Poniedziałkowa sesja na Wall Street rozpoczęła się od dużych spadków. W pewnym momencie Dow Jones obniżył się nawet o 1000 punktów czyli o 5%. Wskaźnik spółek technologicznych Nasdaq obniżył się nawet o 8%. Potem nastroje trochę się uspokoiły i giełda odrobiła dużą część strat. Przez kolejnych kilkadziesiąt minut Dow Jones utrzymywał się na poziomie 2,5-3,5% niższym od piątkowego zamknięcia.
Głównym powodem spadków na Wall Street są obawy inwestorów o kondycję gospodarczą Chin.
Indeksy światowych giełd spadają w dół. Powodem jest załamanie cen kursów na giełdach chińskich. Główny indeks giełdy w Szanghaju obniżył się o 8 i pół procent. To największy spadek od 2007 roku. W ślad za giełdami chińskimi zniżkowały europejskie oraz za oceanem.
Londyński FTSE po południu spadł o ponad 5 procent, indeks CAC giełdy francuskiej- o 7 procent, a niemieckiej- we Frankfurcie-o 6 procent. Podobne straty odnotowała giełda w Brukseli. Dow Jones na nowojorskiej Wall Street na otwarciu spadł o 3 procent.
Giełda w Atenach zanotowała spadki rzędu 11 procent.
Na światowych rynkach inwestorzy wyprzedają papiery, które uważają za ryzykowne, co potęguje panikę na rynkach. Spada też kurs i ceny ropy naftowej. Ropa jest najtańsza od ponad 6 lat, czyli od szczytu kryzysu finansowego. W Stanach Zjednoczonych za jedną baryłkę płacono dziś poniżej 40 dolarów. Ostatni raz ceny na tak niskim poziomie notowano w 2009 roku.
Powodem załamania kursów na chińskich giełdach są obawy przed dalszym spowolnieniem tamtejszej gospodarki, a także niewystarczające, zdaniem inwestorów, środki zaradcze, podjęte przez władze w Pekinie. Dwa tygodnie temu Chiński Bank Centralny zdewaluował juana, co odebrano jako znak, że w gospodarce chińskiej dzieje się gorzej niż przewidywano.
Sytuację pogarsza kryzys polityczny w Grecji i perspektywa wyborów w tym kraju.