Prokurator generalny Arizony – Mark Brnovich – wezwał Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, aby zbadał możliwość udziału Facebooka w ułatwianiu przemytu ludzi przez granicę oraz nielegalnego przedostawania się do USA. Gigant technologiczny sam miał przyznać, że pozwala użytkownikom udostępniać na portalu informacje, które pomagają nielegalnym imigrantom w przedostawaniu się przez granicę USA-Meksyk.
„Polityka Facebooka – polegająca na tym, że posty promujące przemyt ludzi i nielegalny wjazd do Stanów Zjednoczonych regularnie docierają do miliardów użytkowników – poważnie podważa rządy prawa” – powiedział Brnovich w liście do prokuratora generalnego Merricka Garlanda. „Firma jest jawnym pośrednikiem w tym procederze, a tym samym zaostrza katastrofę, jaka ma miejsce na południowej granicy Arizony”.
Brnovich napisał do Facebooka wiadomość z szeregiem pytań, po doniesieniach medialnych o tym, że przemytnicy wykorzystują platformę do reklamowania swoich usług wśród migrantów. Firma odpowiedziała, że nie pozwala działać przestępcom na swoim portalu. Przyznała natomiast, iż nie widzi problemu w tym, że użytkownicy dzielą się ze sobą informacjami, w jaki sposób najlepiej zostać przemyconym przez granicę.
Facebook zasłonił się prawem międzynarodowym – uważa, że nie ma podstaw, aby cenzurować treści, które pozwalają ubiegać się migrantom o pobyt w ramach prawa azylowego, które jest częścią prawa międzynarodowego.
„Pozwolenie ludziom na wyszukiwanie i udostępnianie informacji związanych z przemytem może również pomóc zminimalizować prawdopodobieństwo bycia wykorzystanym przez handlarzy ludźmi” – czytamy w liście.
Brnovich zarzuca jednak Facebookowi, że nie opracował strategii filtrowania „cywilnych” treści na temat nielegalnej imigracji od tych, które są przekazywane przez organizacje przestępcze. Ponadto mówi, że przy okazji Facebook w ogóle nie zajmuje się problemem przemytu ludzi w celach seksualnych, sprowadzając go do tej samej kategorii co zwykła, nielegalna imigracja i chęć ubiegania się o azyl.
Red. JŁ