11.7 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Kamil Glik: Na Euro jedziemy zagrać jak najwięcej meczów

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Z Kamilem Glikiem, liderem defensywy reprezentacji Polski, rozmawiamy nie tylko o przygotowaniach i presji przed Euro 2016.

Kadra po kilku latach przyjechała do Krakowa, a wiemy, że mocno Pan tu inwestuje, kupił już pięć mieszkań. Czy może nawet więcej…

 

Nie, nie, nadal mam pięć.

 

Dlaczego akurat tutaj?

 

Pochodzę ze Śląska, mam tu blisko, a Kraków jest dużym miastem. Doszedłem do wniosku, że trzeba gdzieś inwestować zarobione pieniądze. Dzisiaj gram w piłkę, myślę że jeszcze co najmniej kilka lat, ale kiedyś kariera się skończy i trzeba będzie znaleźć inny sposób na życie. Dlatego mam kilka inwestycji, nie tylko w Krakowie, także w Katowicach i Poznaniu.

 

 

Robert Lewandowski kupił ostatnio apartament w Warszawie, płacąc 28 tysięcy złotych za metr kwadratowy. W Pana przypadku to są podobne stawki?

 

Kraków też nie jest tanim miastem, też trzeba było sporo zapłacić. (śmiech)

 

Kadra zamieszkała w Hotelu Stary. Zażyczył Pan sobie tego samego pokoju, w którym na Euro 2012 mieszkał John Terry?

 

Nie. Nie miałem żadnych specjalnych wymagań. Zresztą, nigdy jeszcze w tym hotelu nie byłem, bo kadra od dawna nie grała w Krakowie. Kiedy byliśmy tu ostatni raz, mieszkaliśmy gdzie indziej.

 

Pytamy o Terry’ego, bo Chelsea i generalnie Anglia to byłby dla Pana dobry kierunek. Tacy obrońcy jak Pan są tam bardzo cenieni.

 

No cóż, Chelsea to jeden z najlepszych klubów nie tylko w Anglii, ale też w Europie. A co do futbolu na Wyspach – nigdy nie bałem się takiej gry, mocnej i ostrej.

 

Jest taka możliwość, by zmienił Pan klub jeszcze przed Euro?

 

Szczerze mówiąc, nie wiem. Czy coś wydarzy się przed czy po mistrzostwach, czy może nic się nie wydarzy – nie jestem dziś w stanie powiedzieć. Nie zależy to tylko ode mnie.

 

 

Marc Bartra ma przejść z Barcelony do Borussii Dortmund. Jedna opcja gry w Bundeslidze odpada.

 

Nie myślę o tym teraz. Dzisiaj wszystkie sprawy związane z klubem, z tym, gdzie będę grał w przyszłym sezonie są dla mnie sprawą drugorzędną. Nie chcę sobie zaprzątać tym głowy.

 

Ostatni mecz przed Euro, z Litwą, zagracie na stadionie wynajmowanym przez Wisłę. Pamięta Pan ten obiekt z czasów, gdy występował Pan w Piaście Gliwice?

 

Pamiętam, ale to był całkowicie inny stadion, przebudowa dopiero się zaczynała. Później grałem tu jako reprezentant Polski, przeciwko Australii, choć stadion też nie był jeszcze całkowicie otwarty. Można powiedzieć, że przy pełnych trybunach to będzie mój debiut w Krakowie.

 

Meczu z Australią pewnie nie wspomina Pan najlepiej.

 

To prawda. Przegraliśmy 1:2, a ja nie lubię przegrywać.

 

Często pojawiają się opinie, że Litwa jest słabsza, że specjalnie została dobrana w takim okresie, żebyście poprawili nastroje, ale po porażce z Holandią kolejne niepowodzenie mogłoby wprowadzić większy niepokój i zaciążyć na psychice wielu reprezentantów.

 

Z meczu z Holandią staramy się wyciągać też dobre rzeczy. Nie podchodzimy do tego w ten sposób, że wydarzyła się jakaś tragedia. Pamiętajmy, że graliśmy przeciwko naprawdę mocnej drużynie. Natomiast błędy jeszcze raz przeanalizujemy, żeby się więcej nie powtarzały. Jestem przekonany, że z Litwą wszystko będzie już lepiej funkcjonować.

 

 

Główny argument wyjaśniający porażkę z Holandią był taki, że w Arłamowie dostaliście solidnie w kość i w Gdańsku mieliście „ciężkie” nogi. W Pana wypadku tak właśnie było? Czuje Pan, że świeżość wróci dopiero za kilka dni?

 

To prawda, że w Arłamowie trenowaliśmy dość mocno. Poza tym, trochę w Gdańsku popadało, więc boisko było grząskie, nogi to odczuwały. Teraz pracy związanej bezpośrednio z przygotowaniem fizycznym będzie na pewno mniej.

 

Kontuzja Macieja Rybusa w ostatniej chwili i ciągły brak stałego, pewnego partnera na środek defensywy dla Pana jako lidera obrony mocno komplikuje sprawę?

 

Na pewno mamy swoje mankamenty i nie należymy do czołówki najlepszych drużyn na świecie. Pracy jest sporo. Natomiast to pytanie raczej do trenera. On ma swoją koncepcję i powinien najlepiej wiedzieć, jak ustawić drużynę. Kto ma zagrać na obronie i kto może zastąpić Maćka Rybusa. Jest nas dwudziestu trzech i każdy walczy o to, żeby znaleźć się w składzie.

