„Spies In My Blood – Secrets of a Polish Family’s Fight Against Nazis & Communists” to nowa książka, Alexa Storożyńskiego, laureata nagrody Pulitzera. Opowiada w niej m.in. jak Ryszard Kuliński uciekł z PRL, Jerzy Urban manipulował mediami zachodnimi i o prześladowaniach swej rodziny przez niemieckich nazistów i Sowietów.
W rozmowie z PAP autor podkreślił, że pierwszą wersję książki zaczął pisać w latach osiemdziesiątych, kiedy był w Polsce. Urodzony w Argentynie starszy brat dziennikarza, George również, przebywał w Polsce. Początkowo nie mieli pojęcia, że są pod obserwacją SB. Nadano im pseudonimy Rocky i Nemo.
„SB wezwała mnie na przesłuchanie i próbowała zmusić do współpracy i donoszenia na amerykańskich dziennikarzy w Warszawie. Proponowali mi pieniądze, kobiety, samochody. Kiedy odmówiłem, Ogłosili mnie wrogiem państwa i wyrzucili z Polski” – opowiada Storożyński.
W książce powraca do Kuklińskiego, który przekazywał Amerykanom agresywne plany ZSRR i przestrzegł przed groźbą wywołania III wojny światowej. Na łożu śmierci George powiedział mu, że pracował dla CIA i pomógł wywieźć z Polski pułkownika Kuklińskiego.
Dziennikarz akcentuje, że wersja CIA o ucieczce pułkownika jest celowo nieprawdziwa. Nie został, jak głosi ta wersja, przetransportowany przez granicę PRL samochodem.
„Mój brat miał raka szpiku kostnego i umierał. Przyszedł do mnie kiedyś, żeby się pożegnać. Oglądaliśmy film o CIA +Spy Game+. Powiedział, że tak mniej więcej wygląda życie w CIA. Kiedy zapytałem skąd wie, wyznał, że z CIA współpracował i przyczynił się do ucieczki Kuklińskiego” – opowiada laureat Pulitzera.
Kukliński wiedząc o poszukiwaniach przez władze osoby zdradzającej tajemnice, powiadomił CIA, że musi wyjechać ponieważ jeśli to odkryją zostanie zabity.
„Kiedy w listopadzie 1981 roku Kukliński był na bankiecie w ambasadzie ZSRR z udziałem oficerów, powiedział swojemu kierowcy, że nie musi go odwozić po bankiecie. Po przyjęciu, po Kuklińskiego pojechał mój brat przebrany za żołnierza w wołdze mającej te same numery rejestracyjne, co służbowy samochód. Zawiózł go do tajnego mieszkania. Kukliński został tam na noc, dostał od CIA inny paszport i następnego dnia, w przebraniu, odleciał z Polski samolotem Lot. Jego rodzinę Amerykanie przetransportowali oddzielnie samochodem dyplomatycznym przez granicę” – powiedział Storożyński.
„Już w Stanach rozmawiałem z Kuklińskim przez telefon i potwierdził wersję mojego brata. Powiernik Kuklińskiego, Józef Szaniawski, który otworzył muzeum poświęcone Kuklińskiemu, również to potwierdził. Był w szoku, że o tym wiem, bo sekret znało tylko kilka osób” – mówi Storożyński, który pełni funkcję przewodniczącego Rady Powierniczej Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku.
W odniesieniu do Urbana przypomina, że jako młody dziennikarz rozpoczął doktorat na Uniwersytecie Warszawskim i uczestniczył w jego konferencjach prasowych jako rzecznika gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Przypomina spotkanie z Urbanem, który odmawiał zachodnim korespondentem odpowiedzi w sprawie wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu, bo Moskwa utrzymywała to w tajemnicy.
W rozmowie ze Storożyńskim, Urban chełpił się, że może manipulować prasą zachodnią, amerykańską, bo wie co wezmą. „Oni to zjedzą i opiszą tak, jak ja chcę” – zapewniał buńczucznie Urban. Dopiero w pięć lat po ucieczce Kuklińskiego zadzwonił do „Washington Post” i przedstawił swoją wersję. Aby odwrócić uwagę od istoty rzeczy i zdyskredytować pułkownika, Urban mówił w wywiadzie, że „Kukliński planował stan wojenny, ale nie poinformował o tym Solidarności i że wszyscy będą zatrzymani”.
W swej książce Storożyński przedstawia też historię swojej rodziny uwikłanej w batalię z Niemcami i Sowietami.
„Moje pytania o rodzinę stawały się coraz bardziej dosadne z wiekiem. Im głębiej drążyłem, tym bardziej zdenerwowana stawała się mama. Dowiedziałem się, że mężczyźni w rodzinie nie byli tylko żołnierzami, ale też szpiegami i zabójcami” – mówi PAP Storożyński.
Przypomina w książce m.in. o losach ojca i dziadków. Nie mogli po wojnie wrócić do domów na Kresach. Dlatego urodził się na Brooklynie.
„Mój ojciec, Dionizy Storożyński, wysadził most we Lwowie w 1939 roku, gdy przechodzili przez niego Rosjanie. Następnie uciekł i dołączył do 1. Korpusu Polskiego we Francji. W Szkocji pracował w kwatermistrzostwie, robiąc mikrofilmy dla oficerów Cichociemnych, którzy lądowali na spadochronach w Polsce. (…) Dziadek Grzegorz Storożyński pracował dla polskiego wywiadu we Lwowie w latach 30. Został aresztowany przez NKWD i nigdy więcej go nie widziano. Dziadek ze strony matki, Władysław Krzyżanowski, uciekł z Syberii, aby dołączyć do Armii Andersa. Prowadził czołg i walczył pod Monte Cassino. Przed bitwami przemykał niekiedy nocami przez linie wroga i zabijał niemieckich oficerów brzytwą. Kiedy umarł, zostawił mi tę brzytwę” – opowiada dziennikarz.
Indagowany jaką lekcję z książki, która się właśnie ukazała w USA (w Polsce dostępna na Kindle), mogą wyciągnąć Amerykanie, podkreśla, że Kreml w dalszym ciągu walczy z Zachodem.
„Rosja od wieków usiłuje prowadzić ekspansję na Zachodzie. Zagarnęła część Azji, kraje muzułmańskie. Putin chce kontrolować cały świat, odbudować Związek Radziecki i Pakt Warszawski. Nie można mu ufać. Jak ktoś mówi o bliskich związkach z Putinem, jest wariatem” – konkluduje Storożyński.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)