6.7 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Jak Polacy radzą sobie z napływem Ukraińców?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Dwie trzecie Polaków uważa, że sytuacja w Ukrainie spowodowała zmiany na rynku zatrudnienia. Ponad połowa jest pozytywnie nastawiona do pracowników z tego kraju – informuje poniedziałkowy „Puls Biznesu”.

Wybuch wojny w Ukrainie skutkował masowym napływem do Polski osób zza wschodniej granicy. Wielu ekspertów zastanawiało się, jak wpłynie to na nasz rynek pracy i czy odbije się na sytuacji polskich pracowników. Badanie na ten temat przeprowadziła SW Research na zlecenie Job Impulse.

 

Okazało się, że ponad dwie trzecie ankietowanych (68,3 proc.) uważa, że sytuacja w Ukrainie wpłynęła na polski rynek pracy, a 50,5 proc. jest pozytywnie nastawionych do pracowników pochodzących zza wschodniej granicy. Z kolei 34,6 proc. nie uważa, aby napływ pracowników narodowości ukraińskiej negatywnie wpływał na nasz rynek pracy i sytuację polskich pracowników.

 

Gazeta przypomina, że większość uchodźców stanowią kobiety z dziećmi. Wśród Ukraińców, którzy szukają w Polsce schronienia przed wojną, są osoby, które mają kwalifikacje zawodowe, a w swoim kraju zajmowały wysokie stanowiska. Dla nich odnalezienie się na polskim rynku pracy i zderzenie z nową rzeczywistością może skutkować degradacją społeczną i być wyjątkowo trudne. Zwłaszcza, że niewiele takich osób zna polski język, co jest wymagane w przypadku większości ofert pracy.

 

Ważnym aspektem jest wsparcie kobiet, które przyjechały z Ukrainy i starają się odnaleźć na polskim rynku pracy.

 

„To często wykwalifikowane specjalistki, które szukają możliwości, aby kontynuować swoją ścieżkę zawodową w Polsce, uczą się więc języka. Staramy się je wspierać, korzystając z naszej wiedzy i możliwości. Od początku wojny udzielamy wsparcia kobietom z Ukrainy w przygotowaniu CV oraz poszukiwaniu pracy w Polsce” – mówi Tetiana Hrytsyk, koordynatorka rozwoju rekrutacji zagranicznych w Job Impulse.

 

Co trzeci mieszkaniec naszego kraju martwi się o stabilność zatrudnienia w Polsce w związku z wydarzeniami w Ukrainie. Tyle samo osób nie ma zdania na ten temat lub nie widzi zagrożenia – podaje „Puls Biznesu”.(PAP)

 

„Puls Biznesu”: Ukraińcy mogą być bardzo atrakcyjni dla polskich banków

Biuro Informacji Kredytowej chce sprawdzać potencjalnych klientów w ukraińskich bazach danych. Dla polskich banków Ukraińcy mogą być bardzo atrakcyjni, ale za jakiś czas – pisze w poniedziałek „Puls Biznesu”.

Biuro Informacji Kredytowej (BIK) przygotowało analizę portfela kredytowego klientów z ukraińskim obywatelstwem. Nie jest duży, natomiast ma kilkuletnią historię i pewne wnioski z obserwacji spłat można już wyciągać. Na radarze BIK kredyty zaciągane przez Ukraińców pojawiły się jako wyraźniejsza pozycja w 2018 r., kiedy ich wartość zbliżyła się do 1,5 mld zł. Na koniec lipca tego roku ich wartość wzrosła ponad czterokrotnie — do 5,6 mld zł – informuje „Puls Biznesu”.

 

Struktura ich portfela jest zbliżona do portfela kredytowego polskich klientów. Gros stanowią hipoteki — to 76 proc. finansowania zaciąganego przez Ukraińców. W polskim portfelu jest ich 71 proc. Polacy zaciągają więcej kredytów gotówkowych — ich udział w całej puli kredytów wynosi 21 proc., wśród Ukraińców 19. W przypadku obydwu grup marginalny jest udział kredytów ratalnych, limitów kredytowych i kart kredytowych.

