42-letni zamachowiec, który w poniedziałek oddał strzały na obozie letnim dla nastolatków w Teksasie nie mógł posiadać broni na mocy odebrania mu tego prawa za wcześniejszy wyrok zabójstwa – pisze „Insider”. Problem w tym, że jego żona broń posiadać mogła. Powiedziała, że mąż ukradł jej pistolet.
Sprawa pokazuje, jak złożona jest problematyka dostępu do broni – kiedy ktoś, kto nie może jej mieć, wykrada ją temu, który w pełni legalnie ją posiada bez zamiaru wykorzystania jej na zły sposób.
„Fakt, że jesteś w związku z kimś, kto jest przestępcą, nie zabiera ci prawa do Drugiej Poprawki” – powiedział Insiderowi Eugene Volokh, profesor na wydziale prawa UCLA, który prowadzi seminarium na temat przepisów dotyczących broni palnej.
LaQuitha Ned powiedziała WFAA w środę, że jej mąż przyniósł posiadaną przez nią broń do Duncanville Fieldhouse, niedaleko Dallas, gdzie finalnie zginął w strzelaninie z lokalną policją po oddaniu strzałów do pracownika oraz w kierunku zamkniętej sali, gdzie zgromadzone były dzieci – uczestnicy obozu.
Na obozie przebywało ok. 250 dzieci. Nikt nie został ranny.
„On nie powinien posiadać broni. Ja mam broń. Pozostaje w skrzynce z ukrytym kluczem” – powiedziała żona zamachowca.
Red. JŁ