentują końcowe rozstrzygnięcia w grupie C.

Według brytyjskiej stacji BBC biało-czerwoni w środowy wieczór najwięcej energii i pasji wykazali… po końcowym gwizdku sędziego, ale w meczu… Meksyku z Arabią Saudyjską, którego wynik – 2:1 dla ekipy z Ameryki Łacińskiej – premiował Polaków awansem do 1/8 finału.

 

„Polska bierna, ale szczęśliwa” – podsumowano w BBC i dodano: „Polacy mogą uważać się za szczęściarzy, że pozostali w turnieju po tak słabym występie, w którym nie sprawili Argentynie żadnego kłopotu, a wspaniały napastnik Robert Lewandowski nie dał żadnej próbki swoich umiejętności”.

 

Hiszpański dziennik „Marca” zaznaczył, że dopóki Szczęsny był nie do pokonania, to Argentyńczycy mogli się denerwować, ale później byli już pewni siebie i w końcówce mogli oszczędzać siły.

 

Gazeta zwraca też uwagę, że gdy zawiódł kapitan Lionel Messi, który nie wykorzystał rzutu karnego, to dała o sobie znać młoda fala argentyńskiego futbolu w postaci strzelców goli – Alexisa Mac Allistera (23 lata) i Juliana Alvareza (22) oraz Enzo Fernandeza (23).

 

„Leo nie strzelił gola, ale spokojnie… +dzieci+ były na miejscu” – wskazano.

 

Media w Skandynawii oceniły, że w pierwszej połowie Polacy trzymali się wyjątkowo dzielnie, ale w drugiej byli bardzo pasywni i gdyby nie Wojciech Szczęsny to Argentyńczycy wygraliby zapewne wyżej.

 

„Ten niewiarygodny polski bramkarz po raz kolejny pokazał klasę. Tym razem skutecznie zahipnotyzował podobno najlepszego piłkarza świata Lionela Messiego i obronił +dziwnego+ karnego, już drugiego w tym turnieju. Uśmiech Roberta Lewandowskiego po zakończeniu meczu i wiadomości o awansie mówił sam za siebie” – podkreślono.

 

„Polska po przegranym meczu i zbyt niskim zwycięstwie Meksyku awansowała do 1/8 finału, ale zapracowało na to dwom pierwszymi występami w Katarze” – skomentował szwedzki dziennik „Aftonbladet”.

 

„Szalona rozgrywka w grupie C. Przegrany mecz Polski, ale zdobyty awans w trwającym do ostatniej minuty thrillerze” – oceniła gazeta „Expressen”.

 

Podkreślono wyjątkową dyspozycję Szczęsnego, który obronił „mocno dyskusyjnego karnego”, wykonywanego przez Messiego.

 

Norweski dziennik „Verdens Gang” napisał, że Messi „załatwił sobie karnego”, lecz nie był w stanie go wykorzystać, ponieważ „błyskotliwy polski bramkarz przejrzał jego plan”.

 

Kanał norweskiej telewizji NRK skomentował, że „najlepszy argentyński magik nie dał sobie rady z mistrzowską koncentracją polskiego bramkarza i jego zaczarowanymi rękawicami”.

 

Duński dziennik „Ekstrabladet” uważa, że Polska zagrała bardzo pasywnie, bez pomysłu, a w drugiej połowie wręcz na stojąco, a mimo to – dzięki czterem punktom i wynikowi meczu Meksyku z Arabią Saudyjską – awansowała. „Może to nie jest piękna piłka, ale to wielki turniej i liczy się wynik” – wskazano.

 

Na Islandii odnotowano, że pomimo przegranej Polska wyszła z grupy, m.in. dzięki kolejnej wspaniałej interwencji „najlepszego na mundialu bramkarza”.

 

Niemiecki magazyn piłkarski „Kicker” skupił się na Argentynie zaznaczając, że „Albicelestes” mogą zapomnieć o falstarcie z Arabią Saudyjską i z optymizmem patrzeć na dalszą część turnieju, bo w nagrodę za zwycięstwo w grupie dostaną w 1/8 finału Australię.

 

„Znowu Szczęsny, Lewandowskie zawieszony w powietrzu” – analizowano postawę Polaków, ale przypomniano też mało efektowną interwencję Jakuba Kiwiora, która uratowała Polaków od straty trzeciego gola i być może odpadnięcia z turnieju.