 

Z danych BIK wynika, że Ukraińcy są nawet bardziej rzetelnymi dłużnikami niż Polacy. W przypadku kredytów hipotecznych opóźnienie w spłacie powyżej 90 dni ma tylko 0,9 proc. portfela, w przypadku Polaków jest to 2,7 proc. Lepszej jakości jest też portfel ratalny — Ukraińcy spóźniają się ze spłatą zaledwie 4,5 proc. kredytów, w przypadku Polaków jest to 6,8 proc. Ukraińcy nieco gorzej spłacają gotówki — opóźnienie powyżej 90 dni ma 12,8 proc. portfela, Polacy spóźniają spłatę 11,5 proc.

 

Artur Głembocki, zastępca szefa ryzyka w Santander Banku, uważa, że imigranci z Ukrainy stanowią duży potencjał dla sektora bankowego, ale w dłuższej perspektywie. Potencjał faktycznie jest spory — PESEL uzyskało 1,3 mln Ukraińców, a rachunki w bankach otworzyło 400 tys., tyle że połowa jest nieaktywna.

 

Według badań, 30 proc. wojennych uchodźców deklaruje chęć pozostania w Polsce.

 

„Nie wiemy, co zrobi reszta. Moim zdaniem niewiele wyjaśni się w perspektywie roku, ale z punktu widzenia banku 30 proc. to grupa, której można zaoferować obsługę rachunku. W dłuższej perspektywie, to interesujący segment rynku. Jak duży, pokaże czas” — mówi Artur Głembocki.

 

„Puls Biznesu” przypomina, że od 24 lutego do Polski przybyło prawie 6 mln obywateli Ukrainy, około 2 mln z nich pozostaje w naszym kraju, a 30 proc. planuje osiedlić się u nas lub pozostać nawet na kilka lat po zakończeniu wojny. (PAP)

 

Dzieci z Polski i Ukrainy uczą się od siebie jak być dobrymi i mądrymi ludźmi

W Trójmiejskich szkołach uczy się ok. 6,6 tys. dzieci z Ukrainy. Wszystkich uczniów jest ponad 100 tys. Dyrektorka gdańskiej podstawówki Anna Listewnik w rozmowie z PAP podkreśliła, że dzieci polskie i ukraińskie uczą się od siebie jak być dobrymi, mądrymi i twórczymi ludźmi.

W Gdańskich szkołach i przedszkolach uczy się ponad 4 tys. uczniów z Ukrainy. Do sopockich placówek oświatowych zapisanych jest 432 dzieci uchodźców. W Gdyni natomiast ponad 2,2 tys.

 

Wszystkich uczniów jest ponad 100 tys.. Jednak ostateczne dane z trójmiejskich szkół i z całego województwa będą znane na początku października. Jak wskazuje Pomorskie Kuratorium Oświaty, do końca września dyrektorzy szkół i placówek mają czas na wprowadzenie danych do Systemu Informacji Oświatowej.

 

Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 57 im. gen. Władysława Andersa w Gdańsku Anna Listewnik w rozmowie z PAP wskazała, że w jej placówce uczy się 350 uczniów, z czego prawie połowa, czyli ok. 160, to uczniowie z Ukrainy. „Spośród nich ok. 60 nie zna języka polskiego i uczą się w trzech oddziałach przygotowawczych. Pozostali uczniowie z Ukrainy posługują się językiem polskim i uczęszczają do ogólnodostępnych oddziałów” – podkreśliła.

 

W SP nr 57 od 2018 roku, czyli na długo przed wybuchem wojny w Ukrainie, prowadzone były oddziały przygotowawcze dla dzieci z doświadczeniem migracyjnym. „W tych oddziałach uczniowie uczą się języka polskiego oraz kultury naszego kraju i stopniowo włączani są do procesu dydaktyczno-wychowawczego w naszej szkole” – tłumaczyła dyrektorka.

 

Dodała, że uczniowie po rocznym pobycie w oddziale płynnie posługują się językiem polskim.

 

W oddziałach uczą się dzieci, które przybywają z zagranicy, w tym również dzieci z Wielkiej Brytanii, które urodziły się na wyspie i nie znają języka polskiego. „Przed wojną w tych właśnie trzech oddziałach mieliśmy po ok. 15 uczniów. Po wybuchu wojny klasy rozszerzyły się do 25 uczniów” – stwierdziła Listewnik.

 

Dyrektorka gdańskiej podstawówki zaznaczyła, że dzieci, które przyjeżdżają do Polski, często nie mają np. zeszytów, artykułów papierniczych, a często nawet odpowiedniej odzieży. „To są takie problemy, które na szczęście szybko rozwiązujemy” – zaznaczyła.

