Słynny dokumentalista Michael Moore protestował w sobotę wraz z 200 osobami przed ratuszem we Flint.
Pochodzący ze znajdującej się w stanie Michigan miejscowości reżyser już od jakiegoś czasu głośno wyraża frustrację w związku z kryzysem wodnym, który od ponad roku uprzykrza mieszkańcom życie. W opublikowanym niedawno liście otwartym domagał się, aby gubernator Rick Snyder trafił do więzienia. Zdania nie zmienił i chce, by winni tragicznej sytuacji zostali pociągnięci do odpowiedzialności.
– Infrastruktura została zniszczona przez gubernatora tego stanu – stwierdził.
Pod koniec ubiegłego tygodnia prezydent Barack Obama oficjalnie ogłosił kryzys w mieście, uruchamiając tym samym fundusze federalne na pomoc mieszkańcom i władzom.
– Niech pan przyjedzie do Flint. Znajdujemy się godzinę drogi na północ od Detroit. Potrzebujemy tutaj prezydenta Stanów Zjednoczonych. Potrzebujemy pomocy federalnej – mówił w sobotę Moore. – To nie jest katastrofa naturalna. To nie jest błąd. Dziesięć osób zginęło z powodu politycznej decyzji, by zaoszczędzić pieniądze – dodał, mając na myśli śmiertelne przypadki choroby legionistów, które miały miejsce po wybuchu kryzysu.
Większość protestujących podkreślała, że zaangażowanie się w tę sprawę Moore’a, reżysera takich filmów, jak „Zabawy z bronią” czy „Roger i ja”, może przynieść pozytywne skutki. 61-latek nadmienił zaś: – Jeżeli rządowi ujdzie na sucho zatruwanie ludzi we Flint, nie myślcie, że nie spróbuje tego zrobić gdzie indziej.
Kryzys w mieście to efekt przełączenia się z systemu wodnego w Detroit na zanieczyszczoną wodę z rzeki we Flint. Leciała ona z kranów mieszkańców przez ponad rok, doprowadzając m.in. do podwyższonego poziomu ołowiu we krwi dzieci, co może prowadzić do trwałego uszkodzenia mózgu. Miasto przeszło już ponownie na wodę z Detroit, lecz sytuacja nie będzie całkowicie bezpieczna, dopóki nie wymieniona zostania instalacja wodociągowa. Może to kosztować nawet 1,5 miliarda dolarów.
(dr)