17.3 C
Chicago
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

Krzysztof Jotko: Niedługo będę mistrzem UFC

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Od początku narzucę mu swoje warunki. Będziemy walczyć tam, gdzie ja chcę – zapowiada przed sobotnią walką z Thalesem Leitesem na gali UFC Fight Night 100 w Brazylii Krzysztof Jotko, polski zawodnik wagi średniej największej organizacji MMA świata. Zdradza też, że do kolejnych walk będzie trenował w tym samym klubie co Joanna Jędrzejczyk i opowiada o planach podboju wagi średniej UFC.

Wylądował już Pan w Brazylii, gdzie w sobotę zmierzy się z Thalesem Leitesem na gali UFC Fight Night 100. Podobno były jakieś przygody?
O mały włos nie spóźniliśmy się na samolot z Santiago do Sao Paulo. Zdążyliśmy, ale bagaże zostały w Chile. Całe szczęście, że UFC i Reebok się nami zajęły. Dostaliśmy ciuchy na zmianę po podróży. A walizki dotarły do nas rano [rozmawialiśmy w czwartek – red.]. Trochę stresu było, ale sytuacja jest już pod kontrolą.

Jakie ma Pan pierwsze wrażenia z pobytu w Sao Paulo? Czuć zbliżającą się galę UFC?
Zawodnicy powoli się zjeżdżają. Pogoda raczej nie dopisuje. Niby nie jest zimno, ale niebo cały czas jest zachmurzone. Poza tym tak naprawdę nic nie widziałem. Leżę i odpoczywam po podróży. (śmiech) Zbieram siły do walki.
Zdrowie dopisuje?
Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Podczas przygotowań nic sobie nie zrobiłem. Były jakieś mikrourazy, ale one zdarzają się zawsze. Jestem wyluzowany, jak zawsze mam dobry humor. Zero presji, nie stresuję się. Ta walka to dla mnie zabawa, jakbym szedł w sobotę na dyskotekę. Dam kolejny pokaz umiejętności, sprawdzę to, czego nauczyłem się przez okres przygotowawczy. Co będzie, to będzie. Ale przyjechałem tu zwyciężyć.

Do walki przygotowywał się Pan na Florydzie, w American Top Team. Jest Pan zadowolony z pracy wykonanej w tym klubie?
W ATT czuję się jak w domu. Wszyscy już mnie tam znają. I chyba nawet lubią. (śmiech) Mam tam swój sztab trenerów, którzy pomagają mi w przygotowaniach. W ATT są najlepsi trenerzy i sparingpartnerzy, jakich można wymarzyć. Do tego na Florydzie jest piękna pogoda, a atmosfera w klubie świetna. Czego chcieć więcej?

 

Jak porówna Pan ATT do innych klubów, w których Pan trenował?

Nigdzie nie spotkałem się z tak rodzinną atmosferą. Ludzie raczej przychodzili na salę jak do pracy, a po treningu wracali do domów. Tu jest inaczej. Można pogadać i powygłupiać się z takimi zawodnikami jak np. Junior dos Santos. [były mistrz UFC wagi ciężkiej – red.] Kiedyś mogłem tylko jarać się ich walkami przed telewizorem, dziś wspólnie trenujemy i żartujemy na sali. To dla mnie coś wielkiego.

Planuje Pan nawiązać z ATT dłuższą współpracę?
Tak. Od stycznia chcę przeprowadzić się do Coconut Creek. Będę tam mieszkał i przygotowywał się do kolejnych walk już jako reprezentant American Top Team.

Do ATT dołączyła też Joanna Jędrzejczyk, która przygotowywała się tam do walki z Karoliną Kowalkiewicz. Był Pan pod wrażeniem tego, jak trenuje polska mistrzyni wagi słomkowej UFC? 

Jak to powiedział ostatnio Tyron Woodley [mistrz UFC wagi półśredniej – red.], Asia to prawdziwy gangster MMA. Nie dość, że jest bardzo dobra i szybka, to ma w sobie coś, co spotyka się rzadko. Taką złość, którą uwalnia z siebie na każdym treningu. Strach do niej wtedy podchodzić.