 

„Polska mogła świętować dzięki lepszej od Meksyku różnicy bramek” – podsumowano.

 

„Messi nie strzelił dyskusyjnego karnego, ale Argentyna uporała się z Polską” – napisała agencja Reutera.(PAP)

 

Wojciech Szczęsny – droga od pechowca do bohatera

Wojciech Szczęsny w imponującym stylu zrywa z łatką pechowca w wielkich turniejach. Dwa obronione rzuty karne w Katarze pozwolą łatwiej zapomnieć o czerwonej kartce na Euro 2012, kontuzji na Euro 2016, błędzie w MŚ 2018 z Senegalem i samobóju ze Słowacją w mistrzostwach Europy 2021.

32-letni Szczęsny przyleciał na piłkarskie mistrzostwa świata do Kataru w świetnej dyspozycji. W bieżącym sezonie Serie A wystąpił w dziewięciu meczach Juventusu Turyn i aż w siedmiu, w tym pięciu ostatnich, zachował czyste konto.

 

Był również bohaterem reprezentacji Polski we wrześniowym spotkaniu Ligi Narodów z Walią (1:0), popisując się wieloma świetnymi interwencjami. Biało-czerwoni dzięki zwycięstwu w Cardiff utrzymali się w najwyższej dywizji oraz – wskutek korzystnych wyników innych meczów – byli rozstawieni w pierwszym koszyku podczas losowania eliminacji Euro 2024.

 

Nic więc dziwnego, że – podobnie jak u Paulo Sousy – Szczęsny cały czas jest pierwszym wyborem selekcjonera Czesława Michniewicza.

 

W Katarze doświadczony golkiper odwdzięcza się za to zaufanie. W każdym kolejnym meczu potwierdza, że los polskiego futbolu wciąż jest – dosłownie – w jego rękach.

 

Od początku turnieju pracuje na miano najlepszego bramkarza, być może nawet całej imprezy. Imponuje spokojem, opanowaniem, a gdy trzeba, fruwa w bramce jak natchniony.

 

Obronił już m.in. dwa rzutu karne – z Arabią Saudyjską i Argentyną. W tym drugim przypadku nie dał się pokonać słynnemu Lionelowi Messiemu. Powtórzył osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z MŚ 1974, który też obronił dwie „jedenastki”.

 

Przy okazji syn Macieja, w przeszłości również bramkarza reprezentacji, potwierdza, że pech już na dobre go opuścił. Niewielu jest bowiem piłkarzy kadry narodowej, którzy mieli tyle niecodziennych i raczej przykrych doświadczeń w karierze.

 

No bo ilu bramkarzy podczas treningu – przy podnoszeniu sztangi – złamało sobie obie ręce? Taka kontuzja przydarzyła się Szczęsnemu w 2008 roku.

 

O tym, że Szczęsny junior zrobi karierę, mówiono od dawna. Jak podkreślano, już jako młody chłopak wyróżniał się na tle rówieśników tym, że bardzo szybko się uczył. Przyswajał bez problemu ćwiczenia, które inni musieli długo powtarzać.

 

Pierwszą wielką imprezą dla wychowanka warszawskiej Agrykoli były mistrzostwa Europy 2012 w Polsce i na Ukrainie. Przed tym turniejem bronił znakomicie, wygrany na początku czerwca 4:0 sprawdzian z Andorą był wówczas piątym kolejnym meczem, w który reprezentacja Polski nie straciła gola.

 

„Bardzo fajnie, ale taki rekord nie będzie miał większego znaczenia, jeśli nie uda nam się zachować czystego konta w meczu z Grecją na inaugurację Euro 2012” – podkreślił wówczas Szczęsny.

 

W pierwszym meczu turnieju (1:1) puścił bramkę po strzale Dimitrisa Salpingidisa, a co gorsza w 69. minucie zobaczył czerwoną kartkę za faul w polu karnym. Do bramki wszedł za niego Przemysław Tytoń i obronił „jedenastkę”.

 

„Ciężko mi znaleźć pozytywy po tym, jak zostałem usunięty z boiska. Odbieram to w ten sposób, że rozgrywając jeden z najważniejszych meczów w karierze, nie udało mi się go dokończyć, osłabiłem zespół i nie wystąpię z Rosją. Trudno, trzeba żyć dalej” – przyznał wówczas Szczęsny i dodał, że decyzja sędziego o czerwonej kartce była prawidłowa.