 

Jako wicekapitan często Pan rozmawia z selekcjonerem?

 

Trenera Nawałkę różni od poprzedników to, że z każdym zawodnikiem ma bardzo dobry kontakt. I nie mówię tylko o tym, co się dzieje na zgrupowaniach. Nawet jak każdy z nas był w swoim klubie, ciągle dopytywał co słuchać, jak z formą. Przynajmniej dwa, trzy razy w miesiącu dzwonił do każdego z nas i pytał nie tylko o sprawy czysto piłkarskie. Jest świetnie zorientowany nawet w naszych prywatnych sprawach. To ważne, bo ten stały kontakt sprawia, że czujemy się potrzebni reprezentacji.

 

Przez półtora roku w kilkunastu meczach kadra nie traciła goli tylko przeciwko Gruzji, Grecji, Serbii i Finlandii, czyli zespołom, które nie awansowały na mistrzostwa we Francji. Natomiast traciła je zawsze, gdy grała z finalistą Euro: Niemcami, Irlandią, Islandią czy Czechami. Jak Pan reaguje na taki skrót myślowy: jeśli we Francji odniesiemy sukces, to ze względu na atak, który musi nadrobić błędy obrony?

 

Przyzwyczaiłem się do takiego stawiania sprawy. Jak tracimy gole albo jak przegrywamy mecze, to najczęściej wina spada na obronę. Tak było zawsze. Ale z drugiej strony jak wygrywamy, to czuję się takim samym zwycięzcą, jak ci, którzy strzelają gole. Jesteśmy jedną drużyną i powinniśmy wszyscy czuć się odpowiedzialni za wynik.

 

Po co jedziecie na Euro?

 

Po to, żeby zagrać jak najwięcej meczów. Nie chcę mówić o konkretnych celach, bo wydaje mi się to niepotrzebne. Fajnie byłoby zostać we Francji nawet miesiąc, ale na razie mamy trzy mecze. Postaramy się, aby wypaść jak najlepiej i wyjść z grupy. A co będzie dalej? Wszystko może się wydarzyć.

 

Czujecie już dużą presję?

 

Jeszcze nie aż tak bardzo. Choć zarówno w Juracie, jak i w Arłamowie, a teraz w Krakowie kibice dali nam odczuć, że na nas liczą. Presja będzie odczuwalna już na miejscu, we Francji. Ostatnie dwa, trzy dni przed meczem są najważniejsze. A teraz tym bardziej, bo pierwsze spotkanie z Irlandią Północną będzie kluczowe.

 

 

Rana związana z tym, że trener Franciszek Smuda skreślił Pana tuż przed poprzednim Euro już się zagoiła? Czy może ma Pan taką wewnętrzną złość, żeby dobrym występem we Francji pokazać, że tamta decyzja była zła?

 

Nie chcę nic nikomu udowadniać, a już szczególnie trenerowi Smudzie i na pewno nie myślę o Euro w kategorii rewanżu. Było mi wtedy przykro, to prawda, ale nie jestem zawistny. Minęły cztery lata. Dzisiaj myślę tylko o tym, żeby dobrze zagrać na tych mistrzostwach, dla drużyny.

 

A przeszła już Panu złość na Krzyśka Mączyńskiego za to, że nie doskoczył do holenderskiego napastnika przy pierwszym golu w ostatnią środę?

 

Nie było żadnej złości ani pretensji do Krzyśka. Nigdy nie obarczałem kolegów za stracone gole. Jeśli przegrywamy, to przegrywamy wszyscy. A sytuację w meczu z Holandią będziemy pewnie jeszcze analizować.

 

Zagra Pan z Litwą od pierwszej minuty?

 

Proszę pytać trenera, na razie nam nie powiedział, w jakim składzie zagramy. Ja jestem gotowy.

 

Tytuł wydanej właśnie książki o Pana karierze brzmi: „Liczy się charakter”.

 

Myślę, że to jest cecha, która mnie wyróżnia. Jeśli nie najważniejsza, to na pewno jedna z bardzo istotnych. Dzięki charakterowi gram w kadrze, trafiłem też do dobrego klubu. Dużo od siebie wymagam. To też pewnie ma znaczenie.

 

 

Ma Pan charakter wojownika, który liczy się także w sportach walki. Czy to prawda, że po zakończeniu kariery piłkarskiej planuje Pan spróbować sił w MMA?

 

Chciałbym na pewno potrenować profesjonalnie jakąś sztukę walki, ale nie wiem, czy zdrowie mi pozwoli. Na razie liczę na to, że przede mną jeszcze kilka lat grania w piłkę. Jeśli potem będę czuł się na siłach, żeby powalczyć, to czemu nie, zawsze mnie to pociągało.

 

To prawda, że już umawialiście się na sparing z Michałem Materlą?

 

Tylko sobie porozmawialiśmy. Przecież Michał jest dzisiaj na najwyższym poziomie w sztuce MMA. Nie miałbym odwagi, żeby wejść z nim do klatki… Chyba że na trening.

 

Krzysztof Kawa AIP

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520