Policjanci z Florydy zastrzelili mężczyznę, który chciał spalić żywcem 9-letniego chłopca z pomocą jego matki. Oboje byli przekonani, że dziecko zostało „opętane przez demona”. Mężczyzna został zastrzelony przez policjantów po stawieniu im bardzo agresywnego oporu.
Do zdarzenia doszło we wtorek, po południu, w Highlands County na Florydzie. O sprawie informuje szeryf powiatu Highlands, Paul Blackman.
Tego dnia zastępcy szeryfa otrzymali zgłoszenie o dwójce ludzi, palących przy drodze w pobliżu Sebring „stertę odpadów”. Kiedy policjanci zjawili się na miejscu okazało się, że nie były to śmieci, ale… 9-letni chłopak.
39-latek, zidentyfikowany później jako Richard Myron Ham, był wobec zastępców bardzo agresywny. Szarpał się z policjantami, więc jeden z nich potraktował go paralizatorem. To jednak rozjuszyło go jeszcze bardziej. Po uderzeniu policjanta metalowym prętem 39-latek został przez zastępców zastrzelony.
Na miejscu obecna była także 30-letnie kobieta, matka chłopca. Ham był jej konkubentem. Organy ścigania nie podają nazwiska kobiety, aby chronić tożsamość ofiary, jej 9-letniego synka.
W czasie wstępnego dochodzenia zastępcy ustalili, że dwójka próbowała włożyć 9-latka do ognia, a potem przykryć go płonącym kocem. Chłopak uciekł, nie odnosząc poważnych obrażeń.
W toku śledztwa okazało się, że 30-letnia matka i jej 9-letni syn zostali wcześniej uznani za zaginionych 6 grudnia. Oboje pochodzą z Wichita w stanie Kansas. Chłopiec zeznał, że w czasie podróży z Wichita na Florydę przez 10 dni się nie kąpał, a przez ostatnie 24 godziny nic nie zjadł. Twierdził też, że dorośli, z którymi wcześniej przebywał, zażywali narkotyki.
Red. JŁ