Daniel Wessfeldt, agent rekordzisty świata w skoku o tyczce Szweda Armanda Duplantisa skrytykował Europejskie Stowarzyszenie Lekkoatletyczne (EAA) za brak premii finansowych za medale w mistrzostwach Europy w Monachium, nazywając je zawodami amatorów.
Przypomniał że podczas mistrzostw świata w lipcu w Eugene międzynarodowa federacja wypłaciła złotym medalistom po 70 tysięcy dolarów oraz po 100 tysięcy dolarów za rekord świata.
„Armand otrzymał więc 170 tysięcy dolarów, a w Monachium jak wygra i obroni tytuł z Berlina, a nawet w przypadku rekordu świata dostanie zero” – powiedział Wessfeldt dziennikowi „Aftonbladet”.
Dodał, że tegoroczne ME przebijają popularnością MŚ: „W Eugene na stadionie zasiadało 10 tysięcy osób natomiast w Monachium jest to wieczorami trzy razy tyle, a we wtorek na trybunach stadionu olimpijskiego było nawet 50 tysięcy widzów”.
„EAA więc zarabia na biletach i prawach do transmisji, lecz nigdy w tej organizacji nie było chęci wypłacania premii finansowych. Uważam, że jest to nie w porządku w stosunku do sportowców, którzy tworzą ten show” – zaznaczył.
Jego zdaniem jest to niesprawiedliwe, ponieważ lekkoatleci reprezentują wiele konkurencji, które bardzo różnią się popularnością – jedni są gwiazdami i otrzymują ogromne premie od swoich sponsorów, a inni muszą pracować, aby być w stanie uprawiać sport, więc premie medalowe są dla nich bardzo ważne.
Urodzony w USA tyczkarz posiada z racji pochodzenia matki podwójne obywatelstwo i od 2015 roku reprezentuje Szwecję.
Poza złotym medalem olimpijskim w Tokio zdobył złote medale w tegorocznych halowych MŚ w Belgradzie, halowych mistrzostwach Europy w Toruniu (2021) i ME w Berlinie (2018). Jest złotym medalistą tegorocznych MŚ w Eugene, gdzie ustanowił rekord świata wynikiem 6,21 metra.
Zdaniem Wessfeldta jest najlepiej obecnie zarabiającym lekkoatletą na świecie.
Zbigniew Kuczyński (PAP)