 

Musiał pauzować w starciu z Rosją (1:1), a ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda nie dał mu już szansy w ostatnim meczu grupowym – przegranym 0:1 z Czechami.

 

Cztery lata później znacznie lepiej rozpoczął mistrzostwa Europy we Francji. Nie dał się pokonać w wygranym 1:0 meczu z Irlandią Północną w Nicei, ale już w pierwszej połowie – jak się później okazało – nabawił się urazu uda, gdy zderzył się z napastnikiem rywali Kyle’em Laffertym.

 

Zastąpił go Łukasz Fabiański, który spisywał się tak dobrze, że pozostał między słupkami do końca udanej przygody Polaków z turniejem, czyli do ćwierćfinału.

 

Szczęsny wciąż był jednak bardzo ważną postacią dla Adama Nawałki. Selekcjoner zaufał mu także przed meczem mistrzostw świata 2018 z Senegalem (1:2). W Moskwie golkiper Juventusu nie spowodował rzutu karnego, nie doznał kontuzji, lecz znów pierwsze spotkanie okazało się dla niego pechowe.

 

W 60. minucie wybiegł daleko przed pole karne i nie zdołał powstrzymać Mbaye Nianga, który minął go i bez kłopotów trafił do pustej bramki.

 

„Dopełnieniem wszystkiego była przebieżka naszego bramkarza. Chyba do kiosku z napojami wyskokowymi” – ocenił surowo w TVP Sport jego ojciec Maciej.

 

Tymczasem syn podkreślił, że nie będzie bał się podobnych interwencji w kolejnym meczu.

 

„Teraz można powiedzieć, że wyjście nie było konieczne, bo straciliśmy bramkę. Nie zdążyłem do piłki, ale mogę jedynie gdybać. Gdybym został w bramce, miałbym sytuację sam na sam. Nie zrobiłem kariery grając na alibi. Jeśli taka sytuacja powtórzy się w meczu z Kolumbią, to się nie cofnę” – ocenił.

 

W rywalizacji z Kolumbią w Kazaniu Szczęsny nie popełnił większych błędów, ale nic to nie dało, ponieważ Polska przegrała 0:3 i pożegnała się z turniejem. W meczu o „honor” z Japonią (1:0) bronił już Fabiański.

 

Kolejna wielka impreza – przesunięte o rok (na 2021) z powodu pandemii mistrzostwa Europy – znów rozpoczęła się pechowo dla Szczęsnego.

 

W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni przegrali w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1:2, a polski bramkarz już w 18. minucie zaliczył… samobójcze trafienie.

 

Chwilę wcześniej na lewej stronie Robert Mak minął Bartosza Bereszyńskiego oraz Kamila Jóźwiaka, pobiegł w kierunki bramki i oddał strzał w tzw. krótki róg. Piłka odbiła się od słupka, następnie pleców Szczęsnego i wpadła do bramki. Oficjalnie gol został zaliczony jako samobójczy golkipera.

 

W drugim meczu – z Hiszpanią w Sewilli (1:1) – Szczęsny zrehabilitował się, popisując się kilkoma znakomitymi interwencjami. Gospodarze nie zdołali pokonać go nawet z rzutu karnego – Gerard Moreno trafił w słupek, a dobitka Alvaro Moraty była nieudana.

 

Wprawdzie na koniec biało-czerwoni ulegli Szwecji 2:3 i pożegnali się z imprezą, ale występ Szczęsnego z potężną Hiszpanią i zmarnowana przez rywali „jedenastka” pozwalała wierzyć, że polski bramkarz odczarował wreszcie swój los na wielkich imprezach.

 

Turniej w Katarze jest tego dobitnym potwierdzeniem. To nic, że biało-czerwoni w meczach z Meksykiem (0:0) i Argentyną (0:2) wyglądali w ofensywie znacznie gorzej niż rywale. Do wyjścia z grupy, pierwszego od 1986 roku, wystarczyło zwycięstwo nad Arabią Saudyjską 2:0 i przede wszystkim fenomenalna dyspozycja Szczęsnego w każdym z tych trzech spotkań.

 

W 1/8 finału broniący tytułu Francuzi będą faworytami, ale oni nie mają Szczęsnego…

 

Autor: Maciej Białek (PAP)

 

bia/ cegl/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520