Prawnik z Kalifornii, którego zwłoki odnaleziono kilka dni temu w Meksyku, zdaniem jego żony został postrzelony w głowę przez osobę trzecią. Meksykańscy śledczy twierdzą natomiast, że Amerykanin był pijany i w takim stanie „odganiał z balkonu gołębie” – podaje „Daily Mail”.
Wypad 33-letniego Elliota Blaira i jego żony do Las Rocas Resort and Spa w Meksyku, gdzie świętowali swoją rocznicę ślubu, zakończył się tragicznie. Blair nie przeżył wyjazdu, jednak przyczyna śmierci jest obecnie nieznana.
Żona zmarłego prowadzi własne śledztwo z pomocą prywatnych detektywów, twierdząc, że jej mąż został „brutalnie zamordowany”. Prawnik żony Blaira – Case Barnett – stwierdził, że policjanci powiedzieli jej, że w głowie jej męża była dziura po kuli.
Nie zgadzają się z tym władze meksykańskiego stanu Baja California oraz lokalni śledczy. Rzecznik prokuratora generalnego Baja California przekazał LA Times, że w śmierci Blaira nie uczestniczyły osoby trzecie. Odrzucono też rzekome dowody na ranę postrzałową 33-latka, który spadł z balkonu, umiejscowionego na drugim piętrze budynku.
Ciało Blaira zostało zabalsamowane zanim zespół detektywów, wynajętych przez Kim Blair, mógł pobrać krew zmarłego. Oznacza to, że będzie o wiele trudniej dowiedzieć się prawdy o tym incydencie, jeśli władze meksykańskiego stanu nie są do końca szczere.
Lokalni dochodzeniowcy utrzymują, że śmierć Kalifornijczyka była przypadkowa. On sam miał być rzekomo pijany w czasie, kiedy „przeganiał gołębie z balkonu” – co meksykańscy śledczy powtarzali kilkukrotnie. Następnie Blair miał niefortunnie spaść z drugiego piętra, a przyczyną śmierci ma być uraz głowy. Rodzina konsekwentnie zaprzecza tej wersji wydarzeń.
Red. JŁ