 

„Wolontaryjnie włączamy się w przygotowanie im tych rzeczy, które są im potrzebne” – podkreśliła dyrektorka.

 

Wskazała, że na bieżąco trzeba również organizować dodatkowe ławki czy krzesła, ponieważ uczniów wciąż przybywa.

 

Jej zdaniem dzieci, które przyjechały do Gdańska z Ukrainy, są „na ogół bardzo radosne”. „Bawią się, rozmawiają. Są otwarte i szybko nawiązują relacje z nauczycielami i rówieśnikami” – oceniła.

 

Zauważyła, że ukraińskie dzieci chcą się uczyć języka polskiego i są do tego zmotywowane. „Zaraz po wojnie, w pierwszych tygodniach, większość z nich mówiła, że są w Polsce i w szkole tylko na chwilę i niebawem wrócą do Ukrainy. Teraz już tak nie mówią”.

 

Zdaniem Listewnik nie jest konieczna znajomość języka ukraińskiego, żeby przyjąć uczniów do szkoły. „Nauczyciele z dłuższym stażem pedagogicznym, tacy jak ja, znają język rosyjski i to oczywiście się przydaje. Natomiast nauczyciele z krótszym doświadczeniem, którzy uczą w oddziałach przygotowawczych i którzy są wychowawcami nie znają języka ukraińskiego i rosyjskiego” – stwierdziła dyrektorka gdańskiej szkoły.

 

Podkreśliła, że nauczyciele pracujący w oddziałach przygotowawczych mówią do dzieci wolno i wyraźnie w języku polskim. Natomiast kiedy widzą, że uczniowie czegoś nie rozumieją, zatrzymują się i poświęcają danemu zagadnieniu nieco więcej czasu.

 

„Uczniowie w oddziałach przygotowawczych mają 6 godzin języka polskiego tygodniowo. Wszystkie przedmioty są prowadzone w języku polskim” – podkreśliła.

 

Dodała, że w dobie cyfryzacji nie ma przeszkód, których by nie pokonali, „są przecież internetowi tłumacze” – zażartowała.

 

Ponadto, nauczyciele i uczniowie korzystają również z pomocy nauczyciela i pedagoga międzykulturowego, którzy władają językiem ukraińskim/językiem rosyjskim.

 

Dyrektorka SP nr 57 w Gdańsku zapewniła, że jej kadra pedagogiczna rozmawia z dziećmi na temat sytuacji w Ukrainie od początku wybuchu wojny. „Dzieci mogą także, w każdej chwili, porozmawiać z pedagogiem, wychowawcą i psychologiem. Dzieci rozmawiają również w domu. To wszystko odbywa się w sposób bardzo przyjazny” – oceniła.

 

Zwróciła uwagę na pewną zależność – „w szkole jest jak w społeczeństwie: o ile rodzicie przygotowują swoje dzieci i rozmawiają z nimi, to później w szkole, w relacjach rówieśniczych, jest wszystko wspaniale i cudownie” – podkreśliła.

 

Jej zdaniem, jest również odsetek dorosłych, którzy nie są pozytywnie nastawieni do uchodźców. „Ludzie, którzy nie rozumieją procesu migracji, którzy nie rozumieją, że żeby była zgoda między narodami, to nie należy wspominać złych rzeczy, tylko mówić o dobrych. Różnorodność zawsze wzbogaca” – stwierdziła Listewnik.

 

Dyrektorka gdańskiej podstawówki podkreśliła również, że uczniowie z Ukrainy i Polski uczą się od siebie otwartości i zrozumienia drugiego człowieka. „Uczymy się także bycia ze sobą w różnych sytuacjach. Poznajemy kulturę innego kraju. To zrozumienie powoduje, że przestajemy się bać i otwieramy się na drugiego człowieka” – podkreśliła.

 

Dodała, że takie podejście do uczniów i drugiego człowieka pokazuje, że można o wszystkim porozmawiać i rozwiązać każdą sytuację bez agresji. „Dzieci uczą się od siebie również jak być dobrymi, mądrymi i twórczymi ludźmi” – oceniła.(PAP)

 

Autor: Piotr Mirowicz

 

pm/ mir/

 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520