Udało nam się dostać do punktu ewakuacji, ale po dwóch godzinach okazało się, że tory zostały wysadzone w powietrze – opowiadała w sobotę mieszkanka Irpienia pod Kijowem. „Byłam przekonana, że umrę. Jeśli zostaniesz – umrzesz. Jeśli pójdziesz, to na 90 proc. umrzesz” – mówiła.
„Poszliśmy na piechotę od szpitala wojskowego do centrum, gdzie miało być pięć wagonów ewakuacyjnych. Dwie godziny staliśmy tam i zdawaliśmy sobie sprawę, że w każdej chwili może przylecieć nasz +bratni naród+ i zrobić tak jak przywykł – rzucić bombę w ten tłum ludzi. A potem powiedzieli nam, że zbombardowali tory” – powiedziała przez telefon Maria Rohucka telewizji Nastojaszczeje Wriemia po tym, jak udało jej się wydostać z miasta.
„Ogarnia cię chaos i panika. Słyszysz dźwięk kółek od walizki, a myślisz, że to samolot. Wszędzie słyszysz myśliwce. (…) Staliśmy pod tym mostem i rozumieliśmy, że wystarczy jeden przelot samolotu… W tym samym czasie miasto było bombardowane z powietrza, dzielnice mieszkalne” – opowiadała Rohucka.
By dojść do drogi, skąd odjeżdżały autobusy, setki mieszkańców musiały pokonać zburzony most. Nastojaszczeje Wriemia publikuje zdjęcia, na których ludzie tłoczą się pod zniszczona konstrukcją, a następnie przedzierają się przez gruzowisko.
„Gdy przeszliśmy przez ten most, rzuciliśmy się do autobusu” – wspominała kobieta.
Photo of today’s evacuation from #Irpen. pic.twitter.com/2FgTm2D7Om
— NEXTA (@nexta_tv) March 5, 2022
Rohucka wraz z rodziną od pierwszego dnia rosyjskiej agresji przebywała w Irpieniu, który był atakowany przez Rosjan. Najpierw, jak mówiła słychać było tylko wybuchy rakiet balistycznych, dochodzące z Kijowa, potem samoloty, odgłosy walk i ostrzału lotniska w położonym niedaleko Hostomlu. „Zaczęło się piekło (…) Ciągle było słychać artylerię, śmigłowce” – powiedziała.
„Potem zbombardowali pierwszy dom. To było 150 metrów od nas. Przyleciał samolot – to najgorszy dźwięk w moim życiu. Leci samolot, zaczyna drżeć sufit, potem czekasz i obstawiasz…” – opowiadała.
„Przedwczoraj po południu zaczęły się niekończące się ostrzały (…). Ostatnie trzy dni prawie nic nie jedliśmy, nie spaliśmy. Noc spędziliśmy na kartonach w piwnicy” – mówiła.
„Dzisiaj rano był najstraszniejszy moment. Byłam przekonana, że umrę. Jeśli zostaniesz – to umrzesz. Jeśli pójdziesz, to na 90 proc. nie dotrzesz do punktu ewakuacji” – dodała.
„W mieście zostali przyjaciele, rodzina, znajomi. Teść, babcia, dziadek. Nie ma elektryczności, wody, jedzenia, żadnych dostaw” – mówiła kobieta, płacząc.
Jak podaje Nastojaszczeje Wremia, na sobotę zaplanowany był wyjazd pociągów ewakuacyjnych z Irpienia, który blokuje rosyjskim wojskom drogę do Kijowa i był miejscem ciężkich walk i rosyjskich ataków przez ostatnie dziewięć dni. Rano w sobotę mer miasta poinformował, że tory zostały zbombardowane. Ewakuacja odbywała się autobusami. (PAP)
just/ ap/