Przebieg jej sobotniej walki z Kowalkiewicz Pana zaskoczył?
Myślałem, że skończy się trochę inaczej. Ale Karolina postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, wytrzymała pięć rund i przegrała na punkty. Jestem dumny z tego, jak wielką klasę pokazały w Nowym Jorku polskie kobiety. My, faceci, powinniśmy się od nich uczyć.

Co myśli Pan o sobotnim rywalu, Thalesie Leitesie?

To bardzo dobry, niebezpieczny przeciwnik. Będę musiał być bardzo ostrożny. Wydaje mi się jednak, że jego najsłabszą stroną jest kondycja. Walczył co prawda w pięciorundowych pojedynkach, ale akcja toczyła się wtedy głównie w parterze. Czyli płaszczyźnie, w której czuje się najlepiej. Ja od początku chcę narzucić mu swoje warunki. Będziemy walczyć tam, gdzie ja chcę.

 

W marcu, po Pana zwycięstwie z Bradleyem Scottem, zapytałem o zawodników z czołowej „15” rankingu UFC, którzy są w Pana zasięgu. Wymienił Pan Uriaha Halla i właśnie Leitesa.
Leites mi pasuje. To był jeden z zawodników na mojej czarnej liście. (śmiech) Cieszę się, że UFC nas zestawiło. To gość odpowiednio dobrany do mojego obecnego poziomu. Dam z nim bardzo dobrą walkę.

Również w sobotę, ale na gali w Belfaście, walczy Hall. Jeśli obaj wygracie, będzie Pan dążył do pojedynku z nim?
Nigdy nie wiadomo, co się stanie. Na razie skupiam się na Leitesie. Później zrobię sobie krótkie wakacje. Zobaczymy, jakie kroki podejmie UFC.

 

W sobotę brazylijska publiczność będzie za Leitesem. Ma Pan jakiś sposób na wyciszenie się przed walką „na wyjeździe”?
Polacy zawsze mieli ciężko. Wojny, okupacje, komunizm… Ja już wielokrotnie byłem sam przeciw wszystkim – nie tylko rywalowi, ale też kibicom. Tak było choćby w Szwecji, gdzie pokonałem Tora Troenga. W ogóle mnie to nie martwi. Wchodząc do klatki zupełnie odcinam się od wszystkiego, nie słyszę niczego. W sobotę będę tam tylko ja i Leites.

Brazylijczyk jest faworytem bukmacherów. Pan stawia na siebie pieniądze, poleca to znajomym, czy nie bawi się w takie rzeczy?

Bukmacherką bardziej zajmuje się mój brat, on zarabia na mnie pieniądze. Ja kiedyś próbowałem obstawiać piłkę nożną. Ale kompletnie mi to nie wychodziło, mam złe wspomnienia z tej zabawy. (śmiech) Dlatego teraz nawet na siebie nie stawiam.

Po wskoczeniu do czołowej „15” rankingu UFC coś się w Pana karierze zmieniło? Jest np. większe zainteresowanie sponsorów?

No właśnie niestety nie. Inwestuję w siebie pieniądze, które zarabiam na walkach. Wierzę, że to się opłaci. Po wejściu do „15” rankingu wiem, że mogę kiedyś zostać mistrzem. Kiedyś tak się stanie.

Obecnie pas wagi średniej posiada Michael Bisping, przez wielu uważany za najsłabszego mistrza w UFC. Jak Pan ocenia umiejętności Brytyjczyka?

Aby zdobyć upragniony tytuł musiał przejść długą drogę. Moim zdaniem nie jest jednak najbardziej niebezpiecznym zawodnikiem tej kategorii wagowej. Gdybym miał wybierać, na pewno wolałbym się zmierzyć z nim niż z „Jacare” Souzą czy Yoelem Romero. Myślę, że Bisping długo się tym pasem nie nacieszy.

A kiedy możemy spodziewać się Pana walk z najgroźniejszymi zawodnikami wagi średniej?

W nowym roku oczywiście! Po walce z Leitesem zrobię świąteczną przerwę, a od stycznia wracam do ATT. I idę po tytuł. To mój czas, nikt mnie nie zatrzyma. Zrobię wszystko, żeby pas UFC zawisł na moich biodrach. Może nie jutro czy pojutrze, ale za rok lub dwa będzie mój.

Tomasz Dębek, Fot. Twitter: @themback

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520